Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

m@da.

PO!!!...diecie warzywno-owocowej, CZYLI ZDROWE ODŻYWIANIE.

Polecane posty

Gość jedzenie_ma_znaczenie
Zapraszam do obejrzenia filmu. http://www.wellness.pijnazdrowie.pl/artykuly/jedzenie_ma_znaczenie/ Mottem filmu są słowa Hipokratesa, ojca współczesnej medycyny: Niechaj pożywienie będzie lekarstwem, a lekarstwo pożywieniem. Przysięga Hipokratesa jest do dziś składana przez współczesnych lekarzy. Ale od czasów Hipokratesa nasze podejście do leczenia chorób się zmieniło Współcześni lekarze są bardzo słabo, o ile w ogóle, szkoleni z dietetyki. Nowoczesna medycyna obraca się wokół pigułki na wszystko. I taki stan rzeczy przemysł farmaceutyczny chce utrzymać, bo dobre zdrowie jest może sensowne, ale nie jest dochodowe. Choroby serca i rak to dwa główne powody przedwczesnej śmierci mieszkańców krajów zachodnich. Na trzecim miejscu są zgony z powodu błędów lekarskich i niepożądanych reakcji na leki. Skoro więc sama medycyna jest groźniejsza niż większość schorzeń, może warto przypomnieć maksymę, którą znają wszystkie kultury świata: Jesteś tym, co jesz i uświadomić sobie, że to, co wkładamy do ust ma znaczenie: jest albo doskonałym, paliwem dla ciała, albo gwoździem do naszej trumny Kiedy gotujesz jedzenie twój system immunologiczny reaguje na nie jak na toksyny W naturalnym środowisku wszystkie zwierzęta jedzą żywy pokarm, taki jakiego dostarcza im natura. Tylko ludzie gotują pożywienie i tylko ludzie cierpią na szeroko rozpowszechnione choroby i dolegliwości. Te osoby, które odżywiają się głównie żywym pożywieniem, są bardziej czujne, myślą jaśniej i bardziej logicznie i stają się bardziej aktywne. A co najbardziej istotne, osoby odżywiające się żywym pożywieniem stają się rzeczywiście wolne od chorób! Gotowanie jest procesem niszczenia żywności i to już od momentu, gdy zastanie ona poddana obróbce technicznej. Długo zanim żywność obróci się w proch, jej wartość zostanie całkowicie zniszczona. więcej informacji: http://www.surawka.republika.pl/

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość haniarym
m@da, jeżeli łapie Cię skurcz łydek to polecem pomidory lu sok pomidorowy. Mnie to pomagało.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
dzięki haniarym, właśnie jem sporo pomidorów, nawet jako przekąskę pokrojone w ósemki, gdy gotuję obiad, ale trzeba będzie jeszcze sok włączyć. Pierwszy raz skurcz złapał mnie w nocy po imprezie, było trochę alkoholu, a przede wszystkim siedziałam kilka godzin na wysokim krześle - może to też miało wpływ. Drugi raz nad ranem jak się mocno przeciągałam. anke, powiem Ci, że nigdy wcześniej nie kupowałam kabaczka ani patisona,raczej cukinię i dynię, a dzisiaj żałuję, bo to świetne warzywa, patison z patelni mnie urzekł - nie rozpada się, jest jędrny i do chlebka jako bigosik-rewelacja. A dzisiaj mam na obiad gołąbki z soczewicą w kapuście pekinskiej i nie mam wątpliwości, że moi będą kręcić nosem, więc zapraszam mamę, a ona w ramach rewanżu ugotuje coś dla dzieci, grunt to się ustawić :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
anke, podoba mi się Twoje żołnierskie podejście do sprawy: przesadziłam z chlebem - od jutra dwa tygodnie zakaz! Koniec kropka, wykonać! Niestety kryzysy i generałom się zdarzają ;) U mnie międzynarodowy dzień uśmiechu nie był taki wesoły wcale, wyłączyli nam wodę na całe popołudnie, musiałam po drodze kupić gotowe żarcie rodzince (pierogi- nawet były smaczne, dorobiłam tylko furmankę sałaty, w centrum mamy taką knajpkę- Pierogarnia), więc moje gołąbki będą dzisiaj. Zaopatrzyłam się w wiesiołka i tran w kapsułkach, dzieciakom rano wyciskam sok z marchewki