Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość ona17217

Smutna miłość - jak pogodzić się z tym że związek jednak nie ma przyszłości

Polecane posty

Gość Alfa1991
8 godzin temu, Gość Amen napisał:

To straszne. Uczcijmy minutą ciszy tę tragiczną miłość. Niech jej ziemia letkom bendzie. 

Teraz czekamy na kolejną książkę. Autorka ma niezłą fantazję. Po przeczytaniu połowy jej zwierzeń wiedziałem już , że to ściema. Treść kilku ostatnich jej tekstów utwierdziła mnie w tym przekonaniu. Nie wierzę, że autorka jest taką ...ką jaką opisuje siebie w swojej historii. Ona sobie to wszystko wymyśliła. Takie jest moje zdanie na ten temat. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Alfa1991
1 minutę temu, Gość Alfa1991 napisał:

Teraz czekamy na kolejną książkę. Autorka ma niezłą fantazję. Po przeczytaniu połowy jej zwierzeń wiedziałem już , że to ściema. Treść kilku ostatnich jej tekstów utwierdziła mnie w tym przekonaniu. Nie wierzę, że autorka jest taką ...ką jaką opisuje siebie w swojej historii. Ona sobie to wszystko wymyśliła. Takie jest moje zdanie na ten temat. 

Dlaczego określenie ...ka zostało ocenzurowane? Przecież nie jest to słowo wulgarne. No dobrze. Napiszę inaczej. Frajerka i skończona desperatka może być? 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ona autorka topiku

Jak ktoś nie traktuje kogoś poważnie i relacji z nim po tak długim czasie jak 9 miesięcy,  to oznacza że nic się nie poprawi. Nie ma to sensu. Jeszcze śmie mówić znajomym że nigdy nie byliśmy razem.

Jeśli ktoś zrywa już któryś raz, zrobi to znowu. To nie jest człowiek do zbudowania trwałej relacji. Myślę że nigdy nie będzie, a na pewno jeszcze bardzo długo.

Potraktował mnie okropnie, po tym ile mu pomogłam i ile dla niego zrobiłam.

Ja już nie czuje cierpienia takiego jak wtedy po jego odejściu. Już mu nie ufam, uważam że zdeptał to co było między nami. Ja byłam w stosunku do niego bardzo w porządku. Nie pasujemy do siebie.

Nie, nie wrócę już do niego. Widzę lepszą przyszłość dla siebie bez niego niż z nim.

Dlatego też chciałam się przekonać i spróbować z nim. Czułam się winna, ale teraz wiem ze jego winy było wtedy więcej. Bo to on jest niedojrzały do związku.

OK mam wady czasami pisze, ja mnie coś najdzie, ale poza tym ja niczego nie zrobiłam z czego mógłby być niezadowolony. Byłam dla niego najlepszą dziewczyną na świecie. Kochającą i oddaną. Nie potrzebował mnie jednak, jest bardzo niestabilnym człowiekiem.

Ja nawet nie wiem czy go jeszcze kocham po tym wszystkim co się zdarzyło.

W porównaniu do tego co czułam wtedy po rozstaniu jest ze mną dużo lepiej, to już tak nie boli. Nie czuje żalu że nam się nie udało, bo wiem że zrobiłam co w moje mocy żeby tak było.

Nie było żadnych awantur z mojej strony, zarzutów i wymagań ja po prostu przy nim byłam, wspierałam, pomagałam, dodawałam mu wiary , ale on jest jednak elementem, to człowiek inny i nie takiej pomocy oczekiwał. Coś było dobre do czasu, było normalnie to go to nudziło.

Teraz wiem że nigdy nie bylibyśmy szczęśliwi. Moje życie go nie interesowało ani moje problemy. Nie mogłam na niego liczyć z niczym.

To ja byłąm tą osobą która wpsierała, podtrzymywała go, wzmacniała, on był tylko biorcą. Wierzyłam naiwnie i ślepo że doceni to że ma z naszej znajomości same plusy i zyski, mało tego ja wiele rzeczy akceptuje, przymykam oko, wymagam mało.

Po tym jak mnie potraktował zrywając bez wyjaśnienia i nie odzywając się do mnie zrozumiałam że moja osoba niewiele dla niego znaczy. Miał chwile że czuł coś, starał się , ale to później ustawało studził się.

Zawsze mógł na mnie liczyć… Nigdy go nie skrytykowałam, byłam do rany przyłóż.

I co z tego mam? Inaczej się z nim nie dało, gdybym się stawiała i kłóciła i mówiła co mi nie pasuje, on by się obrażał. Nie odzywał. A ja tak bardzo bałam się jego milczenia, tego że znowu mnie zostawi.

W końcu, nie zrobiłam nic złego i życie samo napisało scenariusz.

Nie będę z człowiekiem z którym nie byłam od dawna szczęśliwa, rozczarowywało mnie to co było. Ciągła niepewność czy się spotkamy, stres. To mnie wykańczało. Nie widziałam siebie, nie cieszyło mnie moje życie bo ciągle rozkminiałam jego zachowanie, martwiłam się jego zachowaniem w stosunku do mojej osoby. Ciągle byłam przygaszona.

