Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Matkaniemobilna

Być matką kwoką, uziemioną z dzieckiem i niechęć do dalszych podróży

Polecane posty

Dla mnie podroze z dzieckiem, odkad skonczylo miesiac, nigdy nie byly problemem. Corka jest przyzwyczajona do wyjazdow, teraz ma 3 latka i wprost uwielbia wycieczki, czy to autem, czy pociagiem/autobusem a nawet lot samolotem-nie mam z nia najmniejszego problemu... Nie bede wiele tlumaczyc, bo zaraz znajdzie sie ktos, kto ma inne zdanie, kto nie chce burzyc dziecku porzadku dnia :) To wszystko zalezy od dziecka, ale moim zdaniem i w moim przypadku podroze z dzieckiem nie byly nigdy katorga a wrecz przeciwnie :) Czego i innym mamom zycze...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Autorko ale mozesz napisac o co konkretnie Tobie chodzi? zalozylas temat, niby napisalas ze chcialabys dostac rady jak to zmienic ze nie wychodzisz nigdzie dalej z dzieckiem niz na taka odleglosc aby wrocic do domu po uplywie dwoch godzin bo dziecko musi miec drzemke w swoim lozeczku, ale jak ktokolwiek pisze jak to jest u nich i ze wystarczy sie przemoc to sie rzucasz ze przeciez powinno byc tak jak jest u Ciebie i ze tak jest lepiej. ja nie oceniam co jest lepsze. nie mam nic do osob ktore mysla jak Ty, ich prawo. ale nie rozumiem po co ten temat w takim wypadku oraz dziwne uwagi o matkach zyjacych innaczej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Matkaniemobilna
Witam, widzę, że jeszcze dyskusja wrzała. Longines, muszę tobie coś powiedzieć. Słuchaj, to, że ta "Matka Polka", jak nas określasz, nie pojedzie z 3 miesięcznym dzieckiem na Majorkę czy do Tunezji, nie oznacza, że rezygnuje z życia i jest sfrustrowana, jak to też sobie stwierdziłaś.Nie pomyślałaś, że są kobiety, którym właśnie jest dobrze ,jak pójdą na pobliski plac zabaw, jak pojadą na działkę do rodziny, czy nad pobliskie jezioro ?? Nie pomyślałaś, że nie wszystkie sa tak zdesperowane i sfrustrowane jak Ty, że muszą koniecznie jechać na tą Majorkę, inaczej rzucą się z mostu z poczucia "zakwoczenia" w domu ? Mała mi - nie masz dzieci, ale podziwiam Twoje argumenty, bo mówisz, jak prawdziwa matka, jak byś już miała niezłe obycie z macierzyństwem, i wielki szacun,bo ja nie mając dzieci tylko je planując, byłam o wiele głupsza:-)Naprawdę trafnie spostrzegłaś, że te dalekie zagraniczne wyjazdy z małymi dziećmi to w 90% widzimisię rodziców, którzy nie mogą usiedzieć na tyłku w domu, nie wyszaleli się może, nie wiem, może wpadli z dzieckiem i to dziecko im coś w życiu zabrało, nie wiem, może za młodzi byli rodząc te dzieci , a człowiek bardzo młody, wiadomo, pragnie szaleć po świecie, a nie siedzieć w pieluchach i chodzić do pobliskiego parku.A może zwyczajnie to właśnie ta frustracja, o której pisze longines ? Na moje własnie trzeba by.