Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Lucuria

Odświeżenie starego kontaktu POMOCY

Polecane posty

Gość gość
Nie walczę z tym już, bo im bardziej próbuję zapomnieć, tym mocniej tęsknię, jeszcze bardziej mi go brakuje. Może to durne i nadaremne, ale przynajmniej wiem, że to co czuję jest prawdziwe i szczere.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
A dla mnie to błędne koło, które sama napędzasz. To jak z tą sztuczką "nie myśl o...". Tak samo jest z nim. Ciągle sobie mówisz, żebyś o nim zapomniała, jednocześnie nie pozwalasz sobie o nim zapomnieć. Rób swoje, nie myśl o nim i o tym żeby o nim nie myśleć. Jak kogoś poznasz, nie porównuj go do niego. Uśmiechaj się do ludzi, spędzaj z nimi czas.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Lucuria
Tez tak na początku robiłam ze wspominałam o nim w każdej wolnej chwili,budzilam sie ze jego imieniem na ustach i zasypialam z jego imieniem i tak to trwało ok 1rok wiele straciłam przez ten cały czas ,nie potrafiłam albo nie chciałam o nikim innym myślec ,miałam tylko jego w sercu a on mi sie opłacił w okrutny sposób do tej pory nie moge sobie znaleźć miejsca w zyciu ,głupia piosenka w radiu przywołuje tysiące wspomnień ...;(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ale to nic osobliwego. Jeśli miesiącami tak było, jeśli przez dłuższy czas powtarzało się jedno imię, myślało o kimś i nagle trzeba o nim zapomnieć, przestać tak robić, to potrzeba czasu. Potrzeba dystansu. Poznacie kogoś i to o nim będziecie myśleć po przebudzeniu, jego imię będzie wam dźwięczeć w głowie. Ciężko jest nie kojarzyć rzeczy, które nam przypominają, które są w jakiś sposób powiązane z tą osobą. Ale pamiętajcie o jednym- nie jesteście w tym same. Znaczna, ale to znaczna większość przez to przechodziła. Z tym, że inni przeżywają to bardziej, inni mniej. Ale ludzie sobie z tym radzą, więc i wy sobie dacie radę i jeszcze bedziecie się uśmiechać i nie będziecie czuły tego duszącego ciężaru.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Lucuria
Z nim przebyte razem dni były dla mnie najlepszym marzeniem, każdego dnia tęsknię za tym co było,nie moge normalnie funkcjonować,trudno ni sie pozbierać ,gdy wyjechalam na wakacje to jeszcze bardziej tęskniłam chciałam jak najszybciej wrócić do kraju.Codzuennie zastanawiam sie gdzie popełniłam błąd ,w czym zawinialam ,jestem po prostu bezsilna juz ;(nie mam ochoty żyć ...I tak sie juz mecze z pół roku,nie potrafię sie otworzyc na inne kontakty bo ciagle mam go w głowie ;(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Rozumiem, że on pierwszy pokazał Ci lepszy świat. Ale uwierz mi, że nie tylko on to potrafi. I znajdzie się ktoś, przy kim będziesz równie szczęśliwa. Z tym, że ten ktoś przy Tobie zostanie. I o tym mówiłem- każdego dnia o tym myślisz, o nim, szukasz u siebie winy. A czasem nie ma konkretnego powodu, czyjejś winy. Czasem samo nie wychodzi, czasem jedna ze stron nie chce tego. On Tobie odpowiadał, Ty jemu nie. Wiem, to przykre, ale tak bywa. Jeśli jego chciałaś, trzeba było napierać, nie odpuszczać. Jednak ten nie był zdecydowany, a Ty próbowałaś z innym. Nie chce Ciebie znać, i udaje że jesteś obca. I nie możesz być o to zła. Nie zrobisz z tym już nic. To, że będąc w takiej relacji było Ci dobrze, nie znaczy, że tak samo by Ci było w prawdziwym związku. Czasem ludzie sprawdzają się jako przyjaciele, koledzy, w luźnych związkach, a nie sprawdzają się w czymś stałym.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Witajcie znowu po dłuższym czasie. ThatsMe, miło słyszeć, że tak pocieszasz i mimo nawet swojego bólu jesteś nadal takim optymistą, ale powtarzanie, że na pewno znajdzie się ktoś, przy kim będziemy szczęśliwe, jest tylko często pustym zdaniem. Rozejrzyj się tylko dookoła, ili jest ludzi samotnych i rozwiedzionych, a też im na pewno każdy dookoła powtarzał, że znajdą swoją miłość. Ja też to słyszę od lat, a mam już trzydzieści kilka lat i co? Co kogoś spotkam czy z kimś jestem, to okazuje się, że i tak nie odwzajemnia moich uczuć. Może jest tam jakaś fascynacja, może pociąg fizyczny, może chęć pokazania się z nową kobietą czy Bóg wie co, ale na pewno nie miłość. Dlatego jak ktoś mówi, że każdy znajdzie swoją miłość, to nie wierzę. Są szczęściarze, którym trafia się ta prawdziwa miłość, inni są w związkach na siłę (co ludzie powiedzą albo "niechby pił, niechby bił, oby był"), a mnóstwo ludzi wciąż zmaga się z samotnością, szukając wzajemności.