Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość 47latek

Czy można zaprzyjaźnić się z żoną

Polecane posty

Gość 47latek

Mam dość nietypową sytuację - opiszę w skrócie. Żona od samego początku weszła w rolę apodyktycznej matki. Były lepsze i gorsze okresy ale rola bez zmian przez 22 lata. Dojrzałem do decyzji o rozwiązaniu tego związku. Sytuacja o tyle nietypowa, że nie mam ochoty na nowszy model, po prostu chcę skończyć z toksycznym związkiem. Zastanawiam się czy możliwe byłoby funkcjonowanie na zasadzie rodzeństwa. Mamy mieszkanie i dom więc moglibyśmy mieszkać czasem razem czasem osobno. Żona jest aseksualna bez szansy na leczenie. Wydaje mi się że taki nietypowy związek mógłby funkcjonować. Bylibyśmy rodziną ale nie byłoby już tak silnej dominacji.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ale sobie plan obmyśliłeś jakbyś firmę rodzinną zakłądał:o

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
ta jasne, gotowania, sprzatania i opieki na starosc chcesz, a nie żadnej przyjaźni

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
i nie chcesz innej ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
dziwne to co napisałeś..chesz skonczyć toksyczny związek i jednocześnie w nim trwać...tylko na innych zasadach. W jakim celu? odpowiedziałeś sobie? po co ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Tak jak opisujesz to wiele zależy od żony. Raczej nie bo jest niereformowalna.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
dziś - to jak z nią przeżyłeś ponad 20 lat, skoro taka "niereformowalna, aseksualna"i.t.d.? O co w tym wszystkim chodzi? Masz kryzys "wieku średniego"? Kochankę sobie znajdź a nie chrzań głupot.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Najpierw trzeba odejść...a później się z kimś wiązać.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość 47latek
Wasze kompletnie nietrafione odpowiedzi wskazują, że moja sytuacja jest rzeczywiście nietypowa i zagmatwana choć może jest jakieś proste rozwiązanie tylko na dzisiaj go nie znam. Chodzi o aspekt etyczny całej sprawy. Nie wchodzi w rachubę zostawienie żony jak rzeczy niepotrzebnej - tego nie zrobię! Chcę się jednak uwolnić od obecnego związku - całkowicie go przeformułować bo żona ani związek są niereformowalne. Wiem że brzmi to jak absurd ale pasował by mi układ brat-siostra. Niestety nie ma takiej możliwości prawnej - nie można adoptować kogoś na siostrę lub brata. Jeśli ktoś ma pomysł to będę wdzięczny a wpisy podejrzewające mnie o złe intencje potraktuję jako lekcję pokory.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość 47latek
Pytanie "dlaczego tyle lat skoro aseksualna i apodyktyczna" wymaga mojej odpowiedzi. Stałym elementem była tylko rola apodyktycznej matki, reszta czyli np. ruina życia seksulanego i innych sfer uczuciowych była tego konsekwencją. Poza tym zastanawiam się ile masz lat bo z perspektywy osoby w moim wieku 22 lata to nie jest wcale długo - mija jak z bicza strzelił

