Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość

Po porodzie nie pozwalajcie swoim mężom siedzieć całymi dniami w sali!

Polecane posty

Gość gość
Izolujesz faceta i sama prosisz by cię zdradził! Mój mąż jest zawsze podczas każdego badania ginekologicznego krocza nawet w szpitalu i wspierał porody. Wy nie jesteście w szpitalach lecz chlewniach ! Ja gdy rodziłam dwukrotnie to mieliśmy osobną salę i zawsze mąż był przy mnie cały czas i nocował. Po dobie poszłam do domu lecz mieszkam nie w zacofanej Polsce lecz UK! !!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość SzpitalneZycie
To ja wam wlasnie mowie jako pracownik szpitala, ze niestety takie sytuacje sa czeste. Ty pojdziesz na porodowke na 2-3 dni i wyjdziesz, kolezanki tez i mozliwe ze faktycznie nie spotkasz nic takiego. Ja pracuje juz w zawodzie prawie 20 lat i sie wielu rzeczy naogladalam. Jesli kobieta na tyle sie zle czuje ze nie moze sama wstac czy sie zalatwic to od tego jest wlasnie personel szpitala, a nie maz. Rozumiem, ze w niektorych szpitalach jest roznie, ale mowimy tu o kobietach ktore spokojnie dalby sobie rade same, a mimo to maz siedzi calymi dniami. "Przecież sala jest pełna obcych ludzi, tak czy inaczej, inne położnice są obce, salowe, pielęgniarki, położne, lekarze" - nie widzisz roznicy miedzy personelem ktory takie widoki ma na codzien i podchodzi do nich bez wiekszych emocji, od wizyty meza obcej kobiety, ktorzy sa na porodowce zazwyczaj pierwszy raz i z czystej ciekawosci mimowolnie patrza? Tym tokiem co za roznica czy pokazesz krocze ginekologowi czy sasiadowi, to tez w zasadzie obcy ludzie. "Każdy pacjent ma zagwarantowane prawo do opieki bliskiej osoby" - nie zawsze, zapraszam na oddzial chorob zakaznych. W szpitalu jestes pod opieka szpitala i lekarzy a nie meza. I kazdy pacjent ma zagwarantowane prawo do intymnosci i godnosci i po to sa wyznaczone godziny odwiedzin zeby byl i czas na odwiedziny i na odpoczynek, a nie siedzenie non stop. Ktos madrzejszy od was wpadl na to ze czlowiek potrzebuje spokoju by w pelni wypoczac. " Po dwóch porodach byłam w stanie się sama ogarnąć- ale było to trudne i bolesne, czemu miałabym zrezygnować z naturalnej pomocy?" - nikt Ci nie kaze rezygnowac z pomocy, nie popadaj w skrajnosci w skrajnosc. Maz potrzebuje siedziec 12h by pomoc Ci sie umyc? "Po jednym byłam w tak kiepskim stanie że pierwszy dzień korzystałam z basenu i dopiero wieczorem poszłam pod prysznic z pomocą położnej, a mała była wtedy z mężem." - i jak sama widzisz suma sumarum pomogla Ci polozna, zostac z dzieckiem mogla pielegniarka czy inna polozna. W szpitalach sa specjalne sale gdzie noworodki sa pod opieka personelu jesli matka nie jest w stanie sie nimi chwilowo zajac (np. dochodzi do siebie po cc). "ale nie wiem czemu nie miałoby być po prostu ze swoim tatą. Oni też potrzebują się poznać, nawiązywać więź od pierwszych chwil, sama nie chciałabym żeby mi dziecko zabierano po porodzie i pokazywano godzinę dziennie, więc nie wiem czemu miałabym tak traktować męża. " - byc z tata moze byc w domu, wtedy macie czas dla swojej rodziny, w szpitalu jest mnostwo kobiet, dzieci i ojcow i naprawde nikt wam zle nie zyczy, ale dla nas liczy sie glownie zdrowie, a nie przezywanie wiezi rodzinnych pacjentow. rozumiem szczegolne sytuacje, sa wczesniaki, dzieci bardzo chore, wtedy nikt nie ma pretensji ze rodzice sa non stop, ale jak kobieta ma ksiazkowy porod i wiadomo ze max na 2 dobe wyjdzie zdrowa ze zdrowym dzieckiem, to czatowanie przy niej meza 24h jest bezzasadne i naprawde utrudnia zycie nie tylko innym pacjentom,ale i personelowi, ktorego i tak jest malo a wierzcie mi, ze waszych mezow tez czasem trzeba upominac bo nie wiedza jak sie zachowywac. Pozdrawiam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja po pierwszym porodzie również byłam pierwszy raz na sali poporodowej, a jakoś nie patrzyłam "z czystej ciekawości" po kroczach i tyłkach innych kobiet... Mój mąż również. Może dlatego że nie byliśmy ciekawi? Nie wiem gdzie pracujesz, gościu powyżej, i jakie masz doświadczenie z kobietami w połogu. Nie wiem jak częste są przypadki zakażonej, babrającej się rany krocza- piszę o tym o czym ja wiem. Rozmawiałam z kilkudziesięcioma kobietami po porodach, znajomymi, z rodziny, pacjentkami z patologii na której leżałam kilkukrotnie i z porodówek, niektóre z nich po więcej niż jednym porodzie, każdej z nich, jeżeli była nacinana, krocze goiło się dobrze, i nie miała potrzeby go wietrzyć. Statystyk nie znam, chętnie poznam jeśli masz większą wiedzę w tym temacie. I piszemy chyba o oddziale ginekologiczno- położniczym, a nie zakaźnym? Godziny odwiedzin- owszem, tyle że w szpitalu w którym rodziłam ostatnio nie było ustalonych, zapytana o to położna mówiła że proszą jedynie żeby goście nie przychodzili przed 11:00, a wychodzili przed 19:00- 20:00. Wyjątkiem byli goście którzy wpadali dosłownie na minutę donieść jakieś potrzebne rzeczy, w biegu. 12 godz? Nie widziałam jeszcze pacjentek, ani na patologii, ani na położniczym, u których mężowie siedzieliby tyle godzin, i po prostu w coś takiego nie wierzę. Wszędzie też goście są wypraszani na czas badań, konsultacji czy zabiegów, w żadnym szpitalu się nie spotkałam z innym podejściem, jak babcia leżała na neurologii wypraszano gości nawet do zmiany wenflonu, więc nie wiem w jaki sposób ci goście mieliby przeszkadzać w pracy personelowi. Wiedziałam że będzie argument typu "mąż sobie może nawiązywać z dzieckiem więź po trzech dniach w domu". Może od razu matce zabierzcie dziecko po porodzie, będzie leżała sama- nie będzie się czym krępować przy karmieniu, odpocznie, na karmienie może dochodzić, praca personelu przy niej ogromnie ułatwiona, a więź sobie ponawiązują w domu... Tak, pod pryszncem pomogła mi położna- bo mąż się nie rozdwoił, i na moją prośbę został z dzieckiem, nie chciałam małej zostawiać pod opieką personelu i tyle, ważniejszy był dla mnie jej komfort bo akurat marudziła, pewnie jakby spała to mąż by ze mną poszedł, a ona by została na sali po prostu, w takich sytuacjach zerkałyśmy okiem nawzajem na swoje dzieci. Nie twierdzę nigdzie że personel nie pomaga, wręcz przeciwnie, trafiałam na bardzo pomocne, wyjątkowo empatyczne i oddane swojej pracy położne. Tyle że to nie była prywatna, wypasiona klinika z nadmiarem personelu, miały co robić, pomagały ogromnie, ale nie wyobrażam sobie dzwonić po położną żeby pozbierała mi brudne rzeczy z szafki, wyjęla czyste z torby pod łóżkiem, zrobiła kanapki, odgrzała obiad, skoczyła do apteki czy do lodówki która była piętro wyżej. Po krwotoku miałam zawroty głowy przy najmniejszej zmianie pozycji, traciłam równowagę i każde wstawanie, siadanie, schylanie się było dla mnie wysiłkiem. Przez pierwsze dni w domu nadal potrzebowalam stałej obecności męża, bo po prostu bałam się zostawać sama, nawet wtedy z dzieckiem na rękach nigdzie nie chodzilam czy nie wchodziłam sama do wanny, ot taka księżniczka ze mnie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja zemdlalam po porodzie a było takie przepelnienie że położna następnego dnnia powiedziała ze mogę iść pod prysznic ale jeśli mogę żebym zrobiła to z mężem. Poza tym ja nieisem gdzie wy rodozcie ale jeden z największych szpitalu poloznycych w Polsce w. Którym rodzilam to wizyty po obchodzie czyli tak po 11 a o 18 już nikogo niema można wejść i zostawić rzeczy jedzenie itp ale wejść i wyjść w innych godzinach. Mąż był jakieś 5 h. Jako pierwsze dziecko położna sama zaproponowała ze jesli chcemy to wieczorem może umyć dziecko i pokaże nam jak itp. Bardziej niż wizyty męża całodzienne nawet czy mamy denerwujące są panie do których na 10 min wpada połowa znajomych z fb ... W ciągu jednego dnia 25 osób wypachnione kobiety w pełnym makijażu i szpilkach. Ty czujesz się jak szmata do podłogi i podobnie wyglądasz i do tego ten zapach perfum mdli aż.