Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Hi-za-ga

wdowa

Polecane posty

Gość fili-pinka
Witam ! Ja również zaliczam się do spędzajacych ten wieczór w domku przed kompem i tv. Upiekłam ciasto drożdżowe ze śliwkami i siedzimy sobie z synem. On sie uczy trochę , ja to wiadomo co, a zmieliłam sobie jeszcze mięsko na jutro. Aleksandro , ja od śmierci męża nie miałam jeszcze dnia bez łez, ale jest lżej jak tak człowiek sobie popłacze. Teraz łzy sa w domu i na cmentarzu, a do nie dawna to i w pracy były, nie chce tłumić w sobie żalu. Staram się to wszystko sobie jakoś w głowie układać, bo to jak będę się czuć, to wszystko zależy od tego co jest w głowie. Czasami jak już nie wyrabiam , to proszę męża o pomoc w poukładaniu sobie wszystkiego, jeżeli nie chce żebym płakała i on mi pomaga bo robi mi się wtedy lżej na sercu.Szukam po prostu jakiegoś ratunku dla siebie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Andi14
Fili-pinko, mnie do dzisiaj zdarzają się momenty, że w odpowiedzi na zwykłe "dzień dobry" od kogoś kto był nam bliski z oczu tryskają fontanny. Wcześniej było to na porządku dziennym. Starałam się nie chodzić takimi drogami na których mogłam spotkać znajomych. I nie prawdą jest, że czas leczy rany. Czas jest nieobliczalny. W najmniej odpowiednich sytuacjach i w najbardziej nieoczekiwanych wracają wspomnienia. Każda czynność wykonywana w domu czy też gdzieś indziej wywołuje pytanie "jak by zachował się mój mąż"? Czy daną czynność wykonał by tak samo jak ja? A już w samochodzie nie wspomnę. Może kiedyś będzie inaczej. Tylko kiedy będzie to kiedyś? To już prawie 2,5 roku a ja dalej z nim rozmawiam. Miałam kiedyś pracownicę, która po śmierci męża chodziła nad jego grób i tam wykrzykiwała do niego swój żal. Opowiadała, że wyzywała go od najgorszych za to, że śmiał odejść. Wówczas wydawało mi się, że to jakaś oznaka choroby ale dzisiaj doskonale to rozumiem. Mam jednak ciągle nadzieję, że będzie choć trochę inaczej. Idę do łazienki i chyba trochę pospać. Dobrej niedzieli Wam wszystkim. Moja będzie pogodna i spacerowa.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ALEKSANDRA70
Dzięki za dobre słowa ,mam nadzieję że niedziela będzie lepsza no i znowu ryczę.Boże kiedy to się skończy chyba nigdy.....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość fili-pinka
Witam ! Zapraszam na spóźnioną kawkę. Kobietki, które były na imprezie odsypiają jeszcze, ale myślę że nam opowiedzą później jak sie bawiły. Miłej niedzieli życzę wszystkim.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Andi14
Kochane Balowiczki! Pobudka, pora wstawać. My tu na forum spragnione jesteśmy Waszych opowieści i wrażeń po szampańskiej zabawie. Moja niedziela bardzo pogodna i słoneczna, temperatura to 11 stopni. Gdyby nie silny wiatr było by jeszcze cieplej. Przyroda szaleje. Na trawnikach kwitną stokrotki a w niektórych ogródkach zakwitają pierwiosnki. Wszystko było fajno do powrotu do domu. Troszeczkę krzątaniny przy obiedzie i samotny baaardzo dłuuugi wieczór. Piszę wieczór, ponieważ u mnie jest już ciemno. Aleksandro będziesz jeszcze bardzo długo płakała. Na to nie ma lekarstwa. Są ludzie, którzy przechodzą nad każdym wydarzeniem czy sprawą obojętnie i oni właśnie nie płaczą ani nie rozpamiętują. Czy jest im lżej na tym łez padole? Trudno zgadnąć i trudno na ten temat dyskutować. Teraz trochę poczytam co tam w kraju i w świecie. Wrócę tu choćby po to, żeby przeczytać miłe wspomnienia naszych Katarzynko-Andrzejek.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość 66363
