Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Chyba dam sobie spokój

W swoich związkach zawsze byłam lojalna, uczciwa, wierna i dobra

Polecane posty

Gość Chyba dam sobie spokój
Wznawiam temat dla Tych, którzy chcieliby się wypowiedzieć lub kontynuować rozmowę. : - )

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ja też dam sobie spokój
Autorko tematu, przybij piątkę. Ja również zawsze byłam w związkach uczciwa, lojalna, wierna, opiekuńcza. Nie mam sobie nic do zarzucenia, wiem, że jestem wspaniałą kobietą choć to może brzmi mało skromnie. Również trafiałam na facetów, którzy... a zresztą, co tu mówić, wiadomo. Teraz też jestem po kolejnym rozstaniu i znowu cierpię... I tak jak Ty - chyba dam sobie spokój. Ile razy można próbować? Ile można cierpieć? Nie mam już sił.. Boli mnie to bo marzę o dobrym, kochającym, wiernym facecie. O założeniu rodziny... Może nie wszystkim jest to dane.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Chyba dam sobie spokój
Witaj. Dziękuję za Twój odzew. Cieszę się, że dołączyłaś do tego wątku, ale kompletnie nie cieszy już fakt, że jesteśmy do siebie tak podobne, przynajmniej-jeśli chodzi o ten temat. Osoby wrażliwe, spokojne i ceniące inne wartości przeważnie mają pod górkę. Widzą i czują więcej, często bywają nadwrażliwe, bo wyobrażają sobie (bardzo często-niesłusznie) różne scenariusze, które mogą okazać się "typowe" dla swojego związku. I to nadwyrężone zaufanie. To jest dopiero katastrofa. Człowiek chce zaufać, ale boi się. W sumie, to nie dziwne, bo ileż można znosić różne upokorzenia, czy niewierność. Ciężko się podnieść po takich ciosach. Często myślę nad tym, dlaczego moich, teraz już byłych, nie było stać na prawdę, na powiedzenie wprost, dlaczego odchodzą, wybierając inne dziewczyny. Czyja w tym wina: moja, czy danego faceta. Czy to ja "zagłaskałam" każdą ze swoich miłości, czy, wręcz przeciwnie, to oni nie umieli docenić tego, co ode mnie otrzymywali. Nie jestem w stanie dać tutaj jednoznacznej odpowiedzi. Niestety.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Dlaczego jesteście same? bo macie zbyt wygórowane wymagania co do wyglądu faceta bierzecie takich typowych modeli z włoskami do gory a potem płacz i zgrzyt bo model zostawił. Jakie to przykrę! jest tyle wspaniałych mężczyzn i to wolnych! nie chcecie bo wolicie pieknego :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Chyba dam sobie spokój
O, Autor od "bedbojów" i "modeli"? Witaj. Jeśli chodzi o moje "wygórowane wymagania", czy jak to nazwałeś, to już Ci pisałam, jak to wygląda. Akurat w tym przypadku nic się nie zmieniło i nie zmieni.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
rosną wam też wymagania jak trafiacie też na świetnego faceta z charakteru żeby specjalnie utrudnić bycia z wami w związku. Dlaczego wy macie takie chore wymagania proszę wytłumacz?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Olewacie uczuciowych, romantycznych, miłych meżczyzn bo wolicie typowego gościa z tatuażami, włoskami do góry, twarz typowego zbója czy narkomana :) Wasza wina

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Przez was mam obsesje na punkcie swojego wyglądu

