Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Aniolek_74

Odeszła moja mama

Polecane posty

Gość gość
Od lipca 2013 przez okres całych wakacji trwał będzie nabór do kameralnej grupy terapeutycznej dla kobiet osieroconych przez mamy w dzieciństwie. Grupa przeznaczona jest dla tych Pań, które czują, że wczesna utrata swojej matki znacząco wpłynęła na ich funkcjonowanie w życiu prywatnym. Znajdują tu bezpieczne miejsce kobiety zmagające się z charakterystycznymi obawami i pragnieniami wynikającymi z wejścia w dorosłość bez wzorca i pomocy ze strony własnej mamy, a także te z Pań, które czują w sobie od lat nawracające poczucie żałoby i depresji. Grupa terapeutyczna będzie miała na celu przyjrzenie się i naprawienie negatywnych schematów życiowego funkcjonowania wynikłego z doświadczenia traumy utraty matki w dzieciństwie. Grupę poprowadzi w Warszawie mgr Katarzyna Kucewicz, psycholożka, psychoterapeutka zajmująca się specyficznym zagadnieniem kobiecego osierocenia i żalu po stracie matki. Zainteresowane Panie prosimy o kontakt mailowy: kk@kucewiczpiotrowicz.pl Konsultacje do grupy są bezpłatne!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Doskonale rozumiem Wasze słowa. Rankiem 12 kwietnia 2012 r. moja mamusia miała wypadek w pracy. Pan, który jechał wózkiem widłowym nie widział jej. Zabrano ją do szpitala... Przewieźli ją obok mnie na łóżku szpitalnym na OIOM. Kazali przyjechać na "odwiedziny" o 16. O 15:05 otrzymałam telefon, że właśnie przestali reanimować moją mamę. Stwierdzono zgon. To uczucie niesprawiedliwości, żalu, bólu... Dlaczego? Jak żyć? Szok, w którym żyję do dziś... Nie da się zapomnieć ... Czas nie leczy ran, on jedynie pędzi do przodu... a ja tkwię z tyłu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Też mocno tęsknię za moją mamą Basią! mamusiu kocham Cię zawsze będę kochać i kiedyś będziemy razem tam kocham kocham i nigdy nie przestanę - moja Kochana biedna Basia!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość iska332
Moja mama odeszla jak mialam 7 lat. Pomimo tego ze mineło juz 14 lat od jej smierci ja do tej pory nie moge o niej zapomniec. Widzac jej zdjecia a nawet jesli ktos o niej cos mi powie nie jestem w stanie przestac plakac. Tak chcialabym z nia porozmawiac. Tak strasznie mi jej brakuje a osoba ktore przyczynily sie do jej smierci do konca zycia nie wybacze! MAMO KOCHAM CIE!! mam nadzieje ze juz niedlugo sie spotkamy bo nie potrafie sobie z tym poradzic i z problemami ktore mnie otaczaja.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ale_xa
Mijaja dni,za kilka miesiecy bedzie 3 lata jak odeszla moja mama,bardzo tesknie za nia,bardzo mi jej brakuje,i na zawsze pozostanie w moim sercu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Kochani nie do końca wiem co czujecie ale wszystkim Wam szczere kondolencje... :( Wczoraj moja mama pojechala za granicę do Niemiec za pieniędzmi, ma kredyt, tata miał nas zawsze w d***e z tatą długa historia tak czy siak nie mogę na nim polegać... Mam 17 lat mama wyjeżdża od dłuższego, ale dzis zlapalem takiego dola ze Ciagle placze, jestem facetem. Brakuje mi jej bycia, rozmawiania a nawet jej mowienia co mam zrobic itd... Jest po ciezkiej operacji na raka tarczycy, na szczescie juz jest ok... Była tylko na 6 dni z czego 4 się z nią cały dzas widzialem. Nie chce jej pisac ze tesknie i ze mam dola bo wiem ze wtedy i ona zacznie plakac a tego nie chce bo gdy placze matka placze niebo :( kocham Cie mamo, pomoge Ci splacic ten kredyt i bedziesz blisko mnie a ja blisko Ciebie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Rybcia1
