Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość hgwothgot4

Ciekawa jestem kiedy ta kobieta się z tym pogodzi - "teściowa"

Polecane posty

Gość nie wiem czemu się tak oburzac
Niestety obawiam się, że dzieci z nieformalnych związków mogą nie raz usłyszeć coś takiego pod swoim adresem. Dzieci potrafią być naprawdę okrutne. Kiedy ja byłam dzieckiem miałam w klasie takiego chłopaka, jego matka wychowywała go sama. Do tej pory pamiętam jak miałam 7-8 lat (wieki temu to było) a ktoś w klasie powiedział, że jego matka jest dz*wką. Ja naprawdę do 11 roku życia myślałam, że to prostytutka :O Później się dowiedziałam, że nie miała męża, patner ja zostawił jak mój kolega był mały. Pewnie same znacie takie przypadki, myślę, że w większości to sprawka rodziców, którzy podrzucają dzieciom takie "definicje". Może i to jest argumentem "za" formalnym związkiem. Choć dzieci jak będą chciały to zawsze znajdą powód do naśmiewania. Nie ten to inny. Dobra, czekam na jednego maila i uciekam do domku na obiad :) Nereczka!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mireczkowataa
dzieci?? dzieci raczej nie znaja określenie "bękart" dopóki nie usłyszą go w domu. A patzrąc na wypowiedzi co poniektórych tutaj myslę. że i inne, gorsze nazewnictwo usłyszą. I tak, to jest argument do sformalizowania związku.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Mamuśka007 - widzisz, i tu sie roznimy. Bo ja wiem, ze ona to robi z zyczliwosci (a myslenie ma "tradycyjne", starej daty) i nie chce mnie urazic. Wiec nie jestem zla. Co innego osoby uzywajace tu slowa "konkubina" - nie lubie, bo ma znaczenie pejoratywne. "Towarzysz zycia" na psa? Pierwszy raz sie spotykam, ale czemu nie. W koncu niektorzy zwierzeta traktuja jak czlonkow rodziny albo jak dzieci.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość tropical fruit
no coz, dla mnie slub to przezycie duchowe, blogoslawienstwo i cudowna przysiega zlozona sobie nawzajem przed Bogiem i ludzmi, ktora ma dla mnie gleboka wymowe i znaczenie. slub mnie umacnia, umacnia nasze wiezi, nie tylko doswiadczenie samego slubu - ale cale wspolne zycie jako malzenstwo. daje motywacje do starania wlasnie, do dbania i pielegnacji o zwiazek, daje poczucie bezpieczenstwa, stabilizacje, uczucie niespotykanej JEDNOSCI. dla Ciebie to byle jaki papierek. byle jakie zycie to byle jakie podejscie do tak fundamentalnych spraw, jak malzenstwo, rodzina.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
"Ja po prostu nie widze powodow, dla ktorych malzenstwo mialoby zapewnic dziecku wieksze poczucie bezpieczenstwa" - relacja małżeńska, jest z natury relacją bardziej trwałą, nawet w głupich bajkach dla dzieci księżniczki na końcu biorą ślub ze swoim ukochanym, aby mogły żyć długo i szczęśliwie. Trzebaby długo tłumaczyć dziecku, że brak ślubu mamusi z tatusiem, nie oznacza, że każde za chwilę pójdzie w swoją stronę. Niestety większość dzieci w konkubinatach będą mieć takie obawy, właśnie dlatego, że nie ma tych formalnych więzów. Jak jego tatuś zamieszka jutro z inną kobietą, to ma od razu taką samą z nią więź jak miał dziś z jego mamą. To bardzo łatwo przeskoczyć, jednak te przeszkody w rozwiązaniu małżeństwa stwarzają dla dziecka pancerz bezpieczeństwa. Jak tego można nie rozumieć, może po prostu nie chcesz?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Bękart mirki
