Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Aniolek_74

Odeszła moja mama

Polecane posty

Gość Aneczka1991
Już mineło 9 miesiecy jak moja Mama umarła .. nie potrafie sie z tym pogodzic .. nie śpie po nocach siedze po 5 rano itd.. cały czas myśle o Niej .. cały czas czuje winna Jej śmierci ;((( staram sie byc twarda .. ale nie potrafie .. próbuje udawac przy rodzinie .. ze daje rade ale tak nie jest.. nie chce zeby sie o mnie martwili .. bo niechce zeby cos im sie stało .. ;( sama nie wiem co juz robic.. nie daje juz rade :(( mieszkam u Babci bo z Ojcem od zawsze sie nam nie układało... miał mnie w dupie i Moją Mame :(( nie rozumiem dlaczego musiała umrzeć .. dlaczego Bóg mi ją zabrał .. niby mineło 9 miesiecy .. ale to nadal tak cholernie boli :(( cały czas widze Ją w szpitalu jak 11 miesiecy sie męczy .. :((( jak cierpi .. :((( cały czas mi sie śni :((( współczuje Wam wszystkim ..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Krystian
Aneczka1991 Doskonale wiem co czujesz , tak jak pisałem na poprzedniej stronie moja mamusia kochana zmarła miesiąc przed śmiercią JP II na raka piersi w bardzo młodym wieku 45 lat. Jedyne co mogę ci doradzić to wizyta u psychologa która co prawda w moim przypadku nic nie pomogła ale być może w twoim przypadku będzie inaczej. Im szybciej to zrobisz tym lepiej ponieważ pani psycholog u której wówczas byłem powiedziała mi , że moja wizyta nastąpiła trochę za późno i że powinienem przyjść pół roku po pogrzebie by terapia była efektywna. Życzę ci wytrwałości i abyś jak najszybciej wyszła z tego życiowego zakrętu oraz mimo wszystko :-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Anezka1991
Przykro Mi .. Moja Mama również była młoda miała dopiero 43 lata gdy zmarła ;( A co do pójścia do psycholog .. to juz byłam .. miesiąc po śmierci Mamy.. nie umiałam z Nią rozmawiać .. mówiłam tylko to co chciała .. to była dla mnie bardzo dziwna sytuacja .. mówić obcej kobiecie o moich uczuciach itd.. ale wiem ze sama sobie nie dam rade z tym .. ;( ;( Życzę Wam wytrwałości w tych trudnych chwilach .. bo wiem ze przyżywacie koszmar w swoim życiu :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Anezka1991
Przykro Mi .. Moja Mama również była młoda miała dopiero 43 lata gdy zmarła ;( A co do pójścia do psycholog .. to juz byłam .. miesiąc po śmierci Mamy.. nie umiałam z Nią rozmawiać .. mówiłam tylko to co chciała .. to była dla mnie bardzo dziwna sytuacja .. mówić obcej kobiecie o moich uczuciach itd.. ale wiem ze sama sobie nie dam rade z tym .. ;( ;( Życzę Wam wytrwałości w tych trudnych chwilach .. bo wiem ze przeżywacie koszmar w swoim życiu

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Krystian
Aneczka1991 Mi pani psycholog powiedziała , że najważniejsze w takich chwilach jest to aby mieć jakiejś zajęcie aby nie siedzieć w domu ponieważ to nas zniszczy fizycznie i psychicznie a tego nasi zmarli rodzice raczej by nie chcieli widzieć. Bardzo często myślę jak by to było gdyby moja mamusia żyła - Pewnie już od dawna bym pracował , miałbym dziewczynę a kto wie czy nie byłbym już po ślubie itp. Wiem , że mogę to wszystko zrobić teraz gdy jej nie ma ale prawda jest taka , że po śmierci mamy moja motywacja i chęć do działania spadły do zera. Aneczka1991 Jeżeli chcesz popisać i podzielić się bólem to napisz krystianabc@interia.pl