z naciowym selerem i wpuszczam tam sok z cytryny, a jak nie mam to parę kropel citroseptu, myślę, że wystarczy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Tak, wiem coś o wpadkach. Ale na razie się trzymam i moje kilogramy również. Musiałabym się jeszcze zacząć ruszać, ale niestety praca i dom oraz kursy językowe (3razy w tyg.) zrzerają mi mój cały cenny czas bbebebebebb eeee No chociaż czasem z synkiem uda mi się zrobić mały rowerkowy spacer - bez szaleństw oczywiście, bo mały nie nadąża za moją kolubryną. Cieszę się, że mamy jeszcze podobno tydzień słoneczka. Może na środę wezmę sobie wolne, a co tam... żeby wykorzystać słoneczko:) na maksa:) Dzię na obiadek miałam szpinak zapiekany z serem + surówka z pomidorów z cebulką. Na kolację jestem bez pomysłu, ale coś tam pewnie upichcę. M@da, jak zwykle mnie zainspirowałaś - kupie citrosept dla mojego micha i też będę mu takie soczki robić.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
M@da, co myślisz o tygodniówce w ostatnim tygodniu pażdziernika? np od 23 do 29 pażdziernika? Ja chciałabym zrobić! Jak widać nie planuję już 2-tygodniówek, bo wiem, że moge nie podołać. Taka tygodniówka myslę, że by mi się przydała... może kilogramek z 1 bym zgubiła, bo byłoby miłe:) Dziś na obiad mam rybę w sosie z por + brokułki posypane sezamem i amarantusem prażonym + surówka z pomidorka z cebulką i ogórkiem kiszonym. Kolacja, jak na razie pozostaje zagadką. Za to wczoraj na kolacyjke miałam pomidory z fetą i cebulką w pysznej oliwie i oleju lnianym mmmmm pychotka:) Bużki

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Końcówka października jak najbardziej, jestem za. Pewnie do tego czasu waga mi podskoczy jak się nie opamiętam. Odbiło mi zupełnie na temat chleba maczanego w miodzie. anke, jakie ty masz wymyślne i przemyślane dania - pozazdrościć. U mnie nadal leń dominuje, po najmniejszej linii oporu, dzisiaj spagetti z pesto, ale za to kolacja będzie owocowa. Jeszcze mój ukochany wieczorem kusi drinkami i tak ciężko odmówić. No ale basta, biorę z Ciebie przykład - od jutra koniec z chlebem i makaronem. Chociaż to jak jadam dziś w porównaniu z czasem sprzed diety, to jak dzień i noc - nie ma co porównywać, no ale na zdrowo też można przesadzić :D Mam sporo ziół na tarasie i pomysł, żeby je ususzyć, ale nie bardzo wiem jak się zabrać do tego, może ktoś poradzi czy w piekarniku, czy w suszarce do grzybów (której nie mam, ale pożyczyłabym). Jakiś czas temu pozakładałam do słoiczków koperek mocno przesypany solą, wczoraj jeden otworzyłam ... i jaki cudny aromat, a do tego żywozielony kolor - będzie pyszna przyprawa zimą. Mam trzy maleńkie słoiczki i ochotę na jeszcze, ciekawe czy pietruszka też tak się przechowa, a może z innymi ziołami tak zrobić? Herbatko, robiłaś coś takiego?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Zioła suszyłam. Część w suszarce, część powiązane w pęczki i na wolnym powietrzu albo porozkładane pojedynczo na blacie kuchennym (ten sposób jest wolniejszy ale zioła mają intensywniejszą zieloną barwę). W piekarniku nie próbowałam). Koperek, pietruszkę, liście selera po umyciu odsączam w wirówce do sałaty (można w ściereczkach), wkładam do woreczków foliowych i zamrażam. W zimie wyjmuję po troszkę i mam prawie jak świeże. Spróbuję zamrozić podobnie oregano i tymianek. Słyszałam o sposobie mrożenia przypraw z odrobiną wody w foremce na kostki lodu. Zakupiłam nawet taka foremkę ...i zapomniałam. W suszarce do grzybów suszyłam również mieszankę warzywną: marchewkę, pora selera i pietruszkę. Kroiłam albo w kostkę, albo w plasterki lub tarłam na grubej tarce. Wychodzi całkiem fajna i kolorowa mieszanka do szybkiej zupy. Osobno suszyłam paprykę pokrojoną w małe kwadraciki. Bardzo przydatna do spagetti, do pieczeni i sosów. Wszystkie warzywa należy przechowywać w szczelnie zakręconych słojach i raczej w ciemnym miejscu. W potrawach wyglądają bardzo kolorowo i z małych kawałeczków rosną w spore kawałki.