ale o co ci chodzi? sama udajesz przed innymi ze jesteście małżeństwem i uczysz dziecko kłamstwa . Boli cie że córka jest bękartem??? Twoja wina i tylko ona będzie na tym cierpieć jak jej będą w szkole dokuczać.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mireczkowataa
tropical friu- byle jakość to Ty prezentujesz. Byle jako non stop nawijasz o tych swoich duchowych przeżyciach. Szkoda, ze Cie nie uduchowiły do jakiekolwiek klasy- bo prezentujesz sobą totalne dno. Oceniaja innych tylko ludzie zakompleksieni, niezrealizowani, właśnie byle jacy, żyjący w bylejakich związkach. Pasuje do Ciebie jak ulał.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
W glupich bajkach dla dzieci zycie i przygody koncza sie na slubie :D Nie zauwazylam, zeby znane mi dzieci ze zwiazkow nie sformalizowanych mialy takie obawy. Moze maja takowe dzieci w Twoim otoczeniu, bo Ty im je do glowy wtlaczasz. Zreszta wychowywanie dziecka to, jak mniemam, duzo dlugich i trudnych rozmow. Czemu wiec akurat przed ta sie wzdragac?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
"no coz, dla mnie slub to przezycie duchowe, blogoslawienstwo i cudowna przysiega zlozona sobie nawzajem przed Bogiem i ludzmi, ktora ma dla mnie gleboka wymowe i znaczenie. slub mnie umacnia, umacnia nasze wiezi, nie tylko doswiadczenie samego slubu - ale cale wspolne zycie jako malzenstwo." Ok, tylko wez jeszcze pod uwage, ze nie kazdy jest wierzacy. Wiec akurat aspekt, duchowe przezycie, i przed Bogiem jest wazny dla CIEBIE, ale nie dla wszystkich :-) Ja nie skladalam przysiegi przed bogiem, a na slubie cywilnym bylismy sami, czy to sprawia, ze moje malzenstwo jest jakies gorsze od Twojego ??? :-O

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
My gdybyśmy nie musieli ze względów formalnych to byśmy ślubu nie brali. Dla nas był potrzebny tylko papier który wcale nie sprawia że związek jest trwalszy czy lepszy. Jak ktoś nie chce to po co brać ślub?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
JellyBelly - tak, nie masz motywacji do starania i dbania, a zycie jest byle jakie :D :D :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mireczkowataa
jak to po co brać śłub?? W skrócie, bo do domu lecę zaraz: 1. Żeby mieć PRAWO do nazwania swojego faceta mezem przed baba na poczcie 2. Żeby mieć motywację ( w sumie nie wiem do czego) 3. Żeby Wasze dzieci nie były nazywane bękartami 4. Żeby w razie, kiedy mąż kopnie w tyłek nie zostać z niczym 5. I najważniejsze- żeby życie nie było byle jakie- tylko małzeństwo gwarantuje, ze życie jest "jakieś"

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jeden papierek mały...
Skoro dla Was to tylko papierek to nie rozumiem problemu? Przecież co za problem pójść do urzędu i podpisać ten papierek? Poświęcić te 15 minut? Jeden głupi dla Was papierek a ile ułatwia! :) I jesteście w formalnym związku, dla Państwa jesteście małżeństwem, rozliczacie się razem, finansowo też macie sprawę załatwioną, w urzędach, w szpitalach jasne sytuacje. Dzieci mają rodziców po ślubie więc słowo na B którego tak nie lubicie, czemu zresztą się nie dziwię bo jest paskudne, już ich nie dotyczy. Nawet takie głupie sytuacje jak wywiadówki w szkole, nie musicie tłumaczyć pani, że jesteście matkami a macie inne nazwisko bo bez ślubu itp itd (co też "chroni" dziecko, bo żaden rodzic podchwyci i nie wpadnie na pomysł nazwać Waszego dziecka słowem na B). Jak dla mnie jeśli uważacie ślub za głupi papierek to podpisanie go nie powinno stanowić dla Was problemu żadnego a pozbywacie się tych problemów co macie teraz :) Jeśli nadal nie chcecie ślubu z jakiś powodów to nie marudźcie. Bo rozwiązanie jest bardziej proste niż to całe Wasze argumentowanie i mniej czasu zajmuje :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
