Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość zainteresowana tematem

mieszkanie z rodzicami/tesciami - wypowiadajcie sie

Polecane posty

Gość do ksieżniczki
przeczytaj co napisalas - NIE JESTEM rozpuszczona, ale CHCE.. to idz i sama zarob, madralo;/

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość princeskasa
no princeska dla mnie to też dziwne, bo gdzieś pisałaś, że jesteś sama sobie szefem i pracujesz na laptopku cały dzień. Więc bizneswoman pełną gębą, ale po pieniązki na wesele do rodziców, po pieniążki na domek (kredyt) do rodziców. Ciekawe cy striptizerka też będzie za pieniążki rodziców?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość princessaa
a kto powiedzial ze skoro chce mieszkanko to maja mi je kupic? mieszkanko chcialam ale chcialam wziac kredyt bo zarabbiam. maz wzialby kredyt bo zarabia. a moi rodzice mogli by w\ewentualnie troche dolozyc, jak nie macie pojecia to poco gadacie :/

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość princessaa
wiec nie widze powodu dla ktorego sie czepiliscie. a rodzice swoje pogladady maja i chcieli wesele robic . :/ macie problem:/

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość princessaa
a biznes woman?- ty to powiedzialas :-D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
nie rozumiem o co się czepiacie tej dziewczyny. Przeciez ona piszę, że nie chcę pomocy od tesciów. Tesciowie zaś chca pomóc, bo moga i cieszą się, przeciez do grobu nie zabiorą. Więc sytuacja trudna i dziewczynę rozumiem. Zresztą peiorytety się zminiaja jak sa dzieci. Może przekonać teściów żeby poczekali na wnuki i wtedy w coś zainwestowali

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość a ja mam troche inna sytuacje
ale mimo wszystko boje sie. obecnie jestem z moim chlopakiem za granica, w polsce on ma swoje mieszkanie. niestety jego rodzice maja straszne problemy finansowe. do tego jego ojciec jest strasznie schorowany. moj chlopak ma jeszcze brata, tylko ze tamten prawie w ogole rodzicom nie pomaga. i moj chlopak powiedzial mi, ze po powrocie do polski zamieszkamy z jego rodzicami. zabilo mnie to. faktem jest, ze oni maja dom poza miastem, wiec miejsce jest (co prawda dom jest niewykonczony, poza tym urzadzony w taki sposob, ze mi sie tam w ogole nie podoba, jesli juz bym chciala tam mieszkac, musialabym chociaz troche zmienic "pod siebie" a wiem, ze nie moge, bo bede tam gosciem) poza tym jego tata kiedys powiedzial na mnie bardzo niemila rzecz, ja wiem, ze nie powinno sie rozpamietywac takich kwestii, ale przed samym wyjazdem za granice, kiedy mieszkanie mojego chlopaka bylo juz wynajete, i ja mialam urodziny, moj chlopak mnie do siebie zaprosil (do domu swoich rodzicow) jak bylismy w drodze, to zadzwonila jego mama, zeby on sie jednak zastanowil, bo jak przyjedzie ze mna na noc, to "tatus" dostanie zawalu ( chcialam nadmienic, ze mialam wtedy 25 lat, moj chlopak 27 wiec jakimis dziecmi nie bylismy) ja nie mam zamiaru byc niczyim gwozdziem do trumny, wiec nie pojechalam do niego. obawiam sie tego "wspolnego mieszkania" moj chlopak mowi, ze nie bedzie tak zle jak mi sie wydaje, ze jego mama jest naprawde fajna kobitka a z tata sie jakos ulozy....wlasnie tylko jakim kosztem ? nerwami? ja sie bede bala isc tam umyc glowe, zeby nie zuzyc za duzo wody (niestety sa oszczedni z powodu braku pieniedzy) pomimo iz bedziemy za wszystko placic ja sie bede tam obawiac kochac z moim chlopakiem, zeby nie wydac przez przypadek z siebie zadnego dzwieku..... sama juz nie wiem