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Chyba dam sobie spokój
Ale co to znaczy "mieć wymagania"? Jedyne, co można mieć, to własny gust, a o nim nie warto dyskutować, bo każdy ma swój i każdemu odpowiada co innego. Wymagania należy mieć, przede wszystkim, względem siebie i to od siebie zacząć "wyliczankę" wad i zalet fizycznych oraz psychicznych, żeby potem "móc wymagać" od partnera. Wiadomo, że nikt nie jest doskonały, ale trzeba umieć realnie siebie ocenić. Wymogi, a właściwie-gorące prośby, rozmowy, mogą dotyczyć jedynie tego, w jaki sposób można się porozumieć, jak ma wyglądać związek, który chce się zbudować z tym drugim człowiekiem. Trzeba mówić głośno i wprost o tym, jak traktuje się zazdrość, co sądzi się o zdradzie, ilości dzieci, małżeństwie, i tak dalej. To bardzo ważne. I to jedyny "wymóg": rozmowa, rozmowa i raz jeszcze-rozmowa. Cała reszta, to kwestia gustu. Jeśli są kobiety, które potrzebują mieć "modela" lub "bedboja"-niech go znajdą i mają. Każdy ma prawo szukać tego, na czym mu zależy. Ja kieruję się innymi wartościami i mówię sama za siebie, po prostu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
gość wczoraj Przez was mam obsesje na punkcie swojego wyglądu x To zrób sobie parę tatuaży, postaw włosy na żel i nie marudź jak baba. Sam zapewne uderzasz do ładnych dziewczyn a te mniej atrakcyjne olewasz bo Tobie kobieta musi się podobać ale kobiety maja wybierać tych co im się nie podobają.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Kolejny temat z serii lece na debili ale nie przyznam sie i zwale wina na mezczyzn.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Chyba dam sobie spokój
6:39, myślę, że nie czytałaś/eś tematu od początku, dlatego tak piszesz. Nie uważam, że ten temat jest głupi; gdybym tak myślała, nie zakładałabym go. Zastanawiam się, głównie, nad tym, co spowodowało, że mężczyźni, z którymi byłam, postanowili zakończyć nasze związki w mniej lub bardziej "oryginalne" sposoby. Nikogo nie wyzywam, nie ubliżam. 5:31, myślę podobnie, jak Ty. Autor, który dodaje niezliczoną ilość tematów o "modelach" oraz "bedbojach" sam takie kobiety wybiera lub w nich gustuje. A że są to osoby, często, "myślące powierzchownie", to Autor, w podobny sposób, przekazuje swoje myśli na Kafeterii. Ktoś, kto chce założyć normalny, stabilny związek, nie będzie przykładał stuprocentowej uwagi wyłącznie do wyglądu. Każdy jest, na swój sposób, atrakcyjny. I każdy, jeśli tylko nie będzie siedział zamknięty w czterech ścianach, może znaleźć miłość. Uskarżanie się na los, wygląd, wszystkich dookoła nic nie daje. Wygląd jest ważny, nie ma co ukrywać, ale najbardziej chodzi o dbanie o siebie, takie naturalne..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ja też dam sobie spokój
Wymagania? Jasne. Autorko, powiem Ci tak: Faceci zarzekają się, że szukają normalnej, wiernej dziewczyny. Bzdury. Takie dziewczyny jak my są po prostu nudne ;). Obserwuję otoczenie, widzę jak jest. Moje zołzowate znajome mają facetów, zapatrzeni w nie jak w obrazki. Te dobre, spokojniejsze mają pecha (nie wiem, czy to pocieszające ale wiele moich atrakcyjnych, dobrych koleżanek nie ma facetów, są ciągle ranione, nie jestem z tym sama... - szokuje mnie to!). No cóż, a ja... a ja nadal mam zamiar być sobą - ciepłą, kochającą, wierną, dobrą kobietą. Niech żałują ci wszyscy, którzy nie doceniali tego we mnie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie zolzowate tylko majace wlasne zdanie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ja też dam sobie spokój
Zapewniam, że mam własne zdanie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Chyba dam sobie spokój
Chyba też dam sobie spokój, myślę podobnie, jak Ty. Ja nie zamierzam się zmieniać dla kogoś, a samej mi ze sobą dobrze. Cieszę się, że posiadam taki, a nie inny charakter, że zostałam wychowana w takich, a nie innych zasadach. Głęboko w to wierzę, że takich ludzi jest więcej, czego, zresztą, Ty, Singiel25, Żw24 i Inni, którzy tutaj napisali z "gościa", są przykładem. Super, że spotkaliśmy się w tym miejscu. Wiesz, bardzo często spotykam się z opinią, i to nie tylko mężczyzn (!), że dobre, spokojne, wrażliwe, mądre, empatyczne i hołdujące "starym" wartościom kobiety są idealnymi kandydatkami na żony, bo na inne "związki" się "nie nadają"; od tego są te zwariowane, szalone, wygadane, mające sto pomysłów na minutę, ubierające się wyzywająco, i tak dalej. Cóż, każdy ma prawo do swojego gustu, ale, w takim razie, jeśli to jest prawda, dlaczego mężczyźni chcieliby "mieć ciastko i zjeść ciastko"? Dlaczego kierują się wyborem, którego potem nie będą w stanie dotrzymać, wyrządzając wielką krzywdę byłej miłości? To nie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Witam, jestem nowa w temacie :) Myślę, że ludzie często szukają złotego środka. Z jednej strony chcą stabilizacji w związku, a z drugiej tego "zwariowania". Moja teoria jest taka, że niektórzy już tak mają, że kiedy zaczynają czuć się pewnie w związku to zwyczajnie robi im się NUDNO. Szukają emocji których stabilne osoby nie dają.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Chyba dam sobie spokój
(DOKOŃCZENIE) trzyma się kupy, jest bez sensu. Posiadanie własnego zdania jest, w moim przypadku, mocno na plus, bo tego nigdy się nie wstydziłam i mówiłam wprost, co myślę, mimo, że czasem było bardzo przeciwne z resztą rozmówców. Własne zdanie nie musi kłócić się z zahukaniem, bo, kiedy coś mnie naprawdę boli, to mówię o tym wprost, mimo, że częściej wolę milczeć, niż wybuchać, gdy ktoś mnie atakuje, ale to jest tak, jak z tym powiedzeniem: "Dopóki dzban wodę nosi...". Nie jestem skora do kłótni, do wszczynania awantur. Ale nie jestem też jakąś zahukaną, zastraszoną panienką, która nie umie powiedzieć, o co jej chodzi. Przepraszam, raz jeszcze, za moje posklejane komentarze, ale komórka ma ograniczenia w ilości znaków. O, i widzę, że Twój nick napisałam błędnie (pośpiech plus podobieństwo, które mi się pomieszało, hehehe)-również Cię za to przepraszam. Mam nadzieję, że już się to nie powtórzy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Chyba dam sobie spokój
20:49, cieszę się i dziękuję, że dołączyłaś do tego wątku. Fakt, dużo w tym prawdy, że po jakimś czasie, gdy związek staje się już "oklepany", zaczyna w nim brakować "tej iskry". Ale, przynajmniej ja tak uważam, należy z tym walczyć, urozmaicając go. Dwojgu ludziom musi chodzić o to samo, muszą walczyć i zabiegać, jeśli chcą, by ich miłość przetrwała. To jest normalne, że uczucia nie będą takie, jak na początku związku, bo wszystko, co nowe, fascynuje, uzależnia, sprawia, że świat wydaje się tak bardzo pozytywny i kolorowy. Nuda, rutyna może zabić każdy związek, ale, hm, po co ona ma się wkradać? Moi byli tak łatwo w nią uciekali. Wybierali coś nowego, zamiast podjęcia walki. Ja próbowałam jakoś ich zrozumieć, ale wtedy-zabrakło mi i wiedzy, i doświadczenia. Byłam bardzo młoda (zabrzmiało, jakbym miała 100 lat, hahaha) i starałam się jakoś to przeżyć po swojemu. Walka w pojedynkę, to jak walka z wiatrakami. Cóż, nie jestem z tych, które wybaczają zdrady, obojętnie, czy emocjonalne, czy fizyczne, a takie były.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Chyba najlepiej szukać kogoś równie spokojnego. Sama mam głośny i wybuchowy charakter co większość mężczyzn uznałoby za wadę, a mimo to uważam, ze to własnie to sprawia, że nie ma w związku nudy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Chyba dam sobie spokój
Inteligencja, poczucie humoru, opanowanie, czy wrażliwość-to cechy, na które zwracam uwagę przede wszystkim, i tak też było w przypadku moich byłych. Niestety, po jakimś czasie wychodziło z nich inne (prawdziwe?) wnętrze, które zaczęło mi uwierać, jednak-z miłości do ich zalet i ich samych-przymykałam na to oko, w nadziei, że to przejściowe. Potem, gdy poznali moich znajomych (głównie koleżanki, bo z kolegami nie chciałam ich poznawać, by nie wyobrażali sobie Bóg wie, czego, hm...), okazało się, że to z nimi mają lepszy kontakt, wspólne tematy do obgadania, nawet totalnie bezsensownego. Już tam pal sześć, licho, zaproszenia do grona znajomych na Facebooku. To było nic. Kilka lat temu dowiedziałam się, że jeden z moich byłych zmienił się tak bardzo dla jednej z moich koleżanek (w sumie, to powinnam o niej pisać w cudzysłowiu i w czasie przeszłym, bo od tamtej pory nie mamy ze sobą kontaktu), że rzucił wszystko i pojechał do niej (nie mieszka w Polsce). Zmiana otoczenia i priorytetów. Cóż, nie warto płakać, hm.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Chyba dam sobie spokój
Hm, temat raz pojawia się, a raz znika z tablicy "świeżych" lub z "uczuciowego"; nie wiem, co jest grane... Może jakaś awaria... Mam nadzieję, że będzie Nam dane kontynuować ten wątek, bo szkoda, żeby przepadł...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość żw24
Może już po prostu nie jest już taki "świeży" ^^ Niemało tu zostało napisane przez odwiedzających w przelocie o badboyach itp. jak można chcieć stworzyć stały związek z prostym facetem, oszczędnym w rozumowaniu? Trzeba być prostą kobitą, która świat sprowadza do barbarzyńskiej walki i wtedy, w takim typie widzi wiele zalet (inna sprawa, że taki badboy może zawrócić w głowie nawet ambitnej i całkiem lotnej kobiecie, ale najwyżej na romans czy inny skok w bok... i to jest z mojej perspektywy spory problem). Trudno mi sobie wyobrazić po przeczytaniu Waszych wpisów, żeby Waszym targetem były łyse karki czy nażelowane cwaniaczki, oczywiście mogę się mylić, ale wyobrażam sobie facetów ułożonych i generalnie ciekawych; wyobrażam sobie ich też parę lat czy dekadę młodszych, jako tych niedojrzałych, pozbawionych celów hedonistów, gówniarzy w naszym wieku, tylko teraz już bogatszych o wiedzę i doświadczenie, a także po prostu trochę już dorobionych, nie na utrzymaniu rodziców, facetów z klasą. Ci sami nieodpowiedzialni i leniwi, i w tych kwestiach już się nie zmienią; ci odpowiedzialni i pracowici 30+ na ogół są już od dawna w partnerskich związkach z paniami 30+. Macie szansę na znalezienie takiego tylko jeśli od samego początku nie będziecie go idealizować, każdy ma sporo zalet ale nie mogą Wam rekompensować braku kluczowych cech, a tak męczone przeze mnie odpowiedzialność i pracowitość to kobiece domeny, nie męskie, większość facetów przez ewolucję przystosowanych jest do związków patriarchalnych, i nie są im te cechy potrzebne. Musicie trzeźwo analizować potencjalnych partnerów, ich przeszłość i pasje w gruncie rzeczy wystarczą do ocenienia ich wartości jako mężów/ojców, ale tylko po zdjęciu różowych okularów. I cholernie ważne, żeby mieć takie osoby, które są inteligentne, doświadczone i do których macie 100% zaufania (najlepiej w rodzinie), którym dacie sposobność na bliższe poznanie partnera i ocenienie (często bliscy dają nam dobre rady, a my wiemy lepiej... później cierpimy, bo okazuje się, że lepszą perspektywę ma osoba trzecia, a nie my bezpośrednio zaangażowani). Jest tych porządnych facetów trochę i skoro już macie takie gusta nie ułatwiające życia, to jak włożycie w poszukiwania swojej drugiej połówki wystarczająco wysiłku w oddzielenie ziarna od plew, to możecie swojego wartościowego partnera uratować przed bardzo prawdopodobnym skończeniem z jakąś wyrachowaną bździągwą ;) Powodzenia i dużo siły do nie odpuszczania sobie ^^

