Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość *zmartwiona*

Samookaleczanie się! Co o tym sądzicie??

Polecane posty

Gość jak przed Ołtarzem Śmierci
jutro mam ta wizyte u psychologa (w szkole) i nie wiem czy "poddac" sie rutynowym testom(jak kazdy z klasy) czy skorzystac z "okazji" i jakos inaczej z nia nie porozmawiac..ale jak??? boje sie ze ona moze powiedziec to wychowawczyni.... Mam straszna ochote sie pociac:(:(:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość a może masz skłonności
masochistyczne, w jakiejś odmianie hardcorowej, pomyśl o tym jak zmienić te zachowania na bardziej ludzkie i mniej przykre, bo masochistką, czy masochistą zostanies do usranej śmierci, u ciebie być może z wykrwawienia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
jak przed Ołtarzem Śmierci, oczywiście, że skorzystaj z okazji. Porozmawiaj z nią szczerze, naprawdę mi rozmowy z psychologiem bardzo pomogły. Słuchaj, jeśli ją poprosisz to ona nie powinna nic nikomu powiedzieć. Jestem pewna, że w takim przypadku po prostu poprosi cię o to żebyś do niej przychodziła, rozmawiała, pokazywała, że nie masz nowych sznyt.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
I nie tnij się proszę, po prostu przemyśl to bardzo, ale to bardzo dokładnie. Powiedz sobie szczerze. Czy to naprawdę ma sens? Po co jeszcze bardziej się dobijać? Dlaczego nie możesz wstać i walczyć o swoje życie? Uwierz w to, że jesteś silna, całe życie jeszcze przed tobą. Możesz jeszcze tyle zdziałać.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Niegroźny zboczku... Ile masz lat? Zacząłeś dlatego, że chciałeś aby kobiety zwróciły na ciebie uwagę? I tak w ogóle czy chcesz z tym skończyć, czy po prostu... nie? Jeśli chcesz to czy zwracałeś się do kogoś o pomoc? To bardzo ważne.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Deathlees, ja ostatnio także nie wytrzymałam. Pocięłam się na udzie. Miałam taki jakby... moment przełomowy w swoim życiu. Chociaż myślałam, że ten jest już dawno za mną. Przeklinałam się bardzo długo, bo w końcu tyle czasu ciężkiej pracy poszło na marne, nie? To była moja próba i się złamałam. Ale chwila zwątpienia szybko mi minęła, bo znów zaczęłam w siebie wierzyć. Wiara w siebie jest bardzo ważna... Nie piszę tego dlatego żeby zniechęcić wszyskich do ciągłej walki z tym nałogiem. "Bo nie udało się dziewczynie co wytrzymała bez tego rok to mi też się nie uda, nie wytrwam" czy coś w tym stylu. Po prostu chcę powiedzieć, że choćby człowiek złamał się lub był na krawędzi... nie może się wtedy poddać. Musi walczyć dalej. O to żeby w końcu to pieprzone słońce zaświeciło nad jego głową. Nie traćcie wiary ludzie. To tyle ode mnie na dziś...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość lobaceek
dziękuje wam za miłe słowa i za zrozumienie;) Ciężko jest mi napisac wam coś, aby wam pomóc.. Bo to ciężka sprawa, nie da sie tego odwrócic jednym zdaniem a tymbardziej nie da się zmienic waszego życia w jedną minute.. :( niestety.. ja dziękuje losowi że jakoś przetrwałam i że dostałam lepsze życie.. a wiecie czemu?? może dlatego że zawsze miałam nadzieje, że nigdy mnie nie opuściła.. że gdzieś tam w głębi serca zawsze wierzyłam że kiedyś będzie lepiej, myśle że gdybym nie wierzyła to nie dałabym rady dłużej życ.. nie tne się, jestem szczęśliwa i życze wam abyście wy też znalezli swoją drogę do szcześcia!!! musicie dla kogoś życ, dla mamy, dla chłopaka.. zaufajcie sobie że kiedyś dacie rade i że ten koszmar sie skonczy, wlożcie w to całe swoje siły.. wiem że moje słowa wcale nie muszą wam sie przyfdac ale bardzo chciałabym, bo JA TEŻ PRZEZ TO PRZECHODZILAM! mam dziś wielkie blizny na ręce i strasznie sie tego wstydze.. widze dziewczyny latem, patrze na ich ręce i nic nie widzę. one nie mają blizn.. wtedy staram sie jakoś schowac swoje blizny, zawsze o nich mysle i zawsze sie wstydze.. najgorsze jest gdy ktos pyta skąd je mam.. czuje sie wtedy podle.. jestem wdzięczna że moje życie nabrało kolorów i ze teraz jakos mi sie układa.. naprawde życze aby wam tez wszystko sie ułożylo i abyscie wreszczie uwolniły/li sie od tego. pozdrawiam:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Deathlees