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Moja mama zmarła 17 lat temu, miałam wtedy 13 lat, a ona zaledwie 35. Zmarła nagle, dzień przed jej śmiercią byłyśmy na długim spacerze z psem, to były nasze ostatnie chwile razem... Rano w sobotę obudził mnie głos taty jak wzywał pogotowie i mówił moja żona jest nieprzytomna proszę o pomoc, gdy chciałam zejść na dół, kazał mi zostać w swoim pokoju, tak strasznie się bałam, nie słyszałam lekarzy co mówią, później widziałam tylko jak wynieśli ją w czarnym worku.... Sekcja zwłok wykazała zawał.... Do dziś jak zamknę oczy widzę tylko ten czarny worek..... Dzisiaj mam 3 wspaniałych dzieci, kochającego męża. Ona taka byłaby szczęśliwa, tak bardzo lubiała małe dzieci, wiem, że moje dzieci miałyby prawdziwą babcię... ( niestety dziadków nie mają udanych, teściowa siedzi za granicą i ogranicza się do 1 telefonu w miesiącu, a dziadki mają ważniejsze sprawy). W tamtym tygodniu był dzień babci i dziadka w przedszkolu, tak bardzo mi było przykro, że to ja musiałam im zastąpić babcię i dziadka. Byłaby z nich taka dumna, tak strasznie mi jej brakuje, coraz bardziej... Zazdroszczę nawet tym co mówią moja mama tak mnie wkurza, wtrąca się do wszystkiego, a ja tak bardzo bym chciała żeby się wtrąciła.... oddałabym wszystko za jeszcze jeden spacer z nią .... Boże czemu jesteś taki niesprawiedliwy, dlaczego nie uśmiercasz morderców i gwałcicieli.... :( :( :( :( :( :( :( :( :( :( :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gabi15
Moja mama zmarła na raka, 4 miesiące temu, ciężko mi się z tym pogodzić. Sama jestem już matką, mam synka 3 letniego i spodziewam się teraz drugiego dziecka. Bardzo mi jej brakuje , walczyła dzielnie z nowotworem prawie 10 lat. Była bardzo silną osobą , nie załamywała się , nie dawała po sobie poznać, choć było jej bardzo ciężko. Nie ma dnia żebym o niej nie myślała, cały czas wydaje mi się , że jeszcze ją zobaczę, ciągle przeglądam jej szafę i przytulam się do jej ciuchów.Tyle rzeczy chciałbym jej powiedzieć,czuję ogromną pustkę. Wiem, że też muszę być silna, gdy mam jakiś problem czuję jej obecność przy mnie, jakiś wewnętrzny głos się odzywa, że "dasz sobie radę" wszystko będzie dobrze. I z czasem wszystko się układa.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dorots
Hey Magdalen i Karolinko wiem jak wam trudno bo mi w 2003 r odeszła mama (umarła) na raka ! do dziś jest mi ciężko ale wierze ze nasze mamy patrzą na nas z nuieba i są z nas dumne i niechciły by byśmy się smuciły pozdr. z zakopanego Dorots

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Moja Mamcia zmarła miesiąc temu, POTWORNOŚĆ!! Zachorowała na raka 3 miesiące temu!!! TAK to świństwo zabiło mi Mamę w 2 miesiące!! To była najlepsza osoba na świecie, pomagała wszystkim bezinteresownie, szczególnie dzieciom. Niedawno znalazłam bilingi jej telefonu kom. z którego wysyłała sms-y pomocowe dla dzieci i dorosłych. W telefonie nawet wpisała sobie nr 7126 POMAGAM. Uczciwa, ufna, pogodna kobietka, zawsze jasna i gotowa pomóc na zawołanie. Nigdy, nigdy nie paliła