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Mój nie siedział całe dnie bo mamy starszą córkę, gdy ja urodziłam odwiedziny były na korytarzu, przy młodszym normalnie na sali, ale wcale się nie dziwię że do pierworódek przychodzą mężowie, to w końcu ich dzieci i żony, ja byłam w sali z jedną babka po ciężkim porodzie zakończonym CC więc uważam że dobrze że mąż był przy niej i jej pomagał.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Dwa razy rodziłam i zdążyłam zauważyć, że ci mężowie, którzy przesiadują przez całe dnie przy łóżku żony po prostu są tam w celach czysto towarzyskich, a wy tu piszecie o nie wiadomo jakiej pomocy, jakbyście tam wręcz konały, pozostawione same sobie. Od pomocy jest personel medyczny, a nie wasz mąż. Mąż owszem, przy samy porodzie jest dla żony wsparciem, ale nie na sali położniczej! Pani, która pracuje w szpitalu bardzo dobrze tu pisze. Po pierwszym porodzie nie umiałam prawidłowo przystawiać dziecka do piersi, a dziecko nie miało prawidłowego odruchu ssania. Przychodziły do mnie położne, doradca laktacyjna, różne akrobacje z nimi wyczyniałam, aby się udało, stosowałam kapturki i odciągałam pokarm, a to wszystko przy obcych mężczyznach! Nie wiem czy się patrzyli, bo ja byłam tym tak zestresowana i zawstydzona, że nie podnosiłam na nich wzroku. Zamiast spokojnie odciągnąć pokarm, musiałam jakieś cyrki odstawiać na łóżku, żeby z żadnej strony nie było widać jak to robię. A jedna kobieta miała gorzej, bo ona musiała siadać na stołeczku przy takim profesjonalnym laktatorze, który stał na stole, więc była na widoku i żaden mąż nie wyszedł nigdy z sali, gdy ona to robiła. Widziałam, jak na nią zerkali. Ja sama chciałam czasem się odkryć, podciągnąć do góry koszulę, wywietrzyć trochę obolałe krocze, ale nie dało się, bo cały czas siedzieli w sali obcy faceci.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
gość dziś Dodam, że w szpitalu byłam 10 dni (ze względu na krwotok po porodzie i silną anemię w związku z tym), a te z przyczepionymi do siebie mężami były tam po 3 dni i do domu.... a potem znów były następne księżniczki z przyklejonymi mężami Mój mąż przychodził w odwiedziny po pracy, przynosił mi co trzeba, wychodził po godzinie, nikogo nie krępował swoją obecnością. A ja byłam zmuszona znosić na sali cudzych mężów. I to ma być szpital?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
A ja jestem ciekawa, jak te sieroty i niedorajdy później radzą sobie w domu. Pewnie cały czas leżą plackiem, bo one są w połogu, więc prawie umierają, a przy dziecku wszystko robi mąż, który oczywiście wziął sobie w pracy opiekę. Mąż przewija, kąpie dziecko, wstaje w nocy, obsługuje żonę, nie może chodzić do pracy. Ale oczywiście my im zazdrościmy tej bliskości i takich mężów... i takiego bycia totalną sierotą :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
w szpitalu jest regulamin, wystarczy go egzekwowac i po problemie. Jesli wg regulaminu ojciec dziecka moze byc obecny od np 8 do 22 (tak bylo w szpitalu gdzie ja rodzilam 2 dzieci) to na jakiej podstawie chcecie go wyrzucac? poproscie o parawan jesli nie ma (u mnie byl) i po sprawie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
