Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...
Gość gośćiza

Urodzenie martwego dziecka z triploidia

Polecane posty

Gość gość Kaśka
Bardzo współczuję, tez mam 3letniego synka i dla niego się starałam aby nie płakać, nocami nadrabiałam. Jeśli znajdziesz siłę to napisz trochę więcej. Uściski

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
U mnie minęło już 6 lat od urodzenia martwego synka - 69XXY (5 miesiąc ciąży). Nie ma dnia, żebym o nim nie myślała. Po synku urodziłam jeszcze dwójkę zdrowych dzieci. Myślę, że nie ma potrzeby wykonywania badań genetycznych rodziców - triploidia to przypadek, jak mówiła również i moja pani genetyk...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość bezradna triploidia
Bardzo mi przykro z powodu Twojego synka. Bardzo się cieszę że masz również zdrowe dzieci, jest to dla nas bardzo budujące na przyszłość:) Wszystkim Wam chciałabym życzyć dużo szczęścia w Nowym mam nadzieję że i dużo Radośniejszym Roku.. Mam nadzięję że pojawią się informacje o kolejnych ciążach..tym razem szczęśliwych i zdrowych..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gośćiza
Cześć dziewczyny. Jak radziliście sobie w swieta?? Dla mnie to był trudny czas. To miały być nasze pierwsze swieta w trójkę. Trzymałam sie całe swieta które spędziliśmy tylko we dwoje. Niestety po świętach musiałam sie wypłakać i to wszystko z siebie wyrzucić. Obojgu nam było cieżko. Wiedziałam tez ze wchodzenie w swieta na fb pogorszy sprawę. Wszędzie dzieci , ciąże . Tylko to dostrzegam. Koleżanka ktora była ze mną razem w ciąży tylko dwa miesiące młodsza ciąża w swieta urodziła a mi serce pękała i wciąż zadawałam pytanie dlaczego nas to spotkało. Co ja takiego zrobiłam ze tak nas życie doświadcza. Chciałabym sie starać o dziecko i kto wie może w tym roku zaczniemy. Wiem ze mój chłopak potrzebuje jeszcze czasu ale tez tak bardzo sie boje .. Choc dokładnie Wasze historie ze macie zdrowe dzieci dają nam trochę sil i wiary ze wszystko jeszcze może sie ułożyć choc Zuzia zawsze bedzie w naszych sercach. I tez życzę nam dużo siły i wiary w to ze wszystko sie ułoży i ze faktycznie niedługo bedzie tu coraz więcej wpisów o ciążach o zdrowych ciążach i ze wciąż będziemy sie wspierać. Pozdrawiam. Iza.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość Kaśka
Dziewczyny, życzę pomyślności w 2016 roku. Zbliża się termin mojego porodu, źle to znoszę. Koleżanka, która też miała termin na luty teraz kompletuje wyprawkę... Ciężko mi nawet zapytać jak się czuje. Robimy baranie kariotypu, w lutym będzie wynik, jeśli faktycznie wady gen to loteria to powinno być dobrze.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Dodałam post 30 grudnia jako gość. Mój Synek był pochowany 19-go grudnia. Tamte święta były koszmarne. Życzenia składane przy łzach, które cichym ciurkiem płynęły po policzkach... Kolejne święta były już lżejsze. Codziennie brakuje mi Synka, ale teraz jest to historia z którą "dobrze się znam", którą oswoiłam, przyjęłam, zaakceptowałam. Teraz idziemy ramię w ramię obok siebie. Te wszystkie wydarzenia, to tak jakby ziemia straciła grawitację. Pamiętam jak pierwszy raz, kilka tygodni po pogrzebie usłyszałam swój śmiech - z grzeczności, żart wydawał mi się taki absurdalny wobec naprawdę tych istotnych zdarzeń. Wydawało mi się, byłam wręcz pewna, że śmieje się ktoś inny - ale potem jakoś wszystko powoli zaczęło wracać do normalności. No cóż, życzę Wam na ten rok mnóstwa siły i wiary, i chociaż nic już nie będzie takie samo jak kiedyś, nadejdzie ten czas "oswojenia".

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Mam pytanie do dziewczyn które po stracie dziecka z triploidia urodziły zdrowe dzieci czy jakoś inaczej o siebie dbaly .