witajcie.. moj tato-wdowiec,od 3 miesiecy spotyka sie z wdowa,znal ja jeszcze z czasow gdy pracowal,obecnie oboje sa na emeryturze,przypadkiem sie spotkali i odnowili kontakt,ta pani jest wdowa od 2 lat,tato od ponad 20,ale widze ze bardzo odzyl odkad spotyka sie z ta pania,jest weselszy i ciesze sie ze nie jest sam w jesieni zycia:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Andi14
66363, od bardzo dawna nie spotkałam się z tak pozytywną opinią o rodzicu wdowcu, który w jesieni życia znalazł drugą połówkę. W mojej dalszej rodzinie przed wielu laty, kiedy tata wdowiec miał starające się znajome, córka podniosła tak wielki lament, że szok. Były argumenty poniżej pasa, że nie kochał mamy skoro chce się z kimś związać na poważnie, że ta pani czyha na jego emeryturę i pensję (pracował w niepełnym wymiarze czasu pracy) itp. A tak na prawdę to był strach przed odpływem dodatkowych pieniędzy na wygodne życie. W rezultacie tato został sam do końca swoich dni. Z życia tak na prawdę nie korzystał. Była praca, dom i dzieci. Na emeryturze zamiast cieszyć się życiem, pracował, życie przeszło obok niego. Nie wiem czy jesteś kobietą czy mężczyzną, nie wiem w jakim jesteś wieku ale wiedz, że Ciebie polubiłam za takie podejście do życia. Życzę aby Twoje życie było pogodne i w miarę bezproblemowe. Takie czyste idylle to nie w naszym wymiarze. Pozdrawiam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość 66363
Andi--jestem kobietka po 30 tce,dziekuje Ci za poytywna opinie,Tato sam mnie wychowal,wiele mu zawdzieczam i ciesze sie ze jest szczesliwy,ja mamy swojej prawie nie pamietam,nie mam wiec zalu ze kogos ma,wazne ze jest usmiechniety,czeka na telefon i od razu wraca chec do zycia,a pieniadze szczescia nie daja,dzis sa jutro moze ich nie byc,a zycie krotkie jest i doi grobu przeciez ich nikt nie wezmie,pozdrawiam:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witam Wszystkich- czyli wszystko jest jeszcze możliwe- a ja póki co mam zamiar korzystać z życia- nigdy wcześniej nie byłam sama. A te trzy lata wiele mnie nauczyły:przede wszystkim nie tak bardzo przejmować się opinią innych - nie dajcie się! No bo same zobaczcie: przykładną żoną przez prawie 20-lat byłam, dzieci wychowałam -prawie (19,21);praktycznie w dawnych czasach powinni już sami mieć dzieci, drzew prawie 300 zasadziłam(co prawda facet to powinien zrobić ale On piękną magnolię i brzozę karłowatą posadził-więc wybaczę), męża bardzo kochałam no i dalej kocham(mój ścisły rozum tego nie rozumie- znaczy tego , że można kochać kogoś kogo nie ma) i pielęgnowałam-naprawdę sama o wszystko dbałam. Wiecie w czym się utwierdziłam ?