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja rozumiem, że to może być odbierane jako gadanie dla gadania. Jasne, są rozwody, są nieszczęśliwe związki. Nawet kiedy najpierw niby oboje się mocno kochają, to po kilku latach wchodzi rutyna, pozostaje przyzwyczajenie, a uczucie gdzieś znika. No to powiedzmy, że mam te kilka lat mniej. I powiem Ci szczerze, że od lat nie widzę siebie w małżeństwie. Jasne, dokucza czasem samotność, a (nie)stety mam szacunek mimo wszystko do kobiet i nie potrafiłbym się nimi bawić, choć bym mógł. Wiem jedno- jeśli nie będzie prawdziwej miłości, to z nikim się nie zwiążę, żeby tylko być. Nie wierzę w układy, w małżeństwa z rozsądku itd. Albo miłość albo wolny duch. Uważam jedynie, że jeśli ktoś nam odpowiada wnętrzem, to nie jest to cecha tylko tej jednej osoby. Mało tego, może być też tak, że pokochamy kogoś, kto będzie się różnił. Nie ma reguły. Jeśli kogoś się pokochało, to nie znaczy, że nie pokocha się już nikogo innego. Być może nawet bardziej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
ThatsMe, właśnie o tym mówię - o znalezieniu prawdziwej miłości, i nie bez przyczyny dodam jeszcze, że obustronnej. Bo jednostronną znalazłam u mojego przyjaciela, ale jak wiesz, on mnie nie chciał. A dla mnie zostanie tą prawdziwą miłością. Oczywiście, że można pokochać w życiu nie tylko jedną osobę, że mogą się one różnić od siebie, ale po 1 - co z naszej miłości, gdy ktoś tego nie odwzajemnia i albo się nami bawi, albo nas nie chce, po 2 - z doświadczenia wiem, że ta prawdziwa miłość, której nikt inny nie zastąpi, jest tylko jedna, mimo możliwości kochania też innych osób, po 3 - różnice mogą się podobać, ale dobre porozumienie i stabilny związek gwarantuje jedynie ktoś, kto jest jak najbardziej do nas podobny (tu mówię nie tylko z właśnego doświadczenia, ale przede wszystkim rzadkich małżeństw, które spotkały tę wyjątkową miłość i przeżyły razem wiele szczęśliwych lat). Wiem, że drugiego takiego jak mój przyjaciel nie spotkam. Może ktoś też będzie do mnie jakoś pasował, może też będziemy się w miarę dobrze rozumieli, może też go pokocham, ale nigdy nie spotkam nikogo, kto miałby ze mną aż tyle wspólnego. Brakuje mi go nie tylko z powodu tego, co do niego czuję, ale nawet samych naszych rozmów. To było coś wyjątkowego, ale nie docenił. Tak bywa.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
I co ja mogę dodać.. Brakuje Ci go, bo nie poznałaś nikogo równie ciekawego. Ale nie jest powiedziane, że za jakiś czas nie stwierdzisz, że to nie była ta jedyna miłość, bo ktoś inny pochłonie Ciebie bez reszty.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
ThatsMe, możesz mi wierzyć, juz bardziej ciekawym być nie można. Można co najwyżej być bardziej kochającym i bardziej szanującym kobietę. :-) Bo On widocznie nic do mnie nie czuł. A szkoda. To była bratnia dusza. Jak u Ciebie? Lepiej już się czujesz?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Co nie oznacza, że już nie pojawi się ktoś, z kim będziesz szczęśliwa. Jak u mnie..Sam nie wiem. Niby brakuje mi czasu, co jest dobre. Ale wiele razy w ciągu dnia o niej myślę chcąc nie chcąc. Próbuję szybko się opamiętać, przypominam sobie jak się zachowała na koniec. Jak podczas naszej znajomości się zachowywała. Wiele rzeczy ignorowałem, na wiele rzeczy przymykałem oko. Robiłem głupio i byłem naiwny. Sam nie jestem idealny. Ale była bardzo niesprawiedliwa wobec mnie. A przede wszystkim nie chciała mnie zrozumieć. Mimo wszystko była mi bliska. Sam fakt, że jej już nie ma aż tak mi nie dokucza. Dokucza mi ta cała sytuacja, to w jaki sposób to zrobiła. Jej to było na rękę. A ja co.. Żyję dalej. Niestety znając siebie znów dam z siebie zrobić frajera jeśli trafię na podobną dziewczynę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nam kobietm trudno sobie czasem wyobrazić, że mężczyźni też mogą tak jak Ty przeżywać i rozmyślać, bo jak się trafia na takich niezbyt w