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Jakoś specjalnie się odżywiały przed ciążą ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Witam. Przeszłam to samo ponad trzy lata temu. Diagnoza w 16 tyg, triplodia . Lekarze stwierdzili u mnie, że utrzymanie ciąży jest zagrożeniem dla mojego życia. Nie chciałam się z tym pogodzić, biegalam od lekarza do lekarza. Każdy mówił to samo. 17 tydzień, poddalam się terminacji. Mimo tego, że musiałam to zrobić to nie mogę sobie tego wybaczyć. Obok mnie leży zdrowy synek, który ma 17 miesięcy. Ciąża bez żadnych problemów. Byłam spokojna bo czułam wewnętrznie, że wszystko jest dobrze. W pierwszej ciąży było odwrotnie, ciągłe koszmary, bezsenność. Czułam, że coś jest nie tak.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
U mnie w sposobie życia (sport, odżywianie itd.) nie było żadnej różnicy. Przyznam nawet, że dłuuuugo przed zajściem w ciążę (dziecko z triploidią) brałam kwas foliowy. Przy kolejnych ciążach (zdrowe dzieci) zaniedbałam łykanie kwasu... i przyjmowałam go sporadycznie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gośćiza
Ehhh ja tak bardzo sie bałam ze ktoś zaproponuje terminację albo ze bedzie takie wskazanie. Wiedziałam ze jak to tego dojdzie to nigdy ale to nigdy sobie tego nie wybaczę . Teraz tez tak jest mimo ze wiem na czym polegała jej choroba to dopiero w dniu kiedy podpisałam zgodę na zabieg kordocentezy ktora ma większe ryzyko poronienia niż amniopunkcja to kilka godzin po zabiegu zmarła i tez czasami czuje ze ja usmiercilam ze mogła jeszcze trochę pożyć i pobyć z nami .. Co do tego co piszecie cos w tym jest ja cała ciąże bałam sie ze cos bedzie nie tak choc ponoć to normalne ze każda kobieta w ciąży sie boi ale ja od początki nie nie chciałam nikomu mowić zeby nie zapeszać, ciagle czytałam, panicznie bałam sie każdej wizyty zamiast cieszyć sie ze ja zobaczę ze usłyszę bicie serca ja siedziałam w poczekalni i cała sie trzęsłam gdzieś wewnętrznie czułam ze cos może być nie tak ... A teraz choc nie wiek kiedyś zaczniemy sie starać kwas foliowy cały czas biorę ...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gośćK
Wszystkiego dobrego w Nowym Roku dziewczyny! U mnie wczoraj minal miesiac.... Swieta byly bardzo trudne.... Obiecalam kiedys, ze napisze wiecej. To byla moja trzecia ciaza.pierwsza stracilam w 9 tyg-nieleczona tarczyca, nie wiedzialam, ze mam z nia problem.pozniej zdrowy synek i teraz jak to lekarze okreslili "pech, przypadek"...triploidia. ciaza skonczyla sie w ostatnim dniu 15 tyg. W 13 tyg na usg genetycznyn nt 6.0 Amniopunkcja pokazala triploidie. Przez ostatnie trzy tyg ciazy czulam sie bardzo zle; kolatania serca, problemy z oddychaniem itd Mam wielki zal do losu o to co sie stalo...ale dziekuje rowniez za Skarb, ktory mam w domu i dla ktorego musze funkcjonowac - trzyletniego Synka. Dziewczyny, Wy ktore nie macie jeszcze dzieci, warto znowu sprobowac.Strach jest wielki, sama to przerabialam po pierwszej stracie. Ale mimo wszystko naprawde warto. Wierze, ze ten rok bedzie dla nas lepszy Sciskam mocno!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość esperanza85
Również urodziłam martwe dziecko - triploidia XXY kilkanaście mscy temu, obecnie jestem w 6 miesiącu ciąży , wyniki 2 badań prenatalnych są w porządku. Wygląda wiec na to ze rzeczywiście był to czysty przypadek, niewytłumaczalny pech...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Tak bardzo się cieszę kiedy piszecie o swoim szczęściu o narodzinach zdrowych dzieciaczków albo o zdrowej ciąży to daje mi wiarę i nadzieje ze mi też może się udać :-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gośćiza
