Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...
Zaloguj się, aby obserwować  
Gość ula s

KOMU UDAŁO SIĘ WYJŚĆ Z NAŁOGU NADMIERNEGO WYCISKANIA/OCZYSZCZANIA TWARZY???

Polecane posty

Juz nie wygladam jak potwor--> ja pamietam! I z calego serca Ci gratuluje!!! Naprawde wielkie, wielkie gratulacje:) Ja tez mam to za soba... a moze lepiej bedzie jak powiem, ze 99 procent mam za soba, bo cos jednak zawsze pozostaje. Pozdrawiam i ciesze sie razem z Toba! Fajnie, ze dalas znac:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gopia babo (sorry, nie mam polskich liter)-->mysle, ze nie ma zlotej rady. Tak jak juz kiedys wczesniej pisalam dopoki ma sie jakiekolwiek swinstwa na buzi, obojetnie czy krostki, czy zaskorniki czy chociazby rozszerzone pory, to zawsze jest pokusa, zawsze chce sie dotknac buzi, podrapac, podejsc do lustra...a potem juz od malego przejechania palcem do niekontrolowanej masakry nietrudno... Nie mam zlotego srodka. Wiem tylko, ze po tylu latach przychodzi taki momant, ze nie mozesz juz dluzej patrzec na siebie w lustrze. Nie tak jak codzien, ze sie nie podobasz sobie, ze jestes na siebie zla za to co zrobilas... Kiedy jest Ci wstyd jak ktos wyciaga aparat, kiedy myslisz sobie, ze ludzie patrza na Ciebie w pracy jak na tredowata, kiedy przestajesz chodzic na imprezy, bo wiesz, ze po 15 min splynie z Ciebie cala tapeta, kiedy dochodzisz do takiego wieku, ze po prostu NIE DA SIE juz dalej... Juz wczesniej tez pislam, ze \'\'to\'\' zostaje chyba juz na zawsze, no chyba, ze uda Ci sie uzyskac nieskazitelna cere w kazdym calu, w o nie wierze... Ja tez do tej pory mam cgorsze chwile, bo moje cera nie nalezy do pieknych, ale nie robie sobie juz takiej krzywdy jak kiedys, nie masakruje sie do krwi i odpadajacych strupkow.. Duma mnie rozpiera, jak ktos mi mowi ze tak bardzo poprawila mi sie buzia (oczywiscie ja tego tak nie dostrzegam)... Jest warto walczyc..i miec wiare w siebie.. Nie umiem Wam tego przekazac jakbym chciala, ale mam nadzieje, ze choc troche jest to zrozumiale.. Pozdrawiam i zycze sukcesow

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ciekawe pytanie
Mam pytanie. Czy ktos z Was zastanawial sie lub wie co bedzie z zaskorniem kiedy go nie wydrzemy na wierzch?? Co sie z nim dzieje?? Moze dziad usycha i wypada sam?? Przeciez nie bedzie rosl w nieskonczonosc a jezeli nie to jestesmy wygrani i nie musimy grzebac paluszkami.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wyciskarka pryszczy
Witam nowych członków forum:) "Wyciskarka" też brzmi kretyńsko, ale nie zamierzam zmieniać nicka, w końcu to co robię z moją twarzą też jest kretyńskie. Zaraz idę na zajęcia, więc się zatapetowałam i jest dobrze. Prawie nic nie widać. Co do stanu mojej skóry...lepiej nie mówić. Jakiś tydzień temu juz miałam wszystko zagojone, aż tu nagle coś się stało i się powyciskałam. Na szczęście nie zmasakrowałam twarzy, ale i tak to co zrobiłam nie daje mi spokoju. W najgorszym stanie jest nos. Od kilku dni robia mi się na nosie bolesne guzki, nie wiem dlaczego, więc je wyciskam i zostaja ranki. No więc nos mam cały poraniony. A w ogóle, to skóra na całej twarzy jest jakaś strasznie wysuszona i wrażliwa. Niczym nie mogę jej nawilżyć. Usta też mam spierzchnięte. Dzisiaj idę kupić krem Diakneal z Avene, żeby złuszczać zaskórniki i blizny. A punktowo na ranki będę nakładała maść gojącą. I znowu obiecuję sobie ,że już nigdy.... ani jednego... i tak do następnego wyciskania.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wyciskarka pryszczy