Trwać w czsytości wcale nie jest tak łatwo. Potrzeba wiele skupienia, wiary w siebie, a przedewszystkim samokontroli. Tak, ale niech każdy występek zacheca nas do dalszej walki, walki, która ma nam pomagać, która zachęci nas do dalszego godnego trwania. Życie mamy tylko jedno, nikt nie jest nieśmiertelny, wiec szanujmy siebie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Cokolwiek napiszecie to pójście do psychologa lub psychiatry moze komus zycie uratować bo nie kazdy sobie z tym poradzi sam wiec trzeba starac sie tam skierować taka osobę. To poważne zaburzenie psychiczne. Moze sie zle skonczyc.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
krab, dobrze mówisz, psycholog czy psychiatra to też człowiek i czasem naprawdę warto mu zaufać. Co szkodzi spróbować jeśli chodzi o ratowanie własnego życia?...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Alanthi
Witam. Mam 26 lat. Gdy byłem dzieckiem, często to robiłem, zazwyczaj odbywało się to za pomocą nożyczek i siarki z zapałek. Dlaczego to robiłem? Nie wiem, nigdy z nikim o tym nie rozmawiałem. Gdy miałem 17 lat zadałem sobie ostatnią ranę, niestety kilka tygodni temu problem wrócił, najzabawniejsze jest to, że dopiero po fakcie dociera do mnie świadomość tego co zrobiłem. Dziś pokłóciłem się z moją partnerką, bez namysłu chwyciłem za nożyczki i patrząc na siebie w lustrze ciąłem przedramię na oślep. Czuję, że to znów wymyka mi się z pod kontroli. Chciałbym przestać, ale gdy tylko pojawi się problem z którym nie potrafię sobie poradzić, dzieje się tak samo: nożyczki, nóż czy cokolwiek ostrego i ból....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Alanthi, jestem młodsza, ale jednak mamy ten sam problem, więc... Rozumiem, że chcesz z tym definitywnie skończyć, prawda? Wspomniałeś, że masz partnerkę. Może z nią o tym porozmawiaj. Jeśli nie zdecydujesz się na to na pewno powinieneś odwiedzić psychologa/psychiatrę, bo widzę, że same rady osiemnastolatki nie usuną twojego problemu. A ten jest naprawdę poważny. Jesteś dorosły, ale jakiekolwiek kontakty z zaufanymi przyjaciółmi bądź z rodzicami, jeśli masz do niech zaufanie, nie zaszkodzą. Mimo tego, że masz 26 lat z pewnością nie poradzisz sobie z tym sam. Trzymaj się.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Deathlees
Wiek nie świadczy o tym jak bardzo jesteśmy rozwinięci emocjonalnie. Czasami 50 latkowie nie potrafią zapanować nad sobą jak np 18-latek... Wszystko tkwi w środku... Ogólnie całe życie uczymy się panować nad sobą i swoim życiem. Nasze podejście kształtuje dalsze postępowanie. Każdy ma prawo( jawne) korzystać z pomocy specjalistów, chociaż niektórym wydaje się to bardzo kompromitujące. Ale wg mnie nie ma czym sie przejmować. Tak jak wspomniała przedmówczyni psycholog czy nawet psychiatra to ludzie tacy sami jak my i oni też mają własne zmartwienia. Nie bójmy się korzystając z ich pomocy, to rzecz ludzka. Czasami "inni" wyśmiewają się z nas z tego powodu, ale to tylko osoby, które gówno wiedzą o tym jakie jest życie. A zapewne oni są niedoświadczonymi dzieciakami, których rozpieszczało życie. Nie ma co się takimi przejmować. Polecam pójście do lekarza,ą szczerze. Sama chodziłam do niego przez ponad 2 lata, w tym samym czasie jeszcze psychiatra i jakoś wyszłam na w miarę niewyboistą drogę. Trzeba tylko otworzyć się na pomoc, chcieć jej. A wtedy " jeszcze będzie przepięknie".

