Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Platoniczna

Mężatki zakochane...nie w mężu...

Polecane posty

jeśli mogę to popiszę sobie dzisiaj troszke.. jestem chora maluch też więc zostaliśmy sobie w domku i mam trochę czasu.. moja podróż zaczęła sie w pracy, najpierw sms-ki spotkania, wszystko toczyło sie bardzo powoli ale cudownie, czułam się jakbym miała znów naście lat i odkrywała świat, siebie i uczucia na nowo, już zapomniałam ile może zdziałać czyjś wzrok pełen namiętności, buziak skradziony ukradkiem w pracy, czy dotyk dłoni, czy zwykła rozmowa pełna zainteresowania drugą osobą, świat nabrał barw.. ale było nam trudno się spotykać on bardzo zapracowany, ja mało dyspozycyjna i do tego mój chorobliwie zazdrosny mąż, gdyby on się dowiedział o 2. zniszczył by mnie i jego.... ciężko radziłam sobie w tej sytuacji, długo musiałam sobie tłumaczyć że ja też mam prawo do szczęścia.. jemu też było trudno, chcieliśmy być szczęśliwi nie raniąc innych, a to było niemożliwe, ryzyko że to się wyda ogromne... a mnie przestało to wystarczać, ciągle czekała, że może dziś, i wracałam do domu wciąż rozczarowana... czułam że znikam, zatracam się... i powiedziałam mu że coś musi się zmienić że tak dłużej nie dam rady, czekać gdy nie wiem co dalej... on chciał by zostawić to czasowi by on rozwiązał tą sytuację, ale ja chciałam deklaracji, że coś zmienimy że znajdziemy więcej czasu dla siebie... i wtedy on powiedział ze się boi ryzyka, że jest cudownie ale wie co może stracić, wiedząc jaki jest mój mąż... przyznaje że nie spodziewałam się takiej odpowiedzi po tym jak było, ale miał racje... nie zbudowalibyśmy szczęścia na gruzach naszych rodzin... ale zostało tyle marzeń.. teraz żałuje że naciskałam zamiast cieszyć się chwilami i promykami szczęścia...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kochanek czarnej agnes
Wyrwalem ją w pracy bylo milo, ale sie skonczylo , taki lajf

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Fryta2-4
Hej dziewczyny czytajac wasze wypowiedzi zauważyłam ze najczesciej nie zostawicie rodzin bo macie dzieci...Ja 3 lata po slubie i moje malzenstwo sie rozpada na dobre,nie mam dzieci ale mam kogoś kogo bardzo kocham i kto chce ze mna byc i czeka na mnie az odejde od meza...dlaczego jest miii tak trudno pomimo ze nie posiadam dzieci!!!nie potrafie podjac ostatecznej decyzji...nie radze sobie juz z uczuciami i z tesknotą za moim ukochanym...mimo wszystko dlaczego jest mi tak trudno i siedze przy mezu mimo ze nie wyobrazam sobie dalszego zycia przy nim...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
nie potrafię Ci poradzić, sam musisz się dojść do ładu ze swoimi uczuciami i zastanowić się co cię trzyma przy mężu? i jak będzie dalej wyglądał twój związek z 2 gdy już będziecie razem gdy opadną emocje, trudno o tak intensywne uczucia później.. ja gdybym nie miała dzieci odeszłabym nawet gdyby nikt na mnie nie czekał, choć nie mogę być tego pewna bo to są sytuacje które trzeba przeżyć by móc powiedzieć -na pewno tak zrobię, po tym roku niczego już w swoim życiu nie jestem pewna... złamałam wiele swoich zasad..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Fryta2-4
Co mnie trzyma przy mezu...brak pracy,mieszkania...jak dam sobie rade gdy tak naprawde nigdy nie zyłam na własny rachunek.boje sie tej ogromnej zmiany,rewolucji w moim zyciu...nie oczekuje ze ktos rozwiaze moj problem ale wiem ze macie również podobne problemy,uczucia i emocje...wiem ze za jakis czas zmalało by uczucie gdybym była z 2...ale chciałabym spróbowac zawalczyc o swoje szczescie..tylko ze to jest takie trudne a ja tak naprawde nie mam na kogo liczyc,tylko na 2 który mnie wspiera i mi pomaga.Teraz wyjechal na 3 tyg a ja umieram bez niego...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kochanek czarnej agnes
E tam Fryta uwiesisz sie na dwójkce tak jak teraz na jedynce i bedzie dobrze co on nie ma pracy, nie ma mieszkania? :P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Fryta2-4
mieszkania nie ma ale zawsze mozemy wynajac...;)a prace ma jak najbardziej..chcemy razem wyjechac,wciaz wierze ze to ma sens,ze bedziemy razem...ale rozwód mnie przeraza...raz powiedziałam 2 ze to koniec ze pomimo ze go kocham nie dam rady odejsc..coś we mnie peklo,jakby mi wyrwano kawałek serca...przestalam wychodzic z domu,nie mogłam pzestac płakac..pomimo ze sobie obiecalam wtedy ze nie ma sensu utrzymywac ze soba kontaktu to ten kontakt wciaz jest...a ja znów zaczełam wierzyc w moje wspólne zycie z 2...mam wrazenie ze my nie potrafimy juz zyc bez siebie..kurcze dziewczyny,ja wciaż siedze z mezem,on wie o moim romasie...nie potrafie sie przelamac