Wiecie co, zastanawiam się, czy w moim przypadku to nie jest celowe oszpecanie się. To ma chyba związek z tym, jak zostałam wychowana.Tzn. zostałam wychowana na "faceta". Do wszystkiego muszę dążyć sama, nie moge być od nikogo zależna (a już broń boże od mężczyzny) no i muszę być ambitna( moją jedyną ambicją nie może być to, żeby ładnie wyglądać i się podobać), a juz na pewno nie to, zeby złapać bogatego faceta który "wszystko mi zapewni", bo to ja i tylko ja sama muszę sobie zapewnić. I muszę się wykazywać na innych polach niż uroda - raczej przez swoje dokonania naukowe, zawodowe itp. Moją wartość wyznacza to, co mi się w życiu udaje. Jeśli wszystko mi się w życiu udaje, to jestem ok, jeśli nie, to jestem do niczego, choćbym nie wiem jak była ładna, słodka i wdzięczna. W moim domu zawsze się uważało, że jak dziewczyna ładna, to na pewno głupia, mało inteligentna idoitka. A moja mama zawsze uwazała, że o urodę dbają puste panienki. Do tej pory bardziej boli mnie stwierdzenie, że jestem głupia, czy mało inteligentna, niż że jestem brzydka. A moi rodzice nigdy nie uważali, ze "moja córka jest taka wspaniała, bo jest taka śliczna i słodka" tylko "moja córka jest taka wspaniała, bo zna twa języki, robi dwa kierunki studiów, robi praktyki zawodowe za granicą itp." Jednym słowem, moim zadaniem nie jest tylko siedzieć i pachnieć. Dlaczego to piszę? Bo zauważyłam, ze w wielu rodzinach uważa się że podstawową wartością kobiety jest jej uroda - czy jest ładna, czy ma ładne ubrania, czy ma bardzo kobiecą osobowość, tzn. jest słodką, delikatną, naiwną szczebiotką. Od dziewczyn w wielu rodzinach wymaga się bardzo mało, albo prawie nic. Żyją sobie bezstresowo, bo nic nie muszą. Ambicją mojej matki było, żebym była kobietą sukcesu, natomiast ambicją wielu matek (i ojców) jest to, żeby ich córka ładnie się prezentowała i dobrze radziła sobie w kuchni i z pracami domowymi ( ja nie mam o tym pojęcia), a największym komplementem dla niej ma być to, że tak dobrze gotuje. Więc podczas gdy moja mama goniła mnie do nauki i posyłała na obozy językowe za granicę i na różne zajęcia pozalekcyjne (związane oczywiście z nauką), matki moich koleżanek goniły je do pomocy w kuchni i do lekcji gotowania, a jedyne zajęcia pozalekcyjne to był aerobik i solarium 3 razy w tygodniu (przecież muszą ładnie wyglądać, bo bogaty facet nie będzie ich chciał!). I nie przesadzam! Do dziś słyszę od moich życzliwych koleżanek "zamiast tyle robić, to byś sobie lepiej męża znalazła!!" Nie mówię, przez to, że jestem zapuszczonym monstrum. Jestem całkiem zadbaną, elegancko ubraną, piękną kobietą (i jestem też skromna:) ), i najgorsze jest to, ze wiem, ze byłabym już zupełną laską GDYBY NIE TE RANY NA TWARZY!!. Tylko, ze ja uważam, ze nie mogę ładnie wyglądać, nie mam prawa ładnie wyglądać (i być ładna), jeśli w innych, 'ważniejszych' dziedzinach życia mi nie wychodzi ( bo wtedy zyskam miano głupiej panienki). No więc jak tylko widzę, że coś nie idzie pomyślnie i zaczynam się tym stresować, to wymierzam sobie karę: "oszpecenie przez powyciskanie twarzy". Natomiast moje koleżanki mają przekonanie, że jeśli tylko