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Bardzo dziękuję Herbatko za dobre podpowiedzi, duża buźka 😘 Wcale nie pomyślałam wcześniej o mrożeniu. Część ususzę w wiązkach (nawet mam fajne miejsce na relingu pod szafkami kuchennymi), a część zamrożę. Zaraz się zabieram, ale przycupnęłam na chwilę, żeby odpocząć i oddtajeć, bo wróciłam z rynku- tłok, ziąb i drożyzna. anke, co myślisz o przypominajce od 18 października, trochę bym przyspieszyła, bo mam poczucie, że warzywne frykasy uciekają w zawrotnym tempie, w przyszłą sobotę mam dużą imprezę i po niej zaczynam tydzień w-o. Odstawiłam węgle, już dwa dni obywam się bez świeżego chlebusia, po prostu nie piekę, a sklepowy mnie nie ciągnie. Nakupiłam orzechów, ziaren, pestek i dosypuję do sałatek. Wróciłam do ryb, wczoraj miałam dorsza z warzywami w galarecie. Nie przytyłam, ale już czułam, że jeszcze kilka dni z chlebusiem, makaronem i waga pójdzie w górę. No a teraz do roboty, do poczytania znów, pa.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dobra od 18 pażdziernika - akurat będę miała przygotowanie, przecież nie jem chleba:) - chociaż w week się skusiłam - bo mój zakwas tracił ważność. Podobno może sobie stać 3 tygodnie, no i właśnie był najwyższy czas na jego utylizację. Zrobiłam więc chleb - no i jak tu nie spróbować, więc zjadłam.... 4 skibki...... hehehhe resztę szybko zamroziłam, coby się więcej nie kusić:) dziś na obiadek łosoś i grzybki w śmietanie - miała być jeszcze sałata do tego, ale nie chcialo mi się robić więc wciągnęłam puszkę fasolki czerwonej. na jutro gotuję buraki a propos warzyw na zimę, to ja mrożę:) mój teść suszy, ale ja nie lubię zapachu tych suszonych liści (to pewnie jakies moje zboczenie:)). Poza tym mrożenie jest mniej czasochłonne:)>) Waga raz pokazuje 68, raz 67. Buziaki

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Zaraz zmieniam sobie stopkę na 67 kilo. Dziś znowu było, więc co tam, zmieniam! Dziś na obiadek mam jednak coś innego. Nie miałam czasu i dziś po drodze do pracy kupiłam biały ser, szczypior, pomidory i orzechy włoskie - będzie taki misz masz:) mam nadzieję, że da się to zjeść, taka nagła wena twórcza:) a na śniadanko wciągnęłam juz jabłko, gruszkę i winogronka.... no cóż widać, że sobie nie żałuję. Za to jutro jak zwykle mam dzień WO:) a zupa juz gotowa czeka w zamrażalniku:) Ale dziś mrozi. Pierwszy raz w tym roku skrobałam szyby.... brrrr ciepłe buziaki

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
A mrozi, mrozi. Mam z tym dylemat, bo dzieciaki nie chcą zakładać zimowych kurtek i butów, bo mówią, że po szkole jest im za gorąco. Poranki, to teraz u mnie ciągłe przepychanki, wtykam czapki, cieplejsze bluzy, ale i tak często wychodzę wcześniej i nie mam wpływu, jak się ostatecznie wybiorą - małe dzieci, mały kłopot, duże, duży kłopot. Zresztą sama chodzę w paltociku podszytym wiatrem, bo muszę kupić dopiero coś cieplejszego, zeszłoroczna kurtka i płaszczyk śmiesznie wiszą na mnie - jakoś wcale mnie to nie martwi :D Też mi się zdarza jeść na obiad szybką sałatkę, najczęściej jak dziećmi zajmuje się mama. Bardzo lubię do sałaty z winegretem dodawać różne sery albo gotowane jajka. Inna wersja, to sałata ze smażoną cebulą, papryką, posypane grzankami. Wczoraj jadłam kaszę wymyrdaną z papryką i cebulką. Papryka króluje teraz na moim stole, jak się cieszę, że dzieci lubią - na śniadanie do