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Odnoszę wrażenie, że przy \"jedynkach\" (blee.. no jak można numerować tak ludzi? :O) w wielu przypadkach trzyma kobiety właśnie wygodnictwo. Bo zarabia lepiej od kochanka, bo ma lepsze warunki mieszkaniowe, bo rozwód musiałby być z ich winy. ..i mimo wszystkiego co mogę myśleć o waszej sytuacji, współczuję wam. Cieszę się, że nigdy nie miałam takich problemów i będę modły wznosić do bóstw wszelkich, żeby nigdy mnie takie coś nie spotkało (ani partnera).

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kochanek czarnej agnes
Fryta jak to wie o twoim romansie? i siedzi z tobą? i nic nie robi? to jakas dupa jest nie facet

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
jeśli masz 2. która czeka na ciebie i cię wspiera, kochasz i jesteś kochana to masz wszystko... to trudne decyzje ale życie jest tylko jedno i trzeba walczyć o swoje szczęście, tak aby za jakiś czas nie powiedzieć że zmarnowało się swoją szansę... a żyć z kimś kogo się nie kocha jest bardzo trudno, wtedy się niknie, zatraca własne ja, nie liczy się na szczęście i uśmiech losu...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Fryta2-4
Kici-kici---byc moze wygodnictwo,przyzwyczajenie..dlatego nie widze naszej przyszlosci bo z wygodnictwa jak z nim bede to bede nieszczesliwa..... tak maz wie o romansie,nic nie robi jak narazie...ostatnio czesciej wpomina ze nie potrafi zyc z ta swiadomoscia,ze chyba odemnie odejdzie ale jak narazie tylko tak mówi.Ja daje do zrozumienia ze chce zeby odszedł a on wciaz jest...moze tak bardzo mnie kocha.. czarna agnes---no własnie,prawdopodobnie jak bym byla z mezem to wlasnie bede tego załowac ze dalam odejsc 2..a 2 mnie naprawde bardzo kocha,chce ze mna byc..troche mnie tez gryzie ze jednak mezowi przysiegalam a przysiegi złamalam..jestem tym wszystkim wypalona,mam nadzieje ze znajde w najblizszym czasie prace i cos sie zmieni..dzis siedze w domu bo jestem przeziebiona ale wiem ze jak wyzdrowieje musze stanac na wlasne nogi..jejku jak ja tesknie za 2.wczoraj przysłał mi sms ze mnie bardzo kocha...znów pojawil sie usmiech na mej twarzy:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Fryta2-4
Dzieki czarna agnes;)spotkam sie z nim dopiero 6 pazdziernika:(do tego czasu musze czekac i jakos to przetrwac..tak duzo czasu jeszcze...ide sie położyc bo zle sie czuje,dzisiaj dam sobie wolne i odpoczne;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
to cudne mieć nadzieję że będzie dobrze... ja ją straciłam, dlatego tak bardzo trzymam sie marzeń... choć wiem że to jeszcze bardziej boli... ale nie chcę ich odrzucić .. co mi wtedy zostanie.. szara rzeczywistość, smutek, mąż który nie jest dla mnie już mężczyzną którego tak bardzo kochałam, a stał się tylko ojcem dzieci.. jak to jest możliwe aby ludzie tak bardzo się zmieniali, a może to ja szaleńczo zakochana nie widziałam tego... boję sie tego co mnie czeka...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Fryta2-4
