Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość zainteresowana tematem

mieszkanie z rodzicami/tesciami - wypowiadajcie sie

Polecane posty

Gość okularnica....
Co wy tacy dziwni jesteście? Nawet od teściów można sie wyniesć zawsze, jak będzie źle. A spróbować można.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość bez wyjścia...
Oczywiście że można, tylko po co w ogóle "próbować"... Jesli nie mielibyśmy mieszkania to pewnie że można byłoby spróbować mieszkać z teściami niż wynajmować mieszkanie i płacić kupę kasy... ale skoro mieszkanie już mamy to pytam się po co? Tu nie chodzi o to że jestem jakaś uprzedona do rodziców narzeczonego, ale chodzi mi o to że skoro jest możliwość zamieszkania osobno to dlaczego nie skorzystać? Niedługo będziemy tworzyli oddzielną rodzinę i chciałabym mieć coś swojego a nie do końca życia mieszkać u teściów... Poza tym tak samo mój M. może spróbować mieszkać w bloku... a nóż może okarze się że jest ok... Dlaczego za każdym razem ja mam mu ustępować?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
bez wyjścia... Skoro jednej osobie w tym związku się nie uśmiecha mieszkanie z teściami to dla mnie nie ma dyskusji. Ty się będziesz tam źle czuła bo chcesz byc na swoim a nie na czyimś. Moim zdaniem jeśli macie mieszkanie a twój sie upiera że musisz się do niego wprowadzić to faktycznie powinniście się zastanowić nad tym ślubem. Małżeństwo nie polega na tym że się jest nadal przyczepionym do mamusinej spódnicy Aha i nie łudź sie że jak będzie źle to sie zawsze możecie przeprowadzić. Z facetami to jest zazwyczaj tak że oni czesto nie widza problemu a jak twój powiedzmy nie będzie widział problemu to po co sie wyprowadzać skoro on nie widzi problemu. A mieszkanie u kogoś zawsze sprawia problemy, mniejsze, większe ale zawsze są.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość okularnica....
Wiatraczek, jeśli facet nie widzi problemów swojej kobiety, to sory, ale ktoś tu jest źle dobrany. Chyba partnerstwo polega na tym, żeby szanować swoje wzajemne zdania i nie bagatelizowac problemów drugiej strony. 'Bez wyjścia' nic nie napisała, że facet jest maminsynkiem, ale że nie umie mieszkać w bloku, bo czuję się tam jak w klatce - rozumiem bo mam tak samo. Jeśłi faktycznie jest maminsynkiem, to trzeba to skończyć i uciekać od teściów. Jeśli nie wykazuje takich cech i chodzi mu tylko/aż o ciasnotę w bloku, to dlaczego nie urządzić się u teściów? A dlaczego mielibyście zamieszkać z teściami? Bo moglibyście wynająć/sprzedać Twoje mieszkanie (osobiście wolałabym wynająć) i pieniążki z wynajmu odkładać na własny dom. Albo wziąć kredyt, wybudować dom a kasę za wynajem przeznaczyć na spłatę rat. No chyba że przyjmujesz opcję, że teraz sobie pomieszkacie w mieście w bloku, a jak rodzice umrą to bedziecie miec też dom.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Okularnica Ale Bez wyjścia napisała że że ona nie chce tam mieszkać i ze chce zeby spróbowali na swoim więc ja nie widze w tym dyskusji, bo jeśli ktoś chce mieszkać na swoim to nie będzie raczej szczęśliwy mieszkając na czyimś, ja to tak rozumiem. Poza tym jesli facet stawia sytuacje tak ze albo mieszkają u niego albo trzeba sie zastanowić nad slubem bo on nie potrafi wyfrunąć z gniazda, no to po slubie będzie jeszcze więcej powodów miał żeby sie nie wyprowadzać. Dla mnie to jest po prostu niedojrzałość. wiem że moze byc tak że zarówno ona może ustąpić jak i on ale w tym wypadku to on powinien ustąpić z tego względu że małżeństwo to nie tylko to ze się muszę cisnąc w bloku i że nie mam ogrodu, ale też to że Bez wyjścia ma obawy o mieszkanie u teściów. Co innego jest umieścić jej faceta w mniejszym mieszkaniu w bloku gdzie będa sami a co innego jest umieścić ją w środowisku gdzie nie będą sami Gdyby oboje nie mieli nic przeciwko temu żeby zamieszkać u teściów to by nie było tego tematu a co najwyżej Bez wyjścia by za jakis czas jakby sie nie udało rozważała wyprowadzkę. Nie chce mówic że facet jest maminsynkiem, ale stwierdzenie \"albo mieszkamy u mnie z rodzicami albo trzeba sie zastanowic nad slubem\" świadczy o niedojrzałości do małżeństwa.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość okularnica....