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość żona z rocznym stażem
Ja po kilku latach mieszkania u teściowej zdecydowanie odradzam. Zdecydowałam się na zamieszkanie razem z obecnym mężem i jego mamą jeszcze kilka lat przed ślubem. Było super, nic mi nie przeszkadzało, w życiu nie pomyślałabym, by iść na swoje. Czułam się swobodnie, zero kłótni, teściowa wiele nam pomagała i była bardzo miła. Jednak jakieś pół roku po ślubie zaczęła być stopniowo coraz bardziej nieznośna. Wtrącanie się, marudzenie,fochy, układanie mnie i mężowi życia wedle własnego "widzi mi się" i obraza na całej linii, jak coś robimynie po jej myśli, kąśliwe uwagi do mnie, itd, itp.Coraz bardziej się duszę i chcę iść na swoje. Teściowa to powoli dla mnie taki wrzód na tyłku, coraz bardziej bolesny.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość chudzielec_wysoki
Nalezy stanowczo odradzic. Nowozency zdecydowanie powinni isc na swoje. Jesli nie maja kasy, to wynajac. Nawet 20 metrowa kawalerke. Nawet jesli maja dziecko! Po prostu mieszkanie z rodzicami/tesciami to toksyczna atmosfera. Zawsze beda chcieli, choc nawet jesli w niewielkim stopniu, ukladac zycie mlodej parze, 'radzic', stroic fochy a przede wszystkim wtracac sie. Mloda para potrzebuje przestrzeni do wlasnego zycia. Przestrzeni niekoniecznie rozumianej w sensie doslownym. Powiedzialem: predzej mlodzi dogadaja sie ze soba w 20 metrowej wynajetej kawalerce na peryferiach miasta (jesli nie maja pieniedzy na nic lepszego) niz w 150 metrowym domu z rodzicami/tesciami. Ot moje 3 grosze. Pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ulabalula
Witam, Zacznę od tego,że od ponad pół roku mieszkam z tesciami i z mezem. przed slubem mieszkalismy z nimi jakis miesiac po moim powrocie zAnglii.Tak wiec na poczatku jak z nimi zamieszkalam wszystko wydawalo sie byc ok,co prawda czulam sie troche skrepowana, ale myslalam ze to minie, ze po slubie bedzie inaczej,ze tesciowa bedzie mnie traktowac powaznie.tymczasem po pol roku czuje sie jakbym sie cofnela.tesciowa we wszystkim chce mnie wyreczac (mamy tylko jeden swoj pokoj na gorze i lazienke,kuchnia wspolna,pozostale 3 pokoje na gorze zajmuja moi szfagrzy gdy zjezdzaja z Warszawy).mamy kosz na pranie w naszej lazience,ona pierze nasze rzeczy,jak sie nie pospiesze to juz zabiera sie za moje prasowanie,sprzata za mnie,gdy ja o to nie prosze,zmywa i gotuje.ok juz mialam dosc,zaczelam sama gotowac,ale ona itak dalej narzuca sie ze zmywaniem(ma system zmywania ktory przyprawia mnie o mdlosci), z praniem sa wyscigi, jak w piatek sobie nie wypiore to juz za pozno.a nie zawsze moge w piatek.(jej pranie zalatwilo mi 4 pary jeansow:-()najbardziej dobijajace sa kanpki do pracy.na poczatku ok,rozumialam ze chce sie wykazac przypodobac,ale poprosilam jej o to zeby wiecej tego nie robila, ze sami sobie zrobimy.nie posluchala.dopiero gdy przeszlam na diete i po swietach jescze raz gdy zapytala czy nam robic kanapki, powiedzielismy jej ze nie.przestal na tydzien.po czym 3 dni temu wstaje patrze a ona znowu szykuje,juz jej tlumaczylam ze w ten sposob ja nigdy nie naucze meza samodzelnosci.czuje sie jak 15 latka.wiem ze ona nie jest zla,ze chce tylko pomoc ale zaczynam ja nielubic.