Czarna agnes tak teraz czytam historie twjego zycia i widze tak duzo wspólnych uczuc i emocji które ja także przezywam...Ta niepewnosc,ten strach,pustka,żal..Ja nie mam dzieci i wciaz jeszcze mam szanse..to mnie podnosi na duchu ze tak naprawde jeszcze nie wszystko mam stracone,ze jeszcze go spotkam,pocałuje,przytule i wiem ze on tego pragnie tak samo mocno...Naprawde Cie rozumiem i wspólczuje z całego serca ale też zazdroszcze wspanialych dzieci które daja Ci tyle radosci..a ja tak bardzo pragnę dziecka.wiem ze jeszcze czas nie ten,ze musze jeszcze poczekac i ulozyc wszystko..daje szanse losowi i czasowi który wierze ze podpowie mi co jest dla mnie dobre...wierze też ze czas zmienia nasze uczucia i sytuacje i jestem pewna ze u Ciebie też zmieni,ze jeszcze sie dobrze poczujesz,ze bedziesz szczesliwa...No w końcu nigdy nie wiesz co przyniesie przyszłosc...czasami jakies wydarzenie niespodziewane całkowicie zmienia nasze zycie..trzymam za Ciebie kciuki żeby ułozylo Ci sie w zyciu.....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
pewnie masz racje... nie wiemy co nas czeka.. rok temu jeden sms odmienił moje życie na zawsze... pozdrawiam .... powrotu do zdrowia i słoneczka w życiu...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Fryta2-4
Dziekuje Tobie też zycze tego;)Bardzo podoba mi sie piosenka Wilki "o sobie samym" daje mi siłe aby każdego dnia jednak miec nadzieje na lepsze jutro...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
tak bardzo bym chciała by te promyki szczęścia znów były przy mnie... jak długa może być droga powrotu do spokoju... czemu życie nie może być proste, pozbawione takich zawirowań.. a może jest to potrzebne by docenić to co się ma...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
zamęczę dziś wszystkich moim pisaniem, ale mam wyjątkowo swobodny dostęp do komputera... niedługo minie rok odkąd wywróciłam swoje życie... i to był chyba najtrudniejszy rok... z jednej strony był ON, cudny, kochany, ale był tylko chwilą... z drugiej strony mój mąż i rozlatujące się małżeństwo.. to dziwne ale myśle że ten romans uratował jak na razie moje małżeństwo... im więcej się nad tym zastanawiam to widzę jak bardzo wyidealizowałam JEGO, odrzuciłam wszystkie łzy i smutki, widze tylko to co dał mi dobrego... dlatego tak bardzo tęsknie.. ale nie chce myśleć źle o NIM i o tym co było w żaden sposób bo boje się że stracę szacunek do samej siebie, dla ideału można przecież wszystko poświęcić.. swoje zasady, przekonania... za jedno jestem MU wdzięczna, że odnalazł we mnie moje ja, odnalazł we mnie kobietę a nie żone i matkę i nie dam tego zniszczyć już nikomu... teraz walczę o siebie raz z lepszym skutkiem raz z gorszym, tylko że nadal czuję tą straszną pustkę i trudno mi uwierzyć że przyjdą lepsze dni, że stanę przed lustrem i powiem \"cześć to ja szczęśliwy człowiek\"....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
witam was kobietki. czarna agnes....>pisz pisz ,to pomaga.....może nie pomaga stać się szczęśliwym,ale pomaga jakoś wytrwać te cholernie ciężkie chwile. A co trwania przy jedynce,ze strachu...to zrozumiałe,sama trwam ze strachu,strachu przed innym jutro,strachu przed zmianą,trwam dla dziecka....jak długo...czas pokaże.trzymajcie się kobietki sciskam was mocno