szkoły dostają kanapkę z wielkim plastrem mięsistej papryki. Hitem teraz u mnie jest też masełko pietruszkowe: kostka masła, pęczek drobno posiekanej pietruszki, ząbek czosnku - wszystkim smakuje, a jak do tego jest domowy chlebek, hmmm... :D Dobra, koniec tych marzeń, proza życia wzywa, a u mnie dzisiaj rano 65,7, czyli podstępnie dodatkowy kilogramek się pcha. anke gratuluję Ci spadku wagi, mnie trochę ratują intensywne spacery z psem, czasem tak zapylam, że wyprzedzam gości z kijami. Jeszcze się pochwalę, że kupiłam sobie nowy bardzo mocny blender, teraz mam zupki aksamitne i robię też mnóstwo surówek w rozdrabniaczu, wszystko sieka na drobniutkie kawałki, nie miażdzy na papkę - nie ma porównania z moim starym sprzętem, chcę jeszcze sobie kupić parowar, ale to trochę później, muszę nazbierać. Herbatko, Ty jesteś chyba teraz na etapie kupna parowaru, daj znać jak się zdecydujesz. Ja to mam od wielu lat garnki Zeptera i w nich gotuję na parzę na sicie, albo w minimalnej ilości wody pod pokrywką i mogę gotować ziemniaki i czosnek, a nic nie przechodzi smakiem i zapachem drugiego składnika, tylko, że niewielkie ilości jednorazowo gotuję, ale trzebaby się zastanowić, czy parowar, to byłby dobry wybór, czy nie czasem zamiana dobrego na tylko trochę lepsze. Dużo słoneczka,pa

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witajcie :) M@da, pisz tu szybciutko jak robisz tę "wymerdaną" kaszę. Paprykę mam, kaszę również, tylko nie znam jeszcze techniki wykonania. Co do parowaru, to jestem na etapie rozważań. Bo różnią się te urządzenia mocą (te lepsze mają ok. 2000W) no i ceną. Nie chciałabym kupować nowego "przydasia" co wyląduje na regale w spiżarni (a mąż mnie udusi za nową zawalidrogę). Póki co gotuję warzywa również w Zepterze. Rodzina również zajada je bez protestów i bez dodatkowego domaszczania i przyprawiania. Tylko czasem jak mam kaprys na rybę, to muszę gotować na raty :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Spodobało mi się hasło "przydaś" - kupuję. Mam tych przydasiów trochę i ten sam dylemat co Ty Herbatko ... a co na to mąż? Moim zdaniem, gdyby w przeciętnym gospodarstwie domowym kuchnią zajmowali się tylko mężczyźni, byłyby to doskonale zorganizowane centra naszpikowane wszelaką maszynerią i elektroniką i wszystko byłoby przydatne i niezbędne, my zaś kobitki potrafimy jednym nożem wyczarować kilkudaniowy obiad z deserem i to po wielu godzinach pracy poza domem - jakaś feministyczna strona mojej duszy się odezwała :D Jeśli chodzi o kaszę, to oczywiście gryczaną ( jakoś inne mi nie podchodzą). W wysokiej patelni zrumieniam cebulkę (dużo), dodaję pokrojoną w kostkę paprykę (też dużo), przyprawiam według uznania- robię to na ostrym ogniu, żeby było bardziej podpieczone niż podduszone, na koniec wrzucam ugotowaną kaszę i myrdam - gotowe do spożycia :D Podam jeszcze mój sprawdzony sposób na efektowne podanie kaszy na talerzu: doskonale do tego sprawdza się łyżka do lodów - parę kulek kaszy plus jakaś sałatka i nikt nie oprze się tej potrawie :) Często robię kaszę lub ryż z dodatkami, ale nie gotuję tradycyjnych risotto czyli jednogarkówek, są dla mnie zbyt maziate, wolę składniki wymieszać przed podaniem. A dzisiaj na obiad mam cukinie nadziewane takim misz- maszem z papryki, cebuli, bakłażana i pieczarek, dorzucam do tego nadzienia też drobniutką fasolkę, posypuję tartym serem, do pieca i mam sycący szybki obiad - pycha, szkoda tylko, że dzieci nie chcą jeść cukini. Ale się rozgadałam, aż zgłodniałam, a tu tylko jabłko. To do poczytania znów.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
