Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość zainteresowana tematem

mieszkanie z rodzicami/tesciami - wypowiadajcie sie

Polecane posty

Gość do lilka211
My mieliśmy tak że jak już przyjeżdżałam do męża to po prostu wychodziliśmy pospacerować po mieście żeby byc sami ze sobą, ale to był weekend to było pare dni, o seksie nie było mowy i tak z uwagi na moje studia i na jego pracę w innych miastach to widywaliśmy się rzadko, ale obecność w jego domu po prostu wkurzała nas oboje, mąż próbując czasem pogadac z rodzicami słyszał wielokrotnie argument od tesciowej że oni mieszkali z wujkami w jednym mieszkaniu (oczywiście nie w pokoju) i jakoś to było. A z wizytą byłam tam tylko góra 3 dni bo jak byłam dłużej to tylko się denerwowałam. Dodam jeszcze że znajomi mają małe dziecko i trafiło im się mieszkanko, dwupokojowe w domu piętrowym, całkiem niedrogie jak na mieszkanie dwupokojowe ale troche jednak dawało im po kieszenie. Nie używali jednego pokoju i rodzice znajomej wpadli na pomysł żeby druga córka z nimi zamieszkała, pomoże z dzieckiem, będą się wymieniać w gotowaniu, oni dadzą im jakieś pieniądze za to. Teraz dostają, na siostrę jak dostana 200 zł na miesiąc to dobrze, nic jej nie pomaga nawet w gotowaniu. Koleżanka stara sie to łagodzić bo taka jest że chciałaby żeby wszystkim było dobrze ale jej mąż już sie wkurza na ta całą sytuację, bo nie dość że rachunki większe do zapłacenia to jeszcze ma lokatora którego bądźmy szczerzy musi utrzymywać bo za 200 zł weź sobie mieszkaj gdziekolwiek w mieście i sie wyżyw zapłać za wodę, za prąd, opłać mieszkanie. Zresztą nie muszę daleko szukać bo moja babcia wysłała do mojej mamy naszego wujka który mieszkał z nami przez 4 lata jak chodził do szkoły i mama nawet złamanej złotówki nie dostała od babci, a czasem to nawet mama musiała wujkowi na autobus dawać kasę. Tylko że to była inna sytuacja bo my mieliśmy duży dom i każdy miał oddzielny pokój.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość sodowa z malinowym
No wlasnie, mieszkanie z tesciami czy rodzicami to porazka; Do domu zawsze wchodzi obca osoba i nigdy nie bedzie juz tak samo. Nikt nie czuje sie swobodnie. Pol biedy jesli to duzy dom i dwa pietra, ale jesli to mieszkanie w bloku, dwa pokoje. Rodzice zawsze chca dobrze ale mysle, ze wiekszosc w glebi duszy mysli, ze dzieci jednak zdecyduja sie na oddzielne mieszkania. Po drugie wynajmowanie to dobra opcja, tansza niz kredyt i nigdzie nie jest powiedziane, ze od razu trzeba mieszkac na swoim. Na calym zachodzie wiekszosc mlodych par wynajmuje mieszkanie przez pierwsze 5-10 lat, dopoki nie uzbieraja na wklad wlasny i czegos sie nie dorobia. To zupelnie normalne. Wtedy zazwyczaj zaleznie od zarabokow biora kredyt na mieszkania albo dom, niektorzy dalej wynajmuja bo im sie oplaca odlozyc cala sume co jest zupelnie realne w 15 lat. U nas tez tylko ludzie mysla, ze od razu musza mieszkac na swoim, zapominajac, ze ono nie jest ich tylko banku, do dnia, w ktorym bank nie przepisze na nich wlasnosci.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nie wiem czemu wszyscy tak
psioczą na wynajmowanie to ma swoje plusy - nie jest się uwiązanym do jednego miejsca, w każdej chwili można sie gdiześ przeprowadzić za pracą itd. Mieszkanie z teściami albo rodzicami i argumentowanie tego oszczędnościami (po co płacić obcym albo obciążać się kredytem) uważam za niepoważne i dziecinne. Albo się tworzy nową rodzinę ze wszystkimi tego konskewencjami albo się jest niedojrzałym gówniarstwem siędzącym na głowie teściom i marnującym sobie życie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
no tak, tylko że wynajem małej kawalerki to koszt rzędu 1000zł + media. to już chyba lepiej płacić te 1000zł do banku jako ratę kredytu...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nie wiem czemu wszyscy tak