i nigdy nie piła alko., preferowała dietę lekkostrawną (bez smażenia, pieczenia itd.), kawa tylko zbożowa, herbata zielona albo ziołowa. Myślałam, że będzie zawsze, jak Statua Wolności. Była zawsze taka dzielna, porzucona przez rodziców, pijący mąż, pierwsze dziecko z zespołem Downa, ja i moje rodzeństwo przysparzaliśmy jej zmartwień. Pracowała tak ciężko dla i nad nami (dobre szkoły, szlifowanie talentów muzycznych) a my wszystko zmarnowaliśmy. Kiedy zachorowała wzięłam ją do siebie (czyli do jej właściwie domu bo ja kupiłam jej 5 lat temu kawalerkę w mniejszej miejscowości gdzie mieszkała całkiem sama), lekarze nie wiedzieli do końca skąd pochodzi źródło nowotworu i nigdy nie rozpoczęli leczenia. Zwolniłam się z pracy(rozwiązałam umowę po 10 latach pracy na kierowniczym stanowisku) opiekowałam się Mamą, i widziałam jak cierpi i słabnie. Byłam przerażona, szukałam pomocy na oślep uruchamiając kontakty z dawnymi znajomymi, którzy polecali różnych uznanych specjalistów ale nikt mi nie pomógł, raczej mojej Mamie nikt nie pomógł!! Pewnego dnia lekarz z hospicjum zlecił badania laboratoryjne, następnego dnia otrzymałam telefon z informacją, że Mama koniecznie musi być hospitalizowana bo ma słabe wyniki. Mama błagała mnie, żebym jej nie oddawała do szpitala bo obiecałam jej wcześniej, że zawsze będę przy niej i nie będzie się bać. Tłumaczyłam Mamie, że podadzą jej kilka kroplówek i poczuje się lepiej, sama w to wierzyłam bo takie wyjaśnienia otrzymałam od lekarza. Położyli Mamcię na korytarzu bo nie było miejsc (okropne miejsce, ciemne i zimne), założyli cewnik, podali kroplówki. Z cewnikiem czuła się źle. Była przestraszona, hałas korytarzowy nie pozwalał na chwilkę wytchnienia. Pytała kiedy wrócimy do domu, odpowiedziałam, że może nawet jutro. Późnym wieczorem zmieniła mnie moja siostra, kazała jechać do domu i odespać ostatnie noce. Wycałowałam Mamcię powiedziałam, że rano przyjadę po nią i pojechałam do domu. O północy jeszcze dzwoniłam do nich bo byłam niespokojna, kazały mi iść spać. Rano zadzwoniła siostra, że Mama bardzo cierpi, w 10 minut byłam na miejscu ale nie zdążyłam!!!!!!!!!! Krzyczałam MAMO, MAMO NIE, NIE NIE ale była już w agonii. Patrzyłam na piękną twarz mojej Mamy, całowałam, mówiłam, że jesteśmy już w domu, że ją bardzo kocham, trzymałam za malutką dłoń (Mamcia byłą bardzo mała i drobna) a drugą rękę trzymałam na jej czole (tak jak ona kiedyś jak ja byłam chora albo bałam się w nocy). Po godzinie zmarła ale już nie odzyskała świadomości, nie powiedziała już do mnie "witaj słoneczko" tak jak zwykle mówiła to do mnie z uśmiechem rano. Przecież miałam ją zabrać do domu!!!! Nie wierzę do tej pory, że jej nie ma, szukam ją wszędzie, czekam na nią, boli mnie to potwornie, nienawidzę siebie, że ją tak zawiodłam!!!! Pozwoliłam ją zabić a ona tak kochała ludzi i życie!! Miała wyjść z domu tylko na chwilkę, sama ją ubierałam, zawoziłam.... Jezu ona nie chciała jechać, czuła, że czeka ją to najgorsze ale ufała mi, wierzyła, że wiem co robię, a ja co???? Jestem Potworem!!! Teraz niby żyję ale kilkanaście razy dziennie przypominam sobie pewne szczegóły związane z Mamcią, które działają jak ciosy w żołądek albo tchawice. Nie wiem co