kimczi 0 Napisano Luty 25, 2013 Hej! Jak tam po imprezie? Ja dzis mam straszny dzien. Najpierw bylo mi niedobrze, ale nie udalo mi sie z tym nic zrobic. Zastanawialam sie tylko co jest powodem, ale cos mnie poprostu lapie. Poki co mam lekka temperature i takie ogolnie rozbicie. Najchetniej poszlabym spac, ale za godzine mam lekcje, a nie chce z niej rezygnowac. Jesli chodzi o diete to zjadlam dzis tylko sniadanie- bulka z wedlina, serem, pomidorem i ogorkiem. Za chwile jeszcze odgrzeje obiad- makaron z warzywami i miesem. Co prawda glodna nie jestem, ale wole zjesc z rozsadku, zeby pozniej nie bolala mnie glowa co sie niestety zdarza, jesli nic nie jem caly dzien. Generalnie dzisiejszy post najstraja pestymistycznie, ale mam nadzieje, ze bedzie lepiej. :) Do jutra! Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
kimczi 0 Napisano Luty 27, 2013 Hej! Papryczka jestes? Mam nadzieje, ze wszystko z Toba ok. Jak bedziesz miala chwie i mozliwosci to napisz chociaz, ze wszystko ok.:) Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
papryczka chili 0 Napisano Luty 27, 2013 Żyję, żyję. Nie wiem, kiedy coś napiszę, bo nie mam na nic czasu. Śpię za mało i później jestem padnięta, a na uczelni hardcore jakiego nie było nigdy. powinnam w weekend napisać, ale nie obiecuję, bo naprawdę mam masę roboty ;/ Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
kimczi 0 Napisano Luty 28, 2013 Hej! Rozumiem sytuacje. Chcialam tylko spytac czy wszystko z Toba ok. W takim razie czekam na odzew jak bedziesz miala wiecej czasu i sie wyspisz :) Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
papryczka chili 0 Napisano Marzec 2, 2013 Hej! Ostatni tydzień to jakaś masakra. Nie musiałam się jeszcze na nic uczyć, ani przygotowywać sprawozdań, a byłam wykończona totalnie. Dzisiaj się w końcu wyspałam, odpuściłam siłownię i w końcu piszę! Od razu uprzedzam, że teraz pewnie tylko w weekend będę pisać, bo w tygodniu codziennie się na coś uczę, do tego wieczorem siłownie. Jak wracam jestem padnięta, a następnego dnia już o 6 muszę wstać i tak cały tydzień ;/ Tak w skrócie jeśli chodzi o ten tydzień diety specjalnej nie było, przeważnie są dni, kiedy się obżeram. Przytyłam, ale jakoś średnio się tym przejmuję, tzn. teraz jest już powyżej 66 kg, ale generalnie tak w granicach 65 kg to waga akceptowalna, którą póki co chciałabym utrzymać, bo schudnąć przy takim trybie dnia niestety mi się nie uda, chociaż będę próbować. Szczególnie ograniczyć napady obżarstwa. W sumie w poprzednim tygodniu i na początku tego tygodnia mi się udawało, może dlatego, że musiałam notować co i o której jem. Teraz nie muszę, więc zaniedbuję wszystkie zadania od psychologa. nawet wypisywanie nastroju i myśli przed kompulsem. Co do połowinek - ogólnie było ok, nawet lepiej niż się spodziewałam, że będzie. No może poza jednym incydentem, którego skutki ciągną się za mną do dziś. Ale o tym zaraz. Jeśli chodzi o jedzenie było kiepskie, poza tym nie miałam wielkiej potrzeby jedzenia. Nie jadłam wiele, ani też się nie obżerałam wszystkim na raz (może dlatego, że przy znajomych jakoś nie potrafię, psychicznie wtedy działam normalnie). Alkoholu piłam sporo, nie tańczyłam tak znowu dużo, ale w rezultacie zaraz po imprezie się zważyłam i ku mojemu zaskoczeniu waga pokazała 64,9 kg. No ale zaprzepaściłam. Postanowiłam jednak, że dziś absolutnie ostatni taki paskudny dzień (w sensie, że nie chcę zaczynać dnia od chipsów i później byle jakiego śniadania - to wszystko było przyczyną tego całego tygodnia i tego co zobaczyłam dziś rano w lustrze, ale nic dziwnego jak nie zmyłam wczoraj nawet makijażu, tylko padłam jak nieżywa), bo naprawdę źle się wtedy czuję. Cały czas boli mnie głowa, jestem ospała i jakaś taka nie do życia. Co do incydentu z połowinek - w skrócie całowałam się z kolegą znajomej z roku (w sumie nie jest z mojej grupy, więc nigdy nie miałam z nią jakiegoś specjalnego kontaktu, tak naprawdę byłyśmy sobie obojętne) i nie byłoby może w tym nic złego, gdyby nie to, że ona to widziała, a podobno on nie jest jej obojętny. No ale bądź co bądź facet jest z Warszawy, ja z nim kontaktu nie mam, bo zaraz po imprezie go olałam, więc nie wiem o co tyle szumu. Poza tym jemu najwyraźniej na niej nie zależy. Zresztą nie wiem dokładnie jak między nimi jest, nie mniej jednak podobno była na niego nieźle wkurzona, a i u mnie wzbudza poczucie winy. Podobno patrzy na mnie jakby chciała mnie zabić, a co najzabawniejsze tak jak kiedyś praktycznie się nie widywałyśmy, tak teraz albo ja idę na ćwiczenia do jej grupy, albo ona do mojej. Najzabawniejsze, że przepisała się do mojej grupy na jednym przedmiocie na cały semestr (reszta to były pewnie wyjątki, zarówno z mojej strony jak i zapewne z jej strony), więc nie wiem jak to będzie. Tak naprawdę nie wiem, czy ma do mnie pretensje, ale mam wrażenie, że jednak bez tego by się nie obyło. No to zazdroszczę, bo ja i getry to zdecydowanie koszmarne połączenie! Już w rajstopach czuję się jak debil. Mam naprawdę grube nogi (zarówno uda, ale to sporo tłuszczyku jak i łydkę, ale tam to raczej mięśnie i to mnie martwi, bo niewiele można z tym zrobić, zresztą z ich powodu właśnie nie kupiłam sobie dziś takich fajnych kaloszy, bo mimo, że wcisnęłam to były mi za ciasne w łydce właśnie) i naprawdę szczupłą kostkę. Moim zdaniem wygląda to masakrycznie. Na siłowni są jakieś sprzęty do podnoszenia nóg, więc pewnie znalazłby się i ten, o który pytasz, ale nie wiem dokładnie czy myślimy o tym samym. W każdym razie sporo tam tego jest, raz na jakiś czas się skuszę, ale głównie jednak spalam. Co do psychologa nie wiem, czy to coś da, bo jak sama nie zmienię swojego myślenia lub nawet życia, to nigdy się nei wyleczę z tej chorej obsesji. Przecież ja nie mogę chodzić nawet do sklepu, bo rzucam sie na wszystko jakbym w życiu nie jadła, albo jakby miało za chwilę zniknąć z półek! I dodam, ze dzieje się tak równie, kiedy nie jestem wygłodniała podczas zakupów. W ciągu ostatnich dni robiłam takie większe zakupy, bo wszystko mi się pokończyło i kupiłam prawie 20 różnych deserów, jogurtów, serków i kaszek i kilka jak nie kilkanaście batoników (zarówno tych typu snikers jak i musli) z myślą brania ich jako drugie śniadanie na uczelnię. Do tego 2 opakowania wafli ryżowych, kolejny makaron i sporo wędlin, których w normalnym trybie pewnie nie zdążę zjeść zanim się popsują. Aaa no i jeszcze kupiłam rybę, brokuła i surówkę, czyli rzeczy, które też na dniach muszę zjeść, a póki co zaplanowałam sobie makaron z łososiem i szpinakiem (szpinak kupiłam świeży, więc za długo w lodówce stać też nie może). Wydałam na to wszystkie pieniądze jakie miałam, zamiast kupić coś normalnego, wydałam nawet pieniądze, które były przeznaczone na książkę ;/ A jeszcze apropo studiów - w tym semestrze mam taki hardcore, bo wszystkie przedmioty są kierunkowe. Z każdego przedmiotu mam koła co tydzień (wyjdzie chyba 6, czy 7 kół w każdym tygodniu, no i jeszcze te nieszczęsne wykłady w piątki), dodatkowo kilka zaliczeń z niemieckiego (jestem w tej lepszej grupie, więc niestety nie ma 5 za darmo), ale mogłam się tego spodziewać. Choć przyznaję, że nigdy nie myślałam o towaroznawstwie jako o ciężkim kierunku, a to jednak naprawdę wszechstronny i mimo, ze ciekawy, to niełatwy kierunek. Ostatnio miałam wykład na temat towaroznawstwa właśnie i przyznaję, że sporo ciekawych rzeczy się dowiedziałam, bo tak naprawdę niewiele osób pewnie zdawało sobie sprawę z tego co tak naprawdę studiuje i czemu ma to w przyszłości służyć. Teraz przekonałam się jeszcze bardziej, że to jest właśnie to, co chcę studiować, a inżynieria to była jakaś totalna pomyłka. Nie jest łatwo, ale jakoś dam radę. W poniedziałek czeka mnie koło ze spirytusu (w ramach towaroznawstwa żywności pochodzenia roślinnego), co wbrew pozorom wcale łatwe do nauczenia nie jest, później mikrobiologia i jakże wspaniałe drobnoustroje. Dalej trochę fizyki i nie pamiętam co tam jeszcze, ale na pewno będzie harcorowo. Pisz co u Ciebie, a ja odezwę się niebawem na pewno :) Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
kimczi 0 Napisano Marzec 9, 2013 Hej! Jakos nie mialam ostatnio weny na pisanie. W tym tygodniu dostalam wiadomosc od tego nauczyciela, ze dostal zlecenie na tlumaczenia i nie moze juz prowadzic lekcji, bo wieczorami bedzie pracowal. Troche mnie to zbilo z tropu, bo bylo wszystko dobrze, a tutaj znow problem. W zwiazku z tym musialam sie rozgladac za kims innym co wcale nie jest takie proste. Czekam teraz na odpowiedz takiej kobitki odnosnie terminu i mam nadzieje, ze cos ruszy. Papryczka to widze, ze w szkole masz ladne tempo. Jednak najwazniejsze jest to, ze ten kierunek Cie interesuje i wiesz, ze chcesz to skonczyc. Jesli chodzi o diete to ostatnio w ogole sie tym nie przejmowalam. Jakos w srodku tygodnia nie wytrzymalam i sie zwazylam- 51,4kg. Mocno sie zdziwilam, bo myslalam, ze bedzie wiecej. Co prawda te 4 kg chialabym zrzucic, ale musze chyba poczekac na lepsza passe, bo teraz jestem zniechecona do robienia czegokolwiek. Odezwij sie co u Ciebie :) Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