ć nieźle sfrustrowanym mając przekonanie,"Dziecko nie będzie zabierać mi życia i nie mam zamiaru rezygnować z podróży".W tym zdaniu, które wyraziła longines, widać, że dziecko nie jest tu na 1 planie, tylko na 1 jest egoizm matki, której potrzeba podróżowania i szalenia po świecie jest ważniejsza niż potrzeby malutkiego dziecka. Ja owszem, założyłam ten temat , bo chciałam zobaczyć, czy ktoś myśli podobnie jak ja i chciałam poznać, jak myślą właśnie matki jeżdżące wszędzie z dziećmi, jakie mają nastawienie i może wynieść z tego coś dla siebie, by może spróbować gdzieś pojechać. Ale widzę, że w większości argumentów mam jeżdżących dominuje tylko stwierdzenie , że "dziecko nie może nas uziemiać i po co mamy tracić życie", co do mnie kompletnie nie przemawia, bo ja czuję się szczęśliwa z tym uziemieniem, zrezygnowałam już z dwóch super wyjazdów właśnie dlatego,że uznałam, że teraz nie jest na to czas i nie czułam, żebym w tym momencie traciła życie, tylko czułam, że zrobiłam najlepszą rzecz w tym momencie, że pomyślałam o moim dziecku. Takie jest moje nastawienie. I jak tu ktoś napisał, maleńkość dziecka trwa bardzo krótko, dlaczego więc ten pęd na zwiedzenie całej kuli ziemskiej w ciągu tych 2 lat ? Czy nie można tego przełożyć na później ? Dziecko i tak nic z tego nie pamięta, oprócz niewygody i zaburzeń swojego niemowlęcego rytmu dnia.Tylko rodzice skorzystają, tylko ich ego zostanie zaspokojone,albo i nie skorzystają, jeśli dziecko da im w podróży w kość.Małemu dziecku kilkumiesięcznemu nie trzeba pokazywac całego świata, zdąży go zobaczyć, jak będzie starszy i bardziej rozumny i jak nastanie czas na to, by to dziecko było gotowe do wojaży po świecie, bo na moje do 2 lat nie jest gotowe na ciągłe wyprawy na Majorkę, Cypr czy do Australii.No i nie rozumiem frustracji kobiet, o których pisze longines, które dostają swira siedząc 2 lata w domu i nie jeżdżąc - może nie dorosły do odpowiedzialnego macierzyństwa ?I stąd te frustracje ? Ja w każdym razie jestem od roku uziemiona i nie mam w związku z tym żadnej frustracji, jedynie ciekawiło mnie, jak ludzie organizują sobie takowe podróże z dziećmi, jak to jest możliwe, no i chyba poznałam odpowiedz: TO JEST MOŻLIWE PRZEWAŻNIE WTEDY, JAK RODZICE STAWIAJĄ SWOJĄ POTRZEBĘ UŻYWANIA ŻYCIA PONAD ODPOWIEDZIALNE MACIERZYŃSTWO I PONAD POTRZEBY DZIECKA I PONAD MIŁOŚĆ DO DZIECKA. No ale to zależy od p

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Matkaniemobilna
No ale to zależy od podejścia matki - nie dokończyłam. Jak ktoś uważa, że musi jeździć z dzieckiem, bo dziecko nic w życiu nie zmienia, to nie wmówisz mu, że jest inaczej, a jak ktoś uważa, że to nie czas na podróże, to nie wmówisz mu, że ma jeździć. A poza tym dla mnie twierdzenie tych Holendrów, że dziecko absolutnie nic nie zmienia i że można sobie robić takie same wakacje jak w stanie bezdzietny, to absolutnie sztuczna, naciągana prawda, trend, moda, a nie stan faktyczny. Każdy doskonale wie, że dziecko zmienia życie o 180% i nie da się w życiu żyć tak samo, jak bez dziecka. Tak że chyba te opowieści, że dziecko w moim życiu nic nie zmieniło i mogę wszędzie iść i pojechać, są trochę wyssane z palca.Bo nie da się z małym dzieckiem mieć takiego samego trybu dnia jak w czasie, gdy tego dziecka się nie miało.To jest awykonalne.I nawet takowa podróż będzie zupełnie inna niż w stanie wolnym samemu. Takie twierdzenie, że dziecko nic nie zmienia, to znów chyba przejaw frustracji, że "ja bardzo bym chciała wrócić do tego, co było przed dzieckiem i nie mogę wytrzymać w roli matki, bo to mnie dobija i muszę jeździć, zwiedzać, imprezować, żyć normalnie, bo inaczej dostanę świra". Matka świadomie i odpowiedzialnie pragnąca tego macierzyństwa, dojrzała do roli matki nie poczuje