Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość mark09

Jak sprawić żeby wróciła

Polecane posty

Ja nie dzwonię, nie piszę, nie nękam, cierpię sama ze sobą. Nie mam z nim wcale kontaktu. Mieszkam z rodzicami, więc zawsze ktoś przy mnie jest, ale powiem szczerze, że mam wrażenie, że ja nie potrafię przybywać z ludźmi. Najchętniej bym się odizolowała, męczy mnie chodzenie do pracy. Wstyd mi się spotkać ze znajomymi i powiedzieć, co się stało z moim małżeństwem. Poza tym moi znajomi już pozakładali rodziny, są szczęśliwymi mężami, żonami, mamami, ojcami, a ja przy nich czuję się jak nikt. Czuję, że nic w życiu nie osiągnęłam. Ciągle modlę się i czekam, chcę wierzyć, że on nie jest taki naprawdę, że się pogubił, a przecież kiedyś był dobrym, czułym człowiekiem, który bez żadnego przymusu wybrał mnie za żonę. Wiem, że przeorganizowanie życia jest potrzebne, ale chyba ja jeszcze nie jestem na to gotowa. Ciężko mi się pogodzić z tym, że on to przyjął zupełnie na chłodno, że jego w ogóle nie boli to, co się stało, że nawet jednej łzy nie uronił, a ja ich wylewam codziennie morze. Dobrze, że mam Was tutaj, bo jak się z Wami podzielę swoim bólem, to jest mi trochę lżej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Porzucony i czekający
Do morelka00 Uwierz, że im szybciej zmienisz swoje podejście, tym lepiej się będziesz czuła. Moja ex wyraźnie mi powiedziała, że uczucie się w niej wypaliło/wygasło, a na zadane pytanie - dlaczego nie możemy spróbować o nie zawalczyć; odpowiedziała, że nie ma o co. Człowiek gdy slyszy takie słowa, czuje się jakby w głowe obuchem dostał. Co więcej, przed wszystkimi znajomymi pokazuje teraz, jak to jej jest dobrze beze mnie. Ciągle się bawi, jeździ na imprezy, upija i się tym chwali mówiąc o tym każdej napotkanej osobie i podkreslając, że jest super. Gdy to do mnie dociera to zadaje sobie pytanie - Z kim ja byłem? Czy ona nie wie, że czymś takim mnie rani? No i tutaj pojawia się wątpliwść, czy ona mnie kiedykolwiek kochała? Często to mówiła, ale jak tak sobie myślę, to w Naszym związku, ja się bardziej chyba starałem. Wierzę, że ją odzyskam, mam nadzieję, że ona się chwilowo pogubiła, wiem że kiedyś za mną zatęsknie i będzie chciała wrócić, tylko obawiam się, że wtedy może już być dla Nas za późno :/ I po co to wszystko? Mieniemy się po prostu w czasie? Bez sensu!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ernan pospolity
porzucony ja mam tak samo tez mi takie slowa powiedziala byla taka zimna i obojetna to jest przykre uczucie , tez powiedziala ze nie ma do czego wracac ,teraz juz jest z kims innym , uplynelo juz tyle czasu a mi sie nadal to w glowie nie miesci jak tak nagle mozna odejsc bez zadnego bolu z taka obojetnoscia,potraktowala i zachowuje sie tak jakbym nic dla niej nie znaczyl

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość morelka i inni
nie moge zrozumiec jak można życ złudzeniami-żal mi was,zupełnie do was nie dociera to co wam byłe(byli) mówią.Nie dorabiajcie teorii do czegoś co jest proste jak drut,jak ktoś mówi ,że ma dosyc to trzeba to uszanowac i dac spokój, a że boli to trudno.Po prostu coś się skończyło.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Porzucony i czekający