Esperaznza85 gratuluje i trzymam kciuki za Was :) super to są naprawdę dobre wiadomości dla nas wszystkich tu. Mam pytanie jakie badania prenatalne wykonywałas?? Ja trochę sie boje bo w dniu wykonania badań jak amniopunkcja, kordocenteza etc. mojej córeczce serduszko przestało bić. Niby wiem ze to ma związek z ta choroba. Ze to pewnie przez dolanie wód płodowych, ze za dużo tego wszystkiego było i i tak by sie to złe skończyło. Ale mam obawy ..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ol88
Witam. Pierwszy raz trafiłam na ten wątek po uzyskaniu wyniku amniopunkcji - triploidia 69 XXY. Chciałam wtedy coś napisać, ale nie byłam jeszcze w stanie, gdy chciałam zebrać myśli, żeby opisać moją historię zaczynałam płakać i nic z tego nie wychodziło. 17 stycznia 2016r. w 27 tyg. ciąży urodziłam nieżyjącego już Adasia. Nie muszę Wam mówić jak ciężko mi było znosić ból związany z porodem i każdym kolejnym skurczem wiedząc, że to wszystko i tak na marne, że nasz ukochany, wyczekiwany synek już odszedł. To była moja pierwsza ciąża, bardzo długo odkładaliśmy decyzję o niej, bo studia, bo praca, bo zdolność kredytowa itd... Potem, gdy już zaczęliśmy starania mijały kolejne miesiące i starań i nic. Zaczęłam już nawet diagnostykę, sprawdziłam poziomy hormonów, które były prawidłowe, mąż zbadał nasienie - bez większych odchyleń, zapisał się na wizytę u urologa. W końcu po prawie roku starań udało się! Spóźniał mi się wtedy okres, ale myślałam, że na pewno zaraz go dostanę, że na pewno znowu się nie udało, że ciało chce mi zrobić na złość i specjalnie opoźnia miesiączkę. Zrobienie testu odkładałam i odkładałam, bo tylko go zmarnuję i znowu zobaczę wynik negatywny. Nadzieja na ciążę coraz bardziej mnie opuszczała. W końcu jednak, bez większego przekonania zrobiłam test i nie wierzyłam własnym oczom, myślałam, że pewnie mam omamy i wcale nie ma tej drugiej kreski. Płakaliśmy z mężem ze szczęścia, w końcu się udało, będziemy mieli dzidziusia. Na pierwsze USG szlam z myślą, że może test się pomylił, że w macicy niczego nie będzie, ale jednak była mała "fasolka". Uff - pomyślałam, zobaczyłam i uwierzyłam. Później zobaczyłam wiek ciąży z USG i wtedy zapaliła mi się pierwszy raz czerwona lampka - różnica między wiekiem z ostatniej miesiączki a usg - 4 dni, a przecież miesiączki miałam bardzo regularne, czułam kiedy mam owulacje, a w tym cyklu nie zauwaźyłam, żeby była później. Niby nic, tylko 4 dni, ale bardzo mnie to niepokoiło. Już wtedy pomyślałam o wczesnej hipotrofii i jej najczęstszej przyczynie - wadach genetycznych. Zapytałam się koleżanki, która wtedy też była w ciąży czy jej sie to pokrywało, powiedziała, że co do dnia, że pewnie miałam później owulacje. Starałam sama siebie uspokajać, że na pewno wszystko jest dobrze, ale cały czas miałam z tylu głowy TĄ myśl. W 7 tyg. zaczęłam plamić, pomyślałam, że to koniec. Wizyta na sorze, wtedy pierwszy raz zobaczyłam i usłyszałam bicie serduszka -żyje! Potem zwolnienie lekarskie, oszczędzający tryb życia, wszystko, żeby tylko dzidziuś przeżył. Kolejne USG i strach, serduszko bije, uff. Chyba już po wszystkim, najgorsze za nami, plamienie ustąpiło, będzie dobrze... Moją uwagę zaczęło zwracać zwiększanie różnicy między wiekiem z USG a OM, było 4 potem 5 dni (nie to błąd pomiaru...), potem 6 dni, potem już 8. Mówiłam sobie, że to nic nie znaczy, ginekolog nic nie mówi, pewnie wymyślam, panikuje. Koleżanki pytały się co bym chciała mieć - chłopca czy dziewczynkę i co wydaje mi się że bedzie, a ja tylko mówiłam, że obojętnie, byle