A u nas w szpitalu położne wręcz zachęcają ojców dziecka do opieki nad nim. Pokazują im jak przewinąć i nosić dziecko. Zwłaszcza jeśli to pierwsze.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja kiedyś niechcący pokazałam w całej krasie nagie piersi obcemu mężowi. Otoż... leżałam na łóżku plecami do całego towarzystwa i ćwiczyłam z dzieckiem karmienie na leżąco. Obie piersi miałam odkryte w rozpiętej koszuli, nie miałam stanika. Obok mojego łóżka stało łóżeczko do naświetlania dla mojego dziecka (miało żółtaczkę). Ten sprzęt był jakiś wadliwy, ponieważ ciągle denerwująco piszczał i trzeba było wtedy coś wciskać. I za którymś razem jeden mąż chciał być pomocny, podszedł i spytał gdzie ma wcisnąć, a ja w tym momencie odruchowo się odwróciłam w jego stronę, zapominając, że mam gołe piersi i niestety z całą pewnością je zobaczył. Bardzo mnie to zawstydziło i strasznie wkurzyło.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Moim zdaniem to zależy od szpitala. Ja urodziłam w małym, gdzie od godz. 14 zostaje jedna położna dla kobiet i jedna dla dzieci więc raczej nie jest możliwe, żeby każdej kobiecie pomogły się umyć, przebrać, te po cc poprowadzać pod rękę żeby się rozruszały bo po prostu nie ma jak. A jak dojdzie poród to już całkiem są nieobecne na oddziale bo są na porodówce. Ja akurat rodziłam w czasie, gdy na oddziale było pewnie z 5 kobiet, ale jak będzie 15 to co wtedy? A sama wiem że po cc pierwszego dnia potrzeba pomocy, mi było słabo, kręciło się w głowie, jedzenia bardzo mało więc i sił nie przybywało a dziecko od rana pod moją wyłączną opieką (nie licząc porannej toalety pod kranem). Wtedy opieka męża bardzo się przydała, dzięki temu że jednego dnia siedział od rana do wieczora, następnego mógł iść do pracy a ja już radziłam sobie sama. Gdyby nie ta jednodniowa pomoc to i następnego dnia bym się słaniała na nogach bo bym się nie rozchodziła.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
U mnie mąż siedział zgodnie z godzinami odwiedzin. Z reszta u dziewczyny z sali tak samo. I przy pierwszym i przy drugim dziecku. Dobrze że trafiłam na normalne dziewczyny a nie na p***y którym wszystko przeszkadza.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
"Rodzicie w państwowym szpitalu to się nie dziwcie, że macie tam cały przekrój społeczny z klonami Ferdka Kiepskiego włącznie. Nie macie wpływu na to z kim będziecie w pokoju. Chcecie rodzić w towarzystwie klonów Anny Lewandowskiej to zapłaćcie tyle co ona." Tylko nie Lewandowska! Wystarczy już że wyskakuje z lodówki

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Owszem, godziny odwiedzin są od rana do wieczora, ale każdy rozsądny człowiek wybierze sobie w tym przedziale jakiś dogodny dla siebie czas, a nie siedzi cały dzień. Jaka pomoc przy myciu, o czym wy piszecie? Dwa razy rodziłam i nie spotkałam się z sytuacją, aby kobiecie mąż pomagał się myć -a choćby chciał i tak raczej nie wolno by mu wejść do wspólnej łazienki dla kobiet :) Byłam po krwotoku, bardzo słaba i jakoś myłam się sama. Gdy byliśmy na dniu otwartym w szpitalu, to tam powiedziano, że jak któraś by chciała żeby mąż był cały czas, to powinna wynająć salę jedynkę, wtedy nawet łóżko dla męża tam jest i może też nocować. Ale w praktyce nikt tego nie egzekwował.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
gość dziś Co innego jednodniowa sytuacja, gdy rzeczywiście to jest potrzebne, a co innego siedzenie cały dzień w celach towarzyskich każdego dnia aż do wypisu. Rodziłam dwa razy i widziałam jak to wygląda. Siedzą cały dzień i wcale nie pomagają, tylko są tam do towarzystwa. A człowiek na łóżku obok krępuje się przejść do ubikacji, bo koszula poplamiła się krwią.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Masakra :) stary system gdzie były osobne pokoje odwiedzin był lepszy . To powinno być posłane do rzecznika praw pacjenta -bo jest gorzej niż za PRL .Literalnie :O Naruszenie prawa do prywatości ewidentne .Dziwne że nie interweniujecie w dyrekcjach szpitali tylko żalicie się post factum . A to nic dziewczyny nie da !