To był taki smutny związek.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ehhhh

Autorko, zazdroszczę Ci, że doszłaś do takich wniosków, ja ciągle się łudzę, że on mnie jeszcze kocha.. Sytuacje podobne do Twoich, w sylwestra "spał", walentynki "komercyjne".. Zostawił mnie, a znajomi od dawien, dawna myśleli, że nie jesteśmy razem, więc nawet nie mam się komu wypłakać... Szkoda życia.. Też pisałam "za dużo", bo mi zależało, on uważał, że to nienormalne, a dla mnie nienormalny był brak rozmowy, jasnych komunikatów i tylko dlatego zapychałam mu skrzynkę licząc na odzew.. Poza tym będąc zawsze dla niego... Przykro, ale trzeba iść dalej. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ona autorka topiku

Gość Ehhhh - Witaj przechodziłam to co TY półtora roku temu gdy zostawił mnie pierwszy raz ale wtedy znaliśmy sie tylko 3 miesiace z czego dwa bylismy razem.

Wrocilismy do siebie w czerwcu ubieglego roku i dzieki temu powrotowi przekonalam sie ze to człowiek z ktorym nigdy nie zbuduje relacji.

Najbardziej mi było wtedy szkoda po tym rozstaniu tego ze trwalo to tak krotko, ja sie wcale nie zdazylam nim nacieszyc.

Zerwał, ja prosiłam, pisałam, Pozniej się z tym pogodziłam to sam pisał do mnie, zaczepial, umawial sie na spotkania i nie przychodzil. Imprezował wtedy, pił.

Prawie stoczył się na dno... Mimo ze ma dziecko.

Ja juz się po jakiś czasie ogarnełam i nie marzylam o zadnym powrocie, ale w glowie siedziało ze straciłam coś waznego, że to byla wielka miłość, nie byłam w stanie poznac nikogo innego, teskniłam za nim.

Teraz juz wiem że tesknilam za jego wyobrazeniem. Za tym o czym nie zdazylam sie przekonac, bo to urwał.

Minelo 9 miesiecy i wrocilismy do siebie. Było fajnie przez pierwsze 3, czy 4 miesiace. Relacja stanela w miejscu na poczatku jesieni. On jednak nie chcial tego rozwijac. Nie bylo checi na czestsze spotkania, ciagle było zmeczeni (rozumialam, praca!). Czekałam.

Ale po tym co ogólnie pokazał, jaki ma stosunek do mojej osoby - ja go już nie chce. Chce zapomnieć i żyć szczęsliwie.

Ja przy nim utraciłam poczucie wlasnej wartości, przestałam o siebie dbać na codzień. Owszem jak się z nim widziałam wyglądałam bardzo dobrze. Przestało mnie cieszyć życie, uciekałam od życia i żyłam tylko myślami o nim, Ponieważ to co było miedzy nami ogólnie - mnie troche rozczarowywało, a bardzo chcialam z nim być, czułam że jestem w pułapce. Wiedziałam że z tego nic nie będzie.

Że tracę tylko czas, ale łudziłam się że on mnie pokocha, że może mnie na swoj sposób kocha a napewno nasza znajomośc ma dla niego wartość. Robiłam wszystko zeby tak sądził. Wspierałam go, gdy mnie o cos poprosił zawsze to dostawał. Zawsze mogl na mnie liczyc.

Myslalam ze to jaka bylam bedzie trzymalo go przy mnie, ale po tym co zrobił - nie wybacze bo mam do niego ogromny uraz.

Bywalo ze pisalam i tez zasypywalam go wiadomościami, a on milczał - i mnie to raniło. Nie odpowiadał mi na proste pytania - czy jest mu ze mna dobrze, czy cos sie zmienilo? Milczal, ignorował to.

Tylko ja robiłam  jeszcze cos takiego, że czulam sie winna, ze swoim pisaniem znowu go zniechecilam do siebie, i odczekiwałam i zaczynam przepraszac, biorac cala wine na siebie - i on wtedy wracał.

Ale teraz tak nie będzie, po tym jak powiedzial tej znajomej ze nigdy nie bylismy razem bardzo mnie zranił. Nie wybacze, nieważne wszystko,. nie chce już z nim byc w przyszłości bliższej i dalszej.

Cieszę się że powiedział on pierwszy słowo koniec - a nie była to moja wina.

Jak to co było miedzy nami nie znaczylo dla niego nic , a na to wychodzi to ja go nienawidzę.

Wykorzystywał tylko mnmie, miał zyski z bycia ze mną w znajomości. Koniec i ja się cieszę.