Tylko tutaj nikt nie dorabia żadnych teorii. Gdybyś przeczytał/a moje posty to zrozumiałbyś/ałabyś, że żaden z Nas się nie ugania za swoimi ex. Każdy z Nas przeżywa to na swój sposób. Być może Tobie się nigdy coś takiego nie przytrafiło? I nie życzę Ci tego. Tylko pamiętaj, miłość wywołuje w człowieku niesamowite emocje i gdy jest to odrzucona miłość, to człowiek nie ma na kogo jej przelać, tym samym zaczyna działać nieracjonalnie, cierpi, szuka pomocy itd. Sposób, która zaproponowałem w jednym z postów jest ponoć sposobem najskuteczniejszym. Chodzi o to aby na początku czynić to z myślą, że robi się to po to aby odzyskać ex, a po jakimś czasie, gdy ten ból rozłozy się w czasie, człowiek sam zrozumie, że to wszystko co czynił, nie było dla ex, a dla niego samego.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mark09
No prosze, ale towarzystow sie rozpisalo :) Ciesze sie, ze macie miejsce, gdzie mozecie otwarcie mowic o Waszym bolu i wspierac sie wzajemnie - chociaz jeden sukces zwiazany z tym tematem. Toshibal - strasznie mi przykro, najpierw to rozstanie, pozniej choroba, brakuje mi slow. Musi byc strasznie ciezko. Jedyne co Ci moge powiedziec to to, ze u mojej znajomej stwierdzona bialaczke i pokonala chorobe. Jesli potrzebujesz wsparcia albo rozmowy to mozesz na nas tu wszystkich liczyc. Natomiast jesli chcialbys porozmawiac na ten temat z osoba, ktora byla Ci tak bliska przez tyle lat, to moim zdanie okolicznosci sa na tyle wyjatkowe, ze gdybys sie odezwal i powiedzial o wszystkim to ona wysluchala by Ciebie. Nie mowie o tym pod katem powrotu, wiem tylko, ze w zyciu sa takie sytuacje, kiedy pewne rzeczy odchodza na bok i osoby, ktore w normalnych warunkach wolalyby nie miec kontaktu, w tym przypadku bylyby dla Ciebie. Gdyby moja ex, byly przyjaciel, ktokolwiek zwrocil sie do mnie z takim problemem jak Twoj, w ktorym czasami zwykla rozmowa daje ogromnie duzo to zawsze bym ja/go wysluchal i byl dla niej/niego bez wzgledu na moja sympatie czy jej brak. Nie poddawaj sie i walcz i nie wstydz sie rozmawiac o tym. Moze ta historia bedzie swoistym pokreconym planem losu na to, zebys cos odbudowal w swoim zyciu. Ja wrocilem z wesela, bylo ok, bez szalu, ceremonia w kosciele lekko mnie rozstroila emocjonalnie, bo para mloda jest w sobie bardzo zakochana i bardzo im tego zazdroscilem. Sluby i wesela w takiej sytuacji uczuciowej nie sa dobrym pomyslem, a za tydzien mam nastepny. Moja byla podobno wyjechala do Kanady, nie wiem z kim i na jak dlugo. To wszystko. Od kilku dni czuje sie jakos inaczej - dalej smutny, ale na swoj sposob powoli godzacy sie z nowa sytuacja. Nie mam ochoty juz do niej pisac, odzywac sie, kontaktowac sie z nia. Bylem glupi przez to, ze tak dlugo zylem nadzieja, sam zabralem sobie klika miesiecy zycia na leczenie sie z tej milosci. Moze teraz bylbym juz w innym miejscu, z innymi odczuciami. Dalej jest ciezko, ale kazdy dzien pokazuje mi, ze nie zrobisz nic na sile. Trzeba zrozumiec, ze jesli ktos Cie kocha, to CHCE byc z Toba, interesowac sie Toba, chce Cie dotknac, spotkac, przebywac z Toba, ukladac sobie z Toba zycie. U mnie juz tego nie bylo od kilku miesiecy przed rozstaniem, a po rzecz jasna tym bardziej. Dlatego im szybciej pogodze sie z tym jak jest w pelni, tym szybciej bede na tyle funkcjonowal, ze moje zycie bedzie ok - bez szalu i wielkich uniesien, ale po prostu ok. I chcialbym zeby za jakis czas tak sie stalo. Nawet jesli ciagle bede ja kochal, ale przynajmniej zebym pojal, ze to nie mialo sensu, dla mojego wlasnego dobra.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nie czekam juz
