Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość zainteresowana tematem

mieszkanie z rodzicami/tesciami - wypowiadajcie sie

Polecane posty

Gość Queen23
Rozumiem Was wszystkie które mieszkacie z rodzicami lub teściami.Ja mam niestety tak samo i wiem jak to jest. Jestem 1,5roku po ślibie i 10 mc córeczkę.Krótko przed ślubem zamieszkałam jeszcze wtedy z narzeczonym w wynajętym mieszkanku.Było super.Tani,blisko centrum,rodzice moi i jego rzadko do nas zaglądali i nie było wtrącania się.Ale krótko po ślubie mój mąz stracił pracę i byliśmy zmuszeni przeprowadzić się do jego rodziców.Niestety moi nie byli nam przychylni,zwłaszcza ojciec.Zresztą to przez niego wyprowadziłam się z domu przed ślubem bo inaczej nabawiłabym się nerwicy. Po przeprowadzce do teściów na wieś ja byłam już w 5mc ciąży.Niebardzo podobało mi się to bo mieliśmy 1 pokój.Kuchnia wspólna.łazienki brak:/Ale jakoś się przyzwyczaiłam.teściowa nie wtrącała się za dużo bo mąż nie pozwalał jej.Ale wiecie sami.Same warunki nieciekawe do mieszkania zwłaszcza z maleństwem(brak łazienki zwłaszcza).No a najważniejsze to brak kasy u nas bo zylismy tylko z mojej wypłaty.Teście też biedni bo tylko renta tescia.No i tu zaczęło się coś co mnie wkurzało.Często pożyczaliśmy teściom kase na" wieczne nieoddanie".Głupio mi było odmówić bo wiem w jakiej sytuacji sa.Ale przecież sami tez nie mieliśmy a tu w drodze dzidziuś.A teściowa wogóle niczym się nie przejmowała.Nawet głęboko gdzieś miała nasz slub i przygotowania.Ale to już nwiasem mówiąc.Dużo by opisywać.Najbardziej jednak wkurzające jest to że sama od 10lat jest bezrobotna i mogłaby postarac się o pracę ale nic w tym kierunku nie robi bo zakłada że i tak jej nie znajdzie.No to w takiej sytuacji jak ja mogę komus pomagać.Przesada. No ale kiedy maleństwo się urodziło to na szczęście wprowadziliśmy się do moich rodziców w mieście.Tu mamy lepsze warunki.Jest łazienka,duży dom,centralne.Ale tez mamy 1 mały pokoik ,moja mama dużo się wtrąca,tata lubi konflikty i jestem nerwowa.Mój mąz nie lubi moich rodziców a on jego. No i szczerze mówiąc na ten moment żyjemy na walizkach.Część rzeczy u teściów została bo tu nie mamy jak pomieścić.Wsumie mieszkamy tu chwilowo bo ten pokój jest babci a babcia jest u swojej córki ale w każdej chwili może wrócić Chciałabym znów wynając mieszkanie bo niechcę mieszkać ani z rodzicami ani z teściami.Ale mój mężuś uważa że szkoda kasy ładować w nie nasze więc chce mieszkać u swoich rodziców.A tam trzeba sporo kasy włożyć(zrobić łazienkę od podstaw,założyć przydomową oczyszczalnię która kosztuje ok 6tys. i wiele innych)A wszystko musimy zrobić za własne pieniądze bo teście nie dołożą ani grosza.A ja nie mam ochoty wkładać pieniędzy w coś co nie jest nasze.Teściowa nie chce nam przepisać domu.A mąż ma jeszcze siostrę.Teściowa uważa że po jej śmierci niech się sami dzielą ona ma to gdzieś.Dodatkowo denerwuje mnie to że to jest wieś,wszędzie daleko, no i teściom będzie trzeba wiecznie wspierać finansowo.Mąż uważa że tak trzeba bo to po chrześcijańsku a pozatym gdyby moi rodzice potrzebowali kiedyś pomocy to też pomożemy.I mnie ty ciśnienie na maksa się podnosi.Bo nie chcę pomagac im bo teściowa jest sama sobie winna że nie ma pracy bo jej zwyczajnie nie szuka a po za tym chcę z mężem się sama urządzić bo nie mamy jeszcze nic.nawet własnej pralki i lodówki>poprostu myślałam że po ślubie stworzymy własną rodzinę i dom ale ciągle mamy na "ogonie"teściów. Wyjaśniam że mąż nie jest mamisynkiem, potrafi wprost opieprzyć swoja mamę za to że się wtrąca,broni mnie przed nimi w razie konfliktu i też chce żebyśmy stworzyli własny dom.Ale nie rozumiem dlaczego właśnie u jego rodziców.Też uważa że nie ma to jak mieszkać na swoim ale nas na to nie stać i narazie napewno nie będzie.A kredytu też niechce wziąć bo można się przez to nieźle wpakować w finansowe tarapaty. Rozmawiałam już z nim o tym ale narazie sam nie wie co zrobimy.Ale raczej woli mieszkać u swoich rodziców.Wsumie