To może zacytuję fachowy tekst na ten temat, skoro dalej nie rozumiesz, lub nie chcesz zrozumieć o co chodzi. Z dziećmi jak najbardziej rozmawiaj, gorzej jeśli ono będzie chować w ciszy takie obawy, nie do końca uświadomione. kohabitacja wspólne zamieszkiwanie ze sobą partnerów, inaczej konkubinat "Stwierdzono, że kohabitacja rodziców może negatywnie wpływać na wczesną inicjację seksualną dziewczynek, ich zbyt wczesne zajście w ciążę, jak również wyniki w nauce. W dotychczasowych badaniach przyczynę negatywnego wpływu kohabitacji rodziców na funkcjonowanie ich dzieci upatrywano w niestabilności rodziny, ale przytoczone wyniki nie potwierdziły tej tezy (Bulanda i Manning 2008: 593). Dzięki najnowszym badaniom nad różnicami w zakresie stanu zdrowia pomiędzy dziećmi wychowywanymi w związkach nieformalnych a dziećmi rodziców żyjących w małżeństwie ustalono, że pięcioletnie dzieci, którymi opiekują się osoby ze sobą kohabitujące, charakteryzują się gorszym stanem zdrowia niż ich rówieśnicy ze związków formalnych. Dla poprawy stanu zdrowia dzieci wychowywanych przez osoby pozostające w konkubinacie, autor przytaczanych badań sugeruje, aby rodzice legalizowali tego typu związki (Schmeer 2011: 181). Negatywne implikacje kohabitacji rodziców względem dzieci stwierdzono również w zakresie ich przystosowania się do warunków środowiska szkolnego. Dzięki uzyskanym wynikom badań odnotowano istotnie słabsze umiejętności adaptacji do warunków szkolnych u dzieci, których rodzice kohabitują, niż u dzieci wychowywanych w zalegalizowanych związkach. Ponadto, fakt rozpadu nieformalnego związku rodziców nie ma żadnego znaczenia dla podwyższenia u dzieci poziomu ich umiejętności adaptacyjnych do środowiska szkolnego. Warto jednak pamiętać, że negatywne konsekwencje względem dzieci, jakie wynikają z rozpadu związku kohabitacyjnego, są dla nich znacznie bardziej dotkliwe niż w przypadku rozwodu rodziców (Zheng i in. 2010: 557). Można zdecydowanie stwierdzić, że wpływ kohabitacji rodziców na rozwój i funkcjonowanie dzieci jest negatywny. Stanowisko to ma mocne uzasadnienie zarówno w aktualnej wiedzy naukowej, jak również w dotychczasowych wynikach badań. Dzieci wychowywane w związkach nieformalnych są pięć razy częściej narażone na rozpad związku swoich rodziców, aniżeli dzieci ze związków formalnych. Kohabitacja rodziców może negatywnie wpływać na wczesną inicjację seksualną dziewczynek, ich zbyt wczesne zajście w ciążę, jak również wyniki w nauce. Odnotowano istotnie słabsze umiejętności adaptacji do warunków szkolnych u dzieci, których rodzice kohabitują, niż u dzieci wychowywanych w zalegalizowanych związkach. *dr Przemysław Eugeniusz Kaniok - pracownik naukowo-dydaktyczny w Katedrze Pedagogiki Społecznej Instytutu Nauk Pedagogicznych Uniwersytetu Opolskiego"

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
