Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Ariya

Jestem w związku a jestem tak okrutnie SAMA. Czyli o życiu obok...

Polecane posty

Długo się zastanawiałam od czego tu zacząć. Tyle myśli szaleje w głowie, że wyszedł by z tego elaborat, którego nikt by nie przeczytał. Spróbuję więc krótko i na temat. Żyję z nim prawie 10 lat, od 4 jesteśmy małżeństwem. Ekstrawertyczka-choleryczka i uparty introwertyk. Mieszanka wybuchowa. Mamy roczne dziecko. Nigdy nie umiał mówić o uczuciach. Nie mówi słowa "kocham". Dla niego to "oznaka słabości faceta", tak samo jak łzy. Emocje zawsze dusi w sobie, nie pokazuje na zewnątrz. Zupełne przeciwieństwo mnie: szalona, spontaniczna, wiecznie głodna świata, nowych wrażeń. Ale i kochający dom, rodzinę, romantyczny szałaput. Ciągle się zastanawiam, jak mogę żyć bez miłości. Bez przytulenia, pocałunku, bez przekroczenia tej koleżeńskiej granicy. Bo tak - żyjemy jak kolega z koleżanką. Sfera intymna między nami praktycznie nie istnieje. Z mojej winy/decyzji. Nie potrafię się z nim kochać, wiedząc że tak naprawdę służę mu do zaspokojenia potrzeby, a nie dlatego bo mnie kocha. Bo nie kocha, i niekiedy przyciśnięty mówi mi o tym wprost. "Ciebie się nie da kochać." - słyszę bardzo często. Tak - jestem choleryczką. Jestem oschła, bywam zgorzkniała i wiecznie gderająca na wszystko: na nie opuszczoną klapę od sedesu, na porozrzucane skarpetki, na mokrą podłogę w łazience po wzięciu prysznica, na niesprzątnięte okruchy na kuchennym blacie, kiedy zrobił sobie śniadanie do pracy. Tak - gdakam, gdakam, gdakam, czasami przez cały dzień - bo tak. Nikt nie lubi gderającej raszpli, która ma o wszystko pretensje. Nikt by nie wytrzymał. To ja zabiłam jego miłość. To już trwa tyle lat, nasuwa się pytanie: dlaczego zatem wzięliście ślub do cholery?! Odpowiedź jest prosta.- Bo przywiązanie, przyzwyczajenie do siebie i lenistwo (bo nie chce się zaczynać tego całego cyrku od początku) spowodowało, że tak żyjemy obok siebie. Czasami jest przecież cudownie. Oboje kochamy przyrodę, lubimy wspólne spontaniczne wycieczki, długie spacery, kochamy narty, lubimy tę samą formę spędzania wakacji (aktywnie)... i... tak teraz zauważam, że to by było na tyle.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nie mamy jednej wspólnej pasji. On słucha innej muzyki, niż ja, inna tematyka filmowa go interesuje. Choć poglądy polityczne podobne, to przecież nie będziemy non stop rozmawiać o polityce. Wykształcenie mam w teorii lepsze niż on, ale to on w tym związku zarabia większe pieniądze. Moja pensja starcza tylko na rachunki. Mamy osobne konta, co nam obojgu bardzo odpowiada. Ale denerwuje mnie strasznie jego gadanie, że "on zarabia to on wydaje". Kupuje drogie rzeczy (falami go nawiedzają różne pasje: jak się zafiksował na sklejanie modeli, to nakupował przeróżnych modeli za setki złotych, potem była literatura sf (50% do dziś nie przeczytał), potem sprzęt narciarski itd itd). A mnie potrafi wyrzygać, że za dużo wydałam jego pieniędzy będąc z nim na zakupach (spożywczych) i zawsze jak ze mną idzie to wychodzi jak Zabłocki na mydle... Zawsze mu wtedy odpowiadam, że ciekawe jakby śpiewał, gdyby miał żonkę, która