Wiatraczek, zgadzam się z prawie wszystkim co napisałaś, tylko nie wiem dlaczego obawy 'bez wyjścia' są ważniejsze niż obawy jej faceta. I nie rozumiem dlaczego on ma ustąpić, a nie ona. On nie wyobraża sobie mieszkania w bloku. Ona nie wyobraża sobie z teściami. Wyjścia są 3: - albo jedno ustąpi całkowicie drugiemu - albo żadne nie ustąpi i niech się rozchodzą - albo oboje ustąpią po części - wynajmą/kupią dom z ogrodem, z daleka od teściów - moim zdaniem to najbardziej skomplikowane, ale też najbardziej partnerskie wyjście. Nikt nie będzie czuł się bardziej pokrzywdzony. A sposoby sfinansowania wynajmu/kupna domu juz opisałam wyżej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Bez wyjścia Czy twój facet ma jakiś interes w tym mieszkaniu z rodzicami czy to po prostu jest wiekszy metraż i ogród. Ja bym ci radziła jednak zamieszkać w mieszkaniu w bloku, po prostu uprzeć sie na to i czekać co będzie, popierając to argumentem że chcesz mieszkac bez ingerencji żadnych rodziców, że chcesz żebyście byli sami tak jak Pan Bóg przykazał na swoim, że chcesz być pania we własnym domu. A dlaczego? Bo jeśli facet dalej będzie stawiał wieksze mieszkanie ponad ciebie i twoje uczucia to nie jest wart żeby być twoim mężem. Wiem ze mozna to interpretować w drugą stronę, ze ty skoro go kochasz to zamieszkasz z nim i z jego rodzicami. Ale w tym wszystkim pomyśl sobie o ryzyku jakie ponosicie w obydwu przypadkach. W pierwszym jest takie że twój mąż bedzie się cisną w bloku, a w drugim przypadku takie że ty możesz się nie dogadać z teściami i może byc wojna. Poza tym powiem to od razu. Myślę że gdyby sprawa wyprowadzenia sie po tej próbie może byc jeszcze bardziej skomplikowana niż teraz. Po prostu twój narzeczony nie widzi problemu tam gdzie ty go widzisz i nie zobaczy tego problemu ot tak. Proponuje tez przeczytać temat od początku, daje trochę do myślenia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Okularnica a dlatego jestem po jej stronie i uważam że to on powinien ustąpić dlatego że w mieszkaniu w bloku masz 2 osoby które są małżeństwem i które sa panami we własnym domu gdzie panują zasady które ustalają te dwie osoby, a w drugim przypadku, są 4 osoby gdzie ona jest gościem gdzie to ona musi sie dostosować do zasad panujących w domu i gdzie do pogodzenia sie trzeba życzliwości 4 osób a nie tak jak w przypadku pierwszym dwóch osób.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Poza tym uważam że dorosłośc nie polega na tym żeby cały czas siedziec pod skrzydłami rodziców. Jeśli facetowi się marzy duzy dom z ogrodem to niech na niego zapracuje niech go wybuduje ale nie kosztem swojej kobiety.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość okularnica....