nasza sytuacja jest marna bo dopiero rozkręca swoją firmę i prawie nie ma z tego zysków a ja jestem na wychowawczym i dostaję zaledwie 400zł. Codziennie denerwuję się nasza sytuacją życia na walizkach,dziecko rośnie a my zamiast się urządzać stoimi w miejscu.Za wszelką cenę wolę płacić za wynajęte mieszkanie i mieć święty spokój od rodziców i teściów.Wiem że mieszkanie u rodziców albo teściów skończy się wkońcu rozwodem bo często się kłócimy albo przez jednych albo przez drugich. Nie wiem co mam robić.Wsumie tracę już nadzieję na włany kąt i spokojne życie.Nie chcę stracić męża bo oboje się bardzo kochamy i niejedna kobieta mogłaby mi pozazdrościć bycia z nim.Wiem też że wiele z was są w podobnej a nawet gorsze sytuacji ale nie wiem co ja mam już robić

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość konkretny
PRAWDA JEST TAKA ZE NAJWIEKSZE PROBLEMY MAJA DZIECIACI KTORZY NIE MAJA USTABILIZOWANEJ NIEZALEZNEJ SYTUACJI MIESZKANIOWEJ, UWIKLANI W KONFLIKTY DZIECKO TO GWOZDZ DO TRUMNY SZCZEGOLNIE W TOKSYCZNEJ SYTUACJI RODZNNEJ, ZROZUMCIE TO WRESZCIE, jak widze ze ktos ma lipna sytuacje mieszkaniowa i rodzinna a plodzi dzieciaka to mnie zalewa krew, chyba ze wpadka to rozumiem PAMIETAJCIE ZE JAK JESTESCIE TYLKO WE DWOJE TO MOZNA ZACISNAC ZEBY JAKIS OKRES CZY WYJECHAC CHOCBY ZA GRANICE, JAKOS ZAKOMBINOWAC CHOCBY W KAWALERCE, Z DZIECKIEM JUZ JEST PROBLEM, PASMO WYDATKOW ITD.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość grafild32
ODRADZAM MIESZKANIA Z RODZICAMI A TYM BARDZIEJ Z TEŚCIAMI !!! NARAZIE MIESZKAM SAMA Z RODZICAMI ALE JUŻ OD LAT TO KOSZMAR. JAK SOBIE COŚ UGOTUJĘ TO OJCIEC MI PODŻERA , KONTROLUJE ZAKUPY I SZAFY, PODBIERA CO TYLKO MOŻE, WYZYWA I PONIŻA .

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ta co mieszkała z teściami
Kiedyś czytałam różne artykuły na temat mieszkania z rodzicami czy z teściami i powiem tylko tyle że to się ni jak nie ma do rzeczywistości. Jak mi ktoś mówi że zamieszkuje z teściami i wymienia jakie plusy ma taa sytuacja czy jakie minusy, albo że zamieszkuje na podstawie tego że koleżanka sobie chwali, albo planuje całe życie z teściami w tym wypadku na podstawie tego żeraz na tydzień nawet przyjedzie i i podczas tej wizyty są dla niego mili to można powiedziec że jest naiwny. Nie zawsze teściowa chce się zajmować dzieckiem które widzi na codzień, nie zawsze opłaty są mniejsze, bo może być tak że wychodzi na to że jedna strona utrzymuje drugą, nie zawsze jest tak że można się podzielić że robimy obiad raz my raz oni, nie zawsze jest tak że da się dogadać. Nie zawsze rodzice przylecą z pomocą. Owszem są rodziny u których to funkcjonuje, ale zazwyczaj ludzie lecą na te plusy nie patrzac na minusy. Warto by się też zastanowić nad minusami. Mój mąz ma siostre co zamieszkała ze swoimi teściami, kiedyś była ona osobą bardzo towarzyską, lubiła spotykać się ze znajomymi znalazła chłopaka równie towarzyskiego, rodziców tez miał w porządku, tak się wydawłao. Włożyli duzo kasy w wyremontowanie sobie poddasza w jego domu i w tym momencie nawet jej rodzice nie chcą do niej jeździć, że nie wspomnę o znajomych czy o kims z rodziny. Byliśmy tam parę razy u nich i pamiętam że zanim zdążyliśmy się przedrzeć na ich piętro musielismy posiedzieć z jego rodzicami gdzie skrupulatnie zostalismy wypytani o wszystko, potem drugą część odwiedzin siedzielismy z nimi i z jego rodzicami i tak było podczas każdej wizyty z tego co wiemy nie tylko naszej. Trudno się wyluzowac przy obcych ludziach. Najpierw przestali do nich przychodzić znajomi, nam też sie to wydawało niezręczne i też woleliśmy spotykać sie gdzie indziej Przypilnuja dziecka? Brat mojego szwagra zaczął podrzucać swojej matce dziecko żeby się nim czasem zając, najpierw jak było małe to jeszcze ok. ale potem jak już przysyłali córkę regularnie na wakacje do babci, a potem jeszcze drugie dziecko to już tak wesoło nie było, a szwagier ma jeszcze 2 siostry, jedna teraz ma też małe dziecko i jest to samo. Oczywiście