by było zdrowe. W 12 tyg poszłam na USG prenatalne - dzieciaczek jest za mały, CRL graniczny do zrobienia badania, lepiej przełożyć badanie na następny termin, bo wynik będzie bardziej wiarygodny. Kolejne badanie za 2 tyg. - wiek z USG 10 dni młodszy niż z miesiączki, zaczynam to tłumaczyć, tym że byłam przepracowana w tamtym cyklu, może jednak ta owulacja mi się rzeczywiście przesunęła, na pewno tak było. Poza tym w USG ognisko hiperechogenne w sercu, pępowina dwunaczyniowa i fala wsteczna w przewodzie żylnym, ale Pani doktor mnie uspokaja, że to jeszcze o niczym nie świadczy, że może nie widać jednego naczynia w pępowinie, a zły przepływ jest bo jestem świeżo bo infekcji, ale kość nosowa i fałd kartkowy są prawidłowe i ryzyko z USG wychodzi niskie, jeszcze trzeba pobrać krew i wynik będzie w przyszłym tygodniu. Otrzymałam wynik i świat się mi zawalił - podwyższone ryzyko z. Edwardsa. Rozmowa z genetykiem- to jeszcze o niczym nie świadczy, polecono mi zrobić odpłatnie test Harmony, na amniopunkcję jeszcze mamy czas, jeśli test wyjdzie prawidłowy, to jest na tyle skuteczny, że nie będzie powodu, żeby robić jeszcze amniopunkcje. Po 2 tyg. telefon w sprawie testu Harmony, serce mi prawie z piersi wyskoczyło, okazuje się, że wyniku nie ma, bo badanie nie wyszło, trzeba znowu pobrać krew i czekać kolejne 2-3 tyg... W oczekiwaniu na wynik 2. badania kolejne plamienie w 16 tyg. I znowu strach, że już po wszystkim, ale jednak serce bije, dzidziuś jest silny. Kolejne USG w 17 tyg. ciąży, jest niedobrze, hipotrofia się nasiliła, kilka innych złych rzeczy. Wyniku Harmony jeszcze nie ma, powinien być lada chwila, myślę, że na pewno będzie zły, a z drugiej strony liczę na cud, bo już w aspekcie cudu to rozpatruje. Po 2,5 tyg od pobrania 2. próbki krwi telefon z laboratorium, z emocji cała się trzęsę, czekam na wyrok, nie doczekuje się - badanie znowu nie wyszło, mam odebrać zwrot pieniędzy i skonsultować się z lekarzem. Następnego dnia (czwartek) dzwonię i mówię, że Harmony nie wyszedł - który mamy tydzień? 18. Trzeba szybko zrobić amniopunkcję, bo czekając na wynik zrobiło się trochę późno. Amniopunkcje mam w poniedziałek, po wszystkim puszczają emocje i wybucham płaczem na korytarzu. Wstyd mi przed innymi ludźmi, ale nie mam już dłużej siły, żeby poczekać i zrobić to w ustronnym miejscu. I znowu czekam 2 tyg na wynik. Miałam wrażenie, że moja ciąża to nieustanne czekanie na złe informacje lub zdarzenia. Dzwonię po 2 tyg. - jeszcze nie dzwonili w sprawie mojego wyniku, co jest dobrą informacją, bo jak jest cos złego to od razu informują poradnię, ale Pani doktor bedzie dzisiaj tam dzwonić to się dowie o mój wyniki i oddzwoni. Po kilku godzinach oddzwania - wygląda na triploidię, ale jeszcze będą powtarzać, żeby się upewnić zanim wydadzą wynik. Dzwonię do męża, proszę, żeby szybko przyjechał, co robi. Mówię mu, płaczemy. Widząc jego rozpacz jeszcze bardziej się załamuj****ardzo mnie to porusza. Myślę o mojej mamie, która tak się cieszyła, a teraz będzie jej trzeba powiedzieć, że nie bedzie upragnionego wnuka, łamie mi to serce. W dodatku jest połowa grudnia, zaraz beda święta... Nie mówiliśmy rodzinie, że coś jest nie tak, bo na początku czekaliśmy na wynik, a nie chcieliśmy ich martwić na zapas i tak to się wszystko przeciągało i przeciągało. Na pytania o ciąże odpowiadałam wymijająco, że czuje się dobrze, bo przecież fizycznie nic mi nie dolega... W końcu musieliśmy powiedzieć rodzinie, co było bardzo ciężkie, mówił mój mąż, bo ja bym nie dała rady. Czułam, że wszystkich zawiodłam, że to przeze mnie płaczą. Nie zdecydowałam się na terminację ciąży i dla mnie była to dobra decyzja. Pogrzeb był ostatnim trudnym momentem, zamykającym to wszystko. Po nim jest trochę lepiej, chociaż często myślę o Adasiu, martwię się, że nie był ochrzczony, zastanawiam się czy jest w niebie, ale myślę, że jest tak jak i wszystkie inne dzieci, które odeszły przed urodzeniem, niezależnie od tygodnia ciąży. Nie wyobrażam sobie jeszcze kolejnej ciąży i stresu z nią związanego...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość dziecka z trip