mam ze sobą zrobić, uciekam od ludzi bo oni żyją tak lekko i beztrosko, w domu wyję z rozpaczy. Psycholog opowiada bzdury. Czas może kiedyś zadziała ale nie sądzę, żeby wyrzuty sumienia kiedykolwiek ustały. Najgorsze, że z naukowego punktu widzenia wiem, że po śmierci nic nie ma, człowiek obraca się w nicość, niebyt. każda forma życia to element cyklu.... to okropne przekonanie, wiem. Od 14 lat nie mam też taty, który zmarł w niewyjaśnionych okolicznościach. Z każdym, kto stracił bliską osobę, szczególnie swoją ukochaną Mamcię łączę się w bólu i cierpieniu. WSPÓŁCZUJĘ Z CAŁEGO SERCA, PRZYTULAM WAS SERDECZNIE I CZULE!!!! Napiszcie mi proszę, podpowiedzcie jak sobie z tym poradzić jak Wy odnaleźliście się w swoich historiach?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
gęgawko, serdecznie dziękuję Tobie, że napisałaś to bardzo dużo dla mnie znaczy. Czuję kompatybilność z Tobą i lubię to uczucie. Ja jeszcze nie potrafię być stabilna emocjonalnie i często miewam mroczne i chaotyczne myśli. Mimo wszystko to co napisałaś było dla mnie wspierające. Bardzo żal mi Twojego Mamutka, i Ciebie również! Pozdrawiam Cię serdecznie i życzę dużo spokoju i dobrodziejstw. Ja również założyłam sobie, że będę piękniej, godniej i świadomiej żyć. Odzywaj się czasami do mnie, chętnie popiszę z Tobą.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Flffjtdjxryryhsjhje
;) wspolczucie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość z innego topicu
trafiłam tu przypadkiem, przeczytałm kilka wpisów i łzy mi poleciały. Chyba inaczej jutro spojrze na moją mamę... dziekuję

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gęgawka
z innego topicu ...bo z mamami tak jest że jak są to przecież takie to normalne a jak ich zabrakie to nie potrafimy sobie poradzić....Pokazuj mamie codziennie jaka jest dla Ciebie ważna, dokąd jest i możesz to robić..... Życzę Ci również by była jak najdłużej bo mama to wielki skarb nawet jak jest się dorosłym i samodzielnym.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość juuuuuuuuuuuu
Wiem co czujesz każdego to czeka musisz się jakoś z tym pogodzić wiem że to będzie dla ciebie trudne ale po kilku miesiącach będzie inaczej .Rozmawiaj z mamą ona nie chciałaby byś się smuciła . Jest teraz w lepszym miejscu .Śmierć czeka ciebie mnie i wszystkich po tobie też będą płakać twoje dzieci będą przeżywać to samo co ty przezywasz teraz. TRZYMAJ SIĘ

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość juz nie ta sama
Moja mamuś nie miała łatwego życia ,wyrwała się z rodziny alkoholików..trafiając na męża alkoholika.Pewnie mogło być gorzej ,ojciec nie bił jej ani nas ,nie awanturował się ..ale patrz codziennie na "maślankowate oczy". Była wrakiem człowieka,ale pomocna ,uśmiechnięta ,kochająca nas ,innych ludzi i zwierzęta. Ostatnie lata opiekowała się moim ojcem (udar) i była zmęczona. Myślałam ,że ...pewnie odpocznie jak ojciec umrze. A To ona zmarła ,bo nikt w czas nie postawił diagnozy ,mimo hospitalizacji i biegania po lekarzach. ( ale szkoda pieniędzy NFZ na rezonans) Odeszła..do ostatnich chwil wierzyła ,że jej pomogę ... a ja byłam bezsilna. Teraz czuję pustkę i nie wierzę że jej nie ma...... jak życ dalej???