się sfrustrowana nie jadąc na super wakacje przez 2 lata. I na moje termin "Matka Polka" to wcale nie jest obraźliwe stwierdzenie, uważam, że lepiej być Matką Polką niż nowoczesną Matką Niepolką, że z tej Matki Polki dziecko ma więcej korzyśći, niż z matki biegnącej za trendami i modą i realizującej zawsze najpierw swoje widzimisię ,a potem potrzeby dziecka, "bo co się przecież stanie, jak raz mi pośpi dziecko na Majorce 3 godziny, a innym razem na Cyprze tylko pół godziny". Mała mi, myślę, że będziesz świetną mamą, nawet jak zdecydujesz się podróżować z dzieckiem:-)Bo masz dojrzałe podejście do tematu i planujesz widzę wszystko z rozmysłem rodzicielskim, najwyższy czas na ciążę:-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość moja spała 2 razy do 16miesiąc
świetne podsumowanie :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość XeniaIOk3
Matkaniemobilna jesli tak narzekasz na wszystko to po co sie decydowałas na dziecko ? Moze to był bład,wszystko ci przeszkadza,mysłalas ze to bedzie trupek czy jak ?!! Niedobrze sie robi,no naprawde co za baba... :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość teleniwajestes
masz dziecko to siedz na d...i sie nie lituj nad soba wakacje sie skonczyły dla ciebie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość teleniwajestes
wyrodna matka!!!!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Matkaniemobilna
Xenia, gdzie Ty wyczytałaś, że ja narzekam na wszystko ??? Ja przecież wyraźnie piszę, że jestem zadowolona ze swego macierzyństwa, z dziecka, tylko że nie mam potrzeby zwiedzania z nim na razie całego świata, bo właśnie potrzeby dziecka w tym wieku są takie, że nie da się ich dopasować do jakiegoś wielkiego wyjazdu. A jeśli tpytasz, że skoro nie jeżdzę na dalekie wycieczki z dzieckiem, to po co je sobie zrobiłam, to odpowiadam: Wyrazem dojrzałości do macierzyństwa nie jest gotowość do dalekich wycieczek z dzieckiem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
nie czytam wszystkiego bo widze ze temat zszedl z toru ale z pierwszego postu wynikalo autorko ze nie mialas na poczatku na mysli wycieczki zagraniczne prawda? cytujac:'wyjazd na cały dzień nad jezioro, czy do lasu, czy na jakąś wycieczkę kilkudniową' 'Dla mnie jakiś wypad np. do lasu czy nad jezioro na cały dzień jest awykonalny,' itp wiec skad nagle ta krytyka matek ktore wyjezdzaja na dluzsze i dalsze wypady? Ale ok pozwolcie ze ja teraz zrobie dluzszy wyklad. Autorko bazujac sie na tym co napisalas na poczatku napisze moze dosc ostro; wez sie kobieto w garsc i sprobuj chociaz. Moim zdaniem (zaraz mnie zjedziecie) dziecko jest istota spoleczna i powinno od urodzenia byc w pewnym sensie uczone tak przebywac w spoleczenstwie. Co za tym idzie'; w roznych srodkach transportu i sytuacjach (grill, urodziny babki, kosciol itp). I nie nie mam tu na mysli 2 tyg wakacje w temp 40 stopnii bo nie wszystkie dzieci dobrze to znosza (aczkolwiek bywaja i takie ktorym to nie robi roznicy). Wszystkie te dzieci ktore widzicie w samolocie krzyczace, kopiace itp; to wierzcie mi to sa wlasnie dzieciaki ktore malo wychodza i podrozuja. Nie sa przyzwyczajone i niestety robia sceny (ze strachu, z podniecenia, z powodu zdezorientowania a takze dlatego ze nie wiedza, nie maja 'zakodowane' jak