Ol88 - przytulam. Jest mi przykro, że Ciebie również nie ominął te "los na loterii", jakim jest triploidia. Czytając początek Twojej historii miałam wrażenie, że piszesz o mnie - z tą tylko różnicą, że ja urodziłam dziewczynkę, o którą staraliśmy się kilka lat. Podobnie jak Ty - spóźniająca się @, odwlekanie zrobienia testu, niedowierzanie, pierwsze USG, na które szłam z myślą, że czar zaraz pryśnie. Ale wszystko u mnie było dobrze, różnica z pomiaru OM do USG do 16 tyg. to tylko 2 dni (ale ja nie wiedziałam, kiedy miałam owulację), w 12 tyg. wszystko dobrze, jedynie ta fala wsteczna zaniepokoiła lekarza, ale uspokoił mnie wtedy. W 16 tyg. szok - rozbieżności w pomiarach spore, ale CRL cały czas w normie. Widoczna już wada serca (lekarz raczej b.dobry specjalista). Skierowanie na amnio. Na amnio już hipotrofia widoczna. Czekałam 4 tyg. na wynik , w międzyczasie co tydzień USG. Rokowania coraz gorsze. Wynik nie pozostawił złudzeń. Zdecydowałam się donosić jak długo się da i urodzić, córcia przyszła na świat w 27 tyg. Niektórzy lekarze dawali nawet szansę na urodzenie małej żywej, ale niestety.... Minęło ponad 2 lata, a ja wciąż pamiętam każdy szczegół od momentu spóźniania się @.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gośćK
Niestety przybywa nas :( Przytulam Was mocno... U mnie trzy dni temu minely dwa miesiace od rozstania z Dzidziusiem. Z uplywem czasu wcale nie jest mi latwiej...czasami mam wrazenie, ze wrecz odwrotnie. Dzis tez byl ciezki dzien. Gdy bylam w 8 tyg ciazy dowiedzialam sie rowniez o ciazy mojej dobrej kolezanki. Jej ciaza byla dokladnie 4 tyg mlodsza. Dzis ona miala polowkowe usg- dziewczynka.Ciesze sie z Nia, ale jednoczesnie jest mi bardzo ciezko...wszystko wraca do mnie.. Czesto placze, troche pomaga :****

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gośćiza
Bardzo mi przykro. Zakładając to forum sama chciałam uzyskać tylko jakieś informacje co do tego czym dokładnie jest triploidia . W internecie albo bardzo stare Watki albo wszystko medycznym językiem. Nie spodziewałam sie tylu osób i ze bedzie nas przybywać . To prawda twoja historia bardzo przypomina moja .. U mnie pierwsza wizyta lekarz powiedział ze ciąża jest bardzo wczesna albo słaba i od samego początku martwiłam sie o wszystko mimo ze wszystko pózniej do tego piątego miesiąca wyglądało dobrze .. To straszne i nie wiem czemu Bóg nas tak doświadcza .. Jaki jest w tym cel. O ile Bóg istnieje . Mam po tym wszystkim takie wyparcie wiary , złość a z drugiej strony wmawiam sobie ze Zuzia jest w niebie i ze widocznie tak była bardziej potrzebna .. Tez martwiłam sie co z takim nie ochrzczonym dzieckiem . Na pogrzebie ksiądz mówił ze co prawda nigdzie to nie jest zapisane co sie dzieje z takim dzieckiem ale wierzą iż jak każde dziecko stworzone jest do miłości i na pewno jest już w niebie. Nie bardzo wiedziałam jak powinnam sie modlić za nią .. Napisałam do znajomego księdza i powiedział mi ze za nią nie trzeba sie modlić ze można sie modlić do niej za jej wstawiennictwem bo ona jest już święta i chce w to wierzyć .. Codziennie