O tej "zlotej" radzie: nie odzywac sie. Podpisuje sie rekami i nogami pod tym, co napisal na ten temat "porzucony czekajacy". A szczegolnie pod wnikliwym uzasadnieniem zjawiska, jakim jest nagly powrot bylej/bylego, kiedy przestajemy sie nim/nia na pozor interesowac. To faktycznie tak dziala, ale tylko w okreslonej sytuacji, w specyficznej ralacji, jaka laczy lub laczyla te dwie konkretne osoby. Ale sa przeciez osoby, ktore odchodza, bo naprawde maja tak bardzo dosc partnera, nie kochaja juz i obecnosc tej osoby przestaje byc do czegokolwiek potrzebna. Wtedy gra w nieodzywanie sie w nadziei na to ze wroci, jest kompletnie bez sensu. Sa sytuacje, w ktorych zadnym sposobem nie da sie sprawic zeby ta druga osoba wrocila i pozalowala rozstania. Sa takze takie, kiedy osoba, ktora odeszla, tak naprawde nie chciala tego, ale przygniotly ja trudnosci w zwiazku i wydaje jej sie, ze jedynym spsobem na ratowanie siebie jest ucieczka. Ale po czasie, kiedy emocje opadna, on/ona wroci do rownowagi, nabierze dystansu do problemow w zwiazku, nagle widzi, ze te problemy mozna bylo rozwiazac i ze rozstanie nie bylo tak naprawde jedynym wyjsciem. I teraz wszystko zalezy od tej osoby. Jezeli ta porzucona, przestaje sie odzywac, to faktycznie, ta druga nagle wpada w panike, ze jesli czegos nie zrobi natychmiast, to byc moze straci szanse bezpowrotnie, skoro tej drugiej osobie juz udaje sie zyc bez kontaktu. To znaczy, ze byc moze w jej zyciu zaczyna sie dziac cos nowego, co byc moze spowoduje, ze zapomni ona o tamtym zwiazku. I wtedy trzeba szybko ratowac sytuacje. Ale sa tez takie osoby, ktore nawet jesli pozaluja odejscia, widzac ze ten drugi przestaje sie interesowac, automatycznie zaklada, ze to juz koniec i ze to urwanie kontaktu, zaprzestanie pisania, wydzwaniania, oznacza ze nie ma sie juz u niej zadnych szans. I jest wiele osob, ktore uznaja sprawe za przegrana i odpuszczaja. I w takich sytuacjach, ta gra w nieodzywanie sie, moze przyniesc zupelnie odwrotny skutek do zamierzonego. A druga sprawa, to, ze jezeli partner nagle sie obudzil, kiedy widzi, ze my przestalismy go meczyc, nagle chce wracac i nagle juz wszystko zrozumial, to nie zawsze oznacza ze ten powrot jest wynikiem uczucia do nas, bo czasami, to tylko odzywa sie zagrozone ego, i w powrocie wcale nie chodzi o odzyskanie partnera, tylko o odzyskanie wiary w to, ze ciagle jest sie dla kogos waznym.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dzisiaj zażądałem od dziewczyny usunięcia moich danych kontaktowych (robiąc to samo). Szczerze mówiąc cieszę się z tego, co zrobiłem. Wprawdzie podobno zachowałem się jak dziecko, ale inni mogą powiedzieć, że rozwiązałem sprawę po męsku.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
morelka- musisz temu wszystkiemu sprostać, po prostu, nie masz innego wyjścia. Może mąż się opamięta i wróci, może nie. Nie wstydź się prze znajomymi-mnóstwo par, nawet małżeństw się rozstaje,takie życie-niestety. Ty jesteś w porządku, nie pisz, nie szukaj kontaktu, musisz dać radę. Mark- wiesz, nie pomyślałam o tym, że może Ci być zwyczajnie przykro podczas ceremonii w Kościele. To normalne, że człowiekowi w takiej sytuacji robi się zwyczajnie smutno. A co do ex- ciekawe, z kim wyjechała. Możliwe, że poznała/pozna kogoś prędzej czy później. A może już poznała? Bo jej nie interesuje co u Ciebie, wyjeżdża tak daleko-gdyby coś się w niej tliło- napisałaby, zadzwoniła, cokolwiek. A ona? Ma gdzieś to wszystko, żyje sobie SWOIM CUDOWNYM, LEPSZYM życiem. Jest próżna.. Żyj tak,jakby już nie miała wrócić. Chociaż jej ostatnie kontaktowanie się z Tobą dało nam wszystkim do myślenia i szczerze mówiąc pomyślałam, że może w końcu zaczęła myśleć o tym, co straciła, że w końcu odezwała się jakaś tęsknota w niej. Może nadal tak jest, w co wątpię. A na to kolejne wesele idziesz też z tą Twoją koleżanką?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mark09