(pozatym to zawsze wszystko musi wiedziec ile za to ile za to,ktoco po co gdzie?).czuje sie sfrustrowana i niezbyt szczesliwa.dodam ze moj maz mnie poparl.na poczatku twierdzil ze mieszkajac z nimi zaoszczedzimy ale teraz zgadza sie ze mna,wiec szukamy mieszkanie do wynajecia.mam nadzieje ze sie uda, nie chce zaczac ich nienawidzic. tak wiec moja rada jest taka.bez wzgledu jak mili sa rodzice czy tesciowie i na to jak nowoczesni, to lepiej mieszkac osobno a nizeli zaczac ich niecierpiec i denerwowac sie niepotrzebnie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kami6
masz racje ,ja po slubie tez zamieszkalam z tesciami i to byl blad,nasze malrzenstwo trwalo rok.niewytrzymalam,jak tesciowa traktowala synka jak male dziecko.ja wogule nieczulam sie jak zona ale jak inzruz.tez mielismy jeden pokoj i wspolna kuchnia i lazienka.Tesciowa niegotowala obiadow,jedynie w niedziele bo oszczedzala prad,tak samo bolier byl wlaczany tylko w sobote a ja musialam sie kapac codziennie wiec juz sie mnie czepiala,pranie raz na 2 tygodnie.Najgorzej ze maz popieral matke,nie mnie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ulabalula
przykro mi z powodu Twojego małżeństswa:-( ja mam to szczescie ze maz jest za mna.nadal poszukujemy mieszkanie,ale jeden facet juz sie rozmyslil teraz czekam na odp od takiej pani..moze sie uda...wciaz czekam..a tymczasem wczoraj moja tesciowa mnie totalnie wkurzyla,az mialam ochote zapalic(chociaz jestem w trakcie rzucania).a wiec to bylo tak zrobilam sobie pranie jedno(jej nie bylo),potem drugie(wrocila), w tym czasie zaczelam ogladac film z mezem i pomyslalam sobie ze powiesze po filme....oczywiscie nie bylo mi danee.....schodze na dol z miska a tesciowa do mnie ze juz dawno powieszone...bylam strasznie wk.....dzis rano tesciu podwozil mnie do pracy, bo maz chory...piowiedzialam tesciowi o calej sytuacji,a on juz o tym wie i powiedzial jej nie raz zeby sie nie wtracala....znalazlam sprzymierzenca:-)ma jej dzis jeszcze raz przypomniec ze nie jestesmy dziecmi...zobaczymy co z tego wyjdzie... nadal chce sie wyprowadzic pozdrawiam wszystkich

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kasia27u
Witam wszystkich utrapieńców mieszkających z teściami. Troszkę Was zamęcze swoją opowieścią ale warto przeczytać przed podjęciem decyzji o mieszkaniu z teściami. Ja zamieszkałam z teściami tuż po ślubie. Z mężem wyremontowaliśmy pokój, dostaliśmy przydział 9 m2. Wstawiliśmy nowe drzwi do pokoju, cały wystrój pokoju to tez tylko nasza zasługa. Dom ma 160m2. Składa się z 3 pokoi, kuchni i łazienki na dole (babcia 2 pokoje, szwagierka jeden pokój) i do góry 3 pokoje, kuchnia łazienka (teście 2 pokoje, przedpokój pies stafford, ja z mężem jeden pokój 9 m2. Przez 2 m-ce było anielsko. Dodam, że jestem w ciązy na zwolnieniu lekarskim. Za 2 m-ce rodze. Po 2 m-cach teściowa zmieniła się z anioła w potwora. Od pocztku z męzem zaplanowaliśmy ze bedziemy się dzielić opłatami, a wyżywienie sami swoją drogą. JA chciałam gotować obiady dla siebie