Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość zachwycona

Bezsenność w Tokio - rewelacja!!!

Polecane posty

Gość Gajdzin
Mnie Charlie Chaplin zawsze szczególnie interesował jako muzyk, wokalista i kompozytor. Co do wizyty w 3M, pomysł z osobistym zachęceniem wydawcy nie jest zły - proszę wejść na www.riw.pl, tam są adresy mailowe, można napisać do szefa i wyrazić swoje zainteresowanie obecnością Gajdzina w Trójmieście... :-) Co do nieobecności książki w księgarniach to nie tyle wydawca dał ciała co hurtownicy książek - w tym tygodniu większość z nich urządza sobie Bardzo Długi Weekend... No i potem są jeszcze niektórzy księgarze zamawiający nową pozycję dopiero po tym, jak ktoś o nią zapyta! Oczywiście nie dotyczy to Sapkowskiego czy Lema, ale Bruczkowski jest im cokolwiek mniej znany :-) Dlatego pytajcie w księgarniach, szczególnie tych mniejszych (bo EMPIKi i tak zamówią), to książka pojawi się szybciej na półkach. Pozdrawiam serdecznie! Marcin Bruczkowski

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Abi 30
Jest jest jest...... www.merlin.com.pl - już zamawiam. Pozdrawiam serdecznie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gajdzin
Hej, hej, nie cieszcie się tak, drodzy czytelnicy, bo to naprawdę książka trochę w innym stylu niż Bezsenność w Tokio i autentycznie nie wiem, czy się Wam równie spodoba! Marcin Bruczkowski

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość chmu rka
Drogi Ang-Mo! Singapur przeczytany już, la! Jest to niezbyt przyjemny stan, gdyż już nie ma co czytać i jest to prawie tak, jakby właśnie wrócić z Azji i nie móc jej więcej doświadczać (poza tańcem butoh w Centrum Manggha:)). Tolong tamba susu vice versa :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gato7
pięknie! juz sie zaczyna ostracyzm tych co nie mają i nie czytali ;(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Abi 30
Drogi Gajdzinie!!!! Napisałeś pewnego dnia, że Singapur pełen jest muzyki...lalalalalalal- zatem, wszystko w porządku. Tam gdzie muzyka - tam i ja. Z góry więc mówię--FANTASTYCZNA KSIĄŻKA-:) Pozdrawiam PS. A jeśli chodzi o Chaplina, to zawsze zastanawiałam się co kryło się za tym wąsikiem. Teraz wiem, że był to niezwykle utalentowany facet- artysta "pełną gębą":)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gajdzin
Droga Chmu rko! Już zaczynam pracować nad następną książką, żebyś miała co czytać :-) Tym razem sceną będzie znowu Japonia. Jak dobrze pójdzie, to książka będzie na rynku równo za rok. Wyrobiłbym się zresztą i w 9 miesięcy, ale tym razem chcę naprawdę przyłożyć się do zagadnienia wydania Bezsenności w Tokio po angielsku. Doga Abi 30! Tak, Singapur jest pełen muzyki, jeśli za muzykę uznajemy karaoke i dyskoteki... :-) Moja książka opisuje więc zjawisko, które jest w Singapurze niszowe - scenę granego na żywo bluesa i rocka. Niszowe, czyli właściwie mało reprezentatywne. Ale gdybym pisał o muzycznych zjawiskach reprezentatywnych, to pewnie usnęłabyś z nudów po str. 3... Pozdrawiam! Marcin Bruczkowski