rano w drodze do pracy odmawiam pacierz i codziennie powtarzam jej ze bardzo ja kocham . Mam nadzieje ze od kwietnia zaczniemy sie starać o kolejne maleństwo ale teraz chce i boje sie a z drugiej strony czuje ze skoro już to fatum jest nademna to albo ze starań bedą nici albo znów coś sie stanie . A jeśli sie uda to wiem ze będę sie potwornie bała i panikowała na każdym kroku .. Jeszcze raz mocno cię ściskam i mam nadzieje ze jak autorka która pisala wcześniej oswoimy ta historie i będziemy z nią iść w ramie w ramie .. Choć nie wiem kiedy mija zaraz pol roku od narodzin Zuzi .. Mam wrażenie ze wszystkie koleżanki znajome wokół rodzą.. Płacze często bardzo często ale dziewczyny i nam sie musi udać . Musi. Pozdrawiam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gośćK
GoscIza - uda Ci sie! Jak i wszystkim innym dziewczynom. Bedzie duzo obaw i strachu-to napewno... ale mozemy sie wspierac....wtedy bedzie lzej

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ol88
Dzień po tym jak urodziłam, piętro wyżej rodziła moja koleżanka z pracy... Wiedziałam, że tego dnia ma zaplanowane cc. Nie chciałam, żeby się dowiedziała, że jestem w szpitalu, ale niestety nasi mężowie spotkali się na korytarzu. Dodatkowo dostałam mmsa o wiadomej treści. Cieszyłam się, że wszystko dobrze z jej córeczka, ale to tylko nakręcało mnie do myślenia o moim synku. Cały czas tak jest, ze gdy na każdym kroku widzę kobiety w ciąży, małe dzieci, to tylko przypomina mi się Adaś i chce mi się płakać. Do tego wchodzę na Facebooka a tam pełno zdjęć maluchów. Boję się powrotu do pracy bo też pracuję z dziećmi. Przestałam też pracować po nieprawidłowym teście podwójnym bo wysiadałam psychicznie. Kolejną szpilką była informacja w święta o drugiej ciąży szwagierki, jakby nie było już wystarczająco ciężko uśmiechać się przy świątecznym stole, gdy wszyscy się zachwycają jej synkiem, a mój kopie jak nigdy i myślę kiedy przestanie na zawsze. Z resztą tej samej nocy jechałam na sor z krwawieniem, przerażona, że to już to, a ja nie jestem na to gotowa. Ale to był fałszywy alarm, Adaś jeszcze żył 3 tyg. Na pogrzebie nie chcieliśmy mszy świętej, żeby nie przedłużać, ze słów księdza na cmentarzu wynikało, że Adaś jest aniołkiem... Pytałam się męża, czy też to tak zrozumiał i potwierdził to. Muszę przyznać, że trochę mi ulżyło. Dodatkowo przeszukując internet znalazłam, że Jan Paweł II stwierdził, że " Te dzieci żyją w Bogu". Z jednej strony uspokaja mnie to a z drugiej nie wiem jak się modlić - za czy do synka. Przepraszam, że tak się rozpisuje, ale nie potrafię o tym mówić z kimś, kto tego nie przeszedł i mnie nie potrafi zrozumieć. Nie pocieszają mnie słowa typu Będziecie mieli jeszcze dzieci... A już najbardziej denerwuje mnie to, że niektórzy w ogóle ani słowem ani gestem nie złożyły mi kondolencji, tak jakby nic się nie stało... I nie mówię tu o znajomych tylko o członkach najbliższej rodziny zaznajomionych z sytuacją. Czy wy macie podobne sytuacje?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gośćiza
Nawet nie wiesz jak Cie rozumiem. U mnie wyglada to podobnie. Nie jestem wstanie przeglądać Facebooka wszędzie dzieci ( kolejne koleżanki rodzą, rodzą te które były w ciąży w tym samym czasie co ja ) staram sie w ogóle go nie przeglądać i tak w końcu zajrzę i żałuje .. Kończy sie płaczem i zastananawianiem sie dlaczego ja ?? Dlaczego my?? Tak samo jest z kobietami w ciąży czy z małymi dziećmi mijanymi na ulicy .. Zastanawiaj sie jak wygladała by Zuzia .. Tych myśli nie da sie wyrzucić z głowy . I wiem ze kolejne dziecko nie zastąpi jej. Ze znajomymi podobnie