i męza. Są przeciez 2 kuchnie wiec wg mnie można było tak zrobić. Tesciowa kategorycznie zabroniła gdyz obiady to funcja babci. Ok wstępnie się zgodziłam ale ze względu na ograniczone możliwości spożywania niektórych produktów w ciązy, nie narzucając swoich wymogów postanowiłam jednak sama gotować. I się zaczeło. Zagladanie do garnka przez tesciową i próbowanie w czasie mojego gotowania. Wyłączanie nawiewu i otwieranie okien bo jej szyby parują. Kiedy ja rozmrazałam jedzenie, które umieściłam w szklanej miseczce na blacie ona podczas mojej nieobecności kładła to na podłodze. I tak sobie lezało dopóki nie weszłam znowu do kuchi. Nie wiem po co kładła to jedzenie na podłodze, chyba zeby pies osikał albo lizał :(....Kolejna kwestia to pranie i suszenie ubrań. W zwiazku z tym ze suszarnie mają w piwnicy a tam teśc pali i zeby jemu nie wchodzić w parade postanowiłam prać częściej mniejsza ilośc ubrania i suszyć na kaloryferze w naszym pokoiku. Teściowa wchodziła do pokoju oczywiście pod moja nieobecnośc i zabierała ubranie i znosiła do piwnicy. Oczywiście wkurzyłam sie niemiłosiernie ale w związku z tym ze nie byłam u siebie nie robiłam awantury tylko woziłam ubranie do swoich rodziców. Gdzie mogłam swobodnie prac i suszyć. Ponadto zeby nikt mi nie zarzucił ze ktos cos po mnie robi za kazdym razem kiedy tylko z czegos korzystałam wszystko myłam nawet po nich. Żeby nie było ze to może moje i nie umyte. Babcia zaczeła podupadac na zdrowiu wiec zdarzyło sie ze nie było obaidu dla pozostałej rodzinki wiec tesciowa po powrocie z pracy do mnie z pretensjami ze skoro jestem na L4 to powinnam zadbać i sie zainteresować. Nie podnoszac jej wyżej w jej uniesieniu powiedziałam ok. By był spokój. Ale i tak tego nie robiłam. poniewaz jestem na L4 z powodu ciązy i mam dużo leżec to jest polecenie lekarza. Inaczej czeka mnie szpital i dzidziś moze miec powikłania :(. Niedawno była wigilia. Prosiłam ją zeby wigilia byał o 16:30 - 17 gdyż my tutaj bylismy wszyscy na miejscu a u moich rodzicó wigilia była na 18 ale kilka rodzin się na nią zjeżdzało. Zgodziła się. Dzień przed wigilią oznajmiła ze wigilia jest na 18.Po wielkich błaganiach męza z wielką focha zrobiła o 17. Przed wigilia modlitwa. Potem opłatek. Kolacja i prezenty. jako jedyna zostałam wyrózniona i dostałam prezent zapakowany w zwykły biały papier. Moze gdyby nie zrobiła swiatecznych poradków to by zapakowała w gazete. Oczywiście prezent był kupiony przeze mnie. Bo niby taki mają zwyczaj a szwagierka tylko opakowuje :). Mój pakowała tesciowa gdyż widac to było po stylu zapakowania i zreszta tuz przed kolacja przyleciała zebym jej tasme pomogła odkleić :). Po prezentach teksty typu ze się zle ubieram, ze brzydko w ciązy wyglądam itd. Pojechalismy do moich rodziców. Na drugi dzien miało byc swiateczne sniadanie na 10. Nie mogłam znalezc paska od swetra wiec tesciowa z dołu krzyczy: \"CZy szanownemu Państwu mam zaproszenie wysłać\" Zeszlismy na snaidanie o 10:03 patrze a juz kazdy po sniadaniu. z nerw dla grzecznosci zjadłam pare kęsów i poszłam do góry i tam zjadłam normalnie. Któregos razu tesciowa nie mogac wytrzymac ze siedze w pokoju wpadła i nawrzeszczała na mnie ze nie zapytałam jej sie jak jej minał dzień. Czym ona sobie zasłużyła ze mówie