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość chmu rka
Drogi Ang-Mo! Jakże się cieszę na nową książkę! :):):) - tak właśnie. No to będzie czas, duuużo czasu, na zapoznanie się z Harukim Murakami i Yoshimoto Banana :) Coś mnie wzięło na tą Azję nie na żarty... Wczoraj na Discovery Travel widziałam Lonely Planet: Singapore - po mieście oprowadzała Oprowadzająca ze swoimi singapurskimi znajomymi: szefem kuchni, drag quinn i love doctorem, pokazali Fontannę i Gaylang, a także singapurskie toalety w stylach afrykańskim, japońskim i egipskim oraz bank spermy mieszczący się w jednym z centrów handlowych... Hm. Już nie mówiąc, że nie padło ani jedno "la!". Pozdrawiam!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gajdzin
Murakami jest OK, koleżankę Banana Yoshimoto niespecjalnie lubię... :-) Dobijają mnie te programy w stylu Lonely Planet. Zawsze skupiają się na tym co nietypowe (a więc interesujące), kreując w związku z tym niesłychanie mylny obraz danego miejsca. Nie mówię, że w Singapurze nie ma Drag Queens, ale trzeba by chyba miesiąc po ulicy chodzić, żeby takową (takiego?) spotkać (z wyjątkiem pewnej wioski koło Changi, gdzie mają festiwal). Pięć lat tam mieszkałem, co oznacza około 5000 wizyt w toaletach, a egipskiej nie uświadczyłem. Ani banku spermy w centrum handlowym. Nie wątpię że takowe istnieją, dokładnie tak, jak hotele kapsułkowe w Japonii... Ale trudno sobie wyobrazić mnie REPREZENTATYWNE obrazki z Singapuru. "La" w programie dla Lonely Planet oczywiście nikt by nie używał, to by tylko skonfudowało Amerykanów, którzy stanowią większość widzów tego kanału... :-) Pozdrawiam serdecznie, Marcin Bruczkowski

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość chmu rka
A mi się tak marzy usłyszeć to "la!", jest to przecież rewelacja, podobnie jak "się da?" - bardzo pożyteczne zwroty :) :) Co do Yoshimoto, nie wiem w czym pseudonim Banana jest lepszy od jej własnego nazwiska Maiko (maiko to są te jeszcze-nie-gejsze?), ale czytam tu, że "proza Yoshimoto Banany nawiązuje do japońskiej tradycji estetyki mono no aware, czyli nieuchwytności, ulotności rzeczy, zgodnie z którą piękno wynika właśnie z nietrwałości" - a to zapowiada coś ciekawego. Co Ang-Mo nie podobało się i w której książce w/w Japonki hm? Widzę, że wszyscy forumowicze pochłonięci czytaniem Singapuru, jest tak? :) Pozdrawiam!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gajdzin
Już odpowiadam: koleżanki Banany książkę czytałem tylko jedną, coś na temat kuchni, już nie pamiętam tytułu, to był jej pierwszy hit w Japonii. A nie spodobało mi się to, że mnie znudziła. Aczkolwiek nie odmawiam jej talentu, tylko to po prostu zupełnie nie mój styl literatury. Z tym, że ja niestety w ogóle nie mam zbyt wysublimowanego gustu literackiego a jedynym gatunkiem, który mnie autentycznie pasjonuje, jest... Science Fiction. Co do słynnego "la" - kiedy poznałem moją żonę, ozdabiała nim co drugie zdanie w sposób bardzo naturalny i uroczy, niestety po paru latach w Polsce nawyk jej zupełnie przeszedł. Ale może uda mi się ją zachęcić do zademonstrowania go w telewizji publicznej. (będziemy 18go w programie Doroty Wellman "Pytanie na Śniadanie"). Pozdrawiam i idę uciąć sobie godzinkę drzemki, bo dzisiejsza pogoda nastraja mnie sennie i leniwo... :-) Marcin Bruczkowski