papryczka chili 0 Napisano Marzec 16, 2013 Hej! Ja nadal nie mam na nic czasu, nie wysypiam się, ciągle muszę się uczyć i wiecznie zabiegana jestem. A tempo na uczelni wciąż rośnie. Nie mam nawet chwili dla siebie. W związku z tym muszę niestety zrezygnować z siłowni, bo i tak w ostatnim tygodniu byłam tylko 2 razy i to na krótko. W zamian za to chciałabym ćwiczyć w domu i biegać jak zrobi się cieplej, ale wiadomo jak to wtedy z motywacją jest... Poza tym walczę z zaburzeniami odżywiania, które ostatnio się bardzo uaktywniły. Jestem już pewna, że mam bulimię... Poza tym w ostatnim czasie przytyłam i to widocznie. Najpierw w ciągu tygodnia udało mi się wrócić do wagi 63-64 kg, ale mijający tydzień to była jakaś masakra. Obecnie ważę ok. 68 kg. Jestem załamana i nie wiem co dalej będzie. Mało tego, odbiło się to już na moim zdrowiu i kondycji. Do tego coraz bardziej bezsensowne wydają mi się wizyty u psychologa - raz, że nic mi nie dają, a dwa, że jeszcze muszę poświęcać czas na "zadania domowe". Poza tym ten lekarz chyba nie jest takim dobrym lekarzem za jakiego go miałam i wydaje mi się jakby lekceważył mój problem, albo miał zbyt małą wiedzę w tej kwestii, by móc mi pomóc się wyleczyć. Dokończę tą terapię, ale bez większego angażowania się w nią. Postaram się sama sobie pomóc, bo na nikogo innego nie mogę liczyć. Wyszukałam w internecie tabletki na bulimię. Nie wiem do końca jak działają, bo ich wskazaniem do stosowania, poza bulimią, jest też depresja, ale póki co muszę postarać się o receptę na nie. I tu w grę wchodzi albo lekarz rodzinny, albo psychiatra. Może faktycznie powinnam do takowego się udać,.a może po prostu teraz jest tak źle, bo okres się zbliża i zaraz po okresie uznam ten pomysł za idiotyczny. Zobaczymy, póki co muszę ogarnąć pokój i zająć się nauką i przygotowywaniem sprawozdań na zajęcia ;/ I czekam na wieści od Ciebie :) Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
kimczi 0 Napisano Marzec 19, 2013 Hej! Papryczka moze to rzeczywiscie taki stan przed okresem. Jesli to nie minie to moze pomysl z lekarzem nie jest taki zly. Wiem, ze ciezko jest trafic na kogos kto zrozumie problem i bedzie Ci w stanie pomoc. Szkoda, ze jestes tak teraz zawalona nauka i brakuje czasu na silownie. Z cwiczeniami w domu roznie bywa. JA przez jakis czas cwiczylam, ale zebrac sie jest ciezko. Mam nadzieje, ze wszystko sie ulozy i to jak najszybciej. U mnie jesli chodzi o diete bez zmian. Waze tyle ile wazylam, ale jeszcze sie nie zebralam za normalne odchudzanie, a tym bardziej za cwiczenia. W ogole ostatnio tez lapie jakiegos dola. Chodzilam ostatnio szukac pracy i albo nie ma albo nie chca dawac czegos lepszego. Zaczelam sie zastanawiac czy naprawde nie ma tej pracy czy to moze ja mam jakis problem ze soba. W ogole kiedys nie mialam problemu, zeby gdzies isc, pogadac, a teraz zaczynam sie jakos stresowac i miec uczucie, ze w sumie do niczego sie nie nadaje. Nie wiem skad to sie bierze, ale zniecheca mnie do wszystkiego. Znalazlam nowa kobitke do nauki. Mialam z nia dopiero 2 lekcje. MA troche inny system niz tamten chlopak, ale mam nadzieje, ze bedzie ok. Generalnie mam juz dosyc wszystkiego. Chcialabym isc do przodu, ale jakos nie umiem :/ Meczy mnie juz ta praca, wieczne problemy itp. Najbardziej drazni mnie ta niepewnosc siebie, bo pare lat temu bylam calkowitym przeciwienstwem i nie wiem czemu to wszystko sie tak zmienilo. No nic nie zanudzam Cie, bo tez nie jestem w najleszej formie. Daj znac jak bedziesz miala chwile czasu. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
papryczka chili 0 Napisano Marzec 29, 2013 Hej! Przepraszam, że tak dawno się nie odzywałam, ale mam totalne urwanie głowy. Dosłownie nie wiem za co najpierw się wziąć, a moja bezsilność źle się przekłada na moje życie. Generalnie póki co dałam sobie spokój z jakąś specjalną dietą. Po tym jak przytyłam do 68 kg, i pogłębiłam swój zły stan psychiczny (codzienne obżarstwa, przeplatane głodówkami, przeczyszczanie, wymuszanie wymiotów) zanikł mi okres, odwodniłam się jeszcze bardziej niż zwykle, wiecznie jestem przemęczona, zaczęłam zawalać uczelnię... Można by dalej wymieniać negatywne skutki moich działań. Wszystko przez stres i tą presję "musisz schudnąć" ;/ Teraz postanowiłam stopniowo to zmienić. Na szczęście psycholog zmienił teraz sposób działania, ja mam kilka dni wolnego, by (względnie) odpocząć, nadgonić braki na uczelni (zaległe protokoły i 2 poprawki plus nauka na bieżąco), zacząć akceptować siebie i nauczyć się normalnie funkcjonować. Chociaż tyle. Od czegoś trzeba zacząć. A czas na dietę i ćwiczenia pewnie jeszcze przyjdzie. Na razie w sumie nie mam na to nawet czasu, raz mi się tylko zdarzyło pobiegać odkąd nie ćwiczę na siłowni. Ale oczywiście nadal zamierzam tu pisać i mam nadzieję, że Ty również nie zrezygnowałaś :) Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
kimczi 0 Napisano Marzec 30, 2013 Hej Papryczka! Ja caly czas jestem i z naszego forum nie rezygnuje :) Czasami nie ma sie ochoty ani czasu na pisanie codziennie, wiec nie ma problemu. Masz racje, lepiej dac sobie teraz troche luzu od diety itp i powoli sie za to wszystko zabrac. Tak wlasnie jest z ta presja. Mowilam juz o tym pewnie, ale mialam identyczna sytuacje kilka lat temu. Wszystkie komentarze na temat swojej wagi bralam bardzo do siebie. Najgorsze bylo to, ze i mama czasem mi cos na ten temat powiedziala, jakies uwagi znajomych itp. Zawsze postanawialam, ze sie odchudzam od razu i juz na powaznie. Niestety skutek tego byl taki, ze obzeralam sie, waga wzrastala, a ja mialam jeszcze gorsze samopoczucie i myslalam na zmiane o diecie i jedzeniu. U mnie kilogram do przodu. Wazylam sie jakis tydzien temu i byly 52 kg. JEdnak przez te swieta stwierdzilam, ze nawet nie zaczynam, bo to bez sensu. Zaplanowalam ograniczenie jedzenie na "po swietach" i w koncu chce ruszyc tylek. Chociaz ciezko mi sie do tego zabrac, bo mimo, ze waga rosnie nie jest tragicznie. Jedyna motywacja sa spodnie, ktore zaczynaja sie robic za ciasne i mam nadzieje, ze to mi wystarczy. Ja poki co uciekam przygotowywac wszystko na swieta, bo mam jeszcze sporo do zrobienia. Niby nie szykuje specjalnie duzo, bo jestesmy tylko we dwie osoby, ale wiadomo, ze cos zrobic trzeba. Zycze Ci Wesolych Swiat, mokrego dyngusa i spelnienia wszystkich marzen!!! Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
papryczka chili 0 Napisano Marzec 30, 2013 Ja aż się boję co jutro usłyszę od rodziny na temat swojego wyglądu, bo przytyłam. Dla kogoś kto mnie dawno nie widział - widocznie, a i ja sama to widzę. Raz, że nie mieszczę się już w spodnie, w które jeszcze niedawno bez problemu wchodziłam, dwa, że pojawiły się "boczki", których już dawno nie miałam, a trzy mój brzuch znacznie się powiększył i to akurat naprawdę widać. Najbardziej czuję różnicę rano po przebudzeniu jak jeszcze leżę w łóżku, bo swego czasu pomiędzy kościami biodrowymi był płaski, a nawet wklęsły - teraz sporo wystaje (na leżąco!). No jest mi [rzykro, ale jak obejrzałam sobie wczoraj zdjęcia za czasów jak jeszcze byłam z byłym i nie wiadomo, czy nie ważyłam więcej niż 80 kg (przez leki antykoncepcyjne), to płakać mi się chciało, mając świadomość, ze właśnie teraz niszczę to co już osiągnęłam i "staczam" się do tamtego poziomu. Naprawdę chcę coś z tym zrobić, ale im bardziej mi zależy, tym mniej mi wychodzi, więc nie ma co się w ogóle na tym skupiać. Oby wiosna nastała szybko, bo czuję, że zmieni moje podejście i naładuje mnie pozytywną energią :) A ja właśnie wyszłam z kuchni - zrobiłam już sernik i ciasto drożdżowe, a drugie jeszcze w piekarniku (niestety nie miałam dwóch keksówek, więc sporo czasu straciłam, żeby upiec to ciasto an dwa razy - wiadomo jak to z drożdżowym jest, sporo czasu trzeba czekać aż wyrośnie i jeszcze uważać, żeby po upieczeniu nie opadło). Teraz myślę, żeby obejrzeć film, który już od dawien dawna za mną chodzi, a później zajmę się zaległym zadaniem na uczelnię, żeby w końcu z tym ruszyć. Dziękuję :) Wam również życzę wszystkiego dobrego na te święta :) Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