sie zachowac). Dlatego jesli macie takie MOZLIWOSCI (rozumiem ze nie kazdy moze sobie pozwolic na wycieczki loty itp) to jeszcze raz zachecam do takich akcji. I zgodze sie znowu Z DOSWIADCZENIA (zeby nie bylo ze nie mam pojecia o czym mowie) ze dziecku do pewnego wieku nie robi roznicy gdzie sika wm pieluche i gdzie pije mleko. Wiadomo ze nie bierze sie takiego malucha na lodeczke pelna afrykanskich imigrantow w ramach podrozy po oceanie tylko np do samolotu gdzie szumi silnik, buja samolot a jak sie zna podstawowe sztuczki (picie) to nawet uszy nie bola i mozna spac cala droge. II pewnie znowu zaraz padnie pytanie ; a po co? a dlaczego wogole brac dziecko i cigac je a nie poczekac 5 lat? SERIO DZIEWCZYNY????? nie uwazacie ze zycie jest troche za krotkie na takie rozumowanie? ze jutro nie daj boze stracicie wszystko, dziecko zachoruje na raka (tfu tfu odpukac) i juz nigdy nie bedziecie nialy takiej okaz=ji?To raz. Dwa: Jak pisalam, macie mozliwosc; uczcie dzieci od malego jak podrozowac. Po trzecie; sama autorka napisala ze chcialaby miec fajne wakacje aby odpoczac. Wierz mi jak dziecka (i meza) nie bedziesz przyzwyczajac od malego ze jestesmy na wczasach, nagroda dla was i DLA MNIE w zwiazku z tym ide na kocyk np na godzine (zeby nie bylo ze pisze ze dziecko trzeba olac na caly dzien)to wierzcvie mi ze za 5 lat dziecko magicznie w jedna chwile tego nie zrozumie. Ja jestem przypadkiem dziecka ktore jezdzilo za granice, przez cala Europe z rodzicami i bratem w starym fiacie 125 . Mialam rok jak pojechalismy pod namiot do Grecji. Jakos psychika mi nie ucierpiala. Potem byla Bulgaria, Wegry, Wlochy, Austria, Niemcy itp. I jak tylko pamiecia siegam nigdy nie czulam sie z tym zle, malo tego to byla wielka frajda! A moi rodzicie i odpoczeli i pozwiedzali bez problemu. Zarazili mnie pasja podrozowania dlatego 'za panienki' sama duzo jezdzilam (to apropo tego zeby nie bylo ze sie nie wyszalalam). WSZYSTKO da sie obejsc. Trzeba tylko chciec. Pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kiciorek-ek
a mnie się wydaje, że mała mi troszkę przesadza. Dlatego, że jest teoretykiem- po prostu. Cała jej teoria, że będzie siedzieć z dzieckiem trzy lata może upaść jeśli okaże się, np. że tęskni za pracą, za wyjściem z domu. Sama wiem, że miałam całkiem inne plany jak jeszcze byłam w ciąży- a dziecko wywróciło moje życie do góry nogami. Myślałam sobie, że będę tak samo pracowac, jeździć na szkolenia, na imprezy firmowe- a rzeczywistość pokazała, że nie jestem w stanie rozstać się z dzieckiem na całą noc:) Więc tak de facto jej poglądy to teoria- może się okazać, że męża "rzucą" do placówki w całkiem innym kraju i sama zostanie "matką emigracyjną" :) Więc chyba lepiej opierać się na opini kobiet-matek- czy to jeżdzących na dalekeie wakacje z dzieciakami czy tymi, które wolą te dwa, trzy lata organizować sobie wycieczki do pobliskich zakątków. Ja dwa, trzy lata zaplanowałam na wyjazdy blisko- bo zobaczyłam, że moje dziecko nie usiedzi spokojnie w foteliku dłużej niż 2-3godziny. Do tego sama jestem nerwowa jak musze go karmić słoiczkami w samochodzie, czy przebierać pieluchę w aucie. I tyle.