-że życie poza tym naszym :dzieci, dom, praca-można lżej traktować. I szczerze:bardzo mi to pasuje. Bez wielkiego zaangażowania do wszystkiego. Wiecie-kiedyś wszyscy i wszystko było ważne tylko nie ja . A teraz ja jestem dla siebie ważna- i super to wychodzi. A mężczyzny w domu na razie jak kiedyś pisałam nie wyobrażam sobie. No bo tęsknimy za tym , który był- a nowego nie wyobrażamy sobie. Popłaczemy, powkurzamy się i do przodu. Za dużo w razie czego mamy do stracenia. Hisako ma rację - za wszelką cenę ?nie ma co. To są efekty mojego wczorajszego Andrzejkowania. Ale, ale dlaczego z kumpelkami nie spotkałyście się. Mam trzy koleżanki - samotne z większego lub mniejszego wyboru_ Aleksandra, Kaddarka, Filipinka-ok- są młodymi stażem wdowami. Podobnym do mojego. Ale Andi,Hi-za-go Hisako (ale jesteście podobne w nazwie:))? Smutna-remontuje. Ale miała się widzieć z koleżankami.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Miało być , że Hi-za-ga, Hisako, Andi,Smutna-są podobnym stażem wdowieństwa - (ale Hisako-dłużej)-poprawiłam, ale nie wczytało się-chodziło mi o sens: że jesteśmy już po pierwszych emocjach.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
66363- tylko wiesz: 20 lat to dużo czasu. I jeszcze znali się wcześniej-to ważne.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość fili-pinka
Renko wiele razy się zastanawiam jak to jest, że męża nie ma już a ja nadal go kocham, jak to jest mozliwe, a jednak jest możliwe bo on nadal jest- w mojej głowie , w sercu, w myślach, na zdjęciach- nic tego nie zmieni. Bardzo przykre dla mnie było jak wybierałam z urzędu akt małżeństwa- na końcu było napisane, że małżeństwo ustało- to jak ja mam teraz męża nazywać. Nie mogę łez powstrzymać jak o tym myślę. Wiesz( chyba kobiety i matki tak mają), bo ja też zawsze myślałam o innych a o sobie to na końcu albo wcale i było mi z tym dobrze.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Chodzi mi o obcych ludzi- wiesz u mnie zawsze bylo tak: bo się umówiła, bo musze narysowac, bo ma ktoś zadzwonić, bo mam oddzwonić itd- a teraz a właściwie już troche tak było w czasie choroby męża, ze musiałam przwartościować wszystko. A teraz - jest tak, ze nie ma takiej sparwy , której nie można rozwiazać na drugi dzień. Przeciez ja kiedyś pracował na okrągło. Potrafiłam komp brać na narty i coś tam liczyc. No i z rodzina (siostry, mam) też atak miałam, ze musze ja wszystko robić. A teraz nie do końca. tak czuję, ze mogę trochę pomyśleć o sobie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ale błędów narobiłam. Coś "m" mi nie wchodzi na klawiaturze do końca. Ale ja muszę o kimś myśleć i dla kogoś coś robić - tylko lepiej niech to będą dzieci niż obcy ludzie. Po śmierci męża miałam taką pustkę, że nagle nie miałam dla kogo być. To co przechodzisz teraz.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość fili-pinka
U mnie mąż tak miał, że jak go ktoś poprosił o coś , to zostawił swoje sprawy ,a pomagał innym - chodzi w szczególności o rodzinę- nie potrafił odmówić pomocy- często wydawało mi się , że jest po prostu wykorzystywany. Nie chodzi mi , żeby nie pomóc, ale już trochę przesadzali, a jak on potrzebował , to już za bardzo się nie spieszyli. W ostatnim czasie mąż jednak inaczej zaczął patrzeć na to wszystko i nauczył się odmawiać. Często powtarzał , że ma miękkie serce, a jak się ma miękkie serce to trzeba wiadomo....... Spokojnej nocy !