tylko dzien dobry, dobrywieczór a nie nawiązuje z nią dalszej rozmowy. poinformwałam ze jak nie mam tematu do rozmowy to nie bede na siłe wymyslała zeby tylko sztuczie zagadnąć. I ze jest mi przykro ze sie czepia. Wiec wyszła z pokoju. Napięcie jak przed okresem :) Niedzielne obiady na ich zyczenie przygotoywała tesciowa. Któregos razu zeszłam z mezem na dół (bardzo zle sie czułam nogi jak banki, palce u rak tak samo) Jak zawsze podziękowała za obiad i poszłam lezec. Maż dostał zrype ze skoro ona ugotowała to ja powinnam posprzatac po całej rodzinie: ja, mąż, tesciu, teściowa, szwagierka i jej chłopak i babcia. powiedział im ze sie zle czuje ale oczywiście nie dotarło :) Parę dni temu wyprałam recznie golf, odwirowałam i powiesiłam na kaloryferze. Wyszłam wracam golf w piwnicy. Strasznie mnie to zirytowało. Do tego stopnia ze noc była nieprzespana i ostre bóle brzucha. Na drugi dzien sie wyprowadziłam. Dziś mieszkam u rodziców. Mąż u teściów.Nie wróce do nich bo martwie sie o moje przyszłe dziecko. Chciałabym kupic mieszkanie ale maz chce sie budowac. Zeby sie budowac trzeba miec zarobki, a niestety takiego luzu nie mamy. Budowa trwa conajmniej 2-3 lata. A gdzie niby przez ten czas mam mieszkać??? U tesciów i dostac na głowe??? Nie wiem co mam dalej robić. Byłam u lekarza biore relanium. By maluszek sie za wczesnie nie urodził z powodu nerów i stresu. Teraz odpoczywam. Nie czuje stresu nie mam lęków, nie ma presji. WIelu z Was powiedziałoby wynajmijcie coś. Ale koszt wynajmu wynosi tyle samo co rata kredytu za mieszkanie. Mieszkanie bedzie moje, a na wynajmie kazdy moze powiedziec ze mam m-c by sie wyprowadzić. ITD......

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość lolka ta od bolka
a nie mozecie pomieszkac przez ten czas u Twoich rodziców?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
o jezu kasia wspolczuje ci strasznie. to sie w glowie nie miesci zeby tesciowa tak traktowala synowa i to w dodatku kiedy jest dziecio w drodze:-( dobrze ze sie wynioslas ale teraz zabardzo widze nie ma zadnego rozsadnego rozwiazania co tu dalej robic:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
a po się hajtaliście jak nie macie gdzie mieszkać?? co za nieodpowiedzialność... współczuję dziecku, nie chciałabym mieć takich rodziców..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kasia27u
Niestety nie mozemy razem zamieszkac u moich rodziców. Gdyż u nich mieszka moja siostra z rodziną. Wychodząc za mąż mieliśmy plany odnośnie budowy. Byliśmy w bankach i bynajmniej ja przejżałam na oczy. Koszt kredytu jest oszałamiający. Myślałam ze mój mąz tez przejrzy na oczy i kupimy mieszkanie. Nawet szukaliśmy jeżdzilismy oglądać. Mój maz będąc na spacerze z pieskiem spotkał swoja kolezankę która będzie budowała dom z mężem i swoją mamą. Znów się zafascynował. Niestety my nie mamy takich dochodów jak oni w 3. Nie dociera to do niego. Niechce żeby dziecko miało zle w życiu. Chce rozsądnie rozpocząc życie. Przecież jak będziemy mieli lepsze zarobki to zawsze można rozpocząc budowe, sprzedac mieszkanko i za te pieniadze wykonczyć w środku. Niestety mojemu męzowi marzą się złote góry. Chciałby wiele odrazu. Ale tak nie ma. W tym miesiącu interes mu nie wyszedł, więc nie ma dochodu żyjemy