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ja z córka w wieku niemowlęcym praktycznie nigdzie nie wyjeżdzałam , raz do rodziny na 2 dni , ale to 50 km od nas . Nie chciałam , moje dziecko płakało w foteliku , w czasie tego wyjazdu budziła sie w nocy co 2 godziny ( chociaż w domu pięknie spała całą noc) . Wyjezdzalismy na krótkie 1-dniowe wyapdy nad jezioro poza tym cały dzień spędzałyśmy na dworzu , w parku . Teraz praktycznie co weekend gdzieś jedziemy , teraz to ma sens , bo mała sie wylata , wybiega i fajnie spędzimy czas - ma 2,5 roku . Nie czułam takiej potrzeby żeby od małego ciagac ją wszedzie ze sobą . Bo dla mnie to takie jest na siłę , tak jak autorka pisała , takie udowodnienie sobie za wszelką ze narodziny dziecka nic nie zminiły w życiu , że dziecko wszedzie się zaaklimatuzyje i wogóle jest luzik . Tylko skąd tyle scenek typu : rodzina z niemowlakiem na wycieczce w zamku , a dzieciak wrzeszczy wciśniety w nosidło bite 2 godziny , a rodzice dalej sobie zwiedzają . A potem chełpią sie ze " ich dziecko to super znosiło wszystkie wyjazdy " ... Ze nie wposmne o tych kilkunastogodzinnych wojażach samochodem np. na Chorwację . Na listosć boską , jak dziecko może z uśmiechem na twarzy znieść podróż w foteliku tyle godzin ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość xxxxxxyyy
Kazdy robi jak uwaza i krytyka metek podrozujacych przez matki osiadle jest nie na miejscu - matko niemobilana ty uwazasz, ze dzecko z dala od domu dostanie jakis nieodwracalnych urazowm, ja natomiast uwazam, ze dziecko , ktore zna tylko swoje najblizesze otoczenie, w ktorego zyciu nie ma najmniejszych zmian rosnie na dziecko z malymi zdolnosciami adaptacyjnymi. Wcale nie twierdze, ze dziecko nie zmienia zycia - zmienia i to bardzo, ale nia na tyle by podporzadkowywac wszytsko obiadowi zjedzonemu w domu i drzemce we wlasnym lozeczku . Szczegolnie jesli jak sama piszesz twoje dziecko i tak je sloiczki - to co za roznica, gdzie on ten sloiczek zje. Moje dziecko jak jestesmy w domu je gotowane przeze mnie obiady, ale jak zachodzi taka potrzeba zje tez sloiczek i na pewno nic mu sie nie stanie. jesli zas chodzi o to czy dziecku rzeczywiscie potrzebna jest az taka rutyna to tez bym postawila znak zapytania przy tym - jesli by postawic obok siebie dziecko niepodrozujace chowane na jednym i tym samym placyku zabaw i np. moje podrozujace zapewniam cie , ze roznicy w ich rozwoju fizycznym bym nie bylo widac - mimo niezbyt uporzadkowanego trybu zycia mam zdrowa, rumiana, stosownie do wieku wazaca dwulatke, sprawna fizycznie dwulatke. Tak , ze nie krytykuj tego czego nie znasz. Podobnie jak mala mi , ktora sie duzo naczytala a tak naprawde to chyba dziecka na oczy nie widziala.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Matkaniemobilna
Tak naprawdę krytykuję tylko dlatego,że dyskusja jak to na kafe zeszła na nieprzyjemny tor dosrywania sobie przeciwnych stron, wyzywania od zakwoczałych Matek Polek itd. Ja myślę, że tu nie ma co się przekonywać na siłę do innego modelu życia, niż się prowadzi. Matki jeżdżące będą twierdzić, że ich podróżujące dzieci się lepiej rozwijają i adaptują, a matki niejeżdżące to wyśmieją i tyle.I nie da rady się porozumieć. Co do argumentu, że życie jest krótkie,że nie wiadomo, co się może stać, i trzeba jeździć każdego roku tyle ile się da. Dla mnie trochę dziwne jest podejście do życia w stylu, że jadę, bo a