dzieckiem nie tylko babcia się musi zajmować. Szwagierka musiała po tych maluchach często sprzatać, prać, biegały po ich piętrze, bez pukania, raz im ściany któreś pobrudziło, normalnie wypas. U mojej siostry ciotecznej z kolei było że w końcu i tak powiedziała im zeby sobie niańkę najeli bo nie chciała sie dzieckiem zajmować, w sumie nie dziwię się bo starsza osoba, czego tutaj wymagać. Gotowanie to mogę nawet z własnego doswiadczenia powiedzieć że jak gotujemy sami to jest że nie chcemy jeśc tego co teściowa zrobiła a jak była sytuacja że ona przez dłuższy czas gotowała to byliśmy lenie co nic nie zrobią same. Tak źle i tak nie dobrze. Pomoc, jak mieszkałam u teściowej to miałam jej aż za dużo, przeciez nie potrzebuje żeby za mną sprzatac na każdym kroku bo przecież sama wole sobie posprzatać.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Moj chłopak jest na tyle uparty ze nie moze zrozumiec ze nie chcę mieszkac u teściów, uwaza sie bedzie nam sie pieknie mieszkac a ja wymyslam problemy ktore nigdy nie zaistnieja... ale ja juz to widze mimo osobnych pomieszczen zawsze bede sie czula" nie u siebie"...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ta co mieszkała z teściami
blablabla123 My mieszkaliśmy u teściów nie długo i to po takim roku gdzie żeśmy mieszkali już osobno i przyznam sie szczerze że chyba bardziej na tym ucierpiał mój mąż. Ja tam miałam tak że powiedziałam że wszystko robię sama i konsekwentnie się tego trzymałam, owszem był czas kiedy mnie wszystko drażniło ale on miał taki czas na okrągło, bo mnie jako osobę jakby nie patrzeć obcą to teściowie traktowali tak żeby nie wejść na odcisk, przyczepić sie nie mieli czego bo byłam najbardziej oszczędna i wszystko koło siebie robiłam albo mąz robił. Jednak z mężem był taki problem że nie raz traktowali go jak 10 latka, któremu trzeba wszystko wytłumaczyć, wszystko się go wypytać co kiedy robi i dlaczego, gdzie idzie i po co? I mąz wiele razy powtarzał że traktują go bardziej jak dziecko niż zanim żeśmy się wyprowadzili za pierwszym razem. Nieraz ja też musiałam go wykorzystać bo głupio mi było pójść powiedzieć teściom że nie chcę aby cos tam robili. Ja starałam się żeby było jak najmniej takich sytuacji, ale nie dało się ich uniknąć, ale jakby on te sytuacje bagatelizował to by było z kolei gorzej dla mnie. Powiem ci tak że z teściami da się życ pod jednym dachem, ale przede wszystkim mąż/żona które jest ich dzieckiem nie powinno zbywać swojego współmałżonka, niestety po twoich wypowiedziach na temat twojego faceta widac od razu że będzie konflikt. Jak siostra mojego męza i jej mąż się wynosili do teściów to nawet nie pomysleli że będzie taka sytuacja z tymi dzieciakami, bo dzieciaków nie było albo były małe. W przyszłości może wyniknąć jeszcze duzo różnych sytuacji których ludzie się nawet nie spodziewają że mogą zaistnieć. Ja dodam jeszcze że moi rodzice sie budowali niedaleko babci i owszem fajnie bo mieliśmy blisko, fajnie bo mama ze swoją teściową dobrze żyły i sie dogadują, ale problem kuzynostwa na wakacjach tez był problemem moich rodziców i niekiedy też nasz bo mi robili zamieszanie w pokoju, zabierali różne rzeczy. Babcia to potem odcięła raz na zawsze i powiedziała że koniec z nocowaniem u cioci bez wyraźnych powodów, ale powiem tylko tyle że dochodziło do naprawdę nieprzyjemnych sytuacji typu wybite szyby, psucie czegoś, wynoszenie naszych rzeczy do babci nawet ciuchy bez pozwolenia wynoszone przez kuzynki, zostawianie otwartych drzwi, bez nikogo w domu i iście do babci. Ich wakacje u babciu były wakacjami u nas tak na prawdę. Kiedyś doszło właściwie to w ciągu jednego tygodnia do dwóch nieprzyjemnych sytuacji, kradzież pieniędzy, a potem rachunek telefoniczny nabity na audiotele, czy coś. Było jasne kto to zrobił bo ja i rodzeństwo byliśmy akurat wtedy u drugiej babci a w domu zostali kuzyni, godziny pracy to były i rodziców nie było. Po tym rachunku i tej kradzieży to babcia powiedziała że żadne nie ma prawa u ciotki siedzieć od tamtej pory jest spokój. Mój wujek z ciotką nawet się nie poczuli do oddania tej kasy, babcia chciała oddawać ale przecież od babci nikt nie weźmie. Nawet nie chcę myśleć co by było pod jednym dachem jak w dwóch sąsiadujących domach takie coś się działo.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ta co mieszkała z teściami