z mojej pensji. Więc skąd mowa o budowie???? Co do teściowej na początku była ok - tak jak pisałam przez 2 m-ce. Ale potem koniec. Mam inny plan sama kupie mieszkanie kawalerkę. Zrobię wszystko dla mojego dziecka. A jego tatuś będzie płacił alimenty skoro woli żyć z mamusią przy boku. Zamiast starać się wspólnie dojśc do czegoś w życiu. A i jeszcze jedno tekst jego mamy: skoro tak jej dobrze to niech tak ma. A synuś siedzi pod miotełką mamy. Kocham go strasznie mocno i strasznie za nim tęsknię. Ale nie mam innego wyboru. Musze sama podołać. Niech Bóg tylko da mi siły a będzie dobrze. Pozdrawiam tych co mnie rozumieją tych co mnie negują ze spodziewam się dziecka i mam takie warunki na starcie przestrzegam przed rozpoczynaniem zycia z teściami. Nikomu naprawde nie zyczę takiego startu, a i wogóle życia. Kocham moje dziecko które jeszcze nosze pod sercem. I nie pozwole by cos sie jemu stało przez chora psychicznie teściową.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Colaaaaaaaaaaa
My jesteśmy narzeczeństwem ok. roku. Ciekawa jestem co mi mogłybyście doradzić? Mamy dwa wyjścia: * Zamieszkać w moim domu z rodzicami. Mam duży dom, z wolnym strychem w stanie surowym. Strych jest w kształcie piramidy tzn. o powierzchni 70 m2, a powierzchnia użytkowa bez skosów to ok. 40 m2. Marzy mi się zrobić tam mały salonik z aneksem kuchennym, malutką sypialnię i łazienkę. Wymyśliłam, że zamontujemy liczniki dot. wody, gazu i prądu, żeby nie było kłótni kto i ile. Oczywiście wyżywienie i gotowanie w swoim zakresie. Nie jestem materialistką, ale chodzi o to, żeby nie było powodów do kłótni. Klatka schodowa oczywiście wspólna i wyjście z domu też. * Zakupić mieszkanie ciasne, ale własne na meeeeeega kredyt, którego spłacanie przez 30 lat mnie nie bawi ;) Dodam, że nie zarabiamy wiele i taki kredyt byłby dla nas sporym obciążeniem. Mieszkanie u mojego lubego odpada, gdyż mieszkają oni w bloku, we 4-ro na 40 m2. Z kolei wynajęcie mieszkania=kosztom spłaty kredytu. Co doradzacie? Byłam pewna co do mieszkania z rodzicami, ale po waszych komentarzach nabrałam wątpliwości. Tak naprawdę to bylibyśmy odcięci od rodziców, łączyłaby nas tylko wspólna klatka schodowa :) Martwię się jednak \"niesnaskami\" w rodzinie. Moi rodzice mają trudne charaktery, często \"fochają\" się o byle co i chociaż bardzo uwielbiają mojego narzeczonego to jednak obawiam się o konflikty. Co radzicie? :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
colaaa --> ja myślę, że wyremontowanie poddasza i stworzenie z niego przestrzeni mieszkalnej wyjdzie Was drożej niż zakup własnego mieszkania. jeśli strych nie jest odpowiednio ocieplony to koszty dodatkowo wzrosną. poza tym, jeśli planujecie powiększenie rodziny to na 40m kw może Wam być ciasno.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Cola Ja uważam że lepsze ciasne ale własne. Jeśli wpakujecie się w remont strychu u ciebie w domu odrazu to potem możecie się obudzić z ręką w nocniku, bo na poczatku zawsze jest ładnie pieknie wszystko a potem nie koniecznie. Potem mam na mysli po jakimś czasie, albo po urodzeniu dziecka, po prostu \"potem\". Do tego wpakujecie pieniądze w remont, których w razie czego raczej nikt wam nie odda, bo rodzice mogą nie byc w stanie wam