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
czarna agnes?trafnie to ujełas własnie maz widzi w nas tylko zone matke..........a my tak cieszymy sie z 2 bo oni widza w nas kobiety.zycie to ciagłe wyrzeczenia wszystko dla rodziny,dzieci,meza a gdzie w tym my? i nasze szczescie?potrzeby? o tym kazdy zapomina.ja tez nie mam sił aby odejsc od meza chociaz juz raz to zrobiałm moze dla tego teraz wiem co mnie czeka.......awantury,tesciowie wrogo nastawieni,kontrole,zarzucanie mi ze zle sie dziecmi zajmuje.i ciagłe nachodzenie meza na poczatku prosby ze bym zmieniła zdanie ,potem grozby,a potem juz obrzucanie mnie błotem.a najciekawsze jest to ze jak odeszłam od meza to nie dla 2 bo jej nie miałam tylko dla siebie........gdzie jest ta siła ktora miałam??mysle ze teraz nie mam sił aby odejsc dal siebie wiec szukam innej drogi i mysle ze jak bym miała 2 to by mi sie udało......nawet jezeli miała bym z ta 2 nie byc kurcze jakie to trudne

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Włanie --czarna inez--moze to jest po by docenic to co sie ma ..tez zasnanawiam sie nad tym aspektem..ja juz nic nie wiem.. Dzisiaj miałam cięzka rozmowę z kolezanką...bardzo ciezka emocjonalnie..musiałm stanac po drugiej stronie..wczuc się w rolę zony domniemanie zdardzanej.... Ciezkie to doswiadczenie..jak łatwo było mi radzic i wspierac gdy była po drugiej stronie...a jak trudno wszytko odwrócic i nagle postawic sie w inna rolę.. uswiadomiłam sobie przez to rózne skarajnosci...i nie było mi miło ..kiedy chcac ja pocieszyc...sobie zadawc rany i uswiadamiajac sobie co jest prawdą a co ułudą....ja to gdzies tam w duszy wiedziłam .ale teraz wsztko wydało mi się takie relane...ehhh trzeba jakos to przegryzc i do przodu...zycie toczy sie dalej.. margolka---ja tez czytałm przed moim \'\'romansem\'\'kafe i nic mnie nie uchrononiło ani płacz ani zgrzytanie zebów ...innych.. to jest slepa machna ..ciagnie Cie czy Ty tego chcesz czy nie..kusi to nieznane ,niespełnionione..upragnione..poczułas przez chwile szczescie..prawda?....Wiec teraz juz nie ma powrotu..chyba ze masz na tyle silnej woli...ale widze ze tak jak wiele z nas jej nie miała, nie masz...a jezeli tak..nie zamartwiaj sie na zapas..po co Ci to..i tak co ma byc to bedzie...a reszta zalezy od Ciebie...Duzo radosci Ci zycze i u smiechu na codzien..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość 30 stka