mało kto rozumie i umie sie odnaleźć w sytuacji .. U mnie było to na przełomie 5/6 miesiąca myślałam ze najgorszy okres za nami wiec najbliższym znajomym powiedziałam , po wszystkim żeby unikać pytań jak sie czuje , kiedy poród itp po pogrzebie napisałam do tych osób które wiedziały ze Zuzia tego i tego dnia przyszła na świat , dlaczego co sie stało , ze zdecydowaliśmy sie ja pochować bo tyle mogliśmy dla niej zrobić .. Cześć nie odpisało , części wiadomo bardzo przykro a były takie które napisały ze przykro i jak gdyby nigdy nic przeszly do rozmowy o głupotach .. To mnie bolało .. Ze dla kogoś to tylko informacja .. Ok. Stalo sie . Trudno . To co teraz planujecie .. Dokładnie gadanie o tym ze będziecie mieli dzieci jeszcze to nie pomoc .. Nikt nie wie jak to jest chodzić na kolejne usg i za każdym razem słyszeć ze jest gorzej , aż w końcu słyszy sie " bardzo mi przykro " ... Nikt nie wie jak bolą bóle porodowe kiedy wie sie ze nie usłyszy sie płaczu dziecka a za ściana słyszysz sie rodzące dziewczyny a za chwile głos malucha .. Ja wiedziałam ze jak mi położna powiedziała ze urodzić moge za chwile a równie dobrze za dwa dni . Znając swoje szczęście wiedziałam ze bedzie to dwa dni .. I po pierwszych tabletach chciała wyprosić Mojego chłopaka mówiąc ze teraz pewnie zasnę bóle pewnie bedą po 6 godzinach . Nie pozwoliłam mu wyjsć bóle były po pół godziny .. Mogłabym tak w kółko opowiadać pamietam każda minutę . Każdy szczegół .. I wiem ze to zawsze bedzie w mojej głowie .. Ale staram sie wierzyć ze jeszcze nam sie uda. Ze jeszcze i my będziemy szczęśliwi . I czekam tu na pierwsze wiadomości o Waszych ciążach .. Musimy sie wspierać .

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ol88
Ja akurat trafiłam na bardzo fajną położną. Jestem jej bardzo wdzięczna. Mąż mógł nawet spać na sali, dostał worek sako. Widziałam, że dla niej to też było ciężkie doświadczenie. Nie zapomnę wyrazu jej twarzy kiedy zobaczyła Adasia... Powiedziała, że był bardzo chory i że da go mi zawiniętego. Wszyscy wyszli i zobaczyliśmy wtedy naszego synka, dotknęliśmy rączki. Jego widok nawet mnie nie przeraził, bo wiedziałam z USG czego się spodziewać. Nawet mój mąż chciał zobaczyć synka mimo, że kiedy rozmawialiśmy o tym wcześniej był przeciwny. Ostatnio strasznie zdenerwowało mnie to, że szwagierka podciągała przy mnie spodnie ciążowe, niby nic, ale podkreśliło to że jest w ciąży i znowu walka z wzbierającymi łzami.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gośćiza
Ja pewnie przerobiłam większość położnych tam pracujących .. Dwie noce i półtora dnia .. Trochę sie ich przewinęło .. A wyjsć kazała mu pani doktor która przyszła zaaplikować tabletkę i wyszła , gdy przyszła położna rozpłakałam sie i powiedziałam ze on nie może mnie zostawić i został .. Co do Twojej szwagierki zastanawiam sie czy wszystkie sa takie cudowne .. Moja co prawda nie jest w ciąży .. Ale udaje ze nic sie nie stało .. Nie usłyszałam od niej żadnych słów pociechy czy choćby bardzo mi przykro .. A mieszkamy razem od czasu porodu .. Nikt kto tego nie przeżył nas nie zrozumie .. Co do samego porodu , Zuzia tez była bardzo malutka niecałe 30 cm i 380 kilka gramów . Nie widziałam jej całej .. Mój chłopak mówił ze wszystko było w porządku .. Zreszta na usg wiedziałam ze ma wszystkie narządy na miejscu i nie odbiega jakos wyglądem .. Jest tylko bardzo malutka . Położna zapytała sie czy chce sie z Nią pożegnać . Dostałam ja na ręce ale zawinięta w zielony materiał . Tylko główka wystawała .. Pożegnanie cieżko to nazwać pożegnaniem jedna położna trzymała za jedna nogę druga za druga a ja nic nie byłam w stanie do niej powiedzieć , chyba nawet nie płakałam .. Pamietam tylko ta ulgę ze nuz po wszystkim tak bardzo sie tego bałam .. A potem jeszcze trzeba było urodzić łożysko .. Nie wiem gdzie ty rodzilas ale w Krakowie to chyba dla nich chleb powszedni gdy przywieziono mnie na porodówkę na recepcje to słyszałam tylko " znowu ? To już trzecia w tym tygodniu " a był czwartek ...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ol88