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
13.14 Ja byłam po cc i jak najbardziej mój pomagał mi wejść pod prysznic. Obok w łazience był mąż dziewczyny z mojego pokoju, też po cc jej pomagał z prysznicem i jakoś nikt do nikogo pretensji nie miał. Razem prysznica nie braliśmy przecież, Każdy zajmował się sobą. Chciałam rozkręcić laktację, miałam problemy, dziecko z zapaleniem płuc, wcześniak, tylko to mnie obchodziło by dostarczyć dziecku mleko, mężowie innych pań mnie widzieli, ale mnie to zupełnie nie obchodziło. Interesowało mnie czy dziecko będzie zdrowe, byłam nastawiona zadaniowo, nie miałam czasu myśleć czy facet babki z łózka obok mnie widzi. Nawet jak widział to po mnie spływało. Leżałam na neonatologii, nasłuchałam się i naoglądałam ludzkich dramatów, wsparcie męża w takiej chwili jest nieocenione. Matka skrajnego wcześniaka z mojego pokoju dzwoniła do swojego ojca by się pospieszył jeżeli chce zobaczyć wnuczkę, bo może być za późno... Co mnie w takiej sytuacji obchodzi własny komfort jeżeli obok rozgrywa się tragedia? Miałam jej powiedzieć, że jestem zmęczona i nie życzę sobie wizyt innych ludzi? Każdy medal ma dwie strony.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Wogole zakazać odwiedzin. Bo jak mąż wpadnie na godzinę a ja muszę iść do wc w poplamionej koszuli albo nakarmić dziecko?????

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Niedawno rodziłam, mąż był przy mnie cały dzień w godzinach odwiedzin. Miałam cesarkę z komplikacjami i wstanie z lóżka zajmowało mi 15 min. Nie potrafiłam też wziąć małego do karmienia. Pomoc męża była nieoceniona. Sąsiadce z sali to nie przeszkadzało.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Cóż odwiedziny w szpitalach w których rodziłam były w godzinach 9-20 i w tym czasie był u mnie mąż. Szczerze? Jeżeli którejś to przeszkadzało, to żaden problem poprosić i parawan. Było nas na sali 2 przy pierwszym cc i 2 przy drugim, w ostatniej dobie dojechała 3. I wiecie co? U każdej był mąż i siedział tyle ile czasu potrzebowali być razem. Poród hormony i wsparcie najbliższej osoby jest potrzebne. A jeżeli komuś nie podobają się godziny odwiedzin to niech szuka szpitala gdzie takowych nie ma ew. bierze jedynkę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość SzpitalneZycie
"Nie wiem gdzie pracujesz, gościu powyżej, i jakie masz doświadczenie z kobietami w połogu." - pracuje w szpitalu prawie 20 lat, od ponad 10 na oddziale ginekologiczno-polozniczym. Ty mowisz ze rozmawialas z X osobami i one nie patrzyly, ale powyzej masz posty kobiet ktore mowia, ze obcy faceci na nie patrzyli. Mozemy sie tak przepychac slownie, ale faktem jest ze to zjawisko dosc powszechnie wystepuje. I czesto tacy facec***atrza gdy ich zony nie widza, wiec sa nieswiadome. Ludzi ciekawi szpital, obserwuja pacjentow, troche jak w zoo i zapominaja ze to nie wystawa. "Godziny odwiedzin- owszem, tyle że w szpitalu w którym rodziłam ostatnio nie było ustalonych, zapytana o to położna mówiła że proszą jedynie żeby goście nie przychodzili przed 11:00, a wychodzili przed 19:00- 20:00. Wyjątkiem byli goście którzy wpadali dosłownie na minutę donieść jakieś potrzebne rzeczy, w biegu." - nie spotkalam sie osobiscie z placowka, ktora nie miala by zapisanych godzin odwiedzin, wiec to akurat mnie zdziwilo. Co wiecej, w szpitalu w ktorym ja pracuje w regulaminie jest zapis, iz personel moze wyprosic osobe odwiedzajaca jesli godzi to w zdrowie pacjentow (takze psychiczne!). I takie zapisy ma coraz wiecej szpitali np pierwszy lepszy z brzegu w Ostrolece: "Dyrektor Szpitala lub upoważniony przez niego lekarz może ograniczyć odwiedziny pacjentów ze względu na możliwości organizacyjne, wystąpienie zagrożenia epidemiologicznego lub bezpieczeństwa zdrowotnego pacjentów." "12 godz? Nie widziałam jeszcze pacjentek, ani