Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...
plastka-77

In vitro z komórką dawczyni cz. 3

Polecane posty

5 minut temu, Krokus napisał:

Nie wiem czy 50 czy 42 tak jak twierdzi. Na temat wieku to się nie wypowiadam bo nie wiem. Widziałam ją raz w klinice, jeszcze przed ciążą, ale oprócz tego, że filigranowa i mega zrobiona to nic nie mogę powiedzieć. 

Jeśli chodzi o to czy korzystała z KD to też nie wiem i pewnie się nie dowiemy, aczkolwiek jak już była w ciąży to zdaje się w wywiadach w listopadzie czy grudniu zastanawiała się nad adopcją. Nie wiem dlaczego mówiła o adopcji jak już wiedziała, że jest ciąża. Ale może właśnie dlatego, że z KD. W każdym razie to tylko spekulacje bo nie wiadomo jak tam było. Jest też procedura, która opiera się na tym, że dziecko jest "trojga rodziców" - w taki sposób że kod genetyczny jest matki ale mitochondria młodej dziewczyny. Jakoś łączy się dwie komórki jajowe ale wiem, że tego nie robi się jeszcze rutynowo. Chyba do tego muszą być wskazania medyczne - robi się na przykład w UK. 

jej maz były ma 50 lat ona kiedys powiedzuala ze poznała go na studiach to raz a dwa - mojej fryzjerki kolezanka chodziła z nia do liceum. O tej metodzie wgl nie slyszałam. na pewno zrobili wszystko zeby ciaza była raz ze medialna no i ją stać było na wszystko. Myśłałam ze ona śmigała w jakąś niedziele żeby nie było innych pacjentów, a jednak chodziła tez w inne dni. No w sumie jak cykl wypada danego dnia to nie mogła wybierać terminów spotkań tylko musiała się stawić danego dnia i tyle. W grudniu wiedziala ze jeste w ciąży -specjalnie pewnie żeby uśpić czujność papracich bo co jak co ma na pewno z nimi przechlapane

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Dziewczyny a jak Wy w ogole teraz działacie pracujecie? Ja jestem wciąż na postojowym przez pandemię od 23 marca siedzę w domku

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
14 godzin temu, anett96 napisał:

dziewczyny zarodek 3aa przybył do bazy.dzis leżałam i spałam głównie. od jutra dokładam spacerki i spokojny tryb zycia.

Anett to trzymamy kciuki za Kropka 😊. Kiedy planujesz testowac/betowac? 

A co do Twojego ostatniego pytania to ja niestety chodze normalnie do pracy, chcialabym jeszcze pójść na zdalna bo bylam w marcu/kwietniu 4 tyg ale u mnie juz nie chca za bardzo wysylac 😞 takze fajnie ze u Ciebie jest taka opcja, zawsze to lepiej bo mozesz chocby na kanapie z laptopem wygodnie usiasc a nie sztywno przy biurku 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
1 godzinę temu, believer napisał:

Anett to trzymamy kciuki za Kropka 😊. Kiedy planujesz testowac/betowac? 

A co do Twojego ostatniego pytania to ja niestety chodze normalnie do pracy, chcialabym jeszcze pójść na zdalna bo bylam w marcu/kwietniu 4 tyg ale u mnie juz nie chca za bardzo wysylac 😞 takze fajnie ze u Ciebie jest taka opcja, zawsze to lepiej bo mozesz chocby na kanapie z laptopem wygodnie usiasc a nie sztywno przy biurku 

dzieki kochana. koordynatorka mowi ze w sobote moge juz robic bete. Ja bedac na postojowym w ogole nie pracuje. Płaca mi coprawda najnizsza krajowa ale nie chciałabym teraz wracac po transferze.

 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Juz w sobote? To szybko,  to dopiero 5 dpt. Rzeczywiście pisalas o postojowym a mi sie ubzduralo ze to praca zdalna. Praca zdalna o tyle lepsza by byla ze bys sie nią zajęla i miala mniej czasu na myslenie 😉

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
10 minut temu, believer napisał:

Juz w sobote? To szybko,  to dopiero 5 dpt. Rzeczywiście pisalas o postojowym a mi sie ubzduralo ze to praca zdalna. Praca zdalna o tyle lepsza by byla ze bys sie nią zajęla i miala mniej czasu na myslenie 😉

lekarz kazał w przyszły czwartek. zarodek 5 dniowy no nie wiem moze juz wyjdzie. zobacze kiedy zabetuje, znajac mnie to pewnie sikacza zrobie 😉

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Z innego forum znam przypadek ze dziewczynie po transferze blastki 3AA w 6 dpt beta wyszla 12 cos. Wiec w 5 dniu moze jeszcze nie wyjsc. No ale rozumiem ze ta niewiedza jest straszna i chce sie wiedziec jak najszybciej. Niemniej mysle ze tak czy inaczej trzeba bedzie powtorzyc 2 dni pozniej bo 5pt to naprawde wczesnie.

Edit: teraz ta dziewczyna ma juz swoje bobo na swiecie 🙂

Edytowano przez believer

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
34 minuty temu, believer napisał:

Z innego forum znam przypadek ze dziewczynie po transferze blastki 3AA w 6 dpt beta wyszla 12 cos. Wiec w 5 dniu moze jeszcze nie wyjsc. No ale rozumiem ze ta niewiedza jest straszna i chce sie wiedziec jak najszybciej. Niemniej mysle ze tak czy inaczej trzeba bedzie powtorzyc 2 dni pozniej bo 5pt to naprawde wczesnie.

Edit: teraz ta dziewczyna ma juz swoje bobo na swiecie 🙂

U mnie 6dpt była 5.9, ale moja koleżanka  też z in vitro w 6dpt 20cos także może akurat

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
9 godzin temu, Krokus napisał:

No dlatego ja się teraz tak boję. Wcześniej o tym wszystkim nawet nie słyszałam. Widzi się tylko naokoło szczęśliwe ciężarne lub uśmiechnięte mamy z dziećmi. Jak sama straciłam masę krwi przy poronieniu i zobaczyłam strach w oczach pielęgniarek to dopiero zdałam sobie sprawę jakie to wszystko ryzykowne. A jeszcze Wasze odpowiedzi to potwierdzają, że pewnym szczęśliwego finału nie można być do końca, i czasem odbywa się to wszystko z narażeniem własnego życia. O tym się w ogóle głośno nie mówi. Także tym bardziej dzięki, że dzielicie się doświadczeniami. 

Ja (jeżeli znajdę partnera, którego nie odstraszy ivf z kd) będę próbować do skutku (w miarę oczywiście możliwości finansowych). Jeżeli coś mi się złego stanie przy tym (na przykład umrę) to trudno, wiem, że żyjąc bez dziecka nie będę szczęśliwa więc chcę zrobić wszystko co w mojej mocy. Mam dużą rodzinę, większość ma dzieci a mnie za każdym razem boli serce jak dowiaduję się o nowych ciążach. Zazdroszczę mamo z dzieciakami na spacerach, zdarza mi się zagapić czasem na jakieś dziecko. Nie chcę być bezdzietna. Ostatnio czytałam wywiad w Veevie z Weroniką Marczuk - ona jest taka szczęśliwa że aż miło czytać. A córeczka śliczna. Jej udało się w wieku 48 dopiero. 2 lata temu straciła ciążę bliźniaczą z powodu skracającej się szyjki. 2-3 tygodnie później i te dzieci miałyby szansę przeżyć, straszny pech. Podziwiam ją bardzo za wolę walki. Teraz ma największą nagrodę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
1 godzinę temu, Skoda_kwa napisał:

Ja (jeżeli znajdę partnera, którego nie odstraszy ivf z kd) będę próbować do skutku (w miarę oczywiście możliwości finansowych). Jeżeli coś mi się złego stanie przy tym (na przykład umrę) to trudno, wiem, że żyjąc bez dziecka nie będę szczęśliwa więc chcę zrobić wszystko co w mojej mocy. Mam dużą rodzinę, większość ma dzieci a mnie za każdym razem boli serce jak dowiaduję się o nowych ciążach. Zazdroszczę mamo z dzieciakami na spacerach, zdarza mi się zagapić czasem na jakieś dziecko. Nie chcę być bezdzietna. Ostatnio czytałam wywiad w Veevie z Weroniką Marczuk - ona jest taka szczęśliwa że aż miło czytać. A córeczka śliczna. Jej udało się w wieku 48 dopiero. 2 lata temu straciła ciążę bliźniaczą z powodu skracającej się szyjki. 2-3 tygodnie później i te dzieci miałyby szansę przeżyć, straszny pech. Podziwiam ją bardzo za wolę walki. Teraz ma największą nagrodę.

Ja czytałam całą jej książkę i podziwiam za determinację. Pozytywna i fajna lektura. Bardzo podnosi na duchu i daje nadzieję.

Ja chcę dziecko, ale na pewno nie za cenę własnego życia. Też nie można popaść w skrajność i robić z macierzyństwa jedynego celu w życiu.

Dostałam w życiu tyle, że nie mam na co narzekać. Powiedziałabym, że brak dziecka to jedyne co mi się w życiu nie udało (jeszcze!). Ja jeszcze trochę popróbuję, ale na pewno nie "do skutku". Stwierdziliśmy z mężem, że będziemy się dostosowywać do sytuacji na bieżąco, bo jest masa rzeczy, na które nie mamy zupełnie wpływu. Jak chociażby kiedy granice się otworzą i będziemy mogli na transfer pojechać.

Na pewno daje mi nadzieję fakt, że w ogóle zaszłam w ciążę po tylu latach i miałam szansę zobaczyć dziecko na USG - główkę, rączki, nóżki. Zobaczyć jak macha łapkami, wygina się. To super widok. Mam nadzieję, że jak udało się (prawie) raz to uda się jeszcze raz. Mam nadzieję, że z lepszym szczęśliwszym finałem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
5 godzin temu, believer napisał:

Z innego forum znam przypadek ze dziewczynie po transferze blastki 3AA w 6 dpt beta wyszla 12 cos. Wiec w 5 dniu moze jeszcze nie wyjsc. No ale rozumiem ze ta niewiedza jest straszna i chce sie wiedziec jak najszybciej. Niemniej mysle ze tak czy inaczej trzeba bedzie powtorzyc 2 dni pozniej bo 5pt to naprawde wczesnie.

Edit: teraz ta dziewczyna ma juz swoje bobo na swiecie 🙂

Ja po transferze blastki 5 dniowej, w piątym dniu robiłam sikanca wiec wyszedł cień cienia, a w 6dpt już betę miałam 33

  • Like 1

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
17 godzin temu, believer napisał:

Z innego forum znam przypadek ze dziewczynie po transferze blastki 3AA w 6 dpt beta wyszla 12 cos. Wiec w 5 dniu moze jeszcze nie wyjsc. No ale rozumiem ze ta niewiedza jest straszna i chce sie wiedziec jak najszybciej. Niemniej mysle ze tak czy inaczej trzeba bedzie powtorzyc 2 dni pozniej bo 5pt to naprawde wczesnie.

Edit: teraz ta dziewczyna ma juz swoje bobo na swiecie 🙂

dzięki za info. Moze w poniedziałek zrobię. zobaczę. licze na to że będę cuła czy się udało wiec do poniedziałku może wytrzymam.. Zawsze czuję i wiem kiedy się udało a kiedy nie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
16 godzin temu, Bounty90 napisał:

U mnie 6dpt była 5.9, ale moja koleżanka  też z in vitro w 6dpt 20cos także może akurat

o Ciebie Bounty kojarzę albo z tego albo z innego forum 🙂 Co u Ciebie???

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
14 godzin temu, Skoda_kwa napisał:

Ja (jeżeli znajdę partnera, którego nie odstraszy ivf z kd) będę próbować do skutku (w miarę oczywiście możliwości finansowych). Jeżeli coś mi się złego stanie przy tym (na przykład umrę) to trudno, wiem, że żyjąc bez dziecka nie będę szczęśliwa więc chcę zrobić wszystko co w mojej mocy. Mam dużą rodzinę, większość ma dzieci a mnie za każdym razem boli serce jak dowiaduję się o nowych ciążach. Zazdroszczę mamo z dzieciakami na spacerach, zdarza mi się zagapić czasem na jakieś dziecko. Nie chcę być bezdzietna. Ostatnio czytałam wywiad w Veevie z Weroniką Marczuk - ona jest taka szczęśliwa że aż miło czytać. A córeczka śliczna. Jej udało się w wieku 48 dopiero. 2 lata temu straciła ciążę bliźniaczą z powodu skracającej się szyjki. 2-3 tygodnie później i te dzieci miałyby szansę przeżyć, straszny pech. Podziwiam ją bardzo za wolę walki. Teraz ma największą nagrodę.

ja też sobie kiedys powiedziałam ze zrobię wszystko zeby sobie kiedys nie móc nic zarzucić. niewyobrażam sobie życia bez dziecka. ono nie ma sensu. i działałam tak od początku. Lekarze mówili ze na moich komórkach juz nie bo małe amh i po 3 procedurze zebym juz dała spokój, ale ja nie, zrobiłam jeszcze dwie. Co do KD to chyba tyle podejsc robic nie bede. Jak teraz się nie uda to myślę o AZ. Nie wiem tylko ile się w Polce na nie czeka. Jak długo to w miedzyczasie podejdę z KD.

A Tobie z całęgo serca zyczę żebys znalazła takiego partnera który zaakceptuje KD :):)

  • Like 1

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
13 godzin temu, Krokus napisał:

Ja czytałam całą jej książkę i podziwiam za determinację. Pozytywna i fajna lektura. Bardzo podnosi na duchu i daje nadzieję.

Ja chcę dziecko, ale na pewno nie za cenę własnego życia. Też nie można popaść w skrajność i robić z macierzyństwa jedynego celu w życiu.

Dostałam w życiu tyle, że nie mam na co narzekać. Powiedziałabym, że brak dziecka to jedyne co mi się w życiu nie udało (jeszcze!). Ja jeszcze trochę popróbuję, ale na pewno nie "do skutku". Stwierdziliśmy z mężem, że będziemy się dostosowywać do sytuacji na bieżąco, bo jest masa rzeczy, na które nie mamy zupełnie wpływu. Jak chociażby kiedy granice się otworzą i będziemy mogli na transfer pojechać.

Na pewno daje mi nadzieję fakt, że w ogóle zaszłam w ciążę po tylu latach i miałam szansę zobaczyć dziecko na USG - główkę, rączki, nóżki. Zobaczyć jak macha łapkami, wygina się. To super widok. Mam nadzieję, że jak udało się (prawie) raz to uda się jeszcze raz. Mam nadzieję, że z lepszym szczęśliwszym finałem.

ja tez mam juz wszystko w zyciu, niczego mi nie brakuje. Zaczyna tylko sensu... A ile lat się starałaś do ciąży? Mogę z ciekawości zapytac ile masz lat?

Ja mam 41, i dwie ciąże za mną każda w 7 tyg roniona. Serduszko przestawało bić. Walczymy 5 lat

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
3 minuty temu, anett96 napisał:

ja tez mam juz wszystko w zyciu, niczego mi nie brakuje. Zaczyna tylko sensu... A ile lat się starałaś do ciąży? Mogę z ciekawości zapytac ile masz lat?

Ja mam 41, i dwie ciąże za mną każda w 7 tyg roniona. Serduszko przestawało bić. Walczymy 5 lat

Za chwilę kończę 43. Dlatego już pomału trzeba tą przygodę kończyć. Staram się od ponad 4.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
27 minut temu, Krokus napisał:

Za chwilę kończę 43. Dlatego już pomału trzeba tą przygodę kończyć. Staram się od ponad 4.

jeszcze trochę czasu jest! I tego się trzymamy! 🙂

  • Like 1

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
1 godzinę temu, anett96 napisał:

o Ciebie Bounty kojarzę albo z tego albo z innego forum 🙂 Co u Ciebie???

Tak, z tego forum pewnie kojarzysz 🤪 

Ja po dwóch transferach, pierwszy była implantacja ale prawdopodobnie nie rozwijał się zarodek bo mąż ma bardzo wysoka fragmentację, za drugim razem beta nie drgnela. Lekarz chce wykluczyć problem u mnie stąd test era, czekam na wyniki teraz i od tego zależy czy kolejny transfer czy trzeba iść w immunologie. Mam jeszcze 4blastki. Jakoś zwątpiłam już kompletnie w to, że kiedykolwiek się uda. Może ten stres wynikiem badania tak na mnie wpływa, że depresja level hard 😖

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
14 godzin temu, Krokus napisał:

Ja czytałam całą jej książkę i podziwiam za determinację. Pozytywna i fajna lektura. Bardzo podnosi na duchu i daje nadzieję.

Ja chcę dziecko, ale na pewno nie za cenę własnego życia. Też nie można popaść w skrajność i robić z macierzyństwa jedynego celu w życiu.

Dostałam w życiu tyle, że nie mam na co narzekać. Powiedziałabym, że brak dziecka to jedyne co mi się w życiu nie udało (jeszcze!). Ja jeszcze trochę popróbuję, ale na pewno nie "do skutku". Stwierdziliśmy z mężem, że będziemy się dostosowywać do sytuacji na bieżąco, bo jest masa rzeczy, na które nie mamy zupełnie wpływu. Jak chociażby kiedy granice się otworzą i będziemy mogli na transfer pojechać.

Na pewno daje mi nadzieję fakt, że w ogóle zaszłam w ciążę po tylu latach i miałam szansę zobaczyć dziecko na USG - główkę, rączki, nóżki. Zobaczyć jak macha łapkami, wygina się. To super widok. Mam nadzieję, że jak udało się (prawie) raz to uda się jeszcze raz. Mam nadzieję, że z lepszym szczęśliwszym finałem.

Piszesz że nie chcesz dziecka za cenę własnego życia. No ale nie przewidzisz tego, tak naprawdę to każda próba zajścia w ciążę potencjalnie może się skończyć w najgorszym razie utratą życia. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
1 godzinę temu, Krokus napisał:

Za chwilę kończę 43. Dlatego już pomału trzeba tą przygodę kończyć. Staram się od ponad 4.

43 to jeszcze nie tak dużo. Ja sobie daję czas do 48, jak Weronika:)

  • Like 2

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
1 godzinę temu, anett96 napisał:

ja też sobie kiedys powiedziałam ze zrobię wszystko zeby sobie kiedys nie móc nic zarzucić. niewyobrażam sobie życia bez dziecka. ono nie ma sensu. i działałam tak od początku. Lekarze mówili ze na moich komórkach juz nie bo małe amh i po 3 procedurze zebym juz dała spokój, ale ja nie, zrobiłam jeszcze dwie. Co do KD to chyba tyle podejsc robic nie bede. Jak teraz się nie uda to myślę o AZ. Nie wiem tylko ile się w Polce na nie czeka. Jak długo to w miedzyczasie podejdę z KD.

A Tobie z całęgo serca zyczę żebys znalazła takiego partnera który zaakceptuje KD :):)

Dziękuję Ci i trzymam kciuki żeby Tobie się udało!

  • Like 1

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
19 minut temu, Skoda_kwa napisał:

Piszesz że nie chcesz dziecka za cenę własnego życia. No ale nie przewidzisz tego, tak naprawdę to każda próba zajścia w ciążę potencjalnie może się skończyć w najgorszym razie utratą życia. 

Wiem, dlatego każdego dnia zastanawiam się czy już nie odpuścić. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
8 minut temu, Krokus napisał:

Wiem, dlatego każdego dnia zastanawiam się czy już nie odpuścić. 

Myślę że po prostu miałaś pecha z tym krwotokiem przy poronieniu i to nie jest tak, że jesteś jakoś  bardziej w grupie ryzyka. Mogło się to przydarzyć każdej kobiecie, która poroniła (również młodej, która zaszła naturalnie w ciążę) a przecież poronienia są bardzo częste a jednak powikłania i śmierć z tego powodu to tylko jakiś promil pewnie.

  • Like 2

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
3 minuty temu, Skoda_kwa napisał:

Myślę że po prostu miałaś pecha z tym krwotokiem przy poronieniu i to nie jest tak, że jesteś jakoś  bardziej w grupie ryzyka. Mogło się to przydarzyć każdej kobiecie, która poroniła (również młodej, która zaszła naturalnie w ciążę) a przecież poronienia są bardzo częste a jednak powikłania i śmierć z tego powodu to tylko jakiś promil pewnie.

Tak sobie też to tłumaczę. Taka walka serca z rozumem. Serce mówi, żeby próbować, rozum żeby odpuścić.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
12 minut temu, Krokus napisał:

Tak sobie też to tłumaczę. Taka walka serca z rozumem. Serce mówi, żeby próbować, rozum żeby odpuścić.

Zawsze lepiej słuchać  serca:) Tak naprawdę jeszcze miałaś (moim zdaniem) za mało  prób  zeby juz się  poddać.  Te ivf na Twoich komórkach  zdaje się, że  miały  male szanse sie udać, dobrze pamietam? Więc tak naprawde mialas dopiero jedną nieudaną procedurę, ktora miała  szansę zakończyć się powodzeniem. Na Twoim miejscu skupiłabym się żeby przy kolejnych podejściach wyeliminować do minimum ryzyko bólu fizycznego przede wszystkim  (chyba to jest najbardziej traumotwórcze, przynajmniej mi się tak wydaje) czyli np. nie dać sobie badać na żywca czemu łożysko się nie chce odkleić, nie wyobrażam sobie w ogóle żeby mi lekarz miał wkładać rękę aż do macicy. Zorganizowałabym sobie to tak, żeby przy następnych takich ewentualnych przypadkach  wszystko odbywało się w znieczuleniu (chociaż w sumie nie wiem czy to możliwe). U mnie nic tak nie wywołuje traumy jak ból fizyczny, niepowodzenia (psychicznie) myślę że dałabym radę znosić.

  • Like 1

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
2 minuty temu, Skoda_kwa napisał:

Zawsze lepiej słuchać  serca:) Tak naprawdę jeszcze miałaś (moim zdaniem) za mało  prób  zeby juz się  poddać.  Te ivf na Twoich komórkach  zdaje się, że  miały  male szanse sie udać, dobrze pamietam? Więc tak naprawde mialas dopiero jedną nieudaną procedurę, ktora miała  szansę zakończyć się powodzeniem. Na Twoim miejscu skupiłabym się żeby przy kolejnych podejściach wyeliminować do minimum ryzyko bólu fizycznego przede wszystkim  (chyba to jest najbardziej traumotwórcze, przynajmniej mi się tak wydaje) czyli np. nie dać sobie badać na żywca czemu łożysko się nie chce odkleić, nie wyobrażam sobie w ogóle żeby mi lekarz miał wkładać rękę aż do macicy. Zorganizowałabym sobie to tak, żeby przy następnych takich ewentualnych przypadkach  wszystko odbywało się w znieczuleniu (chociaż w sumie nie wiem czy to możliwe). U mnie nic tak nie wywołuje traumy jak ból fizyczny, niepowodzenia (psychicznie) myślę że dałabym radę znosić.

Na swoich komórkach zaszłam raz naturalnie. A potem przez ivf ani razu, nawet na chwilę. Zawsze beta negatywna.

Też myślę o innym prowadzeniu następnej ciąży. Przede wszystkim chciałabym wiedzieć co spowodowało śmierć dziecka we mnie. Po drugie bardzo częste USG następnym razem, bo jeśli sytuacja się powtórzy to będę wiedziała wcześniej że coś jest nie tak i będę miała czas pójść na konsultacje do innych lekarzy żeby zobaczyć w jaki sposób mogę poronić tak żeby to było z jak najmniejszą szkodą dla mojego zdrowia. Ostatnim razem lekarz w szpitalu się ze mną nie patyczkował, powiedział że nie ma dyskusji i muszę rodzić. Potem przy poronieniu była inne lekarka, której nigdy wcześniej nie widziałam. Ciągle się zmieniali. Czasami nie ma wyboru, i trzeba rodzić - jeszcze zależy ile tygodni ma płód. Marczuk chyba musiała normalny poród przejść tych bliźniakòw w 23 tyg. Na youtube też jak oglądam filmy po angielsku dziewczyn, które roniły w 2 lub 3 trymestrze to zawsze to się odbywało jako poród siłami natury (często indukowany) - nie widziałam ani jednej która w takim wypadku by miała cesarkę. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
1 godzinę temu, Bounty90 napisał:

Tak, z tego forum pewnie kojarzysz 🤪 

Ja po dwóch transferach, pierwszy była implantacja ale prawdopodobnie nie rozwijał się zarodek bo mąż ma bardzo wysoka fragmentację, za drugim razem beta nie drgnela. Lekarz chce wykluczyć problem u mnie stąd test era, czekam na wyniki teraz i od tego zależy czy kolejny transfer czy trzeba iść w immunologie. Mam jeszcze 4blastki. Jakoś zwątpiłam już kompletnie w to, że kiedykolwiek się uda. Może ten stres wynikiem badania tak na mnie wpływa, że depresja level hard 😖

no niestety wszystkie musimy gluga droge przejsc....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
1 godzinę temu, Skoda_kwa napisał:

Myślę że po prostu miałaś pecha z tym krwotokiem przy poronieniu i to nie jest tak, że jesteś jakoś  bardziej w grupie ryzyka. Mogło się to przydarzyć każdej kobiecie, która poroniła (również młodej, która zaszła naturalnie w ciążę) a przecież poronienia są bardzo częste a jednak powikłania i śmierć z tego powodu to tylko jakiś promil pewnie.

tez tak sadze. Krokus nie poddawaj sie jeszcze !!!!

  • Like 1

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
40 minut temu, Krokus napisał:

Na swoich komórkach zaszłam raz naturalnie. A potem przez ivf ani razu, nawet na chwilę. Zawsze beta negatywna.

Też myślę o innym prowadzeniu następnej ciąży. Przede wszystkim chciałabym wiedzieć co spowodowało śmierć dziecka we mnie. Po drugie bardzo częste USG następnym razem, bo jeśli sytuacja się powtórzy to będę wiedziała wcześniej że coś jest nie tak i będę miała czas pójść na konsultacje do innych lekarzy żeby zobaczyć w jaki sposób mogę poronić tak żeby to było z jak najmniejszą szkodą dla mojego zdrowia. Ostatnim razem lekarz w szpitalu się ze mną nie patyczkował, powiedział że nie ma dyskusji i muszę rodzić. Potem przy poronieniu była inne lekarka, której nigdy wcześniej nie widziałam. Ciągle się zmieniali. Czasami nie ma wyboru, i trzeba rodzić - jeszcze zależy ile tygodni ma płód. Marczuk chyba musiała normalny poród przejść tych bliźniakòw w 23 tyg. Na youtube też jak oglądam filmy po angielsku dziewczyn, które roniły w 2 lub 3 trymestrze to zawsze to się odbywało jako poród siłami natury (często indukowany) - nie widziałam ani jednej która w takim wypadku by miała cesarkę. 

Myślę, że to bardzo dobry pomysł - przygotować się (również logistycznie) na jak najwięcej możliwych niefajnych przypadków.

Edytowano przez Skoda_kwa
  • Like 2

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 15.06.2020 o 11:04, Krokus napisał:

Wydaje się, że synek jeszcze żył w 12 tyg bo jak sprawdziłam wymiary to CRL było coś ponad 7cm, a po śmierci 8.3cm. To musiał jeszcze chyba żyć może z tydzień bo udało mu się podrosnąć. 

Powiedz jak sobie z tym psychicznie dajesz radę? Chodzi mi głównie o to, jak się nie bać dalej próbować. Ja jestem sparaliżowana strachem. Jakoś wszystko widzę w czarnych kolorach czyli zamiast myśleć, że już następnym razem wszystko będzie dobrze, to dręczy mnie myśl, że kuszę los i że następnym razem też poronię ale na dużo późniejszym etapie, albo że urodzę ciężko chore dziecko, albo że mi się coś złego stanie przy porodzie. Wcześniej byłam dużo pozytywniej nastawiona, bo jakoś mi się wydawało że jak przeszłam ładnie 1 trymestr to dalej będzie dobrze. Jakoś też wcześniej sobie nie zdawałam do końca sprawy jaka ciąża może być ciężka i ryzykowna. Teraz mam większe wyobrażenie i bardzo się boję. Gdzie znajdujesz siłę i jak radzisz sobie ze strachem?

Krokus, 

przepraszam ze dopiero teraz odpisuje. 
Jesli chodzi o psychiczne radzenie sobie z ta trauma to myśle ze z czasem jest trochę lepiej ale oczywiste jest ze zawsze już będę o tym myslala. U mnie minęło już dwa lata. ważne dla mnie było wsparcie bliskich, rodziny mojej i przyjaciół. Cios w serce dostałam tylko kolejny od rodziny męża. Nie jestem psychologiem ale wydaje mi się ze w Twoim przypadku problem polega jescze na tym ze nie wiesz co było przyczyna i to Cię meczy. Ja długo chodziłam z chorym dzieckiem i wiedziałam ze nie ma szans na urodzenie lub zdrowe życie. Przed ubumaciem miałam więcej czasu na pogodzenie się z tym a Ty się w ogóle tego nie spodziewałaś. 
Tak jak powiedziałam tej Pani psycholog dopóki znów nie podejdziesz do procedury i powstanie w Tobie niwa nadzieja ze się uda będzie Ci ciężko. Musisz myśleć ze nie wszystko jescze stracone. Widocznie to nie był Twój czas ale on nadejdzie. Nie wiem jak Ty ale ja zgłosiłam się po akt zgonu, badałam jej imię i wbrew pozorom to tez mi pomogło. Przyjmuje ze miałam córkę, która cierpiała a teraz jest jej lepiej. 
Długo nie podchodziła do kolejnej procedury. Próbowałam na swoich komórkach jeszcze dwóch stymulacji ale za każdym razem po punkcji nie udało się uzyskać żadnej komórki która by została chociaż na chwile. Mimo tego ze byłam dość młoda moja komórka jedyna która udało się pobrać i zapłodnić była słabej jakości wiec prawdopodobnie stat ta wada. Długo mi zajęło podjęcie decyzji o próbach z kd. Tak jak pisałam kiedyś z sześciu komórek zapłodnili się 4 a tylko jedna nadawała się do transferu. Reszta przestała się rozwijać. Po informacji ze żadna komórka nie przetrwała załamałam się ze już nic z tego nie będzie. 
w poniedziałek robiłam bhcg i wyszło 678 wiec na razie jest ok. Boje się cały czas co będzie dalej ale stram się myśleć pozytywnie. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Bądź aktywny! Zaloguj się lub utwórz konto

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto, to proste!

Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Posiadasz własne konto? Użyj go!

Zaloguj się

×