Znam ja na tyle dobrze, zeby wiedziec, ze nie moglem dorabiac sobie zadnych teorii do zeszlotygodniowego kontaktu. Moze znowu pojechala z ojcem, moze z kims innym, nie wiem. Od kilku tygodni mysle juz o swoim zyciu, tak jakbym ona juz w nim nigdy sie miala nie pojawic, mimo iz jest to cholernie trudne, bo to zycie wydaje sie takie bezcelowe. Dzis w nocy snila mi sie. Ceremonia w kosciele byla ciezka, na szczescie w ten weekend jest tylko slub cywilny. Jade z ta sama kolezanka, postanowilem ja zaprosic w ramach rewanzu za poprzednie wesele, poza tym ona jest z Olsztyna, czyli tam gdzie bedzie slub. Z nia na szczescie uklad jest przejrzysty w 100% - ja wiem ze ona mnie traktuje jak przyjaciela i nic wiecej, ja mam w stosunku do niej takie same odczucia. Nic by nie wyszlo gdybysmy zaczeli byc razem, bo mamy zupelnie inne charaktery i podejscie do zycia, ja sie tylko ciesze, ze moge sobie z nia pogadac jak mam dola albo jakis problem. Oboje traktujemy siebie jako "osoby do towarzystwa", nic wiecej. Aha, i jeszcze odniesienie do jednego z wczesniejszych postow - nie mam na imie Marek, to tylko nick :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Do KlementynkaAh Ja tego powrotu pragnę, jak niczego innego na świecie. Ale z drugiej strony myślę sobie, że on jednak wynajął mieszkanie, widocznie jakoś daje sobie radę, może też jest ta druga, która daje mu szczęście, a on jej i jak tak myślę, to moje nadzieje, że on wróci maleją do zera. Zwłaszcza, że tak podkreślał, że odchodzi na zawsze :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Mark- aaa więc nie jesteś Marek:D A ja byłam pewna, że tak :P To dobrze, że żyjesz tak,jakby jej już w Twoim życiu miało nie być.. i dobrze, że masz przyjaciółkę, której możesz się zawsze wygadać.. Morelka- być moze jest ta druga, to bardzo prawdopodobne. Przyjmuj więc do wiadomości, że on widocznie nie kochał prawdziwie.. Skoro odszedł-"na zawsze" to musiał mieć ku temu powody i chyba nie rzucałby takich słów na wiatr. Możliwe, że ten stan mu przejdzie i zatęskni, tylko czy warto być z kimś, kto małżeństwo potraktował jak jedno wielkie NIC ? Dużo wytrwałości życzę!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dobrze ,że w ogóle jeszcze
myślisz,chociaż mam duże wątpliwości

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dobrze ,że w ogóle jeszcze
to do morelki

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mark09
Zyc tak jakby jej nigdy mialo nie byc to jedno, ale smutku i bolu nie da sie pozbyc tak latwo. To,ze ona jest tysiace kilometrow stad sprawia,ze czuje sie jakbysmy byli jeszcze dalej od siebie. Niby nie ma to znaczenia czy jest 10km ode mnie czy 10000, bo i tak nie widujemy sie. Chcialbym zeby zrozumiala, ze to co mielismy bylo niesamowite do pewnego momentu. Tak sobie pisze tu dzis, bo mam zly dzien. Nie chcialbym powrotu wymuszonego, dlatego juz do niej nie wypisuje. Po prostu mi jej brakuje, przypominam sobie nasze zeszlotygodniowe rozmowy, to co bylo. Mam dola, ale takiego na spokojnie, takie smutne odczucia kogos kto pogodzil sie z tym co mu sie przydarzylo.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Miałem pisać kolejne punkty ale patrząc jak się sytuacja rozwija w tym temacie skupię się na czymś innym: Chodzi o to, że po rozstaniu/porzuceniu raczej przez jedną osobę drugiej, osoba porzucona chce powrotu. Normalne. I teraz tak, jeśli to jest rzeczywiście uczucie, a powodem była przynajmniej wg nas głupota, albo nie znamy powodu bo usłyszeliśmy że się wypaliło uczucie (nie wierzę w to i wg mnie zawsze jest jakiś powód/powody a to jest łatwe wytłumaczenie dla porzucającego) to wg mnie najlepszym rozwiązaniem jest NAPISANIE ODRĘCZNEGO LISTU w którym napiszemy o swoim wielkim uczuciu, o tym że chcemy walczyć o