Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość malkatka

zony informatykow

Polecane posty

ja tak miałam na urlopie... wiesz co, powiedz mu o wszystkim....albo niech wejdzie na to forum...może cos do niego dotrze. Taki mały wstrząs może by mu sie przydał. Mój mąz tez mnie kocha , wiem o tym, dba o mnie, martwi sie itd. Mam wrażenie że oni poprostu zatapiają się w tym swoim świecie i wogóle nie wiedza o co nam chodzi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
DZiewczyny, to nie jest tak, że komp jest ważniejszy, z tego co widzę to wasi faceci napraawdę Was kochają, tylko oni po prostu juz tacy są. Musicie to zaakceptować i szukać kompromisów (np. 2 dni w tygodniu bez kompa - tylko we dwoje). Nie chodzi też o awantury, ale o rozmowy o swoich potrzebach (wiem, że próbujecie i wiem, że to trudne). Najlepsza u facetów jest metoda małych kroczków i kompromis i jeszcze raz kompromis. Ale jeśli dojdziecie do wniosku, że to nic nie daje, to radzę się rozstać, bo prędzej czy później staniecia się bardzo sfrustrowane. Ale swoje życie też musicie mieć, tak, żeby oni mogli za wami zatęsknić

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
witaj dalka. widzę że wszystkie mamy przerabane....i to na własne życzenie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość malkatka
milosc jest piekna ,tylko ze kazde prawdziwe uczucie trzeba pielegnowac i poswiecac temu sporo czasu, inczaej zawsze cos sie zacznie wypalac:( kocham go ale coraz czesciej mam watpliwosci czy chce z nim sie wiazac, czy chce z nim byc:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
purple_winodow, a Ty jak sobie radzisz, z tego co wiedzę to sie tak bardzo nie przejmujesz...czy to kwestia przyzwyczajenia?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Kiedyś się bardzo przejmowałam, płakałam i wyrzucałam mu, że komp jest najważniejszy. On oczywiście nie wiedział o co chodzi, normalka. Czasem nawet trzaskałam drzwiami i wychodziłam, zdarzało się, że sobie jeździłam cały wieczór autobusami, żeby się o mnie martwił (głupota, wiem, ale już nie mogłam wytrzymać) a były to czasy sprzed epoki komórek. Na dodatek w jego poprzedniej pracy działy się straszne rzeczy, więc głownym tematem naszych rozmów była włąśnie praca. W końcu zrozumiałam, że trzeba tłumaczyć jak dziecku, włuszczać prawie że w punktach swoje potrzeby, to trochę trwała, ale opłacało się. Poza tym, czasem, jak np. czytałam książkę a on coś chciał, mówiłam \"za chwilę teraz nie mogę, robię coś ważnego. Często też wychodziłam z koleżankami. Poskutkowało, teraz o wiele mniej siedzi przy kompie (więcej ja :) ), ale też inna sprawa, że nie musi przynosić roboty do domu, tak jak Wasi faceci (przedtem to tez były jego jekieś grzebania i nieustanne przeinstalowywanie wszystkiego co się da). Informatycy są ciężcy we współżyciu, to fakt, ale najczęściej mają też złote serduszka :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Buziak, ja jestem, jakby co. Ale powiem Ci, że pewnie jakby dostał pracę wymagającą siedzenia przy kompie w domu, to też by ślęczał godzinami. Musiałabym egzekwować czas dla siebie, ale już się nauczyłam jak to robić. Jeśli się kochacie, to Wam też się uda