dodam jeszcze że były wakacje że moja kuzynka zachorowała na ospę i jej rodzice się nawet nie pofatygowali do niej przez czas choroby, że już nie wspomnę o oddaniu kasy za lekarstwa. Mama biegała z nią po szpitalach i jeszcze na siłę trzeba ją było do babci z powrotem wyciągać bo przecież w domu dzieciaki, mój brat był jeszcze malutki wtedy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
No tak to niezłe zamieszanie :/ A wiem że tych dzieciaków nie da sie opanowac, widze to po wizytach jakis znajomych czy rodziny z dziecmi ...tez moj pokoj staje sie pokojem do zabaw i koniec koncow zeby ich kontrolowac staje sie nianka.... Powiem szczerze, ze juz jestem pod sciana i nie wiem co mam z tym moim facetem zrobic, nawet zaczelam sie zastanawiac czy to nie objaw jakiegos mamisynkowania ale chyba nie jest tak zle. On po prostu jest chyba na tyle oddany rodzinie i takie ma w niej oparcie, bo rzeczywiscie trzymaja sie razem i wpieraja w roznych sytuacjach, ze jakos czuje obowiazek opiekowania sie tym ich domem no i nimi...Bo przeciez oni ten dom budowali z mysla o nim i jego rodzinie. No ale kurde czy ja jestem od spelniania marzen jego rodzicow?? Ja mu ciagle tłumacze ze pewnie tescie beda go ciagle do czegos potrzebowac, zrob to, tamto bo co mieszka u nich to musi dbac o dom a ja zostane gdzies odepchnieta a i najpewniej tez zaprzagnieta do roboty. I podstawowe pytanie, czego ja sie w tym zyciu dorobie jak mam mieszkac u obcych jakby nie mowic ludzi, co ja moim dzieciom powiem, bo moim zdaniem posiadanie domu jest jakas oznaka samodzielnosci, przedsiebiorczosci...a wiem ze byloby nas stac za jakis czas na taki dom. A tu do konca zycia na garnuszku rodzicow?? Ale kurcze on to by traktowal jako jakas kare dla niego i jego rodzicow:/ A ja oczywiscie wymyslam i oni sa tacy dobrzy nie beda go wykorzystywac bedziemy miec swoja prywatnosc itd ale ja zawsze bede czuc sie tam obco i w obowiazku do czegos :((((

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ta co mieszkała z teściami
Ja też sobie w większości spraw myślę tak jak ty że chciałabym się czegoś dorobić a nie pójśc na gotowe. Sama mam rodziców z domem piętrowym gdzie mogłabym zamieszkać z mężem w grę wchodziłoby dojeżdżanie i powiem że kiedyś parę osób z rodziny mojego męza namawiało nas na to żeby tam zamieszkać, zwłaszcza siostra mojego męza która jeszcze się wtedy doi teściów nie wprowadziła i nie wiedziała czym to pachnie. w sumie moi rodzice też budowali dom z myślą o tym że dzieci będą w nim mieszkać, ale to było lata temu i przez te lata nawet moja mama stwierdziła że woli nam pomóc coś własnego kupić. Przypomniało mi się jak kiedyś spacerowaliśmy po osiedlu męża, to jeszcze przed ślubem i pokazywał mi taki wypasiony dom. To bardziej wyglądało jak jakaś fabryka i opowiadał że to taka para doktorów miała 4 dzieci i wybudowali koło swojego domu wielki dom dla nich wszystkich i ich rodzin. Tylko że żadne dziecko nie chciało tam mieszkać, sprzedać się tego też nie dało bo mało kogo stać na taki dom musieli włożyć tam jeszcze mnóstwo kasy żeby podzielić go na 4 mieszkania i wynająć albo sprzedawać oddzielnie. Powiem ci że nie ma sensu patrzeć na rodziców w tej kwestii, chociaz pewnie to wiesz już i niestety w tej kwestii podejście twojego faceta jest niedojrzałe. Powiem ci tylko że na w takiej sytuacji bym postawiła na swoim, najgorsze jest jak druga strona nie widzi problemu, możesz być pewna że skoro twój chłopak go nie widzi teraz to raczej już nie zauważy. A rodzice są już tacy staży że tak wymagają opieki?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość bez wyjścia...