nuż dostanę raka i już nie pojadę.Matko, nie można życia widzieć w tak czarnych kolorach. Zresztą nawet jak by się coś złego zdarzyło, to nie uważałabym, że coś zmarnowałam, nie zabierając tego dziecka w czasie, gdy było dobrze na szalone wycieczki, bo to dziecko i tak nie byłoby bogatrze o doświadczenia czy szczesliwsze w wieeku np. 9 miesięcy, dlatego,że ze mną od noworodka jeździło, bo zwyczajnie niewiele rozumie, a wręcz potrzebuje czegoś zupełnie innego niż szalone podróże, potrzebuje bliskości matki, spokoju i regularności, o czym już była mowa, a czego absolutnym przeciwieństwem jest prowadzenie podróżniczego trybu życia. Właśnie jednak w tym Wasz problem, że uważacie te marne 2 lata za wieczność, jak by to conajmniej pół życia było,więc szybko jeździć, bo nie wiem, wieczność mi zejdzie na siedzeniu w domu, a to zaledwie paredziesiąt miesięcy, przecież to leci tak, jak z bicza strzelił. Nadal nie rozumiem tego spędu, parcia na wyjazdy. A poza tym, racja, wiele bierze się z doświadczenia, z tego, jak samemu się było wychowanym. Moi rodzice niewiele ze mną jeździli, nie wpoili mi bakcyla podróżniczego, stąd pewnie ja też nie mam takowej potrzeby. A nie czuję się jakaś niezaadoptowana do społeczeństwa, nie znająca ludzi. Najeździłam się później, jak dorosłam, poznałam , co trzeba i jakoś nie ucierpiało na tym moje życie, że co lato nie byłam na wielkiej wycieczce.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Matkaniemobilna
Co do małej mi - to oczywiście musicie się czepiać, bo nie ma dzieci, więc co ona może wiedzieć. Ale ja widzę, że ta dziewczyna ma dojrzalsze podejście do wychowania dziecka niż nejedna matka, która tu jest na kafe.Nie ma dziecka, a jej argumenty są takie, jakie ja sama bym wystosowała mając już doświadczenie z dzieckiem.Nie wszystko, co pisała mi, było ze mną absolutnie zgodne, też tam niektóre rzeczy może były sprzeczne, ale argumenty odnośnie jeżdżenia z dzieckiem małej absolutnie popieram.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Matkaniemobilna
Acha, i korekta, nie karmię słoikami, na co dzień gotuję, ale nie mam oporów, by w podróży dac słoik, tak że proszę na przyszłośćdokładniej czytać, co pisałam wcześniej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
z tym 'rakiem' to mialam namysli jest mozliwosc= nalezy z niej skorzystac. Nie ma mozliwosci= ok nie ma co na sile. Ale jak jest czas, sa pieniadze, gdzies ta mysl tam w glowie siedzi to naprawde nie ma co odkladac 'bo dziecko sie rozstroi bo nie usnie na drzemke w lozeczku tylko w wozku'. I to do tego ja ciagle mam na mysli krotkie wypady na jeden dzien niecaly tak jak pisala o tym autorka w pierwszym poscie a nie o zagranicznych wycieczkach (aczkolwiek i do tego sie ustosunkowalam piszac o swoich doswiadczeniach). Gdybanie i gdybanie. Sprobujcie, nie wypali ok. Lepiej chociaz sprobowac niz zalowac ze sie nie sprobowalo. A przyklad z rodzicami z ryczacym w nosidelku niemowleciem jest ekstremalny i naprawde popadacie od skrajnosci w skrajnosc. W dzisiejszych czasach jest dostepny taki sprzet (nosidla, chusty, wozki) ze mozna sobie duzo ulatwic ale i tak najwazniejsze jest to aby zachowac zdrowy rozsadek (wyjsc na chwile, usiasc na lawce, dac niemowleciu poraczkowac na trawie jak nie moze usiedziec).