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
minęły 2 miesiące, dni rozpoczynają się i kończą a jej nie ma. Gdziekolwiek jestem wypatruję jej twarzy, w tłumie czasami wydaje mi się, że ją widzę, ale to tylko ktoś miał podobną kurtkę, torebkę czy odcień włosów. kilka dni temu poczułam w domu jej zapach, delikatny jaśminek i momentalnie zamknęłam oczy w oczekiwaniu, że jest w pobliżu i mnie przytuli, pogładzi po włosach, ucałuje i powie cichutko, że wszystko jest w porządku... Jak to możliwe, że nasze mamy odchodzą? dlaczego, po co? Były tu z nami, jako jedyne kochały bezwarunkowo i tą najpiękniejszą, najczulszą miłością! Wspierały nas, doradzały, martwiły się o nas, pomagały nam często ponad swoje siły nigdy się nie skarżąc. I nadszedł ten dzień, ostatni, który zatrzasnął definitywnie między nami drzwi. Zostajemy same, okradzione z najwspanialszej towarzyszki, krwawiące, kalekie, cierpiące, bezsilne i przestraszone. Musimy się godzić na ten okrutny warunek życia, że nie jest wieczne, że jesteśmy tu tylko na chwilę.... KOCHAM CIĘ NAJWSPANIALSZA MOJA MAMO !!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Mojaa mam zmarła w maju tego roku.Miała 55 lat. Zachorowała w styczniu 2012 r. lekarze mówili, że to nic poważnego wystarczy odpowiednia dieta troche leków i wszystko będzie dobrze. Wiec nikt z nas nie myślał o najgorszym. W lutym wyjechałam za granice do narzeczonego codziennie miałam kontakt z mamą wypytywałam się o jej stan o jej samopoczucie rozmawiałyśmy na skypie każdego dnia po 2-3 godziny o byle czym. Mama czasem mówiła "magduś po co będziesz dzwonić jak nie mamy co sobie opowiadać" odpowiadałam "choćby po to żeby na siebie popatrzeć " 30kwietnia zadzwoniłam do mamy i mówię że za 7 dni będę już w Polsce mam sie bardzo ucieszyła mówi "o to pójdziemy razem na zakupy doradzisz mi jakie buty mam se kupic bo ciepło już się robi" 2 maja tata zadzwonił do mnie że mame zabrali do szpitala w bardzo ciężkim stanie przestała kontaktować.W tym momencie świat mi się załamał szukałam najbliższego lotu , żeby przebukować bilet. 4 maja była juz w Polsce jak najszybciej udałam się do szpitala do mamy i gdy ją zobaczyłam nogi ugięły się pode mną była bladziutka chudziutka wcale nie kontaktowała oczy miała przymknięte widać było tylko białka.Nie mogłam uwierzyć ,że w ciągu 3 dni można tak dużo stracić na wadze . Siedziałam przy niej całymi dniami od rana do 21 i za każdym razem odchodziłam do domu ze strachem kładłam się spać ze strachem ,żeby tylko telefon nie zadzwonił ,żeby wszystko było ok . 5 dni nie było z mamą żadnego kontaktu w niedziele podali jej krew przyjechałam do mamy w poniedziałek gdy ją zobaczyłam odzyskałam nadzieje była uśmiechnięta oczka miała otwarte i od razu mnie opieprzyła czemu dopiero o 11 do niej przychodzę .Pomyślałam że odzyskałam moją mamę ,że wszystko będzie dobrze.siedziałam z nią w szpitalu codziennie od 10 do 21 karmiłam ją (była zbyt słaba żeby mogła sama utrzymać talerz z jedzeniem )tato przyjeżdżał o 16 po pracy siedział z nami a potem razem wracałam z nim do domu i tak przez 2 tygodnie.Stan mamy się wahał traciłam nadzieje i odzyskiwałam było różnie. Ostatniego dnia przyjechałam do mamy nie było jej na sali , pielęgniarki wiozły ją na sale z łóżkiem powiedziały mi tylko " Pani mama umiera" to były najgorsze słowa zadzwoniłam szybko do taty zaczęłam płakać kobietki z sali powiedziały żebym nie krzyczała bo będzie jej trudniej odejść pielęgniarka przyniosła świece zapaliłam uklękłam przy łóżku mamy złapała ją za dłoń poprosiłam żeby o mnie pamiętała żeby odwiedzała mnie i że ją kocham oraz że tato już jedzie do ciebie .Widziałam łzę która jej spłynęła po policzku w tym momencie, wzięła ostatnio oddech i odeszła.Tato już nie zdążył i to go bardzo boli. Pierwszy raz widziałam łzy u mojego taty nigdy nie pomyślałam ,że potrafi tak płakać i lamentować zawsze myślałam że jest twardy