25.11.2013 bedzie rok bez Ciebie Mamusiu.KOCHAM CIE!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość serce mi pękło
moja mama odeszła 27 października miała raka z choroba walczyła 3 miesiące i przegrała cierpiała z dnia na dzień słabła znikała w mgnienia oku była po trzeciej chemii która ja zabiła była w szpitalu a ja nie zdarzyłam się z nią pożegnać spózniłąm się i nigdy sobie nie wybaczę tego nie potrafię bez niej żyć mam męża dwoje dzieci tatę i brata i ogromną pustkę w sercu i w głowie razem z nią umarła cząstka mnie. siedze i płaczę dzieci ciągle pytają gdzie jest babcia kiedy wróci a mi na samą myśl łzy się leją. Jak dalej żyć ?????? zbliżają się święta a ja już myśle że ich nie chce i że będą to nijgorsze swięta w moim życiu. MAMO KOCHAM CIĘ I ZAWSZE BĘDĘ CIĘ KOCHAĆ bądź zawsze przy nas i opiekuj się nami.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wieciechbasiek1978
witam wszystkich i dziekuje za strone na kturej moge sie wygadac jest mi strasznie cieszko moja mamusia odeszła 28 10 2013 mimo ze długo chorowała udar, krwiak na muzgu wielkosci meskiej duzej piescic!udało sie :)wracała do zdrowia i zas osłabienie a zarazem chec zycia;)horowała potrzebowała opeki itd dwa miesiace przed smiercia lekarz powiedział ze mama umiera!byłam na niego zła co on muwi!przeciesz to ze ma 72lata i jest sparalizowana to nieznaczy ze ma odejsc podejzewałam ze to głupek!!!!!!!!!!!!!!!!(do tej pory mysle tak o niekturych lekarzach)ale on jak wruzbita przewidział1:(;(;(byłam przy mamusi choc nie dokonca z siostrami nawet wiedzac jak nas uswiadomila lekarka ze mamusia moze odejsc za kilka godzin zartowałysmy i płakałysmy po katach na sali ale ciagle z nadzieja ze nasza mamusia nieodejdzie asz poszłysmy po tej 21szej zegnajac sie z mamusia kocham cie bedziemy jutro z samego rana czekaj ale rano zadzwonił tel 1!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!:(ze smutna wiadomoscia mama odeszła przed północa:(i tu nawet niebyło smutku tylko nadzieja ze pomulili tel!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!ale jak??????????????mam 35lat a jestem jak małe dziecko;(mam dwujke dzieci 4 i 2 latka i mała 4 latka mi muwi mamusiu opowiedz mi otym jak babacia poszła do szpitala a ja jej odpowiadam ze niedam rade perełko ci otym teraz opowiedziec opowiem ci rano moze zapomni?kocha swo babcie nad zycie nawet niedała sie zbyc aby niejechac na cmentarz aby zaoszczedzic jej widoku na spłaczacych:9;(:(ile mamusia dobrego wrzyciu zrobiła ze zasłuzyła sobie na miłosc bezwarunkowa tylko zal ze bez dotyku KOCHM CIE MAMUSIU.)BADZ ZAWSZE BLISKO PRZYMNIE :):):)CZUWAJ NAD NAMI;););)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Współczuje :( nie wiem czy człowiek da rade ciebie pocieszyć, ja polecam pójść do kościoła i modlić się za mamę, na pewno teraz potrzebuje modlitwy,

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
i zawsze polecam (niezaleźnie od tego co się dzieje w naszym życiu) przejść Kurs Alfa i na nowo odkryć Boga i poznać tez wspaniałych ludzi. jest teraz w wielu kościołach w Warszawie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość LadyAndMod
Moi Drodzy niestety taka kolej rzeczy :( przykra ale prawdziwa. Wiadomo : Mama to zawsze mama, ukocha przytuli pokrzyczy gdy trzeba ale to zawsze ona byla jest i bedzie przy nas nawet po śmierci. Nie wpadajcie w okropny żal poniewaz wasze mamy zawsze beda czuwac nad wami. Nigdy was nie opuszczą duchem. Taka droga byłą im pisana. trzeba to zaakeptowac.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość serce mi pękło
