Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość =zdezorientowana =

facet ktory nie chce slubu

Polecane posty

Gość kryzysowa narzeczona..........
no fajnie ze sie chociaz jedna osoba usmiechnela czy moze ja gramatycznie nie umiem sie wypowiedziec w mojej tepocie ja poprostu opisuje zaslyszane lub wczesniej przeczytane historie sama zylam dlugo w zwiazku bez slubu i bylo fajnie bylam zona i tez bylo fajnie mialam dochodzacych wielbicieli i tez bylo fajnie a co do slubu podzielam zdanie autorki,

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość =zdezorientowana =
niestety musze juz dzis uciekac,dziekuje wszystkim za opinie jakiekolwiek by nie byly kazda przeczytalam i mam nad czym myslec no i nie koccie sie :) pa

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość fdgfgfghghjjh
calluna teraz szczeka jak glupia; ale jak konkubin ją za 5-10 lat kopnie w dupsko przeruchane bez slubu i zeszmacone, to jeszcze ryczec bedzie... pod pomaranczowym nickiem :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zylam w konkubinacie
zylam w konkubinacie 9 lat, wydawało się że jest ok, mieliśmy za sobą różne kryzysy i wydawało się że związek wszystko przetrwa. O ślubie wspominałam, ale on chciał, ale jakoś oświadczyn nie doświadczyłam, ale tłumaczyłam sobie po co nam ten papierek. Zdecydowaliśmy się na dziecko, ja oprócz tego, że zajmowałam się domem również pracowałam. Zamieszkaliśmy u niego, w dobre imię wspólnej przyszłości wykładałam kasę na wszystko, w tym również grube pieniądze na remont (mieszkanie było stare po dziadkach). I co? Nagle jemu się odwidziało, a ja zostałam z ręką w nocniku - to ja mam się wyprowadzać (najlepiej wyrzuciłby mnie na bruk dosłownie nago i bez dziecka), żadnej kasy od niego nie mogę odebrać (nie zbierałam rachunków). A wydawało się że będzie tak pięknie, ale życie pisze różne scenariusze. Całe szczęście, że mam pracę i mogę sobie ułożyć wszystko od nowa.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kryzysowa narzeczona..........
wszystkie zwiazki toleruje uwazam ze kazda kobieta powinna miec silny kregoslup (moralny, i osobowy) byc kims dla samej siebie spelniac sie zawodowo i prywatnie zyc w zgodzie ze soba i wlasnymi przekonaniami milosc, slub! to tylko slodki dodatek do zycia kazdej jednostki nie wazne meskiej czy zenskiej

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kryzysowa narzeczona..........
zylam w konkubinacie przytulam mocno 🌻 wlasnie to co tobie sie przydazylo probowalam tym dziewczynom tu wytlumaczyc....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mireczkaa
no sorry kryzysowa ale właśnie oceniasz. Piszesz takie bzdury, że nie da się tego czytać. Pojęcia nie masz jak konkubinat wygląda od strony prawnej a piejesz, ze tylko po ślubie kobieta nie zostaje z niczym. Taka, która nic sama nie osiągnęłą przeważnie zostaje z niczym- bo jedyne, co osiągnęła to mąż i status żony. I wiesz co? Piszesz, ze wszystkie związki tolerujesz a rzucasz się jak wesz na grzebieniu- cholera wie o co... Naprawdę staram się zrozumieć, żes kobieta nieszczęśliwa bo mąż odszedł do kochanki, ale kurcze bez przesady:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość iphonka
gdybyscie mieli slub nie moglby z toba tak postapic

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kryzysowa narzeczona......
Mireczko 🌻 🌻 🌻 dla ciebie pomysl nad zarobkiem po godzinach....normalnie jestes jasnowidz ;-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mireczkaa
i jeszcze jedno- konkubinat jest dla ludzi mądrych, kochających się i szanujących. Takich, którzy dorabiają się razem i mają na to papiery. Bo takim ludziom nic nie należy się "z urzędu"- konkubinat to nie jest prawna forma związku w naszym pięknym kraju. A jak ktoś głupi- patrz "żyłam w konkubinacie" to potem jest jak jest. Zamieszkaliśmy "u niego"???? Zainwestowałam "swoją" kasę?? Ludzie żyjacy razem jak mąż i żona (nieformalnie) mają WSPÓLNE rzeczy. My mamy współwłasność na WSZYSTKO- nie ma podziału moje-twoje. I tyle ode mnie w temacie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zylam w konkubinacie
no dokładnie, miłość miłością, ale warto też zadbać o te sprawy, zwłaszcza, kiedy to kobieta zajmuje się domem (a często tak jest, choćby z tego względu, że rodzimy i jesteśmy wyłączone z pracy i zdane na partnera - bo na pewno nie na państwo nasze) Żona też ma choćby wgląd w dokumentację medyczną, w konta itd, a żyjąc w konkubinacie prawnie jesteś obcą osobą dla tej osoby, również nic nie dziedziczysz - jedynie wasze dzieci. Także ślub to nie tylko piękne widowisko, ale również status prawny, który zabezpiecza obie strony, a nie tylko jedną. Ja żałuję, że się dałam zbywać, a naprawdę pracuję, mam własne zainteresowania, naprawdę wszystko wkładałam z czystej inencji, wierząc, że tworzymy jedność