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gato7
chmurak niektórzy jeszcze nie czytają jeszcze nawet w ksiągarni nie byli ;) przez conajmniej najbliższy tydzień pozostaje mi posłuchać Waszych komentarzy i dyskusji, które są niezłym przedsmaczkiem. A poza tym w weekend Hubertusowski nawet jak pada to się nie śpi!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Drogi Panie Marcinie!!! Właśnie zaczynam zgłebiać ,,Singapur\'\'-jest rzeczywiście inna od ,,Bezsenności\'\', lecz i tak miło i przyjemnie się ją czyta, chociaż nigdy nie miałam żadnych kontaktów z myzykowaniem. Szczególne podziękowania żonie Kit za przepis na Satay z grilla po singapursku--w najbliższym czasie postaram się ten przepis wkorzystać. Dziękuję! Pozdrawiam!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kelio
singapur-nie;/ to jakis belkot;/ nie iskrzy niestety ;(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gajdzin
ELCIKA - dzięki za wrażenia z lektury! Kit oczywiście podziękuję. Proszę napisać, czy i jak się udały (sataye, mam na myśli). KELIO - zgadzam się, Singapur to totalny bełkot! Języków i narzeczy tam mniej więcej tyle, ile obywateli, więc trudno się dziwić... :-)) Pozdrawiam serdecznie ze słonecznego Cannes, gdzie leżę nad morzem tuż obok centrum konferencyjnego Gartnera i sprawdzam sobie maile via Wi-Fi, szczęśliwie sięgające plaży. Żyć, nie umierać... Marcin Bruczkowski

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ZetiX
>> Pozdrawiam serdecznie ze słonecznego Cannes, gdzie leżę nad morzem... A my tu na deszszszczu... wiiiiilllkii jaakieś... ;) W szczecinie EMPiK jak zwykle zaspał, za to Kolporter się postarał :) Z rozbiegu dojechałem do dwunastego rozdziału potem niestety odpadłem - byłem od >24h na nogach, ale dzisiaj skończę :) Pozdrowienia Piotr

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gajdzin
No to nie mogę się doczekać wrażeń z lektury, Piotrze. Sam mam ciągle wiele niepewności, jak ta książka zostanie odebrana przez czytelników. W swoim czasie wydawca zachęcał mnie do napisania książki stanowiącej po prostu drugą część Bezsenności w Tokio, czyli dalszego ciągu przygód Gajdzina, czegoś utrzymanego w dokładnie takim samym stylu, z jak największą liczbą tych samych bohaterów (trzeba by Seana przeprowadzić do Singapuru...) itd. Ja natomiast postanowiłem być odważny i pokazać Singapur z punktu widzenia... perkusisty. Biorąc pod uwagę, że 99,98% czytelników zapewne nie gra na perkusji, ani nawet na gitarze basowej, nie wiem po prostu, czy uda mi się zainteresować ich w wystarczającym stopniu, żeby dotrwali do ostatniej strony. W Cannes robi się zima - już nie mogę siedzieć na plaży w samych kąpielówkach, muszę włożyć koszulkę. Za to Wi-Fi ma zasięg nawet nad samym brzegiem wody - trzymam nogi w Morzu Śródziemnym i piszę na forum. JA NIE CHCĘ WRACAĆ!!! :-)) Marcin Bruczkowski

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ZetiX
>> No to nie mogę się doczekać wrażeń z lektury, Piotrze. Aaaa - oczywiście nie omieszkam opisać mych wrażeń, ale to już na priva - jak to uczyniłem również z "Bezsennością..." ;) Strona "perkusyjna" jest do przełknięcia, nuty znam z widzenia :). Poza tym już zaczynam z niecierpliwością czekać na "Bezsenność poza Tokio"... ;) >> W Cannes robi się zima... Taaaa... :D Pozdrowienia Piotr Trumpiel