A ja sałatkuję sobie dziś:) Waga optymistycznie nastraja:) Słoneczko też. Na kolacyjkę będą brokuły z śmierdzącym sosem z sera francuskiego. Mniam, mniam A ja mam tylko garnek z podwójnym dnem i na nim gotuję na parze, też spełnia rolę. Chętnie jednak przymierzyłabym się też do tego innego, lepszego waru, nie mam na razie miejsca.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Półtora roku temu zakupiłam sobie kombiwar zachęcona opiniami, że wszystko gotuje, zdrowo i prawie sam. Potem zła byłam, ze wydałam kasę a to wcale nie takie cudo, bo ciasto drożdżowe musiałam przełożyć do piekarnika, żeberka wyszły suche, ryba się skurczyła dziwnie. Ale kiedyś upiekłam w nim jabłka, potem dynię, potem pomidory, cebulę, bakłażana i inne warzywka. Wychodziły też rewelacyjnie przypieczone skrzydełka, udka, grzanki. Ale zepsuł się i już miesiąc niosę go do naprawy :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja jednak odpadam. W przyszłym tygodniu nie dam rady - mam 3 dni szkolenia poza firmą i nie będę miała jak sobie odgrzewać, ani przygotować obiadów. Pozostaję przy końcówce pażdziernika. Rozpocznę WO 25. M@da, rozpocznij 18, to mnie jeszcze bardziej zmotywujesz, będę trzymała kciuki:) Dziś n aobiad mam misz masz. Buraki gotowane, soja, czosnek, cebula, pomidory, ziarna dyni, sezam, oliwka z oliwek, trochę pesto do smaku, ogórki kiszone, 3 plastry żółtego sera, przyprawy - to chyba wszystko... wrażenia smakowe, no cóż zobaczę jakie będą..... hehehhe Bużki

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
anke, no rzeczywiście nie ma sensu, żebyś się męczyła z dietą na wyjeździe. Ja zaczynam dzisiaj tydzień warzywno-owocowy. Raniutko była cytryna z wodą, sok z marchewki z selerem naciowym, mam pojemniczek sałaty z pomidorem, rzodkiewką, papryką, wzięłam też cytrynę, to pokropię sobie przed jedzeniem, jabłka mam słodkie jak cukierki, wzięłam też do chrupania marchewki, ogórki, kalarepę - niezła wałówka wyszła, ale boję się, że będzie mnie ssało i się zabezpieczyłam. W sobotę miałam w domu imprezę i rozłożyłam mojego nowego grilla elektrycznego - szaszłyki, mięso, warzywa, krupnioczki, oscypki, nawet grzanki - goście byli zachwyceni... i już nie mam grilla :D, zrobiłam interes, zamieniłam go na cudowną Singerkę. Maszyna działa i jest nieźle zachowana - po odrestaurowaniu stoliczka, będę miała boską toaletkę w sypialni - mam bzika na punkcie antyków, a koleżanka ma nowy sprzęt, co tam, na grila pójdę do niej. Znalazłam też u niej na strychu (o zgrozo) piękną klasyczną komódkę, już nie mogę przestać o niej myśleć, musi być moja, więc trzeba ponegocjować. Cieszę się, że zaczęłam przypominajkę, bo już czułam się ciut ciężko, to jednak bardzo trudno utrzymać wagę po takim dużym spadku. Zauważyłam, że jak wracam do normalnego jedzenia (ale nie obfitego), to waga wzrasta stopniowo i po miesiącu jest ok. 1.5 więcej, na przypominajce to redukuję i jakoś się trzymam w ustalonym przedziale wagowym, ale gdyby nie przypominajki, to po pół roku przybyłoby spokojnie z pięć kilo. Dzisiaj rano ważyłam 66.100 - no to do dzieła :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
A ja obserwuję i kibicuję. Póżniej sama to zastosuję. Jeszcze tydzień i zrobię sobie przypominajeczkę. Dziś na śniadanie zjadłam chleba.... z pomidorem, no ale jednak.... no cóż lepiej mi teraz, więc widocznie było mi tego trzeba. Ale jutro rano znowu owoce!!! Masz fajne menu, nie omieszkam się go trochę wykorzystać w przyszłym tygodniu:O) Buziaki i trzymam kciuki!!!