katowiczankaa - koszty są porównywalne, wszystko zależy od tego jakie kto ma plany na życie, pracę itd. MNie strasznie denerwują ludzie którzy (np. na str. 15) skaczą do gardeł komuś kto napisał że dostał mieszkanie w spadku, bo oni sami nie mają nic i MUSZĄ mieszkać z teściami. Dla mnie to śmieszne i świadczy o niedojrzałości. Zamiast zazdrościć komuś mieszkania trzeba się brać do roboty. Nie wierzę że dzisiaj młoda para (bez dziecka) nie jest w stanie wynająć czegoś mając dwie pensje. Pewnie że różowo i bogato nie będzie, ale jak tu ktoś napisał lepszy chleb ze smalcem niż siedzenie u teściowej. A co niektórzy sępią kasy na wynajem czy kredyt bo u rodziców taniej i prościej. Maksimum niedojrzałości... Ja jestem sama i kombinuję jak koń pod górkę żeby żyć we własnym kącie a nie u rodziców za ścianą. Mam jedną pensję i jakoś sobie radzę. Więc jak słysze że dwie młode, zdrowe, pracujące osoby "nie mają warunków" na osobne mieszkanie to mnie to śmieszy. Trzeba zacisnąć zęby i żyć wreszcie jak dorośli ludzie a nie dzieciaki. Ps. NIe wypowiadam się o przypadkach gdzie ktoś nie mając pracy, mieszkania i perpektyw zalicza wpadkę i ładuje się w pieluchy, szybki ślub i pomieszkiwanie u teściów - bo dla mnie to debilizm. Mówię o młodych, pracujących, bezdzietnych ludziach - w ich przypadku wymówka "nie mam y warunków do samodzielności" to zwykłe lenistwo, strach i brak dojrzałości.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
czy ja wiem czy porównywalne? płacę 1000zł za wynajem czegoś co nigdy nie będzie moje. w tym samym czasie mogę płacić 1000zł do banku i mieć pewność, że za x lat mieszkanie będę miała na własność. ale masz racje, to zależy od tego jakie ktoś ma plany na przyszłość. ja np. planuję pozostać w moim rodzinnym mieście i dlatego nie pakowałabym się w wynajem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ja bym zrobiła
Katowiczanka, Ty się lepiej zorientuj, jakie w tej chwili są ceny mieszkań w większym mieście i jakie są koszty kredytu (na pewno nie 1000 zł). Jak wynajmujesz, to masz to zabezpieczenie, że jak Tobie lub partnerowi coś się stanie to możesz się ewentualnie przenieść do rodziców.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość sodowa z malinowym
To nie jest takie pewne, ze za X lat bedzie twoje. Nie wiesz co bedzie jutro, za tydzien mozesz stracic prace i przez pol roku nie znalezc nowej a kredyt trzeba splacac. Wynajem ma to do siebie, ze jak nie masz na wynajem to mozesz jednak wrocic do rodzicow albo poszukac nowej pracy chocby w innym miescie, nic cie tam nie trzyma. Za wlasne mieszkanie trzeba tez placic, czynsz plus media. Wynajem zazwyczaj kosztuje szynsz plus cos dla wlasciciela plus media we wlasnym zakresie. Jesli placisz 1000 plus rachunki to wiedz, ze w tym 1000cu zlotych czynsz to jakies 400-600 zlotych co i tak musialabys placic we wlasnym mieszkaniu, w tym na kredyt tez. Wiec wlaciciel dostaje mniej wiecej wlasnie roznice miedzy czynszem i wynajmem. Media sie placi tak samo i we wlasnym i w wynajmowanym. Wiec nie widze tu duzej oszczednosci. Poza tym wynajem jest zazwyczaj sporo tanszy niz rata kredytu, znam tylko jedna pare, ktora placi 1000 zlotych. Wzieli 100tys na 20 lat, reszta placi od 2000 w gore, niektorzy ponad 3 tys. Jesli mogliby wynajmowac za 2 tys to i tak by sie im oplacalo bo roznicz mozna odlozyc na czarna godzine albo wklad wlasny, ktory to daje nizszy kredyt o czym nikt nie mysli. Ja tez moglam mieszkac z tesciami i odkladac na wlasne mieszkanie, ale sie nie zgodzlam, chociaz moj maz sie strasznie upieral. Mieszkam na swoim, place za wynajem i jeszcze mi zostaje, zeby odlozyc na cos wlasnego. Oczywiscie mieszkajac u tesciow odlozylisbysmy potrzebna kwote duzo szybciej ale wole miec ciasne ale wlasne.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