na patologii, ani na położniczym, u których mężowie siedzieliby tyle godzin, i po prostu w coś takiego nie wierzę. " - ja widzialam 20 osobowa rodzine romska odwiedzajaca swoja krewna, najazdy rodzinne wbrew woli pacjentki i inne 'atrakcje'. To ze ty nie widzialas, nie znaczy ze nie istnieje. Ot, po 10 latach pracy nic mnie juz nie zdziwi, powiem wiecej - wciaz mnie ludzie zaskakuja. Zdarzaja sie mezowie pod wplywem alkoholu, matki ktore nie chca leczyc dziecka bo naczytaly sie bzdur w internecie i inne takie. "Wszędzie też goście są wypraszani na czas badań, konsultacji czy zabiegów, w żadnym szpitalu się nie spotkałam z innym podejściem, jak babcia leżała na neurologii wypraszano gości nawet do zmiany wenflonu, więc nie wiem w jaki sposób ci goście mieliby przeszkadzać w pracy personelowi. " - no wlasnie, trzeba dosadnie wypraszac, o tym mowimy - o braku kultury. Normalny czlowiek jak widzi pielegniarke czy polozna z basenem i srodkami higienicznymi to sam wstaje i wychodzi,a nie odwraca wzrok i udaje ze go nie ma. A czasem jeszcze dyskutuja, a pacjent sie niecierpliwi, czas leci, a pacjentow jest duzo, czas ograniczony i personel rowniez. To tylko utrudnia wszystkim zycie. "Wiedziałam że będzie argument typu "mąż sobie może nawiązywać z dzieckiem więź po trzech dniach w domu". Może od razu matce zabierzcie dziecko po porodzie, będzie leżała sama- nie będzie się czym krępować przy karmieniu, odpocznie, na karmienie może dochodzić, praca personelu przy niej ogromnie ułatwiona, a więź sobie ponawiązują w domu..." - po raz kolejny pisze, ze niestety choc bysmy chcieli to nie mamy ani czasu, ani warunkow na pielegnowanie wiezi rodzinnych kazdego pacjenta. I nie wiem czemu od raz znow popadasz w skrajnosci - nikt nie kaze Ci lezec samej czy zabierac dziecka, litosci. Ja rozumiem ze dla kazdej kobiety urodzenie dziecka to mega przezycie, ale dla nas jest to dzien jak kazdy inny i moze dlatego sie tak nie emocjonujemy. Ty przezywasz ze meza nie ma obok Ciebie, a kilka sal dalej mlodemu malzenstwu umiera wczesniak. A my nie mozemy okazywac slabosci i plakac razem z rodzicami, mamy byc silni, dawac kopa. W takiej pracy bycie zbyt wrazliwym empatycznym szybko wykancza psychicznie. Bolesnie sie o tym przekonalam. Nikt nie mowi ze trzeba byc nieczulym chamem, ale mamy odpowiedzialne zajecie i nie mozemy sie zbytnio spoufalać bo to przynosci czasem odwrotne skutki. "Tak, pod pryszncem pomogła mi położna- bo mąż się nie rozdwoił, i na moją prośbę został z dzieckiem, nie chciałam małej zostawiać pod opieką personelu i tyle," - no wlasnie, nie chcialas, i tu koniec tematu. Jest roznica miedzy "nie moglam" a "nie chcialam" nieprawdaz? "nie wyobrażam sobie dzwonić po położną żeby pozbierała mi brudne rzeczy z szafki, wyjęla czyste z torby pod łóżkiem, zrobiła kanapki, odgrzała obiad, skoczyła do apteki czy do lodówki która była piętro wyżej." - sa osoby ktorych nikt nie odwiedza i takie czynnosci robi za nie personel, wec sobie wyobraz. Nie rozumiesz ideii mojej wypowiedzi - maz Ci moze skoczyc do apteki, zrobic kanapki etc i to faktycznie ulatwia nam prace, ale ja tu pisze o ciaglym przesiadywaniu, a nie drobnej, ludzkiej pomocy. "Przez pierwsze dni w domu nadal potrzebowalam stałej obecności męża, bo po prostu bałam się zostawać sama, nawet wtedy z dzieckiem na rękach nigdzie nie chodzilam czy nie wchodziłam sama do wanny, ot taka księżniczka ze mnie." - no troche ksiezniczka, bo sama piszesz "nie wyobrazam sobie", "nie chcialam tego zrobic" etc, wiekszosc kobiet tak ma. Szpitalne zycie rzadzi sie swoimi prawami i jest zupelnie inne niz przedstawiane w serialach, gdzie wszyscy maja na wszystko czas, lekarz gawedzi z Toba 3h i wszyscy sa w wysmienitych humorach. Jesli tak bardzo sie zle czulas po porodzie, szpital nie powinien Cie wypuszczac z oddzialu. Ja jestem