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
je jestem jeszcze, ale wszyscy pouciekali. Boję się że przez tą jego pracę, wszystko sie rozwali. NIe wiem czy się przyzwyczaję. Ja zostałam tak wychowana, ze potzrebuje duzo miłości bliskości czułości zainteresowania. Kiedyś to wszystko było, a teraz....jak tylko coś chce ode mnie to jest miły tak jak dawniej. Czasem mam takiego doła że najchętniej uciekłabym, potem znowu jest lepiej. I tak wkółko.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Buziac, oprócz rozmowy, ale takiej spokojnej, czego Ty oczekujesz, czego on, nic się nie zmieni. Nie można tylko dawać, trzeba też brać. A ma jakieś obowiązki w domu? Wywiązuje sie z nich?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jest też co innego, z czym trudno żyć, nie wiem, czy to dotyczy tylko informatyków. Ja wiem że on mnie nigdy naprawdę nie zrozumie. CZasem płaczę, wściekam się tylko dlatego, że mi się wydajeże życie jest do dupy, wszystko jest bez sensu, a on magluje mnie czemu ja właściwie płaczę, przecież musi być jakiś powód? Co się stało? Czemu nie chcę mu powiedzieć? Owszem, pzrytuli, rozśmieszy, ale nie rozumie, że nie musi być żadnego konkretnego powodu, żeby buło mi źle, czasem wszystko jest powodem, ech zaplątałam sie chyba

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
w domu robi wiele rzeczy, pomaga mi, ma swoje obowiązki. Wszystko jest ok. Ale jak tylko zrobi co musi siada do kompa. Rozmawiałam już kilka razy z nim o tym wszystkim, ale wszystkie rozmowy kończa się tak samo. Tzn. wychodzi na to że to ja wszystko wyolbrzymiam i za dużo wymagam, a on to przeciez robia dla nas. Tylko ja sie obwiam że z tego \" nas\" już niewiele zostało.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja też to słyszałam, że widzę problem tam gdzie go nie ma itp (teraz też słyszę, ale w innych okolicznościach). A może wyjedźcie gdzieś na weekend, tam gdzie nie będzie kompa na podorędziu i spokojnie sobie wszystko przeanalizujcie. POwiedz mu co czujesz, tak jak mówisz nam, że go kochasz, ale martwisz się o Wasza pzryszłość, że przecież nie chcesz go pozbawić komputerów, tylko chcesz spędzić z nim trochę czasu sam na sam. NAjjepiej przygotuj sobie jakąś listę, żeby potem emocje nie wzięły góry. Wierz mi kilka rozmów może nie wystarczyć, ja odbyłam chyba kilkadziesiąt.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
A jeśli to wszystko nie poskutkuje ( mam nadzieję, że będzie inaczej), to będziesz chociaż mieć nadzieję, że zrobiłaś wszystko co mogłaś

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dzieki. Mam nadzieję że jeszcze da sie cos zrobić. Dobrze jest czasem pogadac z kimś kto zrozumie i wie o co chodzi. buziaczki.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość malkatka
to co buziac, chyab rozpoczynamy mala "wojne":) i zobaczymy co z tego wyniknie:) jakas nowa nadzieeja chyba we mnie troszke wstapila jak to milo ze nie jestem tu sama z tym problemem