porządku, to wydaje się, że brakuje tych porządnych. Ale są ci wartościowi, tylko jakoś niestety nie spotykamy ich na swojej drodze. Przykro mi bardzo, że Ty też przez to przechodzisz. Mi brakuje wspólnych rozmów, ale jak u Ciebie skutecznym prysznicem jest nasze ostatnie spotkanie i jego zachowanie. Wtedy myślę, że mimo jego wielu zalet i tak nie miało to wielkiego znaczenia, skoro tak mnie potraktował. Trudno tylko zapomnieć o kimś, kto nas tak doskonale rozumiał. No ale jakoś żyć trzeba i przede wszystkim przestać idealizować, uświadomić sobie że ta jedna wada była może i jedna, ale za to wystarczająca, żeby reszta jego pozytywnych stron przestała się liczyć. Prawie ideał...prawie. Trudno się z tym żyje, ale jakoś musimy. Nie sądzę, że kolejny raz będziesz naiwny - takie sytuacje nas czegoś uczą, wiemy potem, na co uważać. Życzę Ci, żebyś spotkał tę wspaniałą, kochającą Cię kobietę, która na Ciebie zasługuje!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Macie facetów wokół siebie, którzy są w porządku ale ich nie zauważacie, bo bardziej wyraziści są ci drudzy. Mi też przykro.. Robię właśnie tak jak mówisz. Była świetna pod pewnymi względami, byłem szczery wobec niej i naprawdę mi zależało. Ale to wszystko bez znaczenia, bo na sam koniec, nie potrafiła się zachować w porządku. Zostałem potraktowany w bardzo niemiły sposób i to mówi wszystko. Nieważne czy to było szczerze czy nie. Chciała mnie zranić. Wystarczyło to załatwić jak ludzie. Zachowała się podle i tyle. Ja niestety wiem, że jeśli spotkam taką na swojej drodze, to znowu się w to wciągnę. Taki już jestem. Z nią też, wiele razy już chciałem dać sobie spokój. Wiele razy dawała mi powody. Jak ochłonęła to przepraszała, a ja głupi to przyjmowałem bez zająknięcia. Na koniec ona mnie kopnęła w d**ę, nagadała, za drobiazg. Ten drobiazg jej wystarczył, kiedy ona sama robiła gorsze rzeczy. Czy kogoś znajdę to nie wiem. Nigdy nie szukałem tak naprawdę. Nie mówię nie, ale nie mówię też tak.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
ThatsMe, a kto powiedział, że nie zauważamy? Zauważamy, ale oni tylko, przynajmniej w moim przypadku, lubią ze mną dyskutować lub czasem powiedzą jakiś komplement, ale nie zapraszają nigdzie, choćby na kawę. Albo są już żonaci. A ci, co są zainteresowani i zapraszają, okazują się nie do końca w porządku. Ten ostatni to jeszcze inna historia, bo nie spotykaliśmy się i nie było między nami żadnej mowy o uczuciach, a wciągnęliśmy się w kontakt dzięki wielkiemu podobieństwu do siebie - nie kończyły nam się wspólne tematy, bo byliśmy prawie identyczni. Tylko nie zakończyło sie tak, jak powinno, jak mówisz, jak między ludźmi. Jeśli ktoś nie chce kontynuować znajomości, to zwyczajnie może to powiedzieć. W końcu oboje jesteśmy wystarczająco dorosłymi ludźmi, by takie sprawy załatwiać normalnie. Nie wiem, co szkodziło powiedzieć, zamiast tak się zachowywać jak Twoja kobieta i mój przyjaciel?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Lucuria i ThatsMe, co u Was? :-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Myślałem, że wszyscy poznikali ;) Dziękuję za pamięć. U mnie lepiej. Wciąż wspominam ją, ale nie tak intensywnie i raczej bardzo neutralnie. Nawet się odezwała po ponad miesiącu. Ale to była wymiana kilku smsów. Bardzo "sterylnych". Coś tam mówiła, że chce przeprosić. Ale według mnie samo przepraszam nie załatwi sprawy. Jak jej o tym powiedziałem, to usłyszałem "to trudno". Więc to nie były szczere przeprosiny. Nie czuć było że jest jej przykro. Tylko mnie utwierdziła w czymś, co i tak już wiedziałem od tej ostatniej akcji. Żyję sobie dalej, bez cienia szansy, że kiedyś nawet porozmawiamy normalnie. Nawet nie chcę o niej zapomnieć, bo wiem, że to jest błędne koło. Robię różne rzeczy teraz, więc mimo woli nie mam tyle czasu żeby myśleć o czymś innym, myśleć o niej. I powoli widzę efekty. Jej ślad sam się zaciera. Niestety jeszcze mam wiele skojarzeń z nią. Ale wiem, że i one się zatrą. Jedynie przykre będą święta i przede wszystkim sylwester. A jak jest z Tobą?