kimczi 0 Napisano Kwiecień 1, 2013 Hej! Papryczka ja Cie doskonale rozumiem. Tez zawsze jak przytyje i mam jechac do rodziny to przezywam jakie to uslysze komentarze, bo babci zawsze sie wyrwie "oo nabralas cialka", "troche wiecej sadelka masz". Mam wtedy ochote trzasnac drzwiami i wyjsc!!! I oczywiscie te komentarze sa raczej skierowane tylko do mnie. Jak ktos inny przytyje to cisza. Z kolei jak schudlam to slyszalam "ty jednak malo jesz", "no zjedz cos jeszcze". No kurna mac!! To jest moja sprawa ile jem. Jem zle, jem mniej tez zle i badz tu madra i sie nie denerwuj... Ja niestety tez duza roznice zauwazylam po spodniach. Musze sie zabrac za siebie, bo niedlugo sie nie wcisne w te spodnie. Najbardziej czuje te spodnie na udach, bo sie opinaja i nie moge ich podciagnac na maxa do gory... Po samym ciele tez sporo widze: brzuch, boczki i uda strasznie mi sie trzesa. Dalam sobie jeszcze spokoj przez te swieta, bo mimo, ze jakos specjalnie duzo nie robilam, ale ile moga zjesc dwie osoby. Chce zaczac od jutra. MAm tylko problem, bo jutro pieke chleb domowy. Mial byc na wielkanoc, ale nie moglam tutaj dostac maki zytniej i kupilam dopiero w czwartek w polskim sklepie. Zakwas gotowy jest dzisiaj, musze jeszcze zagniesc ciasto i jutro bedzie gotowy chleb. Mam nadzieje, ze sie opamietam i zjem sobie 2 kromki, a nie pol bochenka... Koniecznie musze zaczac chodzic na stepperze, bo w tamtym roku efekty byly super, a zbieram sie juz od listopada. U mnie na szczescie dzisiaj pogoda sie zrobila ladna. Slonce swieci, jest calkiem cieplo, wiec jakos zwieksza mi sie motywacja. Na wage poki co nie wchodze, bo nie chce sie denerwowac. Palnuje zwazyc sie dopiero w polowie kwietnia i mam nadzieje, ze ujrze 50kg. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
kiniutka 0 Napisano Kwiecień 1, 2013 witajcie dziewczyny, moge wrócić...u mnie niestetynbez zmian, kompulsy są nadal, oczywiście tyje i też już ledwo co mieszcze się w moje ulubione spodnie, oczywiście wyglądam w nich nie ciekawie...też czuje sama po sobie że przez te świata, bo nie oszczędzałam sie wogóle przytyłam, na wagę również nie staje...kimczi możemy przybić sobie piatke :-) bo sie po prostu boję, ach zajadałam sie ciastem i innymi różnymi pysznościami ale koniec z tym, muszę się ogarnąć bo lato coraz bliżej a ja nie będę miała się w co ubrać...ogólnie samopoczucie do dupy, znowu czuję sie brzydka, gruba i wogóle taka blee...do niczego, kurcze powiedzcie mi jak to jest , że wystarcza dwa, trzy dni kiedy sie ograniczam z jedzeniem i już czuję sie lepiej a jak tylko nawalam to odrazu moja samoocena maleje do zera..a tak po za tym usłyszałam w przeciągu tygodnia, że przytyłam i że dobrze wygladam...pozostawię to bez komentarza ale wiecie jak się czuję , słysząc cos takiego, przecież doskonale zdaje sobie z tego sprawdę i nikt mnie nie musi w tym uświadamiać...ach no i jeszcze od poniedziałku wracam na aerobik i napewno zakupie karnet na siłownię, a dlatego od poniedziałku bo bedę jeszcze u mamy i nie mam po prostu takiej możliwości ale po powrocie biorę się ostro za ćwiczenia. Na wagę też chyba wejdę dopiero w połowie kwietnia bo nie chcę jeszcze bardziej sie dołować. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
kimczi 0 Napisano Kwiecień 1, 2013 Hej Kiniutka! Fajnie, ze sie odezwalas. Widze, ze samopoczucie jest takie samo u nas wszystkich. Wlasnie te komentarze sa najgorsze. Jesli ktos widzi, ze mam kilka kg wiecej od ostatniego spotkania to znaczy, ze ja tez o tym wiem i nie potrzebuje informowania mnie o tym jeszcze publicznie albo w ramach zartu. Zawsze pozniej lapie dola i oczywiscie na pocieszenie jem cos slodkiego. Musze wziac sie powaznie za ruszenie tylka, bo wiosna juz niedlugo, a ja znowu bede narzekala, ze spodnie ledwa sie zapinaja, bede czula sie jak slon. Nie wspomne juz o lecie. Na chwile obecna legginsow nie zaloze i zastanawialabym sie nawet nad sukienka z powodu lydek. W dodatku pod wszystkimi koszulkami brzuch bedzie sie odznaczal. Jeszcze to wesele. Niby jest do niego troche czasu, ale ostatnie 5 miesiecy minelo mi tak szybko i nie zrobilam tylu rzeczy nawet pomijajac juz odchudzanie i rozpoczecie cwiczen, ze musze sie wziac w garsc i zaczac dzialac. Denerwuja mnie chyba najbardziej te moje uda zarowno po wewnetrzej jak i po zewnetrznej stronie. Dieta ma tutaj szczegolne znaczenie, bo jesli mam dobre samopoczucie to od razu wiecej rzeczy chce mi sie robic. W obencje chwili jestem ociezala i naprawde nie chce mi sie zrobic nic kompletnie nic. Kiniutka tak to jest. Nawet te 3-4 dni ze zmieniona dieta potrafia motywowac. Cieszymy sie, ze nam wychodzi, mamy wiecej energii i jemy zdrowiej. Ja mysle zawsze o tym, ze zdrowa dieta jest dobra dla wszystkiego: wlosow, paznokci,skory. W dodatku jesli cwicze i widze, ze znika tluszcz, pojawiaja sie miesnie, zmniejszaja obwody to chce mi sie robic peelingi, balsamy itp, a jak tam dola z podowy wagi to nawet to zdarza mi sie zaniedbac, bo "po co? i tak jestem gruba". Zwieksza mi sie tez pewnosc siebie. Jesli wiem, ze wygladam dobrze to czuje sie poprsotu lepiej. Trzymajcie sie! Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
papryczka chili 0 Napisano Kwiecień 1, 2013 Ehh dziewczyny... U mnie totalna masakra. Wczoraj zobaczyłam na wadze równe 70 kg, myślałam, że będzie przełom, ale gdzież tam. dziś kolejny dzień okropnie dużo zjadłam i nadal chce mi się jeść ;/ Generalnie wczoraj od rana się źle czułam, coś jakby mi się w przełyku zrobiło. Już w sobotę to czułam, ale minęło, a wczoraj wręcz się nasiliło. Dzisiaj wcale nie jest lepiej. Zaczęłam sobie wkręcać, że to migdałki (bo faktycznie mam przerośnięte migdałki z ropnym nalotem, ale póki co nie kazali wycinać), a jak wycinanie migdałków to narkoza, a ja się tego strasznie boję, mając przed oczami film "Przebudzenie" o świadomej narkozie. Ale za to wieczorem czytając w internecie o mojej przypadłość (nawet nie wiem dokładnie co mi się tam zrobiło i gdzie dokładnie, tylko boli przy połykaniu, a co ciekawe najbardziej jak połykam ślinę, czy picie, w przypadku jedzenia jest wręcz odwrotnie) zauważyłam, że wszystkie objawy niedoczynności tarczycy pasują do mnie. Bo ostatnio przytyłam, jestem ciągle zmęczona i śpiąca, zanikł mi okres, mam zaparcia i inne objawy, których już nawet nie pamiętam. Ale z drugiej strony wszystkie te objawy mogę racjonalnie wytłumaczyć. Przytyłam, bo sporo jem i nie ćwiczę, a jak jestem obżarta i ociężała to i mi się nic nie chce, tylko wiecznie jestem zmęczona i śpiąca, a zaparcia i brak okresu to już skutek zaburzeń odżywiania, złego stylu życia i odwodnienia, no i na pewno zażywania tych leków przeczyszczających. Na szczęście jutro idę do lekarza, to się dowiem co mi się tam zrobiło i liczę też, że zacznę się odchudzać, bo obecnie nie dość, ze wyglądam paskudnie i nie mam w czym chodzić, bo wszystkie ciuchy są za małe, to jeszcze dopadła mnie depresja z tym wszystkim związana. Ale na szczęście w związku z tym, że się wczoraj masakrycznie czułam nie usłyszałam żadnego komentarza dotyczącego mojego wyglądu, nie mniej jednak odczułam te spojrzenia, podteksty i chęć skomentowania mojego wyglądu. I nie pomogła mi totalnie luźna tunika, bo nogi niestety było widać. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że ja nienawidzę swojego ciała i brzydzę się nim, przez co totalnie o nie nie dbam i niszczę je, tworząc blizny na ramionach i udach. No ale teraz muszę coś zmienić, bo tak jak teraz żyję, to tak jakbym wegetowała. Od trzech dni nie wychodziłam z domu, nie pojechałam nawet do kościoła w święta, co więcej nie zrobiłam nic, tylko siedzę z komputerem na kolanach i jem. Nawet nie mam sił, by zrobić porządek na komputerze (pousuwać jakieś niepotrzebne rzeczy, posegregować zdjęcia i materiały na uczelnię wkleić do odpowiednich folderów), a wydawać by się mogło to bezproblemowe. A jednak dzieje się coś co mnie zniechęca do wszystkiego. Nie uczyłam się też nic i jestem przerażona, szczególnie piątkową poprawką, bo to najcięższy przedmiot i więcej poprawek nie będzie, więc albo zdam w piątek, albo nie zdam wcale. Boję się, że nic się nie zmieni. A na domiar złego fizycznie czuję się gorzej niż źle, głównie przez to, że znów zmieniłam tryb życia na ten co kiedyś, a i nawet gorszy, bo wtedy aż tyle nie jadłam. Ciężko mi to wszystko opisać, ale może lekarz da mi skierowanie na badania podstawowe to coś się wyjaśni, bo nie może być to związane z moim lenistwem, ani jak myślałam w ostatnim czasie, z przemęczeniem, bo mimo wyspania i odpoczynku nadal nic mi się nie chce i na niczym mi nie zależy. Oj kimczi wiem coś o pieczeniu chleba, bo ostatnio takowy też piekłam i mimo obiecania sobie, że jak już go tknę to tylko 1 kromkę rzuciłam się na pół bochenka i to jeszcze takiego ciepłego, ze pokroić go nie mogłam. U mnie pogoda wciąż do d. Znowu padał śnieg, zero słońca, zimno. No do cholery ile można!! Na pewno ta pogoda też ma niemały wpływ na moje samopoczucie... Poza tym mój płaszcz aż się prosi, żeby oddać go do czyszczenia, ale nie mogę, bo innego nie mam. kiniutka - sama się zawsze zastanawiam jak to jest, że mimo iż wiele schudnąć przez kilka dni diety się nie da, nasze samopoczucie wzrasta dziesięciokrotnie i nagle podobamy się sobie, chociaż teoretycznie większych zmian w wyglądzie nie ma. A co do siłowni też bym chciała wrócić, ale póki co nie mam na to ani kasy, ani czasu, ani nawet sił. Najpierw chciałabym wyjaśnić sprawę mojego zdrowia, później wziąć się za siebie, zaczynając od początku, czyli od diety, a na końcu dodać ćwiczenia. Teoretycznie mam teraz motywację, bo za rok w maju kuzynka bierze ślub i chciałabym na nim zajebiście wyglądać, jako że będzie to pierwszy ślub, na którym będę. Poza tym jeszcze na żadnej uroczystości (chyba kojarzę tylko studniówkę i połowinki) nie czułam się w 100% super w sukience i nie wyglądałam tak jakbym chciała wyglądać. No a poza tym jest jeszcze druga kwestia - mam rok na znalezienie sobie partnera, jeśli nie będzie to mój chłopak, bo takowego do tego czasu nie znajdę, to chociaż jakiś reprezentatywny znajomy, bo przecież ile można chodzić wszędzie samemu i udawać, że jest świetnie. Oby nam się udało!! Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