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
nigdy mnie ten problem nie dotyczył, ale dowiedziałem się o tym bardzo duzo przy lekturze książki " Tajemnice grypserki". Jest tam poświęcony cały rozdział o tym problemie i jego przyczynach dotycząca ludzi skazanych a także i na wolności, włącznie z analizą psychologiczną ludzi dokonujących samookaleczeń. Polecam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jestem i czytam tu pierwszy raz .Rownież mialam kiedys z tym problem i to wielki zaczelam sie ciac jak mialam 12 lat w tym momencie mam 18 a nie tne sie od 2 lat i nie mam zamiaru.Kiedy pierwszy raz sie pocielam bylo to z wielkiej glupoty i w wielkich nerwach,kiedy zaczelam robic kreski na nadgrastku zaczelam czuc wielka ulge i od tego momentu za kazdym nawet najmniejszym problemem sie cielam.Bez nikogo wiedzy nawet najlepszego przyjaciela.Po dlugim czasie calkiem przypadkiem zauwazyla to moja wlefistka jak i zarowno trenerka.Zawolala mnie do tzw.kantorka i zapytala po co to??dlaczego??co mam za problemy?? nie umialam odpowiedziec jej na zadne pytanie balam sie ze to pojdzie dalej.Nastepnego dnia rowniez mnie zawolala i zapytala jak moze mi pomuc...bylam strasznie zaskoczona bylam wrecz pewna ze poszlo to dalej ...na poczatku niechcialam z nia rozmawiac ale zaczela mnie kontrolowac i zapytala czy jestem w stanie jej obiecac ze juz nigdy tego nie zrobie?? Odpowiedziałam ze niewiem ze to sie dzieje pod presja ze nad tym nie idzie zapanowac,a poniewaz mialam i do tej pory mam cholerny szacunek to ten nauczycielki niechcialam jej obiecac czegos czego nie bd mogla spenic.Po pewnym czasie zrozumialam ze musze znalesc inny sposob bo jezeli ona znow mnie sprawdzi to bd miala bardzo duze problemy.Przy kazdm niepowodzeniu,zlosci,smutku uderzalam piesciami o sciany ale to nie byly sciane plaske,tylko najczsciej takie chropowate.Zauwazyla ze juz sie nie tne i dala mi spokoj lecz miala na mnie nadal oko.Jak juz zawazylam ze odczepila sie ode mnie to znowu sie zaczelo.Jakos pod koniec 3 klasy znowu zauwazyla ze cos jest nie tak a wszystko przez to ze wyglupialam sie z kolezanka na w-fie i niechcacy scisla mnie za nadgarstek na ktorym mialam frotke.W ten czas zobaczylam wilka zlosc i rozczarowanie na twarzy nauczycielki po w-fie powiedziala mi ze bardzo sie na mnie zawiodla,na drugi dzien prosila zebym zostala po lekcjach siedzialam u niej 2 godziny sam na sam i naprawde niewiem jak ona to zrobila ale zawdzieczam jej wszystko co dla mnie zrobila...i mi nie byla potrzebna silna wola bo i tak jej nie mam.Tylko pozadna pomoc od osoby do ktorej ma sie szacunek i po 5 latach ciecia sie Powiedzialam nie Nie moge kolejny raz jej zawiesc (a tym bardziej ze to byla moja sasiadka i wisywalam ja codziennie) I teraz nie wyobrazam sobie zebym mogla sie pociac z tego wzgledu ze blizny przypominaja nam ciezkie chwile,wiec jak ktoregos pieknego dnia spojrzymy na nie przypomni nam sie to co bylo zle i do tego wrucimy z zalamania sie dlaczego to robilam i tak dalej.W tym momencie pisze do was osoba po ktorem mozecie wziasc przyklad i uwierzyc ze idzie powiedziec STOP.Pozdrawiam was i wierze w was ze dacie rade :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jak przed Ołtarzem Śmierci
byłam u tego psychologa....wszystkim innym zleciało to tylko na jednej lekcji a ja siedziałam u niej dwie..ale o samookaleczaniu nic nie powiedziałam:( czuje cos takiego w srodku ze chce to zrobic..tak bardzo:( ale od niedawna mam chłopaka ale czuje ze to na prawde to i nei chce zeby on widział te rany i w ogole:( ten pieprzony ból- jak bardzo chce go znów poczuc:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
jak przed Ołtarzem Śmierci, wiem, powiem wprost, jeśli chcesz z tym zerwać to musisz iść do psycholog, ona na pewno ci pomoże, bo sama z tym nie wygrasz. Nie bój się jej, poproś o dyskrecję. Jeśli już tak bardzo nie chcesz tam iść to ktoś wyżej wspominał o telefonach zaufania. Możesz tam zadzwonić, w końcu nikt nie będzie wiedział kim jesteś, a otrzymasz na pewno jakąś poradę. To tyle ode mnie, reszta zależy już tylko od ciebie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jak przed Ołtarzem Śmierci
jak wspominałam mam chłopaka...wczoraj było nam razem dobrze nie myslałam ze robimy źle (no wiecie o co mi chodzi) ale dzisiaj drecza mnie cholerne wyrzuty sumienia boje sie ze jak pojde do łazienki włacze jakas muzyke to ze to zrobie, ze sie potne. Chce byc silna chociazby dla niego:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Deathlees
A dlaczego mialabys zrobic zle? Przestan tak myslec. wszystko jest dla ludzi i nie ma czego zalowac