koszty kredytu i wynajmu są porównywalne; mam mieszkanie w Krakowie i wiem za ile mogłabym je wynająć i ile płacę kredytu. Płacąc przez 10 lat na wynajem nie dasz rady odłożyć na własne - musiałabyś min 1000 zł płacić za wynajem a drugi 1000 zł bezpiecznie inwestować aby nie tracił na wartości, po czym po 10 latach i tak byś nie dała rady nic kupić bez kredytu. Kredyt bankowy jest ciut droższy od wynajmu ale po 10 latach masz minimum 1/3 wartości mieszkania na własność. Jak ci się noga powinie to owszem, bank cię w ostateczności zlicytuje - nie od razu bo banki nie chcą się w to bawić, za duże koszty, za małe zyski a i lokator może utrudniać maksymalnie cały proces eksmisji; bank woli klienta, który jednak spłaci kredyt, nawet z poślizgiem. Po tej eksmisji i licytacji dostajesz zwrot między kwotą należną bankowi a kwotą uzyskaną przy sprzedaży, czyli coś dostaniesz. A co poza kopem w tyłek na rozpęd da ci właściciel, któremu przestaniesz płacić? Poza tym przez te 10 lat nie masz prawa zmienić mebli, koloru ścian, zrobić remontu ani nawet wbić gwoździa w ścianę, trzymać kota czy psa bez zgody właściciela. Żyjesz na tymczasem, w prowizorce. Po 30 latach spłacania kredytu masz swoje 4 kąty, po 30 latach wynajmu nie masz nic.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
nie zapominaj jednak, że wynajmowanie to nie same plusy. przecież właściciel może Ci wypowiedzieć, nie masz prawa do samodzielnych remontów (na wszystko konieczna jest zgoda). poza tym nie wyobrażam sobie, żeby wracać do domu rodzinnego, bo akurat sytuacja mi się zmieniła. jeśli już to tylko w bardzo poważnym wypadku, ale wtedy mogę wynająć moje mieszkanie i z kasy za wynajem płacić raty (tak robi moja koleżanka, która kupiła mieszkanie na kredyt, teraz je wynajmuje, a mieszkające tam osoby spłacają jej raty w banku). poza tym to, że ja nie chcę wynajmować lecz wolę od razu kupić mieszkanie nie oznacza, że wszyscy mają tak robić. w końcu właściciele wynajmowanych mieszkań też muszę z czegoś żyć ;) i może wróćmy do tematu czy warto mieszkać z teściami/rodzicami bo trochę zboczyliśmy z niego ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość szczęśliwa synowa
A mnie przeraza postawa szczegolnie młodych mężatek że każda tesciowa musi być z założenia zła.Wchodzą w nową rodzinę już z takim nastawieniem.Nie probują łagodzic tylko jatrzą.to do niczego nie prowadzi.Są nadwrażliwe i każdą uwagę traktują jak atak na niezależność.Jestem 3 lata po ślubie.Mieszkam na piętrze domu u teściow.Jestnam tu dobrze.Na początku usiedliśmy z teściami i dlugo rozmawialiśmy o naszych i ich oczekiwaniach.Ustaliliśmy regu.ły.Założyliśmy oddzielne liczniki na prąd i wodę.Zaplanowaliśmy duże remonty-ocieplenie domu,elewacja,ogród.Mam to szczęscie że teściowa kocha tak jak ja zmiany i jak chlopy jadą na ryby to potrafimy przemalowac pokoj i poprzestawiać meble.Oddzielnie gotujemy ale własnie jem jej gołąbki a ja poczęstuję ich swoim plackiem.Jak chcemy gdzieś wyjśc to tesciowie zostają z Jasiem.Uwierzcie można razem żyć trzeba tylko chcieć.Byłam chora przez tydzień i to teściowa nosiła mi obiadki i herbatki.Ja nie komentuję że oni siedzą do pozna przed tv a ona że śpimy w niedzielę do poludnia.Nasze piętro to nasz prawdziwy dom.I zawsze pukaja jak przychodzą do nas

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość sodowa z malinowym
No dobrze, odkladam co miesiac 1000 zlotych, po 5 latach mam 60 tys. Spokojnie starcza na 20% wkladu wlasnego. Jesli mieszkanie kosztuje powiedzmy 300 tys. kredyt na 300 tys w zlotowkach to minimum 550 tys do splaty bakowi, bo to sa odesteki przeciez. Jesli wezme o 60 tys mniej kredytu to w ciagu 30 lat zaoszczedze przynajmiej 60% tj kwoty na odsetkach, czyli kolejnie 40 tys. Jesli bank cie zliicytuje to tez zalezy kiedy. Jak wzielas kredyt na gorce a nie masz z czego splacac w dolku ( a tak wlasnie jest bo zazwyczaj wtedy ludzie traca prace) to byc moze zostaniesz bez mieszkania a jeszcze bedziesz musiala splacac bankowi roznice miedzy tym co dostal za mieszkanie a tym co mialas mu splacic. Ja nie mowie, ze branie kredytow jest zle, ale branie kredytow zaraz po slubie, ktory jest czesto zaraz po studiach, a po studiach zazwyczaj jest pierwsza praca - to glupota. Mam znajomych, ktorzy tak zrobili i teraz jest placz bo wystarczy, ze jedno straci prace i juz jest problem z ratami. Nasi rodzice tez sie dorabiali powodli, na calym swiecie ludzie dorabiaja sie powoli tylko u nas mlode malzenstwo musi mieszkac albo z rodzicami albo na swoim. Moim zdaniem cena za wynajem nie jest wygorowana jesli w tej cenie zawiera sie samodzielne zycie. A to jest bezcenne czego wiekszosc nie rozumie. oczy sie otwieraja dopiero jak przychodza