Witam wszystkie forumowiczki :) Nie wiem czy jeszcze któraś z dziewczyn mnie kojarzy... Nie było mnie u "Was" już prawie pół roku. W czerwcu radziłam się Was w sprawie mieszkania z teściami. Opowiadałam iż miam możliwość osobnego mieszkania z tym że największym problemem dla mojego teraz już męża było to iż mieszkanie znajduje się w bloku. Były między nami duże konflikty związane z całą tą sytuacją... Strasznie się broniłam przed zamieszkaniem z teściami... Oczywiście jak czas pokazał kolejny raz dałam się przekonać mojemu M. I wiecie co? Wcale nie żałuję... Mieszka nam się bardzo dobrze :) W ogóle nie odczuwam tego iż mieszkamy z rodzicami męża. Mamy oddzielne kuchnie, oddzielne łazienki... Teściowie mieszkają na dole, my na górze i jest GIT!!! :) Nikt sobie nie wchodzi w drogę, nikt się nie wtrąca... Myślę że wszystko zależy od tego jakich ma się tych teściów czy też rodziców... Mi się udało :) Trzymajcie się dziewczyny. Powodzenia

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
A opowiedzcie jak uzgadnialyscie kwestie mieszkania z tesciami? Tzn czy dzielicie sie rachunkami, jak rozdzielacie jakies prace domowe i nie ma zwalania pracy na kogos? Jestem ciekawa jak to funkcjonuje od środka u Was... chociaz ja i tak uwazam ze mimo ze mogloby byc w miare bezkonfliktowo to psychicznie zawsze bede czula sie zle mieszkajac u kogos :/

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Efemeryda
Hej, czytam wszystkie mozliwe fora na temat mieszkania z teściami. Ja nie wytrzymałam, pomimo że to były tylko drobne docinki i tona dobrych rad ze strony teściowej i siostry męza. Jestem w ciąży za 3 miesiące pojawi się nasze dziecko. Problem polega na tym, ze maz nie wyobraza sobie, że mógłby zostawic swoja mame, ktora jest od niego bardzo uzalezniona finansowo. Jej wieczna obecnosc w naszym zyciu spowodowala, ze maz cala odpowiedzialnosc za nasz zwiazek przesunal na nią i nie widzi w tym nic zlego, wg niego to wręcz zaleta. Wszystkie decyzje poczynajac od tego jak ma byc umeblowany nasz pokoj, a kończąc na tym co zjem na kolację podejmowała jego mama. Równiez, jak wiele z was słyszałam, że mam przymknąć oko na "czepianie się" teściowej, a tak wogóle to powinnam nauczyć się przyjmowac dobre rady. Wyprowwadziłam się kiedy okazało się, że mąż wymyśłał dobre rozwiazania których nie zamierzał wprowadzac w życie. Mówił to co chcialam usłyszeć tylko po to, żeby mieć swięty spokoj. Teraz kiedy zaproponowalam, zebyśmy się wyprowadzili, zanim sytuacja się zaogni on stwierdził ze zostaje z mamą. Postanowił, że musimy zamieszkać osobno pierwszym krokiem jest juz wigilia, którą spędzimy oddzielnie. Moja rada na początku zawsze jest pięknie, ja także byłam pełna optymizmu. Potem stajesz sie kolejnym dzieckiem swojej tesciowej i pozbywasz sie swojej niezależności. Szkoda tylko, że zabrakło wsparcia ze strony mojego partnera...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Mieszkam u teściów tymczasowo
dawno nie pisałam ale dalej mieszkam u teściów. No coraz gorzej jest ale jakoś sobie radzimy. blablabla123 nie wiem czy jeszcze tu zaglądasz ale ja opisywałam na 19 stronie co i jak u mnie było z podziałem, nie będę się w tym powtarzać. Dodam tylko że dokładamy się jakieś 450 zł do rachunków, nie wynoszą tyle za nas dwoje, w domu pewnie inaczej bo ogrzewanie większej przestrzeni itp. Oddzielne gotowanie się sprawdza nie ma problemów, pranie już sobie składam sama bo kupiliśmy sobie suszarkę do pokoju. Jedyny problem to to że dzieciaki mnie denerwują czasem i szwagierka ale wychodzę z zasady żeby przywyknąć do tego na co nie mam wpływu i po prostu olewam. Ale najważniejsze co