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nie ma sprawy :) uda się, cierpliwości! Jakby co to tu jesteśmy - żony i narzeczone, a czasem i sami informetycy ew własnej osobie :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
KOBIETY!!!!!! Ja też jestem żoną informatyka. I też miałam kłopoty komputerowo-męsko-damskie. Wiecie co się stalo? KOmputer padł (spaliło zasilacz). I musieliśmy odłączyć się od kompa oboje. Po powrocie pudełka z serwisu (caaały weekend, od piątkowego popołudnia do poniedziałkowego popołudnia:) ) I skończyło się ślęczenie!!! W tym czasie zdążyłam wytłumaczyć Lubemy, że ja i nienarodzone wtedy maleństwo potrzebujemy jego atencji. Zrozumcie, do rozmowy o takich sprawach należy usunąć pokusę z pola widzenia! Czyli:KOMPUTER WYPROWADZA SIĘ NA WEEKEND!!!! A w tym czasie Wy możecie porozmawiać z mężami jak człowiek z człowiekiem, a nie człowiek z bazą danych :P...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
No tak, trzeba wlaczyc o swoje. A jak się nie uda to przynajmniej nie bedzie czego żałowac. Ty masz jeszcze szanse..jestes przed slubem, więc walcz póki masz siłe. Ja jak nic z tego nie wyjdzie będę sie musiała powaznie zastawnowic, co dalej. Może jestem nienormalna, ale czasem myślę że może jakiś mały skok w bok by go oprzytomnił. Tylko że to jest wyjście bardzo drastyczne i niebezpieczne. chyba ostateczne. ja poprostu czuje że zycie mi ucieka przez palce, a on ciąglę z nosem przy kompie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Z całym szacunkiem, moja żono, ale się z tobą nie zgodzę. Według mnie problem polega tylko na złym doborze priorytetów. Jak wasi mężowie zdadzą sobie wreszcie sprawę z tego, co na prawdę jest ważne - problem powinien zniknąć. Ot taK, PO PROSTU. Dlaczego pracują? bo lubią pracować??? tego kitu nikt mi nie wciśnie - to brednia lub choroba zwana pracocholizmem, a taką się leczy! Ja pracuję dla mojej rodziny, po to by synkowi coś kupić i o żonkę zadbać - jakbym miał pieniądze nie pracowałbym wcale tylko spędzał czas z nimi ;) Człowiek nie urodził się po to by pracować, choć pracować musi, by żyć... niestety...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Oj, ten skok, to może nie, bo się skończyć może źle! Lepiej sposobem, a jak się nie da to wtedy, zacząć od nowa gdzie indziej. NIe warto jeszcze bardziejkomplikować sobie życia

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
z tym skokiem w bok to nie przesadzaj - to bardziej zniszczy ciebie niż jego... jak potemn w lustro spojrzysz? to se newrati...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
wiem, wiem, że to nie jest dobre wyjście ale czasem już mam dośc wszystkiego i takie głupotyki mi po głowie chodzą ;) ja juz zmykam do domu kolejny dzień ciekawe czy cos się stanie cos zmieni ;) pozdarwiam wszystkich będę dopiero w poniedziałek papa