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Witaj. To super słyszeć, że Cię przeprosiła. Może nie do końca sprawiedliwie Ją oceniłeś, że to nie było szczere? Wcześniej nie chciała z Tobą rozmawiać, a teraz powiedziała coś, na co takim osobom zwykle trudno się zdobyć, więc chociaż doceń i się uśmiechnij. :-) Dobrze, że dajesz sobie z tym radę, ale może jednak nie tak bardzo Ci na Niej zależało, skoro tak szybko udaje Ci się z tym uporać? Nie zamierzam jednak oceniać twoich uczuć, bo sam je znasz najlepiej, napisałam to tylko pod rozwagę, że może ta Twoja jedyna to jeszcze nie ta i wkrótce spotkasz tę wielką miłość. :-) U mnie dziękuję, miałam ciężki poprzedni tydzień, ponieważ tak się złożyło, że "spotkałam" tu (tak, wiem że trudno w to uwierzyć w przypadku kafeteryjnego towarzystwa :-D ) kogoś, kto niektórymi swoimi tekstami bardzo przypominał mi mojego byłego przyjaciela. I dzięki wyjaśnieniom Michała z wątku "Chciałbym wrócić, ale Ona już nie chce", znalazłam ostatni brakujący element i wszystko się wyjaśniło, o co mu chodziło. Niestety to dla mnie nic miłego, ale łatwiej zapomnieć o kimś, kiedy wiesz, że już nie ma nadziei i że nie był wart naszych łez. Przy okazji dzięki rozmowie z Nim odkryłam też, że z innym z moich eks nam nie wyszło nie przez ten powód, przez który sądziłam, tylko przez to, że miał po poprzednich związkach problemy z zaufaniem, o czym wtedy mi nie powiedział. Powoli dochodzę do siebie i próbuję zamknąć ten rozdział mojego życia raz na zawsze. Zdarzają się nawet na Kafe osoby chcące innym pomóc, jak Ty czy Michał, dziękuję. :-) On ma jeszcze szansę i mam nadzieję, że im się uda.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Przeceniasz ją. Odezwała się w czyimś imieniu. Przy okazji zechciała mnie przeprosić. Powiedziałem, że samo przepraszam nie załatwi sprawy. W odpowiedzi było "trudno" i tyle. Było jeszcze kilka innych zdań i smsów, po których nie mam wątpliwości, ze to było o tak o powiedziane. Bo ewidentnie jej wina, ale nie było u niej skruchy. Nawet teraz. I nie chciała się godzic czy coś. To bardziej miało wyglądać -"no, przepraszam", -"w porządku, nic się nie stało". -"fajnie. nara". Wiesz.. Tutaj było wiele komplikacji i zawiłości. Normalnie możnaby telenowele pisać. Kiedyś byłem zapatrzony w nią jak w obrazek. Ale zwaliła. Co lepsze, sprytnie w tej sprawie wyszedłem na tego złego. Po tym było mega ciężko. Ale się pozbierałem. Później znowy wróciliśmy do punktu, gdzie zaczeliśmy. Ale już trochę inaczej na nią patrzyłem. Uczucia zostały. Ale pojawiła się świadomość. Wiedziałem, że historia się powtórzy, nie wiedziałem kiedy. Ale na to co się stało, nie byłem przygotowany. Dalej mam do niej słabość. Pewnie będę już ją miał. Dlatego wolę iść w zupełnie inną stronę i nie natknąć się już na nią. Właśnie o to chodzi co powiedziałaś- jeśli się wie, że nie ma nadziei, że się wie, że ta osoba nie jest warta rozmyślania i naszego smutku, to jest łatwiej. Że spotkam inną, nie zaprzeczam i nie potwierdzam. Życie różnie się układa. Nawet jeśli z nią byłby udany związek, nie znaczy że z inną się nie da. I z tego założenia wychodzę. Nie znam jego wątku i sprawy. Jednak ja w powroty nie wierzę. Co nie znaczy, że nie życzę mu dobrze. Znaczy inaczej. Nie wierzę, jeśli po rozstaniu pojawiła się osoba trzecia. Dobrze słyszeć, że sobie układasz wszystko i inaczej na to patrzeć zaczynasz. To duży postęp.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Thatsme. Twoja historia jest bardzo podobna do mojej. Tylko to ja gram rolę Twojej dziewczyny. Powinęła mi się noga, zrobiłam względem niego głupstwo. Nie wynikało ono ze złych zamiarów. Byłam niedoświadczona, troszkę pierdołowata w relacjach damsko-męskich. Po tym głupstwie niestety nie chciał ze mną rozmawiać, nastąpiło ostudzenie relacji. Stwierdziłam, że skoro taka jego wola to ok, mimo wszystko strasznie mi zależało, ale nie będę się narzucać, strasznie płakałam, ale nie chciałam, żeby poczuł, że próbuję coś na nim wymusić. Chłopak niestety odebrał to tak, że zrzucam na niego winę za to, że nam nie wyszło. Narosło morze niedomówień. Próbowałam o nim zapomnieć, unikałam go, twierdziłam, że musimy ochłonąć i może sam poczuje potrzebę rozwiązania tej toksycznej sytuacji. Niestety pogorszyło się jeszcze bardziej, on myślał, że żyję jak nigdy nic, a to że nie naciskałam na niego świadczy, że się nim bawiłam. Później było jeszcze dużo gorzej, doszło do tego, że niemiło mnie traktował, więc usuwałam się ile mogłam, żeby miał ode mnie spokój. Finał jest taki, że oboje o sobie zapominamy, zamiast dać sobie szansę. Ja już się poddałam, bo nie widzę wyjścia z tej sytuacji. On nie chce rozmawiać, ja też nie chcę być tak traktowana. Może powinniście oboje odizolować się na jakiś czas. Ona też poczuć, że Cię straciła całkowicie. A potem spróbować.