ładnie wyglądają, to są cudowne i lepsze od innych pod każdym względem i nic innego już nie muszą udowadniać światu, więc jak im nawet coś w życiu nie wyjdzie, to się nie masakrują. Nie wiem, może to jest naciągana teoria....ale kiedyś czytałam, że wyciskają się tylko te kobiety, które mają przerost ambicji życiowych. Zastanówcie się dokładnie, może u was to jest ten sam, albo podobny mechanizm, co u mnie. Dobra, kończę już te żałosne wynurzenia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Twoje wynurzenia nie są żałosne, widać że szczerze napisałaś i chciałaś się podzielić cząstką siebie:* U mnie jest podobnie, że od małego mi wpajano niezależnośc. Żyłam bez ojca, więc zawsze mi mówiono jacy faceci są beznadziejni i że w życiu muszę polegać tylko na sobie samej. Więc pewnie wyciskając syfy zakładam blokadę na poznanie nowych ludzi, potencjalnego faceta - no bo przecież na nich nie można polegać. U mnie problemy emocjonalne zahaczają o DDA, bo niemalże w pełni się z tym identyfikuję. To tak jakby wystaczała mi sama świadomośc, że moge z kimś być... Pewnie u Ciebie wychowanie wpłynęło na charakter i zachowania w sytuacjach stresowych, ale problem chyba nie jest wyłącznie w tym. Sama się zastanawiam dlaczego akurat to robię, ale bardziej zadaję sobie pytanie jak z tego `wyrosnąć`, bo przeszłości już nie zmienię. \"wiem, ze byłabym już zupełną laską GDYBY NIE TE RANY NA TWARZY!!. Tylko, ze ja uważam, ze nie mogę ładnie wyglądać, nie mam prawa ładnie wyglądać (i być ładna), jeśli w innych, \'ważniejszych\' dziedzinach życia mi nie wychodzi ( bo wtedy zyskam miano głupiej panienki).\" w zupełności się z tym identyfikuję :( zawsze \"zazdrościłam\" takim laseczkom co biegają od solarium do solarium i nie myślą o niczym innym tylko jak wyrwać bogatego albo jakiegokolwiek faceta, teraz pewnie są szczęśliwe mieszkając razem z nim i trójką spłodzonych dzieci. Tylko, że ja od życia chcę czegoś więcej... w moim odczuciu jest ono zbyt płaskie, nic mnie do końca nie cieszy. Czegoś brakuje...wszystko jest ulotne...sukces nie daje satysfakcji. To teraz ja kończę moje żałosne wynurzenia. Dzięki za przeczytanie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
dziewczyny... mam podobnie :( jak widac problem w wyciskaniu lezy tak naprawde gdzies poza syfami jako takimi...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
:( Dlatego też zastanawiam się ciągle czy z tego `wyrosnę` czy jednak potrzebna jest mi pomoc w radzeniu sobie z samą sobą. Zła też jestem na siebie, że to co bylo wpłynęło na mnie w dużym stopniu. Że wpłynęły na mnie sytuacje z życia o których nie zdawałam sobie sprawy iż mogą mieć wpływ jakikolwiek. Dlaczego nie jestem jak inni?Pogodziłam się ze wszystkim i przeszłam na porządek dzienny, ale jednak było to tylko zaepchnięcie problemów wgłąb siebie. Teraz nie wiem jak za to wszystko się zabrać, z wielu kwestii zdaję sobie już sprawę ...jednak nie wiem co dalej. Ciągle jestem gdzieś zamknięta w swojej samotni emocjonalnej i nie dopuszczam nikogo. Na zewnątrz niby wszystko OK...nikt nie wie nic. Zresztą ludzie i tak by nie zrozumieli, już raz się o tym przekonałam jak chciałam coś więcej komuś powiedzieć. Spotkałam się z niezrozumieniem, zresztą nie winię nikogo, bo jak się nie przeżyło czegoś to się nie wie... Pozostaje mi tylko jedno \"znormalnieć\"