do Rybcia 1 widze ze mnie bardzo dobrze rozumiesz i wiesz co przeżyw, zbliżają się świeta a ja mysle ze najlepiej ja by ich nie było albo jak bym całe przespała, nie wyobrażam sobie tego usiądę przy stole i będę patrzeć na puste krzesło i myslec że tam mogła by siedzieć mama a jej nie ma nigdy już nie bedzię. To bardzo boli

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość serce mi pękło
ladyAndMod to jest marne pocieszenie że taka kolej rzeczy i mama nie chciała by zebyśmy byli smutni to każdy wie ale tracąc mame w wieku 25 lat jest cholernie trudne i bardzo boli. Mama jeszcze była młoda miała plany i marzenia i w ciągu 3 miesięcy wszystko runęło i odeszła to nie jest takie proste jak się wydaje. TO BOLI I TO BARDZO.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Rybcia1
Do SERCE MI PĘKŁO Witaj.Rozumiem Cię doskonale.Nie pomogą tu żadne słowa pocieszenia,że Mama jest w niebie,że na nas patrzy,że nie cierpi.Tu poprostu trzeba zrozumienia i trzeba przeżyć taką samą stratę żeby wczuć się w ból drugiego forumowicza.To będzie moja druga wigilia bez mamy i wcale nie jest lżej.Przykre to co napiszę,ale będzie źle,już w chwili gdy wezmiesz opłatek,łzy bedą kapać z Twych oczu,a wszyscy,choć nikt tego nie powie pomyślą o Twej Mamie.Moja Mama kochana w święta miałaby rocznicę ślubu a w Nowy Rok urodziny.To boli podwójnie,bo zamiast prezentu musimy kupić znicz i jechać na cmentarz.Podobnie jak Ty mam tatę,który po ciężkich chorobach został w domu sam,córkę,męża,2siostry,ale nie mam tej jednej jedynej ukochanej mej Mamy,z którą spędzałam każdą wigilię.Bez której choinka nie pachnie,barszcz nie smakuje i święta nie są świętami.Są bo tak trzeba.Kochana nie życzę Ci wesołych świąt,bo wesołe nie będą,życzę Ci spokojnych świąt,a stojąc w wigilię nad grobem mojej Mamy pomodlę się za Twoją.Trzymaj się cieplutko,odezwij się tu czasem.W którymś poście podałam mejla,wyślij namiary na facbooka lub NK tam będzie łatwiej popisać.powspominać.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Serce mi pękło
Do Rybcia1 dzięki za szczerość, ja czuję ze te święta nie będą łatwe i nie będą prawdziwymi świętami takimi jak zawszę nigdy już nic nie będzie tak jak zawsze. Mi na samą myśl o nich łzy samę lecą po policzkach. Ja również pomodlę się za Twoją mamę w święta i zyczę ci spokojnych świat w gronie najbliższych.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Moja kuzynka stracila matke ( moja matke chrzestna ) w wieku 8 lat 2 miesiace po komunii w wakacje plakala teraz z tym jakos zyje jej ojciec sie nia nie zajmuje ta kuzynka ma 14 lat robi glupoty przez tydzien palila na sylwestra pila alkochol ale nie jest uzalezniona ostatnio zabarwila sobie wlosy na kolor rudy i po jednej stronie niebieski ma w kazdym uchu po dwa kolczyki i miala w brodzie jeden ale naszczescie babcia i dziadek sie nia zajmuja ale nie maja za duzo do gadania robia co moga babcia jest chora nie moze sie za duzo ruszac a dziadek sie dzielnie trzyma no ale ona na zawsze pozostanie w twoim sercu z czego wynika ze byla dobra wiec trafila do nieba a ty tez badz dobra to jak umrzesz to trafisz rowniez do nieba i spotkasz ja uwierz mi ze ty nie jestes jedyna i nie masz sie najgorzej :-) trzymaj sie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Rybcia1
Co to za święta bez Ciebie Mamuś?Tak bardzo tęsknię.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kasia33000