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ale kobietki zrobiłyście problem z tego tematu. Każdy postepuje i wychowuje swoje dziecko jak chce jak uważa najlepiej. Ja wiem jedno ja nigdy nie byłam osoba która za przeproszeniem usiedzi z dupa na miejscu. Zawsze lubiłam i lubie być w ruchu cos robić i poprostu mnie tez na to stać. Więć tak przeżywam swoje życie aby ono było dla mnie dla mojego męża dla moich dzieci przede wszystkim bezpieczne i szczęśliwe. Ja wyjeżdźając z dzieckiem szukam miejsc przyjaznych rodzica z dziećmi więc w takich miejscach nie muszę sie o wiele martwić. Nie czepiajcie sie jedna drugiej bo każda z nas ma inny charakter inne podejście do zycia i każda z nas inaczej wychowuje swoje dzieci i ma inne zdanie co dla jej dziecka jest najlepsze. Dodam ze wydaje mi się że często tak przewrażliwione na punkcie swoich dzieci sa matki niepracujące. One juz całkeim odcinają sie od świata i zycja tylko swoimi dziećmi tym ile zrobiło kupek itd. Nie umieją o niczym innym myśleć - poprostu sa inne i tyle .

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Matkaniemobilna
Belnea, tu nie trafiłaś, bo ja akurat pracuję:-) i dziecka nie widzę co dzień wiele godzin, robiąc w tym czasie bez dziecka zupełnie coś innego. Ale zgodzę się, że każdy ma inny sposób na wychowanie dziecka i nie ma się co sprzeczać. Jeden nie usiedzi na tyłku, inny jest bardziej typem kanapowca i nie w głowie mu ciągłe wyjścia.Dlaczego w sumie negować ten czy ten model ? Racja...Ludzie są po prostu różni.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Matkaniemobilna
No i podstawowa sprawa, na ciągłe podróże trzeba mieć pieniądze. Nie każdy ma kasę, by tyle podróżować, bo np. większym priorytetem w dane wakacje niż wyjazd na Majorkę jest remont choćby łazienki. A taki wyjazd to nie raz koszt 2 wyremontowanych łazienek.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
No właśnie więc co ty jedna drugą krytykuje. Każdy żyje po swojemu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Belnea; nie do konca zgodze sie z ostatnim zdaniem. Ja jestem jeszcze chwilowa mama niepracujaca (pierwszy rok z wyboru a drugi poniekat z powodow prawnych) i staram sie aby mimo niekiedy ograniczonych srodkow pokazywac corce swiat od innej strony. I co z tego ze za 5 lat tego nie bedzie pamietac; wazne ze np dzieki calodniowej wyprawie nad wode nauczyla sie slowa 'woda' 'fish', zobaczyla kilka motyli i wybudowala zamek z piasku, opalila sie a na koniec zjadla ze smakiem kanapki z ogorkiem (niespotykane!). A ja w czasie jej drzemki mialam czas odetchnac i w spokoju porozmawiac z mezem, poprzytulac sie (romantyczne widoki) .