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Chyba dam sobie spokój
Witaj, Żw24, ponownie. To bardzo miłe, że odpowiedziałeś; dziękuję. Kilka dni temu Kafeteria (przynajmniej ta mobilna) "szalała" z pojawianiem się i znikaniem tematów; już myślałam, że mój wątek został usunięty. Dobrze, że nazajutrz wszystko okazało się w porządku i temat przestał "się ukrywać". Wracając do głównego wątku rozmowy: jeszcze raz dziękuję Ci serdecznie za każde Twoje miłe i mądre słowo. Jak już tutaj wielokrotnie wspomniałam-wygląd "modela" i zbyt narzucający się/butny/wulgarny/pewny siebie/opryskliwy charakter kompletnie mnie odpychają. Nie jest to w moim guście. Jedyne, co cenię, a jest często "domeną" "bedbojów", to własne zdanie, które jest mocno i stanowczo wymawiane, podkreślane. Choć, ja też nie należę do osób, które, gdy coś je zaboli, milczą, stąd też mogą się pojawiać jakieś tarcia, ale myślę, że wszystko jest to przegadania, wypracowania kompromisu. Jeśli chodzi o dobre rady naszych najbliższych, to masz rację, że wygląda to tak, iż człowiek zakochany nie dopuszcza do siebie myśli osób