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
\"Dlaczego nie jestem jak inni?\" \"Ciągle jestem gdzieś zamknięta w swojej samotni emocjonalnej i nie dopuszczam nikogo. Na zewnątrz niby wszystko OK...nikt nie wie nic. \" Wiesz, mnie sie wydaje,ze duzo ludzi mysli podobnie. Ze wszyscy dookola nie maja podobnych problemow, a to nie prawda. Wiele osob zmaga sie z roznymi rzeczami ale wszyscy udajemy na zewnatrz, ze wszystko jest ok... o mnie znajac zycie nikt nie pomyslalby, ze mam jakies problemy emocjonalne - a ja po prostu dobrze sie maskuje :P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Doskonale zdaję sobie sprawę z tego, iż inni mają swoje problemy...większe lub mniejsze, każdy sobie jakoś z nimi radzi. Ale \"własny problem jest zawsze największy bo jest Twój...\" dlatego pewnie generalnie wyrażaa się swój żal wobec niezrozumienia ze strony świata. Bo tylko osoby z podobnymi problemami mogą się zrozumieć, pod warunkiem że się tym podzielą. Pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wyciskarka pryszczy
Cieszę się, ze mnie nie wyśmiałyście. Mawet nie zdawałam sobie sprawy, ze nie tylko ja mam taki problem. Napisałam to, bo wiem, ze poznanie przyczyn problemu to już połowa sukcesu. U mnie to jest nie tylko karanie się po porażce, ale również karanie się 'na wyrost' w obawie przed porażką. Myślałam dzisiaj o tym cały dzień. I doszłam do wniosku, że juz nawet nie mogę sobie wyobrazić sytuacji, w której np. coś mi nie wyjdzie i nie ukaram się za to masakrując twarz. Albo, kiedy mam coś trudnego do zrobienia i martwię się, że zawalę. Nie mogę zrozumieć jak inni radzą sobie z tym, że im coś nie wyjdzie. Jak oni mogą nie masakrować twarzy?! Przecież to normalne!!!!(właśnie takie myślenie jest chore!) Ostatnio czytałam w jakiejś gazecie wywiad z Iloną Felicjańską, w którym stwierdziła, że dba o każdy nawet najmniejszy aspekt w swoim wyglądzie, bo jeśli ona wygląda perfekcyjnie, to znaczy, że wszystko co robi jest perfekcyjne. Ja nie mogę zgodzić się z tym stwierdzeniem i nawet zdziwiłam się bardzo, ze Pani Ilona może w ogóle prezentować takie poglądy. Przecież to płytkie! (w moim chorym mniemaniu) Ale to moje chore myślenie jest dziwne, bo przecież naczytałam się głupich amerykańskich poradników z serii "pozytywne myślenie drogą do sukcesu", gdzie wyrażnie zostało powiedziane "Chcesz być człowiekiem sukcesu, musisz wygladac jak człowiek sukcesu". Staram się pracować nad zmianą myślenia, ale to co zostanie wtłoczone do głowy w dzieciństwie, trudno jest wykorzenić. Pamiętam, jak rodzice mi powtarzali "nie zaliczyłaś sprawdzianu, bo pól dnia spędziłaś przed lustrem dbając o urodę, zamiast się uczyć". No więc teraz masakruję twarz, żeby w razie porażki odeprzeć zarzuty (teraz juz nie rodziców, ale moje własne skierowane pod swoim adresem) "No przecież nie spędziłam całego dnia przed lustrem dbając o urodę. Tylko spójrz jak brzydko wyglądam!" Może to głupie, ale tak właśnie jest:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
\"karanie się \'na wyrost\' w obawie przed porażką.\" a i owszem, albo przed stresująca sytuacją na której nie wiesz jak wypadniesz. Ja nie uważam, że masakrowanie jest normalne, zazdroszcze tym co tego nie robią. \"bo jeśli ona wygląda perfekcyjnie, to znaczy, że wszystko co robi jest perfekcyjne.\" hm, dziwne to stwierdzenie... ale może chodziło jej o to że jak wygląda perfekcyjnie to sprawia wrażenie osoby która wszystko w życiu robi perfekcyjnie, a zatem jest lepiej postrzegana.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość smutna buzia