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość fili-pinka
A rano wstajesz i nie wiesz po co , i zastanawiasz się po co żyjesz , w jakim celu - na szczęście są dzieci i trzeba się ogarnąć i żyć dla nich i dla siebie, ale nie jest łatwo.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ale pamiętaj, ze z tego wyjdziesz.!! Strata bliskiej osoby: Reakcję na utratę bliskiej osoby można podzielić na kilka stadiów z których każde pozwala rozprawić się z innym rodzajem cierpienia, innymi emocjami i myślami. W procesie żałoby ważne jest przejście wszystkich jej stadiów tylko w ten sposób człowiek może pogodzić się ze stratą, wrócić do równowagi psychicznej I zacząć żyć od nowa. Pierwszą reakcją na utratę kogoś bliskiego jest wstrząs i związane z nim nieodłącznie zaprzeczenie. Czasem wstrząs przyjmuje formę bólu fizycznego, odrętwienia, apatii lub wycofania się z życia. Dana osoba może wydawać się oszołomiona, może się wydawać, że straciła umiejętność logicznego myślenia. W zależności od indywidualnych predyspozycji, cech charakteru, pierwszemu wstrząsowi towarzyszy zaprzeczenie, niewiara lub nawet ucieczka od procesu żałoby. U niektórych osób ten moment trwa zaledwie kilka minut, u innych kilka dni lub tygodni, najwyżej miesięcy, są jednak takie osoby, które ten etap przechodzą latami. W fazie zaprzeczenia ludzie mogą zachowywać się tak jakby zmarły członek rodziny żył ale gdzieś indziej, jakby odszedł ale tylko na jakiś czas. Osoba, która właśnie weszła w stan żałoby może np. snuć plany związane ze zmarłym. Ludzie, którzy przeżyli wstrząs i przeżywają żałobę ponieważ dowiedzieli się , że są śmiertelnie chorzy, na tym etapie godzenia się z rzeczywistością mogą zachowywać się i mówić o sobie jakby mieli żyć wiecznie. Kolejny etap rozstawania się z utraconą osobą to etap tęsknoty i poszukiwania. Z powodu tęsknoty członkowie rodziny, zwłaszcza ci młodsi mogą próbować ją odnaleźć. Poszukują jej, zdarza się, że uciekają z domu aby ją odnaleźć. Częstym doświadczeniem na tym etapie żałoby jest mylenie obcych osób na ulicy ze zmarłym, rozpoznawanie go w obcych na ulicy, w telewizji. Następny etap rozprawiania się z procesem żałoby to etap smutku. Po przejściu fazy negacji, członkowie rodziny uświadamiają sobie realność śmierci i jej nieodwracalność. Na tym etapie mogą doświadczać głębokiego smutku, rozpaczy, poczucia beznadziei i depresji. Uczuciu smutku i przygnębienia towarzyszyć może apatia, problemy ze snem, duża płaczliwość, problemy z apetytem, problemy z koncentracją uwagi i unikanie kontaktów społecznych. U małych dzieci może nastąpić regres rozwojowy, cofnięcie do poprzedniej lub jeszcze wcześniejszej fazy rozwojowej. Mogą na nowo zacząć moczyć się w nocy czy ssać kciuk, w nadziei, że cofną czas, a zmarła osoba przyjdzie się nimi zaopiekować. Fazie smutku zazwyczaj towarzyszy faza gniewu związanego z poczuciem opuszczenia. Gniew, którego adresatem w rzeczywistości jest osoba zmarła, bywa przenoszony na członków rodziny, współpracowników, zdarza się, że jest kierowany ku samemu sobie. Często dochodzi do jego wybuchów. Po wybuchach gniewu następuje faza lęku związana z tymi poprzednimi napadami złości. Często charakteryzuje ją poczucie winy i wyrzuty sumienia związane z odczuwaną wcześniej złością. Jest to szczególnie trudna faza dla osób, w których rodzinach nie akceptuje się złości jako takiej. Przedostatnia faza procesu żałoby, to faza poczucia winy i negocjacji. Charakteryzuje się ona samooskarżaniem o spowodowanie, lub częściej niezapobieżenie śmierci bliskiej osoby. W tej fazie zdarzają się myśli samobójcze i samookaleczenia, ponieważ podświadomie osoby żyjące mogą sądzić, że gdyby one zginęły zmarły magicznie wróciłby do życia. Ostatnia faza to faza akceptacji. Członkowie rodziny rekonstruują swój obraz świata na nowo, już bez osoby zmarłej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