związek itp. no i oczywiście z propozycją spotkania i porozmawiania o tym wszystkim. Uwierzcie mi nikt nie wyrzuci takiego listu prosto do kosza jak mu przyniesie listonosz!!! Ciekawość ludzka jest wielka!!! Więc na pewno przeczyta!!! I teraz tak: jak to miłość to odpowie w jakiś sposób i wtedy ratujecie związek rozmawiając o tym co komu leży na serduchu, jeśli zaś nie będzie odzewu to NIC, absolutnie NIC nie zrobicie żeby wrócił/wróciła choćbyście stawali na głowie!!! JEDEN TAKI LIST MA SIŁĘ WIĘKSZĄ NIŻ WASZ MILION SMSÓW KTÓRE CHCECIE JEJ/JEMU NAPISAĆ! A te smsy i telefony jak wszyscy piszą przynoszą odwrotny skutek i uwierzcie że tak jest. Po takim liście wiecie w 100% na czym stoicie. Sam przecież tak zrobiłem i moja była "pękła" i wróciliśmy do siebie. Teraz jest podobna sytuacja tylko że wg mnie nie zasługuje już na drugi list ode mnie! :-) Obok takiego listu osoba, która kocha nie przejdzie obojętnie i na 100% się odezwie, a jeśli się nie odezwie to znaczy że nie kocha, proste, a wtedy musimy, po prostu MUSIMY żyć dla siebie i to jak najszybciej bo was już nie ma, a jesteś TY! Sam napisałem list, dałem szansę więc osiągnąłem to czego tu piszący pragną: czyli, żeby wrócił/a i niby super, tylko okazało się że to na krótko, a teraz nie jest godna mojego drugiego listu i dlatego jak najszybciej zacząłem żyć dla siebie i jest mi coraz lepiej i czuję że sam też mogę żyć! W tej całej sytuacji przekonałem się, że było warto bo ta lekcja pozwala mi się teraz wziąć w garść bardzo szybko! Dopiero jak ją odzyskałem i straciłem drugi raz ZROZUMIAŁEM, że nie jest mnie warta! I wiem, że dla was wszystkich nikt nie przetłumaczy (jeśli to pierwsze rozstanie) tego w tym momencie , ŻE WY JESTEŚCIE CUDOWNI A WASI EX SĄ WAS NIEWARCI! Więc spróbujcie, może niektórzy rzeczywiście uratują związek, ale reszta się przekona że te osoby są niewarte naszych starań, ale to chyba każdy sam musi to przejść żeby to zrozumieć. Nie! Jestem pewien, że każdy to musi przejść bo człowiek ma taką naturę, że nie wierzy innym i nie uczy się na ich doświadczeniach (sam dostawałem takie rady jakich sam udzielam, no podobne bo moje lepsze :-P), a związane jest to z tym, że nawet jeśli tak zrobi jak mu wszyscy radzą, to przyjdzie czas, że będzie się zastanawiał czy ktoś miał na pewno rację i że sam by to zrobił inaczej i by było dobrze i koło się zamyka. Bo on zrobi coś sam i się przekona, że JEDNAK MIELI RACJĘ :-) i będzie potem kolejnym "przeznaczonym" który będzie udzielał rad takim porzuconym jak wy, a te rady i tak trafią jak "kulą w płot" hehe... i tak w koło! TAKA JEST TA PIERWSZA WIELKA MIŁOŚĆ!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mark09
Stray,to nie jest takie proste. Kazda sytuacja jest na swoj sposob wyjatkowa, czasami taki list pomoze, czasami tylko zniecheci. Czasami ktos kto kocha i tak nie ustosunkuje sie do czegos takiego z jakiegos swojego powodu. Wydaje mi sie, ze bardzo upraszczasz, a czesto gdy ludzie sie rozstaja to nie jest to czarno-biale. Tutaj taka racjonalnosc nie dziala. To, ze ktos odchodzi nie znaczy zawsze, ze nie byl wart swojego partnera. Po prostu trzeba sobie jakos z tym radzic, probowac walczyc, ale do czas, bo prawda jest, ze nikogo do ncizego nie zmusisz, on/ona musza sami przyjsc do Ciebie, bo inaczej to nie ma sensu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