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jak przed Ołtarzem Śmierci
tak sie z tym czułam... i niestety w ten dzień co napisałam ostatniego posta zrobiłam to... jestem a raczej byłam wściekła na siebie! Znienawidziłam sie za to! BYło mi wtedy głupio i musiałam sie przeciez chowac z tym.. ale trzeba NIESTETY przeznac ze WTEDY czułam wielka ulge:( teraz wydaje mi się ze był to tylko "taki jednorazowy wyskok" ...mam nadzieje..;]

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja sie okaleczalam w wieku 13 lat, i obnosilam sie tym przy wszystkich, nastepnie z tym skonczylam, bo myslalam, ze wyroslam i przeszlam juz swoj bunt i dojrzewanie. Niestety teraz robie to znowu, jednak w przyplywie naglej, paskudnej furii, nawet nie dbam o narzedzie zbrodni. Ostatnio bym to srubokret, wystarczyl przyplyw pasji i jestem podzurawiona.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ja nigdy się nie okaleczałam bo po prostu szkoda mi ciała na takie coś. a blizny uroku nie dodają wręcz oszpecają

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Rzecz w tym, jesli tego ciala sie poprostu nienawidzi. A ze nie mam co zrobic z powstałą wewnątrz agresją kieruje ją na ciało, którego NIENAWIDZE.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
nie chcę się chwalić ale wiele osób mi mówiło. że jestem ładną dziewczyną i ciało też mam ładne- więc to jest powodem, że się nie tnę. Wolałabym aby coś lub ktoś mnie zabiło niż być oszpecona. A czemu Ty Vodka nienawidzisz swego ciała

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
nekromanta to w sumie zrozumiałe. Zapewne gdybym ja tez slyszala wiele pozytywnych komenatrzy nt swojego ciała nie "umartwialabym" go tak. Moze i nie mam powodów, aby go nienaiwdizic, mam faceta, ktore je ponoc ubóstwia, ale keidys slyszalam kilka przkrych komenatrzy nie tyle od inncyh osob, co od mojego wlasnie chłopaka (dzieki czemu dzisiaj trudno uwierzc mi w to co mowi)i być moze stąd to się wzieło. Przyznaję również, ze skupiam się tlyko na jego wadach, co tez zapewne wzbudza we mnie takie emocje. A moze tak naprawde problem tkwi gdzies indziej? Sama juz nie wiem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
vodka a może Twój chłopak mówił tak w złości a nie na poważnie? Przecież teraz Cię ubóstwia. Ale z drugiej strony, opinia otoczenia jest rzeczą drugorzędną. Najważniejsze aby samemu siebie akceptować

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
a poza tym ja czasem myślę o śmierci. Co prawda samobójstwa nie planuję ale jak kładę się spać to pojawia się myśl aby rano się nie obudzić

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
nekromanta tak, on mówił to w przypływie złości i potrafil trafić w moje najczulsze punkty. Poza tym ja sama swojego ciała nie znoszę, a jesli ja go nie pokocham to nikt nie sprawi, ze będzie dobrze. nekromanta a co jest przyczyna tych paskudnych mysli ? Nie ukrywam, ze mnie one tez dopadają. Jednakze kocham życie, szkoda byloby umrzeć i nie zdąrzyć spełnić ani jednego marzenia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
życie nie potoczyło się tak jak to sobie zaplanowałam. na co dzień pracuję w urzędzie a ta praca nie daje mi zadnych szans rozwoju-jedyne co mnie tam trzyma to dobra pensja. mieszkam sama- nie miło wracać do pustych ścian mój facet mieszka poza moim miastem więc widujemy się 2,3 razy w tyg a bywało, że nie widzieliśmy się dłużej mam 2 sąsiadki-starsze panie, które lubią obgadywać. A jak kobieta ładna mieszkająca sama to od razu puszczalska.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×