A to nie ja wymyśliłam - powinno być w cudzysłowie.(czy cudzysłowiu?). To są prawdy psychologiczne, które od koleżanki dostałam kiedyś.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witam kobietki po pracowitym u mnie weekendzie i spiesze wyjaśnić że ja dopiero w ten piątek ide na andrzejki tak jak wypadają 30listopada wiec strezszcze dopiero za tydzień. Weekend spedzilam naprawdę pracowicie gdyż w piatkek tak jak pisałam z najstarsza corka wszystko wynosilyśmy z pokoiku a w sobote od rana miałam już ekipe (2szwagrow i mego chrześniaka syn jednego ze szwagrów) i robota była do 22.00 fakt że ja w sobote bardziej robiłam za kucharke i wynajdowaczke jakiś usterek dla chrześniaka -18latek ale po swoim ojcu (notabene brat mego męża) ma smykałkę do robótek wiec i okap mi odkrecil mogłam w końcu wyczyscic, wymienil mi te gąbke, i radio ustawił w kuchni bo ostatnio grac przestalo a bardzo lubie jak siedze w kuchni żeby rmf albo zetka grala i drzwi harmonijki zdjął i połączyl bo się się rozjechaly i chodzil ze mna do piwnicy a to cos wynieśliśmy cos przynieslismy i szwagrom caly czas podawal, przytrzymywal, zamiatal także bylam naprawdę szczesliwa że tak im to sprawnie poszło . Chcialam po robocie dac każdemu chociaż po 100 ale nawet nie chcieli o tym slyszec kase rzucili z powrotem wiec jak będę jechalą na swieta to będę musiala pomyslec nad jakimiś dla nich prezentami. Wiecie tak pomyslalam - przeczytawszy wasze renka i filipinka nocne rozmowy na temat mężow że mimo iż mojego męża nie ma już na tym świecie to to co posial to ja teraz mogę zbierac bo z jego rodziną zawsze byliśmy związani, tesciowa mimo iż przed slubem nie chcialą dopuscic do tego małżeństwa bo mój maż chcialą żeby poszedł na księdza i naprawdę robiła rozne szopki włącznie z przyjezdzaniem do mojej mamy pracy i szkalowaniem przed jej przełożonymi to ja nigdy jej zlego słowa nie powiedzialam, nawet na zaręczyny przyjechal tylko meza ojciec ale po ślubie jak zobaczyla że naprawdę dobrze żyjemy to bardzo przepraszala i nawet i teraz jeszcze czasami przeprasza ze tak się zachowywala, a maż zawsze kiedy tylko bylą potrzeba jezdzil do rodzicow czy razem jezdzilismy i w czym mogł to pomagał a i z tym swoim najstarszym bratem był bardzo związany i może dlatego i do tej pory kontakty nie zaginęły i mogę zawsze liczyc że jak jakas awaria to pomoc będę miała ot rozpisałam się chyba nadrobiłam zaleglosci w pisaniu przez te dni.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
aha- i dodam że wczoraj cała niedziele porzadkowalam mieszkanie z myciem okien włącznie - ale okna tak z samego rańca bo nie lubie takich prac robic w niedziele, co prawda do kościółka tez sie wyrobilam ale jeszcze pare kartonow zostalo mi na dzis do uporzadkowania ale przy okazji robię remamenty w szafach w przedpokoju, w kuchni i do swiąt pomalutku caly dom bede miala ogarniety, zagladam w takie miejsca gdzie chyba od śmierci męża nie zglądałam ale przynajmniej bede wiedziala co i gdzie mam, bo duzo fajnych rzeczy sie wynajduje

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