W jednej z książek Paulo Coelho jedna z bohaterek mówi, że nie zna praktycznie nikogo kto by wziął ślub ze swoją pierwszą wielką miłością...... ..... a Ci co wzięli ten ślub żalą się że czują jakby czegoś w życiu im brakowało!!! Tu bym dodał od siebie po przeczytaniu całej tej książki (podałbym tytuł ale nie wiem czy to nie reklama czy coś i czy mnie policja nie bedzie ścigać lub administrator :-), że pierwsza wielka miłośc jest nie po to żeby założyć dom i rodzinę i być szczęśliwym na wieki, tylko żeby nas nauczyć co to jest miłość i co to jest rozstanie czyli po prostu nauczyć nowych uczuć w naszym życiu! Oczywiście piszę to tu w tym temacie dla osób które już mają to za sobą, bo broń boże z takim założeniem zaczynać miłość, dlatego każdy MUSI to przejść i tyle! Na to nie ma rady.... Brutalne, wiem... Ale w tej książce jest wielki optymizm zawarty w zdaniu: "....MIŁOŚĆ JEST WIECZNA, TYLKO OSOBY SIĘ ZMEINAJĄ...." Dlatego wiem, że będzie mi dane kochać i ja będę kochał bo miłość jest w nas samych!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Mark, piszesz, cytuję "Czasami ktos kto kocha i tak nie ustosunkuje sie do czegos takiego z jakiegos swojego powodu" i tak: ok czasem może być ważny powód i ktoś się boi powierzyć go drugiej osobie i "ucieka w rozstanie", ale w takim wypadku zaręczam Ci, że jeśli tak jest to taki list przepełniony miłością z zapewnieniem że na Ciebie zawsze może liczyć, że będziesz ją wspierał nieważne co itp. to miłość się w niej odezwie i wroci do Ciebie, bo inaczej (i nad tym co teraz napiszę zastanów się) co z Ciebie za ukochana osoba jeśli ona nie dzieli się z Tobą problemami (otwórz oczy)!? Ja zakładam tak: skoro kocham to pierwszą osobą z którą dzielę się problemami jest MOJA UKOCHANA i razem z nimi walczymy, bo między innymi po to jesteśmy razem, żeby się wspierać - proste. A skoro ona nie chce z Tobą gadać o problemach i z Tobą razem ich rozwiązywać no to (wybacz) nie jest to miłość, a Ty nie jesteś nawet bliską dla niej osobą i musisz się z tym pogodzić!!! Ps. mogę podjąć dyskusję, tylko podaj mi przykłady takich "powodów", ale myślę, że wszystkie będę w stanie racjonalnie obalić. No sorry, ale jestem tu po to żebyś i Ty wziął się w garść, więc piszę "brutalnie" bo chyba tylko to jest dobra metoda żeby się szybko otrząśnąć! A uwierz mi, że marnuje się życie pogrążając się w żalu. Wspomnisz moje rady, jak sam będziesz doradzał innym za jakiś czas :-) Ale rozumiem Cię, Twoje pogląday na dzień dzisiejszy, bo sam to przechodziłem i wiem że nie dociera do Ciebie nic, bo byś chciał usłyszeć to co już sobie w głowie poukładałeś (że masz zrobić to i to a ona wróci i bedzie super... ) a ja piszę Ci coś innego. Ale piszę może jedna osoba na 1000 skorzysta z tego co piszę, jak nie za pierwszym rozstaniem to może za drugim jak ja i zobaczy że jest lżej :-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość coca cola zero
Jest nas tak bardzo dużo, nasze historie są takie podobne... ja też zostałam porzucona dwa miesiące temu. Powiedział ze nie kocha, ze nie jest już w stanie mnie kochać, byliśmy razem 1,5 roku. ktoś tu napisał, o tych cholernych wspomnienach. mnie się wszystko z nim kojarzy.. góry, ser pleśniowy, butelka coli.. bez sensu:(( tak bardzo cieerpie. Probuję wszystkiego-jest siłownia jest nowa fryzura i nic bo wszystko robię z myślą o nim. wszystko, najgrosze są noce i ranki pomału mnie to zabija bo nigdy czegoś takiego nie doświadczyłam. nigdy tak nie cierpiałam:(( w dodatku chcąc zawierać nowe znajomosci, umowiłam się z innym facetem, było piwo, bilard fajny wieczor.. efekt? pod koniec się rozryczałam, powiedziałam że nie mogę i żeby sobie poszedł:( i jest jeszcze gorzej teraz, do tego wszystkiego zerwałam milczenie z byłym (bo starałam się nie odzywać) i poprosiłam go o pomoc w pewnej sprawie i mamy się jutro spotkać koło 12.00. Nie widziałam go 2 miesiące i teraz umieram ze strachu, boję się że nie robię dobrze i to tylko wydłuży mi cierpienie, ale i tak cierpię:(( jego zimno jutro może mnie zabić:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mark09