ale się myliłam. Na szczęście Pani doktor podała tacie leki uspokajające. Nie wiem skąd miałam siłę z przygotowaniem pogrzebu skąd miałam siły na to wszytko. Obwiniam się o śmierć mamy może gdybym nie wyjechała ,do tego by nie doszło może bym bardziej dopilnowała . Okazało się że mama miała guza na jajniku. Był to rak wodny. Tylko diagnoza była zbyt za późno. Wtedy kiedy organizm nie miał jak się bronić\. Strasznie mi jej brak . Nie dochodzi do mnie , że ona nie żyje , że już nigdy z nią nie porozmawiam, wydaje mi się że mama gdzieś wyjechała , albo jest w pracy i zaraz wróci. Była moją najlepsza przyjaciółka ktorej mogłam powiedzieć o wszystkim zapytać o wszystko i zawsze udzieliła mi dobrej rady. Kochałam ja bardzo i nadal kocham. A ból jest okropny szczególnie wieczorami , albo w sytuacjach kiedy nie wiem co zrobić. Na początku miałam dziwny stan myślałam, że jestem jedyna która straciła osobę którą kocha a,czyjś ból i bieda potrafił mnie uspokoić . uważałam że ludzie zrozumieją co ja czuję kiedy i oni stracą kogoś kogo kochają więc w myslach życzyłam wszystkim tego samego. Teraz już ten stan mi minął i tak naprawdę nie życzę nikomu nic złego a tym bardziej śmierci kochającej osoby.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość 1997
Moja mama zmarła prawie 10 lat temu . Miałam wtedy niecałe 5 lat. Mimo to dokładnie pamiętam ten dzień. Nie znałam jej zbytnio mimo to nie potrafię o niej z nikim rozmawiać bo od razu łzy lecą mi z oczu. Nawet teraz gdy to pisze to płaczę. Nie wiem jak mam sobie z tym poradzić. Minęło już tyle czasu a ja nie potrafię zapomnieć. Czasami pomimo że mam bardzo dobry humor wystarczy że usłyszę słowo mama i od razu uśmiech znika z moich ust. Czasami mam takie moment że nikt ani nic nie jest w stanie wywołać uśmiechu na mojej buzi. Nie wiem czy kiedykolwiek sobie z tym poradzę, wiem że nie będzie to w najbliższym czasie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ewa 26
Witam, czytając Wasze wypowiedzi wiem że nie tylko ja przeżywam tak ciężkie chwile:( 31 sierpnia wyszłam za mąż, mój najpiękniejszy dzień w życiu to był piątek, w poniedziałek moja mama zaczęła źle się czuć .. miała straszny kaszel no i zaczęło się, najpierw rtg klatki piersiowej, diagnoza- zimne zapalenie płuc- zastrzyki.. i to właśnie te zastrzyki rozpoczęły serię nieszczęść. Mama bardzo źle po nich się czuła, zaczęła puchnąć, jeździliśmy do szpitala ale nas odsyłano ponieważ mama była zdrowa..dopiero za trzecim razem lekarz ją przyjął i zrobił tomograf, wtedy nastąpił szok, niedowierzanie, mama miała przeżuty na płuca, wątrobę i węzły chłonne oprócz tego wodonercze. Nie wierzyliśmy w to ponieważ mama rok temu miała raka jelita grubego ale został on wyleczony i co trzy miesiące miała kontrole, wszystko było podobno w porządku. Trafiliśmy na oddział urologiczny gdzie mamie podłączono cewnik do pęcherza i do nerki bezpośrednio. Moja mama była twarda chociaż nasi kochani lekarze nie dawali jej żadnych szans a traktowali jak śmieci, mi lekarz powiedział że najlepiej by było gdybym oddała mamę do hospicjum. Zabrałam mame do domu 10 października, miałam dla niej łóżko, tlen, środki przeciwbólowe, ale to i tak było za mało. Trzy dni później umarła, w nocy kiedy brat przy niej czuwał przestała oddychać w śnie. Usłyszałam krzyk taty, wybiegłam i zobaczyłam jak brat ją reanimuje, ja wezwałam karetkę, na którą czekaliśmy pół godziny. Mama odeszła. Nie umiem się z tym pogodzić, nie umiem żyć dalej, jestem młodą mężatką ale już nic mnie nie interesuje. Ja chcę do niej, do mojej mamy. Nie rozumiem dlaczego tak się stało, dlaczego to nas spotkało. Trzy godziny przed śmiercią rozpłakałam się przy niej bo nie wytrzymałam, spojrzała na mnie i powiedziała że mi nie wolno, że ona z tego wyjdzie tylko trochę pocierpi a kilka godzin później odeszła i nawet nie zdążyłam jej powiedzieć jak ją kocham. To taki ból jakiego nigdy nie czułam..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