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
jeśli nie ma seksu, to już żyjecie jak brat i siostra, a zaprzyjaźnić się z żoną to powinieneś przed ślubem, 22 lata temu. Teraz w rachubę wchodzi tylko pokojowe współistnienie. Jakiś czas temu w telewizji był film dokumentalny o roli instytucji małżeńskiej w Japonii. Była tam przedstawiona historia małżeństwa pary starszych ludzi na emeryturze. Kiedy facet pracował, bardzo rzadko bywał w domu, a żona nie pracowała, i wtedy uważali oni swoje małżeństwo za udane. Przeszedł na emeryturę i okazało się, że nie mogą ze sobą wytrzymać, w domu zrobiło się piekło. W konsekwencji mąż przeprowadził się do ich domu na prowincji, ale nadal co pewien czas nawzajem się odwiedzają. Zapytani o to, dlaczego się nie rozwiedli, odpowiedzieli, że nie mogą, że przeżyli razem życie i są za siebie nawzajem odpowiedzialni i muszą sobie pomagać, tylko mieszkać razem nie mogą, bo działają sobie na nerwy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Japonia to inna bajka niz Polska. Zupelnie inne swiaty, inne postrzebanie drugiego czlowieka i siebie (w Japonii najwiazniejszy jest drugi czlowiek i otoczenie, ja - potem i tyko jako element tej calosci, w Polsce - ja najwaznieszy, moj sukces, moje zycie, moje smutki, itd.) Do autora: nie, to jest bardzo zly pomysl. Jesli chcesz ciac, to tnij, a nie wis w pol drogi i pol kroku, blokujac siebie i ja. Jak sie domyslam, ten sofistyczny pomysl wynika z tego, ze chcesz miec obiad, posprzatane i stabilny dach nad glowa? Bedziesz tak wegetowal przez 30-40 lat, bo tyle potencjalnie jeszcze pozyjesz?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Jest tyle chętnych dup na tym się skup i nie zawracaj sobie głowy żoną. Żyj i korzystaj z życia a reszta się ułoży. Nie myśl tyle tylko zaliczaj ile wlezie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Rozmawiałeś o swoich planach z żoną ? Jako kobieta jestem ciekawa jej reakcji.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Dziękuję za przykład z Japonii. Tak, chyba o to właśnie chodzi. To kwestia lojalności. Japończykowi łatwiej było zrobić "se puku" niż żyć z myślą że postąpił nieetycznie. Jedyny słaby punkt jest taki że ja jestem jeszcze w kwiecie wieku i raczej na pewno będę w którymś momencie szukał jednej z "chętnych", o których pisze inny rozmówca. Czyli dziękuję za słowo, którego mi brakowało: chodzi o lojalność. I proszę o ewentualne dalsze uwagi, szczególnie osobę, która tak dobrze trafiła z przykładem z Japonii ale innych też.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Czy rozmawiałem z żoną? Tak, nawet przedstawiłem jej swój plan wyprowadzki na 3 miesiące od początku sierpnia. Nie przedstawiałem jednak koncepcji dalszego funkcjonowania związku na zasadzie rodzeństwa. Jej reakcja jest dla mnie zagadką tj. nie wiem co zrobi dalej. Próbuje przeczekać. Może nawet będzie próbowała przeczekać 3 miesiące licząc że mi przejdzie? Na dzisiaj odczuwam coś co można nazwać "goryczą zwycięstwa" bo póki co mam wrażenie, że wygrywam tj. ona chyba jest kompletnie zdezorientowana. To co się teraz dzieje nie zgadza się z jej wizją świata i faceta i mnie jako przykładu faceta. Zrozumiałaby "wymianę na młodszy model" i miałaby wachlarz pomysłów co robić. Tutaj - nie wie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Jamnik w kieliszku
Autorze ja to widzę tak/; nie chodzi o lojalność tylko o wyjście spod pantofla. Jak chcesz wyjść spod pantofla to wyjdź. Na razie to mi wygląda na śmieszny szept po kolacji.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ta kobieta jest na tyle toksyczna i apodyktyczna,że ty nawet rozwieść z nią się nie potrafisz.:o Owineła cię w okól paluszka.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Co ty nie powiesz ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Zaprzyjaźnić się należało przed ślubem i na tym budować.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gośćjjj
Model japonski jest całkiem inny :) Mąż ( koło 40 l ) pracuje od rana do nocy ma kochankę a żona zajmuje się dziećmi i domem. Jak stać go na to aby rozwieść się to to robi ale to są wyjątki w grupie starszych Japończyków. Młodzi rozwodzą się już cześciej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Chyba ją trochę zaskoczyłeś tą zmianą :) Trochę to dziwne. Tyle lat razem i bez przyjażni ?! To na czym opiera się ten związek?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
na pantoflu on pod nim ona na nim

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Na czym opiera się ten związek? W ciągu 22 lat to nieco się zmieniało. Oczywiście gdzieś na początku był seks i występowały też różne elementy typowe dla normalnych zdrowych związków. Elementem dominującym była jednak praktycznie od zawsze zależność apodyktycznej matki - kobiety wyzwolonej i pewnej siebie i podporządkowanego jej trochę niesfornego syna. Problem w tym, że wszelkie moje niepowodzenia czy problemy było praktycznie od zawsze wykorzystywane przez żonę do umacniania swojej pozycji. Na przykład na Wielkanoc miałem poważny, pierwszy w życiu epizod depresji. I oczywiście żona woziła mnie do poradni ale wykorzystała to do pokazania: widzisz - to ja jestem OK a ty masz problem ze sobą.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
czy na początku widziałeś ze seks ją cieszył? dążyła do tego..?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
jeśli tak było przez 22 lata...i Twoja depraesja była powodem do kolejnych takich zachowań to świadczy o tym, ze nie było przez tyle lat nawet przyjaźni między Wami...więc teraz też jej nie bedzie...przyjaciele się wspierają...rozumieją ..dbają o siebie ale nie niszczą..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
aspekt etyczny i rozwiązanie etyczne jest jedno...rozwód...i życie 2 stron w szcześliwy sposób. Jedyne etyczne wyjście oparte na szacunku to rozwód bez orzekania o winie. Każdy z Was wtedy ma szansę być szczęśliwym człowiekiem. ..ktoś tutaj dobrze napisał jesteś jeszcze pod jej wpływem nawet teraz..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
rada jedna:) Zakochaj się prawdziwą miłością...z pożądaniem, które motywuje do działania:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość 47latek
Ktoś tu napisał o rozwodzie, ktoś inny o zakochaniu, jeszcze inny o seksie. Wszystko racja, wszystko jest możliwe. Sprawa jest jednak dość skomplikowana majątkowo (największy składnik majątku jest bardzo trudny do zbycia ze względów emocjonalnych ale też czysto praktycznych). Myślałem o zostawieniu tej części majątku jako naszego majątku rodzinnego - na zasadzie "brat" i "siostra". Ale nie chodzi tylko o majątek - chodzi o to że nie dopuszczam możliwości zostawienia żony na lodzie. Oczywiście myślę o nowym związku ale min. pół roku karencji i potem bardzo wyrachowany wybór (absolutnie nie chcę się zakochać w biuście, pośladkach czy dołeczkach w buzi - z całym szacunkiem dla piękna kobiecego ciała). Myślę też o "odcięciu pępowiny" wspólnie z moją ewentualną przyszłą. Jeśli okaże się, że będzie nalegała na puszczenie mojej obecnej w skarpetkach to będzie to dla mnie wskazówka z kim mam do czynienia. Jeśli nie będzie chciała zgodzić się na dyskomfort wspólnego przechodzenia przez rozwód (procedura formalna) i podział majątku to też będzie to o niej źle świadczyło. Słowem - będę szukał kobiety, która chce od początku sporo zainwestować.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×