Czarna agnes...mam identyczna sytuacje jak Ty.Miałam romans trwajacy prawie 1,5 roku.....maz sie dowiedział po roku czasu,przyzył traumę..powiem tylko ze niczego nie planowałam,to ze poznałam Jego było kwestia przypadku.Byłam w dołku,załamana....i w tym czasie pojawił sie On z otwartym sercem,wspaniała wrazlwioscią...walczyłam sama ze soba przez jakis czas,przeciez doskonale zdawałam sobie sprawe w jakiej jestem sytuacji..ale On intrygował mnie tak bardzo ze dałam za wygrana..długie rozmowy,spotkania..byłam jak zaczarowana,,nawet wówczas kiedy maz sie dowiedział...kiedy powiedziałam mu cała prawde,kiedy błagał bym skończyła tamta znajomośc zaklinjac ze mnie kocha nad zycie-NIC NIE POMOGłO.....spotykałam sie dalej..z jednej strony cudowne chwile z drugiej obserwacja co dzieje sie ze zdradzonym człowkiem..płakałam rozmawiałam..mówiłam ze nie dam rady.....mało tego..proponowałam mezowi ,zeby sobie znalazł jaka przyjazna dusze ,gdyz ja nie moge mu pomóc....było mi go potwornie szkoda z drugiej strony nie dopuszczałam do głowy mysli,ze mogłabym zrezygnowac ze spotkan z tym Drugim....wszystko do czasu az moim mezem zainteresowaa sie pewna pani-spotkał sie z nią...ale nic nie wypaliło gdyż on cały czas kocha mnie...kiedy sie dowiedziałam o tym poczuam ból rozrywajacy moje serce..ktos by zapytał"dlaczego?.....co sie okazuje..jednak cały czas kocham swojego meża,choc nasza miłosc pokryła była szara powłoka codziennosci i rutyny...teraz wszystko sie zmieniło jest duzo lepiej,nie kontaktuje sie z moja dwójka-zrozumiał..... Do czego zmierzam,czarna agnes..widzisz moj romans chyba tez przyczyni sie do uzdrowienia mojego małzenstwa..choc uczucia do dwójki drzemia na dnie serca...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
czytam i czytam i zero wnioskow dalej w to brne jak to mozliwe.......to silniejsze jest niz myslałam ta ciekawosc.staram sie nie myslec co bedzie potem i nie dobieram sobie do głowy ale nie ukrywam ze zdaje sobie sprawe ze nie bedzie lekko chociaz odsuwam te mysli.tak czytam o reakcj waszych mezow na wiadomosc o zdradzie....moj by mi zrobił dzika awanture i nie wiem jak by sie to zakonczyło chyba by nie prosił o zakonczenie tylko by sie wyniósł a przy tym niszczył by mnie .....rozpowiedział by rodzinie dla czego odszedł,i na kazdym kroku całemu swiatu by mowił ze go zdradziłam ...na pewno by tak było bo nie jest typem człowieka ktory mowi ze mi wybacza i błaga o zakonczenie romansu ...o nie on by mi zycie umilił az bym dosyc miała

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
teraz chyba bardziej sie boje tego co mnie czeka po wyjezdzie 2 niz reakcj meza na wiadomosc o zdradzie.jak juz pisałam wczesniej jak by tylko 2 przy mnie była w chwilach rozstania sie z 1 ...mysle ze bym to przezyła bo był by ktos kto by mnie wspierał