dosc szorstka jesli chodzi o histerie mlodych matek, ale jesli widze ze ewidentnie zle sie czuje to w zyciu jej nie wypuszcze z sali. Pacjentki mnie moga nie lubic, bo wyganiam mezow, zadaje krepujace pytania ktore maja znaczenie dla ich zdrowia, dziele sie z pozostalym personelem swoimi opiniami co do stanu zdrowia etc. Ale ja wiem ze robie to dla ich zdrowia, nawet jak potem bedzie mowic ze jakas wredna baba na sile je trzymala. Wiekszosc mlodych matek jest zwyczajnie zagubiona, ojcow rowniez. Rozumiem to, dlatego nigdy na nikogo od razu nie naskakuje, zawsze uprzejmie zwracam uwage i zazwyczaj to wystarcza, ale sa takie gagatki co trzeba ich taczkami wywozic. Mialam raz na neurologii mloda dziewczyne po punkcji, po ktorej nie mozna przez nascie godzin nawet glowy podniesc i mimo ciaglych kroplowek nie oddawala moczu od 8h, bo u starszej kobiety obok siedzialo non stop 3 doroslych synow. A wstydzila sie przy nich, opory psychiczne sa czasem tak silne ze chocby pecherz mial eksplodowac to sie nie zalatwisz a i sie mozna zapalenia nabawic. Wiec wyprosilam cale towarzystwo. Dla tej dziewczyny 10 min spokoju bylo wybawieniem, dla starszej kobiety niczym strasznym, ale awanturowali sie jakbym ich chciala zabic. Takze sami widzicie, sa rozni ludzie, grunt to zwykla ludzka przyzwoitosc i troche pomyslunku.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
szpitalne życie- a dlaczego nie stawiacie parawanów skoro pacjent jest skrępowany?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
" Po jednym byłam w tak kiepskim stanie że pierwszy dzień korzystałam z basenu i dopiero wieczorem poszłam pod prysznic z pomocą położnej, a mała była wtedy z mężem." A do mnie przyszła położna doglądać czy sie w kiblu na pewno wysikałam, a za drugim razem weszła ze mną do łazienki pomóc mi się umyć. Męża mojego w tym czasie nie było, a dziecko leżało w szpitalnym wózeczku, odpowiednio zabezpieczonym przed wypadnięciem, choć niemowle i tak samo sie przemieszczać jeszcze nie potrafi. Wyobraź sobie że przez te 2-5 minut przeżyło. Dziwne to dla ciebie, nie ? szczególnie że drzwi od łazienki do tego szpitalnego jeździka dla noworodka dzieliło góra 2 metry i słychać było każdy dźwięk. Poza tym już tu ktoś pare stron wcześniej tłumaczył ale widzę że chyba nie dotarło, więc nie wiem może drugi raz ja spróbuje wytłumaczyć, żywie nadzieje że może twój umysł zarejestruje, tu nie jest kwestia tego czy ktoś sie podnieca na czyiś widok czy nie, choć są tacy co i poczują to drgnięcie w rozporku mimo że nie dopuścisz w życiu tej myśli do siebie, ani sam taki delikwent by sie nie przyznał, ale dajmy na to nawet jeśli jest ta grupa której to nie podnieca to powtarzam to nie jest wytłumaczenie tego by sobie mógł mimochodem spojrzeć, a parawany rozwiązują problem tylko dla kobiety leżącej przy oknie pozostali odwiedzający obejrzą sobie inne panie zanim dotrą do tej co jest bliżej okna którą chcą odwiedzić. Nie wiem czy inna sytuacja ci dobitniej wyjaśni w czym problem. Byłam kiedyś w sanatorium. Miałam wtedy 17 lat. Sale były nie zamykane, podobne do szpitalnych takie średnio 7 osobowe. Chciałam się przebrać kiedy nagle wszedł wychowawca tego ośrodka. Zapytałam go "Czy mógłby pan wyjść bo potrzebuję się przebrać" a on tylko sie uśmiechnął i skwitował moją prośbę "oj tam ja już sie tyle w życiu napatrzyłem". Czyli mam rozumieć że dla ciebie udzielony komentarz byłby zielonym światłem by sie przebierać przy obcym facecie, tak ? No bo przecież wszystko zależy od tego czy gość poczułby podniecenie czy może nie ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