mireczkowataa - a nie prościej znaleźć sobie jakiegoś starego(i oczywiście nieziemsko bogatego) dziadka, upić go w trupa, dać mu do podpisania testament w którym wszystko po jego śmierci przechodzi na ciebie a następnie szybko doprowadzić go do śmierci? Chyba dużo szybciej i prościej :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość tropical fruit
mireczko - widac uderzylam w czule miejsce, skoro az tak mnie atakujesz i obrazasz. mimo ze jako jedyna chyba ani raz nie nazwalam twojej corki bekartem...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Zielony Kamyk = moze i by dotarlo, gdyby nie bylo skopiowane ze stron katolickich - pisane przez osoby zindoktrynowane w kraju, gdzie poza-malzenskie zwiazki sa dyskryminowane.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Mamuśka007
Calluna - oboje nazywamy psa towarzyszem życia, bo nam na każdym kroku towarzyszy. Bardzo trafne określenie. Argumenty za życiem bez ślubu: 1. nie trzeba wydawać kasy na ślub 2. można liczyć na kubek herbaty z rąk konkubenta, tzn. towarzysza życiowego 3. dzieci usłyszą, że są bękartami, a ja, że jestem dziw..ą 4. przyczynię się do ochrony lasu deszczowego, bo nie potrzebuję papiera 5. kiedy facet kopnie mnie w tyłek, zostanę, jak na frministkę przystało, z niczym 6. powkurzam stare dewotki 7. nauczę dziecko różnirodności, w końcu u nas w domu każdy będzie się inaczej nazywał 8. spędzę upojne chwile w urzędach załatwiając wszystko dwa razy dłużej i tłumacząc, że jestem żoną wg niby-teściowej, konkubiną wg litery prawa, a partnerką wg siebie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Endi86
hgwothgot4 SKORO NIE MACIE ŚLUBU TO NIE MASZ NAWET TEŚCIOWEJ WIĘC O CO CI CHODZI ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mireczkowataa
Shadows- ja wiem...Mój facet jest ode mnie młodszy, więc nie wiem czy by mi taki dziadek spasował :) Ale podsuń pomysł co poniektórym mężatkom z tego tematu, nie będą musiały się męczyć w swoich przeszczęśliwych małżeństwach. Tropical- Wiesz, skoro już w którymś poście mnie obrażasz piszac o bylejakości, o niedojrzałosci emocjonalnej to wybacz, ale chyba nawet święty w końcu by Ci odpowiedział. Poza tym, idąc Twoim sposbem myślenia- gdzie ja Cie kochana obrażam??? Coś Ty, pisze tylko swoją opinię, to forum w końcu :) wiecie co, ja spadam. Bo zaraz wyczytam, ze fakt braku ślubu spowoduje, że moja córka zostanie prostytutką :P:P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Mamuśka007
Calluna - UO nie jest uczelnią katolicką.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
mireczkowataa - ale ty nie musisz z takim dziadkiem żyć, wystarczy go omamić a potem go otruć i możesz sobie jakiegoś młodszego poszukać :) Wszakże tu tylko mężatkom o pieniądze się rozchodzi ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ochrona lasow deszczowych wazna rzecz, to mnie przekonuje, zeby jednak slubu nie brac :D A co do majatku, to kuzwa, mowisz, ze jak nie wyjde za maz, to przepadnie, a jak wyjde to sie rozmnozy? Cud. Ide podumac nad tym cudem z moim kochankiem. Ciekawe, jaka zupe ugotowal. Adios.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość też mam towarzysza życia
psa :) A jestem mężatką :D Też tak pieszczotliwie o nim mówię, bo jest ze mną od 13 lat (dłużej niż ja z mężem) i towarzyszył mi w najważniejszych momentach życia. Boję się, że wkrótce umrze :O

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jeden papierek mały...