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Wiesz co ThatsMe, to bardzo przykre, co piszesz. Bo z tego, co mówisz, wygląda to jakby Ona Cię przeprosiła, bo chciała coś załatwić. :-( Przykro mi tylko, że Ona dla Ciebie tyle znaczyła i że tak bardzo starałeś się, aby było dobrze, a Ona nadal nie uszanowała Cię z powodu Twoich uczuć. Wstyd mi za takie kobiety. Nie wiem, dlaczego ludzie tak traktują innych, którym na nich zależy, mogliby nawet nas nie chcąc, nie zachowywać się tak koszmarnie. Ja zaczynam na wszystko inaczej patrzeć, bo jakie mam wyjście? Michał tak bardzo podobnie do niego mówi, że pozwolił mi zrozumieć, że mój przyjaciel nie szuka stałego związku. Nie mam pewności, że się spotyka z tą naszą wspólną koleżanką, z którą go spotkałam, bo ona ma chłopaka i jak ich znam, on na tym samym spotkaniu też musiał gdzieś być. Mogli spotkać się przypadkiem, ale wolę zakładać najgorszą opcję niż żyć złudzeniami. Ale po wczorajszych ostatnich wpisach Michała, który sam przed sobą z powodu strachu przed zranieniem boi się przyznać do zakochania się w tej kobiecie, na której tak Mu zależy, doszłam do jeszcze jednego wniosku: że może mój eks przyjaciel też postanowił się nie wiązać z powodu zranienia przez swoją byłą, z którą byli razem długo i byli zaręczeni. Może te identyczne jak u Michała teksty i zachowanie (znikanie z życia kobiety i sami nie wiedzą dlaczego właściwie) to wynik braku zaufania, który działa w ich przypadku paraliżująco. Może są bardziej wrażliwi niż nam, mi i jego kobiecie, się wydawało i bez pomocy u terapeuty sobie z tym nie poradzą. Czyli może nie muszę go uważać za takiego drania, za jakiego go miałam po zniknięciu i pierwszych postach wymienionych z Michałem. Oczywiście dla mojej sytuacji to niczego nie zmienia, ale lepiej wiedzieć, że ktoś nie zranił nas celowo czy dlatego, że nie miał żadnych uczuć. Mój przyjaciel, mimo że razem nie byliśmy, martwił się mną i pamiętał o ważnych dla mnie sprawach, potrafił pocieszyć, więc sprawiał wrażenie wrażliwego człowieka. Po jego zniknięciu pomyślałam, że może tak tylko grał, udawał. Ale może właśnie w tej wrażliwości kryje się odpowiedź. Tak był zraniony, że postanowił już z nikim się nie wiązać i wystraszył się, jak wyczuł, że coś może być z mojej strony. Bo na spotkaniu, mimo że był z naszą koleżanką (nie trzymali się za ręce i nie zachowywali jak para), przybiegł do mnie radośnie i nawijał, a potem nagle się czegoś wyraźnie wystraszył. W tym momencie, gdy wspomniałam o naszej korespondencji. Czyli albo nie chciał, aby ona o tym słyszała, bo może się z nią spotykał, albo może z nią nie kręcił, tylko przypomniał sobie wtedy mój ostatni e-mail, który go wystraszył, więc uciekł. Nie dowiem się, jak było naprawdę, ale to któreś z tych dwóch rozwiązań. Najtrudniej zapomnieć dlatego, że był moją bratnią duszą. Bo że mnie nie chce, to wystarczająco dobrze wiem i zadnych wątpliwości co do tego nie mam. :-( Mam nadzieję ThatsMe, że wkrótce uda się Tobie o Niej zapomnieć i spotkasz wartościową kobietę, która zamiast Cię zwodzić, pokocha Cię takiego, jaki jesteś! Powodzenia!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Gościu z 9.40 - Bardzo smutna ta Twoja historia. Tak łatwo wszystko stracić na niedomówieniach, na złym zrozumieniu siebie nawzajem. Dlatego tak bardzo ważna i niedoceniana jest szczera rozmowa. Ale czasem nic na to nie poradzisz, bo są mężćzyźni, którzy unikają rozmów jak ognia. Tak robił mój pewien eks, co do którego właśnie niedawno odkryłam, że miał problemy z zaufaniem po poprzednich związkach. Zamiast mi o tym poiwiedzieć, zawsze w razie jakiegoś problemu wolał ratować się ucieczką od rozmowy, przez co nam się nie udało, chociaż nam na sobie zależało. Nie rozumiałam tego aż do