problemy malzenskie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dzięki za wszystkie podpowiedzi ale sprawa i tak jest nieciekawa bo coś czuję, ze skończy się draką. Wiem, ze bede musiała stanowczo powiedzieć, że chcemy mieszkać sami ale boje sie, ze wybuchnie z tego afera, rodzina sie na mnie śmiertelnie obrazi, siostra nie odezwie do końca życia i właśnie znienawidzą mi męża bo stwierdzą, ze to on mnie nastawia:( rodzice pewnie stwierdzą,że sprawy seksu nie są istotne, a siostra nie zrozumie, ze chcemy trochę prywatnośći:( pewnie nawet nie da sobie wytłumaczyć i całą rodzina będzie mnie miała za wyrodne dziecko:( ciężko mi...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość do lilka211
Sprawy seksu moga być nieistotne jak się mieszka z kimś przez tydzien jak się jedzie na wakacje i mieszka w jednym pokoju z siostrą i z mężem dwa tygodnie, też miałam taką sytuację, ale robią się istotne kiedy mieszkasz z osoba trzecią dłużej, a zwłaszcza jak chcesz się starac o dziecko. U mnie to było tak że nie widywaliśmy się przez jakiś czas a wiadomo że krew nie woda zwłaszcza jak jest młode małżeństwo i to spotkanie po tygodniu czy dwóch i to jeszcze bez seksu bo brat męża w pokoju było po prostu, no wiesz oboje wkurzaliśmy się o byle co, uciekaliśmy w miasto żeby być sami, ja raz płakałam w poduszkę bo nawet nie mogłam dosłownie wyrzucić tego że brat siedzi cały czas w pokoju bo brat był w pokoju, żeby jeszcze dzieciak miał jakies własne życie i hobby, ale poza kompem to żaden sposób spędzania wolnego czasu mu nie pasował. Powiem tak, wykładasz kasę na mieszkanie to jest twój dom twoje reguły i nikt nie ma prawa ci bez twojej zgody dokładać lokatorów. Ty nie patrz na to że rodzina cię znienawidzi za to, mądrzy rodzice ci wybaczą masz ich tylko jednych, ale swoje małżeństwo możesz w ten sposób postawić na włosku. Martwisz się jak rodzina na ciebie będzie patrzeć jak będzie patrzeć na twojego męża, jak będą chcieli to i tak go znienawidzą zwłaszcza jak siostrzyczka będzie słyszeć każda wasza kłótnię o każda pierdołę, a gwarantuje że będą takie. Myśl o tym co twój mąż będzie czół, to on będzie teraz twoją nową rodziną, oni cie tak łatwo nie znienawidzą a on może to zrobic bardzo łatwo i nieodwracalnie, chyba ci na nim zleży skoro decydujesz się na ślub. Siostra w pokoju, zero seksu, multum frustracji, nie będziecie mogli ze spbą szczerze pogadać, siostra na pewno nie będzie też siedzieć cichutko w książeczkach tak że nie będzie zauważalna, konflikty będą czasem z jej winy i co i kiedyś twój mąż może zacząć cię obwiniać o to że się nie postawiłaś, a wtedy to że go teściowie i siostra nienawidzą będzie mało istotne. A jak po miesiącu takiego mieszkania siostra będzie wam przeszkadzać, to powiesz jej żeby się wyniosła czy też nie będziesz umiała, a jak po miesiącu mieszkania mąż ci powie że albo on albo ona to tez nię będziesz umiała powiedzieć? Albo niedaj boże jak z braku seksu cie zdradzi przecież wszystko jest możliwe. A jak ci sie małżeństwo rozpadnie to kogo będziesz za to winić. Nie pisze tego złośliwie po prostu chcę ci uświadomić o co powinnaś dbać. Siostra nie rozumie, ale kiedyś zrozumie może nawet szybciej niz ci się wydaje zrozumie. Rodzice jak nie rozumieją to już nie zrozumieją, kiedyś były inne czasy ale rozwody też nie były tak powszechne jak teraz więc ich czasów nie ma co porównywać do naszych. Siostra nie rozumie, to daj jej do zrozumienia, jak nie potrafisz słowem to czynem. Skrajna sytuacja, polecam 2 tygodniowy wypad z siostrą i rezerwacja jednego pokoju, nie wiem jak ty i twoja siostra, ale mnie by wkurzał widok ciągle migdolącej się pary (przez migdolenie się mam na myśli pocałunki trochę obściskiwań itp), nawet możecie takie scenki w domu zrobić żeby siostrę nierozumną przyzwyczajać. Sprawy seksu moga być nieistotne ale sprawa braku seksu juz jest bardzo istotna. Może i rodzina będzie cie miała za wyrodne dziecko, nie rozumiem tego z takiego powodu ale może tak ale pamiętaj że po ślubie to mąż jest twoją rodziną. To że dla nich sprawa seksu jest nieistotna, dla ciebie jest istotna, powiedz to że dla ciebie jest