14:13 idąc tym tokem rozumowania to zakazać odwiedzin całkiem. Bo przecież gdyby był parawan to tak czy srak idąc do kobiety dalej ktoś cię zobaczy nie zaleznie czy siedzi tam pół godziny czy 5 godzin. Jak za prl - przez okno można się widzieć i tyle. Szczerze? W tyłku mam, że się krępujesz księzniczko. Odwiedziny są od do i w tym czasie mam prawo aby był przy mnie ktoś bliski. Rozumiem, że pielgrzymki męczą, więc nikogo poza mężem u mnie nie było, ale siedział od do i koniec tematu. Tak był mi potrzebny dla własnego komfortu psychicznego, żeby mógł się zając dzieckiem kiedy ja spałam - bo sory ale położnych nie mogłam się doprosić żeby pomogły. Ok rozumiem wielu pacjentów, mało personelu i dlatego siedział u mnie mąż. zajął się dzieckiem, przyniósł mi kawę, pomógł w dyskusji kiedy nie wyraziłam zgody na szczepienie w pierwszej dobie życia. Z resztą drugie dziecko rodziłam w irlandii i też siedział ze mną tak jak ze współpołożnicą.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
"Mialam raz na neurologii mloda dziewczyne po punkcji, po ktorej nie mozna przez nascie godzin nawet glowy podniesc i mimo ciaglych kroplowek nie oddawala moczu od 8h, bo u starszej kobiety obok siedzialo non stop 3 doroslych synow." - cos sciemniasz, kobieta pod kroplowka, unieruchomiona w lozku i nie miala zalozonego cewnika? lezalam dwa razy po cc i nikt mi cewnika nie wyjal do momentu pionizacji i odlaczenia od kroplowek.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
:O chore co tu wypisujecie ..ta od CC -znaczy mąż jej pomagał a ona goła pod prysznicem a obok obcy facet ze swoją żoną w tym samym pomieszczeniu ?! Jeden morał -jeżeli WAM to nie przeszkadza to nie znaczy że 80% kobiet to nie przeszkadza. Jak królewna powyżej z 14,27.-skoro leżysz na publicznej sali to twój komfort nie może przewyższać dyskomfortu współpołożnicy która może się krępować obcego dziada ::O Chcesz męża, brata ojca plus 6 kuzynów obok 24h ? to sobie wykup prywatny pokój i tam sobie koczujcie :P.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Łazienki nie były jednoosobowe, było pryszniców poprzedzielanych, przy mnie się do golasa nie rozbierali. Co w tym dziwnego? Można się było rozebrać tak by nikt obcy mnie nie oglądał i tak robiłam i ja i tamta dziewczyna. Kibli też było kilka i co nikt miał nie wchodzić się załatwić, bo ja jestem w kiblu obok za zamkniętymi drzwiami? Warunki były jakie były, szpital to nie Hilton. Za Hiltona się płaci i można wydziwiać.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
"twój komfort nie może przewyższać dyskomfortu współpołożnicy która może się krępować obcego dziada"- alez to jest banalne, jest regulamin odwiedzin i dotyczy to wszystkich, czy sie to wam podoba czy nie. Jesli wam sie nie podoba ze maz wspolpoloznicy siedzi u niej caly dzien bo mu na to zasady pozwalaja to wy macie problem i wy musicie zmienic sobie pokoj na prywatny albo na szpital bez odwiedzin. dam wam przyklad z drugiej strony: gdy moje dziecko mialo rok musialo lezec w szpitalu. Ja tez w tym czasie zachorowalam wiec w szpitalu zostal maz. Sala 3 osobowa, w tym trafila sie kobieta, ktora krepowalo ze spi w jednej sali z obcym facetem i zglaszala do personelu ze ona sobie nie zyczy. Personel szpitala postawil sprawe jasno: ojciec dziecka ma takie samo prawo byc z dzieckiem jak matka, szpital jest zapelniony, nie moga jej przeniesc i musi sie z tym pogodzic. Ciekawe czy z powodu jej dyskomfortu mielismy zostawic nasze malutkie dziecko samo w szpitalu?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Te co to płacą najniższe składki zdrowotne najczęściej najgłośniej krzyczą o swoich prawach i komforcie. Pracowałam w prywatnym centrum medycznym. Ci z najtańszymi pakietami najbardziej się o wszystko pultali. Bezrobotne i robiące za njniższą krajową najwięcej krzyczą w ciąży, że opieka na nfz im się należy jak psu buda. Nie urodziłyście się wczoraj. Chcecie komfortu to zapłaćcie i nie ochłapy a konkretną sumkę według oficjalnego cennika.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×