kiniutka 0 Napisano Kwiecień 1, 2013 Dziewczyny tak czytam co u was i przepraszam że to napisze ale trochę mi lepiej, wiedząć że nie tylko u mnie takie niepowodzenia i doły, codziennie obiecuje sobie, że już jutro napewno będzie dieta, że musze się wziąć za siebie i co...i wielkie gówno...wytrzymuje do południa a potem wycieczka do sklepu i wyzerka w domu aż do tego stopnia że potem umieram z przejedzenia i jest mi niedobrze, w związku z czym zalegam na kanapie i nie mam na nic ochoty, nawet na wyjscie z domu także papryczka doskonale cie rozumiem, nawet nie wiesz jak bardzo, wiecie co najgorsze jest to, że często jem nie dlatego że jestem głoda ale to po prostu siedzi w mojej głowie, obsesyjnie myśle o jedzeniu, czasami staram sie z tym walczyć ale i tak zawsze przegrywam, szczególnie ze słodyczami, może jak bym miała zajecie które wypełniało by cały mój dzień, nie miałabym po prostu czasu mysleć o żarciu. I dokładnie mam tak samo jak wy, nawet nie chce mi się pobalsamować ciala po kąpieli...no bo po co skoro i tak jestem gruba i brzydka, najchętniej chodzę w luźnych dresach, i bez makijażu..no bo po co...boże dziewczyny jakie to wszystko jest popieprzone, jesteśmy młode, powinnysmy korzystać z życia, cieszyć się nim a my co...dołujemy sie tylko, ja nawet ostatnio odmówiłam koleżance wyjścia do pabu, no bo w co miałabym sie ubrac zresztą i tak we wszystkim wyglądałbym koszmarnie. Moja siostra też jest przy kości, szczególnie ostatnio przytyło jej sie sporo i w ogóle się tym nie przejmuje, nie odchudza się i mimo komentarzy nawet z ust jej chlopaka wcale się tym nie przejmuje,...czemu ja tak nie potafię? wiecie , może to co napiszę w tej chwili bedzie śmieszne...ale wczoraj jadłam cały dzień, leżałam na kanapie, siedziałam trochę przed kompem i nic innego nie robiłam, zero jakielkolwiek aktywnosci, oczywiście wieczorem byłam tak napchana że wziełam tylko szybki prysznic i nawet nie umyłam zębów...po prostu mi sie nie chciało,...to jest straszne bo ja bardzo dbam o zęby, jestem wręcz przewrażliwiona na ich punkcie i zawsze zwracam uwage na zęby, dla mnie to podstawa gdy kogoś poznaję a teraz...zapuszczam sie..po prostu pozwoliłam na to żeby jedzenie mną rządziło i od tego zależy moje samopoczucie i samoocena. Postanowiłam że daje sobie miesiąc, jeżeli nie poradze sobie a napady dalej bedą to poszukam jakiegoś psychologa, bo sama nie dam sobie rady a naprawdę mam już dosyć. ok koniec o mnie teraz sprawy ważniejsze...papryczka co do twojej przypadłości to nawet nie wiem co poradzić bo prawdę mówiąc nie mam zielonego pojęcia co mogłoby ci dolegać...hmm...może faktycznie masz problemy z tarczycą...najważniejsze że działasz i jutro idziesz do lekarza bo ja wybieram się już od jakiś 4 miesięcy, też nie mam okresu, tym bardziej że miałam już problemy kobiece i powinnam to wszystko kontrolować na bieżąco. I jeszcze jedno co mnie naprawde przeraziło...papryczka to co napisałaś że zadajesz sobie rany na ramionach i udach, czy ty się samookaleczasz ? bo jeśli tak to moge poradzić tylko jedno...koniecznie jakich psycholog...wiem jak ciężko jest poradziś sobie samemu i siebie zaakceptować, też mam z tym problem też nie znoszę swojej wielkiej dupy i grubaśnych ud ale nigdy nie próbowałam wymiotów czy przeczyszczania się nawet po mega obżarstwie, ale jeżeli ty kaleczysz swoje ciało to naprawdę jest niebezpiecznie i nie wolno ci tego zlekceważyć, Dlaczego to wszystkie jest takie trudne...chciałabym znowu umieć jeść normalnie ale ja już chyba nie potarfię , bo albo na maksa ograniczam kalorie i boję się zjeść dodatkowego ogórka żeby nie przytyć albo się obżeram i jem wszystko co niezdrowe i tłuste...to jest chore, ja jestem chora... Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
papryczka chili 0 Napisano Kwiecień 2, 2013 Kiniutka jakbyś pisała o mnie. Też codziennie obiecuję sobie, że jutro ostatecznie zaczynam dietę. Oczywiście na poczet tego DZIŚ mogę nażreć się na zapas... i tak codziennie ;/ Oczywiście wtedy nic mi się nie chce, jedyne co to siedzę przed komputerem (i żebym jeszcze zrobiła tam coś pożytecznego, to nie - nawet prządku na pulpicie dotąd nie zrobiłam, a strasznie mnie ten rozgardiasz drażni), jem, obmyślam strategię diety na następny dzień i co chwilę się ważę. I tak samo jak Ty jem, nie dlatego, że jestem głodna, ale dlatego, że odczuwam taką potrzebę, nawet wtedy kiedy jestem już przejedzona. To jest chore, ale niestety sama psychoterapia nie pomaga, bo pewnie nie doczytałaś, bo Cię długo nie było, ale od jakiegoś czasu chodzę do psychologa, z tym, że nie jest on specjalistą w problemach zaburzeń odżywiania i wydaje mi się jakby ze mną jeszcze gorzej było. Ale na szczęście teraz zmienił trochę terapię i zaczął traktować mnie poważniej, więc zobaczymy co z tego będzie. No i jeszcze wciąż myślę o psychiatrze, bo tylko takowy może przepisać leki. Ale nie będę ukrywać, że widząc tych wszystkich ludzi chodzących do psychiatry nie mam ochoty być jedną z nich. Może nie jestem tolerancyjna, ale oni są dziwi i momentami się ich boję. Nie chciałabym, by taki psychiatra uznał mnie za jakąś niezrównoważoną wariatkę. Co do słodyczy zauważyłam, że to one są głównym motorem napędzającym to całe obżarstwo, ale niestety nie potrafię z nich zrezygnować, a słodycze w małej ilości to jest coś co się wyklucza, bo jak już jem słodycze, to do momentu, kiedy nie będę mogła na nie patrzeć. I też wczoraj odmówiłam koleżance wyjścia z jakimiś kolegami jej chłopaka, bo przecież byłam w piżamie, bez makijażu, z nieumytymi włosami, a poza tym faktycznie nie miałabym co założyć, bo wszystko jest teraz na mnie za małe :( Co do Twojej siostry - wydaje mi się, że jednak w głębi duszy przejmuje się tymi komentarzami, tylko tego nie pokazuje po sobie, bo akceptuje siebie. A wczorajszy dzień minął mi dokładnie tak jak Tobie, ale o dziwo umyłam zęby (bo włosy umyłam i prysznic wzięłam wcześniej, wiedząc, że wieczorem nie będzie mi się chciało), co ostatnio coraz częściej zdarza mi się zaniedbać, a doskonale wiem, że muszę wyjątkowo dbać o zęby, bo mam genetycznie słabe i psują się bez przyczyny. Poza tym nie znoszę kłaść się spać z nieumytymi zębami, czy niezmytym makijażem, ale czasem jedzenie bierze górę i jedyne na co mnie wtedy stać, to po prostu pójść spać, żeby nie musieć na siebie patrzeć. Byłam dziś u lekarza, za wiele to on mi nie powiedział, ale póki co migdałków na szczęście wycinać nie muszę, dał mi tylko skierowanie na tą tarczycę i właśnie czekam zniecierpliwiona na wyniki. Co do tych moich ran czasem niestety jak przesadzę, to wygląda to paskudnie i szczypie, ale to wszystko przez to, że nie mam gładkiej skóry, tylko nie dość, że przesuszona (jak się regularnie balsamuję, to wygląda zdecydowanie lepiej i tak mnie nie ciągnie), to taka jakby kaszkowata i ja te krostki właśnie rozdrapuję, a później pastwię się nad powstałymi strupami ;/ Wiesz, ja też kiedyś nie próbowałam ani wymiotów, ani przeczyszczania, ale moja choroba się pogłębia i jedyne co jest w tym wszystkim plusem to moja świadomość tego i chęć wyleczenia. Ale samej niestety jest ciężko, a nikt nie traktuje tego poważnie. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
papryczka chili 0 Napisano Kwiecień 2, 2013 No to tarczyca w normie :) Ale nadal nie daje mi spokoju skąd ten ból... Mam nadzieję, że nie dzieje się nic poważnego. Teraz muszę się tylko wziąć za siebie, bo obiecałam sobie, że jak z moim zdrowiem będzie wszystko ok to schudnę, ale nie wiem jak, bo wciąż trzyma mnie depresja, spowodowana zapewne ta paskudną pogodą ;// A jeszcze czekają mnie zaliczenia, poprawki i zaległe sprawozdania do zrobienia. Jak sobie o tym nawale obowiązków, którym trudno w kilka godzin sprostać, pomyślę, to znów zaczyna się błędne koło, bo nie robię nic. Piszcie co u was, a ja pewnie teraz będę odzywała się rzadziej, bo od jutra do piątku uczelnia. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