istotna i to nie tak że na 15 minut wyprosicie siostrę z pokoju. A możesz coś więcej napisać dlaczego twoim rodzicom i siostrze tak na tym zależy bardzo. Wiem że wiele rodzin tak robi że wynajmują dzieciom wspólne mieszkania bo taniej itp ale to nie sa sytuacje gdzie mamy do czynienia z młodym małżeństwem. Taka sytuacja jest po prostu chora i z własnego doświadczenia wiem że się nie uda, nawet nie przez seks bo tu jak człowiek musi to wytrzyma ale przez wzgląd na to docieranie się. Jeszcze opowiem jak było w górach z siostrą, na ogół sie nie kłócimy i jesteśmy dobrymi siostrami, no czasem są tarcia między nami ale 2 tygodnie w górach w jednym pokoju z mim mężem. Oczywiście seksu niet bo i tak nie było siły, bo lubimy wszyscy aktywnie spędzać czas w górach, ale trzy osoby w pokoju: ten zostawił skarpetki koło łóżka, ta nie wytarła stołu po sobie, dlaczego ja juz gotuję trzeci dzień z rzędu, czego ja znowu muszę naczynie zmywać, idź umyj kubek już teraz (inne osoby w mieszkaniu tez korzystały z tych naczyń). My z siostrą to takie trochę bałaganiary jesteśmy nasze ciuchy lubią leżeć na krzesłach a mój to jest z kolei pedancik i go szlak trafiła, mój mąz to na przykład odkurza kurze a siostra to lubi mieć wytarte ściereczką. Jak raz wytarłam stół suchą ściereczką z okruchów to miałam zaraz awanturę że stół źle wytarłam bo sie kleił, a to były tylko dwa tygodnie. W pewnym momencie było tak że żadne z nas się do żadnego nie odzywało a tylko znajomi z dołu z nami rozmawiali.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość keira119
Moi przyszli teściowie chcą nas na siłę zmusić do zamieszkania z nimi. Teściowa mieszka z mężem i samotną siostrą oraz synem, jego żoną i małym dzieckiem. Gdy ten drugi syn oświadczył, że się buduje to była masakra! Awantury i kłótnie na maxa. Oni wyprowadzają się w wakacje. Teściowa uważa, że mój mąż powinien opiekować się rodzicami. Mówi, że oni są bardzo rodzinni i wszystko robią dla dzieci. Bierzcie pod uwagę to, że teściowe będą dwie, a nie jedna. Ciotka we wszystkim wtóruje matce męża. Powiedziała nam, że jeśli nie zamieszkamy z nimi to nigdy się już do nas nie odezwie. Ciotka mieszka na parterze, ale i tak non stop siedzi u teściów, gotują razem itp. My mamy mieć jeden pokój na piętrze u teściów, za którego ścianą mieszka ten drugi syn z płaczącym dzieckiem. Nie przepadam za dziećmi. Wszyscy tam wstają o 6/7 godz. i hałasują, a dla mnie to środek nocy, za to około 19tej ma być cisza jak makiem zasiał, bo mała śpi. Już nie mówię o kolejkach do ubikacji czy łazienki. Za każdym razem jak wychodzę z naszego pokoju, muszę się na nowo ubierać, bo nie wypada wyjść w majtkach i koszulce... Tymczasem ja mam swój dom. Duży dom. Na parterze mieszka 65letnia babcia z mężem. Moje jest piętro. Mam tam kuchnie, 2 łazienki i 5 pokoi. A problem jest taki,że dziadkowie z braku kasy sprzedali mieszkanie w blokach, w którym mieszkał ich syn i mój wujciu wprowadził się do mnie.Ma 50 lat, jest z jedną dziewczyną od 30 lat i wszystko mu przeszkadza. Nie bierze z nią ślubu, bo niby pochodzi z toksycznej rodziny, a ktoś taki nic dobrego nie stworzy. Wujek do wszystkiego się wpieprza. Nawet jak chcę posadzić kwiatki w ogrodzie, to krzyczy, że to babci ogród i mam jej pytać o pozwolenie. Miał się wyprowadzić, ale od trzech miesięcy nie ma znowu pracy, więc nie ma kaski na wynajem. Za 3 dni biorę ślub, ale z nerwów już konam i zamiast się cieszyć...sami rozumiecie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość bfbfbfbfbfb
Złota moja, nie wprowadzaj się do teściów. Żeby to jeszcze same teście byli, ale toż to cała noclegownia prawie! Nigdy nie poczujesz się jak u "siebie", zero prywatności, ani się pokochać, ani pokłócić, bo zaraz ileś par uszu pod drzwiami. Ma-sa-kra! Najlepiej porozmawiaj z babcią, jak się sprawy mają. Jak ona widzi to, że mieszkasz tam na dole. Nie bardzo rozumiem, co z tym wujkiem. To chyba dorosły facet, a na utrzymaniu Twojej babci? Dlatego się wprowadził? W sumie lepszy jeden upierdliwy wujek, niż stado obcych ludzi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość agaga