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Misiafka
Panie Marcinie! och jak zazdroszczę Cannes i ciepłego mam nadzieję morza!!!! Ja tez niedawno byłam nad ciepłym morzem i woda jak zupa!!! Ok, ale nie o tym chciałam napisać--a więc proszę mi napisać co znaczy-- --TOLONG TAMBA SUSU---?????????? Dziękuję i pozdrawiam!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Misiafka
Jeszcze zapomniałam o stronce Pana, miała być dostęna właśnie dzisiaj a nie jest:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gajdzin
Wielce Szanowna Pani Misiafko! 1. Niestety nie mogę zdradzić, co znaczy "Tolong tamba susu", ponieważ mam niejasny zamysł zrobienia jakiegoś mini-konkursu inernetowego dla osób, które poprawnie rozszyfrują ten tekst. W przypadku, gdyby to się Pani udało, proszę więc o NIE dzielenie się swoim odkryciem na forum! 2. Moja strona miała stanąć nawet nie dzisiaj, tylko tydzień temu, a data jest ciągle zgrabnie przesuwana na następny dzień - niestety trudno jest mi znad brzegów Morza Śródziemnego skutecznie spałować rezydującego w Warszawie programistę, którego życie jest ewidentnie pasmem poślizgów. Wysyłam mu jednak dwa razy dziennie złośliwe SMSy i mam nadzieję, że lada dzień witryna rzeczywiście zaistnieje. Błagam więc o cierpliwość i bardzo przepraszam za zwłokę! Głównym powodem opóźnienia jest zresztą bardzo fajna funkcjonalność, którą firma robiąca tę witrynę zdecydowała się mi oferować w prezencie: możliiwość samodzielnej aktualizacji sekcji "Zapiski w biegu" na stronie głównej - będę tam co tydzień wpisywał jakieś wiadomości albo głupie myśli autora... :-) Pozdrawiam serdecznie, Marcin Bruczkowski

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gajdzin
Wielce Szanowna Pani Misiafko! 1. Niestety nie mogę zdradzić, co znaczy "Tolong tamba susu", ponieważ mam niejasny zamysł zrobienia jakiegoś mini-konkursu inernetowego dla osób, które poprawnie rozszyfrują ten tekst. W przypadku, gdyby to się Pani udało, proszę więc o NIE dzielenie się swoim odkryciem na forum! 2. Moja strona miała stanąć nawet nie dzisiaj, tylko tydzień temu, a data jest ciągle zgrabnie przesuwana na następny dzień - niestety trudno jest mi znad brzegów Morza Śródziemnego skutecznie spałować rezydującego w Warszawie programistę, którego życie jest ewidentnie pasmem poślizgów. Wysyłam mu jednak dwa razy dziennie złośliwe SMSy i mam nadzieję, że lada dzień witryna rzeczywiście zaistnieje. Błagam więc o cierpliwość i bardzo przepraszam za zwłokę! Głównym powodem opóźnienia jest zresztą bardzo fajna funkcjonalność, którą firma robiąca tę witrynę zdecydowała się mi oferować w prezencie: możliiwość samodzielnej aktualizacji sekcji "Zapiski w biegu" na stronie głównej - będę tam co tydzień wpisywał jakieś wiadomości albo głupie myśli autora... :-) Pozdrawiam serdecznie, Marcin Bruczkowski

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Misiafka
Drogi Panie Marcinie! 1. ok, --już się szykuję do rozszyfrowywania tegoż napisu!--ciekawość po prostu mnie zżera!:D 2. Tak, tak rozumiem--to jeszcze poczekam, trudno siła wyższa! Cieszę się na samą myśl o tych zapiskach, mam nadzieję że to będzie w formie blogu-czy tak?! Serdeczne pozdrowienia!!!!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gajdzin
Nie do końca blogu, bo chyba nie będę archiwizował "Zapisków w biegu", nie sądzę, żebym miał co tydzień coś tak odkrywczego, ciekawego albo zabawnego do powiedzenia, żeby warto to zachowywać... Większość blogów jest beznadziejnie nudna dla wszystkich poza ich autorem. Oczywiście jest parę światłych wyjątków i podziwiam ich autorów, ale ja bym tak nie umiał. Nie mówiąc o tym, że byłoby to dużo bardziej czasochłonne, pisanie ze świadomością, że dany "zapisek" zostanie na dłuższy czas. Wolę poświęcić ten sam czas na pisanie następnej książki! Pozdrawiam, Marcin Bruczkowski

