Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość

cierpię z powodu męża, nie ma już siły

Polecane posty

Nie wiem kto skasował mój tekst ,mam nadzieje ,ze czytałaś .Życzę powodzenia ,dasz radę bo to tylko o prawdę chodzi do której masz prawo,trzymaj się ,pozdrawiam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Powodzenia Ci życzę i mam nadzieje że wszystko dobrze poszło!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Juz myslalam, ze to czerwcowa cos napisala.....czekamy na wiesci!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Autorko, I jak bylo?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jestem po. Rozprawę miałam o 9.45, ale trochę się coś tam wcześniej przesunęło i w związku z tym musiałam dłużej czekać. Myślałam, że będę dosłownie rzygać z nerwów tak mi było niedobrze i gorąco jakbym miała 40 stopni, siedziałam w sukience z krótkim rękawkiem, a obok mnie ludzie jeszcze płaszczów nie pozdejmowali, no normalne, stres. Przyjechał, zobaczyłam go po 4 i pół miesiąca :O. Moja adwokatka powiedziała, że koleś obok niego to nie jest jego adwokat bo skojarzyła że to nie ten, tylko wysłał jakiegoś pełnomocnika czy coś. Oczywiście Kuba ani nie podszedł się przywitać, ani me ani be, ani pocałuj mnie w dupę, no nic, normalka. Adwokatka też moja mówi, że ona wprawdzie psychiatrą nie jest i może nie powinna się wypowiadać, ale z jego ruchów i mimiki coś jej się wydaje, że on ma coś z sobą nie tak i tak w ogóle to robi wrażenie, jakby nie wiedział po co tutaj się znalazł. Weszliśmy na salę. Najpierw mu wzrok jakoś tak dziwnie biegał, później się patrzył na mnie z takim jakby dziwacznym uśmieszkiem, ale nie cwaniackim czy też pewnym siebie, tak po prostu jakoś dziwnie, faktycznie jakby za bardzo nie kumał o co w ogóle chodzi. Przeszło do konkretów. Najpierw jego adwokat zastępczy, że podtrzymują stanowisko, że nie chcą orzekania o winie itp itd. Później moja adwokatka, że my zmieniamy stanowisko, że chcemy jego winę, że ja czuję się pokrzywdzona, opuszczona itp, że wg mnie mąż nie jest przygotowany do małżeństwa, że chciał tylko pobawić się w dom i itp itd. Mina mu zrzedła, a obok sędziego siedziała taka kobiecinka starsza, nie mam pojęcia czy to była jakaś asystentka czy ktoś, w każdym razie jak adwokatka moja to wszystko mówiła to ta babeczka tak niby sama do siebie "nie no, to jest niewiarygodne, to się w głowie nie mieści" i tym podobne. Później szybka narada on i jego adwokat, adwokat mówi, że są zupełnie zaskoczeni, no ale że w związku z tym to oni wnoszą o mojej winie itp....no czyli standard. Później sędzia wypowiada słowa "no bardzo mnie dziwi ten brak kontaktu", później on ma szansę się wypowiedzieć i zaczyna stulać i plątać się straszliwie, ze to wcale nie tak znowu że nie było kontaktu, że on dzwonił na początku, że został zwyzywany itp itp itd....no i zapytany o mediację odpowiedział, że absolutnie żadnej nie chce. Później swoją szansę miałam ja i powiedziałam, że również nie chcę mediacji już w tym momencie, że próbowałam się wiele razy z mężem skontaktować, że dzwoniła, pisałam i byłam pod jego mieszkaniem, ale nie zostałam wpuszczona, w związku z brakiem jakiegokolwiek kontaktu ze strony męża uważam, że ma on problem natury emocjonalnej i że tutaj żaden mediator tego tematu by nie przeskoczył. Czy jakoś tak, dziękuję i usiadłam. Mamy czternaście dni na zgromadzenie świadków i dowodów, dowody jakieś tam mam, ale wiadomo to są tylko moje maile, ewentualnie smsy, wypis ze szpitala wtedy jak mi nerwy wysiadły a on miał mnie w tyłku, ewentualnie te bilety do Francji itp......