 

 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Roxa

Podziwiam szaleńczy entuzjazm autorki i tą jej chęć do pisania wyczerpujących, wręcz nużących analiz jej zachowania. Ileż w niej zapału i wytrwałości. O ziarnku piasku mogłaby napisać epopeję. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ehhhh

Dziękuję za odpowiedź Autorko, powiem Ci szczerze doskonale rozumiem co czujesz.. Mogłabym powiedzieć, że nasze sytuacje wyglądają jakby dotyczyły jednego faceta.. W sumie zachowałam się też tak jak Ty.. Dla niego starałam się być lepszą wersją siebie. Tęskniłam, liczyłam i... kochałam zbyt mocno.. 

Też wydaje mi się, że to co kocham to jego wyobrażenie, takie wspomnienie tych dobrych chwil, których było mniej, niż tych złych.. Ale skoro sama się dawałam, nie szanowałam, to jak on mógł szanować mnie? Skoro histeryzowałam, prosiłam, przepraszałam, zawsze byłam.. I wiesz co? Nie wiedziałam, że ktoś może to ubrać to w słowa jak Ty... Do tego nie zdawałam sobie sprawy, że nie umiem inaczej ponieważ boję się tego milczenia.. tego, że zniknie.. 

Będzie mi go brakować.. Albo raczej tego co nas połączyło.. Bo on i tak zniknął.. Czyli zrobił to co było moim największym strachem.. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ona autorka topiku

Gość Ehhhh - nasze sytuacje są podobne bo podobnie zachowuje się facet kóremu nie zależy w rzeczywistości na kobiecie. Więc odczucia nasze są też podobne.

Mnie też wtedy po pierwszym zerwaniu brakowało jego, kładłam sobie to głowy, a może nie znałam jeszcze go tak dobrze? - łudząc się byłby dla mnie lepszy gdybym ja była lepsza? Kładłam sobie do głowy że to miłość mojego życia, że byliśmy sobie przeznaczeni, że nigdy do nikogo tego nie czułam. To fakt nigdy przez żadnego faceta tyle nie wypłakałam. Nawet połowy tego co przez niego, nie zdarzyło mi się płakać chyba w całym życiu!

I to myślenie - będzie mi go brakować, będę tęskniła. Ojej jak ja sobie to kładłam do głowy. Może odnajdziesz topik na kafeterii z jesieni 2017 roku gdzie świeżo po rozstaniu wypłakiwałam się tu i kombinowałam jak tu sprawić żeby on do mnie wróćił?

To był topik - https://f.kafeteria.pl/temat-6873146-jak-potraktowal-mnie-facet-ktorego-kochalam-czy-jest-jeszcze-dla-nas-nadzieja/?page=12&tab=comments#comment-10309887

 

Teraz czujesz ból, ale uwierz to z czasem minie! Czas zadziała tu, a teraz nie słuchaj rad innych tylko przeżyj to po swojemu. Tylko nie rób jednej rzeczy - bo ona nic nie pomoże - nie pisz do niego. Musisz pogodzić sie z jego decyzją.

U mnie to trwało jakieś 2 miesiace. Później nie czułam już bólu, smutku. Ale w głowie mi siedział.

Najgorzej było rano po przebudzeniu gdy dociera do Ciebie co się zdarzyło.

Czas Ci pomoże, a jak bardzo chcesz to możesz jeszcze spróbować z nim utrzymać kontakt, jeśli nie spotka innej jest szansa że za jakiś czas spróbujecie od nowa. Tak było z nami. Nie żałuje bo kochałam go tak mocno że musiałam się sprawdzić w tej relacji - musiałam udowodnić sobie że zrobiłam wszystko co w mojej mocy i przekonałąm się przy okazji jakim on jest zimnym i bezmyślnym człolwiekiem.

Gość Ehhh - czas Ci pomoże. Nie wiem kiedy się rozstaliście, ale czas działa cuda.

Mi pomogło to że się wygadywałam, czy tu czy opowiadałam o nim znajomym, ponadto znalazłam sobie po czasie nowe pasje. I powoli zaczynałam żyć swoim życiem.

Pamietam jak 3 miesiące po zerwaniu, dzień przed Sylwestrem napisał mnie jakie mam plany na Sylw. - ja odpipsałam ze żadnych niestety i siedzę w domu. Że od paru lat nigdzie nie byłam.  A on z satysfakcją powiedział że idzie ze znajomymi do klubu się pobawić.

Bolało! Bardzo.

Teraz zranił mnie tak bardzo swoim zachowaniem że nie chce dosłownie nie chce już z nim być. Już za nim nie tęsknię. Aż sama jestem w szoku! Ja tak bałam się ze on odejdzie. Odszedł i co? Ja tylko 2 dni cierpiałam. A potem jakoś sama przyszła ulga!

On mi się stał taki obcy jakiś, już nie czuje że jest mój. I nie chce żeby był. Tak jest lepiej mi ogólnie niż jak razem byliśmy. (mimo tego co powiedział - że nigdy nie byliśmy razem..) Już nie czekam aż napisze, nie liczę godzin, nie rozważam o któej powinnam się odezwać. Nie przeżywam każdej jego aktywności na fb, bo do mnie przecież się nie odezwał. Nie napisał jeszcze.

Napisał mi że idzie spać, a za 2h opublikował jakiegoś posta. Ja to zobaczyłam nazajutrz i było mi przykro...

Czuje się wolna, uwolniona od tej smutnej miłości. Rozumiem że w końcu przejrzałam na oczy jaki on naprawdę jest.

Podobno kocha się kogoś też za to jaki jest dla nas. A jaki on okazał się dla mnie?

Na myśl o tym że nigdy z nim już nie będę nie czuje smutku.

Może tak jest dlatego że naprawdę się starałam i trwało to długi okres czasu. To on nie umiał stworzyć trwałej relacji.

To co zrobił też - konflikt z prawem - sprawiło też że zaczęłam inaczej go postrzegać. Wiedziałam że nie jest święty, ale okazuje się że też nieszczery i niewiadomo czego można się po nim spodziewać.

 

 

 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Roxa

Autorko, powinnaś udać się do lekarza. Potrzebna ci jest pomoc. Jeżeli tego nie zrobisz, do końca życia będziesz się wykańczać i rozpamiętywać twoją sytuację z facetem. Popadasz już w fanatyzm. Ja ciebie rozumiem, ale to co tu odstawiasz nie jest już normalne. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ona autorka topiku

też jeszcze przed wczoraj rozważałam poszukanie pomocy terapeuty, ale chyba nie będzie to konieczne bo ja już pogodziłam się z tym że to się nie udało. Mam chwile że rozpamiętuje., ale to nie boli już, nie tęsknię.. nie mam poczucia żalu.

Może dlatego że wiem że złych rzeczy które sie działy w naszym życiu nie należy żałować...? A to co było nie było raczej dobre jeśli przynosiło smutek i rozczarowanie...

Ja już nawet nie zastanawiam się - dlaczego? Nie i chu**! Nie winię siebie, a nawet jak jest w tym też moja wina - mam to gdzieś! Ja już nie chce tego kontynuować, nie chce niczego ani nikogo ratować i rozpamietywać.

Poprostu wiem że z tej znajomości wiecej rozczarowania niż szczęścia mojego było. Co z tego że na poczatku było dobrze, skoro później samo to bladło... Skoro coś mówiło temu gościowi że to nie to - to po cholerę ja mam go na siłę starać się wyprowadzać z błędu? Nie jestem idealna, nikt nie jest.

Dobrze się stało, teraz zaczynam czuć że żyję! Będę szczęśliwsza.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ehhhh

Wiesz ze tak też miałam? Myślałam co by tu zrobić żeby się uśmiechnął i na mnie nie gniewal.. Co mogę zrobić żeby go nie wkurzyć i spędzić miło dzień.. Był okres gdzie każde słowo ważyłam, tylko dlatego, żeby się np. Ze mną spotkał.. Bo wprowadził mi taki system kar.. Tz. Ja to tak nazwałam bo jak coś mu się nie spodobało potrafił poczestowac mnie milczeniem.. A ja nie chciałam żeby on milczał.. Nasza sytuacja tez juz się ciągnela długo, bo skończyła się w tej week3nd.. W sumie 2 rok leci, z jakąś prawie roczna przerwa 😕 ja się jeszcze obwiniam za to co się stało.. Może dlatego że nie miałam takiej możliwości się przekonać o tym, że nie warto.. I sama byś nie uwierzyła ile razy ja słyszałam dobranoc, a później różne dziwne aktywności.. Albo jak u Ciebie komentarze które mają wbić szpilke gDzie najbardziej boli.. On mnie znał jak nikt inny i to też do tego wykorzystywał, że wiedział gdzie uderzyć.. 

Kochana, gratuluję Ci siły która teraz okazujesz. Mam nadzieję, że wezmę z Ciebie przykład.. Napewno też nadrobię Twój topic.. Twoje rady są sensowne nawet jesli dopiero wstałas z ziemi i zaczynasz raczkować:/.. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ona autorka topiku

Ja nie jestem wcale jeszcze taka pewna że się z tym uporałam, natomiast chyba to jest tak że ja już chce się z tym pogodzić. Ja już chce zapomnieć o nim. Trzeba chcieć.

Z tego co piszesz wnioskuje że jest Ci ciężko.. mnine też chwilami, ale zaczynam wierzyć że przyszłość będzie lepsza, że będę znów kochać siebie.

Myślę że też hestem za słaba psychicznie na człowieka o takim charakterze, który zawsze w sytuacji dla niego konfliktowej milczy zamiast cos próbować wyjaśnić. Milczenie jest przejawem obojętności a ona jest zabójcza dla miłości.

Najważniejsze żebyś podniosła się na tyle żeby nie prosić go już. Ja też tak robiłam, prosiłam go o powrót, pytałam po 20 razy czy jest pewien swojej decyzji. A on zamiast odp że tak, milczał. Więc nie byłam dokladnie pewna że on nie chce.

Uważam że jest on człowiekiem który kompletnie nie liczył się z moimi uczuciami. Ignorował je, wpędzając mnie w poczucie winy.

Gdy się odzywał przychodziła ulga która pozwalała mi dalej żyć. Ale moje życie było takie jakieś smutne, bez żadnego wyrazu. Takie szare. Bo ciągle myślałam o nim i zadawałam sobie pytanie czy nam się uda, czy to że już tyle się spotykamy coś już znaczy. Wydawało mi się że upływający czas nas wzmacnia. Czułam  się więźniem swojego myślenia, czułam się uzależniona od niego, jego stanów, tego co zrobi, jak się zachowa. Niepewność spotkania... Obojętność, brak zrozumienia, brak chęci na spotkanie, to że jak dzwoniłam często nie odbierał - bolało i sprawiało że myślałam, że ta relacja nie ma przyszłości. Nic nie idzie do przodu.

Gdy nagle odzywał się wiecej upatrywałam w tym, że wszystko jest w porządku, tylko ja jestem zaborcza bo nie trzeba być cały czas w kontakcie. No nie trzeba, jak ludzie mieszkają razem albo spotykają się często.. Ale z nami tak nie było.

On nie grał ze mną w otwarte karty, czuje się w pewnym sensie oszukana przez niego.

Cieszę się że to najgorsze mam już za sobą.

Zerwał ze mną w piątek 22 lutego poprzez 1 sms.

Dziś jest pierwszy dzień jak do niego nie pisze. Wczoraj był 1 sms w ktorym napisalam zeby sie nie wazyl nigdy w zyciu juz ze mna kontaktowac, skoro nigdy nie bylismy razem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Radek

Chyba już wiem dlaczego facet zostawił tą desperatkę. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ona autorka topiku

ja już nawet nie chce wiedzieć dlaczego. Może też robiłam błędy, ok, postaram się je naprawić ale to już w przyszłości będę pamiętała co może odsuwać faceta.

Od półtora miesiąca nie było z mojej strony zachowania które by można było zaklasyfikować jako złe. Wiem że cokolwiek bym zrobiła koniec by był, on poprostu nie traktwał poważnie, jest człowiekiem bardzo skomplikowanym i woli żyć w swoim świecie. nie potrzebował on partnerki.

 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Radek
3 minuty temu, Gość ona autorka topiku napisał:

ja już nawet nie chce wiedzieć dlaczego. Może też robiłam błędy, ok, postaram się je naprawić ale to już w przyszłości będę pamiętała co może odsuwać faceta.

Od półtora miesiąca nie było z mojej strony zachowania które by można było zaklasyfikować jako złe. Wiem że cokolwiek bym zrobiła koniec by był, on poprostu nie traktwał poważnie, jest człowiekiem bardzo skomplikowanym i woli żyć w swoim świecie. nie potrzebował on partnerki.

 

Dziewczyno. Zamęczyłabyś go tymi swoimi wywodami na śmierć. On zrywając z tobą ratował swoje zdrowie psychiczne i życie. Podejrzewam, że smsy, które mu wysyłałaś były równie obszerne jak twoje komentarze w kafeterii. Będziesz miała problemy z utrzymaniem przy sobie faceta, jeśli będziesz się tak nadal zachowywać względem każdego potencjalnego przyszłego partnera. Zrozum, że jesteś po prostu bardzo męcząca. Podejrzewam, że jesteś kobietą bluszczem. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ona autorka

słowo koniec padło jeszcze zanim zaczęłam swoje wywody. To już nie jest ważne. Faktycznie czasem przesadzam z pisaniem ale jak inaczej powiedzieć komuś kto nie ma ochoty nigdy na rozmowę co się myśli i czuję. Nie było by żadnych wywodów gdyby relacja była dobra. Na ogół nie pisałam dużo. Takie sytuacje zdarzały się rzadko. Ale jak już się zdarzaly pisalakm. On jest niestabilny i jego milczenie i ignorowanie mnie bolało. Nie mam  zamiaru juz tego nigdy odnawiac. A jeśli popełniłam błędy typu pisanie w sytuacjach stresujacych albo konfliktowych to postaram się je przemyśleć żeby starać się nie popełniać ich w przyszłości. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Smutna miłość... Chyba moja taka jest.. A mianowicie wyszłam za ojca mojego dziecka... Od początku były zgrzyty.. Kochamy się ale niestety w to wszystko weszła moja przyjaciółka, nie chodzi mi o to że się spotykają ale zaczęli że sobą pisać a raczej zwierzac się sobie, o naszym życiu małżeńskim i sprzedaje mu ona wszystkie rzeczy o których z nią rozmawiałam na temat mojego męża, ale przyjaźń chyba na tym polega o rozmowach o problemach w życiu także z partnerem... Już sama nie wiem co myśleć o tym... Jedno jest pewne straciłam przyjaciółkę prze która w nasz związek wdarlo się brak szczerości i zaufania.. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gosciowka

a ty autorko myslusz ze mu sie wogole chcialo czytac to twoje wywody?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ona autorka

mam to gdzieś. Po pierwsze już niczego nie będziemy zmieniać. Po drugie jestem świadoma ze takie pisanie jest bez sensu gdy osoba nic sobie nie robi z naszych uczuc i tego na czym nam zalezy.

Czasami pisałam mu co mi lezy na sercu i mówił że tego nie czyta.

Poza Ty mi sytuacjami - nie mam sobie nic do zarzucenia.

Czy byłyby te wywody w sytuacjach konfiktu czy nie - i tak nie traktował mnie poważnie.. bo jak  sam mi napisał 2 miesiące temu - podobno nie chciał się z nikim wiązać.

Jak ludzie nie rozmawiają ze sobą na poważne tematy to nic dziwnego ze osobą która ma wątpliwości próbuje to jakoś zakomunikowac.

Wiem że co bym nie zrobiła i tak by nam się nie udało.. Przecież on sam najlepiej wiedział jak traktuje naszą znajomość - nigdy nie byliśmy razem więc jest jasna sytuacja.  

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Zapomnij o nim dziewczyno. Wszystko ma swój początek i koniec. Coś się kończy, coś zaczyna.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość
5 godzin temu, Gość ona autorka topiku napisał:

Ja nie jestem wcale jeszcze taka pewna że się z tym uporałam, natomiast chyba to jest tak że ja już chce się z tym pogodzić. Ja już chce zapomnieć o nim. Trzeba chcieć.

Z tego co piszesz wnioskuje że jest Ci ciężko.. mnine też chwilami, ale zaczynam wierzyć że przyszłość będzie lepsza, że będę znów kochać siebie.

Myślę że też hestem za słaba psychicznie na człowieka o takim charakterze, który zawsze w sytuacji dla niego konfliktowej milczy zamiast cos próbować wyjaśnić. Milczenie jest przejawem obojętności a ona jest zabójcza dla miłości.

Najważniejsze żebyś podniosła się na tyle żeby nie prosić go już. Ja też tak robiłam, prosiłam go o powrót, pytałam po 20 razy czy jest pewien swojej decyzji. A on zamiast odp że tak, milczał. Więc nie byłam dokladnie pewna że on nie chce.

Uważam że jest on człowiekiem który kompletnie nie liczył się z moimi uczuciami. Ignorował je, wpędzając mnie w poczucie winy.

Gdy się odzywał przychodziła ulga która pozwalała mi dalej żyć. Ale moje życie było takie jakieś smutne, bez żadnego wyrazu. Takie szare. Bo ciągle myślałam o nim i zadawałam sobie pytanie czy nam się uda, czy to że już tyle się spotykamy coś już znaczy. Wydawało mi się że upływający czas nas wzmacnia. Czułam  się więźniem swojego myślenia, czułam się uzależniona od niego, jego stanów, tego co zrobi, jak się zachowa. Niepewność spotkania... Obojętność, brak zrozumienia, brak chęci na spotkanie, to że jak dzwoniłam często nie odbierał - bolało i sprawiało że myślałam, że ta relacja nie ma przyszłości. Nic nie idzie do przodu.

Gdy nagle odzywał się wiecej upatrywałam w tym, że wszystko jest w porządku, tylko ja jestem zaborcza bo nie trzeba być cały czas w kontakcie. No nie trzeba, jak ludzie mieszkają razem albo spotykają się często.. Ale z nami tak nie było.

On nie grał ze mną w otwarte karty, czuje się w pewnym sensie oszukana przez niego.

Cieszę się że to najgorsze mam już za sobą.

Zerwał ze mną w piątek 22 lutego poprzez 1 sms.

Dziś jest pierwszy dzień jak do niego nie pisze. Wczoraj był 1 sms w ktorym napisalam zeby sie nie wazyl nigdy w zyciu juz ze mna kontaktowac, skoro nigdy nie bylismy razem.

Czyli od 22 lutego jeszcze przez kilka dni dobijalas się do niego i pisalas? Ja pie...e jaka desperatka 🤦🤦🤦🤦🤦i na końcu jeszcze ,,nie waz się juz ze mną kontaktować" podczas gdy to ona do niego wypisuje 😂 i zapewne jeszcze będzie wypisywac. Osmieszasz się tylko 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ona autorka

Kończę topik. Wszystko zostało już powiedziane.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ehhhh

Szkoda Autorko, bo dzięki Tobie sama też mogłam się z tym utożsamić i trochę mi to pomagało w cięższych momentach.. Wylałaś emocję i pozwoliłaś mi spojrzeć na to chłodnym okiem. Jaka byłam, jaki był on. 

Ludzie się śmieją, mówią desperatka, a nie rozumieją ile taka osoba dla nas znaczyła, najpierw rozkocha, a potem sztyletem w plecy, kiedy człowiek się stara i nic nie podejrzewa.. Tylko cierpi i dalej próbuje walczyć, bo zamiast "nie kocham Cię", dostaje milczenie, które interpretuje na swoją korzyść, mimo, że się go boi.. To, że przez miłość nie jest w stanie zauważyć, że walczy za dwoje, kiedy druga strona walczy tylko dla siebie. A rany, które po czymś takim zostają, nie zrastają się tak szybko. Jak wywalić kogo się wciąż kocha z dnia na dzień z serca?  To oni nie kochali, My tak - więc normalnym jest, że człowiek się łudzi.. 

Ja Ci dziękuję - z wczoraj na dziś pierwszy raz nie płakałam w nocy i dałam radę prawie przespać tą normę 8 h. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ona autorka topiku

Gość Ehhhh - cieszę się ze Ci się lepiej zrobiło po tym co przeczytałaś.

Niestety tu jest sporo osób nietolerancyjnych które tylko chcą mnie pogrążyć. Dokładając że może jednak gdyby nie moje pisanie... Może jednak było by coś z tego. Teraz już wiem, że nie udało by się i tak.

Trafiłam na człowieka skoncentrowanego tylko na swoich problemach i uczuciach, którego nic nie obchodziło czego ja chce, w co wierzę ani co czuję.

Mnie też jest już dzisiaj dużo lepiej. Czuję się spokojniejsza, patrzę bardziej trzeźwo. Też już dobrze sypiam.

Zauważyłam też że dopóki tak demonizujesz to uczucie i nadajesz mu szczególne znaczenie - ciężej Ci będzie zapomnieć. Tak jest dopóki się obwiniasz. Ja się wtedy obwiniałam i było mi bardzo ciężko zapomnieć.

"Jak wywalić kogo się wciąż kocha z dnia na dzień z serca? " - musi się zadziać coś co sprawi że poczujesz się skrzywdzona, oszukana, że się pomyliłaś, już będziesz pewna że jedyne co kazało Ci sądzić że to co budujesz się słuszne to Twoje emocje, uczucia, a przede wszystkim marzenia. A wszystko inne patrząc z dystansu wskazywało na to że jednak jesteś w błędzie.

Dopóki chciałam go kochać to kochałam. Musisz chcieć "zapomnieć". Musisz chcieć żeby zniknął z Twojego serca. Musisz widzieć szczęście w swoim życiu bez niego. Tak stanie się tylko wtedy jak pogodzisz się z jakichś względów wam się nie udało. Nie będziesz zastanawiać się dlaczego i co mogłaś zmienić. Nie zapomnisz dopóki będziesz się winiła!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość aqua1995

Kim jest gość Ehhhh? Czyżby autorka posiadała dwa wcielenia?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ehhhh

Nie, nie jestem autorką, trafiłam tu przez przypadek, albo raczej, w podobnym momencie wydawałoby się, że zostawiła mnie miłość mojego życia. Jeszcze go tak nazwę, bo nie potrafię tego zaakceptować.

Dziś w pracy jest trochę gorzej, czuję stres w żołądku, ale to pewnie będzie wracać jakiś czas.. Już od samego faktu, że to tak się skończyło jestem skrzywdzona i czuję się oszukana.. ale nie daje tej myśli dojść do siebie 😕 Nie akceptuje tej zmiany, chociaż wiem, że to byłby najlepsze rozwiązanie. On jednak siedzi gdzieś tam w podświadomości. To chore, że człowiek cierpi za miłość, która została zadeptana i wykorzystana. Nie dość, że chciałam dobrze, oddając mu siebie, to jeszcze wyszło tak, że on ma się dobrze, a ja nie wiem co z sobą zrobić.

Nie wiem jak było autorko z Twoim, ale ja tak dostrzegam, że ja nawet proste rzeczy typu "obiad" patrzyłam w kategorię "dla nas", czy mam ochotę gdzieś wyjść to patrzyłam automatycznie jako razem.. A on wprost mi mówił, "ćwiczę dla siebie" czy "nie pisałem z Tobą cały wieczór bo byłem zmęczony" czyli znów dla siebie, bo nawet nie informował mnie o tym, tylko zniknął na kilka godzin. Gdzie na fb był, bo zmęczony był tylko na mnie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ona autorka topiku

Gość Ehh - jest Ci ciężko bo nie potrafisz tego zaakceptować. Ja też nie potrafiłam dopóki nie dowiedziałam się że napisał swojej dobrej znajomej że my nigdy nie byliśmy razem. To zabolało tak bardzo i oburzyło że zrozumiałam jaki ma stosunek do mnie i zabiło moje uczucia.

Ja też czułam stres w żołądku, a teraz już nie czuje. Pomaga mi gdy opowiadam i piszę o tym. Ani razu nie miałam odruchu żeby się do niego odezwać. Odkąd dowiedziałam się co o mnie napisał.

Ja też czuję się skrzywdzona i oszukana ale nie rusza już mnie to.

Może właśnie problem polega na tym że nie chcesz zaakceptować tego co się stało... Ja miałam identycznie wtedy.. Nawet nie wiesz co się ze mną działo? Istna żałoba...

Ten z którym ja się spotykałam był cały czas zmęczony. Ja już nawet  ostatino nie wchodziłam na fb specjalnie bo mnie raniła każda jego aktywność. Nigdy nawet nie sprawdzałam po tym jak się ze mna pozegnal czy jeszcze jest. Tłumaczyłam sobie ze moze nie chciało mu się pisać... Wiele razy mówił że idzie spać, albo nie odp. mi już na smsa (nie pisaliśmy na komunikatorze tylko smsy) a nastepnego dnia rano widziałam że publikował wtedy jeszcze później coś na fb. W ogole starałam się nie sprawdzać na messangerze jego aktywności.

Już coraz rzadziej pisał "Dobranoc". Wogóle nie pisał do mnie z czułością, nawet jak napisałam coś z podtekstem seksulanym to on to już od jakiegoś czasu ignorował, jakby nie był tym zainteresowany...

Ewidentnie znudziło, przejadło mu się bycie w relacji - wolal być sam i żyć po swojemu a do mnie może i odezwać się od czasu do czasu. Wiedział że tego nie chce, i dlatego chyba zmuszał się do odpisania,...

Już się pogodziłam, nie żałuje niczego. Czuję się coraz lepiej. Jak to dobrze że dowiedziałam się co tak naprawdę myśli on o naszej relacji - że jej nie ma a nawet nigdy nie byliśmy razem. To pozwoliło mi unieważnić go, przekreślić i nie żałować bo wiem że przyszłość będzie lepsza!

 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ona autorka topiku

ja od półtora roku nie obejrzałam nawet żadnego filmu i miłości.. bo omijałam tą tematyke bo przypomniała mi o nim..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ehhhh

I dlatego rozumiem Twoja frustrację i to, jak zabiegałaś o niego Droga Autorko.. Mój miał dokładnie to samo.. Widać takie są objawy faceta, który już nie kocha.. 

Muszę przestać szukać powodów i przyczyn na jego zachowanie, muszę to z siebie wywalić.. Bo narazie te uczucia mnie tłamszą.. Sama nie wiem już co chce.. Chciałabym usłyszeć, że on jednak nie może się beze mnie żyć, ale wiem, że lepiej mu samemu.. Albo z inną.. 

Co lepsze rozumiem Twoja wiadomość, zgadzam się z nią w 10000%, a i tak myślę o nim i nie umiem tego wyłączyć.. A męczy mnie nawet myślenie o nim 😕

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ona autorka topiku

Witaj Gość Ehhhhh – A jak się dzisiaj spało? Co robiłaś wieczorem i jak było dzisiaj rano. Bo ja bardzo dobrze, tylko źle spałam, ale to nie dlatego że mi się on śnił tylko jakoś tak budziłam się. Wieczorem obejrzałam sobie film. Dzisiaj czuje się prawie że świetnie. Czuje się jakbym z nim już z pół roku nie była. Mam już plany na marzec, wiem co bym chciała zrobić dla siebie. Jego jakoś nie ma w moich marzeniach.

Mnie było bardzo ciężko półtora roku temu przeżywałam to co Ty teraz. Popmogli mi znajomi, to że mogłam się wygadać. Wtedy wciąż chciałam do niego wrócić w przyszłości, dzięki temu że wróciłam przekonałam się że nic dobrego bym z nim nie przeżyła. Wszyscy mi mówili – odpuść, a ja musiałam się sama przekonać.

Wrócić chciał w momencie jak ja już zrezygnowałam i kompletnie straciłam nadzieję. Owszem był w moim sercu i głowie non stop, ale już pogodziłam się z tym że nie będziemy razem. I gdy mu w końcu powiedziałam żeby dał mi spokój bo tylko miesza mi w głowie a ja chce zapomnieć i żyć normalnie to dopiero zaczął rozmawiać – rozpisał coś w rodzaju listu gdzie napisał czego naprawdę chciał, że całe rozstanie to była moja wina, że on potrzebuje czasu, że musi kogoś lepiej poznać, że jest inny,. I że nie chodziło mu wcale tylko o seks, tylko chyba sama powinna wiedzieć że zależało mu na mnie…

Teraz to wszystko już dla mnie nic nie znaczy. Było minęło.

Nie sądziłam, że nie będzie mnie to ruszać, że porozpaczam 1 weekend i poczuje ulgę!

A jednak stało się tak. U Ciebie może też tak będzie.

Ja przekonałam się że zrobiłam wszystko co w mojej mocy żeby mu było dobrze ze mną, nic to nie dało. Nie jestem już nawet rozczarowana, mam tylko żal, najważniejsze że to nie boli mnie.

Wczoraj po raz pierwszy czułam się zmęczona po całym dniu pracy, bo przez cały ten czas nie odczuwałam nawet zmęczenia, bo tak jakby co innego mnie uwierało. Z resztą tak go tłumaczyłam i idealizowałam, spychając siebie na dalszy plan, że byłam przekonana że moja praca (pracuje przy komputerze) nie jest męcząca, bo on pracował fizycznie dużo ciężej niż ja...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×