latałaby po wyprzedażach galerianych z jego kartą. Ja nie kupuje ubrań za jego pieniądze. Ani torebek. Ani butów. Czasem sam mi coś kupi. Czasem. Może dwa razy do roku, jak jest okazja. To jest też to, że ja po prostu nie lubię zakupów i rzadko, bardzo rzadko na nie wychodzę. Kolejna sprawa - dziecko. Jak już wspomniałam - roczne. Córa. Jestem na macierzyńskim, kto ma dziecko/dzieci ten wie, że czasem sił brak i jak na wybawienie czeka się, kiedy mąż wróci z pracy. Staram się nie dawać mu córki na rękę, jak tylko przekroczy próg domu, choć wielokrotnie mam na to ochotę. Mimo moich chęci - non stop mi to zarzuca. Że on pracuje, że on jest zmęczony, że możemy się zamienić, ale ciekawe jak ze swojej marnej pensyjki utrzymam naszą trójkę. Te słowa mnie bolą. Bardzo bolą. Bo tak, jak ja bym nic nie robiła, tylko leżała i pachniała. Obiad ma codziennie lub prawie codziennie. Świeży, domowy. Choć kucharką super nie jestem i pewnie nie będę. Koszula do pracy codziennie wyprasowana czeka rano na wieszaku. W domu ogarnięte, aby było mu miło wracać. Oprócz warczenia, czasem zdarza mi się, że jestem słodka jak anioł. Nie chodzę po domu rozmemłana, w dresie, codziennie makijaż i świeży wygląd. Obiad podam, po obiedzie herbatę zaparzę, jakieś ciastko, codziennie zapytam co tam w pracy. Niemo skamlę, żeby mnie przytulił. Czasem (kiedyś często, obecnie sporadycznie) zapytam "kochasz mnie?" "A po co?" - słyszę w odpowiedzi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jednak pod tą maską, którą przybiera, widzę naprawdę fajnego faceta. Niesamowicie przystojny (jak dla mnie, południowa uroda). Kobiety za nim szalały i szaleją. To mi schlebia. Nie jestem idealna, nie wyglądam jak modelka, a jednak wybrał mnie. Kobiety wiecie o co chodzi;) Ta próżność... Jest szczery, uczciwy, dobry dla ludzi. Zawsze pomocy. Szanuje swoich rodziców, rodzinę, przyjaciół. Nigdy nie odmawia pomocy. Można na niego liczyć o każdej porze dnia i nocy. Jest wesoły, ma poczucie humoru, które uwielbiam. Inteligentny, nie ma tematu, na który nie miałby własnego zdania, którego bałby się wygłosić. On się nie boi niczego. Może dlatego nie boi się również nie kochać własnej żony. Nie wiem, czy to walentynki czy ki diabeł sprowokowały mnie do przelania tego, co czuję. A ja nie wiem co czuję. Jako kolega mój własny mąż jest dla mnie wręcz idealny. Bardzo go lubię. Czy kocham? A po co? :P Nie, żart. Nie potrafię już odpowiedzieć, czy go kocham. Czasami się zastanawiam, czy w ogóle jestem zdolna do kochania. Kocham moje dziecko. To na pewno i bezdyskusyjnie. A jego? Gdy kolejny raz po użyciu słowa "proszę, chodź pomóż mi zrobić...." słyszę "nie chce mi się, już leże w łóżku, koniec dyskusji" serce mi pęka. Z jednej strony pomocny o dobry, a z drugiej jak się zaprze, że nie, to nawet używając magicznych słów nic się nie wskóra. To boli. Tak samo jak to ciągłe podkreślanie, że tak mało zarabiam. On mnie niby tym motywuje, żebym się dokształcała, ale mnie takie coś nie motywuje. Nie motywuje slogan "jesteś z nikim, zrób coś z tym". Prawda? Czy nieprawda? Tak, żyję bez miłości. Bez jakiegokolwiek jej przejawu. Owszem, kupi kwiaty na rocznicę czy w