Może nie chodziło im o triploidię a same obumarcie wewnątrzmaciczne czy wadę genetyczna. Rodziłam w szpitalu wojewódzkim. Ale sama genetyk jedyna na całe województwo mówiła, ze w jej karierze to 4 przypadek potwierdzonej triploidii, a pewnie juz ok. 30 lat pracuje... Mój synek ważył tylko 240 g:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gośćiza
Tak oczywiście. Na pewno nie dotyczyło to triploidii tylko miałam na myśli to ze dla nich to nie nowość ze odbierają martwy poród. Choć jedna dziewczyna tu z forum rodziła właśnie z powodu triploidii już nie pamietam musiałabym sie cofnąć w wątku ale tydzień dwa przede mną w tym samym szpitalu. Ja mam wrażenie ze wielu lekarzy z długoletnim stażem nie miało z tym styczności. I gdy mowię co sie stało jaki powód to gadają tak żeby coś powiedzieć. Żadnych konkretów .

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość bezradna triploidia
Dziewczyny gdy po kordocentezie powiedziałam mojemu lekarzowi ze to jest triploidia tez miałam wrażenie ze nie ma zielonego pojęcia co to jest. Jednak nasz genetyk z Sobieskiego w Warszawie mówił ze jest to kilkunasty przypadek w tym roku u niego (to byl październik). Jednak 99% ciąż z triploidia konczy się w pierwszym trymestrze poronieniem. Sam problem jest dość często tylko kobiety nawet nie maja pojecia dlaczego poroniły no ale my wszystkie tutaj jestesmy 'Wyjatkami'. A czy któraś z Was stara sie już o kolejną ciążę? Dziewczynom które mają juz dzieci szczerze gratuluje i zazdroszczę. U mnie od porodu minęły ponad 2 miesiące a mój lekarz gdy bylam na kontroli zachecal juz ponowne starania. Wiem że mój mąż juz chciałby ale dla mnie jest za wcześnie.. A jak u Was?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ol88
Bezradna triploidia jest tak jak mówisz z tym, że nie 99 a ponad 99,9% czyli mniej niż 1 na tysiąc takich dzieci nie umiera w I trymestrze... Tez miałam sytuacje, w których niektórzy lekarze nie wiedzieli o co chodzi, bo po prostu sie z tym nie spotkali do tej pory, takie to rzadkie. Niestety na nas akurat trafiło... Dzisiaj byłam u ginekologa po prawie 4 tyg po porodzie i powiedziała, że przynajmniej 3 miesiące trzeba poczekać, żeby hormonalnie się wszystko ustabilizowało, ale nie wiem jeszcze co zrobię za 2 miesiące. Inną kwestią jest to, że mam czarne myśli, że znowu będziemy mieli problemy z zajściem w ciąże:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ol88, ja i mąż staraliśmy się o pierwsze dziecko (triploidia) około... 2 lata. Po tej ciąży stwierdziłam, że jeśli znów mam czekać kolejne 2 lata, albo i dłużej, to nie ma co odwlekać starań (najmłodsza nie jestem). Kolejne 2 kreski pojawiły się ok. 7 miesięcy później. I następne 2, to prawie, że wpadka (decyzja i od razu ciąża). Z historii znajomych często potwierdza się ten schemat: problemy z zajściem w pierwszą ciążę, a potem z górki.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Bądź aktywny! Zaloguj się lub utwórz konto

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto, to proste!

Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Posiadasz własne konto? Użyj go!

Zaloguj się

×