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ale kto tu od razu mowi o majorce? Napewno w okolicy 50 kkm masz park, las, jezioro, zamek, zoo , lake. Pakujesz wode, owoce, kanapki, rzeczy dla malucha, pilke, koc, ksiazki, dla starszych dzieci ze 2 gry planszowe, dzwonisz do 2 kolezanek z dziecmi i spotykacie sie w umowionym miejscu. dzieciaki maja ubaw, a wy spokojnnie mozecie poplotkowac. Raz na miesiac naprawde dobrze robi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Tez prawda na to trzeba mieć kasę. Ja wiem ze napewno prowadzę taki tryb zycia a nie inny bo mnie poprostu na to stać z czego jestem bardzo zadowolona. A gdybym nie miała to napewno rozważając co lepsze jest remont domu czy wakacje - wybrałabym remont domu. Ale ja juz nie jestem nastolatka mam 35 lat dwoje dzieci córka 17 lat syn 2 latka więc nie jestem na starcie swojego życia. Gdybym miała wyjechać i szukac kwater za 30-40 zł za dobę nie pojechałabym z dzieckiem. Ja wyjeżdzam do miejsc przyjaznych dla rodzin z małymi dziećmi gdzie zapewnione jest dla dzieci wile atrakcji z salami zabaw wielkimi placami zabaw z basenami dla dzci i dorosłych do tego jedzenie przygotowywane specjalnie dla dzeci.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ok - może źle oceniłam że nadopiekuńcze sa matki niepracujące. Poprostu to zalezy napewno od charakteru i trybu zycia jaki ludzie wioda czy go lubia czy nie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Belnea, musze Cię zmartwić i z przykrością powiadomić że matki niepracujące potrafią mysleć o innych rzeczach niż ich dziecko. Racją zaś jest że każdy robi to co chce - byle by dziecko na tym nie ucierpialo. Zgadam się że mogą być dzieci które podróże lubią i akceptuja a mogą być wrażliwce z którymi podróż to będzie koszmar. Ja sama ze wzgledu na syna olewam w tym roku morze bo myśle że po prostu jest za mały i jedziemy w góry. Jakiś kompromis zawsze można znaleść. A co do małej mi ja też przed ciązą byłam wspaniałym teoretykiem w spraiwie dzieci. Wstyd mi teraz że ośmielałam się dawać rady matkom bo zderzenie z rzeczywistaścią sprawiło że ponad połowe moich światłych teori szlak trafił. Myśle że dlatego pojawiają się głosy anty bo teoria ma się nijak do praktyki - to juz całkiem inna bajka :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dodam jeszcze że mieszkam 25 km od morza i od samego początku jak synek sie urodził to prawie codziennie jeżdże z nim nad morze i tam odbywają sie nasze spacery teraz jak wiadomo jest większy więc grzebanie w piasku itp. Rzadko bywam na spacerach z synkiem w mojej miejscowości. Tu wiadomo zna okolice wszystkie place zabaw i dzieci tam spędzające czas bo chodzi tam każdego dnia z niania. A z nami jeździ nad morze.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Matkaniemobilna
No gdybym mieszkała 25 km. od morza,to też na pewno częściej bym tam bywała niż mając tam prawie 300 km:-) Ja absolutnie nie neguję podróżowania z dzieckiem. Owszem, można sobie gdzieś pojechać.Tyle że mi nie pasuje i nie odpowiada coś takiego,że dziecko zabiera się co rusz gdzieś od małego i że całe jego życie od urodzenia to podróż.Dla mnie taka podróż to już jakieś wydarzenie, które zdarza się raz kiedyś, np. w wakacje, czy w jakiś ciepły, słoneczny weekend, a nie że dla mnie podróżowanie to norma codzienna.Sama byłam z dzieckiem nad morzem, czasem jeździmy do rodziny itd, tyle że nie łażę wtedy z tym dzieckiem całe dnie po lesie np. czy po plazy, bo dla mnie to awykonalne.I stąd w ogóle każdy wyjazd jest trochę uciążliwy ze względu na to.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kiciorek-ek
Belnea- alez Ci zazdroszczę tego morza 25km od Ciebie :):) Moje dziecko kocha morze- i gdyby własnie nie ta podróż- koszmar pewnie w tym roku tez pojechalibyśmy. A jeszcze chciałam o słoiczkach- moj synek zwykle je obiady gotowane przeze mnie lub opiekunke. Jak w zeszłym roku jechalismy nad morze to cała podroz byl na sloikach- i co? dostal sraczki. Więc wcale nie jest tak, że jedna ryba czy zje słoik czy normalne jedzenie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
A ja jeżdże na wczasy przeważnie w góry :) bo morze mam na codzień. Ale jak mój synek był mniejszy ja sama gotowałam mu zupki na podróż. zapakowałam w słoiczki, które trzymałam w podróżnej lodówce. Potem w jakijes knajpie zawsze mu podgrzali. Więc na droge nie musza byc słiczki kupowane możesz je zrobic sama.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×