Ja się z Tobą Wiatraczek nie zgadzam. Jeśli rodzice są poważnym, dojrzałymi ludźmi, to powinni zdawać sobie sprawę, że zapraszając do domu synową, muszą 'wydzielić' pewną przestrzeń, gdzie ona i syn będą gospodarzami. Jeśli dom jest duży, to nie widzę problemu, żeby się dogadać. A argument, ze to on ma ustąpić, bo ona jest ważniejsza i to jej problem jest ważniejszy i poważniejszy, to wybacz, ale dla mnie to żaden argument. Najlepsze wyjście to takie, kiedy oboje idą na kompromis. Poza tym, nie wyciągałabym wniosków o facecie na podstawie jednego zacytowanego zdania - ultimatum, bo tak naprawdę nie wiemy w jakich okolicznościach ono padło i czy kontekst tego nie jest zupełnie odwrócony.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość okularnica....
Nie zgodzę się też z tym, że dorosłość polega na tym, żeby mieszkać na swoim. Moim zdaniem dorosłość polega na tym, żeby MÓC mieszkać na swoim i być zdolnym do samodzielnego utrzymania się. A to jest zasadnicza różnica. Poza tym, rodzice po ślubie dzieci nie przestają przecież być ich rodziną. I dorosłość/dojrzałość polega też na tym, żeby umieć zmierzyć się z problemami nie tylko swojej nowej, ale też starej rodziny - jeśli w życiu zajdzie taka konieczność. Zresztą dla mnie zdrowie psychiczne nie tylko moje, ale również mojego faceta jest ważne. Jeśli widzę, że go roznosi w blokowej klatce, to raczej sama tez nie będę szczęśliwa - no chyba że jestem tak bardzo na sobie skoncentrowana, ze nic więcej nie dostrzegam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Bez wyjścia nie myśl w ten sposób że jestes uprzedzona do rodziców narzeczonego ja nie chce mieszkać ani u siebie, bo wiem że mój mąż by sie nie czół tam jak u siebie, nie chciałabym tez mieszkać u niego chociaż teściów lubię. moja decyzja nie ma nic wspólnego z uprzedzeniem po prostu chce być samodzielna a pod okiem mamusi i tatusia ciężko byc samodzielnym. Mam problemy których pewnie bym nie miała, bo na wynajem idzie nam trochę kasy ale o to chyba chodzi. Przynajmniej daje mi to motywację do tego żeby się bardziej starać. Mam siostre która ma dobrą pracę, szacunek szefa, dobrą pensję i ona mieszka z naszymi rodzicami. Wiem że juz dawno chciałaby się wyprowadzić wogóle z miasta, zmienić prace na coś co chciałaby robic bo praca biurowa z turystyka raczej w parze nie idzie, ale nie ma tej motywacji. Ja w tym momencie mam wolną ręke bo nie muszę sie przywiązywać do miejsca w którym jestem, moge szukać pracy gdzie chcę a nie tylko tu gdzie mieszkam i wybrac to co byc może nie będzie mi dawac satysfakcji.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość okularnica....