teraz. Mam nadzieję, że sytuacja u Was jeszcze jakoś da się wyjaśnić. Może rzeczywiście na razie się do Niego nie odzywaj i zobaczysz, czy Mu zależy. A jeśli się nie odezwie, to niestety ale niczego więcej nie zrobisz. :-(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Według mnie ona nie dorosła do związku. Usilnie chce zakładać rodzinę, ale nie potrafi stworzyć czegoś stałego i prawdziwego, czegoś opartego na uczuciach. Ma inne priorytety. Nieważne. Było i już nie wróci i tak muszę na to patrzeć. Jako epizod w życiu. Niestety wnioski może i wyciągnę, ale jestem świadomy, że znów bym się wpakował w coś podobnego. Bo gdybym uczył się na błędach, to w ogóle bym jej unikał od początku. Więc trochę i u mnie było podobnie z tym strachem przed wyznaniem miłości. Już o tym mówiłem wcześniej. Czasem myślę, że jak facet pierwszy to zrobi, to jest to oznaką słabośc****oza tym, nie chciałem się całkowicie wystawić. Wiedziałem, że gdy to zrobię, to ją wystraszę/zniechęcę. I chyba miałem złe podejście, bo najpierw chciałem ją do siebie przekonać, pokazać jej że jestem jej wart. I zbytnio się ociągałem chyba. Niestety wiem, że facet (kobieta pewnie też) potrafi zachować wszelkie pozory zainteresowania. Facet może pamiętać o ważnych rzeczach, może sam zapytać "jak C****szło na rozmowie o pracę/egzaminie itd". To może coś znaczyć, ale niestety nie musi. Facet może Ciebie przedstawić kumplom i rodzinie, co też będzie znaczyło tyle co nic. Dla kobiety to oznaka że mu zależy, czuje się pewniej, bezpieczniej, bardziej komfortowo. Jednak nie zawsze tak jest. Jego zachowanie przy tej koleżance.. Dla mnie to dziwne. Ja bym mógł się tak zachować, gdybym z nią kręcił, albo chciał kręcić. Innego powodu nie widzę. Wstyd? Ale przed czym? Nie tylko faceci unikają szczerych rozmów. Tutaj to ja byłem tym, który chciał wyjaśniać, który chciał rozmawiać. Dla niej odmienne zdanie było powodem do złości, dla mnie powodem do rozmów. Oj to ciężko będzie o taką, która mnie pokocha takiego jak jestem ;) Trzymajcie się i wytrwałości

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie zrozumiałeś mnie. Mówiłam nie o tym, że się wstydził, tylko że po tym, jak się ucieszył, że mnie widzi i sam do mnie przybiegł i zagadał, wszystko było dobrze do tego czasu, gdy wspomniałam o naszych e-mailach. Czyli albo nie chciał, żeby ta koleżanka o nich wiedziała, albo chwilowo zapomniał, że wystraszyło go coś, co napisałam w ostatnim z nich, a co mogło dać mu do myślenia, że liczę na coś więcej niż przyjaźń, więc kiedy powiedziałam o naszej korespondencji, nagle pamięć mu wróciła i znowu się wystraszył. Nie wstyd miałam na myśli, tylko strach przed zaangażowaniem, by nie zostać ponownie zranionym, bo jego była bardzo szybko się pocieszyła, zakładając niedługo po rozstaniu rodzinę z innym, więc może nawet go zdradziła z tym drugim. Po czymś takim może bać się kolejnego związku. Co nie wyklucza tego, że z tą koleżanką mógł coś kręcić, bo wiem, że ona na niego leciała mimo bycia w zwiazku, ale może też na siebie tego wieczoru wpadli tak jak i ja na niego. Bo wszystkich nas łączą wspólne sprawy zawodowe i z tego powodu się wszyscy znamy. Jeśli on nie chce ze mną być, to informacja o jego obawie przed zaangażowaniem się niczego w tym nie zmieni, bo pokazał mi, że nie chce kontynuować znajomości ze mną. Ale chociaż lepiej wiedzieć, że skoro tak, to ta jego wrażliwość i troska o mnie w wiadomościach nie była udawana, bo tak myślałam o tym po jego zniknięciu. Nie były to takie drobiazgi jak np. egzaminy, tylko coś poważnego i przykrego, co mi się przytrafiło w trakcie naszej znajomości. I wielu w tym momencie by się zniechęciło do znajomości, a on nie - był i mnie wspierał, martwił się i dopytywał. Więc skoro teraz wiem to, co wiem, to chyba wtedy nie udawał, rzeczywiście był wrażliwy. Tylko wystraszył się, gdy poczuł, że zaczęło się robić poważniej, bo tego nie zakładał albo nie teraz. Oczywiście to nie usprawiedliwia jego późniejszego zachowania, ale przynajmniej nie czuję się jak ostatnia idiotka, że z nim utrzymywałam ten kontakt. Muszę o nim zapomnieć, ale teraz jest mi nieco lżej. Bo wiem, że może to nie był podrywacz, tylko człowiek, który nie zranił mnie