Mieszkamy z moimi rodzicami-mamy we trójkę jeden pokój. Mam już dość choć między nami nie ma kłótni. Nie pójdziesz się kąpać późno bo rodzice już śpią, nie zjesz sobie w niedzielę pierogów bo muszą być kotlety i rosół. Jak jedno z nas ogląda TV to porozmawiać nie można bo to przeszkadza Zwariować można w czterech ścianach z dzieckiem i w jednym mieszkaniu z rodzicami chociażby byli najlepszymi rodzicami na świecie!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
szczęsliwa synowa - no nareszcie ktoś rozumnie napisał - ja też tak mam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość oszalała żona
Mi równiez rzuciło się w oczy, że każda młoda mężatka wchodzi do rodziny z nastawieniem ANTYTEŚCIOWA. Widzę to też po bratowej mojego męża, która traktuje swoją (i jednoczesnie moją) teściową jak zło konieczne. A jak dla mnie, to bardzo dobra i mądra kobieta, czasem upierdliwa, ale kto z nas nie ma wad? Póki co mam z nią dobre relacjie i nie zanosi się w najbliższym czasie na zmiany. Aczkolowiek z nimi nie mieszkam. MIeszkamy natomiast z moimi rodzicami, już prawie 8 miesięcy. Mamy osobne piętro, osobną kuchnię łazinkę. Wspólne są liczniki i kotłownia. Rachunki płacimy po połowie. W piecu pali ten kto ma czas, do tej pory nie ma z tym żadnych problemów. Jeśli ja coś ugotuję u siebie, poczęstuję też rodziców, tak samo mama, często jemy u niej obiady bo kiedy wrócimy z pracy ona już ma ciepłą zupkę na kuchence. Nie wtrącają sie w nasze sprawy, chociaz wiem np że o naszym kolejnym weekendowym wyjeździe myślą "strata pieniędzy", ale szanują nasze podejście do życia i nie wtrącają się a tym bradziej nie mówią co mamy robić. Np. ja wiem że mama mysli że nie potrzebnie wydajemy kasę na wakacje (rodzice nigdy nie jeździli razem na wczasy), ale ona znowu wie że nawet gdyby mi to powiedziała to i tak nie zmieni naszej decyzji. Póki co taki układ bardzo dobrze się sprawdza. A przy okazji możemy liczyć na wzajemną pomoc. Wierzcie mi, i paru innym osobom które wypowiadały się tu w podobnym tonie, to wszystko jest tylko kwestią chęci i dobrej woli. Oczywiście nie mówię tu o "ekstremalnych" charakterach rodziców lub teściów, ale o normalnych ludziach czyli większości społeczenstwa;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość czarna koala
uważam dokładnie tak samo. nie ma takiego człowieka - normalnego i zdrowego na umysle - którego nie da się obłaskawic. odrobina wysiłku, troszeczkę dobrej woli i jest OK. i pamiętajcie że nalezy traktować teściową tak jakbyśmy chciały aby nasz mąż traktował naszą matkę. to niezła motywacja.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość moja teściowa tuż przed slubem
pokazała jaka jest naprawdę... wygadywania, żale, pretensje, a starałam sie jak mogłam - byłam z moim facetem 5 lat zanim wzielismy slub i myslałam ze tesciowa mnie polubiła... myliłam sie, zatruła mi pierwsze dni po ślubie, juz na weselu miała minę grobową, nie mówiąc o poprawinach. jak sobie to przypomne jak sie starałam to mi sie źle robi. robiłam z siebie idiotke biegajac za tą babą, próbując ją ugłaskać, pozyskac sobie. teraz powiedziałam dosc, z wieloma rzeczami ostatnio przeholowała i pokazała ze tak naprawde liczy sie tylko jej tyłek a reszta jest by przy niej skakac , pomagac we wszystkim. OD siebie tlko tyle by mówic jaka z niej dobra tesciowa. najwieksze kłotnie z mezem były własnie o nią. dobrze ze on zaczyna przeglądac na oczy jaka jest jego kochana mamusia i jak nas niszczy. Jak mnie niszczy. Kiedys w kłotni powiedziała mu (mnie przy tym nie było ) "ze ja wygrałam bitwe, ale ona wygra wojne" cokolwiek to znaczy? co to znaczy ze ona wygra wojne? wygranie wojny to rozbicie naszego małzeństwa? chyba tak:O nie wiem, ale zaczynam powoli jej nienawidzić... a tak kiedys lubiłam, ba! prawie pokochałam:O człowiek mlody, głupi, ślepy był

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość oszalała żona