Przeznaczony ok, jeśli ludzie rozstaja się z powodu jakichs roznic, nieporozumień, a nie z powodu spraw fundamentalnych jak zdrada lub brak miłości, to taki list ma szanse powodzenia, jeśli Ci ludzie dalej się kochaja ale ktoras ze stron ma wątpliwości. Może jestem sceptyczny co do tego bo sam napisałem taki list kilka tygodni po rozstaniu, wierz mi, włożyłem w niego mnóstwo serca i uczuc, był wywazony, poruszal wszystkie kwestie w których się nie zgadzaliśmy, mimo iż nie był za dlugi to ktos kto kocha po przeczytaniu tego musiałby jakos zaregowac, a z jej strony nie było zadnej reakcji. Wedlug Twojego rozumowania oznaczalo to, ze ona mnie już w ogole nie kochala rozstajac się ze mna, a wiem po rozmowie z nia w zeszłym tygodniu, ze to nie do konca tak było, ze bylo jej ciezko zarówno w trakcie, jak i w okresie tuz po rozstaniu. Możesz uznac mnie za naiwnego, ale ja jej w to wierze. Niemniej jednak również skłaniam się ku zdaniu, ze teraz, a właściwie już od wielu tygodni nie żywi w stosunku do mnie zadnych „wyższych uczuc, poza jakims sentymentem. Nie wiem czy czytałeś ten watek od samego początku, tam cala moja sytuacja jest dokladnie opisana. Fajnie, ze probujesz pisac rzeczy podnoszące na duchu i wiem, ze pogrążając się w zalu marnuje się swoje zycie. Na szczescie w koncu dotarlo to do mnie. Nie mam już atakow leku, paniki, strachu ze już nigdy nie będziemy razem, bo godze się z tym. Teraz jestem po prostu smutny, jakos pogodzony z ta sytuacja, ale ciagle smutny. Nie wiem co będzie gdy przyjda Swieta, Sylwester, moje urodziny już za kilka tygodni. Chciałbym wierzyc, ze do tego czasu wydarzy się cos, co podniesie mnie na duchu, ale szczerze mówiąc watpie w to. Raz już przechodziłem rozstanie, pare lat temu, było strasznie ciezko, ale jakos to przeżyłem. Dziekuje losowi, ze nie jestem z ta dziewczyna, ktora mnie wtedy zostawila, bo ewidentnie nie byliśmy dla siebie. Natomiast tutaj jest inaczej i ciezej, bo nie dosc ze jestem starszy i planowałem już sobie zycie z ta nowa ex, to jeszcze ona była tym idealem wewnętrznego i zewnętrznego piekna. Watpie, żeby jakas mogla jej dorównać w tym i zdaje sobie sprawe z tego, ze będę ciagle porównywał inna do niej. Jestem w 100% przekonany, ze to wlasnie te dziewczyne, która rozstala się mna pare miesięcy temu bede wspominal jako najwieksza milosc swojego zycia. I tego się wlasnie boje ze nie spotka mnie w zyciu już cos az tak fajnego jak my mielismy, nie spotkam kogos kto tak jak ona idealnie trafi w moje gusta pod każdym względem. Poznałem ja i zakochałem się od razu, od tego dnia myślałem tylko o niej. Nigdy tak z nikim nie miałem i wiem, ze takie cos zdarza się raz w zyciu. Dlatego mi jest ciezko zupełnie spuścić nad tym zaslone milczenia i wymazac ja z pamieci. Na szczescie widze pewne oznaki „zdrowienia, ale to będzie bardzo dlugi i powolny proces.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość coca cola zero
czy też oddalibyście wszystko za jedną tabletkę wymazującą pamięć?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Porzucony i czekający