mogę ci poradzić to rozmowa z chłopakiem nawet wiele rozmów przed, trzeba ustalić pewne sprawy przede wszystkim cel tego mieszkania czy jest to na stałe czy tymczasowo, jeśli tymczasowo to do czego dążycie: może oszczędzenie kasy, może pomoc. Najważniejszym ustaleniem powinno byc to co będzie gdyby jednemu z was nie pasowało, co robicie wtedy, konkrety a nie odpowiedzi typu "Co ma się nie udać". My na przykład żeśmy ustalili że chcemy zaoszczędzić na mieszkanie i siedzimy do póki nie oszczędzimy albo do póki nie będzie lepszych warunków w pracy ale że choćby nie wiem co to się wyprowadzamy jak zaczniemy mieć wrażenie ze przeszkadzamy rodzicom, jak bym przypadkiem zaszła w ciążę bo nie zniosłabym jakby mnie teściowa dokarmiała i jak jedno z nas będzie chciało się wyprowadzić. Powiedz też od razu na co się nie zgadzasz nawet wypisz na liście, oczywiście nie zamykając jej bo problemy moga wyjść w trakcie, ja na przykład powiedziałam że się nie zgadzam na gotowanie razem, na pranie razem, na sprzątanie naszego pokoju, przestawianie naszych rzeczy grzebanie nam w szafkach wchodzenie bez pukania, dzieciaki w moim pokoju, zmywanie po nas, mnóstwo drobiazgów. Najpierw ustalcie zasady między sobą a potem z rodzicami. Proponuje też jakieś zamkniecie drzwi od razu i to nawet się nie pytajcie po prostu to wasza zasada i już. Nawet nie musicie się zamykać jak nie ma potrzeby ale to taki znak że jesteście oddzielnie takie zaznaczenie granicy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Szukam porady
Zacznę od tego, że mnie i narzeczonego dzielą 52 km. Pochodzimy z różnych miejscowości. Ja mieszkam w mieście on na wsi gdzie oprócz kościoła znajduje się tylko jednen sklep spożywczy (bardziej monopolowy) Ponadto ja pochodzę z rodziny wielodzietnej (jest nas 5) on jest jedynakiem. Nasz problem polega na tym, że przyszli teściowie dwa lata temu sprzedali mieszkanie i przeprowadzili się do starego, przedwojennego domu od rodziców (dziadków narzeczonego). Parę dni temu dowiedziałam się, że planują remont, który zależy ode mnie. Mianowicie: Jeżeli po ślubie będziemy chcieli tam mieszkać to oni wybudują drugie piętro jeżeli nie to zrobią parterówkę. My planowaliśmy zamieszkać w mieście ale bliżej teściów (ok 9 km) bo: bliżej do lekaza, w przyszłości dzieci mają wybór szkoły, są jakieś rozrywki. Oczywiście z teściami mieszkać możemy ale tylko na czas budowy własnego domu. Odwiedzać też ich będziemy - nie zostawimy ich samych! Jak można się domyśleć odpowiedź ta nie spodobała się teściowej bo narzeczony jako jedyny posiada prawojazdy i wszędzie ich mógł wozić (do lekarza, sklepu itp.) Nie wiem co robić. Narzeczony jest załamany (stoi między młotem a kowadłem). Jest jedynakiem wiec rodzice mu wypominają, że musi sie nimi opiekować. Ja to rozumie ale rodzice są jeszcze młodzi i zdrowi a my? My chcemy być na swoim. Najgorsze jest to, że teściowa mnie nie lubi. Przez te 2 lata będąc w związku z jej synem nie rozmawiała ze mną dłużej niż 8 minut. Unika mnie ciągle. Próbowałam z nią porozmawiać ale to nam nie wychodziło. Więc ciężko mi porzucić całą moją rodzinę, znajomych i wyprowadzić się do ludzi, którzy mnie nie lubią. Ponad to mam 4 dni na podjęcie decyzji. Nie chce prowadzić wojny z teściami. Co robić? Oni też nas poinformowali, że jak wezną kredyt na remont (ok 180 tyś) to w przyszłości jak niedaj Boże coś sie stanie to my musimy go spłacać!! Więc jak my mamy budować? Jak co to spłacać potem dwa kredyty? Jestem taka bezradna. Chciałabym wiedziec czy my majac nasze plany robimy coś złego (tak twierdzą teściowie)?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Maryla25....