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Chyba dam sobie spokój
(DOKOŃCZENIE) postronnych. Dopiero, gdy związek się zakończy-wtedy skrzywdzony dochodzi do wniosku, że "oni mieli rację". Ten temat też jest mi dobrze znany. Żw24, oczywiście, masz rację, że każdy z nas ma i zalety, i wady. Jeśli te pierwsze są dla nas jedną z podstaw, dla której jesteśmy z tą drugą osobą, to z wadami możemy, ba, musimy, walczyć, ale najpierw-u siebie. Wiadomo, nie wszystko można w sobie zmienić. Nic na siłę. Ale warto podjąć się tego zadania. Niektóre są zakorzenione od najmłodszych lat i powstały na skutek przeżyć; dziś wydają się być ochronną powłoką. To temat-rzeka. Generalnie: nie można idealizować człowieka, bo każdy z nas ma jakieś rysy, większe lub mniejsze, ale nie można też żyć z kimś, kto jawnie nas wykorzystuje, drwi, po czasie, z naszych uczuć, doprowadzając nas do zachwiania równowagi, wiary w następnych ludzi. To może być cienka granica; niekiedy wady innych mogą stać się i naszymi wadami, bo się ich "nauczymy". I to od tych, którzy byli dla nas wszystkim. Ale to już haczy o zn