To już 8,5 roku jak jej nie ma....... Myślę, że mimo upływu czasu, moje cierpienie nie zmalało, a tak naprawdę zdaję sobie sprawę, że ono ciągle jest głębsze i mocniejsze.....bo tęsknota powoli staje się nie do wytrzymania..... Marzec 2005 r. Mama źle się czuła, myślałyśmy, że łapie ją grypa. Miała gorączkę i bolały ją plecy. Coraz mocniej i mocniej. Zawiozłam ją do lekarza. Stwierdził, że to nerwobóle, przepisał jakieś leki.....Bóle nasiliły się. Dostała skierowanie do szpitala na kompleksowe badania. Widziałam, że ona czuje, że coś jest nie tak..... Diagnoza - nowotwór, guzy wątroby. Powiedziała mi to sama, jak szykowałyśmy rzeczy do szpitala, do którego zaraz ponownie miałam ją zawieźć. Jak wypowiadała te słowa, była blada, miała szklane oczy i bała się jak cholera, ale starała się być silna, twarda, żebym to ja nie cierpiała. Płakałam i pytałam w kółko - co teraz będzie????A ona spokojnie wypowiedziała tymi swoimi bladymi usteczkami te pare zdań, które w mojej pamieci i sercu tkwią jak kolce, które krwawią za każdym razem jak o tym pomyślę. - "Przykro mi, bo to jeszcze za wcześnie. Widocznie tak miało być. Najbardziej szkoda mi, że nie zobaczę twoich dzieci, męża. Choremu już jest wszystko jedno, najbardziej cierpią ci, którzy zostają........ W szpitalu powiedzieli jej, że nie jest źle. Starali się już tylko opanować jej potworny ból.... Mi powiedzieli co innego - nie ma już szans, cały organizm wyniszczony, nie można podać chemii - zabiłaby ją odrazu, jest tak słaba, że to cud, że jeszcze chodzi.....Zostały jej najwyżej 2 miesiące...... Moje życie wtedy przestało mieć jakikolwiek sens, świat stał się w tamtej chwili taki przerażający, osaczający mnie jak wróg. Kilkakrotnie siedziałam w aucie pod Kościołem i patrzyłam na jego mury i nie mogłam pojąć po co to robię...... A ona leżała w szpitalu, jedyne co jej podawali to końskie dawki morfiny i wzmacniające kroplówki, potem doszedł tlen. Kilkakrotnie wypuszczali ją do domu, może licząc na to, że lepiej będzie odejść jej tam, ale nie wytrzymywała bólu, wracała na tę samą salę i łóżko, które miało czekać na jej koniec....... Znajomy załatwił jej inny szpital....specjalistyczny, gdzie może jeszcze ktoś powie co innego....widziałam wtedy w jej oczach tą iskierkę, która chwilę później zgasła już bezpowrotnie.....Dostawiono dla niej łóżko, sala była przepełniona, leżały tam starsze panie, które czekały na operację.....i tak leżała tam w kąciku, taka bezbronna dziewczynka, która jeszcze nie miała szansy dojrzeć w lusterku pierwszych zmarszczek.......kiedy kolejna pani wróciła na salę po operacji radosna, ze pozbyła się tego świństwa, a my dostaliśmy wiadomość, że musimy wracać do domu, bo niestety nie można podjąć żadnego leczenia - z korytarza widziałam jak leży w tym kąciku, pod tą kołderką, a z oczu płyną jej cichutko łzy, a ona odwraca głowę, by nikt ich nie zobaczył...... Wtedy się poddała, wiedziałam o tym, choć dla mnie do ostatniego dnia starała się być silna.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kasia33000
Nasz ostatni pobyt w domu był jej pożegnaniem się z nim. Choć mówiłam, że niedługo tu wrócimy, ona wiedziała, że to już. ostatni raz. Ukradkiem patrzyła na swój dom - wymarzony, jeszcze nie wykończony, ukochany domek na wsi, wtedy pokazała mi miejsce, w którym trzymała wszystkie dokumenty i najważniejsze rzeczy...... Jechałyśmy poraz ostatni do jej szpitalnej sali. Leżała mi głową na kolanach, bardzo ją bolało. Głaskałam ją po jej pięknych, długich, czarnych falowanych włosach i łzy zamierały mi w oczach. Gdybym wtedy mogła przejąć choć cząstkę jej bólu...... Od wielu dni nic nie jadła, zapadała co chwilkę w płytki, niespokojny sen. Nie chciała spać. Siłą wybudzała się i za każdym razem widziałam strach w jej wielkich szarych oczach......Nie chciała, żebym widziała jej cierpienie - powiedziała mi to jeszcze. Przytuliłam się do niej mocno i wtedy wszystko