kiniutka 0 Napisano Kwiecień 2, 2013 hej dziewczyny, melduje się i ja...ogarnęłam się rano, prysznic, makijaż, umyłam włosy, zrobiłam zakupy, poszłam na solarium, w ogóle wyszłam do ludzi i jakoś tak dzisiaj lepiej się czuję :-) jedzeniowo tez nie najgorzej śn. serek wiejski ob. szpinak z kukurydza, piersią kurczaka i serem feta...hmm...wymyśliłam takie coś na poczekaniu i przyznam szczerze, ze niezbyt apetyczne to było, ale zjadłam k. jabłko...które wsunęłam przed chwilą i na tym mam nadzieję zakończyć swój dzień, najgorsze jest to że jestem teraz u mamy i chyba same wiecie jak to jest, zawsze jest coś dobrego co kusi...w domu jakoś mi prościej, po prostu nie kupuje rzeczy które w diecie nie są dozwolone i po problemie. Papryczka co do słodyczy, możemy podać sobie dłoń, uwielbiam wręcz kocham a czasami myślę sobie że po prostu jestem uzależniona... "witajcie, mam na imię Maja i jestem słodyczoholiczką..." ostatnio miałam super dzień... oczywiście zaczęłam od serka wiejskiego, no bo dieta...ale zachciało mi się chałki( nie żebym była głodna, tylko naszła mnie po prostu ochota) więc nakupiłam jeszcze słodkich bułek i dużą czekoladę z orzechami, to zjadłam na śniadanie i obiad a w związku z tym że masakrycznie się zasłodziłam na kolację zafundowałam sobie wielką paczkę chipsów i popiłam colą, po czym poszłam spać..nie ma to jak przykładne dietkowanie Papryczka wiesz ja czasami sobie tak myślę, że po prostu niekiedy musimy upaść na samo dno żeby potem móc się odbić...i skoro jest tak źle że gorzej być nie może...no to w takim razie może już być tylko lepiej :-) musimy wierzyć w to że nam się uda, że już niedługo będziemy piękne, zgrabne i każdy facet będzie się za nami oglądał, a wszystkie laski w koło będą zazdrościły nam figury;-) Tak, od dzisiaj myślę pozytywnie...schudnę , udam mi się to...jestem o tym przekonana i na zawsze pożegnam swoje kompulsy. Papryczka co do psychologa...to faktycznie nie wiedziałam, że do takowego chodzisz...kurcze trochę jestem zawiedziona, bo tak ja pisałam jeśli sama sobie nie poradzę ( a daje sobie na to ten miesiąc) tez miała się wybrać po pomoc...chyba ciężko jest trafić na kogoś odpowiedniego, kto rozumiałby nasze problemy i jeszcze potrafił pomóc,..najważniejsze że badania wyszły ok i jesteś zdrowa, wiesz ja mam coś takiego, ze po takim obżarstwie strasznie chce mi się pić, jak bym miała kaca, wodę piję litrami wtedy, nawet w nocy się budzę i piję... Za wszystkie egzaminy trzymam kciuki, szczególnie za ten piątkowy, wierzę w ciebie i w to że ze wszystkim sobie poradzisz :-) Kimczi pisz co u ciebie..mam nadzieję że w tej chwili nie siedzisz i nie wsuwasz całego bochenka tego zapewne pysznego, jeszcze cieplutkiego chleba...ach...najlepszy taki z masełkiem.. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
kimczi 0 Napisano Kwiecień 2, 2013 Hej! Dzisiejszy dzien nie nalezy do najbardziej udanych. Chleba niestety nie zajadam, bo nie wyszedl... Wkurzona jestem przez to niesamowicie, bo przed swietami latalam po polskich sklepach, zeby dostac make zytnia. Pozniej biegalam przy tym zakwasie, zeby mu nie bylo przypadkiem za zimno, a to dupa. Jednak wine calkowicie zwalam na przepis. Poczytalam dzisiaj jeszcze wiecej o pieczeniu chleba i w ogole nie wiem jak to mozliwe, ze z tego przepisu cokolwiek wyszlo. Jednak mam jeszcz zakwas i jutro znowu pojade po to make i zrobimy drugie podejcie, ale juz na normalnym przepisie, a nie jakims wynalazku. W sumie ten chleb sie jeszcze piecze i cos tam sie z nim dzieje, ale jakos nie mam wielkiej nadziei, wiec juz profilaktycznie go przekreslam. Papryczka ciesze sie, ze z tarczyca wszystko ok. Moja mama ma niedoczynosc tarczycy i caly czas biega po lekarzach :/ Najwazniejsze, ze wszystko z Toba ok. Kiniutka z tym myciem zebow to jakbym slyszala siebie. Tez mam bardzo slabe zeby i swojego czasu bardzo dlugo je leczylam. Normalnie bardzo dbam o zeby, ale jak najem sie wieczorem to nie mam sily nawet wstac. I tak jest w ogole ze wszystkim. Nie wiem kiedy ostatni raz smarowalam sie balsamem. O peelingu nawet nie wspomne. Najgorsze jest to, ze sama wiem o tym, ze zaniednuje sie strasznie i nie mam sily nic z tym zrobic. Ja podzwiam swoja sasiadke. Jest jeszcze nizsza niz ja, wazy tez kilka kg wiecej, ale jak widze jak ona wyglada. Zawsze zadbana, wlosy i makijaz zrobione, ciuchy dobrane to az jej zazdroszcze, bo ja w takim stanie najchetniej chodze w dresie i nawet nie chce mi sie uczesac, a co dopiero wyjsc gdzies do ludzi. Poza tym bylam zmuszona isc dzis do sklepu. Zalozylam spodnie, ktore jeszcze jakies 3 tygodnie temu byly dobre, a w grudniu luzne. teraz sa obcisle, jakby zaraz mialy peknac, czuje jak nogi mi sie o siebie ocieraja, krok spada na dol, bo juz nawet na lydki mi te spodnie normalnie nie wchodza. Wierzcie mi, ze szlam dzisiaj do tego sklepu i prawie po drodze plakalam i uzalalam sie nad soba. Zamiast wziac sie za siebie w calosci to wlasnie tez mowie sobie "dobra dzisiaj sie jeszcze najem, od jutra dieta i w ogole zmieniam wszystko". Wszystko fajnie i pieknie tylko jutro ciagnie sie juz 5 miesiac. Ja oczywiscie przez ten czas nie zrobilam wszystkiego co sobie zaplanowalam (lacznie z nauka), bo samopoczucie ma wplyw na wszystko. Czasami siedze z laptopem na kolanach, jem i spedzam tak pare godzin nie robiac w tym necie nic konstruktywnego tylko trace czas. Dzisiaj az sie przerazilam jak uswiadomilam sobie, ze to juz przeciez kwiecien. Moje plany szlag trafil i czas zaczac od nowa caly ten genialny plan. Moja akceptacja jest zerowa, samopoczucie rowniez na takim samym poziomie. Jutro jade na targ, wiec zrobie zakupy owocowo- warzywne. Wesele jest w sierpniu, wiec powinnam wziac sie teraz. Te 5-6kg powinnam zrzucic w jakies 1,5-2 miesiace i miec czas na ustabilizowanie wagi i przede wszystkim zyskam czas na umiesnienie ciala. Motywuje mnie troche fakt, ze na tym weselu bedzie dziewczyna brata mojego chlopaka. Przy niej mam kompleks nie dosc, ze wygladu to jeszcze czyje sie przy niej glupia i zawsze sie do niej porownuje. Dzisiejszy dzien zaczelam "powoli" w doslownym tego slowa znaczeniu. Na sniadanie zjadlam salatke, bo trzeba bylo ja dokonczyc, a moj chlopak calej by nie zjadl. Obiad rowniez wczorajszy: mieso w sosie z ziemiakami i ogorkiem. I jeszcze zostalo ciasto, ale mam nadzieje, ze dzisiaj go juz nie zjem, bo obydwa ktore upieklam sa slodkie. Nie wiem jak, ale musze sie spiac, bo nie mam kasy na wymiane ubran, a dwa nie usmeicha mi sie kupowac ich w wiekszym rozmiarze. Chyba wyciagne dzisiaj spodnie z zeszlego roku, ktore kupilam w Polsce. PEwnie sie w nie nie zmieszcze, ale moze jakos mnie zmotywuja, jak zobacze, ze wchodza mi do polowy lydki, a rok temu miescilam sie w nie bez problemu. Jesli chodzi o psychologow to ja nigdy nie bylam na takim spotkaniu. Jednak wiecie jak to jest. Niektorym sie wydaje, ze zaburzenia odzywiania to taka blaha rzecz, bo przeciez wystarczy nie jesc. Potrzeba kogos z dobrym podejsciem i wiedza na ten temat. Pewnie gdybym powiedziala kolezance, ze czasami chodzilam do sklepu, kupowalam jakies 20 batonow i wracalam biegiem do domu trzesac sie zeby juz je zjesc nie rozumialaby tego, bo nie ma takiego problemu. Dlatego wazne jest zrozumienie naszego toku myslenia przez osobe, ktora ma nam pomoc. Ok dziewczyny ja koncze, bo same widzicie, ze moj nastroj jest dzis wrecz pogrzebowy. Odezwe sie pewnie jutro i mam nadzieje, ze bede po dietetycznym jedzeniu, cwiczeniach i z wiekszym entuzjazmem. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
