Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość 47latek

Czy można zaprzyjaźnić się z żoną

Polecane posty

Gość 47latek
PS. Przepraszam blondynki, które być może uraziłem. Chodziło mi o "blondynkę" czyli żonę uważaną przez męża za głupią i deprecjonowaną od rana do wieczora.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
jest ktoś z kim chcialbyś się związać?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość 47latek
Gdyby był ktoś z kim chciałbym się związać to mówienie o etyce byłoby z mojej strony zdecydowanie nie na miejscu. Cały problem w tym że nie ma nikogo i dlatego sprawa jest trudniejsza. Poza tym mam jeszcze taką refleksję, że nie jestem pewien czy w ogóle zdecyduję się na związek. Pewnie, jakaś 30-latka zafaluje biustem i pośladkami no i mogę stracić głowę. Ale będę pamiętał i uważał by nie wpaść z deszczu pod rynnę. Patrząc na moich znajomych - głównie starszych ode mnie - prawie wszystkim doradzałbym rozwód. Nie wiem o co w tym chodzi - to chyba skutek jakiejś zarazy feministycznej? Może rewolucji seksualnej? Jak żyć z kobietą, która ciągle walczy o swoje prawa? Przecież taka ciągła walka to męczarnia. Zaznaczam że nie chodzi mi o uległość czy coś w tym stylu. Ale dzisiejsze kobiety świadome swoich praw (pod wpływem programów telewizyjnych i tego co przeczytają w kolorowych pismach) to jest jakiś obłęd. Z całym szacunkiem do Kobiet przez duże K.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
takie zdarzają się być kobiety i tacy bywają mężczyźni...jedno jest pewne milość = szacunek

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
dlaczego nie zdecydowaliście się na dziecko?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość 47latek
Uwaga o dziecku - bardzo słuszna. Być może nie byłoby problemu gdyby było jedno a jeszcze lepiej kilka dzieci. To nie należy do tematu, sprawa zupełnie osobna. Żona nie chciała, ja nie chciałem i a dodatkowo zrezygnowałem z dzieci ze względu na defekt genetyczny, którego nie chciałem przekazywać dalej. Medycyna zrobiła niesamowity postęp i coś co było poważną chorobą 25 lat temu dzisiaj jest trochę jak krótkowzroczność. Ale ten wątek prosiłbym zamknąć gdyż nie ma on nic do rzeczy oprócz faktu że rzeczywiście - gdyby były dzieci ja przejąłbym rolę ojca a żona przejęłaby rolę apodyktycznej matki ale w stosunku do dzieci.... Być może kto wie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
czy Twoja żona korzystała z psychoterapii? może to by pomogło jej samej

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Czytam Twoją historię. Gratuluję dobrej decyzji. Masz jeszcze kawał życia przed sobą. Mozesz zrobić coś dobrego dla siebie..spełnić jakieś marzenie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
w życiu trzeba "czuć życie" to jest najważniejsze...dobrze jest czuć te chwile z kimś bliskim..razem z nim dzielić radość. Jesli tak nie jest ludzie nie powinni ze sobą być..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
47-latku nie wymiguj się od refleksji nad początkami brania cię pod pantofel. Opisz nam czasy chodzenia, napisz, czy była w tobie zakochana, czuła pożądanie i takie tam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość 47latek
Nie wymiguję się ale to chyba sprawa kompletnie poboczna a już na pewno bardzo trudno opisać mi uczucia mojej żony wobec mnie sprzed ponad 20 lat. Pod pantofel sam wszedłem bo żona mi imponowała swoją światowością. Inna sprawa to to, że nie znam jej związku, w którym nie występowałaby w roli osoby dominującej a conajmniej walczącą o swoje prawa przez 24 godz./dobę. Nie było więc typowego chodzenia, typowego planowania wspólnej przyszłości itd. Przyznam że tego w życiu brakuje mi najbardziej i tego zazdroszczę obecny dwudziestolatkom.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Autorze, jeśli chcesz zmienić coś w swoim życiu potrzebujesz psychoterapii. Brałeś to pod uwagę ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość 47latek
Ponownie pojawił się temat psychoterapii. W przyszłym tygodniu będę rozmawiał z psychologiem ale raczej pod kątem możliwych wariantów - chodzi o to że 99% ludzi działa wg bardzo prostych schematów i zarówno ja jak i żona należymy najprawdopodobniej do tych 99%. Poza tym korzystam z lekkiego wspomagania chemicznego - miałem epizod silnej depresji na Wielkanoc.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
masz jakieś swoje pasje..coś co daje Tobie radość?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Zaproponowalam psychoterapię, bo wlasnie podejrzewalam depresje. Dobrze, że zaczynasz dbac o siebie. :-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość 47latek
Mam kilka obszarów aktywności i parę marzeń. Radość nie była nigdy moim celem a leki antydepresyjne obcinają zarówno doły jak i górki więc jestem ogólnie dość "spłaszczony" ;-).