urodziny. Odwzajemni, kiedy sama podejdę i się przytulę, Krótko, bo krótko "bo on długo nie lubi bo to dla mięczaków" ale przytuli. Czasami, kiedy idę spać później niż on, przytuli mnie przez sen. To jedyny moment, kiedy czuję, że mam męża. Jednak coraz częściej dochodzę do wniosku, że to życie bez miłości sprawiło, że jestem taka wredna i zgorzkniała. Bo co ja mam za życie? Tak, mam dwie ręce, dwie nogi, patrze, słyszę, czuję. I dziękuję Bogu za zdrowie. I zdrową córkę. Jednocześnie usycham. Myślałam, że przyzwyczaiłam się do życia bez miłości w związku, że on mnie do tego przez tyle lat przyzwyczaił. A jednak przychodzą dni, takie jak ten, kiedy siedzę i płaczę. To mnie tak bardzo boli. To nie rozumienie moich potrzeb, bagatelizowanie tego co do niego mówię. Ile jak prób rozmów przeszłam, za radą psychologów, o tym żeby otwarcie rozmawiać o swoich potrzebach. Żeby podkreślać w tych rozmowach to co dobre, jednocześnie zwracając uwagę na swoje potrzeby. Ale jak grochem o ścianę. Nie dociera. Mam mu "pierdołami głowy nie zawracać". Tylko jak byłam chora bardzo o mnie dbał. Wtedy czułam się tak bardzo kochana. Swoimi introwertyzmem doprowadził do tego, że czasem nachodzą mnie straszne myśli. Przepraszam Cię za nie, Boże, ale czasem myślę, że gdybym miała raka i umarła, doceniłby to co ma. Że naprawdę nie ma ze mną źle, nie jestem potworem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Miało byś krótko i na temat.... Hmmm.... mogłabym tak do rana. Nie napisałam tego wszystkiego z myślą o otrzymaniu rad "odejdź od niego", "ułóż sobie życie z kimś innym". Bo kto mi da gwarancję, że z kimś innym będzie lepiej. Pierwszy rok, dwa zawsze są cudowne. A potem jest szara rzeczywistość. A jeszcze można trafić gorzej. Mój przynajmniej nie pije, nie bije, nie imprezuje beze mnie. Anioł? ;) Czasami się przyglądam związkom swoich znajomych. Takie piękne obrazki. Mąż nie wstydzi się przyznać w towarzystwie jak bardzo kocha swoją żonę. Dla mojego męża to mięczak. Dla mnie bohater. Piszę to wszystko by ulżyć swoim emocjom. Mogłabym w sumie wykasować wszystko i nie puszczać w eter. Na pewno nie pomogę tym listem mojemu małżeństwu, bo tutaj nic się nie zmieni. Albo w końcu uschnę do końca, albo dalej będę udawać, że umiem tak żyć. Ale jeśli nie pomogę sobie, może przeczyta ten list jakiś inny introwertyk i coś zrozumie. Zrozumie, że mówienie o miłości nie czyni z niego mięczaka. Że czasem jedno przytulenie, jeden pocałunek na dzień dobry jest wart więcej, niż milion dolarów. Że czasem jedno słowo może zranić na wiele lat, a tak trudno to potem odbudować. Że warto się starać, żeby druga osoba była z wami szczęśliwa. Dotknąć, wziąć za rękę, spojrzeć w oczy, i świat będzie miał tysiąc barw. Żeby nigdy, przenigdy nie przestawać się starać. Żeby nikt nigdy nie musiał przez Was płakać. Życzę dużo miłości. I dziś, i w każdy jeden dzień i noc.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
milosc to nie kwiaty i roze ... dokoncz zdanie :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Bo milosc to nie zaden film w zadnym kinie ani roze ani calusy male duze ale milosc kiedy jedno spada w dol drugie ciagnie je ku Gorze :classic_cool:

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Czesc Ariya jestes genialna ! Jestem pod duzym wrazeniem w sposob jaki opisujesz to co czujesz !!!!!! Jestem w takiej dokladnie samej sytuacji !!!!!!!!!!!!!!!!!1 dramat !!! tyle tylko ze nie mamy dzieci Tak bardzo cie rozumiem !!!!!Placze nie spie i motam sie z myslami co dalej? Moge tak pisac****isac !!! lece teraz do pracy !!pozniej sie odezwe !!Dzisiaj sa Walentynki ja juz wiem jak bedzie !!!!Cisza grobowa !!!!!!! dramat !!!!!!Moze ty je spedzisz milo ?Tego ci z serca zycze Mimi

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Gdybym tylko mogl to tak bym Ci nakopal do doopy. Nie potrafisz sie cieszyc z tego co masz. U nas podobnie. I przyznam ze tez czasami mekuje. Ale jak porownam z innymi to widze jakiego mam aniola. U ciebie to samo. Pomysl, porownaj. Jak ja patze jaka Zone ma brat , przyjaciel to potrafilbym moja po pietach calowac. Zatanow sie. Byc moze nie wiesz co masz. Ostatnio w pijanym widzie zwierzyjem jej sie, ze nidgy jej nie zdradzilem, od samego poczatku jak sie znamy. Na moje pytanie " A TY ?" dala mi z liscia, normalnie uderzyla mnie w twarz, teraz mnie przeprasza, spontan, kocham ja.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość usa
Zajmij sie swoim zyciem i nie czekaj na jego milosc bo sie nie doczekasz. Wychodz z domu ,rob jakies kursy ,poznawaj ludzi a on w tym czasie niech zajmuje sie dzieckiem. Podziel obowiazki domowe ,on musi pomagac w domu ,niech sam sobie prasuje swoje koszule, bo nie jestes jego sprzataczka. Nie sprzataj jego skarpet ,niech leza tak dlugo az je sam podniesie, jak zachlapie podloge biorac prysznic ,nie wycieraj,on sam musi to zrobic.On cie moze kocha jak siostre albo matke ale z siostra czy matka nie idzie sie do lozka. Badz nieprzewidywalna ,wymagaj , nie wyklocaj sie o nic ale stawiaj okreslone wymagania, powiedz mu raz i nigdy wiecej ,zeby nie bylo ciaglego gderania,(ktorego on nie bierze powaznie)badz stanowcza i wtedy moze cos sie zmieni . Powodzenia ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Przeczytaj książkę z wywiadami: Kochaj wystarczająco dobrze, z dobrym podtytułem: Dlaczego związek wystarczająco dobry jest lepszy niż związek idealny? Polecam Ci. Dość niska świadomość psychologiczna powoduje, że nie widzi się sedna problemów. Nie ma idealnych związków, nie ma - to mit. Związki są albo bardzo złe, albo złe, a jeśli takie nie są, to tylko dlatego, że para włożyła w taki związek ocean pracy, energii i zaangażowania, albo doszło do wyjątkowej sytuacji: spotkało się dwoje dojrzałych, mądrych ludzi. I niech nie wypowiada się na ten temat gimbaza, która kilka miesięcy chodzi z chłopakiem, dziewczyną. Poza tym spójrz na siebie i oczywiście na dziecko. Z jednej strony piszesz, że sama zabiłaś jego miłość swoim postępowaniem, z drugiej strony tak bardzo się użalasz, że Ci jej nie okazuje. Dla mnie to przejaw takiego mocno niedojrzałego zachowania: wiem, że zachowuję się tak, że przy okazji niszczę pewne rzeczy, ale taka jestem, i teraz do cholery jestem wściekła, że są zniszczone. To niedojrzałość, brak odpowiedzialności za to co się czyni. Początkiem odpowiedzialności powinno być rozpoznanie tej niedojrzałości i wzięcie odpowiedzialności za wszystko co się robi, bez niemądrego gadania: taka jestem, ale nie chcę brać odpowiedzialności za konsekwencje tego jaka jestem. Poza tym zrozum tez jedno: skoro jesteś niedojrzała, a z tego co piszesz wynika, że jesteś, to masz niedojrzałego partnera. Dlatego jesteście razem. Bo prawie nigdy człowiek mądry i dojrzały nie wejdzie w miłosne relacje z osobą niedojrzałą i nieświadomą siebie. Więc nie użalaj się, tylko zastanów się, jak stać się dojrzałą, co być może pozwoli Twojemu mężowi takim się stać. A może pójdziecie tą drogą razem, czego Wam życzę. Sam niestety jestem z partnerką w związku bardzo długim, w którym ona jakby stoi w miejscu od dawna, jeśli nie od zawsze, ja zaś z całych sił pracuję nad sobą od dawna. Związek jest frustrujący, ale dojrzałość, którą ma się w sobie jest piękna, nawet jeżeli wypracowana z niedojrzałą osobą, która odmówiła towarzyszenia w tej wspaniałej podróży ku lepszemu, lepszej sobie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Bo prawie nigdy człowiek mądry i dojrzały nie wejdzie w miłosne relacje z osobą niedojrzałą i nieświadomą siebie." nie zgadzam się z takim stwierdzeniem postrzegałam swojego narzeczonego,a póżniej męża jako człowieka odpowiedzialnego,szalenie pogodnego,życzliwego,z gestem itp,a po ślubie okazał się innym człowiekiem-imprezowicz,trunkowy,zakłamany,cham za zamkniętymi drzwiami,zawistny o dobre opinie na mój temat,o większe pieniądze,które zarabiałam,sama już nie wiem o co jeszcze... nie dało się z nim żyć,bo okazał się ,kłamcą,krętaczem dla ludzi na zewnątrz super,w domu różnie,a nawet tragicznie,-nienawidzę takich fałszywych,zakłamanych osobników a dzisiaj pytam się,jak mogłam zakochać się w kimś takim-odpowiadam,że można,nie wiedziałam ,że założył maskę,w której po ślubie było mu niewygodnie,skończył z maskowaniem się, dałam się niestety nabrać na ten jego teatr,oj naiwna,naiwna....i za nią zapłaciłam dużą cenę