aha reenka te etapy juz wczesniej gdzies czytalam i dużo jest w tym prawdy, ja obecnie jestem chyba na etapie ostatnim-zaakceptowalam że nie ma męża i już na pewno nie wroci, chociaz uważam że etap smutku bedzie zawsze w moim sercu a po drodze na pewno nie raz jeszcze poczucie winy

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
a jeszcze tylko slówko do andi - tak ładnie pisałaś andi o promykach slońca ktore - nawet nie powtorze - ale jak opisywalas pobyt na cmentarzu , byla ladna pogoda to od razu pomyslalam że możesz pisac piekne powiesci z opisem zjawisk przyrodniczych -to jest bardzo mile dla ucha

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ALEKSANDRA70
Witajcie,jakoś mi jeszcze nie przeszło od tej soboty.Lepiej się czułam psychicznie zaraz po śmierci może dlatego że byłam na środkach uspakajających,cały czas mam wrażenie że to kiepski żart.Nawet nie mam ochoty na pójście do pracy.Powinnam się lepiej czuć bo pogoda piękna.Życzę wam pogodnego poniedziałku.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Andi14
Witajcie! Jestem po wizycie u okulisty. Okazało się, że 2,5 roku nosiłam za silne szkła do dali. Ostatnia wizyta u okulisty była na 2 tygodnie przed śmiercią męża. Być może, że wtedy coś się działo z moimi oczami niedobrego. Wyciągnęłam z szuflady poprzednie okulary, te słabsze i będę je nosiła póki nie zrobię nowych. Poczytałam Was Babeczki i trochę mi lżej. Wypiłam właśnie pierwszą dzisiaj filiżankę kawy i za chwilę wyruszę do banku (do zapłaty 2 rachunki), do męża i do sklepu obuwniczego po jakieś wygodne "cichobiegi" do spodni. Smutna 40tko, ja też wezmę się za porządkowanie. Muszę polikwidować niektóre "przydasie" a przy okazji znajdę pewnie tak jak Ty, wiele rzeczy o istnieniu których nawet nie wiem bo były "działką" męża. Wrócę do Was wieczorkiem. Bywajcie. Dobrego dnia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
witajcie aleksandro, reenka, andi. reenka chyba w locie pisals a ale dobrze że dalas jakis znak:) aleksandro nie umiem cie pocieszyc, u mnie bedzie zaraz 3 lata, a tak jak od razu po smierci tak i teraz bardzo mi męża brakuje. Co prawda rzadziej juz płacze nocami, nie dlatego ze moze zapomniałam czy ze zatarly sie jakies wspomnienia bo to sie nie zatrze, mój maż - podobnie jak dla was wasi mężowie- był wyjątkowy, mnie traktował całe zycie jak ksieżniczke i nie jest to tak ze pewne rzeczy sie zapomina - i sie wybiela po śmierci - nie - gdyby byl jakims lachudra nie sądze że bylabym zdolna do wybielania, znaliśmy sie 20 lat, w małżenstwie byłismy prawie 19 i ten szmat czasu myśle że połączyl nas bardzo silną wiezią ktora bedzie trwac do konca moich dni. Pewnie bede zawsze porownywac w przypadku poznania kogos i wiem że nie ma na swiecie drugiego takiego czlowieka ktory kazdego dnia i nocy o kazdej porze by mógł myslec tylko i dogadzać mi a już żeby pokochal dzieci to nie ma takiej opcji- takie fakty - mogę jedynie dziekowac Bogu ze z kims takim moglam przeżyc tyle lat i chyba to daje mi taka siłe do dalszej walki o przezycie kazdego dnia, łapie sie na tym że coraz czesciej spotykam sie z życzliwościa ludzi, ktorzy znali mego meża i to naprawde dodaje skrzydel. Życze szczegolnie tobie aleksandro bo ty jestes moze brzydko sie wyraże- swieżą wdową ale i innym kobietkom zebyście umialy przejść jak najszybciej do ostatniej fazy żaloby i żeby wspomnienia dostarczały tez radości a nie tylko łez. Andi jak tam - butki kupione?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