świadków mam (znajomych), którzy mogą potwierdzić, że na wszelakich spotkaniach towarzyskich wydawało się, że byliśmy zgodnym małżeństwem, że dobrze wypowiadał się o mnie, o domu, o planach na przyszłość itp. On natomiast nie ma nic, jedyne co może zrobić to kłamać....no ale pozostaje mi liczyć na to, że to jednak sąd i kłamstwo będzie miało krótkie nogi. Tak więc, teraz dowody i świadkowie, następna rozprawa dopiero na przełomie stycznia lutego, ale istnieje też szansa że będzie to ostatnia jeśli sąd stwierdzi że nie ma co tu dłużej nad tym debatować. Tak więc, tak to wygląda na dzień dzisiejszy....nerwy mi odchodzą i telefon mi się urywa bo co chwilę ktoś do mnie dzwoni żeby zapytać jak tam poszło. Jestem dobrej myśli, wykreśliłam go całkowicie ze swojego serca już jakiś czas temu, ale jeśli jeszcze miałam jakiekolwiek wątpliwości co do tego, że on nie ma nie teges z głową, to dzisiaj zostały one całkowicie rozwiane. Szkoda tylko, że nie widziałam tego wcześniej, no ale to czau nie cofnę. Mam wielką nadzieję, że będzie dobrze w tej sprawie no i patrzę z nadzieją w przyszłość.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
trzymaj sie kobieto, wszyscy jestemy z Tobą i trzymamy za Ciebie kciuki;). dowiedz sie jeszcze jak wyglada koscielne uniewaznienie malzenstwa. zobaczysz jeszcze trafisz na super faceta.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dzięki. Unieważnienie wygląda tak, że po prostu idę do sądu biskupiego, zanoszę papiery, uzasadniam swoją opinię, że mąż jest niedojrzały itp opłacam co trzeba, znowu powołuję świadków i czekam po prostu i tyle. Na pewno tak zrobię i to w najbliższym czasie bo te sprawy mogą się równolegle toczyć. Mówię Wam, że najbardziej to zdziwiła mnie ta jego dzisiejsza dziwaczna mina i reakcja, patrzył na mnie w bardzo dziwny sposób, nie umiem tego opisać. To nie był cwaniaczkowaty, buntowniczy uśmiech na zasadzie "ja tu ci jeszcze pokażę", tylko takie jakieś dziwactwo.....jakbym nie wiedziała, że to rozwód to bym pomyślała że mnie chce na randkę zaprosić hehe :D. Tak jakby na serio nie zdawał sobie sprawy gdzie i po co jest. Później wstał, postulał głupoty, usiadł i w sumie tyle.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Zuzanna153
Jest tak jak miało być ,uczciwie i sprawiedliwie.Tak dziwnie jak zachowywał sie Twój mąż swiadczyło ,że ma facet problem ,masz szczęście ,że nie ciągnęło sie to lata .Odpocznij po takim stresie a druga sprawa bedzie po Twojej myśli.Trzymaj sie powodzenia ,pozdrawiam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ulubione zdjecia
wiesz co autorko tak mi przyszlo do glowy, ale nie wiem, czy takie cos jest mozliwe.. prowadzisz ten temat od czerwca. widac w nim jasno, jak walczylas, jak cierpialas, potem sie zbieralas, jezdzilas, prosilas, a on nic. gdyby on zaczal klamac i wymyslac, to moze ten temat tez by mogl byc dowodem na twoja korzysc? przeciez sa daty, jest wszystko, jak kronika. zapytaj adwokatki.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dowodów myślę, że mam sporo, ale oczywiście pomyślę o wszystkim....ech dziwnie się czuję po tym wczorajszym. Nie widziałam gościa prawie pięć miesięcy....a wczoraj.....jak obca osoba :O nawet nie podszedł....smutne to, ale przynajmniej utwierdza mnie w przekonaniu o tym jaki on naprawdę jest. To jest okropne, nikomu czegoś takiego nie życzę....ale muszę jakoś przez to przejść.....oby tylko było po mojej myśli, wiem że dobrze robię, ta decyzja była dobra, ale trochę się obawiam tego wszystkiego. Niedługo zabiorę się za unieważnienie kościelne.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Autorko bedzie po Twojej myśli ,domagasz sie prawdy ,mówisz prawde i to jest najważniejsze .Z rozwodem z winy męża będziesz miała duzo łatwiej uzyskać rozwód koscielny to pewne.Trzymaj sie ,powodzenia,pozdrawiam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