Zresztą rodzice zawsze kiedyś odejdą. I jeszcze nie spotkałam się z sytuacją, żeby młodzi, mieszkający z rodzicami, niby pod ich skrzydłami, po śmierdzi rodziców zostali bezradni i nie wiedzieli jak swoim życiem dalej kierować. Albo, żeby syn- maminsynek wywoływał ducha matki, żeby się jej poradzić w sprawie skarpetek. Są rózne modele życia 'po ślubie'. Wszystkie mają swoje wady i zalety. Trzeba je wszystkie rozważyć i wybrać to co będzie lepsze dla obojga małżonków, a nie tylko dla jednego.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
"A argument, ze to on ma ustąpić, bo ona jest ważniejsza i to jej problem jest ważniejszy i poważniejszy, to wybacz, ale dla mnie to żaden argument. " nie napisałam że ona jest ważniejsza tylko że uważam że ma większe powody do obaw, bo dwie osoby sie prędzej dogadaja niz 4. Poza tym nie zawsze jest tak różowo jak to piszesz że teściowie wydzielaja synowej i synowi miejsce w ich domu, nie wtrącają sie w ich życie i pozwalają jej byc panią we własnym domu, o czym świadczy ten temat i wiele innych. Oczywiście nie można zakładać że będzie źle ale tez nie mozna założyć że wszyscy będą zyc długo i szczęśliwie, a jeśli teraz maja problemy z dogadaniem sie w sprawie mieszkania to nie sądzę żeby te problemy zniknęły albo zmniejszyły się gdy na przykład na prawde nie wyjdzie z rodzicami. Zastanawiam się okularnica czy ty mieszkałaś ze swoimi teściami czy dopiero zamierzasz zamieszkać. Ja ze swoimi tak na prawdę nie mieszkałam, byłam u nich gościem przez jakiś czas i to nie były miłe sielankowe chwile. Wakacje czesto spędzaliśmy u mnie gdzie mieliśmy własne piętro i człowiek równie dobrze a może nawet jeszcze bardziej może sie dusić w dużym pomieszczeniu gdzie zyje na czyimś zasadach niz w małym pokoiku ale na swoich warunkach ale po prostu rozumiem to uczucie że ktoś nie chce mieszkać z kimś bo chce mieszkać sam. To tak jakbyś mieszkała z rodzicami przez jakiś czas mieszkała sama, nauczyła sie zyć sama ustaliła własne zasady i nagle kazano by ci wrócić z powrotem do rodziców, nie wiem czy masz porównanie. Ja zawsze wyznaje zasadę że po co mam znielubić moich teściów mieszkając z nimi :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość bez wyjścia...
Nie myslę tylko o sobie... Chcę szczęścia tak samo, zarówno dla siebie jak i mojego M. Dlatego chciałam iść na kompromis... To mieszkanie które w tej chwili mamy mieści się na osiedlu, gdzie znajdują się same 10 piętrowe bloki... Skoro M. to nie pasuje zaproponowałam sprzedaż mieszkania i kupno innego w okolicach samych domków jednorodzinnych, zieleni... w miejscu gdzie są tylko 4 bloczki 3 piętrowe. Mielibyśmy zarówno blisko do jego jak i moich rodziców... ale oczywiście M. to też nie odpowiada :( Wychodzi na to że M. nie chce się wyprowadzić tylko dlatego że nie chce "ODEJŚĆ" od rodziców :/ co do wybudowania domu to nic z tego... nie stać nas na to a ze sprzedaży mieszkania starczyłoby jedynie na kupno działki :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Bez wyjścia Własnie o to mi chodziło czy on robi to ze względu na metraż czy ze względu na to że nie chce opuszczać rodziców. żadna z tych sytuacji nie jest dogodna. Jak juz mówiłam sprawę lepiej jest postawić jasno przed slubem. wiesz jeden z moich kolegów zakończył długoletni związek bo jego dziewczyna powiedziała że się z rodzinnego domu nie chce wyprowadzić. Już nie chodziło nawet o sam fakt mieszkania z teściami ale o to ze w domu była traktowana jak popychadło co wszystko za wszystkich zrobi. Ona nie widziała w tym problemu ale on widział i mu to przeszkadzało Co do zamieszkania tam na próbę i to dopiero po slubie to czarno to widzę. W każdym związku jest czesto tak że powiedzmy jedna osoba widzi problem którego druga osoba nie dostrzega. Ja wiem to z własnego doświadczenia ja mówię mężowi że mam problem z jakimś jego zachowaniem a on nie widzi w tym problemu i co za tym idzie nie próbuje go naprawić bo jak naprawić coś czego nie widać. Ja twierdze że on czasem za dużo przy kompie siedzi on twierdzi że umiarkowanie, ja twierdze na imprezie że za duzo wypił on twierdzi że wypił w sam raz ale język mu sie plącze że nie da się z nim rozmawiać. To są takie drobne