kiniutka 0 Napisano Kwiecień 3, 2013 kimczi, dokładnie tak jak piszesz, chyba nikt kto nie siedział w tym gównie tak jam my, nie potrafi tego zrozumieć...zastanawiam się kiedy w tym wszystkim się zatraciłam i przestałam kontrolować, kiedy pozwoliłam na to, żeby żarcie mną rządziło...i od tego ile i co zjem uzależnione jest moje samopoczucie, samoocena, chęć wyjścia z domu, spotkania się ze znajomymi nawet umycia zębów. Wiem jedno...co daje mi jedzenie...szczęście, tak, kiedy jem jestem szczęśliwa...kiedy nakupuje sobie tych wszystkich słodkości , zasiadam na kanapie i zaczynam jeść czuję się szczęśliwa...szkoda tylko że stan tej euforii trwa tylko chwilę, kiedy czuję jeszcze smak, zapach i przyjemność jedzenia...później jem żeby napchać się już do końca, pomimo tego,że jest mi wręcz niedobrze, ale przecież muszę zjeść wszystko co kupiłam( a kupuję zazwyczaj więcej niż jestem w stanie zjeść) no bo przecież szkoda wyrzucić tym bardziej że od jutra dieta i na pewno nie będę mogła tego zjeść...chore jest to wszystko...i co później...leże z brzuchem nadętym jak balon,przeżarta, z poczuciem klęski, wyrzutami sumienia,że znowu nawaliłam, że jestem gruba i brzydka a już tak dobrze mi szło, a teraz znowu muszę zaczynać od początku. Dziewczyny przecież to tylko jedzenia, więc czemu to wszystko jest tak cholernie trudne...czasami chciałabym żeby ktoś zamknął mnie w domu na tydzień, dwa, miesiąc i po prostu kontrolował, przynosił posiłki o wyznaczonej godzinie tak żebym nie miała możliwości wyjścia z domu i nakupienia sobie tych wszystkich słodkości, jestem jak alkoholik czy narkoman...uzależniona...uzależniona od jedzenia, ileż to potrzeba silnej woli żeby z tym wygrać i pokonać ten nałóg, chociaż wiem że to możliwe np. ostatnio byłam w pracy i nagle ta wielka nieodparta ochota na coś słodkiego, czekoladowego, obojętnie byle by coś zjeść...niestety nie miałam możliwości żeby wyjść do sklepu i coś sobie kupić, ciężko było to fakt ale minęło 10-15 minut i ochota przeszła, więc wiem że jestem w stanie to wytrzymać ale jakoś brak mi silnej woli...zamiast toczyć walkę ja wolę się od razu się poddać i po prostu nażreć. Najlepsze jest to, że gdy mam napad i wracam ze sklepu, zaczynam jeść już na klatce schodowej bo nie mogę wytrzymać, czasami gdy jadę do cukierni w której kupuję moje ukochane bajaderki, które wręcz ubóstwiam, zachodzę do osiedlowego sklepiku żeby kupić sobie jakieś ciastka bądź wafelki na drogę, czasami jem już na mieście gdy wracam z zakupów, bo nie mogę się doczekać kiedy wsadzę coś do duzi, muszę.. już..natychmiast... co do spodni, mam tak samo...ostatnio założyłam moje ulubione letnie w których czułam się naprawdę super, weszłam w nie ale były tak opięte na tyłku i udach a po za tym brzuch i boki się wylewały że wstydziłabym się w nich wyjść do ludzi...i pomyśleć że kiedyś czułam się w nich super i bardzo lubiłam w nich chodzić. co do dnia dzisiejszego jest ok, ale cóż się dziwić skoro już przed jak i w trakcie świąt tak się najadłam...znaczy nażarłam, że na samo wspomnienie i widok ciasta robi mi się niedobrze, kurcze u mnie zawsze kryzys przychodzi trzeciego, bądź czwartego dnia...mam nadzieję że tym razem to ja będę górą... śn. serek wiejski, na obiad gotowana wątróbka z ogórasem konserwowym, na kolację zjem jajko( zostały jeszcze ze świat) z pomidorem, no i mam jeszcze pół grapefruita który leży i leży także pewnie też go zjem Kimczi jak chlebuś, mam nadzieję że tym razem udał się, ja niestety jestem totalne beztalencie kulinarne a po za tym brak mi też chęci na gotowanie...po prostu nie lubię, fajnie byłoby mieć osobistego kucharza który codziennie przygotowywałby jakieś pyszności...a może lepiej nie, bo teraz to już zapewne bym się toczyła, no chyba że dietetyczne...to teraz zapewne byłabym już laseczką:-). A i jeszcze jedno...zastawiam się jak to jest...że czasami potrafię przeżyć dzień na jednym serku wiejskim, i nie czuję się głodna po to tylko by następnego dnia napchać się wszystkim co tłuste, niezdrowe i kaloryczne...i gdzie ja mieszczę takie ilości jedzenia...gdy na jedno posiedzenie potrafię zjeść więcej niż normalny człowiek w ciągu całego dnia...hmm..a może właśnie tu tkwi całe sedno, żeby jeść regularnie i różnorodnie, bo takie głodówki doprowadzają później właśnie do napadów...organizm zaczyna się po prostu domagać, tylko ze ja boje się, że jak zjem więcej i inaczej niż do tej pory to utyję jeszcze bardziej.I właśnie takie moje myślenie jest chore. wiem o tym doskonale...bo nawet jeśli zjem batona, bądź kawałek czekolady to przecież od razu nie przytyję...ale u mnie to wygląda tak, ze pozwalając sobie na ten kawałek czekolady od razu nachodzą mnie myśli ze przecież i tak dietę już dzisiaj zawaliłam, wiec zjem jeszcze ze dwie tabliczki i poprawie jakimiś drożdżówkami, tak na zapas no bo przecież od jutra dieta i zero folgowania sobie...i tym oto sposobem właśnie tyje...tylko jak to wszystko sobie poukładać w głowie, bo wiem, że problem leżu właśnie tu, w naszych głowach i w tym jak siebie postrzegamy. Cieszę się że jesteście i że mogę chociaż tutaj się wygadać, wtedy jakoś mi tak lżej, chociaż ostatnio nachodzą mnie myśli żeby opowiedzieć o problemie mojej przyjaciółce...hmm..ale sama nie wiem. No i kończąc napiszę, ze dzisiaj jakoś tak dobrze się czuję, nie jestem przeżarta, mam więcej energii, wstałam wyspana i mimo tej okropnej pogody za oknem czuje jakąś pozytywną energie i wierzę że tym razem mi się uda, nam się uda...musi się udać :-) Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
kiniutka 0 Napisano Kwiecień 4, 2013 Witajcie dziewczyny, dzisiaj tak na szybko wpadłam tylko napisać, że u mnie wczorajszy dzień prawie zgodnie z planem...a mianowicie o godz 19. byłam już tak głodna, ze podjadłam trochę twarogu na słodko( na może więcej niż trochę ;-) mama oczywiści zrobiła do naleśników, których nasmażyła całą stertę na kolację i już nie dużo brakowało a skusiłabym się na jednego a wiadomo, że w moim przypadku na jednym by się skończyło i popłynęłabym po całości...na szczęście opanowałam się i poprzestałam tylko na tym twarożku( chociaż zapewne swoje kalorie miał, zrobiony był z cukrem , śmietaną i cynamonem, na szczęście chociaż twaróg był chudy :-) Dzisiaj już po śniadaniu...standardowo, serek wiejski-mój kolejny nałóg...od jakiegoś czasu jem codziennie..czasami nawet dwa dziennie, i pomyśleć , że kiedyś przez gardło nie chciał mi przejść...jak widać z wiekiem smaki się zmieniają:-) Uciekam ogarnąć się, wypić jakąś kawkę i na miasto, muszę pozałatwiać parę spraw, zajrzę jeszcze wieczorem zdać relację i pochwalić się mam nadzieję że sukcesem a nie porażką( ach...cały talerz naleśników jeszcze na stole stoi. więc różnie to może być ze mną) mam nadzieję że poczytam również co tam u was:-) Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
kimczi 0 Napisano Kwiecień 4, 2013 Hej! Ojj tak. Jedzenie, a raczej napchanie sie daje nam radosc, ale tylko na chwile. Pozniej czuje sie strasznie sama ze soba i zastanawiam sie po co ja to robie. To jest chyba nawet gorsze niz alkoholizm, bo juz po paru minutach mam wyrzuty sumienia i wiem ze robie cos strasznego ze swoim ogranizmem i ogolnie soba. U mnie wszystko zaczelo sie jakos na przelomie gimnazjum i liceum. Z kolezanka czesto nocowalysmy u siebie. Kupowalysmy pelno jedzenia i jadlysmy. Niestety mnie to wszystko "wciagnelo" i trwalo bardzo bardzo dlugo. Wlasnie w tamtym okresie przytylam najabrdziej. Pamietam, ze nawet pozyczlam spodnie od mamy, bo w swoje sie juz nie miescilam i poprzecieraly sie na udach. Mimo, ze czulam sie wtedy strasznie i bylo mi wstyd nie pomoglo, a jeszcze bardziej poglebilo to wszystko. Zazwyczaj tez kupowalam duzo wiecej niz bylam w stanie zjesc. Ale w sklepie po prostu nie moglam sie powstrzymac, bo na wszystko mialam ochote. Najczesniej jadlam kiedy nikogo nie bylo w domu, lecialam doslownie biegiem z tego sklepu, zeby tylko juz zjesc. Po drodze rowniez rozpakowywalam batona i jadlam (mimo, ze ze sklepu do domu mialam jakies 10min.). Wszystkie papiery oczywicie wyrzucalam albo wpychalam gdzies, zeby nikt ich nie znalazl. To wszysto ciagnelo sie przez cale liceum i doszlo do tego, ze nawet podczas odrabiana lekcji, kiedy wszyscy byly w domu mialam schowana gdzies jedzenie i co chwile siegalam. Najwiekszy wstyd przezylam, kiedy weszla do pokoju moja mama, a ja z buzia wypchana chipsami. W sumie domyslila sie, ze mam taki problem, ale chyba nie zrozumiala jego powagi. Tylko, ze moja mama jest z tych osob, ktore po prostu potrafia sobie czegos odmowic. Teraz takie obzeranie i kupowanie naraz tylu rzeczy juz praktycznie sie nie zdarza, ale to tylko dlatego, ze mieszkam z chlopakiem i rzadko jest tak, ze jestem sama w domu (chociaz jeszcze 2 lata temu zdarzlo sie). Jednak moj chlopak lubi wieczorem zjesc sobie jakies chipsy czy cos slodkiego i ja jem razem z nim. Dzis podejcie drugie do chleba. Wlasnie "wyrasta". Teraz zrobilam go tak jak w przepisie i wszystko wyglada tak jak powinno. Kiniutka powiem Ci, ze ja tez nie lubilam nigdy za specjalnie gotowac. W wieku 20 lat nie potrafilam zrobic kompletnie nic. Pozniej jakos tak z ciekawosci zaczelam wymyslac nowe rzeczy. Jednak nie uwazam sie za doskonalam kucharke, ale czasami nachodzi nas zeby zrobic cos nowego. Tez sie kiedys zastanawialam nad tym, ze jak jestem na diecie to przy braku czasu nie jem, a jak juz jem niezdrowo to mimo najedzenia musze sie dopchac. Doszlam do wniosku, ze to wszystko zalezy od zbilansowanej diety. Znowu napisze o moim odchudzaniu z tamtego roku, ale moim zdaniem to byl najlepszy okres jesli chodzi o jedzenie dla mnie. Po pierwsze jadlam zdrowe sniadanie. Kanapki mialy czasami kilka cm wysokosci, ale byl na nim ogorek, pomidor jakas rzodkiewka i tego typu rzeczy. Pozniej zdrowa przekaska (najczesniej jablko). Obiad jadlam normalny, ale zmniejszylam porcje i niektore potrawy odchudzalam. I kolacja to wlasnie jakis hogurt czy serek wiejski. Organimz czul sie lepiej, bo byl najedzony, a nie napchany. Mialam wiecej energii, zeby cokolwiek zrobic i wydaje mi sie, ze tez