W pomiedzialek dowiedzialam sie ze moja mama nie zyje nie jestemcw stanie funkcjinowac a musze bo mam dwoje dzieci 3 letnia coreczke i 7 tygodniowego synka . Najgorsze w tej calej sytacji jest ze sekcjia zwlok nie wykazala przyczyny smierci . Jest ktos tu jeszcze

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nie robila buzki a wyszla tak bardzo mi jej brakuje . Tak bardzo ja kocham

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość roladinia
mój tato zmarł 26 lat temu i do dziś się zastanawiam czy mogłam coś więcej zrobić ?? mam czasami wyrzuty gdy wspominam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ewa 26
U mnie nadal jest tak samo, moje życie to już nie to życie które było kiedyś, wszystko robię z przyzwyczajenia. Najgorzej jest wieczorem, leże w łóżku i płaczę, moja mama była dla mnie najbliższą osobą, tak bardzo ją kocham a nie mogę się już do niej przytulić.. chciałabym wiedzieć czy mnie widzi, czy jest coś dalej.. jestem wierzącą osobą, ale zawsze zadaję sobie to samo pytanie. Gorzej też jest z moim tatą, on się załamuje, z siostrą i bratem mieszkamy z nim ale widzę że czuje się samotny, dwa razy dziennie jeździ na cmentarz... to też mnie boli bo nie chcę go stracić, mam już tylko jego z rodziców. Cały czas pytamy dlaczego ale odpowiedzi nikt nigdy nie pozna. Ten ból chyba nigdy nie minie, nigdy.. zazdroszczę ludziom którzy z rodzicami usiądą do tych zbliżających się świąt bo nasze to będą tonąć we łzach..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ewakk18
Ewa 26 :) Witam Cie, czytalam twoja wypowiedz masz podobna historie do mnie, twoja mama wie ze ja kochasz widzi to z gory.... Ja tez nie zdarzylam minelo teraz 12 pazdziernika dwa lata, i codzienie sie zastanawiam czemu akurat tak wczesnie ?? codziennie mysle o niej co by mi powiedziala co by zrobiala zastanawiam sie duzo nad tym.... codziennie o niej mysle... cieżko mi.... cholenie!!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ewa 26
Dokładnie jest ze mną, w każdej sytuacji ją widzę, jak wracałam z pracy to czekała, ze szkoły to też czekała. Z każdym problemem do niej szłam a teraz nie mam z kim porozmawiać na wiele tematów. To ona była dla mnie wsparciem i całym światem. Człowiek nie docenia tego co ma dopóki tego nie straci. Mama umarła przy nas przy swojej rodzinie i pewnie powinniśmy być za to wdzięczni Bogu że męczyła się miesiąc czasu, jednak trudno się z tym pogodzić bo to wszystko wydarzyło się z winy poznańskich lekarzy. My im zaufaliśmy a najbardziej mama. Jej twarz, zawiedziona twarz gdy dowiedziała się jaka jest diagnoza, że mimo tylu badań i kontroli lekarze się pomylili i mama miała przeżuty, tak że na wszystko było już za późno. Ja nie mogę z tym żyć, cały czas się obwiniam że mogłam być ostrożniejsza, mogłam ją zabrać do innego lekarza. Wszyscy mi mówią że Bóg pozwolił mamie dożyć do dnia mojego ślubu w spokoju, bo wszystko zaczęło się dwa dni po weselu, ale ja jestem załamana, tak mi jej brakuje, nie umiem bez niej żyć. To letarg a nie życie..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nattt
moja mam umarła na raka jak miałam 16 lat.... minęło juz 5 lat a ja dalej cierpie i pewnie bedzie tak juz do końca... bardzo ja kocham tym bardziej ze nie mam ojca bo jest on zwykłym skurwysynem... całe życie pił a moja mama pracowała żeby utrzymać 5cioro dzieci.... czasem mam nawet takie mysli zeby skończyć ze sobą bo wiem ze wtedy ją spotkam...ale wiem ze ona chce zebym była szcesliwa, zawsze mi to powtarzała i dlatego jeszcze jakos sie trzymam... mama jest dla mnie wszystkim, zawsze sie starała zeby było nam jak najlepiej... nigdy nie było jej w domu bo pracowała żebyśmy mieli coś zjeść a mój ojciec ją bił i za to go nienawidzę... nawet jak była chora to zdradzał ja z inna... powiedzcie skad sie biorą tacy ludzie??? tacy bez serca???