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Alladyn_
Nie ma co taić, nie ma co kryć - bez WALENTYNEK nie da się żyć! Wszystkiego dobrego W dniu Świętego Walentego dla was dziewczyny :) http://youtu.be/4Ml9yvvCaxQ

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Mimi, dzięki :) Moje walentynki spędziła przy garach, piekąc nie odzywającemu się do mnie małżonkowi kaczkę z jabłkami i domowe pączki. Kwiat czy miłego słowa brak. Nie jestem zaskoczona, bo jak pisze ostatni gość - zabiłam miłość bo jestem faktycznie niedojrzała. To nie użalanie się nad sobą. To jest niemoc. Bo czy jestem złota jak anioł czy zła jak diabeł, jest tak samo. Ciągle słyszę: to ty się najpierw zmień. A dlaczego jedno strona ma pracować nad sobą, a druga oczekuje zmian pod siebie? Ja też chcę żeby coś się zmieniło. Mur nie do przeskoczenia. Ciężka sytuacja. Oby to wszystko nie skończyło się rozwodem bo tylko szkoda dziecka. "Bo prawie nigdy człowiek mądry i dojrzały nie wejdzie w miłosne relacje z osobą niedojrzałą i nieświadomą siebie" = no nie byłabym tego taka pewna. Piszesz, że masz partnerkę która stoi w miejscu. Nie jesteś mądry? Trudno to wszystko. A niestety czasu się nie cofnie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ariya fajnie ze odpisalas ! dzieki ja teraz siedze sama pije drina i wierzyc mi sie niechce ze tacy faceci nas nie moga docenic !!!!!!!!!! kupilam sobie kwiaty kosmetyki zapalilam swiece w calym domu ladnie sie ubralam robie super kolacje i co ? jego nie ma !!!! mam dosc !!!!!ja mysle o rozwodzie ale to nie jest proste !!!!!! cholera !!!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ariya mimo tego ze jest nam B ciezko musimy byc silne i troche przebiegle !!!! niestety !!!!! lzy same cisna sie do oczu i nic nie mozemy zrobic (na razie ) ! Powinnas pisac ksiazki masz dar opisywania tego co sie dzieje w twoim MALZENSTWIE !!!! ja bede pierwsza ktora kupi twoja ksiazke !!!!!!!! pozdrawiam MIMI