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Chyba dam sobie spokój
(DOKOŃCZENIE) zniewolenie, jakiś chory rodzaj miłości, uzależnienia. Nie można stracić swojej twarzy, będąc z drugą osobą. Owszem, kompromisy, walka ze swoimi słabościami, są bardzo ważne, ale nie można nikogo do niczego zmuszać. Jak ten świat by wyglądał, gdyby każdy był taki sam, dopasowany "na zawołanie" do potrzeb drugiego człowieka? Myślę, że dzięki spokojnym, rzeczowym i konkretnym rozmowom można zyskać najwięcej. Nie stawiać wymagań, bo to stawia pod ścianą i powoduje setki pytań w głowie. Żw24, wiesz, mnie często dopada myśl, że ci fajni, sympatyczni, spokojni, wrażliwi, empatyczni i dobrzy mężczyźni żyją, a i owszem, ale już... z innymi kobietami, podobnymi do nich. Choć bywają przypadki, że ci superfaceci cierpią w dziwnych związkach lub są zdradzani przez swoje "ukochane". To takie smutne. Prawda o zdradzie może naprawdę załamać, zrujnować poczucie wartości, wiarę w ludzi i miłość. Nie przekonuje mnie i przekonywać nie będzie to nowoczesne myślenie o "poliamoriach", czy innych takich. To nie dla mn