Do osobyy wyżej Absolutnie nie robicie nic złego mając własne plany nie daj sobie tego wmówić i tłumacz to narzeczonemu za każdym razem że jego rodzice wychowali go po to aby wyszedł z domu a nie na każde zawołanie. To właśnie mamusia robi źle stosując jakieś swoje gierki na was. Piszesz że chcecie niedaleko zamieszkać wiec nie ma problemów żeby syna poprosic kiedy chcą o pomoc (byleby tez nie lecieli z każdą nie przykręcona śrubką do was). Nie wiem jak tą sprawę załatwić to musi byc tylko i wyłącznie wasza decyzja. Wiem tylko że twój narzeczony cokolwiek nie zrobi to będzie miał naprawdę wielkie rozterki i wyrzuty sumienia. Co do mieszkania z ludźmi którzy jak twierdzisz nie bardzo cie lubią to to nie ma najmniejszego sensu. A do wszystkich chcących zamieszkać z rodzicami to mam jedną radę - pomieszkajcie najpierw sami na neutralnym gruncie i dotrzyjcie sie miedzy sobą a dopiero potem mozna myśleć o jakichś oszczędnościach. Ja mieszkałam pierwszy miesiąc małżeństwa z teściami normalnie masakra, tu sie wtrąca, tu ustawia, tu chcieliby wszystko za mnie robić, teksty typu po co to kupiłaś, po co wydajesz pieniadze przecież mamy patelnię, czy wałek, nie liczyło się że chciałam miec swoje. Mimo ze bardzo ich lubiłam i oni mnie to dali nieźle popalić i oczywiście oni się nie wtrącają. Potem zamieszkaliśmy w wynajętym pokoju po roku czasu musieliśmy sie do nich wprowadzić na jakiś czas i mało było jakichś tam zgrzytów, a jak były to mąz załatwiał ja to wysłuchałam i robiłam swoje.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
"Więc ciężko mi porzucić całą moją rodzinę, znajomych i wyprowadzić się do ludzi, którzy mnie nie lubią." jesli jest aż tak to absolutnie tam sie nie wyprowadzaj. wytłumacz narzeczonemu że nie bedziesz sie czuła swobodnie w domu w którym jesteś niezbyt mile widziana. i trwaj przy swoim. pozostałe argumenty masz racjonalne (szkoły, lekarze). nie daj się. "Oni też nas poinformowali, że jak wezną kredyt na remont (ok 180 tyś) to w przyszłości jak niedaj Boże coś sie stanie to my musimy go spłacać!! Więc jak my mamy budować? Jak co to spłacać potem dwa kredyty?" a niby dlaczego? chyba że mąż poręczy kredyt to wtedy moze i tak. weźmiecie swoj kredyt i do widzenia, jak macie spłacac?...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kate10
Ja po ślubie będę miala do wyboru: mieszkać z teściami (mamy dostać calą górę ale łazienka i kuchnia wspólna;/) lub z rodzicami ale wtedy mamy do dyspozycji tylko jeden pokój i wszystko wspolne, albo wynająć mieszkanie. Ja jak na razie uwzględniam tylko 1 opcję, tylko niestety nie popiera tego mój chłopak, który uważa że to wyrzucanie kasy w błoto, a mieszkając u jego rodziców moglibyśmy odkładać kasę na dom. Tylko jest taki problem bo ja jestem typem samotnika i jestem strasznie nerwowa, a gdybym miała mieszkać z teściami to bym sie chyba nerwicy nabawiła. Obecnie mieszkam w duzym mieście i przyjedżam czasem do domu na kilka dni i mimo że moi rodzice sa ok to i tak mnie wszystko denerwuje i z wszystkimi sie kłócę. Ja po prostu nie nadaję się do mieszkania z kimś innym (oczywiście z wyjątkiem chlopaka bo z nim juz chwilę mieszkam i jest ok). Wiem że jego rodzice sie na mnie obraża jak z nimi nie zamieszkamy bo oni ijego cała rodzina nie uwzględniaja innej opcji:( Nie wiem już czy mam patrzec na swoje własne dobro czy na jego i jego rodzine;/

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kate10
Tam miało być że uwzględniam tylko 3 opcje czyli wynajmowanie mieszkania

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość serdusko
A wiec i ja sie wypowiem :) jestesmy po slubie pol roku, mieszkamy i moich rodzicow jak narazie (bedziemy budowac dom od sieronia tego roku) mielismy do wyboru albo tu albo tu wybor byl taki a nie inny gdyz moj maz ma blizej do pracy... i powiem wam ze to sa moi rodzice ale mam juz serdecznie dosc ;-/ mam jedna siostre (nie mieszka juz z nami jest na swoim) ktora bardzo lubilam i mialam dobry kontakt ale wszystko sie popsulo, gdyz jak tu przyjezdzaja to jest łłłoo jacy my zli jestesmy ze szok... (oni maja synka 3 letniego) czesto go podrzucaja ja kocham dzieci naprawde tyle ze jak moj maz wraca z nocki to nie ma szans sie wyspac naprawde, wszystko sie komplikuje... w marcu