hej jaki kremik polecacie do cery tradzikowej???dobry byl jakis co tez zweza choc troche pory...;( i moze cos do mycia buzi rano i wieczorem...prosze odpiszcie pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
a wiec radze wam w wiekszosci wykonac peeling yellow peel-jest to zabieg bezbolesny,dajacy znakomite efekty na plutkie blizny,zaskorniki ,przebarwienia....po konsultacji z dermatologiem ,jesli uzna nawet mozna zastosowac go na ropne krosty.Ja w każdym bądz razie ,wykonuje go sama w domu i jestem bardzo zadowolona.Odpowiem tez gdzie mozna go kupic i jak wykonac zabieg,troche tanszymi sposobami niz rekomendują go lekarze-cena w gabinecie okolo 600 zl zabieg. ja wykonuje go sobie sama w kosztach okolo 350 zl i starcza mi wszystkiego na 2 zabiegi. pocztytajcie na; http://www.fenice.pl/index.php/ida/44/

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
uff... ale sie naczytalam!! i nieprzeczytalam wszystkiego...i niemoge wprost uwierzyc, ze tyle was jest co ma dokladnie ten sam problem co ja...i ja myslalam ze sama jestem...pozno sie juz zrobilo od tego czytania i nie bede sie rozpisywac ale zagladne tu do was:-) stan mojej skory obecnie no w miare, gorzej z ramionami, bo przeciez teraz zima to niewidac...caluje was i wpadne znow, napewno!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wyciskarka pryszczy
U mnie makabra. Twarz wygląda gorzej niz przedtem, chociaż nic nowego nie powyciskałam. Ranki nie chcą się goić, nie wiem, co robić. Twarz jest strasznie sucha i sciągnięta, nie wiem czemu. Nasmarowałam twarz Diacnealem i czuję, że działa - twarz mnie szczypie. Mam nadzieję, ze kwas przyspieszy odpadanie strupków i gojenie ran. Od rana bawię się w młodego chemika - własnoręcznie zrobiłam miksturę nawilżająco-gojacą z różnych maści i kremu dla dzieci przciw odparzeniom. Siedzę teraz z tą miksturą na twarzy i modlę się, żeby zadziałała. Na gojenie zawsze pomagała mi maść z wit. A robiona w aptece. Była bardzo tłusta i strupki i suche skórki "odmakały" i schodziły pod jej wpływem. Niestety, skończyła się. Mojej cudownej zagranicznej maści też juz nie mam. Musze sobie jakoś radzić.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wyciskarka pryszczy
No i tak jak myślałam - suche skórki odmokły pod wpływem mojej mikstury. Zeszły już takie martwe, brązwe skórki (trochę podobne do strupka) i odsłoniły różowe blizny z takimi jeszcze krwawymi dziurkami po środku. Myślę, ze powinny się szybko zagoić całkowicie. W każdym razie buzia nie wygląda już tak makabrycznie i to mi poprawia nieco samopoczucie. Kiedyś oglądałam program o leczeniu oparzeń w szpitalu. W trakcie gojenia lekarze na bieżąco obcinają nożyczkami martwe tkanki, które odstają z rany. Podobno to przyśpiesza gojenie. No więc ja postanowiłam zrobić tak samo - tylko że ja odmaczam martwe tkanki tłustą maścią, a potem ścieram je delikatnie wacikiem. To rzeczywiście przyspiesza gojenie i blizny są mniejsze.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość buzu