Nikt się nie ustosunkował do tego co napisałam. Nie kumam, skoro podpisanie papierka daje tyle korzyści, to czemu robicie problemy tam gdzie ich nie ma? Co daje życie na "kocią łapę", że tak negujecie zawarcie związku małżeńskiego? Bo ja nie widzę ŻADNYCH sensownych korzyści. Pomimo, że pisałyście tu eseje. Nie widzę powodu, żeby nie poświęcić 15 min i nie podpisać papierka. Chociażby ze względu na dzieci (a zwłaszcza przez wzgląd na nie) podpisałabym ten świstek:O Może to jednak nie do końca jednak jest Wasza decyzja?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
HAHA! Rozumiem, że to jedyny argument? Przytoczone badania nie były przeprowadzane przez środowisko katolickie. Polecam poczytać o autorze artykułu na stronach niekatolickich, bo jest to powszechnie uznany specjalista. Możemy też podyskutować o treści merytorycznej artykułu. Literatura, na postawie której powstał artykuł jest waszym zdaniem literaturą katolicką? :D Bulanda R. E., Manning W. D., 2008, Parental Cohabitation Experiences and Adolescent Behavioral Outcomes, "Population Research and Policy Review", 27(5), s. 593-618.Koskelainen O., 1981, Jan Trost: Unmarried Cohabitation, International Library/Librairie inter nationale. Vasters 1979. 206 pp, "Acta Sociologica", 24(1-2), s. 115-116. Kwak A., 2005, Rodzina w dobie przemian. Małżeństwo i kohabitacja, Wydawnictwo Akademickie "Żak", Warszawa. Manning W. D., 1995, Cohabitation, marriage, and entry into motherhood, "Journal of Marriage and the Family", 57, s. 191-200. Manning W. D., 2004, Children and the stability of cohabiting couples, "Journal of Marriage and Family", 66(3), s. 674-689. Manning W. D., Brown S., 2006, Children's economic well-being in married and cohabiting parent families, "Journal of Marriage and Family", 68(2), s. 345-362. Manning W. D., Lamb K. A., 2003, Adolescent well-being in cohabiting, married, and single-parent families, "Journal of Marriage and Family", 65(4), s. 876-893. Osborne C., Manning W. D., Smock P. J., 2007, Married and cohabiting parents relationship stability: A focus on race and ehnicity, "Journal of Marriage and Family", 69(5), s. 1345-1366. Schmeer K. K., 2011, The child health disadvantage of parental cohabitation, "Journal of Marriage and Family", 73(1), s. 181-193. Slany K., 2002, Alternatywne formy życia małżeńsko-rodzinnego w ponowoczesnym świecie, "Nomos", Kraków. Trost J. (1979). Unmarried cohabitation, International Library, Vsters. Zheng W., Costigan C. L., Feng H., Kampen R., Schimmele Ch. M., 2010, Change and stability in cohabitation and children's educational adjustment, "Journal of Comparative Family Studies", 41(4), s. 557-579. no rzeczywiście same katolickie wydawnictwa i autorzy to pewnie tak naprawdę księża :)) :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Mamuśka007
Calluna - majątek się nie rozmnoży dzięki ślubowi. Tylko po ślubie jest wspólny. A przy konkubinacie zazwyczaj nie... Czyli przy rozstaniu strona mniej zarabiająca - zazwyczaj kobieta - zostaje tylko z tym, co sama uciułała. A bywa tak, ze nic nie uciułała, bo w mieszkanko konkubenta pakowała, do jego samochodu dołożyła. Jak ktoś cwany i na wszystko faktury zbiera, to coś tam wyciągnie. Ale co to za życie, w kółko o fakturki zabiegać, żeby swoje w razie czego odebrać. Po ślubie kłopotu nie ma, bo wszystko na pół.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jeden papierek mały...
a co ma do tego katolicyzm? Nie mówię, żeby biec od razu do kościoła, wystarczy do urzędu i macie wszystkie problemy rozwiązane. Zielony Kamyk widać powód jest inny, wybór nie należy do nich, więc będą się czepiać teraz wszystkiego. Do Urzędu też nie pójdą bo co? Katolicyzm im przeszkadza :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ljsljfslMK
Trudno, żeby na stronach promujących konkubinat, a przynajmniej tolerancję do wszystkich form związków pisali o badaniach, które nie dały wygodnych wyników, tzn niezgodne z treściami na stronie. Przecież to takie nie ładne potępiać dziś konkubinat. A te badania dały wręcz wyniki niezgodne z głoszonymi współcześnie tezami, z promowaną tolerancją do 'wolności' w związkach. Ja tam się nie dziwię, że o takich badaniach psychologicznych prowadzonych przez ludzi nie związanych z KK piszą właśnie tylko strony związane właśnie z KK. Kogoś to dziwi? Sam fakt, że tam o nich piszę od razu przekreśla ich fachowość, tak? :) Dyskutować o istocie sprawy nie ma co?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×