takie poczucie, ze jem zdrowo zniechecalo mnie do rujnowania tego. Poza tym cieszylam sie jak glupia widzac w lustrze, ze moj brzuch robi sie plaski, nogi przestaja sie trzesc. Jak weszly mi te wszystkie nawyki w krew to nawet jak miala jakas impreze nastepnego dnia jadlam bardziej zdrowo, cwiczylam itp. Niestety ten stan trwa tylko do pewnego czasu. Jesli po jakiejs imprezie odpuszcze kolejny dzien i znowu napcham sie jedzeniem to zazwyczaj pozniej wszystko sie konczy i napycham sie jeszcze kilka kolejnych dni. A pozniej wiadomo, wszystko trzeba zaczynam od poczatku: diete, motywacja, nasze podejcie, cwiczenia itp. Ja tez sie ciesze, ze nasz watek nadal dziala. Najlepiej jest mi sie wygadac wlasnie w necie. Nie wiem czy mialabym odwage powiedziec o tym komus, bo niektorzy po prostu tego nie zrozumieja i beda sie zastanawiac, jak mozna robic cos takiego. U mnie dzis w miare statecznie. Na sniadanie byl jogurt. Obiad- zupa pieczarkowa. Poki co to tyle, ale jeszcze prawdopodobnie dojdzie ten chleb, wiec jakies 2-3 kromki pewnie zjem. JEdnak uwzglednilam to w jadlospisie i mam nadzieje, ze kolejne dni beda lepsze. Dzis juz bez cwiczen, bo nasprztalam sie tak, ze doslownie padam. Mam jeszcze w planie zrobic dzis jakis program cwiczen dla siebie. Zaraz wlasnie chce sie za to zabrac. Pierwsze 3-4 dni planuje pochodzic na stepperze, zeby sie troche rozruszac, a pozniej wlacze swoja mate do cwiczen i cwiczenia typowo na jakies parie ciala. A i stwierdzilam, ze przed prysznicem sie zmierze. Co prawda mierzylam sie juz niejednokrotnie, ale zawsze te kartki gubilam albo wyrzucalam, ale teraz planuje sie zmierzyc i porownac wyniki np. za miesiac z czystej ciekawosci. Kiniutka---> zazdroszcze nalesnikow :P Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
kiniutka 0 Napisano Kwiecień 4, 2013 Ach Kimczi nie ma czego zazdrościć, kurcze zła jestem na siebie, bo jak by mogło być inaczej, oczywiście naleśniki zjedzone...już nawet zdążyłam zapomnieć jakie pyszne były :-) co prawda obżarstwa nie było ale zjadłam zdecydowanie za dużo i nie jestem z tego zadowolona. a więc moje menu: śn. serek wiejski 2śn. jabłko ob. kawałek jakieś pieczeni z mięsa mielonego, jajka, ogórka, cebuli i ciasta francuskiego- pozostałości jeszcze ze świąt, no i te nieszczęsne naleśniki z jogurtem owocowym, ale byłam taka głodna po powrocie z miasta ze nie mogłam się powstrzymać, chociaż wiem że powinnam k. bułka grahamka z masłem i serem żółtym także jak widzicie zdecydowanie za dużo i za kalorycznie, ale i tak to duży sukces, że na tym tylko zakończyłam bo po tych naleśnikach chyba jeszcze przez dwie godz. moje myśli krążyły wokół jedzenia...ach miałam ochotę jeść...jeść...jeść. Na szczęście jutro rano już wracam do siebie i mamine pyszności kusić nie będę, cały weekend spędzę w pracy także tez będzie grzecznie, mam nadzieję :) zjem tylko to co wezmę ze sobą, tylko właśnie nie mam pomysłu co sobie przygotować..hmm...może jakąś sałatkę, zobaczę jeszcze. Kimczi skąd ja to znam, pochowane papierki, jedzenie po kryjomu przed domownikami, wiecie co najlepsze jest to, że ja w towarzystwie innych osób potrafię odmówić sobie wszystkiego i nie jem w ogóle, a jeśli jem to bardzo mało, po to tylko żeby potem następnego dnia wszystko nadrobić...w samotności. Mój najlepszy patent, kiedy przychodził kompuls a ja nie byłam sama i nie miałam możliwości napchania się do końca, brałam psy i wychodziłam z nimi na spacer, oczywiście zahaczałam o sklep i szłam w jakieś ustronne miejsce po to żeby nikt nie widział jak jem. tak czytam o tym chlebku i sama ochoty nabrałam, może bym zrobiła, jeśli mogłabyś podać przepis i napisz oczywiście czy dobry wyszedł, raz jadłam u koleżanki taki swojski i powiem wam, że pyszny był...oj tylko abym całego bochenka na raz nie zjadła, bo jak mi coś zasmakuje to ciężko mi się powstrzymać kimczi wiem o czym piszesz...znam to uczucie...kiedy przeglądasz się w lustrze i podobasz się sobie, czujesz się dobrze w swoim ciele, masz ochotę fajnie się ubrać , zrobić makijaż, wyjść do ludzi , pokazać się a wręcz pochwalić samą sobą i bije od ciebie taka pewność..ach ...bezcenne;-) ;-) Do jutra :-) mam nadzieję, że lepszego i lżejszego , menu już zaplanowałam a jak to wyjdzie to się dopiero okaże. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
kiniutka 0 Napisano Kwiecień 4, 2013 Kimczi jeśli mogę zapytać, czy napady obżarstwa już ci się nie zdarzają...i nie mam tu na myśli zjedzenie jakieś małej paczki ciastek czy chipsów zjedzonych wieczorem z chłopakiem... tylko takiego totalnego napchania się na max...jeśli nie to powiedz proszę jak sobie z tym poradziłaś...wiem że obecność chłopaka dużo dała ale wiesz jak to jest jeśli człowiek chce, może wszystko np. wyjść z psami na spacer, zawsze można stworzyć sobie sytuację żeby się najeść. A jeśli pożegnałaś napady to powiedz mi jeszcze czy miewasz takie myśli, gdy np. zjesz coś niezdrowego i coś czego np. w swoim menu nie uwzględniłaś żeby najeść się do końca...no bo skoro i tak dzisiaj już nawaliłaś ...i jak z tym walczyć...z tymi chorymi myślami, ja właśnie stoczyłam dzisiaj taki bój...i wiem że jeszcze nie jeden prze de mną , tylko nie wiem czy mam w sobie tyle siły.... Wiem...wiem... zdrowa, zbilansowana dieta, regularność posiłków, tylko łatwo mi pisać gorzej zrobić...ja się po prostu boję...nawet zjedzenia takich naleśników, bo od razu myślę sobie , że przecież to tyle kalorii i że jedząc takie rzeczy na pewno nie schudnę a wręcz jeszcze przytyję...tylko ile można żyć na serkach wiejskich, maślance, twarożku i jajkach...jak to sobie wszystko poukładać w głowie..wiem, że muszę zacząć jeść w miarę normalnie, i tak nie jem tłusto, nie jadam fast-foodów, oczywiście słodycze muszę pożegnać na zawsze, ale muszę jeść więcej owoców, warzyw, węglowodanów, po prostu bardziej różnorodnie, bo dopóki nie pokonam napadów obżarstwa na pewno nie schudnę. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
kimczi 0 Napisano Kwiecień 5, 2013 Hej! Kiniutka rozumiem, ze jestes zla na siebie. Ojj rozumiem to doskonale. W naszych glowach chyba jednak jest zakodowane, ze "nalesnik jest kaloryczny" i nawet jesli zjemy przykladowo 2 to i tak czujemy kleske, bo nie jest to dietetyczne jedzenie. Ja sama pisze o tej zdbilansowanej diecie, za zabrac mi sie do tego ciezko. Nawet w tamtym roku, kiedy mialam juz swoja wymarzona wage ciagle myslalam o kaloriach itp. Kiedys wieczorem umowilam sie z kolezankami. Jedna z nich zrobila nalesniki z dzemem. Zjadlam je, bo nie jadlam obiadu, ale w myslalam o tym, ze w takim razie dzis juz nic nie moge zjesc itp. itd. Mimo, ze jadlam mniej i na pewno miescilam sie w 2000kcal dziennie myslalam o kaloriach, o tym co juz dzis zjadlam i co mam zjesc jutro. Jak juz jestem na diecie czy staram sie ja utrzymac to mysle caly czas o tym wszystkim i nie moge przestac, bo zastanawiam sie kiedy nastapi dzien "przekroczenia tej granicy" i kiedy wszystko znow zacznie sie sypac. Kurcze tak mysle o tych kompulsach i to jest straszne. Mysli o tym, zeby gdzies wyjsc, kupic slodycze i zjesc gdziekolwiek byle nas nikt nie widzial. Ja tez w towarzystwie jestem ostrozna jesli chodzi o jedzenie. Czesciowo wynika to napewno z komentarzy ktore kiedys slyszalam i gdzies tam gleboko utkwily. Wkurza mnie to, ze ludzie potrafia w towarzystwie mowic "ale sobie nalozylas", "zjedz jeszcze widze, ze masz ochote' A to i tak sa te bardziej delikatne uwagi. Wolalam juz w ogole nie jesc w towarzystwie i najesc sie sama bez swiadkow i swiadomosci, ze ktos ocenia ile nalozylam sobie czegos na talerz. Ja nawet jak widze osobe, ktora wazy 150kg i je batona nie komentuje tego. Ba nawet ja podziwiam, ze mimo wagi potrafi publicznie jesc cos slodkiego czy fast-food. A wiesz co jest najgorsze? Jak schudlam w tamtym roku to caly czas byly komentarze o tym, ze pije caly czas wode, ze nie jem albo ze wygladam gorzej niz przed dieta i z kilkoma dodatkowymi kg wygladalam lepiej (szkoda, ze wczesniej wygladalam jednak zle). Wiadomo, ze nie pownnam sie tym przejmowac, ale jesli chodzi o wyglad, jedzenie i wage nie potrafie. Chleb wyszedl pyszny! Zjadlam wczoraj jedna kromke z maslem i zachwycalam sie kolejne pol godziny. Tutaj taki chleb jest nie do dostania, wiec moja radosc byla jeszcze wieksza. Ja robilam ten chleb od podstaw czyli zaczelam od wyhodowania zakwasu. Korzstalam z tego przepisu na zakwas: http://www.mojewypieki.com/przepis/zakwas A z tego przepisu zrobilam chleb: http://www.moja-piekarnia.pl/2008/07/05/pierwszy-chleb/ Jednak u mnie wyrastanie chleba zajelo troche wiecej czasu, ale wyrosl. Wlasnie! Uczucie i widok naszego ciala ktore chudnie ma przelozenie od razu na samopoczucie. Wtedy az chce mi sie robic peelingi, smarowac balsamami, robic makijaz (ostatnio nawet tego mi sie nie chce robic jak nie musze) i w ogole wyjsc do