Do coca cola zero Spokojnie "odwaliłaś" kawał dobrej roboty. Teraz posłuchaj co masz zrobić. Kup obowiązkowo kwiaty i wstaw do wazonu, tak aby je widział. Najlepiej przed jego przyjściem wypsikaj mieszkanie męskim perfumem np. od ojca. albo coś takiego. Inaczej się ma sprawa gdy macie się spotkać poza domem. Wtedy koniecznie ubierz się w coś w czym mu się zawsze podobałaś - podkreśl swoje kobiece atuty. Obowiązkowo subtelny makijaż i doskonałe uczesanie. Na powitanie podejdź do niego z uśmiechem i pocałuj w policzek (usta oczywiście masz mieć pomalowane szminką) po pocałunku, uśmiechnij się i powiedz "o została szminka, przepraszam i zetrzyj ją dłonią". Nadgarstki masz mieć wyperfumowane jego ulubionym perfumem, tak aby w momencie ścierania szminki mógł go poczuć (uważaj z perfumem, nie może go być czuć na odległośc, a jedynie z bardzo bliska). Po takim przywitaniu zbijesz go z tropu. Tylko musisz to wykonać z uśmiechem, zalotnością i pewnością siebie. Pokaż mu, że cieszysz się ze spotkania z nim, ale że nie jest on Ci niezbędny do życia i że potrafisz "zajebi..." wyglądać także bez niego. Następnie przejdzcie do tematu spotkania. Nie przypominaj mu Waszego związku, a w rozmowie staraj się poruszać tematy proste, ale takie które Was łączyły. Pod żadnym pozorem nie wypytuj się co u niego słychać (nawet pytanie jak zdrowie, sprawi, że możesz stracić pewność siebie), gdy on zapyta co u Ciebie (odpowiadaj krótko i na temat, ale generalnie sprowadzaj rozmowe na Twój tor - czyli np. on pytan "Jak Twoje zdrowie?", Ty odpowiadasz "Wiesz dobrze. Ostatnio zaczęłam trochę biegać i czuje się wspaniale. Dzięki, że pytasz, a jak Twoje?" Jak tylko skończy się temat spotkania, zostanie zrobione to do czego był potrzebny, to kończ spotkanie. Nie możesz go przeciągać. Zawezwałaś go do konkretnej czynności, a on jest przekonany, że będziesz chciała spotkanie przeciągnąć. Zakończenie spotkania w momencie kiedy on nie będzie się tego spodziewał, sprawi, że on pomyśli sobie, kurcze ona się naprawdę już dobrze czuje. Oczywiście sama musisz wyczuć, kiedy ma nastapić koniec, najlepiej jak powiesz, "kurcze Janku, ja Ci bardzo dziękuję, twa pomoc była nieoceniona, co ja bym bez Ciebie zrobiła, no ale ja muszę już lecieć, jestem umówiona. Odezwij się od czasu do czasu co tam u Ciebie słychać.Pa." i zbliżenie, że niby chcesz go na pożeganie ponownie pocałować w policzek, ale na 20 cm przed twarzą się zatrzymujesz i mówisz "oj, zapomniałabym, znowy upaprałabym Cię szminką tak jak na początku" i z usmiechem odchodzisz. Z

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Porzucony i czekający
Do coca cola zero Jeszcze jest jeden dobry chwyt. Gdy spotkacie się w mieszkaniu, to na jakimś stoliku możesz zostawić dwa kubki np po kawie. Na jednym z kubków ma być wyraźny odcisk szminki z Twoich ust (najlepiej jak kubek będzie biała - lepiej będzie widoczny odcisk szminki), gdzieś w rogu możesz postawić jakś do połowy wypaloną świeczkę zapachową, a np. w kuchni na blacie pustą butelkę po winie i w zlewie dwie lampki po winie i jakiś duży talerz, który wskazywałby np. na to że jadłaś z kimś pizze.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość coca cola zero
do porzucony: cudny scenariusz, aż się uśmiechnęłam.... niestety nie do zrealizowania bo spotykamy się po prostu na parkingu.....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Porzucony i czekający
Do coca cola zero No to jak nie do zrealizowania. Wszystko poza rzeczai związanymi z mieszkaniem w 100% do zrealizowania. I jedna bardzo ważna rzecz - to nie jest scenariusz, a sposób zachowania kobiety, który zbije z nóg każdego faceta. No ale zrobisz jak zechcesz :) Ja chciałem pomóc :]

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość coca cola zero
wszystko to bym zrobiła oprócz tego całowania,,,:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość oliweczka hipp
Porzucony i czekajacy: super sa Twoje rady! :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×