Coś mi się przypomniało, muszę dopisać:) Jedyny irytujący minus to to, że w przypadku jakiejkolwiek domowej imprezy, nie ma możliwości się z iej wykręcić. I wtedy nawet gdybyśmy chcieli sami sobie posiedzieć, obejrzeć film czy pobyczyć się cały wieczór, poprostu nie da rady. Zwłaszcza kiedy jest moje rodzeństwo, a że zdarza się to bardzo często, to niestety nie raz trzeba było dac sobie spokój z romantycznym wieczorem we dwoje...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość keira119
U nas jest tak samo. Kiedy np. są świeta czy sobota lub niedziela i jestem z mężem u niego w domu, to non stop ktoś puka do naszych drzwi, że mamy natychmiast wyjść, bo jakaś kretyńska impreza jest, bo teściowie brata męża przyjechali. My ich nie znosimy, to straszne prostaki i nienawidzą zwierząt! W wolnym czasie chcemy sobie poleżeć, przytulić się, pooglądać jakieś filmy, a nie siedzieć z debilami. Nawet na ślub teściowa kazała nam ich zaprosić, ale na szczęście nie przyszli z braku kasy. Nie rozumiem dlaczego ona zmusza nas do spędzania czasu z tymi prostakami?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Zyzia
Łatwo mówić "nigdy w życiu". Nigdy nie mówcie nigdy. Sytuacje są rożne, przeważnie smutne. Mieszkam z mężem i swoją mamą. Nie ma łatwego charakteru (mama), ale nie mam innej rodziny, wiem, że sama by sobie nie poradziła. Jestem w sytuacji misia, którym w danej chwili chce się bawić dwoje dzieci i każde ciągnie pluszaka za rękę w swoją stronę. Z tej sytuacji nie ma jednoznacznego wyjścia. Zawsze komuś będzie źle.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Olivia5
Racja że nie każda teściowa musi być zła z założenia ale mimo wszystko uważam że powinno się mieszkać osobno. Ja mieszkałam dość długi czas razem i mamy bardzo dobre relacje ale i tak nie ma to jak mieszkać samemu....robisz co chcesz i jak chcesz

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość lilajka
Przeczytalam wszystkie komentarze. Bogu dziekuje ze mieszkamy sami. Jeszcze przed slubem wzielismy kredyt i mieszkamy w domu. Jak jedziemy do moich czy mojego M rodzicow jest super. Nie za dlugo bo zaczyna sie robic stresy. Tak jest super. Byly momenty ze nie mielismy centa na koncie. ale bylismy sami i dallismy sobie rade. Dotarlismy sie i prztrwalismy. Tlumaczenie ze sie nie da rady i talkie tam ble ble jest bez sensu. Najbardziej rozmieszyly mnie niektore historie w ktorych obydwoje studiuja niemaja pracy mieszkania i bioro slub Co za glupota!!!! A jeszcze jedno niektore powiedzonka sa super. Np poskomunistyczny beton . Ale sie usmialam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
lilajka My akurat byliśmy oboje na studiach jak sie pobraliśmy. Mieliśmy trochę oszczędności, a to ze stypendiów, a to z pracy wakacyjnej i było nas na małe wesele stać, potem jeszcze z prezentów ślubnych tez żeśmy wpłacili na lokatę, żadnego zatrudnienia tylko takie tam, a to sie projekty robi, korepetycje i te stypendia. Potem mąż znalazł prace ja czasem robię na umowe zlecenie i powoli wychodzimy na prostą. Żyjemy minimalnie wynajmując kawalerkę niedrogo i jest ok, do tej pory musieliśmy z oszczędności skorzystać 3 razy, raz jak szliśmy na slub do kuzynki trzeba było wypłacić na prezent i dwa razy jak nam do opłat zabrakło. Nie planujemy na razie kupna mieszkania bo chcielibyśmy się do innego miasta wyprowadzić, oczywiście zalezy wszystko od tego gdzie znajdziemy pracę ale nie chce tu zostać. Ok u nas to bez tych oszczędności byłoby gorzej, ale rzadko z nich korzystamy i jestem przekonana ze skoro dwoje studenciaków z jakąś tam pracą dorywczą sobie radzi to tym bardziej poradzi sobie dwie osoby z pensją. Co do osób na studiach bez pracy, bez mieszkania, bez perspektyw na najbliższe lata to trudno mi się też z tym zgodzić. Zawsze byłam zdania że razem można sie tak samo dorobić jak osobno jak sie tylko chce, chyba że bierzemy ślub mieszkamy u rodziców jesteśmy utrzymywani przez rodziców i jeszcze ciągniemy od nich kase na wakacje. Ale studentów nie bez powodu się nazywa pasożytami. Mam znajomych studenciaków i tak na serio oni uważają że do póki nie są po slubie to mogą sobie żyć na koszt rodziców, a jak juz będą po ślubie to juz muszą na własny koszt, ale tak na prawdę to czym różni sie pasożytowanie przed ślubem i pasożytowanie po ślubie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dokładnie