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość malkatka
buziac, ja tez mysle ze skok w bok zbyt drastyczny ale moze sprobuj czegos innego mowisz ze nie masz tak wiele przyjaciol bo zawsze czas spedzaliscie razem to sprobuj moze teraz cos z soba zrobic moze zacznij wiecej wychodzic, wracac czasem do domku pozniej, zadbaj jakso szczegolnie o siebie moze jak oderwie oczy od kompa i zobaczy ze ma piekna zadbana zone, ktora czesto wychodzi , spedza czas z kumpelami, nie marudzi wciaz i nei blaga o kazda chwile spedzona razem tylko radzi sobie sama to cos zrozumie moze zaniepokoi sie troszke co sie z Toba dzieje, moze dostrzeze to ze moze Cie stracic, ze Ty potrzebujesz jego uwagi i czasu moze zrozumie cos?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
trzymam za was kciuki, drogie panie, by wreszcie wasi mężowie opamiętali się i znów przypomnieli sobie co w życiu się liczy, co jest najważniejsze. Spokojnego wieczoru i nocy. A jesli nie to może ktoś powinien im przypomnieć, że jak szyi zabraknie to głowa się potoczy? trzymajcie się ciepło :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość laptop
Witam Was wszystkich. Ten topick pokazała mi zona. I dobrze zrobiła,chociaż nie musiała, bo ja od dawna wiem,co robiłem nie tak Jestem informatykiem. Nie zawsze nim byłem,ale to nie ma teraz znaczenia. Długo szukałem drugiej połówki. W końcu znalazłem. Pobraliśmy się. Ale nasza sielanka nie trwała długo. Przyszły ciężkie czasy, zaczęło brakować kasy. Rodzice nam pomagali jak mogli. Ale pomimo tego kochaliśmy się bardzo i to było najważniejsze. Kiedy w końcu przytarabaniłem kompa do naszego mieszkania zacząłem przy nim troszke siedzieć. Nie to,że musiałem coś robić w domu, bo nie musiałem,ale dla przyjemności. Nie wiedziałem nawet jak szybko mi czas leciał. Nie wiedziałem też,że moja ukochana czekała na mnie w drugim pokoju, a czasem nawet płakała. Kiedy nam założyli internet zacząłem dorabiać sobie tworzeniem sklepów internetowych Tak szczerze - nie chciałem tyle siedzieć przy tym, ale ogrom pracy i nauki przy tym mnie za bardzo pochłonął. Generalnie może nie byłoby tak żle,gdybyśmy więcej rozmawiali ze sobą. Tak naprawdę, to gdybym nie musiał to bym nie siedział przy kompie, ale zarobki mamy jakie mamy i to jest główna przyczyna nieporozumień w związkach. Mam tylko dyplom technika, a technicy-informatycy malo zarabiają. Ja jestem osobą dosyć skrytą i wszystko "trzymam w sobie", a to błąd. Ale dopiero teraz to wiem. Wychowałem się w rodzinie, gdzie ojciec ciągle był w rozjazdach i praktycznie nie wiedziałem co to znaczy prawdziwe życie rodzinne i nie miałem przykładu ,jak mężczyzna powinien sie opiekować kobietą. Ale do rzeczy. Trwało to u nas ok rok czasu, a ja w tym czasie nie zdawałem sobie sprawy jak bardzo krzywdzę moją żonę. Ona też mi za bardzo nie dawała tego do zrozumienia, gdyż uważała, że facet powinien się domyśleć. Kiedy nie było mnie w domu, gdyż miałem popołudniowe zmiany moja luba gadała w necie i stało się. Poznała kogoś, zakochała się. Ale to się skończyło. Za moją sprawą zresztą. Wybaczyłem. Obiecałem,że weekendy będą dla nas. Dotrzymałem słowa. Mieliśmy wszystko zacząć od nowa. I przez jakiś czas było dobrze. Jednak to nie starczyło. Więc odpuszczałem sobie w tygodniu czasem,żeby pobyć z moją panią. Ale jej ciągle czegoś brakowało. Twierdziła,że jestem nudny, ż musi mi wszystko mówić. Pzrestaliśmy się zgrywać w łóżku itd. Ja się starałem do niedawna. Naprawdę. Ale dowiedziałem się,że byłem pomyłką, zauroczeniem i że tak naprawdę nigdy mnie chyba nie kochała. Myslała,że to się zmieni, ale przez moje zaniedbywanie jej tak się nie stało. We mnie wszystko uschło. Nie mam dla kogo się już starać. Dlatego zazdroszczę tym chłopakom-informatykom o których piszecie, że są jeszcze pomimo tego kochani. Właśnie.... miłość wg mnie powinna być właśnie "pomimo". U mnie niestety to pomimo było tylko z jednej strony. Ciężko mi, ale się trzymam, bo muszę. Kocham ją bardzo, ale to nic już nie znaczy. Piszę to ku przestrodze dla innych, bo ani się obejrzą, a będą sami.... Pozdrawiam wszystkie walczące ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dzięki, że wypowiedziałeś się tutaj - może ta opowieść coś zmieni w postrzeganiu problemów, nie tylko żon informatyków z ich mężami, ale w ogóle małżeństw. Jesteśmy wszyscy ludźmi i popełniamy błędy - grunt by się do nich przyznać przed samym sobą i próbować coś naprawić. Widzisz, \"wina\" zazwyczaj nie leży po jednej tylko stronie - u podstaw takiego, a nie innego traktowania się nawzajem mogą leżeć różne przyczyny. U ciebie, to że zająłeś się informatyką i zaniedbałeś, co tu ukrywać, uczucie było \"trigerem\", zapłonem do tego by zaczęło się psuć. Ale musiało być wcześniej coś, co sprawiło, że twoja luba tak nie do końca cię kochała - problemy, jakieby nie były można WSPÓLNIE rozwiązać, jedna strona zaś, choćby i góry przenosić potrafiła, w związku nic nie naprawi - na tym właśnie polega piękno związków międzyludzkich. Nie wiem co mógłbym ci doradzić, powiedzieć... trzymaj się, idź na piwo, odetchnij leśnym powietrzem - i jak masz dzieci - nigdy, ale to NIGDY nie pozwól sobie ich odebrać. Serwus.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Kurcze, Laptop, szkoda, że Ci się nie udało. Coś mi się jednak zdaje, że w Twoim przypadku komputer nie był główna przyczyną rozstania, po prostu chyba nie pasowaliście do siebie. Wierzę, że znajdziesz jeszcze swoje szcęście :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość infoTV
slodko mi sie patrzy na problem kobiet, ktore wychodza z inicjatywa kompromisu (np kilka dni jej mezczyzny bez kompa) bo ja mialem wrecz odwrotnie z moja ekhm niedoszla narzeczona:) wolala TV wiec ja z nudow siedzialem na kompie:) majac obok swoja kobiete, coz za nedzne zycie. Do kompromisu zadnego oczywiscie nie doszlo:) Przykre sa takie rzeczy ale niestety prawdziwe