przykłady ale jak byłam u teściów (byliśmy w trakcie przeprowadzki) i ja na przykład miałam problem bo teściowa mi ciągle nadskakiwała i była tak upierdliwie miła że az męcząca, a on twierdził że powinnam sie cieszyc jeszcze z tego. A u mnie z kolei jak byliśmy to on też miał jakies problemy których ja nie uważałam za problem, na przykład to że nie potrafi mojej mamie odmówic jak go prosi o coś albo jak mu przynosi dokładkę posiłku i wiem ze ja musze to załatwiać. To sa błahostki ale gdyby miały sie zdarzać codziennie to nie byłoby zaciekawie. Tym moim długim wywodem chce ci uświadomić że jak zamieszkacie u teściów to możesz nie czuc sie tam jak w domu, byc może będziesz miec tam nieprzyjemności a twój mąż podobnie jak teraz może nie wiedzieć gdzie jest problem albo jak mu wygodnie to nie będzie chciał widzieć. A jak sie nie widzi problemu to się nie widzi sensu rozwiązywania go.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
My mieszkaliśmy u mnie w domu. Parter jest dziadków, a piętro moje i wujka. No i...chcieliśmy się przenieść z mojego starego pokoju do większego. Ale wujek zrobił awanture, że mamy nie zmieniać mebli w tym dużym pokoju, a jego argument tak brzmiał - bo ja nie chcę. To już kolejny problem, który on robi. Wcześniej była akcja o to, że zaprosiłam znajomych na grilla, o to ze sobie cukinie posadziłam bez pytania, że ogladamy tv u babci z babcia i pewnie się nie spytaliśmy czy możemy. Tyle że ja zawsze oglądam z nią Herosów i to czy mój mąz będzie to robił z nami to nie ma znaczenia. W kazdym razie ja już nie moge. Mój mąz wkurwił się na te meble i powiedział, że nikt mu nie bedzie mówił jakie meble ma mieć w pokoju. Poddaje się. Rodzice męża bardzo chcą, żebyśmy z nimi mieszkali, ale u nich ciotka mieszka na parterze, a oni z drugim synem,ego zoną i wnukiem na pietrze. Wczoraj teściowa powiedziała, że jej przykro, że nie chcemy z nimi mieszkać, na co ja odparłam, że to nie tak, że chodzi po prostu o to, że jest tam mało miejsca, na co ona powiedziała, że przecież dół cały jest wolny. Ale przecież tam ciocia mieszka. Nie wiem czy miała na myśli, żebysmy tam z ciocią zamieszkali czy że ciocia przeprowadzi się na pietro. Dodam jeszcze, że brat z żoną wyprowadzają się w lipcu do wybudowanego domu. Strasznie mi głupio wpieprzać się w parade ciotce, bo przecież to jej dół. Mój mąż chce z porozmawiać z rodzicami i ciotką, że jak tak bardzo chcą, żebyśmy się wprowadzili, to to zrobimy, ale musimy dostać albo całą góre albo cały dół. Ja nie chce być w ogóle zamieszana w tą rozmowe. Okropna sytuacja. Czuje się jakbym komuś kradła dorobek zycia. Jedyny plus to to, że oni chcą bardzo bardzo, żebyśmy z nimi mieszkali.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość okularnica....
Jeśli facet faktycznie nie chce odciąć się od rodziców, z innych niż 'metrażowe' powodów, to trochę kiepska sprawa. I w takiej sytuacji ja bym już teraz powiedziała jasno, że opcja mieszkania z rodzicami nie wchodzi w grę, nawet kosztem ślubu. Zastanawia mnie czy nie mielibyście okazji pomieszkać sobie przed ślubem przez jakiś czas razem, żeby facet zobaczył jak to jest fajnie we dwoje, bez rodziców. Wiatraczek, ja mam porównanie, bo mieszkałam na studiach sama, a potem wróciłam do domu rodzinnego. Ogólnie jakaś trauma mnie nie dotknęła przez to. Jedyne zajęcia z jakich się w domu wycofałam, to gotowanie, bo mama za bardzo się wcina we wszystko i mnie to denerwuje. Gdyby tak samo po ślubie miało być, to fakt nie chciałabym mieszkać z kimkolwiek. Ja będę mieszkać z teściami (pewnie mi zaraz napiszesz, ze teściowie przed i po ślubie to co innego), bo narzeczony o to prosi i tak nam wygodniej. Na pewno nie będę nikomu słodzić, ani się przymilać. Będę normalna i będę mówić co mi się nie podoba. Jeśli dla teściów bedzie to nie do zaakceptowania, to się wyniosę. Mam pewne obawy, narzeczonemu o nich mówiłam, ale on prosi, żeby spróbować. Zresztą uprzedziłam go, że jeśli będzie coś nie tak, to się wyniosę - choćby sama. Ale nie wydaje mi się, żeby na to pozwolił, bo na studiach trochę pomieszkaliśmy razem i wie jak to jest fajnie mieć mnie przy sobie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość okularnica....