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nasuwa mi sie pytanie czy przed slubem on tez taki byl? Troche nie rozumiem czemu wyszlas za faceta, z ktorym codzienne zyci enie sprawia Ci radosci :O

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Po pierwsze faceci nie lubią gdakania swoich bab. Ty powinnaś najpierw zacząc od siebie zmiane i starac się byc zawsze dobra dla niego a jak on tak bałagani to powiedz mu o tym delikatnie żeby starał się robic mniej bałaganu i sprzątał po sobie a jak to nie pomoże to znaczy że on jest jakiś taki zimny i ma twarde serce bo nie potrafi docenic ciebie i swoją prace w domu oraz nie potrafi okazywac czułości a to pewnie wynika z tego że w dzieciństwie rodzice nie okazywali mu uczuc ani nie dawali mu miłości i pewnie stąd taki zimny uczuciowo. Może jak ty się troche zmienisz w anioła to on też i z czasem cię pokocha a jeśli nie daje c****eniędzy to oznacza że jest chytry.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Mimi kochana :) Piję razem z Tobą. Lampkę wina z truskawką;) Tak, przed ślubem też był taki. To nie jest nagła poślubna metamorfoza. Widziały gały co brały. Jednak zawsze można wszystko zmienić. Na lepsze. Jak się tylko bardzo chce. Tylko że jedna osoba chcąca to za mało.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość taki sobie
Ariya nic się nie zmieni, nie zdarzy się cud, tak już będzie. Albo przywykniesz do tego albo odejdziesz. Jestem z mężem 20 lat. Raz jest lepiej raz gorzej. Nigdy nie miał czasu, nie zajmował się dziećmi - bo to żony działka. Nie przytulał, nie mówił że kocha i ciągle mówił, że on więcej zarabia i nigdy nie docenił tego co ma. A ja... no cóż nadal z nim jestem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
No ale czemu jestescie z takimi dziwolagami? A coz to takiego strasznego powiedziec: "Kocham Cie"? :O To przeciez normalne uczucie. Macie bardzo dziwnych tych mezow :O Nie ma sensu tak zyc dalej na pol gwizdka :( To juz przeciez chyba lepiej byc samej? Przynajmniej wiesz wtedy na czym stoisz i nie masz zludzen. Mozesz tez poznac kogo z kim da sie dzielic zycie w inny sposob. Wiem co mowie bo sama jestem rozwodka. Oraz szczesliwa mezatka :-D Wielu ludzi gada o tym ze zycie jest jedno ale tak w sumie, ilu sobie tak narawde zdaje z tego sprawe? :O Zycie nie tylko jest jedno ale nieraz okazuje sie ze krotsze niz se spodziealas. Nikt nie da Ci nagrody za to, ze robilas to co trzeba, co ini uwazali, ze powinnas robic :O Znajoma w wieku 45 lat dostala raka :( Dwoje malych dzieci...umarla w ciagu 6 miesiecy od diagnozy. Zycie jest krotkie...Nie marnuj go na to zeby wegetowac z osoba, ktora ma jakies psychiczne problemy i nie umie nawet "kocham Cie powiedziec :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość usa
Jestes dla niego za dobra i za mila ;) takie kobiety sa nudne bo facet potrzebuje wyzwan :( :D nie do wiary ! on sie nie odzywa a ty pieczesz mu kaczke :( dobrocia nic tu nie zrobisz , bo on cie nie szanuje , jestes dla niego tylko wycieraczka do butow i moze po tobie deptac ile chce ! Mysl wiecej o sobie i o wlasnych przyjemnosciach a od niego wymagaj ,wymagaj ,wymagaj . Nie gderaj w kolko tego samego, nie kloc sie z nim ale stawiaj warunki i tego sie trzymaj. mozesz mu na kartce napisac w punktach czego od niego oczekujesz i czego sobie nie zyczysz , poloz mu na stole jako dodatek do obiadu i nie rozmawiaj z nim . Milcz i olewaj go i tylko tak mozesz cos zmienic . Powodzenia ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
wszyscy faceci to dziwolągi nieudacznicy rzuć go i tyle zero miłości, zero czułości po co w tym trwać