puściło - rozpłakałam się jak małe dziecko. Czuję teraz jej zapach, dotyk, miłość. Powiedziałam jej wtedy, że jest mi jej tak strasznie szkoda.....i ona powiedziała mi, że wie o tym.......To było nasze pożegnanie. Wiedziałyśmy w tamtej chwili, ze to koniec...... Następnego, ostatniego dnia już była jakby w półśnie. Ogromne dawki morfiny zaburzały jej świadomość ale jeszcze z tym walczyła. Dosłownie co parę min, zapadała w sen, jakby traciła przytomność. Patrzyłam na nią i tylko ja wiedziałam, że widzę ją poraz ostatni. Nie chciałam przy tym być. Czułam, że widząc jej ostatni oddech, odebrałabym sobie życie. Poprosiłam ojca, by został z nią na noc. Nie chciałam, żeby w momencie, kiedy to nastąpi była sama. Pewnie by się bała....Nikt nie mógł zrozumieć, dlaczego akurat tej nocy tak mi zależy żeby ktoś był z nią......Podeszłam do jej łóżka, nachyliłam się nad nią. Otworzyła oczy....ale nie tliło się już w nich życie...były zimne, wzrok jakby zawieszony w innej świadomości, jakby ze szczytu jakiejś najwyższej góry, zupełna otchłań....i poczułam przejmujący chłód, jakby powiew mroźnego powietrza...była to śmierć, poznałam ją osobiście, ukazała mi się w pełni w oczach mojej Mamy... Jadąc do domu byłam martwa, świat wirował, ale jednocześnie było cicho, ciemno, ciągle czułam na plecach oddech tej, którą przed chwilą poznałam.....Połknęłam garść tabletek, odpłynęłam.... O 6 rano ktoś szarpie mnie za ramię....otwieram oczy - widzę szklane oczy mojego ojca i docierają do mnie słowa - Mama zasnęła. Na zawsze..... Widziałam ją chwilę później jak leży na tym swoim szpitalnym łóżku, w swojej różowej piżamce z kotkiem, a pielęgniarki zaczynają ją rozbierać, ściągać biżuterię. Mój wzrok był wbity w ścianę a serce przestało mi bić...... Potem wszystko toczyło się szybko, dużo tabletek znieczulających....pełno lud******oło, formalnośc****ogrzeb. Zaczęłam się łamać - mój mózg płatał mi figle - mówiłam ludziom, że ona jest koło mnie tylko jej nie widać...... A potem wszystko zaczęło do mnie docierać.........I zaczął się ten potworny ból, który trwa do dzisiaj

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Boże jakie to smutne:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kasia33000
Moje życie przez kolejne miesiące obróciło się o 360 st. Zamknęłam się w sobie, zawaliła się moja rodzina, rozstałam się z ojcem, sprzedaliśmy dom, mialam kilka wizyt u psychiatry, ale tylko po to, by przepisał mi coś na ból i na lęki, które powoli nie pozwoliły mi wychodzić z domu. Rozpadł się mój związek, weszłam w kolejny, bardzo trudny......do tej pory tułam się po różnych miejscach i mam to gdzieś bo wiem, że ja już nie mam i nigdy nie będę miała swojego miejsca na ziemi. Wszystko odeszło razem z nią. Nie mam zaufania do żadnego człowieka, nienawidzę próżności, mam teraz 30 lat, nie bawię się bo nie potrzebuję tego, najllepiej czuję się leżąc w łóżku....nie chcę mieć dzieci, nie mam przyjaciół, nie spotykam się z ludźmi, zrezygnowąłam z pracy, wszystko mnie męczy....... Ciągle myślę o Niej....odwiedza mnie w snach raz w tygodniu i wszystko zaczyna się od nowa. Czuję to w snach tak samo mocno jak wtedy....Widzę ją, taką smutną, całą wypełnioną cierpieniem a mimo to uśmiechającą się i zmartwioną o mnie. Moja mama kochała życie, dla niej szczęściem byli ludzie idący po ulicy, zakupy w sklepie, ptak na drzewie i zakwitający kwiat. Była bardzo samotna a nigdy nie usłyszałam z jej ust ani jednego słowa narzekania, szanowała to co ma i wszystko co ją otacza, była piękna i mądra i kochała mnie nad życie a dla mnie była aniołem, wzorem, ciepłem. Wszystkim. I teraz nie mam już nic i jest mi to obojętne. Skoro nie ma jej to nic już nie ma znaczenia. Życie toczy się swoim rytmem, ale to gdzieś obok. Dla niej świat był piękny i ukochany i tak jej się za to odwdzięczył. Mama miała 44 lata, odeszła 2.05.2005r. Nie dane jej było tamtej wiosny cieszyć się pierwszymi kwiatami, błękitnym niebem, ciepłym deszczem, na które tak zawsze czekała...... "SPODOBAŁO SIĘ BOGU ZMIAŻDŻYĆ SWOJEGO SŁUGĘ CIERPIENIEM" IZ 53, 10