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość chmu rka
Drogi Ang-Mo! Cannes? Słońce i wylegiwanie się? Żeby o tej porze roku takich zaznawać tortur... Ta książka Banany na temat kuchni nosi tytuł "Kuchnia" :) Myślę, że może się jednak okazać interesująca... Narazie zagłębiam się w "Tańcz tańcz tańcz" - zgadzam się, że Murakami jest OK. Co do Singapuru, nie ma żadnego najmniejszego nawet problemu w dotarciu do ostatniej strony, gdyż dzieje się to niespodziewanie szybko. Mam tylko wątpliwość dotyczącą bohatera - dlaczego Paweł, a nie Marcin, czyli pan, a potem znów jakieś wizytówki mieszające w głowie...? Nigdy nie oglądałam "Pytania na śniadanie", ale to za tydzień obejrzę z podwójną uwagą... :) Pozdrawiam! ps. Chyba rozszyfrowałam frazę, o której pisała Misiafka - w oparciu o baaardzo marne źródła, ale jeśli któreś ze słów nie ma szeregu znaczeń, to powiem, że dedykacja urocza, lecz dość prozaiczna... Chociaż w Singapurze może się okazać bardzo użyteczna :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gajdzin
Droga K_siu! > dlaczego Paweł, a nie Marcin, czyli pan, a potem znów jakieś wizytówki mieszające w głowie...? Wizytówki...? Chyba mowa o wizytówce niejakiego Marcina Bruczkowskiego, który przecież jest jednym z bohaterów, a więc postacią zupełnie odrębną od Pawła - dochodzi przecież nawet do paru spotkań tych 2 postaci. Nie ma tu więc nic nielogicznego. Inna sprawa, że w książce jest ukryta pewna tajna teoria (związana m.in. z postaciami Gajdzina i Pawła), w rozszyfrowaniu której pomaga również znajomość historii rocka. Nic więcej nie powiem, bo jestem ciekaw, kto pierwszy sam z siebie na to wpadnie. Ale jak ktoś nie wpadnie (czyli 99,998% czytelników), to absolutnie w niczym umniejszy przyjemności z czytania ani stopnia zrozumienia "co autor miał na myśli"... > dedykacja urocza, lecz dość prozaiczna... Może i prozaiczna, ale mocno związana z tekstem (vide napój narodowy), a wpisana na 1 stronie w nadziei, że jak szanowna czytelniczka trafi kiedyś w rejony opisywane w tej książce, to akurat ten zwrot może się bardzo przydać! :-) Marcin Bruczkowski

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość chmu rka
Drogi Ang-Mo! Rozumiem, że Marcin Bruczkowski jest osobnym bohaterem. Chodzi mi o samą pierwotną ideę opisywania Singapuru z perspektywy Pawła, a nie Marcina Bruczkowskiego - jak to było w Tokio. Gdyż Paweł jest Marcinem Bruczkowskim podszyty, czyż nie? Pozdrawiam,

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gajdzin
Wydaje mi się, że Singapur opisywany przez Pawła jest ciekawszy, niż z punktu widzenia Gajdzina, który na tym etapie swojego życia ma już lekki przesyt Azją, jest starym wygą Orientu i zbyt wiele rzeczy jest dla niego oczywiste. Natomiast Paweł nie ma za sobą bagażu 10 lat w Japonii, więc jego spojrzenie jest bardziej obiektywne i świeże. A co do stopnia podszycia jednego drugim, to zostawiam czytelnikom do interpretacji... W tekście jest zresztą zaszytych parę sugestii :-) Pozdrawiam, Marcin Bruczkowski

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
A ja bidula czekam i czekam, jak ten Prosiaczek na Słonia... Miałam dostać \"Singapur, czwarta rano\" w prezencie od KOGOŚ...... Chyba jednak poczynię zakup, i to jeszcze dziś :-) Pozdrowienia dla MARCINA B.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×