oddać albo mogą nie mieć ochoty wam oddawać. A ciężko się będzie wyprowadzić wam z miejsca gdzie włożyliście już kasę. Najlepiejby było pomieszkac przez jakiś czas i zobaczyć jak się będzie mieszkać ale nie sadze że ktośby chciał mieszkać na niezagospodarowanym strychu. Jedna z dziewczyn sie tu wypowiadała tez że nawet taka sytuacja jak nie spytanie teściowej o samopoczucie wzbudziła konflikt, a ja o czyms takim słysze już któryś raz. Nawet u siebie miałam w domu takie sytuacje że czasem byłam czymś zajęta i nie przyszło mi do głowy żeby pogadać z ojcem nawet o jakichś pierdołach to zaraz pretensje, bo jestem w pobliżu a się nie odzywam, żeby było dobrze to musiałam przynajmniej zejść na pół godziny pooglądać z nimi serial albo chociaż pokręcić się żeby mnie widzieli. Koleżanka niedawno urodziła dziecko i mieszkają w kawalerce obok teściów to jak tylko wychodzi na spacer i ją przyuważą koło windy (a zdarzało się to często - stwierdziła że cały czas w wizjerze stoją chyba) to zaraz jej po 20 minut trajkoczą jaki słodki maluszek i że przyszliby czasem do nich i czasem to nawet musiała wracać zanim zdążyła wyjść. Teraz się ukrywa coraz częściej i albo wychodzi bez wózka i idzie schodami (bo winda na przeciwko mieszkania teściów) albo wcale nie idzie. Ostatnio nawet teściowa jej zarzuciła czego na spacery z dzieckiem nie wychodzi. Teraz szukają kawalerki najlepiej na drugim końcu miasta.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość evvvunia
powiem ci ze wiele zalezy od tego jakie masz relacje z rodzicami. ja mam bardzo podobna sytuacje. tez mamy wolna gore i chcemy ja wyremontowac. ale nie bede robic osobych lazienek czy kuchni. lazienki sa juz 2 wiec bez sensu. ja z rodzicami zyje bardzo dobrze. jak ze znajomymi. czesto wieczorami siedzimy razem gadamy i sie smiejemy. jesli jest wspolna kuchnia to obowiazku sa podzielone. w jeden dzien obiad mzoesz robic ty a w drugi mama. no i do rachunkow bedziemy sie dokladac oczywiscie. nie wiem jak to bedzie za pare lat moze bede chciala isc na swoje ale jak narzie nie widze sensu w obarczanou sie kredytami skoro mam gdzie mieszkac!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pegi-felek
do evvvunia My mamy bardzo podobną sytuację. Będziemy mieszkac u moich rodziców.Zobaczymy jak bedzie nam sie układac wspólne mieszkanie i wtedy ewentualnie bedziemy robic piętro ,bo w tej chwili jest w stanie surowym

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość evvvunia
no wlasnie i moi zdaniem to jest najlepsze rozwiazanie. zwlaszcza jak jest gdzie mieszkaac. a w kredyty ladowac sie dopiero jak okaze sie ze naprawde ciezko wytrzymac z rodzicami. chociaz moi sa cudowni

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja też miałam podobną sytuację, bo u moich rodziców jest wolne piętro z łazienkę, sa nawet tam rury pociągnięte tak że można by tam zrobić kuchnię, jakby się uparł to by nawet wejście można było zrobić oddzielne. Rodziców też mam wspaniałych i cudownych, bardzo lubią mojego męża, ale problem w tym że czasem rodzice są po prostu za cudowni i za wspaniali i we wszystkim by chcieli pomagać (no już pomijając to że codziennie bym musiała schodzić do nich, żeby chwilę tam posiedzieć - bo to nie jest problemem ale może być).