ludzi. Wydaje mi sie, ze jestem super laska, a nie tak jak teraz czlapie jak najszybciej do sklepi wyobrazajac sobie jak to sie kolysze na boki. W ogole nawet wiecej rzeczy mi sie chce zrobic chociazby w domu. Nawet sprzatam z wieksza motywacja, bo przeciez spalam podczas tego kalorie. W stanie w jakim znajduje sie teraz to nawet wstac mi sie nie chce po cokolwiek, bo po co... Kiniutka pytaj pytaj :) Hmm w zasadzie zadalam mi dobre pytanie, bo musialam sie nad nim mocno zastanowic. Zdarzalo mi sie np. wyjsc samej do sklepu (oczywiscie to samotne wyjscie bylo zaplanowane) i kupic sobie jakies slodycze i zjesc po drodze, a jak zostawaly to kiedy moj chlopak poszedl sie kapac dojadalam reszte. Albo kiedy pojechal do kuzynki ja szlam od razu do sklepu, bo wiedzialam, ze pare godzin bede sama. To w sumie bylo na samym poczatku zamieszkania razem. Pozniej jakos samo z siebie zdarzalo mi sie to rzadziej. Glownie chyba dlatego, ze moj chlopak nigdy nie skomentowal tego, ze kupuje sobie dwie czekolady i cos jeszcze lub wieczorem siegam po cos do jedzenia, a on juz jest najedzony i nie chce. Nawet kiedy on juz nie chcial nic jesc, a ja zjadlam jeszcze cala czekolade mimo ze zjedlismy juz sporo wczesniej nigdy nie uslyszalam jakiegos komentarza. Jak tak sobie teraz o tym mysle to chyba wlasnie dzieki temu. Moge sobie jesc kilka wieczorow pod rzad, nie uslysze nic na temat tego co i ile jem i ta swiadomosc powstrzymuje mnie od kompulsow i w ogole o nich nie mysle, bo jedzenie wieczorem daje mi to samo co kompuls. Nie wiem czy to co napisalam brzmi logicznie, ale mam nadzieje, ze da sie cos z tego zrozumiec. JEdnak musze przyznac, ze nie wiem co by bylo gdybym zostala sama np. na tydzien. Raz sie tak zdarzylo i przytylam w ciagu tego tygodnia 2 kg, bo codziennie kupowalam pelno jedzenia (a jak mi bylo glupio po powrocie chlopaka, bo ledwo w spodnie weszlam, ale nie uslyszlam nic o wadze). Naprawde nie wiem jak to wytlumaczyc. Samo to nie przeszlo, bo dalej nie wiem czy przy jakiejs okazji nie zrobilabym tego, ale chyba swiadomosc pelnej akceptacji mojego ciala przez chlopaka w jakis sposob pomoga. Przynajmniej tak mi sie wydaje, bo nie znajduje zadnego innego powodu. Co do dzisiejszego dnia. Sniadanie- 2 kromki chleba (tak tak mojeo :) ) z wedlina, ogorkiem i papryka obiad- zupa pieczarkowa przed chwila- jablko Dzis mam jeszcze lekcje, wiec nie wiem jak bedzie z cwiczeniami. W ogole postanowilam, ze razem z dieta ruszam z jezykiem, bo oczywiscie od stycznia planuje sie ostro za to zabrac i jakos do tej pory sie nie wzielam. Moze nie tyle ostro co systematycznie, bo zrobilo mi sie sporo zaleglosci z lekcji i az mi glupio przed ta babka jak pytam sie o cos co juz bylo. Jednak wlasnie tak dziala moj mozg: jak dzialac to cala soba, a jak nie to w ogole nie robic nic. Ja moze wpadne jeszcze wieczorem. Jak bedziesz miala pytanie o chleb to pisz mimo, ze nie jestem ekspertem :) Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
kiniutka 0 Napisano Kwiecień 6, 2013 część dziewczyny, dzisiaj tyko na chwilę, wróciłam dopiero z pracy i padam na twarz a to dopiero początek , cały weekend prze de mną włącznie z poniedziałkiem...ale są plusy tej mojej całodniowej pracy...nie myślę o jedzeniu, bo po prostu nie mam na to czasu:-) co do mojego menu: śn. serek wiejski ob. pulpet z pieczarkami i cebulką plus gotowany kalafior k. serek wiejski Kimczi chlebek wygląda przepysznie i jak tylko będę miała wolne to na pewno zrobię, przepis sam w sobie nie wydaje się trudny, chociaż z moim talentem do pieczenia to kto wie co z tego może wyjść ;-) Co do uwag odnoście jedzenia, to doskonale cię rozumiem, na pewno nie jest to przyjemne gdy ktoś krytykuje, wylicza, zagląda ci do talerza ile i czego zjadłaś...hmm...no i właśnie stąd bierze się potrzeba ukrywania i jedzenia w samotności, gdy nikt nie widzi. Nie zapomnę sytuacji, która miała miejsce jakiś czas temu , gdy byłam u mamy...oczywiście mama jak to mama, napiekła pysznych rogalików z dżemem, które uwielbiam, standardowo byłam na diecie, wiec przez dwa dni byłam twarda i nie zjadłam ani jednego, ale trzeciego dni pękłam i zjadła wszystkie jakie zostały ( a zostało ich dosyć sporo) oczywiście w domu nie było nikogo, i nie zapomnę do dziś zdziwienia mamy i jej wielkie oczy, po powrocie jak zapytała mnie o te rogaliki, no więc jej odpowiedziałam że zjadłam-a ona do mnie" ale wszystkie" ...boże czułam się jak bym co najmniej konia z kopytami zjadła...i może właśnie dlatego teraz wolę jeść w samotności żeby nie słuchać tego typu uwag bądź komentarzy...i faktycznie w tym co piszesz jest sens, bo twój chłopak nie komentował, nie patrzył wielkimi ze zdziwienia oczami ile potrafisz zjeść, dlatego nie odczuwasz takiej potrzeby ukrywania się, bo wiesz że mimo wszystko nie zostaniesz skrytykowana za to ze zjadłaś całą czekoladę i jeszcze batonem zagryzłaś, on po prostu akceptuje cię taka jaką jesteś a to jest naprawdę dużo...myślę że gdyby było inaczej i np. wyliczałby ci że zjadłaś już to i jeszcze tamto, to w końcu doprowadził by do tego, ze wstydziłabyś się przy nim jeść. Czasami sobie myślę, że dieta, ta chęć bycia szczupłą i piękną ;-) jest jak obsesja...ja np. idąc do sklepu zawsze sprawdzam co ile ma kalorii, porównuje z innym produktami i wybieram oczywiście ten produkt który jest najmniej kaloryczny, czasami potrafię nie kupić danej rzeczy tylko i wyłącznie dla tego, że stwierdzam , że jednak ma za dużo kalorii i w mojej diecie nie powinna być, chociaż mam na nią wielką ochotę...a przecież można a nawet trzeba jeść wszystko tylko z umiarem i oczywiście nie codziennie. No nic kończę i uciekam spać, bo jutro rano muszę wstać, zajrzę jutro pewno późnym wieczorem. Papryczka daj znać jak poszły egzaminy...kciuki trzymamy, także na pewno będzie do przodu :-) Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
kiniutka 0 Napisano Kwiecień 6, 2013 zajrzę jutro * na pewno późnym wieczorem :-) Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
papryczka chili 0 Napisano Kwiecień 6, 2013 Dziewczyny... jest bardzo źle. Już nie chodzi nawet o dietę, ja po prostu mam dość wszystkiego, wiecznie popełniam te same błędy, a najgorsze, że jestem z tym wszystkim zupełnie sama. Ostatnio to w ogóle czuję się dla wszystkich taka obojętna, jakby mnie nie było, a na deser usłyszałam, że jestem "dodatkiem" :( Gubię się w tym wszystkim. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
kimczi 0 Napisano Kwiecień 6, 2013 Papryczka- co sie dzieje? Mam nadzieje, ze nie masz poczatkow depresji. Czemu ktos powiedzial, ze jestes "dodatkiem"? W jakim kontekscie? Sprobuj uporzadkowa to wszystko powoli. Moze zrob sobie kilka dni oddechu. Wiem, ze ze wzgledu na szkole to troche niemozliwe, ale wlasnie moze nadmiar obwiazkow tak Cie przytlacza? Nie staraj sie robic wszystkiego na raz, bo to zazwyczaj nie wychodzi, a jeszcze bardziej demotywuje. Nie martw sie, az tak. Odpocznij od tych wszystkich mysli. Nie przejmuj sie komentarzami innych, bo mimo iz wiem, ze one doluja najbardziej to najczesciej wynikaja z braku taktu drugiej osoby, zawisci lub zazdrosci. Jestes fajna dziewczyna i nie mozesz myslec o sobie inaczej. Bylas ostatnio u psychologa? Moze powiedz mu o swoich odczuciach i jakos Ci pomoze albo prznajmniej naprowadzi co zrobic. Takiego samopoczucia nie mozna lekcewazyc, bo to moze sie poglebiac. Dlaczego wydaje Ci sie, ze dla wszystkich jestes obojetna? Uslyszalas cos od rodziny/ znajomych? Prosz napisz cos wiecej i moze cos razem wymyslimy. Mam nadzieje, ze to cos chwilowego i spojrzysz na to wszystko zupelnie inaczej. Kiniutka- dokladnie tak jak piszesz. Skoro slyszalam komentarze od znajomych, a nawet od rodziny to wolalam jesc sama. Niestety przez to problem sie poglebil, bo po prostu napychalam sie jedzeniem. Gdyby nikt mi nic nie mowil to zjadlabym mniej. Kiedys mialam impreze rodzinna. Nie jakas duza tylko bardziej taka na szybko. Wiadomo chipsy, ciasto, salatki. Bralam sobie troche chipsow (tyle ile mi sie zmiescilo w dloni) i wstaja 3 czy 4 raz uslyszalam "Tobie moze juz starczy". I jak mam sie wtedy czuc? Pelno ludzi w pokoju i wszyscy patrza na mnie. W "obronie" przed takimi tekstami wolalam sobie zjesc te chipsy na dworze chociaz by bylo -20stopni niz w domu. Kiedys mialam takiego chlopaka od ktorego uslyszalam tekst "moglabys zrzucic pare kg". To jest naprawde stranie upokarzajace...I jak my sie mamy czuc po takich tekstach. Z tym sprawdzaniem kalorii mam identycznie. Jak jestem na diecie to cala soba i sprawdzam wszystko. Niestety nie umiem tego jakos wyposrodkowac, bo wtedy w myslach caly czas licze kalorie i panicznie boje sie przytyc. A jak juz wszystko sie zawali to mam gdzies ile kalorii jem i jak szybko tyje. Wpadne jeszcze wieczorem, bo teraz muszee uciekac. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach