Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...
Eric84

Walka czy rozstanie ? Brak szczęścia

Polecane posty

Witam, proszę o pomoc i może wyciągnę z tego jakieś wnioski - chciałem iść do terapeuty ale ostatnio wszytsko online wiec chciałbym zapytać tutaj.

 

Wraz z zoną jesteśmy 6lat małżeństwem , 17lat razem. Oboje jesteśmy atrakcyjni , finansowo niezależni. Uprawialismy sex można powiedzieć ze było nam super- przynajmniej mi,  ale nic z tego nie wychodziło i zaczęła mnie męczyć monotonia związku, chciałem bardzo zalozyc rodzine i od kilku lat walczyłem z nią o to- nic nie robiła w tym kierunku - wszyscy nasi znajomi mają dzieci i pytają czemu nie chcemy. Straciliśmy kontakt z większością niewiem czy przez to ze tam są dzieci a u nas nie czy przez to ze nie emanujemy szczęściem i to widać. Prosiłem ja byśmy poszli do lekarza od kilku lat i ciagle odwlekała temat, kończyło się awanturami. Mialem rożne myśli ze może ma romans ze za chwile będzie chciała itd. Coraz cześciej miałem depresje z tego powodu, działa to na mnie w ten sposób ze nie mam ochoty na sex i potrafiłem tak odsuwać sie od niej na miesiąc , a ostatnio nawet na 3 miesiące - zero rozmów itd. Potrafię wtedy siedzieć w domu oglądać tv nie rozmawiać z znajomymi gdyż taki cieżki stan mam ze nie mam ochoty z nikim gadać . chodzę spać o 20/21 i nie mam na nic ochoty.

 

Powiedziałem ze albo Pójdziemy do lekarza albo kończę to. Wreszcie wybrała sie ze mną i lekarz zalecił badania które miały powiedzieć czy jest u nas wszystko wporzadku - nie zrobiła tego. Minął rok i znów wzięła mnie depresja. Nie mam ochoty na sex , nie chce mi sie z nią juz spędzać czasu , nie mam ochoty wychodzić z nią do jakikolwiek znajomych bądź rodziny.

Powiedziałem jej to ze wypaliłem się ze nic nie czuje był płacz i tuż przed koronawirusem chciałem sie wyprowadzić ona wtedy zareagowała w ten sposób ze możemy iść na terapie małżeńska - byliśmy raz bo pózniej Covis i terapeutka powiedziała ze widzi głęboki problem i nie powinnismy teraz decydować sie na dziecko tylko powinnismy skupić sie na poprawie relacji. Czy mam walczyć o to skoro totalnie nic nie czuje czy z szacunku do niej powiedzieć jej i odejść gdyż teraz widzę ze ona sie stara , chce sie kochać gotuje itd 

 

Problem w tym ze w styczniu spotkałem kobietę która sprawiła ze zakochałem się . Czuje ze chciałbym żyć dla tej nowo poznanej gdyż dodaje bodźca pozytywnego do mojego życia. Nawet jeśli nie wyjdzie mogę być sam bo wtedy czułbym się może lepiej narazie gdy na chwile obecna popadam w skrajność. Naprawdę setki myśli non stop czy zerwać z przeszłością czy walczyć. depresja , myśle juz nawet o..

Czy powinienem rozstać sie z zoną Z SZACUNKU DLA NIEJ i zacząć nowe życie?

poki jesteśmy młodzi 36lat ... i mamy szanse by znaleść inne życie 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Rozwód to ostateczność. Skorzystaj z tej opcji, jeśli walka nie przyniesie owoców. To normalne, że pragniesz założenia rodziny, powiedz o tym żonie, porozmawiajcie poważnie, wspomnij że to dla ciebie kluczowa kwestia. Dowiedz się, czemu nie chce, co ją powstrzymuje, czego się boi. Szkoda marnować tyle wspólnie spędzonych lat, na pewno było mnóstwo pięknych chwil. Teraz opcja „czegoś nowego” wydaje się egzotyczna, ciekawa i - może przyniesie coś lepszego. Ale to nie do końca może być prawda.. Powalczcie razem o was - jeśli masz walczyć tylko ty, to faktycznie to chyba już koniec..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
 

Witam, proszę o pomoc i może wyciągnę z tego jakieś wnioski - chciałem iść do terapeuty ale ostatnio wszytsko online wiec chciałbym zapytać tutaj.

 

Wraz z zoną jesteśmy 6lat małżeństwem , 17lat razem. Oboje jesteśmy atrakcyjni , finansowo niezależni. Uprawialismy sex można powiedzieć ze było nam super- przynajmniej mi,  ale nic z tego nie wychodziło i zaczęła mnie męczyć monotonia związku, chciałem bardzo zalozyc rodzine i od kilku lat walczyłem z nią o to- nic nie robiła w tym kierunku - wszyscy nasi znajomi mają dzieci i pytają czemu nie chcemy. Straciliśmy kontakt z większością niewiem czy przez to ze tam są dzieci a u nas nie czy przez to ze nie emanujemy szczęściem i to widać. Prosiłem ja byśmy poszli do lekarza od kilku lat i ciagle odwlekała temat, kończyło się awanturami. Mialem rożne myśli ze może ma romans ze za chwile będzie chciała itd. Coraz cześciej miałem depresje z tego powodu, działa to na mnie w ten sposób ze nie mam ochoty na sex i potrafiłem tak odsuwać sie od niej na miesiąc , a ostatnio nawet na 3 miesiące - zero rozmów itd. Potrafię wtedy siedzieć w domu oglądać tv nie rozmawiać z znajomymi gdyż taki cieżki stan mam ze nie mam ochoty z nikim gadać . chodzę spać o 20/21 i nie mam na nic ochoty.

 

Powiedziałem ze albo Pójdziemy do lekarza albo kończę to. Wreszcie wybrała sie ze mną i lekarz zalecił badania które miały powiedzieć czy jest u nas wszystko wporzadku - nie zrobiła tego. Minął rok i znów wzięła mnie depresja. Nie mam ochoty na sex , nie chce mi sie z nią juz spędzać czasu , nie mam ochoty wychodzić z nią do jakikolwiek znajomych bądź rodziny.

Powiedziałem jej to ze wypaliłem się ze nic nie czuje był płacz i tuż przed koronawirusem chciałem sie wyprowadzić ona wtedy zareagowała w ten sposób ze możemy iść na terapie małżeńska - byliśmy raz bo pózniej Covis i terapeutka powiedziała ze widzi głęboki problem i nie powinnismy teraz decydować sie na dziecko tylko powinnismy skupić sie na poprawie relacji. Czy mam walczyć o to skoro totalnie nic nie czuje czy z szacunku do niej powiedzieć jej i odejść gdyż teraz widzę ze ona sie stara , chce sie kochać gotuje itd 

 

Problem w tym ze w styczniu spotkałem kobietę która sprawiła ze zakochałem się . Czuje ze chciałbym żyć dla tej nowo poznanej gdyż dodaje bodźca pozytywnego do mojego życia. Nawet jeśli nie wyjdzie mogę być sam bo wtedy czułbym się może lepiej narazie gdy na chwile obecna popadam w skrajność. Naprawdę setki myśli non stop czy zerwać z przeszłością czy walczyć. depresja , myśle juz nawet o..

Czy powinienem rozstać sie z zoną Z SZACUNKU DLA NIEJ i zacząć nowe życie?

poki jesteśmy młodzi 36lat ... i mamy szanse by znaleść inne życie 

Zwijaj manele do nowej kobity. I tak będziesz żałował że tego nie zrobiłeś. Szacunek to za mało. Dzieci nie macie, to znaczy, że jedyne co Was łączy, to majątek i wspólne wspomnienia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Napisano (edytowany)
 

Zwijaj manele do nowej kobity. I tak będziesz żałował że tego nie zrobiłeś. Szacunek to za mało. Dzieci nie macie, to znaczy, że jedyne co Was łączy, to majątek i wspólne wspomnienia.

Zgadzam się.
Poznanie nowej kobiety jest decydujące. Jeśli faktycznie to zakochanie, a nie jakiś drobny flirt, to nie widzę sensu dłużej czekać.

Takich przypadków jest mnóstwo i mój był podobny. Od roku jestem sam. Ta nowo poznana kobieta nie była zainteresowana, niczym więcej niż flirtem, a próba powrotu do żony okazała się katastrofą.
 

Edytowano przez Jack445

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pari
 

Zgadzam się.
Poznanie nowej kobiety jest decydujące. Jeśli faktycznie to zakochanie, a nie jakiś drobny flirt, to nie widzę sensu dłużej czekać.

Takich przypadków jest mnóstwo i mój był podobny. Od roku jestem sam. To nowo poznana nie była zainteresowana niczym więcej niż flirtem, a próba powrotu do żony okazała się katastrofą.
 

No a czego spodziewałeś się po żonie, że nie będzie konsekwencji? Ja nawet nie chcę myśleć jak zachowałabym się w podobnej sytuacji (trochę zazdrosna jestem o męża). Musiałby chyba na kolanach do mnie wracać😉

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz poprawy w związku to rozglądanie się na boki raczej nie pomoże...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Ludzie marnują cenne chwile w matni beznadziejnych związków i jednocześnie nic nie robią w tym kierunku, by było lepiej. Po co to? Wystarczy decydującym ruchem zmienić kierunek.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
 

Jeśli chcesz poprawy w związku to rozglądanie się na boki raczej nie pomoże...

On już zrobił wszystko co mógł żeby poprawić związek.

Ile ma jeszcze próbować?

Kolejne 20 lat?

Nie mają dzieci, nie mają długów, nie ma miłości.

Po co to ciągnąć?

Facet chce założyć rodzinę (dla mnie rodzina zaczyna się od momentu przyjścia na świat dziecka) A ona nie chce.

Na co on na czekać?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Napisano (edytowany)
 

On już zrobił wszystko co mógł żeby poprawić związek.

Ile ma jeszcze próbować?

Kolejne 20 lat?

Nie mają dzieci, nie mają długów, nie ma miłości.

Po co to ciągnąć?

Facet chce założyć rodzinę (dla mnie rodzina zaczyna się od momentu przyjścia na świat dziecka) A ona nie chce.

Na co on na czekać?

Czy zrobił wszystko to wie tylko on i jego żona... terapeuta stwierdził, że mają problem którym nie jest to, że nie mają dzieci... nadeszła pandemia terapia stanęła... pojawiła się jakaś panna która dała mu atencję w przeciwieństwie do żony...

Jeśli uważa że ten związek nie ma sensu niech się rozstaną... niech układa sobie na nowo życie a nie żyje jedna noga tu a druga tam... 

Edytowano przez marawstala

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
 

Jeśli uważa że ten związek nie ma sensu niech się rozstaną... niech układa sobie na nowo życie a nie żyje jedna noga tu a druga tam... 

Też tak uważam.

Uważam też że facet nie powinien zawracać gitary pannie dopóki siedzi z żoną.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
 

Też tak uważam.

Uważam też że facet nie powinien zawracać gitary pannie dopóki siedzi z żoną.

Dokładnie, w ten sposób nie jest w porządku ani w stosunku do jednej ani drugiej... 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
 

Rozwód to ostateczność. Skorzystaj z tej opcji, jeśli walka nie przyniesie owoców. To normalne, że pragniesz założenia rodziny, powiedz o tym żonie, porozmawiajcie poważnie, wspomnij że to dla ciebie kluczowa kwestia. Dowiedz się, czemu nie chce, co ją powstrzymuje, czego się boi. Szkoda marnować tyle wspólnie spędzonych lat, na pewno było mnóstwo pięknych chwil. Teraz opcja „czegoś nowego” wydaje się egzotyczna, ciekawa i - może przyniesie coś lepszego. Ale to nie do końca może być prawda.. Powalczcie razem o was - jeśli masz walczyć tylko ty, to faktycznie to chyba już koniec..

Dziękuje za odp, mówiłem jej to kilkakrotnie od kilku lat z przerwami kilkumiesięcznymi i dopiero teraz w momencie kiedy napeawde wszytsko we mnie wygasło o chciałem sie wyprowadzać ona nadzwyczaj sie stara , zachęca do kochania sie ( a mi w głowie przyjaciółka gdyż poczułem tam wiadomo motyle- nie rzucam sie odrazu bo jestem wydaje mi sie rozsądny ale nie wiem naprawdę co zrobić ) czy znów męczyć sie z sobą i próbować z zona tej terapii kgora kozę trwać kolejne miesiące lata.. ktore mnie wykańczają i   W miedzy czasie myślec o drugiej( bo nie mogę przestać o niej myślec) czy zrobić ten zdecydowany krok powiedzieć żonie ze sie wypaliłem i odejść. Wspomnien mamy masę ale przez te wielokrotne nieudane próby podejścia poprostu cos we mnie pękło.

dziewczyna która poznałem nie pomaga mi - choć zastanawiam sie czy jest zainteresowana tylko flirtem I jak pojechałem do niej powiedzieć ze nie daje rady i ze czuje ze oddałam sie od Wszystkiego gdyż nie daje rady być tu i tu ( bo mówi ze nie chce być przyczyna rozpadu mojego małżeństwa i żebym nie robił głupot) ale jak mowię czego chce to mówi ze tez nie planowała ze aż tak ogarnie ja uczucie do mnie. Wracajac w momencie zakończenia przezemnie nie wytrzymała jednego dnia i dzwoniła pisała i wogole nawiązał sie jeszcze lepszy kontakt. 
 

jakas masakra... 

nawet jeśli chciałbym z zoną spróbować walczyć to jak to robic skoro ta inna juz skradła mnie i myśle tylko o niej, każdy wolny czas chciałbym z nią spędzać itd 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
 

Też tak uważam.

Uważam też że facet nie powinien zawracać gitary pannie dopóki siedzi z żoną.

Nie planowałem tego .. druga sprawa jest taka ze jej niby to pasuje a jednak jak zapytała jakie plany na weekend i powiedziałem ze zabieram zone w gory to widziałem w niej nutkę zazdrości. Staram sie nie angażować jak ona prosiła ale nie wychodzi mi to poprostu zakochałem sie w niej , czuje sie przy niej lepszy juz chyba jestem. Nigdy chyba nawet na początku związku z zona nie czułem czegoś takiego jak teraz. Nie chodzi o sex gdyż go jeszcze nie było- ale przytulanie , całowanie w czoło policzek przychodzi mi z łatwością gdyż widzę ze to naturalne w jej kierunku. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Nad czym Ty się zastanawiasz, przecież widać, że już podjąłes decyzję. Zresztą nic w tym dziwnego.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
 

Czy zrobił wszystko to wie tylko on i jego żona... terapeuta stwierdził, że mają problem którym nie jest to, że nie mają dzieci... nadeszła pandemia terapia stanęła... pojawiła się jakaś panna która dała mu atencję w przeciwieństwie do żony...

Jeśli uważa że ten związek nie ma sensu niech się rozstaną... niech układa sobie na nowo życie a nie żyje jedna noga tu a druga tam... 

Dziękuje za odp 

problem w tym właśnie ze gdybym widział ze zona tej ma tego dość , ale ona zaczyna teraz

walczyc - terapia , zachęca do lozka a ja czuje sie nieobecny juz ... za długo to wszystko trwało i nawet przed poznaniem nowo poznanej dziewczyny miałem depresje z powodu sytuacji w jakieś sie znajduje , nie czułem sie szczęśliwy a jednak byłem przy niej. Wielokrotnie planując odejście samemu by narazie być sam z sobą. Nigdy nie spoedzieealem sie ze znajdę sie w takim stanie psychicznym jak teraz. Wiem ze muszę zrobić zdecydowany krok... 

pewne jest ze zeby zacząć ostatni etap walki z zoną o lepsze jutro musiałbym zakończyć relacje z tą drugą a nie potrafię - budzę sie i zasypiam z myśla o niej. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
 

Zgadzam się.
Poznanie nowej kobiety jest decydujące. Jeśli faktycznie to zakochanie, a nie jakiś drobny flirt, to nie widzę sensu dłużej czekać.

Takich przypadków jest mnóstwo i mój był podobny. Od roku jestem sam. Ta nowo poznana kobieta nie była zainteresowana, niczym więcej niż flirtem, a próba powrotu do żony okazała się katastrofą.
 

Dzięki - mam nadzieje ze twoja psychika nie ucierpiała aż tak i ze odnajdujesz sie w sytuacji samotnie.

dlaczego powrót okazał sie katastrofą - ona juz nie chciała czy wróciliście ale to juz nie było to i żałowałeś ze podjąłeś próby .

 

Czy ta nowo poznana kobieta powiedziała Ci to wyraźnie na początku i skoro czułeś ze miałeś podobna sytuacje ( chodzi o myśli) mówiłeś jej ze swirujesz i nie dajesz rady być obecny tu i tu. Bo ja jej staram sie to mowić ale ona ze nie mam myślec o przyszłości bo może sie nie udać itd ( jak w twoim przypadku ) wtedy sie Wycofuje niby  ale jednak chciałbym spróbować. wiem ze dużo ludzi to zle odbierze . 
Może powinienem sie wyprowadzić by przemyśleć wszystko i zobaczyć gdzie mnie bardziej ciągnie? 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
 

A co Ty czujesz? Wytrzymasz w tym malzenstwie? Z obowiązku czy miłości? Dzieci są bardzo fajne, to krew z krwi, patrzysz jak rosną, karmisz ( butelka) przytulasz, 1 zabek, 1 zapalenie ucha, angina, wcześniej 1 kroki, szaleństwo zabawkowe, układanie planu dnia "pod dziecko". Ogólnie nieprzespane noce, zarwane projekty, ale szczęście wielkie. To co trudne i co wymaga wysiłku kocha się miłością absolutna. Dzieci to najlepsza podróż życia. Mądre ojcostwo daje więcej szczęścia niż bycie Prezesem spółki. Można odkrywać i explorowac świat i okolice.  Uczyć życia i dawać przykład. Usychasz bez tego. Każdy w swojej głowie, wie, co dla niego dobre, Ty już wiesz. Z 1 strony ślubowales, a z drugiej chcesz tego dziecka, stary nie jestes i jezeli zdrowotnie będzie ok, to działaj. To naprawdę wielka frajda mieć dzieci. Powodzenia#

DZiekuje Ci bardzo ... usycham No właśnie ...

nawet jak każde nasze wakacje nylonowe dla nas tak ostatnimi czasu zawsze zabieramy jakaś pare z nami znajomych inna wakacjach spędzamy czas osobno, kiedy znajomi dzwonią do swoich dzieci to mi wszytsko wraca i blokuje sie. oni dziwią ze nie potrafimy naturalnie sie przytulić do siebie. ona nigdy od tak sama nie dała mi całusa manatki charakter a ja właśnie widzę Ze tego mi brakuje ( choć nie robię równie tego w jej kierunku - a w kierunku nowo poznanej prZychodzi mi to z łatwością przytulanie sie itd)

No właśnie zawsze wyobrażałem sobie nas jako szczęśliwa rodzine , od jakiegoś czasu juz nie potrafię marzyć o nas o tym ze będziemy mieli ta rodzine , nie ma polotu z mojej strony wydaje minusie to jałowe. Cieżko obudzić we mnie to samo co było kiedyś. Czuje właśnie ze jestem tutaj z obowiązku , nie czuje juz nic ciagle czytam co zrobić , tak naprawdę z zona patrzymy na siebie w momencie kiedy jemy razem posiłek. Nie chce minusie juz starać , nawet jak mowię sobie rano ze dzis sproboje przytulić ja wieczorem by cos z tego było to mam wewnętrzna blokadę i nie potrafię sie zblizyc  do niej ... 

masakra 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
 

Nad czym Ty się zastanawiasz, przecież widać, że już podjąłes decyzję. Zresztą nic w tym dziwnego.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
 

Wraz z zoną jesteśmy 6lat małżeństwem , 17lat razem. Oboje jesteśmy atrakcyjni , finansowo niezależni. Uprawialismy sex można powiedzieć ze było nam super- przynajmniej mi,  ale nic z tego nie wychodziło i zaczęła mnie męczyć monotonia związku, chciałem bardzo zalozyc rodzine i od kilku lat walczyłem z nią o to- nic nie robiła w tym kierunku - wszyscy nasi znajomi mają dzieci i pytają czemu nie chcemy

Żeniąc się założyłeś rodzinę- nie każdy ma dzieci,a posiadanie dzieci nie jest wyznacznikiem posiadania godziny - godzina to też mąż i żona. Dlatego, że zaczęła męczyć Cię monotonia związku to stwierdziłem, że jest to czas na dziecko?- naprade uważasz,  że dziecko to recepta na monotonie w związku? Co to za zbajomi,  co takie pytania zadają?, a co ich to obchodzi?.

 

Coraz cześciej miałem depresje z tego powodu, działa to na mnie w ten sposób ze nie mam ochoty na sex i potrafiłem tak odsuwać sie od niej na miesiąc , a ostatnio nawet na 3 miesiące - zero rozmów itd. Potrafię wtedy siedzieć w domu oglądać tv nie rozmawiać z znajomymi gdyż taki cieżki stan mam ze nie mam ochoty z nikim gadać . chodzę spać o 20/21 i nie mam na nic ochoty.

I myślałeś, że jak pojawi się dziecko to wszystko minie,  jak po machnięciu czarodziejska różdżką?

 

 

Powiedziałem jej to ze wypaliłem się ze nic nie czuje był płacz i tuż przed koronawirusem chciałem sie wyprowadzić ona wtedy zareagowała w ten sposób ze możemy iść na terapie małżeńska - byliśmy raz bo pózniej Covis i terapeutka powiedziała ze widzi głęboki problem i nie powinnismy teraz decydować sie na dziecko tylko powinnismy skupić sie na poprawie relacji.

Terapeuta ma rację.  

 

 

Problem w tym ze w styczniu spotkałem kobietę która sprawiła ze zakochałem się . Czuje ze chciałbym żyć dla tej nowo poznanej gdyż dodaje bodźca pozytywnego do mojego życia. Nawet jeśli nie wyjdzie mogę być sam bo wtedy czułbym się może lepiej narazie gdy na chwile obecna popadam w skrajność. Naprawdę setki myśli non stop czy zerwać z przeszłością czy walczyć. depresja , myśle juz nawet o..

Masz jakieś problemy ze sobą.  Ciekawe jak długo będziesz w takiej euforii? 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
 

Witam, proszę o pomoc i może wyciągnę z tego jakieś wnioski - chciałem iść do terapeuty ale ostatnio wszytsko online wiec chciałbym zapytać tutaj.

 

Wraz z zoną jesteśmy 6lat małżeństwem , 17lat razem. Oboje jesteśmy atrakcyjni , finansowo niezależni. Uprawialismy sex można powiedzieć ze było nam super- przynajmniej mi,  ale nic z tego nie wychodziło i zaczęła mnie męczyć monotonia związku, chciałem bardzo zalozyc rodzine i od kilku lat walczyłem z nią o to- nic nie robiła w tym kierunku - wszyscy nasi znajomi mają dzieci i pytają czemu nie chcemy. Straciliśmy kontakt z większością niewiem czy przez to ze tam są dzieci a u nas nie czy przez to ze nie emanujemy szczęściem i to widać. Prosiłem ja byśmy poszli do lekarza od kilku lat i ciagle odwlekała temat, kończyło się awanturami. Mialem rożne myśli ze może ma romans ze za chwile będzie chciała itd. Coraz cześciej miałem depresje z tego powodu, działa to na mnie w ten sposób ze nie mam ochoty na sex i potrafiłem tak odsuwać sie od niej na miesiąc , a ostatnio nawet na 3 miesiące - zero rozmów itd. Potrafię wtedy siedzieć w domu oglądać tv nie rozmawiać z znajomymi gdyż taki cieżki stan mam ze nie mam ochoty z nikim gadać . chodzę spać o 20/21 i nie mam na nic ochoty.

 

Powiedziałem ze albo Pójdziemy do lekarza albo kończę to. Wreszcie wybrała sie ze mną i lekarz zalecił badania które miały powiedzieć czy jest u nas wszystko wporzadku - nie zrobiła tego. Minął rok i znów wzięła mnie depresja. Nie mam ochoty na sex , nie chce mi sie z nią juz spędzać czasu , nie mam ochoty wychodzić z nią do jakikolwiek znajomych bądź rodziny.

Powiedziałem jej to ze wypaliłem się ze nic nie czuje był płacz i tuż przed koronawirusem chciałem sie wyprowadzić ona wtedy zareagowała w ten sposób ze możemy iść na terapie małżeńska - byliśmy raz bo pózniej Covis i terapeutka powiedziała ze widzi głęboki problem i nie powinnismy teraz decydować sie na dziecko tylko powinnismy skupić sie na poprawie relacji. Czy mam walczyć o to skoro totalnie nic nie czuje czy z szacunku do niej powiedzieć jej i odejść gdyż teraz widzę ze ona sie stara , chce sie kochać gotuje itd 

 

Problem w tym ze w styczniu spotkałem kobietę która sprawiła ze zakochałem się . Czuje ze chciałbym żyć dla tej nowo poznanej gdyż dodaje bodźca pozytywnego do mojego życia. Nawet jeśli nie wyjdzie mogę być sam bo wtedy czułbym się może lepiej narazie gdy na chwile obecna popadam w skrajność. Naprawdę setki myśli non stop czy zerwać z przeszłością czy walczyć. depresja , myśle juz nawet o..

Czy powinienem rozstać sie z zoną Z SZACUNKU DLA NIEJ i zacząć nowe życie?

poki jesteśmy młodzi 36lat ... i mamy szanse by znaleść inne życie 

Nie ratowałabym tego związku.  W imię czego chcesz ciągnąć małżeństwo, które już dawno się skończyło? Przynajmniej tak wynika z twojego wpisu. Masz dopiero 36 lat, szkoda życia.   

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
 

Żeniąc się założyłeś rodzinę- nie każdy ma dzieci,a posiadanie dzieci nie jest wyznacznikiem posiadania godziny - godzina to też mąż i żona. Dlatego, że zaczęła męczyć Cię monotonia związku to stwierdziłem, że jest to czas na dziecko?- naprade uważasz,  że dziecko to recepta na monotonie w związku? Co to za zbajomi,  co takie pytania zadają?, a co ich to obchodzi?.

znajomi przyjaciele którzy byli z nami od zawsze , którzy albo założyli rodziny albo są w nowych związkach i widać ze starają sie o ge dzieci jeśli nie wychodzi ale oboje chcieli i każdy temat poruszany był z nimi w sposób naturalny a jak pytali nas to zona uciekała od tematu - Ok może nie była gotowa - byliśmy szczęśliwo wtedy ale dużo sie zmieniło odkąd mówiła ze pujdzieny do lekarza za rok, rok pózniej za 6miesiecy itd - a po drodze zatraciliśmy z wszystkimi kontakt i w sumie nie dziwi mnóstwo bo przestaliśmy emanować pozytywnymi emocjami 

 

I myślałeś, że jak pojawi się dziecko to wszystko minie,  jak po machnięciu czarodziejska różdżką?
 

nie właśnie , zależało mi na tym kiedyś - teraz kiedy ona otwarla sie rzekomo na temat ja zaczynam sie wachac czy to czemukolwiek pomoze bo może zaszkodzić ... 

 

Terapeuta ma rację.  

Ma racje - a Ty pewnie tez masz racje ze mam problemy ze siba gdybym ich nie miał nie ruszałbym wątku - nie nazwał bym tego euforii bardziej sytuacja która daje mi duzooo do myślenia i czuje sie jak zamknięty w klatce . z jednej strony chciałbym dać nam szanse ale nic kompletnie nie czuje i obawiam sie ze nic sie niezmieni u mnie a z drugiej ta wspomniana pdZez ciebie*euforia pozwala mi wierzyć ze cos jeszcze dobrego mnie czeka 

 

 

Masz jakieś problemy ze sobą.  Ciekawe jak długo będziesz w takiej euforii? 

 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
 

Dzięki - mam nadzieje ze twoja psychika nie ucierpiała aż tak i ze odnajdujesz sie w sytuacji samotnie.

dlaczego powrót okazał sie katastrofą - ona juz nie chciała czy wróciliście ale to juz nie było to i żałowałeś ze podjąłeś próby .

 

Czy ta nowo poznana kobieta powiedziała Ci to wyraźnie na początku i skoro czułeś ze miałeś podobna sytuacje ( chodzi o myśli) mówiłeś jej ze swirujesz i nie dajesz rady być obecny tu i tu. Bo ja jej staram sie to mowić ale ona ze nie mam myślec o przyszłości bo może sie nie udać itd ( jak w twoim przypadku ) wtedy sie Wycofuje niby  ale jednak chciałbym spróbować. wiem ze dużo ludzi to zle odbierze . 
Może powinienem sie wyprowadzić by przemyśleć wszystko i zobaczyć gdzie mnie bardziej ciągnie? 

Ja po wyprowadzce z domu odżyłem. Żona bardzo mnie stresowała swoimi fochami. Co ciekawe, żona też odżyła.

Próba powrotu była katastrofą, ale pierwsze trzy dni były super, a później wróciły stare problemy. Jakieś humory, pretensje nie wiadomo o co. Po 5-6 dniach stwierdziłem, że idę spać do swojego mieszkania, bo wolę być sam niż żyć w ciągłym stresie.

Ta druga kobieta. Nie chciała być kochanką, wydawało się, że czeka aż odejdę od żony, (nie nakłaniała mnie abym został z żoną), a kiedy to się stało, spotkaliśmy się tylko raz i później znikła na tydzień, wyjechała na zaplanowaną wycieczkę i widocznie przemyślała, bo to był koniec.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
 

Żeniąc się założyłeś rodzinę- nie każdy ma dzieci,a posiadanie dzieci nie jest wyznacznikiem posiadania godziny - godzina to też mąż i żona. 

Dla mnie rodzina to wspólne dzieci które łączą na zawsze.

Z pierwszego małżeństwa nie mam dzieci, z byłym mężem nie rozmawiam i nie znam się od dnia rozwodu - dla mnie jest nikim, powietrzem, żadnych więzi, żadnych kontaktów - mąż bez dzieci to absolutnie obcy człowiek, żadna rodzina.

 

 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
 

Dla mnie rodzina to wspólne dzieci które łączą na zawsze.

Z pierwszego małżeństwa nie mam dzieci, z byłym mężem nie rozmawiam i nie znam się od dnia rozwodu - dla mnie jest nikim, powietrzem, żadnych więzi, żadnych kontaktów - mąż bez dzieci to absolutnie obcy człowiek, żadna rodzina.

 

 

Znam ludzi po rozwodach z dziećmi i też byłych małżonków nie łączą już żadne więzi i nie utrzymują kontaktów (poza sprawami związanymi z dziećmi nie rozmawiają). Mąż bez dzieci w małżeństwie to członek rodziny (mąż), natomiast po rozwodzie to, czy są dzieci czy ich nie ma to już tylko były mąż.  Mylisz małżeństwo bezdzietne z ludźmi po rozwodzie.  

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
 

a z drugiej ta wspomniana pdZez ciebie*euforia pozwala mi wierzyć ze cos jeszcze dobrego mnie czeka

A jak ta druga nie chce lub nie może mieć dzieci to znowu wpadniesz w depresję i będziesz pisał, że męczy cie monotonia w związku? 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
 

Mąż bez dzieci w małżeństwie to członek rodziny (mąż), natomiast po rozwodzie to, czy są dzieci czy ich nie ma to już tylko były mąż.  Mylisz małżeństwo bezdzietne z ludźmi po rozwodzie.  

Nie, nie mylę.

Małżeństwo bezdzietne ani przed ani po rozwodzie nie jest żadną rodziną.

 Małżeństwo z dziećmi po rozwodzie dalej pozostaje rodzicami, dalej są matka i ojcem i dalej razem kochają dzieci, utrzymują je i decydują w ich sprawach.

Rozwód nie kończy rodzicielstwa.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
 

Dla mnie rodzina to wspólne dzieci które łączą na zawsze.

Z pierwszego małżeństwa nie mam dzieci, z byłym mężem nie rozmawiam i nie znam się od dnia rozwodu - dla mnie jest nikim, powietrzem, żadnych więzi, żadnych kontaktów - mąż bez dzieci to absolutnie obcy człowiek, żadna rodzina.

 

 

Mąż to nie rodzina i to jest prawda. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
 

A jak ta druga nie chce lub nie może mieć dzieci to znowu wpadniesz w depresję i będziesz pisał, że męczy cie monotonia w związku? 

Wiesz nie chce pisać o niej za dużo bo nie wypada, ma syna a i jestem pewny ze chce mieć córkę , nawet jeśli nie to widzę jej podejście do tego i chec spędzania z nimi czasu. widzę jak emanuje dobrem - spędza czas z własnej inicjatywy z dziećmi jej sąsiadów i znajomych. ona tez nie planowała do mnie uczuć bo jest po rozwodzie i boi sie zaufać ale cos życie niekiedy tak nam pisze... 

czy wpadnę w depresje jesli

sie nie uda nie wiem ... ale nie dowiem sie póki nie spróbuje. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Bądź aktywny! Zaloguj się lub utwórz konto

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto, to proste!

Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Posiadasz własne konto? Użyj go!

Zaloguj się

×