Natomiast sama nigdy nie pakowałabym się w mieszkanie z rodzicami + rodzeństwo/wujki/ciotki.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Tak napiszę że teściowie przed i po slubie to co innego bo nabierają pewnej pewności siebie i że człowiek nie powinien się tym sugerować :D, ale reszta podejścia bardzo zdrowa. Nawet nie chodzi o to że przed i po slubie teściowie są inni, ale tak naprawdę to nawet jak się mieszka z teściami przed ślubem, czy po slubie to nie wiesz jak się będą zachowywać gdy urodzisz dziecko, czy nie zechcą ci cały czas pomagać. Poza tym co uważam tez za bardzo ważne, zamieszkując z teściami ryzykujesz to że możesz ich znienawidzić, a zamieszkując z rodzicami ryzykujesz to że twój mąż może ich znienawidzić i tutaj wyprowadzenie sie raczej niewiele da bo krzywdy wyrządzone się ciężko zapomina. Ja bym nie chciała żeby mój mąż znienawidził moich rodziców czy siostrę i na odwrót i myślę że on też by chciał żeby moje relacje z jego rodziną były jak najbardziej pozytywne. Co do całego tematu to pewnie się powtórzę bo ciągle to powtarzam, że od samego początku trzeba być asertywnym. Zazwyczaj jest tak, czy na początku znajomości czy na początku chodzenia ze sobą czy w relacjach poznawania swoich rodziców, że staramy się być dla siebie mili, uczynni, pokazywać z jak najlepszej strony, tak można żyć przy spotkaniach co weekend, przy wizytach raz na jakiś czas, nawet przy codziennym widywaniu się, ale nie przez całe życie, sa sytuacje kiedy cię druga osoba zdenerwuje i przecież nie uśmiechniesz się do niej i nie powiesz że nic się nie stało. I to mówię że każdy człowiek tak ma nie tylko ty ale tez twoi teście. Dlatego ważne jest żeby od początku być sobą w takiej relacji i mówic co mnie boli, a to czasem jest ciężkie i trudne i czasem wolimy cos przemilczeć bo boimy się że to zepsuje relacje i dlatego o tyle lepsze jest mieszkanie samemu. Ja to widze tak że jeśli ktoś na początku jest miły, stara się, a potem nie wytrzymuje to tak jakby nagle pokazał rogi i zaczyna sie wojna. Tak samo jest jak w związku się starasz za bardzo i nagle nie masz sił już się starać tak bardzo, powiedzmy spadasz na niższy poziom starania się, bo się wypaliłaś to przez druga osobę może to być odbierane jako to że ci nie zależy, bo przestałaś się starać. Tak samo z teściami powiedzmy oni się starają zrobić wrażenie i nagle nie mają sił żeby już się starać i w naszych oczach zamieniają sie w potworów (taka przenośnia). Nawet w pracy jest tak że jak się starasz za bardzo to zaraz ktoś to wykorzysta, a ty w końcu sie wypalisz i nie wytrzymujesz presji, wszędzie jest ten sam schemat al ludzie to wykorzystają jak im sie na to pozwoli. Mam nadzieje że załapiecie o co mi chodzi, po prostu od początku wytaczać granice i się nie starać za bardzo. Asertywność dziewczynki zwłaszcza jeśli chodzi o teściów :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość bez wyjścia...