dobrze ze mnie macie dzieci..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość aneri30
Cześć A. Przepraszam, że nie pisałam wcześniej, w ogóle myślałam, że jutro masz termin rozprawy. Z tego co piszesz, to K. ma spory problem, Ty na szczęście z nim już nie:)Doskonale dałas sobie radę! czytałam co pisałaś wcześniej, że nie możesz poradzić sobie w pracy... Ale ja myślę, że teraz po tej pierwszej rozprawie będzie lepiej, będziesz silniejsza i odważniej spojrzysz w przyszłość. Nie uciekaj przed ludźmi, jeśli będą Cie pytać co u młodego małżeństwa, po prostu krótko odpowiedz, że małżeństwo będzie trwało już niedługo nie wdając się w szczegóły. Takie ucieczki i odgadywanie kłopotliwych pytań doprowadzi Cię do nerwicy lękowej albo do jakichś natręctw... Ciekawe jakich świadków powoła K. pewnie swoją matkę... U mnie ostatnio mnóstwo spraw się zwaliło na głowę, dlatego nie pisałam, bo nawet nie byłam w nastroju...ale nieważne, wszystko muszę poukładać, ot banalne, acz trudne problemy:) Trzymaj Się A. powodzenia, teraz będzie już coraz lepiej, nowy rok zaczniesz oczyszczona i pewna swoich decyzji i własnych możliwości!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dzięki Aneri. Mam nadzieję, że Twoje problemy się szybko rozwiążą no i że to nie jest nic poważnego. Ja wciąż tak naprawdę mam ciężko, mam wzloty i upadki, ale ogólnie już wiem czego chcę i jestem o tym przekonana. Pomogły mi spotkania z psychologiem, ogólnie przyjaciele, rodzina, wszystko, praca też mi pomaga. Jakoś to będzie. No jestem "na zakręcie"....heh akurat leci w radio ta piosenka ;) Staram się być dobrej myśli. Mam nadzieję, że po prostu będzie w sądzie sprawiedliwie. Nie życzę nikomu nagłego zniknięcia męża czy żony z czyjegoś życia i nagle pojawienia się tej osoby na sali rozwodowej....to uczucie, nie mogę porównać do czegokolwiek innego. W każdym razie, w tej mieszaninie emocji, uczuć, wydawało mi się, że jak na niego patrzyłam to czułam przede wszystkim obojętność. A to chyba dobrze. Tak więc, nie chcę się mścić....chcę tylko, aby sąd rozpatrzył to wszystko sprawiedliwie. To jest zwykłe porzucenie, brak kontaktu....to dosłownie tak jakby umarł, przeszłam długą drogę przez te parę miesięcy, ale wiem czego chcę i tego się trzymam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Co do świadków, to myślę że faktycznie Kuba powoła matkę, ale z jego matki jest taki świadek w naszej sprawie jak z koziej wiadomo co :D. Nie była u nas (w naszym mieszkaniu) od momentu ślubu. My razem u niej (jak wróciła zza granicy) byliśmy tylko raz, a był to dokładnie drugi dzień świąt Bożego Narodzenia w tamtym roku. Więc cóż ona może poświadczyć o naszym wspólnym życiu? Jedynie z relacji Kuby bo on faktycznie widywał się z nią częściej....no ale czy to będzie obiektywne dla sądu? Owszem, może przyjechać jeszcze świadek-szwagier z zagranicy, ale ten to w ogóle nas nie widział od ślubu i nie wyobrażam co on by miał mówić niby na moją niekorzyść....jeśli już to musiałby być bardzo przekabacony przez mojego "męża". Nie sądzę, nie wydaje mi się. Moi świadkowie to głównie znajomi z mojej strony, którzy mogą potwierdzić, że wydawało się być wszystko ok i że Kuba miał ze mną plany na przyszłość.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