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Mój drugi dzień diety zaczyna się optymistycznie. Mam w domu sporo warzyw, więc będzie co gotować, w lodówce czeka pyszny kapuśniak z pomidorami ( z wczoraj), na drugie planuję całego! kalafiora w sosie chilli - pomidory + papryka z dużą ilością czosnku i mieloną papryczką chilli. Sniadanie to powtórka z wczoraj, tyle, że sok był z zielonego ogórka + świeża kapusta + naciowy seler. Piję już seler jakiś czas i mogę śmiało powiedzieć, że nie ma lepszej odżywki dla skóry. Nigdy wcześniej nie miałam skóry w tak dobrej kondycji jak teraz, a nie chodzę do kosmetyczki, nie stosuję maseczek, używam przeciętnego kremu :D Czeka mnie teraz wiele wypełnionych wieczorów i może zarwanych nocy, bo w garażu już czeka moje cacko - komódka, którą będę krok po kroku przywracać do dawnej świetności - to są chwile, kiedy jedzenie dla mnie schodzi na dalszy plan, ale tydzień diety przeprowadzę sumiennie 🖐️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
U mnie dieta przebiega prawidłowo, bez zachcianek i dzikich napadów głodu. Jedno co zauważyłam, to że ciągle chce mi się pić, ale pewnie dlatego, że wszędzie grzeją już kaloryfery, w domu, biurze i powietrze jest suche. Wcinam kapustę kiszoną (własną) i kwas buraczkowy przez co wypróżniam się idealnie i wróciło takie uczucie lekkości, jak w ostatniej fazie mojego czerwcowego postu. Znalazłam w sieci test parowaru Zelmer(może Cię Herbatko zainteresuje), zresztą fajna stronka młodych ludzi o gotowaniu: kotlet.pl, kopiuję tekst: Prosty, dość standardowy kształt, ładne kolory i cicha praca. Tak w skrócie powinnam zacząć opis parowaru Zelmer 37Z011. Jest to model aż z trzema tackami, więc idealny dla tych z Was, którzy mają większą rodzinę. Pozwala też na przygotowanie wielu potraw jednocześnie (np. ziemniaki, ryba i brokuły). Oczywiście nie trzeba wykorzystywać jednocześnie trzech tacek, możecie gotować na jednej lub dwóch. Nieużywane tacki zajmuję niewiele miejsca, więc można je schować. Wygląd Stalowa obudowa z niebieskimi motywami (głównie w miejscach, gdzie nalewa się wodę) plus niebieski wyświetlacz LCD. Dość nowoczesny a zarazem prosty design. Przezroczyste półki. Parowar bez problemu można złożyć, tak, że zajmuje naprawdę niewiele miejsca. To zasługa smukłej sylwetki i budowy segmentowej (3 półki, które można włożyć jedna w drugą). Prócz półek parowar ma też pojemnik do gotowania ryżu. Parowar w zestawie ma również aromatyzer, na który można nasypać przypraw. Dzięki temu danie zyskuje dodatkowego aromatu. Działanie Parowar działa cicho przynajmniej przez większość swojej pracy. Jedynie przez pierwszych kilka minut bardziej sapie i troszkę hałasuje, ale po ok. 10 minutach prawie w ogóle go nie słychać. Bardzo szybko wytwarza parę i zdecydowanie w tym modelu rybka jest gotowa po ok. 10-15 minutach a ziemniaki po 20. Jest bardzo prosty w obsłudze, ma kilka programów i możliwość ustawienia samemu czasu gotowania. O skończonej pracy informuje sygnałem dźwiękowym, a potem przechodzi w tryb podtrzymywania ciepła. A po pracy większe części parowaru można umyć w zmywarce :) Podsumowanie plusy: kilka programów (nie trzeba samemu zastanawiać się na ile nastawić) wygodny wyświetlacz ładny wygląd możliwość mycia w zmywarce trzy tacki i pojemnik na ryż aromatyzer :) minusy: przez pierwsze kilka minut jest bardziej hałaśliwy Informacje Parowar Zelmer 37Z011 Ilość pojemników: 3 Moc 900 W 9 programów Na stronie jest też krótki filmik o użytkowaniu tego użądzenia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Sorry za to urządzenie, jakieś zaćmienie wynikłe chyba z pożądania urządzenia :D ;) 🖐️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Sorry, że się nie odzywam. Ja w przyszłym tygodniu mam WO. Ciekawa jestem jak mi pójdzie, no cóż zobaczymy..... Mam ciężko w pracy... no cóż humorek mi nie dopisuje, może w week będzie lepiej.... waga 67, no i dobrze, ale mam nadzieję, że na WO trochę spadnie. M@da spadła Ci waga? Buziaki