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Chyba dam sobie spokój
(DOKOŃCZENIE) mnie. Ja chcę związku opartego o stare, normalne, logiczne, świadome wartości. Tak zostałam wychowana i tak chcę to powielać. Rzecz w tym, że po tym, co mnie spotkało ze strony byłych facetów, coraz bardziej wątpię w sens i istnienie takiej miłości. Gdzieś tam "coś" każe mi w nią nadal wierzyć, ale widzę, co się dzieje. Przeżyłam to na własnej skórze i obserwuję cierpienia bliskich mi osób, które zostały potraktowane w podobny sposób. Nie chcę przechodzić przez to po raz kolejny. Wielu dziwi mi się, że nie umiem/nie chcę "bawić się" związkami tak, jak oni. Że od razu chcę wchodzić w jakieś poważne relacje. Oni nie rozumieją, że to, że nie chcę grać na uczuciach innych, wynika z mojego wychowania, charakteru i świadomości, jak wygląda dochodzenie do siebie po kilkuletnich związkach, które kończyły się większą lub mniejszą burzą, ale zawsze-burzą. Dla nich młodość oznacza szaleństwo. Totalne. A ja podchodzę do wszystkiego z większą rozwagą, wyczuciem. Ech... Dziękuję, Żw24, za Twój wpis. Raz jeszc

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Chyba dam sobie spokój
(DOKOŃCZENIE) jeszcze życzę Ci wszystkiego dobrego; jesteś mądrym oraz sympatycznym mężczyzną. Cieszę się, że znalazłeś mój wątek i odpowiedziałeś na niego. Mam nadzieję, że już nic nie będzie "szaleć" na kafeteryjnej tablicy tematów... Jeśli jeszcze kiedyś będziesz chciał napisać-jestem pod tym wątkiem. Pozdrawiam. : - )

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość żw24
No ja szukać wątku nie musiałem, dostaje na maila powiadomienia o odpowiedziach, bo jak bym miał wchodzić na główną kafeterii częściej niż raz na parę miesięcy, to bym już chyba życia nie miał ^^ Mnie też te poliamorie i inne bzdety usprawiedliwiające ludzkie słabości nie interesują, ludzkość powoli się wtórnie zezwierzęca mówiąc, że taka nasza natura i rzeczywiście, gdzieś tam głęboko w naszej zwierzęcej naturze nie było żadnych zasad dzięki, którym się ucywilizowaliśmy ;p No i ci porządni faceci, którzy gdzieś sobie tam żyją, wcale nie są jakimiś pół-bogami, żeby być wolnymi od zakochania się w niewłaściwej osobie, są po prostu porządnymi i dobrymi ludźmi, często naiwnymi i najczęściej właśnie oni kończą w wieloletnim związku, w którym są wykorzystywani. I vice versa, bo porządne babki zostały zbajerowane iluzją przez nieodpowiednich dla nich facetów, dlatego i z mojej perspektywy ważne jest, żebyście nie kończyły z takimi typami, ale łatwo być mądrym w tym temacie, patrząc na to aktualnie z boku, jak mimo bycia uznawanym za inteligentnego, sam jestem po związkach, które tworzą jakąś fatalną serię nieporozumień ;/ Ale po paru takich wtopach człowiek nabiera doświadczenia i dystansu, żeby w końcu związać się z właściwą osobą. Co do wiary w taką miłość to znam 2 związki, których przykłady są dla mnie bardzo budujące i nie mówię tu o pokoleniu naszych dziadków, którym przyszło jednak żyć w czasach drastycznie innych od naszych, tylko takich 40+ od ok 20 lat razem, jeden z tych związków jest mi w dodatku bardzo bliski bo to mój wujek/ojciec chrzestny i ciocia, i jak widzę z bliska (a teraz jeszcze jestem chrzestnym ich córeczki, generalnie jestem z nimi bliżej niż z rodzicami, niż z kimkolwiek), że od 20 lat są w związku małżeńskim opartym o partnerstwo i miłość, to jak tu nie wierzyć w taką miłość? I widząc to, śmiało mogę powiedzieć, że jest to coś dlaczego warto żyć, w tym zepsutym świecie, ale nie płynąc z nurtem tylko dążąc do tego ^^ Dlatego dobrze, że "gdzieś tam coś" każe Ci w nią wierzyć, chciałbym dołączyć do tego "gdzieś tam coś", bo to tak piękna sprawa, że może być sensem życia sama w sobie ;) Mam nadzieję, że Twój następny związek będzie Twoim ostatnim, w jak najbardziej pozytywnym tych słów znaczeniu ^^

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Kobiety leca na drani

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×