WIATRACZEK : ) Mam podobne zdanie. Wiadomo, że nie można generalizować, i wszytskie sytuacje porównywać do siebie i wyciągać wnioski na podstawie jednej czy też swojej. Rózne ludzie mają problemy i zmartwienia i nie zawsze wszytsko się da zaraz i od razu. Przede wsyztskim ważne są chęci i dobra wola. I to bez względu na to czy mieszkać się chce z rodzicami, czy osobno na wynajętnym czy też na kredyt. Trzeba po prostu chcieć. Ja się chce, ma siędobre chęci i nie ejst sięnastwionym anty, to można spokojnie siąść, zastanowić się, przeliczyć, pomyśleć i podjąć decyzję. Tak naprawdę każda sytuacja mieszkaniowa ma swoje plusy jak i minusy. Dosłownie każda. I na co wybór padnie zależy tylko i wyłącznie od danej pary. Nie warto się sugerować opiniami innych ludzi bo to nie ma sensu. To że 80% osób wypowiadających się tu napisało, że mieszkanie w jedym domu z rodzicami/teściami jest okropne i trzeba uciekać nie znaczy że u innej pary będzie tak samo. To samo z wynejmem, budową czy kredytami. Każdą możliwość należy rozpatrywać indywidualnie nie obracając się na innych, bo zresztą jak wiadomo każdy kij ma dwa końce. tyle : -)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Najgorsze jest to że para często przekłada swoje małżeństwo, dobro swojej rodziny nad dobra finansowe. Żyja w niesprzyjających warunkach u rodziców, bo tak taniej, bo mieszkanie przepisane, bo po co będziemy płacic obcym, bo po co brać kredyt. Żyją codziennie ukrywając swoje frustracje, narzekając na złą teściową na złego teścia, narzekając na wtrącanie sie ze strony rodziców, wpieprzanie sie w wychowanie dzieci i tak dalej, ale nie pójdą z tego środowiska bo musieliby zapłacić obcemu albo wziąć kredyt. Nawet jak małżeństwo się rozpada to i tak nie pójdą z tego środowiska, bo trzeba będzie zapłacić więcej. Dużo osób decydując się na mieszkanie z rodzicami czy z teściami ocenia to jak nas traktują w danej chwili, ale czesto to jest błąd, bo nie wiemy jak nas beda traktować jak będą mieć trochę więcej lat, jak teściowa będzie przechodzić menopauzę (ponoć to jest najgorsze), jak przejdą na emeryturę i beda mieć cel życiowy "pomaganie dzieciom", jak pojawi sie dziecko, jak strasznie pokłócisz się z mężem o coś i oni to usłyszą dowiedzą się, jak popełnicie błąd typu: zdrada, źle ulokowane pieniądze, rozbicie samochodu i oni sie dowiedzą, jak będą się zachowywać poznając was na co dzień i jeśli niedajboże macie jakąś cechę która ich tylko trochę na początku drażni. Ciekawe też będzie jeśli teściowie będą w pewnym momencie słabsi i młodsi będą mieli coraz więcej obowiązków w domu, na których wykonywanie też nie będą mieć zawsze ochoty. Fakt rodzicom trzeba pomagać ale nie zawsze trzeba miec na to ochotę i to irytuje trochę, zwłaszcza jak widzimy pełną życia i zapału teściową na zakupach, która za chwile będzie mówić jaka to ona jest chora i jak ją nogi bolą, wiecie że tak jest i że na dłuższa metę to irytuje.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Zgadzam się z Tobą ponownie. Dlatego moim zdaniem, jeśli para się zdecyduje na mieszkanie w jednym domu z rodzicami/teściami bez względu na powody, które nimi kierują to powinni mieć takie założenie, że jeśli cokolwiek będzie się dziać złego to się wyprowadzą. To chyba jest też wielki problem, bo z reguły jesli już zdecyduje się para na mieszkanie z rodzicami to zakłądają że już do końca życia. Żal im potem kasy włożonej w remonty itp. Niestety nie doopuszczają do siebie nawet takiej sytuacji, tymczasem powinni właśnie to sobie ustalić. I rpzede wszytskim myśleć o sobie i swoim małżeństwie. Kolejnym problemem mieszkania razem i sporów jest chyba obrona \"swojego\". Bo jesli np taka tesciowa narzeka na swojego zięcia, wywołuje z tego tytułu kłótnie itp, to jej córka a żona zięcia powinna bronić bardziej męża sowjego. Niestety zazwyczaj jest inaczej. A zawsze zaczyna się od pierdół. Dużo chęci jest ważne i potrzebne, pójście na kompromisy też. Ale przede wsyztskim trzeba dbać o siebie, swoje małżeństwo i swoje dobro. Tak mi się wydaje i tak sądzę : )

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×