Pisałem kiedyś że wróce na forum jak się zastanowie nad sobą. No i się zastanowiłem. Spędziłem ładnych parę godzin w samotności nad rzeką paląc papieroski i rozmyślając o tym i o tamtym. Nie wyciskam już trzeci dzień, co jest moim rekordem od... roku co najmniej. Już po tych trzech dniach moja twarz wygląda dobrze, a ranki na ramionach zmieniły się w strupki, które powoli schodzą. W sumie nie wiem, co mam napisać... Nie wiem, czy uda mi się w tym wytrwać. Tyle razy sie nie udawało... Ale cały ten mój wyjazd za granicę na pół roku musi po coś być... może właśnie po to żeby zrozumieć że wyciskanie jest słabe...Wow, strasznie mi dziś smutno. Tęsknie za rodziną... za domem, za psem, za swoim miastem... Wyjść z nałogu to prawdziwy sukces. Bez względu na to, czy było to branie narkotyków czy obgryzanie paznokci. Życze tego wszystkim. Nie marnujcie czasu na stanie przed lustrem i wyciskanie. Zamiast tego porozmawiajcie z przyjaciółmi dla których nie mieliście nigdy czasu, lub nie mogliście ich odwiedzić, bo zmasarowaliście wcześniej swoją twarz. Jak wam ich kiedyś zabraknie to zobaczycie co było ważniejsze. Ja już wiem... Już nie wyciskam. Jeśli jest odpowiedź na pytanie: "Jak wyjść z tego nałogu?" To tylko: "Uciec od niego w miłość i przyjaźń". Trzymajcie się! To był mój ostatni wpis. Może gdzieś kiedyś sie spotkamy, przejdziemy obok siebie na ulicy nie wiedząc że ja to ja, a Ty to Ty. Będę tu czasami zaglądał żeby zobaczyc jak Wam idzie. buzu

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
buzu :* Ładnie napisałeś, z całego serca życzę Ci dalszych sukcesów w walce z nałogiem, bo to daje nadzieję...:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość clindacne.
Pisałam już o tym ale nikt się nie zgłosil. Mam do odsprzedania po promocyjnej cenie Clindacne.... Mam calutkie opakowanko i szkoda by się zmarnowało.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mat
Witam Szczerze mówiąc, trafiłem na tę stronę przypadkiem. Wcześniej wydawało mi się to nie do pomyślenia, żeby inni ludzie robili tą beznadziejną rzecz co ja. Dopóki tu nie zajrzałem. Czytając wcześniejsze wypowiedzi jakbym widział siebie. Praktycznie codziennie, o różnych porach dusiłem twarz. Często szedłem do lustra, żeby wycisnąć co najwyżej jednego syfka. Ale sami się domyślacie co się potem działo... Twarz zmasakrowana, cała czerwona... I tak już pewnie od paru lat... Udawało mi się w domu wytrzymywać po max 2-3 dni, a potem od nowa to samo... Najlepiej było na różnych wyjazdach, wakacjach - wtedy jakoś o tym w ogóle nie myślałem i od razu była poprawa. Ale po powrocie do domu znów wracałem do "nałogu"... Ostatnio miałem przykre zdarzenie, spowodowane właśnie wyciskaniem syfków bez dezynfekcji. Ciężko w to może uwierzyć, ale wylądowałem w szpitalu z jakimś bakteryjnym zapaleniem, co mogło się okazać bardzo poważne w skutkach. Na szczęście po 4 dniach na antybiotykach dożylnych mnie wypuścili. W szpitalu nie wyciskałem ani razu. Po powrocie rodzina i znajomi od razu zauważyli, że mam jakby gładszą twarz. To był efekt antybiotyku, który wybił wszystkie bakterie i tego, że nie macałem ciągle twarzy. Postanowiłem, że chcę mieć dalej taką twarz i nie będę wycisał. Ale po paru dniach to samo co zwykle... Wycisnęłem całą twarz, omijając tylko miejsce od którego poprzednio poszło zakażenie... Od dzisiaj po lekturze waszych wypowiedzi nie będę już więcej wyciskał twarzy. Nawet najmiejszego syfka. Koniec. Życzcie mi powodzenia :) Wam też życzę wyjścia z tego.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość karolcia19999