Właśnie jestem po kolejnej awanturze... Nie mam już do Niego siły... Jak nie dojdziemy do jakiegoś porozumienia (ja napewno nie zamieszkam u teściów) to nie będzie ślubu.. Najbardziej jest mi przykro że M. myśli tylko o tym żeby jemu było dobrze, a to że ja nie będę szczęśliwa to już nieistotne :( Poza tym mam wrażenie że rodzice są dla Niego ważniejsi niż ja...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość czarna koala
a czy Ty mu to powiedziałas? że patrzy na swoją własną wygodę a na Twoje zadowolenie nie zważa? że z góry zakłada że z Tobą będzie mu się gorzej zyło niż z rodzicami?... co on na to?...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość bez wyjścia...
Oczywiście że mu o tym powiedziałam... M. uważa że z góry jestem uprzedzona do jego rodziców i że nawet nie chce spróbować tylko odrazu zakładam że będzie źle... To nie jest tak że nie chce tam mieszkać ponieważ nie lubię jego rodziców... To są bardzo mili i wyluzowaniu ludzie... Ja chcę tylko żebyśmy w końcu po 6 latach związku mogli zamieszkać... SAMI!!! Jeżeli jest taka możliwość to nie rozumiem w czym ma problem...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
bez wyjścia... - tak czy inaczej to dziwne, że nie chce z Tobą zamieszkać sam na sam... Nawet w tym bloku. Mi też byłoby żal ogrodu, ale w momencie, gdy moglibyśmy być sami, ale w bloku, to wybrałabym blok. Może rodzice na niego naciskają, żeby został w domu? Moi teściowie to aż szaleli jak się dowiedzieli, że nie będziemy z nimi mieszkać.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Anieani
a co byscie wybraly na moim miejscu: wyprowadzke i harowanie zeby kredyt splacic, czy mieszkanie z tesciami i ich corka z chlopakiem (wspolna kuchnia i wspolna lazienka) i zdecydowanie sie na dziecko? bo 28 lat to juz dosc sporo jak na bezdzietnosc a boje sie ze jak sie wyprowadzimy to bede musiala odlozyc dziecko :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Boriana
Lepiej biednie u siebie niż bogato u kogoś

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość emmunia
ja rozstalam sie po 5 latach z chlopakiem z powodu jego matki..kiedy o niej mysle,az mnie skreca!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Bez wyjścia. Twój facet zachowuje sie podejrzanie, mówię w sensie zadatków na maminsynka. Jeśli uważasz że rodzice są dla niego ważniejsi to chyba masz swoja odpowiedź, jeśli on nie liczy sie nawet z twoim zdaniem (nie mówię tutaj o dojściu do porozumienia i szukaniu innego rozwiązania bo z twoich wypowiedzi widac że on nawet nie dopuszcza innej opcji). Nie wiem czy rozważasz taką opcję jak przełożenie ślubu, ale powiem z mojego punktu widzenia, jeśli nie potraficie sie teraz dogadać i to w tak istotnej sprawie to później będzie jeszcze gorzej. Ślub daje nam pewne poczucie bezpieczeństwa że ta druga osoba nie odejdzie a jeśli to juz jest to ludzie często przestają się starać nawet dbać o to żeby drugiej osobie było dobrze, nawet mimowolnie czasem. Anieani Ja cie trochę rozumiem, bo sama mam teraz taka sytuacje że musze odłozyć dziecko, mąż chce zmieniać pracę, może zmienimy miejsce zamieszkania, ale mogę sobie na to pozwolić żeby odłożyć bo mam 25 lat i jeszcze trochę. Przydałaby mi sie najpierw jakaś stabilna praca żeby móc sie starać. Oczywiście dopuszczamy opcje dziecka teraz tylko że plany musielibyśmy trochę zmienić, odłożyć. Ale jesli chodzi o to mieszkanie z teściami, wiesz co to jest 6 osób w kolejce do