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witaj anke, trzymam kciuki za Twój tydzień warzywny, u mnie przyjemny spadek wagi z 66.1 do 63.8, czyli 2,3 kg - mam świadomość, że te dwa kilo nadrobię szybko, byleby nie więcej. Ale póki co, muszę wykorzystać dobrą passę i pochodzić trochę w mojej nowej kiecce: szarej, wąskiej i jak dla mnie pierońsko odważnej - właściwie nie wiem czemu ją kupiłam jakieś 10 kilo temu, wtedy nie dopinałam suwaka, a przy kilku krokach podnosiła się do góry (koszmar), ale teraz to co innego. Z rozpędu jeszcze jestem na w-o, ale obiad już planuję rozszerzony, czyli zupa buraczkowa z fasolką ciutkę zaciągnięta jogurtem, a na kolację sałatka z odrobiną oliwy. anke pisz tu co jadasz i życzę Ci dobrego samopoczucia 🖐️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
m@da! gratuluję! czytając Twój wpis znowu nabrałam ochoty by pójść w Twoje ślady :) znowu mnie inspirujesz :) mam nadzieję, że zacznę po 1 listopada przypominajkę, a jest już bardzo, ale to bardzo wskazana i konieczna. Dzięki Dziewczyny że jesteście i dzielicie się swoimi osiągnięciami,

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
poczytałam sobie po wpisaniu się moja stopkę i........ poczułam tęsknotę za tą wagą..... i lekkim samopoczuciem i zadowoleniem z siebie... na pewno zrobię sobie niedługo przypominajkę!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
witajcie dziewczyny! dzięki też Wam, że jesteście. Mi się chce teraz po prostu płakać..... staram się trzymać, choć sytuacja w pracy nieciekawa.... jeden gościu sfiksował i obrał sobi mnie na ofiarę - podobno jestem winna wszystkich jego nieszczęść (ledwo co się znamy - mijamy na korytarzu) - teraz na szczęście w sanatorium jest jakimś dla schizowców, ale i tak jestem jeszcze pod brzemieniem ataków na moją osobę. zmęczona jestem, tylko WO podtrzymuje mnie przy życiu, no i m@da ten Twój wynik!!! Gratuluję. Mam nadzieję, że u mnie może sie też tak uda, co nie? mam ochotę na zwolnienie, urlop, albo co innego, ale u nas gorący okres i nie mogę.... dziś to samo, co wczoraj: śniadanko jabułuszka i grejfrut, obiad leczo+saładka - czyli zestaw nieśmiertelny - po prostu z wczoraj mi zostało:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
anke, poraził mnie Twój wpis, no wiem, że w życiu, pracy bywa syfiasto, ale niepokoi mnie Twoje podejście. Jeśli nie masz sobie nic do zarzucenia, to nie chowaj głowy w piasek, nie myśl o urlopie, bo to jakbyś się godziła z krytyką. Szukaj sprzymierzeńców, twardo wyrażaj oburzenie, podważaj argumenty adwersarza. Noś głowę wysoko, nawet jakbyś miała nogi z waty. W "dżungli" kociaki nie mają szans, trzeba być drapieżnikiem, chociażby po to, żeby hieny nie podchodziły. Wypłaczesz się wieczorem, teraz wal z grubej rury, chociaż jak to jest psychol, to może być ciężko. Tyle mi przychodzi na odległość, bardzo Ci współczuję, w sumie wiem co możesz czuć - trzymam kciuki za Ciebie. Babcia Misia, fajnie, że nie zapomniałaś o nas, my tu podtrzymujemy topik przy życiu z anke, bo wszystkie dziewczyny jakoś się wykruszają, a nowych na zdrowym nie widać. Dzisiaj na drugie śniadanie mam brązowy ryż z warzywami, właśnie odgrzałam sobie w mikrofalówce, a złośliwy kolega zabrał mi łyżeczkę i dał dwa ołówki jako pałeczki - bardzo dowcipne! 😡 No to kiedy zaczynasz Babcia Misia?, napisz też czy coś Cię przybyło.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Uaktualniłam stopkę (zobaczymy jak długo się utrzymam). Te pół kilo z hakiem sobie darowałam przy wpisie - 63 ładnie brzmi:D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×