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość anołekk
Witam wszystkie zony informatykow Wlasnie przeczytałam wypowiedzi kobiet,zon rmatykow i musze przynac ze jestem w podonej sytuacji . Takze jestem zona informatyka i wiem jak sie czujecie i co przezywacie . Jestesmy małżenstewem od ponad 3 lat bez dzieci ,i nie wiem co bedzie dalej ,bo ja juz nie walcze poniewaz wiem ze to nie ma sensu Informaatycy maja swoj śiwat ,do ktorego nie dopuszaja sowich bliskich i moim zdanie nie powinny sie żenic ,poniewaz nie umieja zrezygnowac z swoj miłosci do komputera. Moj maz kazda wolna chwle spedza przed kompem ,tłumaczy sie tym ze ma zlecenie od kliena,lub cos tam musi zrobic ,lub odstersowac sie gra .takze nie pamietam dnia kiedy komputer był wyłącznony . W dodtaku nawet w wewkand siedzie nie cały dzine ale pare godzin .Przygodzi z pracy pod wieczor i po obiadzie/kolacji siada do kompa . 2 lata alczyłam ,mowiłam ,ze jestem smaotna ale on nie widzial w tym nic złego .a ja uzalałam sie nad sama soba wypłakuj w poduszke i borykajac sie sama z problemami zycia codziennego poniewaz on nie miał czasu na romowe blub zbywa mnie zdanie ze to wszyskto jasne i nie ma o czym gadac .Natomiast od ponad roku wzieam siew garsc ,czesto wychodze z domu ,podjełam dalsza nauke ,nie okzuje mu juz tego ze jestem zła ,poniewaz przez to były tlyko kłotnie. Ale śiwadomosc takiego zycia bez celu ,planow ,bez dzieci ,(poniewaz jestem realistka inie wyobrazam sobie z nim dziecie) bardzo mnie przeraza jak jeszcze długo wytrzymam i co dalej tak ma wygladac moje całe zycie .Moja rzeczywistkow a wyobrazenia o zyciu razem bardzo od siebie odbiegaja .Marzyłam i marze o tym by razem chodzic na spacery ,kąpac sie haha gotowac ,sparzatac ,itd ale czy to sie spełni ,ja wem ze sa mężczyzni ktorzy sa troskiwi ,opiekuńczy ,wspólpracuja z kobieta ,zona ,razem przzywajac troski radosci ,spedzaja razem czas ,choc kazdy zn ich ma obowaizaki .To jest moim marzeniem i czy one sie kiedys spełni??? Serdzenie pozdrawiam kobietki Serdzecznie pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×