specjalnie, tże powinien się uporać najpierw z własnymi problemami. Nie wiem, co Tobie powiedzieć. Wydaje mi się, że to mężczyźni nie lubią, gdy im się wyzna uczucia lub je zasugeruje, bo wtedy uciekną. Są zdobywacami. Więc to Wy powinniście rozpoczynać takie rozmowy, mówić o tym, co czujecie. I chyba nienajlepiej, że to przeciągałeś. Oczywiście same słowa nie znaczą nic, jeśli tylko na słowach się kończy i kobiety to zauważą. Ale jeśli okazujecie uczucie i jeszcze o tym powiecie, a kobiety tego potrzebują, to wtedy wszystko powinno się udać. My nawet mimo Waszych czynów bywamy czasem niepewne, czy rzeczywiście Wam zależy, skoro tego nie mówicie. Może to dziwne, ale taka nasza kobieca natura. :-) Jestem pewna, że znajdziesz kobietę, któa Ciebie doceni, bo jesteś wartościowym mężczyzną. Widać po tym, jak do wszystkiego podchodzisz i nawet po tym, że wracasz tutaj tyle czasu, by pomoc wirtualnej koleżance i ze mną podyskutować, to się rzadko zdarza. Przecież jestem dla Ciebie całkiem obca. Dziękuję Tobie, bardzo mi pomogłeś! Zobaczysz, że jeszcze się do Ciebie szczęście uśmiechnie, a ta kobieta będzie żałowała, że tak Cię potraktowała!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Zrozumiałem za pierwszym razem. Jeśli "zgasł" jak wspomniałaś o waszych mailach przy znajomej, to mi świadczyłoby o tym co powiedziałem. No chyba że ma wielką sklerozę. Dlatego obstawiałbym, że nie chciał żeby ta znajoma się o tym dowiedziała, bo to mogłoby pokomplikować ich relacje. Jeśli on nie chciał być z Tobą, to się nie bał tak bardzo zaangażowania. Nie zostanie skrzywdzony, bo przecież nie on zabiega o związek. Co innego, gdyby to on był w Tobie zakochany i wtedy zrozumiałe by było, gdyby był niepewny, czujny itd. Mówiąc o wstydzie miałem na myśli to, że dlaczego nie chciałby żeby ta druga dziewczyna o tym wiedziała? Niczego się wstydzić nie powinien przed nią. Nie takiej rzeczy. No chyba, że to nie miało nic wspólnego. A zgasł, bo pomyślał, że znowu zaczynasz ten temat co z ostatniego maila. U mnie było tak, że wiadomo było że coś czuję i mówiłem jej o tym. Nie naciskałem jednak i nie rzucałem wielkimi słowami. Wolałem to dawkować, bo wiedziałem, że jak walnę "z grubej rury" to usłyszę, że ona tego nie chce i zniknie. Że miała udowodnione w czynach, że jest dla mnie ważna, to pewne. Każdy to widział dookoła. Ona też. To pomoc obustronna. Każdemu jest łatwiej się wygadać. Nawet pomagając czy tylko słuchając kogoś innego, bywa że nam jest łatwiej znieść nasze problemy. Ja jej już teraz tylko życzę tego, żeby się szybko zreflektowała i zmieniła swoje podejście do pewnych spraw. Bo nie znajdzie szczęścia, a raczej faceta który ją mocno wykorzysta i zrani. Tak jak do tej pory było. Ja byłem porządny, chciałem jej pokazać że nie tylko są takie typy jak jej byli. Ale nie była na to gotowa jeszcze.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Możliwe jest i to, że się z nią umawiał za plecami jej chłopaka, bo ona zawsze tam z tym chłopakiem przyjeżdża, jak i to, że mógł mieć sklerozę co do tego e-maila. W końcu to było tylko jedno zdanie, a nie wyraźne wyznanie miłości, które by mu zapadło w pamięć. Napisałam, coś nie zauważając, że może być zrozumiane inaczej niż zamierzałam, bo ukrywałam przed nim swoje uczucia, jak tylko się dało. Ale zrobiłam błąd. Poza tym on ma mnóstwo spraw na głowie, pracuje na dwóch etatach, więc może mu coś umknąć, zwłaszcza jeśli to było coś, do czego nie przywiązywał wagi, bo przecież nie był mną zainteresowany jako kandydatką na swoją kobietę, co najwyżej polubił mnie jako znajomą. Możliwe, że coś jest między nim a tą naszą koleżanką, ale to już nie moja sprawa. Czas wreszcie wybić go sobie z głowy. Wydawało się to niesamowite spotkać kogoś takiego, bo ile razy w życiu można spotkać naszą bratnią duszę? Raz, jak ktoś ma ogromne szczęście to może uda się dwa razy. Ale mnie nie chce, więc i tak nic to nie zmienia. Nic na siłę. Czyli jednak coś mówiłeś, tylko że stopniowo. Czasem się zastanawiam, czy nie lepiej od razu wyrzucić kawę na ławę, zamiast coś ciągnąć, angażować się coraz bardziej, zakochiwać się mocniej tylko po to, by zaraz dowiedzieć się, że ten ktoś był przy nas własciwie nie wiadomo po co. I tak mówiąc na początku o naszych uczuciach wiele nie ryzykujemy, że odejdą, skoro i tak zostać nie zamierzali. Może cierpimy na własne życzenie, że tak to ciągnęliśmy i żyliśmy nadzieją, że coś się z tego wykluje. Może lepiej od razu dowiedzieć się, że nic z tego i nie zastanawiać się potem, co i dlaczego. Oni mają nas od dawna gdzieś, a my dalej zastanawiamy się i analizujemy, nie możemy pójść dalej. A oni nas zranili i dawno się dobrze bawią, nawet o nas nie pamietając i się tym nie przejmując.