autorko jakby mężuś wysłała na świadka walniętą mamusię to tylko by sobie strzelił samobója ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
śledzę ten temat od początku, to jest strasznie przykra historia autorko i podziwiam cię że tak się w miarę dobrze trzymasz, dasz radę, będzie dobrze....a kiedyś będzie o niebo lepiej bo tu byś nie miała życia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dzięki za miłe słowa. Gdy zakładałam ten temat myślałam że będzie krótki, ponieważ myslałam jeszcze wtedy że mój problem się rozwiąże ;) Mam dzisiaj jakąś załamkę. Niby było już lepiej i zaczynałam widzieć światło w tunelu, ale to się działo przed poniedziałkiem. Mój organizm chyba do końca nie był gotowy na to, ze zobaczę "męża" po prawie pięciu miesiącach braku jakiegokolwiek kontaktu. To tak jakby umarl i zmartwychwstał normalnie. Nie wiem, może to jakiś grobowy nastrój z okazji jutrzejszego święta. Ale prawda jest taka, że dzisiaj to bym najchetniej plakała cały dzień i powstrzymuję się w pracy....przeciez nie będę się tak przy dzieciach zachowywać ;)....ale w gardle mnie ściska. Niczego na świecie nie chciałam bardziej niż kochającego partnera i z nim rodziny :O. A boję się po prostu, że to nie będzie mi dane :O Wiem, że nie jestem stara....wiem też (i to jest w tym wszystkim duży plus), że nie miałabym tego nigdy z Kubą, mój błąd że nie zorientowałam się wcześniej, ale też dobrze, że nie trwało to coś między nami, ta iluzja jeszcze wiele lat. Boję się po prostu ludziska :) Było już lepiej, widziałam nadzieję.....ale wciąż jeszcze mam doły i dzisiaj jest jeden z nich. Nienawidzę weekendów odkąd się to zaczęło.....może to też dlatego. To nie jest tak WCALE, że ja nie kocham siebie samej, nie mam zainteresowań, nie mam co robić i czuję się niedowartościowana. To nie jest tak. Znam swoją wartość, teraz chyba nawet bardziej niż jak byliśmy razem......jestem zadowolona ze swojego życia, cieszę się że jestem zdrowa, pracująca i ogarnięta, wychodzę do ludzi i nie zamykam się w domu.....ale nie potrafię udawać, że szczęscie to jest dla mnie rodzina....spełnianie się w udanym związku. Odnaleźć szczęście w samej sobie? Górnolotne slowa, wszyscy ci madrzy tak mówią, prawdziwe to owszem, ale tak jak piszę.....ja jestem normalną, wesołą (serio, śmieję się ciągle mimo tego wszystkiego) dziewczyną, ale mam OGROMNĄ, OGROMNIASTĄ potrzebę dzielenia się swoim życiem ze swoją bratnią duszą. Ogromną potrzebę kochania i bycia kochanym. I jeszcze zdrowie i juz nic innego nie chcę od życia. Całą resztę można wspólnie wypracować. I wszyscy mi wokoło mówią, że to widocznie się stało po coś, po coś lepszego, że kiedyś to zrozumiem......i ja czasem w to wierzę, ale czasem mi łzy same cisną się do oczu. Wiem, że nie kocham już Kuby. To duży plus.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