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
usa , święta prawda

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Usa, rację masz 100%. Tak zrobię jak mówisz, tylko teraz na kilka dni wpada do nas z wizytą jego mama (do wnuczki) więc trudno będzie się nie odzywać. Nie chcę, żeby ona wiedziała o naszych problemach bo to tylko sprawę pogorszy (to jest typ teściowej która staje za synową, a nie za synkiem). Jestem w czarnej d. Jest we mnie tyle złych emocji, że jak wybuchnę, to znowu będzie że wszystko moja wina, bo ja być miła nie potrafię i nie umiem sprawić, by mnie pokochano. Nie umiem sprawić by mnie pokochano, bo nie widzę krzty uczucia z drugiej strony... i koło się zamyka. Beznadziejna sytuacja. Ale walentynkowe postanowienie: nie gderać. Jutro dzień pierwszy. A i w sumie czas pomyśleć o sobie. On uważa, że jest taki przystojny że może mieć każdą, a ja przytyłam i za bardzo nie mam z czym iść do ludzi. Nie raz w złości nazywał mnie krową, ale przestał - odkąd jego brzuch urósł jak balon (tak żona źle gotuje ;) ). Może jak się trochę wezmę ostrzej za siebie i pokaże, że mogę sobą wzbudzać zainteresowanie większe i on mi do niczego w tej materii nie jest potrzebny, to może zmądrzeje?? Może w ten sposób obuchem w łeb???

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Dobrze ze sie obudzilas Ariya :) dasz rade ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Masz rację - weź się ostrzej za siebie. Ale nie dla niego - tylko dla samej siebie. Przede wszystkim myśl o sobie. Rób to dla siebie, dla swojego dobrego samopoczucia - ja to nazywam zdrowym egoizmem. A wartością dodaną będzie zainteresowanie męża nową, odmienioną, radosną żoną.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Też mieliśmy taki kryzys. Ktoś jej doradził, że jest za dobra i ma się za mnie wziąć. No i się wzięła. Też był szlaban na seks, bo tak postanowiła. Też była choleryczką, straszyła rozwodem, wiecznie pretansje o drobiazgi. Było, źle a jej plan przechylił szalę gorzyczy. Ja złożyłem wniosek rozwodowy. Co ciekawe jak powiedziała w sądzie, że nie chciała seksu "bo on mnie nie kocha" sąd uznał ją winną rozpadu. Po roku szukania szczęścia bardzo chciała wrócić, ale ja już mam inną kobietę i całe szczęscie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Cenzor, a Ty jak nieskalana kartka papieru byłeś bez winy?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Jakos ci nie wierze Cenzor :O

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
mój wiekowy sąsiad, ktory przeźył ze swoją żoną 40 długich, szczęśliwych lat, zawsze powtarza, że "wlosy długie, rozum krótki". Teraz rozumiem, o co mu chodzi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×