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kryzysowa narzeczona......
Mireczka, nie obrazaj nikogo

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość iphonka
zylam w konkubinacie, dasz rade kobieto, a na przyszlosc bedziesz wiedziala nie chce slubu to tznaczy nie kocha

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zylam w konkubinacie
iphone, na pewno dam rade, mam doła - wiadomo, ale mieszkano się już remontuje i lada chwila będę zmykać. Już czas, bo zajęło mi to pół roku (formalności, kredyt itd itp). Wiadomo, że są związki, które żyją bez ślubu i naprawdę są szczęśliwi. Ale jak ktoś napisał, to pwoinna być obopólna i dojrzała decyzja. I każda ze stron wie na co się pisze. A jak jedej osobie to przeszkadza, to będzie czuła się pokrzywdzona, że to ona musiała zrezygnować z czegoś ważnego... a potem ta frustracja może rosnąć. Ale każdy sam reżyseruje swoje życie. Ważne jest zapytać siebie, na ile możemy zrezygnować z rzeczy ważnych dla siebie dla drugiej osoby.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jak masz miekkie serce to
musisz miec twarda dupe.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kryzysowa narzeczona..........
a ja troche mysle ze to my kobiety jestesmy stawiane przed faktem dokonanym, spotykamy kogos, zakochujemy sie i jak kazda mala dziewczynka marzymy o bialej sukni... az nasz wybraniec nas z chmurki trzepnie..on nie chce sie zenic! wtedy albo zostajemy albo odchodzimy jakos nie znam osobiscie zadnej kobiety ktora odmowilaby przy oswiadczynach proponujac wolny zwiazek... moze sie poprawie nie znam zadnej zakochanej kobiety... zna ktos moze takie kobiety?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ciekawy wątek...
mireczka?? ona chyba to właśnie napisała, że facet chciał ślubu, a ona nie.. A teraz ja odwrócę pytanie: dlaczego nie brać ślubu? Powiedzmy, że są dwie osoby, dla jednej ślub nie ma znaczenia, a dla drugiej ma. To dlaczego nie może zgodzić się na tą formalność, zaznaczając, że papierek nic nie zmieni, że nadal oczekuje starania się i sama się będzie starać?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kryzysowa narzeczona.....
bo to chyba tak naprawde o cos innego chodzi bo jesli jedna z osob oznajmia ze dla niej slub nie ma znaczenia...to dlaczego go poprostu nie wezmie? zeby uszczesliwic ta druga strone? zeby okazac zrozumienia dla odczuc i tradycji tej drugiej strony? skoro nie ma znaczenia to wszystko jedno czy ze slubem czy bez. no wlasnie! nieee mi sie zdaje ze tu chodzi o to zeby nie brac odpowiedzialnosci za ta druga osobe, to droga na skroty..jak mi sie odwidzi to se pojde albo malzonka pogonie zaleznie od sytuacji...staranie sie o papierek rozwodowy to tylko zlozenie wniosku rozwodowego odczekanie separacji i rozwod sad orzeka! Oni sie boja konsekwencji..placenia alimentow na zone ...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mireczkaa
Ja Wam to mogę wytłumaczyć:) Ja nie chcę ślubu bo dobrze mi tak jak jest. Sama świadomość, ze jesteśmy ze sobą dobrowolnie, bez żadnego przymusu jest super. Przyznajcie, ze fajnie mieć świadomość, ze chociaż żadne papiery nas nie łączą jesteśmy razem tyle lat. Do tego mogę sobie mieszać na naszych kontach robiąc obroty- inne nazwiska więc bank uznaje to jako obrót. W przypadku małżeństwa tak nie jest. Dodatkowo żadne z nas nie będzie musiało spłacać długów drugiej osoby- korzystne w przypadku prowadzenia firmy. No i jak w końcu weźmiemy ślub to nasza córa będzie to pamiętała:) Zawsze tak chciałam:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kryzysowa narzeczona......
czyli z wyrachowania (nie brania odpowiedzialnosci za druga osobe) nie chcesz slubu...dobrze a oswiadczal ci sie twoj partner? odmowilas wtedy? jak zareagowall?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kryzysowa narzeczona......
ja wogole uwazam ze zadne papiery na tym swiecie nie sa w stanie laczyc ludzi laczy tylko gleboka milosc, szacunek a po latach przywiazanie, wygodnictwo a czasem gleboka przyjazn. Papier to Umowa, zatwierdzenie w oczach Panstwa i przepisow prawa.legalizacja