A mężuś wyskoczy z dowodami ,że przyczyną jego rozstroju psychicznego jesteś Ty i będzie pozamiatane.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Autorko twoje nawracajace zalamki co jakiś czas są normalne, nie wymagaj od siebie zbyt wiele i nie wkurzaj się na siebie że nie biegasz jeszcze przez cały tydzień radosna jak skowronek. Wiem co mówię bo byłam tu gdzie ty i czułam to co ty. Musisz uwierzyć w to, ze zobaczysz sens tego wydarzenia, ja taki sens zobaczyłam i myślę sobie ze było mi to potrzebne bo np gdybym nie przeszła przez traume z exem i w ogóle go nie znała to może teraz nie umnialabym az tak docenić obecnego partnera i jego miłość. Nie mowie ze tamtego nie docenialam bo tak nie było, ale tak to przeważnie w życiu jest ze jak cos nam łatwo przyjdzie to przeważnie bierzemy to za pewnik i nie doceniamy. Ja bylam starsza od ciebie w momencie rozstania o parę lat i też mogłabym myśleć ze mnie nie spotka już nic dobrego, ale tamto wydarzenie nauczyło mnie wiele. Mam w sobie więcej pokoju, nadziei i doceniam bardziej obecna i tą prawdziwa miłość.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Witam, rozumiem Twoją ogromniastą potrzebę bycia z kimś. Też taką miałam i nic nie jest w stanie tego zastąpić. Odkąd mam jego jestem bardzo szczęśliwa, czuję, że żyję. Twoje doły też mnie nie dziwią. Przecież nie minęło jeszcze wcale tak dużo czasu i zamiast świętować pierwszą rocznicę ślubu, rozwodzisz się. To na pewno minie. I znajdziesz jeszcze swoją drugą połówkę. A co się stało z tym kimś, kto się pojawić jakiś czas temu po odejściu Kuby?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
A pamiętam, że pisałam faktycznie....z tego nic nie wyszło, jakoś tak się rozmyło po kościach, ale może to i lepiej bo nie byłam jeszcze wtedy na nic gotowa. Tak naprawdę nie wiem czy teraz jestem, nie kocham Kuby, zamknęłam rozdział, ale czuję też że przez ten czas rozwodu....ten czas dla mnie, w samotności też mi jest potrzebny...tak na przemyślenie różnych rzeczy i odnalezienie siebie samej. Tak, mam wielką potrzebę kochania i bycia kochaną....w moim życiu pojawiają się różni ludzie, faceci również...ostatnio szczególnie, może to przez te dodatkowe zajęcia, może po prostu zaczynam ja zauważać innych bo przez cztery lata był tylko Kubuś i Kubuś i świat nie istniał, sama nie wiem. W każdym razie to takie bardzo luźne znajomości, nic nie znaczące.....jest ktoś kto wygląda na to, że chciałby czegoś więcej niż luźnej znajomości, ale też nie o to chodzi żebym ot tak była z każdym, kto okaże mi zainteresowanie mimo że ja nie jestem tym kimś zainteresowana....no wiecie o co chodzi. To nie jest tak, że szukam księcia....nigdy nie szukałam (kuba z pewnością nie był księciem hehe stąd ten temat)....ale już wiem też czego chcę i czego zdecydowanie nie chcę. Jestem zadowolona ze swojego życia takiego jakim jest. Codziennie uzmysławiam sobie, że jestem wdzięczna za wiele rzeczy bo naprawdę wiele mam. Ale masz rację, tego nic nie zastąpi. Tęsknię za możliwością okazania komuś w pełni swojego serca i za takim zwykłym przebywaniem z kimś i mówieniem mu o wszystkim. To co było z Kubą....to była iluzja, wiem że dobrze że skończyło się szybciej niż później.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Autorko co u Ciebie? jak się trzymasz? często zdarza się tak, że idealizujemy partnera po nieudanym związku, przypominamy sobie tylko dobre rzeczy, a przecież były też złe, no i trzeba pamiętać o tym, że gdyby związek był udany to by się nie rozpadł. Jak sobie radzisz tak na co dzień?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