a co do wspomnień ktore dostarczają mi i moim dzieciom śmiechu to mamy mase przygod mojego męża i mojego brata, ktore to przygody moje corki bardzo lubią i czesto opowiadam im po pare razy dziennie a one sie smieja do rozpuku. taką jedna wam opowiem: mój brat jak ja juz bylam mężatką byl jeszcze na utrzymaniu rodzicow i ojciec moj czesto go gdzies pedzal, a to na dzialke a to do sklepu -bo rodzice mieli sklep i czesto brat jak moj maż mial wolne - bo pracowal na dyżury prosil go o pomoc np. przy skopaniu dzialki czy przywieżc towar. Pewnego razu moj brat kawaler po jakims balowaniu przyszedl po meza zeby mu pomogl skopac czy opielic dzialke bo nie da rady bo cala noc balowal, a moj maz akurat przyszedl z dyzuru i mial sie polozyc -ale że pomocy raczej nigdy nikomu nie odmawial to sie ubrali i pojechali na te dzialke. a ze obaj zmeczeni to sie przylozyli z tymi lopatami w domku i posneli. Raptem jak sie zerwą bo mysleli że jakis rodwailler wpadl bo tylko bulgotanie slychac bylo a to ojciec wpadl na dzialke i jak sie nie zaperzy ze nic nie robią to nie słychac bylo jak sie drze tylko wielki jazgot - mam nadzieje kobietki ze nie zanudzam, wiem że czesto tak jest ze cos kogos smieszy a druga strona ktora nie brala w tym udzialu to sie nudzi smiertelnie ale nic to- napisane- wysylam:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Andi14
Butów nie kupiłam. Kilka par przymierzałam ale co para, to nie to. Byłam wprawdzie tylko w centrum handlowym a tam jak wiecie albo CCC, albo Chińczyk albo Deichmann a Wojas i inne takie to wiadomo, buty na wyjście albo wielkie wyjście. Jutro przebiegnę jeszcze przez miasto i może w małych sklepikach coś ustrzelę. Mam kilka par różnej wysokości kozaczków i botków na obcasach i na płaskim ale te na duży śnieg i do spodni na sportowo już się wysłużyły i potrzebne są nowe. Teraz jestem po obiedzie i po drugiej filiżance kawy, siedzę przy najlepszym przyjacielu z boku szemrze mi niczym strumyk TV. Ogarnął mnie straszny leń. Nic mi się nie chce robić. A zresztą co tu robić kiedy na dworze ciemno. Jutro też jest dzień. Zadań specjalnych na jutro nie mam, poza opłaceniem składek w PZU no i oczywiście zrobieniem obiadu. Dzisiaj wykończyłam to co ugotowałam w zeszłym tygodniu. Nie mam zwyczaju mrozić zupy czy mięsko w różnych postaciach. Smutna 40tko, ja podobnie jak Ty często wspominam różne ciekawe scenki z naszego życia. Najczęściej kiedy otwieram któryś z albumów ze zdjęciami. Otwieram na "chybił trafił" i przypominam sytuację w jakiej i gdzie zostały zrobione fotki. Mam bardzo dużo fotek (z ostatnich 2 lat z mężem) zrzuconych do komputera i mimo upływu prawie 2,5 roku od śmierci męża nie mam odwagi przenieść je na płytki i oddać do fotografa. Może zrobię sobie prezent pod choinkę? W styczniu prawdo podobnie przyleci mój syn i pewnie będzie chciał zabrać ze sobą nasze ostatnie fotki. Za chwilę przyjdzie sąsiadka, pójdziemy do piwnicy zobaczyć jak zostały pomalowane ściany klatki schodowej i korytarz. Sama nie idę bo się po prostu boję. Było bardzo brudno. Piwniczne ściany widziały farbę ostatnio w 1979 roku po zakończeniu budowy. Do zobaczenia się.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gdzieś przeczytałam kiedyś coś takiego-zapamiętałam- i w trudnych chwilach mi pomaga. Idziemy przez ten świat samotnie, ale jeżeli mamy szczęście to przez jedną chwilę należymy do kogoś i ta jedna chwila pozwala nam przetrwać całe wypełnione samotnością życie....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×