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Dochodzę do wniosku, że całe to zakochiwanie się jest bez sensu, spotkanie bratniej duszy też. To bajki. Daję sobie spokój ze związkami, ileż można próbować i być ranionym od nowa? Nie wierzę, że jeszcze kiedyś spotkam kogoś normalnego i wartościowego, kto nie będzie znowu w coś grał. Bez sensu to wszystko, szkoda życia. Powodzenia ThatsMe. A jeśli będziesz chciał pogadać, to będę tutaj zaglądać i w razie potrzeby odpowiem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dochodzimy więc do podobnych wniosków. Znaczy ja już dawno sobie dałem z tym spokój. Poznałem ją całkowicie przypadkiem i wyszło jak wyszło. Trzeba chyba by było nie wychodzić z domu i odłączyć internet, żeby nie ryzykować poznania kogoś ;) U mnie, kurcze niestety wymieniliśmy kilka wiadomości. Nic nie wniosły nowego. Dalej ślepo stoi przy swoim, choć nie ma żadnych argumentów. To mnie drażni. Ja używam przykładów, argumentów w dyskusji czy rozmowie, ona nie musi. Nie chcę odnowienia znajomości. Ale chcę żeby zrozumiała w końcu że z jej winy zerwał się kontakt. Jest bardzo niesprawiedliwa i dopisuje teorie pod swoje słowa. Mam nadzieję, że już się nie odezwie. Jak jest cisza, to się potrafię nie odzywać. Ale nie umiem nie odpowiedzieć. Teraz pytanie- co dalej?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
To może dam Wam takie pocieszenie. Byłam z chłopakiem. Byliśmy młodzi, niedoświadczeni. Piękna miłość bo ta pierwsza, ale nie dogadywaliśmy się. Poraniliśmy się niesamowicie. On się związał z inną i paradował przed moimi oknami, ja mu na złość z innym. Były krzyki, przezwiska, kłótnie, wojny do ostatniej kropli krwi. Ja wpadłam przez to w depresję, on sobie popijał. I tak chociaż nie będąc razem się raniliśmy, nie mogąc dojść do żadnego porozumienia.Myślałam, że z bólu umrę, modliłam się by go przestać kochać. Potem wyjechałam na studia. 5 lat w Warszawie, straciliśmy całkowicie kontakt, ja poznałam chłopaka, cudny mężczyzna. Na moim palcu nawet zabłysnął pierścionek zaręczynowy. Jednak szybko ten płomyczek zgasł, wróciłam do rodzinnego miasta. Spotkałam byłego, który nigdy nie był mi obojętny. Zmężniał i wydoroślał. Był przez te lata sam, ciągle myśląc o mnie. Zeszliśmy się, dzisiaj 22 lata po ślubie, dwie córki, wnuczątko w drodze. Jedyne kłótnie jakie mieliśmy to o brudne skarpetki męża porozrzucane i lata temu, że pralki nie naprawił. Wiecie czemu tak boli? Bo ranią Was najblizsi!Mama i tata też nie raz Was zranili. Pamiętajcie jak ta osoba Wam jest bliska, spróbujcie też drugiej strony słuchać i szanować jej zdanie. Rany się zagoją, czas zabierze przykre wspomnienia, ale serce jak kocha prawdziwie to nigdy nie przestanie, nie ważne jakby cierpiało i jak było poranione.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Tak, właśnie najbardziej przykre jest to, że ktoś nie widzi, że kogoś innego rani. Naprawdę nie muszą odwzajemniać naszych uczuć, ale mogliby chociaż być wobec nas fair. Wyjaśnić, że nie chcą z nami być czy utrzymywać znajomości i już. Właśnie to najbardziej boli - że nie potrafili się zachować, a my ich idealizowaliśmy. Ale masz rację, nie da się zrobić tak, by nie mieć kontaktu z ludźmi i zapomnieć, że ma się serce. Ja nisetesty mam to ryzyko, że jeszcze mogę znowu go kiedyś spotkać, może nawet niejeden raz i to mnie martwi najbardziej. Dziwne, że ktoś, kto ma tyle na głowie, nie jest zainteresowany kobietą i jeszcze dzieli go z nią dużą odległość, tyle pisał. Chyba nigdy nie zrozumiem, po co to robił, bo sensu żadnego w tym nie widzę. Tak samo jak nie ma żadnego sensu, jak u Was, dyskusja bez argumentów. Trzymaj się!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×