O, akurat weszłam na chwilkę.... Sama nie wiem jak sobie radzę, no muszę jakoś, źle nie jest, ale nie jest też dobrze i mam takie wrażenie że już nie pamiętam kiedy czułam się tak całkiem spokojna.....chyba to było bardzo dawno temu :) Dzień mam wypełniony dosyć intensywnie, ale myśli i tak przychodzą, tak masz rację, zdarza mi się idealizować to co było między nami, ale właśnie to jest to, że gdyby było dobrze to by się nie skończyło zwlaszcza w taki sposób. Czasem jestem zadowolona i patrzę w przyszłość i widzę ją w dobrych barwach. A czasem łzy mi napływają do oczu za to co było i przed strachem co będzie dalej....to chyba mój największy problem w tym momencie. Zmieniłam trochę styl i bardziej dbam o siebie, nie to, żebym nie dbała wcześniej...no ale, wczoraj w pracy usłyszalam że wyglądam kwitnąco heh no nic....po prostu staram się trzymać fason, ale do "kwitnięcia" mi chyba trochę brakuje. Co do sprawy to nadal nie wiem kiedy będzie kolejna, jak będę coś wiedzieć to dam znać tutaj......nie poddaję się, wiem że racja jest po mojej stronie. co do mojego samopoczucia to tak jak wcześniej pisałam, najbardziej bym chciała abym za jakiś czas mogła dać znowu komuś serce i tym razem otrzymać też serce w zamian.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Powiem Ci tak. W Twoim życiu będzie dobrze i wtedy będziesz sobie myślała 'jaka ja głupia byłam, że wtedy tak się martwiłam tym co się stało', chociaż oczywiście na ten moment gdy się martwisz jest to zupełnie zrozumiałe. Czyli jednak idealizujesz, staraj się tego nie robić. Nie możesz też gorączkowo szukać za wszelką cenę 'zastępcy' bo to nie o to chodzi, mam nadzieję zresztą i myślę z tego co piszesz, że tego nie robisz :) Spotykaj się jednak z ludźmi i powoli też poznawaj facetów, nie nastawiając się na nic, tak o - po prostu....bo przecież to już prawie 5 miesięcy minęło, nie masz obowiązku tkwic w nieskończonośc w 'żałobie'. Odnajduj samą siebie i wśród tych wszystkich ludzi będzie za jakiś czas ktoś, kto też właśnie będzie gotowy wziąć i oddać serce. Ja to piszę z własnego doświadczenia, wiem jak to jest bardzo mocno pragnąć kochać. Ja odnalazłam kogoś też po przejściach, oboje dostaliśmy po tyłkach w sferze uczuciowej i w moim wypadku po tym co się u mnie stało ja od początku myślałam, że właśnie z kimś takim najbardziej będę umiała się dogadać (oczywiście to różnie bywa). Teraz jestem po prostu tak szczęśliwa jak nigdy nie byłam i teraz rozumiem dlaczego poprzednie związki mi nie wychodziły. Też mialam doły, łzy, obwiniałam się i też patrzyłam w koło na ludzi jak im się dobrze układa. Widzę sporo podobieństwa między moją historią a Twoją chociaż u mnie nie było rozwodu, ale zerwane zaręczyny. Ty masz z tego powodu na pewno gorzej, że teraz musisz przechodzic przez te rozprawy itp, ale pamiętaj że najlepszy widok jest po ciężkiej wspinaczce :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Autorko - nie martw się, znajdziesz jakiegoś rozwodnika i będzie git :-D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Może i rozwodnika, ale też niekoniecznie :O Mój kuzyn rozwiódł się z żoną bo znalazła sobie kochanka i zrobiła sobie z nim dziecko :O (baby też potrafią być wredne to swoją drogą) i co, taki ktoś jest gorszy przez to? Teraz ma nową żonę i rodzinę może właśnie przez to że "nowa" nie miała wąskiego myślenia :O Autorko przede wszystkim to MASZ myśleć pozytywnie, nie dolować się, nie czytać jakichś wywodów na kafe itp (nie wiem czy tak robisz, ale ja tak robiłam i mnie to dołowało bo to jest takie kąpanie się w czarnowidztwach :O)i pisać tutaj o postępach w sprawie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
No wlaśnie :-) Zrezygnowac z kaffe a zajac się poszukiwaniem jakiegoś rozwodnika i będzie git ! :-D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
nie rezygnuj z tego tematu bo jesteśmy ciekawi jak się wszystko potoczy :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×