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość czarna koala
hmmm a u nas jest tak: mój narzeczony do tej pory pracował w sklepie, zarabiał nie za wiele, ale grunt że coś. mieszkal z rodzicami w mieszkaniu w bloku w miescie X. ja mieszkam w miescie Y, blisko miasta X (niecałe 20km), w duzym jednorodzinnym domku. pracuje w rodzinnej firmie, zarabiam dość dużo. ślub w tym roku. ja z moimi rodzicami dogaduję się bardzo dobrze, mam poczucie niezależnosci, "gospodarstwo" prowadzimy wspólnie z pdoziałem zadań (jedna gotuje to druga zmywa itd). moj narzeczony tez dogaduej sie z nimi dobrze. ze swoimi rodzicami mial podobny uklad, jak ja z moimi. planujemy po ślubie mieszkać z moimi rodzicami. po kiego czorta wydawac pieniądze na mieszkanie skoro stoi duży dom, prawie pusty bo z dwiema osobami w srodku raptem? ustaliliśmy reguły jakie będą panowały, rozdzieliliśmy zakres wpływów, omówiliśmy kto jest za co odpowiedzialny. widzimy to pozytywnie. skoro się dogadujemy teraz dlaczego mielibyśmy się przestać dogadywac później?... nie wierzę że nikt nie ma pozytywnych doświadczeń z życia z rodziną.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ala ma kotaaaa
czrana koala- dokładnie tak jak piszesz. Po jakiego czorta babrać się w kredytach na 30 albo więcej lat ? Na początku warto spróbować , a jeśli nie wyjdzie to wtedy kombinować co dalej. Każdy chce mieć własną przestrzeń życiową, sama wolałabym mieć własny dom ale przerażają mnie dzisiejsze czasy, kryzys, wzrosty cen... I to nie jest tak że ślub dopiero jak się dorobi. Niektórych mimo ciężkiej pracy nigdy nie będzie stać na własny dom/mieszkanie, czy też nie będą pewni jakie pracodawca ma wg nich plany. Czy to znak że lepiej nie brać slubów i zyć w pojedynkę ? Bez wsparcia w samotności ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość cokolinka
Są, tylko nie rozumiem dlaczego nikt o nich nie pisze. Ja sama znam kilka przypadków gdzie wszystko pozytywnie się układa. Jeśli ludzie są 'do życia' to zawsze można się z nimi dogadać. Mam wrażenie ze tutaj wypowiadają się prawie wyłącznie osoby, które mają jakieś złe relacje z rodzicami/teściami (teściowa sprzeciwia się małżeństwu, albo ewidentnie nie lubi synowej itp). Sama uważam, że wspólne zamieszkiwanie w mieszkaniu 'w bloku' może być krępujące i rodzic z czasem konflikty, ale mieszkanie w domu, gdzie jest osobny kącik, często osobna kuchnia i łazienka, jest jak najbardziej ok.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość czarna koala
ala ma kotaaa - tzn nawet nie tak. ja tam moge i wziać kredyt, czemu nie, ale...po co jak stoi wielka chata ktora i tak w końcu przypadnie mnie? bez sensu, szkoda pieniędzy. wynajmowac mieszkanie w takiej sytuacji to już w ogóle bzdura. z mężem będziemy się dorabiać innych rzeczy - samochodu, dzieci... wystarczy :) cokolinko - wiesz, bo to jest tak ze jak jest dobrze to nie ma oc zym gadac, dopiero jak sie cos posypie to mozna ponarzekac ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość cokolinka
ja na razie jestem na etapie 'bicia sie' z samą sobą. Bo zawsze marzyłam o swoim domku, a z drugiej strony teściowie maja dom, który się pewnie zmarnuje jak w nim nie zamieszkamy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×