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość 30 stka
margolka,własnie mój mąż nie jest z tego typu ludzi,którzy od razu obrzucaliby błotem....wiesz ja mu wszytko powiedziałam,dlaczego doszło do tego ze poznałam 2,powiedziałam mu jak fatalnie sie czasami czułam przez ostatnie 2 lata...ze w penym momncie zwatpiłam w jego miłość,a na dodatek jego zachowanie czasami utwierdzało mnie w błednych (jak sie pozniej okazało )przekonaniach,to było na zasadzie...ja sobie tak pomysła to najwdoczniej musiało tak być...on sobie zdał sprawę ze poniekąd stał sie przyczyna mojej zdrady.....pytał dlaczego nigdy nie zdecydowałam sie na stanowcza rozmowę....tylko,ze ja próbowałam..jestem osobą szalenie wrazliwa i jezeli wyczuwam ze ktos podchodzi juz na poczatku bez zrozumienia do moich inetncji,albo zaparte idzie w swoje..-wycofuję się.........kiedy rozmawialismy o tym wszystkim jakis czas temu,powiedział ze nie ma zamiaru szukac winnego zaistniałej sytuacji....ja doskonale wiem,ze zabrakło mi siły bo stanowczo powiedziec w swoim czasie o bolaczkach (ale pamietam jak rzeczy które mnie bolały były tak oczywiste ze zenada było mowienie o nich zwazywszy ze moj maz nalezy do inteligentnych ludzi...)jemu..by przerwac to błedne koło i okazac mi więcej zaintersowania...miłosc trzeba pielegnować,jezeli zapomni sie o tym zszarzeje i spowszednieje.... swego czasu byłam tak zakochana,ze zaczynałam sobie wyobrazac jakby to było gdybym odeszła od meża....i szybko zmieniłam kierunek moich mysli...nie wytrzymałabym tego,jakiegos podziału majatku,walka o dziecko...nie ..to by mnie zabiło tym bardziej ze ja go tak naprawde chyba nigdy nie przestałam kochać......

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
30tka---- jak tak Cię czytam, to .... jestem w sytuacji, w której Ty byłas kiedyś... Gdy zaczęłaś rozmawiać zmężem. Ja właśnie zaczęłam rozmawiać z moją 1, a dziś dalszy ciąg rozmowy. Tyle że ja nie bardzo wierzę w poprawę. Też były jakieś rzeczy, które mi nie pasowały... Wydawały się oczywiste, wiec szkoda było rozmawiać. W końcu tak to narosło i jeszcze pojawiła sie 2, że już nie mogłam wytrzymać. Wszystko było widać, że ze mna cos nie tak. I zaczęliśmy rozmawiać. JAki będzie wynik, jeszcze nie wiem. Ja nie mam nadziei, a on ma. On chce wszystko naprawiać. Nie dowie się o 2... Bo 2 tylko mi pokazala, czego brakuje w moim zwiazku z 1. I o tych brakach chcę rozmawiać. P.s. 2 dzisiaj po raz pierwszy od kilkudziesięciu dni nie zadzwonił jeszcze ani razu...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość 30 stka
inna_ona...trzymam kciuki,mój maz zaczynał sie troszke zmieniac na lepsze nim jeszcze dowiedział sie o dwójce..miłe słowa,prezent....ja wtedy nawet NIE CHCIAłAM ABY SIE ZMIENIAł BO CHCIAłAM DALEJ USPRAWIEDLIWAIAC SIE SAMA PRZED SOBA DLACZEGO JESTEM Z 2....tak zgadzam sie w 100% 2..pokazał mi jak nalezy mnie kochać...on prawie zwariował dla mnie,codziennie piekne maile smsy,rozmowy....jego oczy pełne zachwytu wpatrzone we mnie...czułam sie jak najpiekniejszą kobieta na kuli ziemksiej....teraz moj maz zachowuje sie podobnie...szkoda tylko ze wczesniej tego nie praktykował.... Inna _ona..gdyby Twoj maz dowiedział sie o Twojej 2,na pewno deklaracje odnosnie zmian miałby pokrycie w rzeczywistosci....moj maz pomimo całej traumy..jest odmieniony..czasami go nie poznaje,on twierdzi ze nie widziz zadnej roznicy,po prostu nauczył sie mowic o swoich odczuciach to tez jest sztuką.......cały czas mysli o mnie o dziecku.czuje i widze to na kazdym kroku,robi wszystko dla mnie....... ....tylko dlaczego czasami odczuwam taka pustke..... czy mozna kochac dwóch meżczyzn..... zyczę wytrwałosci....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×