łazienki, a jeszcze jak będziecie mieli dziecko. Z pewnością to rozwiąże wasze problemy finansowe, ale możecie mieć za to inne, poważniejsze. Jeśli tam zamieszkasz i postaracie sie o dziecko i jeśli atmosfera i warunki będą nie do przyjęcia to pomyśl sobie co zrobicie wtedy, gdy ty już będziesz w ciąży, to już nie będą tylko problemy finansowe. Teściowa może zechce ci nadskakiwać co może cię wkurzać, może zechce cię dokarmiać na zdrowie wnukowi bo uzna że jesz za mało, może będzie miała tez własna wizję na wychowanie \"waszego\" dziecka. Może będzie tak że siostra tez będzie miała problem z krzyczącym dzieckiem i nie będzie na was przychylnie patrzyła. Ocywiście może byc tez dobrze, grafik w łazience ustalony żeby wszyscy się nie kąpali w jednej chwili, teściowa zajmie się obiadami zeby reszta mogła spokojnie do pracy pójść i się nie martwić, wszyscy do siebie pukają nikt sie nie wtrąca w sprawy innych, każdy przymyka oko na sprzeczki innych teściowie c i się nie wtracają w wychowanie dziecka, ale zawsze chętnie pomogą jak ich o to poprosisz i najważniejsze, twój mąż stoi za tobą i tylko za tobą i później za dzieckiem, zwraca uwagę na twoje problemy a ty na jego. Może być i tak, ale nie zakładaj tylko jednej \"dobrej\" wersji wydarzeń, jesli masz wrażenie że twój mąż ceni zdanie rodziców i te dobra finansowe bardziej niż twoje zdanie i samopoczucie to już od razu żebyś się w to nie pakowała. W przeciwnym razie możecie spróbować, ale z awaryjnym planem wyjścia, że jakby coś się działo to cos trzeba zmienić, poszukać stancji, wziąć ten nieszczęsny kredyt, ale nie siedzieć na dupie i nie czekać aż ktoś umrze czy ktoś, albo ktoś sie wyprowadzi, albo ktoś zmieni swoje zachowanie. Pisałam o tym wcześniej i powtórzę, może byc tak że jedna osoba w zwiazku widzi problem a druga go nie widzi albo co gorsza nie chce zauważyć.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja bym się wyprowadziła od teściów. Wolałabym pracować po 12 godz. dziennie, ale mieć własny dom. Wiem co to jest czekanie w kolejce do łazienki i cisza o 19,00 , bo dziecko bratowej śpi, a o 6,00 pobudka, bo mała wstaje i ryczy. To jest masakra. Jak tylko byłaby taka możliwość, to rzuciłabym wszystko i z radością się przeniosła gdzieś, gdzie będę tylko ja i mój mąż. Co do Twojego wieku, to ja też ciagle pracuje, mamy różne kredyty. Mam 30 lat i na razie dziecka nie planuje. Może za 3 lata. I wcale nie uważam, że powinnam mieć już dziecko, bo jestem stara.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość okularnica.....
Anieani, mimo że jestem osobą, która tu raczej broni mieszkania z teściami/rodzicami, to jednak w Twoim przypadku zdecydowanie to odradzam. Wspólna kuchnia i łazienka, przy takiej ilości osób, to murowane konflikty. Na studiach mieszkałam z 3 koleżankami - wszystkie bardzo w porządku, wszystkie wywiązywałyśmy się prawie w 100% z powierzonych obowiązków, wszystkie asertywne, dużo rozmawiałyśmy, miałyśmy grafiki, podział obowiązków. Mimo to bywały momenty, gdzie coś Cię wkurzało, emocje zaczynały brać górę i miałaś dość. Na szczęście na studiach zawsze można się spakować i pojechać na kilka dni do domu, żeby spokojnie odpocząć. Jeżeli już faktycznie musicie z tymi teściami mieszkać, to nastawić się max na 2 lata nerwówki i potem uciekać. Ale nie wiem czy te 2 lata finansowo coś Wam dają. Ja bym isę jednak w tej sytuacji pakowała w kredyt chyba.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×