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Serce mi pękło
To jak odchodzi najbliższa osobą jest ogromnym bólem i pozostawia pustkę w sercu na całe zycie i tej pustki niczym nie da się wypełnić. Nie chce się mądrzyć ale pomyśl sobie czy twoja mama była zadowolona z Twojego postępowania? jaka była by jej reakcja jak by się o tym dowiedziała? mogła by się rozczarować i na pewno było by jej przykro ze tak postępujesz. ona odchodząc nie chciała zebyś tak cierpiała i załamała się jeśli by to od niej zależało była by tu z tobą i cię wspierała. Jej tam jest lepiej bo nie czuje bólu i nie cierpi i na pewno patrzy na ciebie z góry. Moja mama umarła dwa miesiące temu i trzymam się tylko dlatego ze mam jeszcze tate brata meża i dzieci, mam też świadomość ze jej jest tam lepiej i nie cierpi i na pewno czuwa nad nami i nie chce zebyśmy byli smutni.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Rybcia1
I znów były łzy.Kocham Cię Mamuś,nie ma świąt odkąd nie ma Ciebie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość miradados
Moja mama odeszla 21grudnia 2013 roku.Jeszcze nie jest pochowana.Pogrzeb 31grudnia.Mieszkalysmy razem.A ja snuje sie po domu i placze,placze,placze

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość miradados
Obiecałam ze nie oddam jej do szpitala ale musialam!!!musialam wezwac pogotowie bo juz bylo bardzo zle.Na sygnale zawiezli do szpitala. Reanimacja.No i zmarla a ja mam wyrzuty sumienia ze ja oddalam do szpitala.Chciała do konca byc w domu.Poszlam nawet do kostnicy i prosilam mamę zeby mi wybaczyla ze trafila do szpitala którego tak sie bała. A teraz ja chyba oszaleję..........

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Bardzo Ci współczuję.Tak piękny czas świąt zmienił się w najgorszy z możliwych.Nie ma słów które mogą pocieszyć,pomóc.Moja mama też nie chciała umrzeć w szpitalu,zwlekała,siedziała długo w ubikacji,ja denerwowałam sie,bo sanitariusze czekali,a dziś wiem że przedłużała,czuła,że nie wróci i żegnała się z domem.Mimo upływu roku,wczoraj znów poleciały łzy,święta i rocznica ślubu rodziców,tato płakał,my też,oj ciężko już zawsze będzie.Trzymaj się,bo najgorzej będzie po pogrzebie,gdy dotrze,że już nigdy niezobaczy się ukochanej twarzy Mamy.Jestem z Tobą całym sercem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Rybcia1
Dodam jeszcze że pomodlę się za Twoją mamę teraz i w dniu pogrzebu,tak jak modlę się za mamę Serce mi pękło

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Rybcia1
Widzę,że wyskoczyło mi gość,a to ja Rybcia1 napisałam miradados że też mi źle bo mama zmarła w szpitalu,a tak niechciała tam jechać.Umarła sama nad ranem i tego sobie nie mogę wybaczyć.Mieszkałyśmy w sąsiednich miejscowościach,ale byłyśmy jak jedność,na codzień obecne w swym życiu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość miradados
Do Rybcia1 Dziekuje za slowa otuchy.Musze przez to przejsc.Byc silna dla syna który był swiadkiem odchodzenia jego ukochanej babuni.On jest rozbity na milion kawałków.Boje sie pogrzebu,boje sie o niego.Jestem w samym środku tego.Ale ten ból zwolni kiedys tempo? Zwolni?Prawda?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×