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mały głodzik
Mireczka niby tak niby ładnie, pięknie bez przymusu a zbieracie każdy papierek, żeby wydatki udokumentować kto co i za ile. Żeby w razie czego ciągać się po sądach. I to niby poważne jakieś ? Niby bez papierka a bardziej liczycie każdy wydatek niż małżeństwo i gdzie tu zaufanie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mireczkaa
nie zbieramy każdego papierka. Po prostu wszystko kupujemy jako współwłasność. Chociaż nie- ja mam swój samochód a mój konkubent :):) swój. Kryzysowa- oświadczał mi się. Oświadczyny przyjęłam bo mały cwaniak zapytał, czy spędzę z nim resztę życia :) To mogę potwierdzić :) Zresztą po zaręczynach, które były wieeki temu- chyba z 7lat temu usiedliśmy w knajpce i pogadaliśmy. Więc od początku nie ściemniałam, partner wiedział jaki mam stosunek do śłubu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kryzysowa narzeczona......
a nie tesknisz tak poprostu ? za bajeczka w ksiezniczke w bialej sukni? mi sie zawsze wydawalo ze kazda kobieta tego pragnie ja bylam w konkubinacie 9 lat, ale przedtem bylam juz czyjas zona takze nie mialam ze tak powiem parcia na slub z konkubentem, rozmawialismy tylko czasem o przyszlosci o starosci bylismy razem bez slubu i bylo to dla mnie bez roznicy tyle tylko ze czasem tak sobie myslalam wlasciwie to czemu on nie chce slubu? z pierwsza zona slub mial a ze mna to nie chce? bo co? bo gorsza jestem? bo nie zasluguje? ;-) takie tam babskie rozpamietywanie a jak juz slub sie odbyl nie potrafilam nosic obraczki, nie wiem czemu, zdejmowalam przy kazdej okazji ale mimo wszystko, uwazam ze slub to taka kropeczka nad "i" i jesli kiedys sie zakocham albo zdecyduje na wspolna przyszlosc z kims to napewno ze slubem...he he he starosc ;-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
"on gotuje,lubi,jest swietnym kucharzem a ja spalam nawet wode na herbate" no i po cholerę mu taka żona? i nie wiem, czemu tak długo razem nie mieszkaliście. mieszkajac oddzielnie to się kiepsko zna człowieka.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mireczkaa
Kryzysowa- nie tęsknię, nigdy nie miałam jakiegoś marzenia księżniczkowego ślubu:) No, moze jako mała dziewczynka:) Jeśli ślub kiedyś weźmieny to myśle, ze bardziej zeby prawnie wszystko uporządkować a nie z "potrzeby serca" i spełnienia marzeń o welonie i białej sukni:) Jest dobrze jak jest, po co to psuć? Tylko wiesz co...Ja mam ten komfort, że mój facet się oświadczył- może to też sprawia, ze nie rozmyślam dlaczego on się nie chce zenić, bo wiem, ze chce? Sama nie wiem :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kryzysowa narzeczona....
tak tu Mireczko masz zupelna racje, ty masz ten konfort ze wiesz ze On chce i swiadomosc tego ze to ty rozdajesz karty, to zupelnie inna sytuacja anizeli kobieta ktora czeka tak jak autorka i dowiaduje sie ze On nie chce...wiec po co dalej ciagnac u ciebie jest inaczej, byc moze masz silna osobowosc, i poczucie wlasnej wartosci tobie oswiadczono sie i to ty nadalas ton waszemu zwiazkowi wiec tobie z tym dobrze zycze powodzenia (ale nie nazywaj sie wiecej zona skoro nie chcesz nia byc ;-) )

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mireczkaa
e tam, nazwanie siebie żoną wiele tematów upraszcza. Głupi przykłąd- zgłaszałam ostatnio szkodę u ubezpieczyciela- Ty wiesz ile bym musiala tłumaczyć kim ja jestem?? A tak, szybko i bez problemów :) Najlepsze jest to, ze obie rodziny nas tak nazywaja. A teściowa zaproponowała nawet, zebym mówiła do niej "mamo":) No padłam :) A na miejscu autorki trochę bym to jednak pociągnęła. Nie widzę żadnego wstydu w powiedzeniu partnerowi czego się chce. To nie te czasy, ze kobieta czeka aż facet padnie na kolana z pierścionkiem. Również pozdrawiam. I szczęścia życzę:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kryzysowa narzeczona....
wiesz to ciekawe podczas mojego konkubinatu tesciowa rowniez zaproponowala aby mowic do niej "mamo" ...ze owo upraszczanie wiele ulatwia ...napewno a co do autorki to sie stanowczo nie zgadzam w jej sytuacji jesli ona sie podda to slubu nigdy nie bedzie z takim facetem..bo jak juz pomieszkaja i sie poznaja i wszystko bedzie ok a ona poruszy goracy temat dowie sie ze przeciez wszystko jest ok tyle lat bylo ok to po co to zmieniac! mysle ze od poczatku trzeba sluchac co kto mowi dlatego tez ja owemu kandydatowi podziekowalam sluchaj, a gdyby twoj partner od poczatku naciskal na slub i bez tego ani rusz, co bys zrobila? wzielabys ten slub czy odeszlabys? jak myslisz?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×