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Moja mama odeszla w dniu swoich urodzin-miala 52 lata urodzila sie i zmarla 25 grudnia!choc minelo od jej smierci 12 lat wciaz nie umiem sie z tym pogodzic!chociaz wiem,ze nie cierpi wiecej bo rak to straszna choroba!brakuje mi jej!tak wiele chcialabym jej powiedziec...Swieta Bozego Narodzenia wciaz sa dla mnie koszmarem....moja Mama zmarla na moich rekach....wciaz tesknie chociaz wiem,ze juz nie cierpi.........

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Olaolaolaolaa
Witam wszystkich cierpiących, mam 19 lat 6 maja 2013 odeszła moja najdroższa najbliższa najukochańsza mamusia, mame bolał brzuch w marcu wiec poszla do lekarza miał to byc wyrostek robaczkowy i była tydzienw szpitalu i po tym tygodniu okazało sie ze jest to rak złośliwy gdy lekarz to powiedział mój swiat sie zawalil mamie nie powiedzielismy ze to zlosliwy dopiero potem byla jeszcze 2 tyg w szpitalu potem wyszła do domu w kwietniu. To wsyzstko działo sie tak szybko. w tym roku byla matura, to jest dla mnie sozk ze odeszła dzien przed maturą.. oczywiscie nie poszlam nie bylam w stanie.. dziadzius poszedl do szkoly i zadzwonila wychowawczyni ze moge zdawac w czerwcu.. wlasnie jestem po maturach i tak nie potrafiłam sie skupic na nauce ciagle myśle o mamusi. MaMa byla w domu do konca się nią opiekowałam z bratem i tatą to dla mnie ogromny szok, nie potrafie sobie poardzić.. moje przyjaciołki mnie nie rozumieją nie wiedzą co ja przezywam nie mgoe patrzaec na to jakie one są radosne i szcześliwe. mają chlopaków jezdzą do nich a ja siedze sama w pustym domu tak bardzo mi źle bez mamy chce jej tyle rzeczy opowiedzieć a nie moge.. dlaczego to stało sie tak szybko. wiedzialam ze mama umrze ale myslalam ze spedze z nią wiecej czasu, cała noc czuwałam z braćmi dziadziusiem i tatą przy jej śmierci, to było na prawde okropne widząć wlasną mamusie która odchodzi.. czasami nie chce mi sie żyć, nie mam z kim porozmawiać. naprawde jest do d**y!!!!! ciagle placze. płacz mi nie minie.. musialam sie komus wyzalic..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
doskonale rozumiem co czujesz bo w lutym odeszła moja mama. miała raka złośliwego. ostatni tydzień jej życia był bardzo ciężki bo wszyscy patrzyliśmy jak cierpi ale nie mogliśmy nic poradzić. gdy mama umierała siedziałam przy niej razem z tata to był bardzo trudny czas. ale wiem że mama mnie kocha i nadal jest ze mną bo jest w moim sercu. ciężko jest mi się pogodzić z tym że nie żyje ale wiem też że chciała by żebym dalej, spędzała czas z przyjaciółmi i rodziną.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×