hej,czy ktoś może mi napisać coś o działaniu linomagu z tlenkiem cynku i czy on przypadkiem nie wybielan (twarzy)pozdrawiam wszystkich:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wyciskarka pryszczy
Buzu i Mat - Powodzenia w walce z nałogiem! Karolcia1999 - Nie wiem jak linomag z tlenkiem cynku, ale linomagu nie polecam jeśli masz mocny trądzik albo skórę łojotokową. Moja koleżanka miała małe problemy z cerą. Jechała na dwa tygodnie na wakacje w tropiki i kosmetyczka poradziła jej, żeby przed wyjazdem smarowała twarz linomagiem, bo podobno uodparnia i wzmacnia skórę (sama nie wiem, czemu to miało służyć, przecież w upale skóra i tak silniej się tłuści). No więc moja koleżanka smarowała twarz linomagiem, a po kilku dniach miała na twarzy istny wysyp ogromnych czerwonych, ropnych wulkanów. Tłuszcz z linomagu chyba pozatykał jej pory. No więc dlatego nie polecam. A co do tlenku cynku - ja stosowałam kiedyś pastę cynkową i zauważyłam, że rzeczywiście troszeczkę rozjaśnia skórę, nie wybiela, aż tak bym tego nie nazwała, ale nieznacznie rozjaśnia. Takie przynajmniej było moje wrażenie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wyciskarka pryszczy
Co do stanu mojej twarzy - jest trochę lepiej, ale strasznie długo się to wszystko goi. Jedyna dobra rzecz to jest to, że Diacneal złuszczył drobne zaskórniki i rozjaśnił nieco twarz - widzę, że czoło jest trochę gładsze. Czy mogłybyście mi polecić jakiś dobry, niedrogi żel do twarzy, który nie uczula oczu, a dobrze oczyszcza? Zakup Diacnealu za 50 zł nadwyrężył nieco mój budżet i teraz muszę zaoszczędzić na żelu do mycia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ohwhatever
Polecam żel-krem do skóry atopowej (seria dla wrażliwców) Oceanic AA, kosztuje ok 15zł i jest całkiem wydajny. Dodam, że mojej gębie pomógł i dobrze oczyszcza.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Dolores20
Cześć wszystkim:) Ja też niestety od 6.długich i ciężkich lat zmagam się z trądzikiem, a także z ciągłym ruszaniem przy twarzy (i nie tylko,również przy plecach, dekoldzie i ramionach). Przez te lata nieraz było lepiej,ale czasem wyglądałam naprawdę przerażająco... Ale teraz wszystko się zmieni, dostałam od dermatologa nowy, silny lek postanowiłam na zawsze skończyć z wyciskaniem i w końcu się wyleczyć!!!! Wymyśliłam taki sposób: po umyciu twarzy, patrząc w lustro i jak zwykle doszukując się nowych pryszczy, od razu zaplatam mocno ręce za plecami i zaciskam pięści. Przyglądam się spokojnie i odchodzę od lustra:) Ech, taka prawda,że ma to wszystko podłoże psychologiczne... Jesteśmy w stresie, ruszamy przy twarzy, ale potem zobaczenie strupków na twarzy potęguje stres i od nowa:( No i to ciągłe złe samopoczucie,jak nie ma poprawy. Więc teraz życzę wszystkim(jak i sobie;>) dużo silnej woli i pokonania tego okropnego nawyku. I żebyśmy w końcu dobrze wyglądali!!!:) Pozdrawiam:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Bądź aktywny! Zaloguj się lub utwórz konto

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto, to proste!

Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Posiadasz własne konto? Użyj go!

Zaloguj się
Zaloguj się, aby obserwować  

×