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość 47latek
No i podejrzenia niestety nietrafione... W moim przypadku psychotropy zadziałały rewelacyjnie czyli na 100% obecnie nie mam depresji.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
47latku, twoja historia mnie 'bierze' coraz bardziej;) A czy może wiążesz swoje przejrzenie na oczy z przebudzeniem duchowym? Dużo się o tym teraz mówi, sama się tym trochę nakręcam. Może szukam duchowego bliźniaka?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
dziś - Ej! Coś mi się wydaje, że jakaś "Kafeterianka" składa wyraźną propozycję? Ale nie potępiam tego bynajmniej, tylko ciekawe, czy Autor się odezwie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Duchowego bliźniaka??:-D rooochac ci się chce...kretynko

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
15,57 Nie bądź wulgarny ! Sio ! Kurczaczku

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Będę uparta, :-) i znów zapytam o psychoterapię. Uwazasz, ze jest niepotrzebna w Twoim przypadku ? :-) Zrobisz jak zechcesz, Twoje zycie. Pozdrawiam i duzo zdrowia życzę

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Osoby z całkiem przebudzoną energią Kundalini nie za często (czytaj wcale) myślą o kopulacji. Nie będę jednak tego wątku rozwijać, bo jest tu ten zakompleksiony syn Tuluka, który zaraz 'zaorze' ten ciekawy wątek.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
jak teraz wyglądają wasze dni? np dzien dzisiejszy?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
głupia raszplo przestań pisać sama ze sobą. kochaś ma cię w dopie przygłupia desperatko :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
gość dziś jak teraz wyglądają wasze dni? np dzien dzisiejszy? x Jak to jak? Z żoną miło czas spędza dlatego się jeszcze dziś nie odezwał.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
gość dziś głupia raszplo przestań pisać sama ze sobą. kochaś ma cię w dopie przygłupia desperatko smiech.gif Tulimy;))))

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość 47latek
Jeśli chodzi o psychoterapię - przyznam że zniechęciłem się gdy wszedłem na profil facebookowy mojej potencjalnej psychoterapeutki (w związku z epizodem depresji miałem skierowanie do psychologia i psychiatry) z powklejanymi mądrościami z internetu, które raziły powierzchownością. Jeśli chodzi o nasze aktualne dni to ja generalnie jestem oschle uprzejmy (z natury jestem bardzo serdeczny na granicy narzucania się ze swoją serdecznością). Żona robi swoje czyli ... nie ma czasu (ona nigdy nie ma czasu co jest niezależne od ilości zajęć). Podejmuje jakieś "próby ratowania związku" ale chyba jednak na 90% wierzy, że to jakaś kolejna moja walka o odzyskanie terytorium. Ja generalnie sprzątam po sobie czyli kończę ścieżkę, naprawiam zamek, zamiatam, itd. Nie wiem jak to odbiera żona - nie mam pojęcia czy uznaje to za dowód że jednak zostaję czy wręcz przeciwnie. Z nowszych refleksji - myślę że etyczne rozstanie i ewentualna kontynuacja związku w formie brat/siostra jest możliwe tylko jeśli ja zostanę sam przynajmniej do momentu gdy żona znajdzie sobie kolejnego emocjonalnego żywiciela. Jest to dla mnie trudne ale chyba w każdej innej sytuacji etyka byłaby pod znakiem zapytania.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Za dużo filozofujesz za mało działasz.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość 47latek
PS. W kontekście prób ratowania związku przez moją żonę przypomina się przygoda z Indii. Trafiliśmy do hotelu, straszny syf, karaluchy biegają po poduszkach. Idziemy do recepcji, tam już jedna kobieta wrzeszczy na portiera. Wracamy do pokoju i zaczynamy się ekspresowo pakować. Ktoś puka do drzwi. Otwieramy. A tam stoi hindusiątko, może 13 lat tak na oko z taką miotełką z witek. I mówi że przyszedł posprzątać... My już podjęliśmy decyzję że uciekamy póki nas wszy nie oblezą, decyzja racjonalna, uzasadniona ... i w tym wszystkim ten chłopczyk z miotełką. Litość bierze. Czy ze względu na tego chłopczyka mieliśmy zmienić decyzję i przez całą noc zgarniać z twarzy karaluchy i potem leczyć się na wszawicę.....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×