wyjezdzamy za granice aby zarobic kase i jak najszybciej isc na swoje bo oboje sie wykonczymy...gdy sie czlowiek odezwie to od razu jest zle mama ma takie charakter ze odrazu sie klotnia robi i nic nie mozna powedziec... Kocham dzieci i pragne miec swoje ale nie... jmusze poczekac 2-3 lata moze dluzej aby najpierw isc na swoje bo wiem jak by sie wtracali... u tesciow jest to samo tesciowa niby super i w ogole ale tak naprawde zawsze chce narzucic swoje zdanie i chce abysmy wg niego postepowali.... maz byl dlugi czas ulegly swoim rodzicom ale wscieklam sie raz i wszystko mu wygarnelam od A do Z ze jak ja mu cos radze to zle.. ale jak juz to MAMUSIA cudowna powiedziala lyb TATUS to byl to gienialny pomysl...no i sie wkurzylam i przy tesciach wszystko wygarnelam ze mam juz tego dosc i ze jade do domu i czy jedzie ze mna czy nie....pojechal i od wtedy wszystko sie zmienilo miedzy nami... jest super dogadujemy sie i co najwazniejsze nie klocimy.... jestemy razem w tym wszystkim i mamy takie samo zdanie.... pozdrawiam....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość 11211
nie mieszkajcie z rodzicami, dobrą radę wam dam! my mieszkamy pół roku i mamy juz serdecznie dosc! mimo iz wydawalo sie ze bedzie fajnie i bezkonfliktowo...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość tesciowa ziecia
moja córka wyszla za mąż i choć bardzo ją kocham i lubię zięcia jak syna to ciesze się że chcą mieszkać osobno , tak powinno być , każde pokolenie ma swoje zalety i wady , ja mam swoje nawyki , mąż też czasem chumorki jak zmęczony wroci z pracy , dlatego mimo szczerych chęci mogloby dochodzić do zgrzytów , a po co fundować dzieciom takie nerwowe życie ? jestem za , osobno i jeszcze raz osobno , nawet wynajać jakąś klitkę ,,,, i nie dajcie się wmanewrować w takie "" na trochę ""

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość tesciowa ziecia
wszystkie dziewczyny ktorym synuś mamusi mówi że zamieszkaja u jego rodzicow , bo taniej , bo odłoza na dom , a jak będzie nie dobrze to się wyprowadzą , nie wierzcie , ten dom zawsze bedzie jego rodzicow , nic nie dadzą ruszyć , przerobić , no ze chyba po ich trupie , to jest ich krwawica i kropka , synuś boi się wydziedziczenia i nie piśnie słowem , powie ( żle ci ? masz wszystko) to są niestety z życia przykłady

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość atlantyda600
Ja też borykam się z problemem mieszkania z teściową. Kobieta jest w porządku, ale od małego przekonywała swojego syna że mieszkanie z rodzicami to nic złego. Niestety jest fatalnie. Teraz po ślubie wielkie zdziwienie, że mamy prawo budowac swoje życie i nie chcemy jej zdania słyszeć w wielu sprawach. Niektóre matki synów nie zdają sprawy, że dzieci wydaje się światu a nie sobie na własność i potem rodzą się nieprozumienia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość serdusko
atlantyda piekne slowa i jakie mądre :D popieram(synowie nie sa ich wlasnoscia)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Moja przyszła Szwagierka
Jestem przerażona jak czytam te wszystkie wypowiedzi:-( po ślubie do czasu wybudowania domu będzie mieszkać z teściami. Oni mnie nie martwią tylko moja przyszła szwagierka:-( a sytuacja wygląda tak: oboje jesteśmy ze wsi, moi rodzice dali mam działkę pod miastem na budowę domu. Będziemy mieszkać z teściami i bratem narzeczonego i jego żona. A ta żona to po pierwsze zolza, po drugie chciwa po trzecie straszliwy len! Jakby nie teść to z teściowej zrobiłaby niewolnicę. Nic nie robi w domu, co zarobi to wyda na mamusie swoją i kosmetyki. Nie obchodzą ją żadne rachunki kompletnie nic co jest związane w domem i gospodarstwem które napewno będzie jej i jej męża. Problem polega na tym że strasznie mnie nie lubi, za to że teście mnie lubią i jestem pracowita. Pochodzę z biednej rodziny i szanuje ludzi i ich ciężko pracę. Sama ciężko pracuje. Docina mi, Że biedna, że dziad, że pcha się do bogatej rodziny i takie tam... Nie wiem czy jej powiedzieć żeby się za przeproszeniem odwalila ode mnie? Czy narazie nic nie mówić? Teściowie widzą że jest napięta atmosfera między nami i pytają mnie o powód a ja nie wiem czy mówic im czy nie? Proszę o pomoc

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość odpowiedz na post z 1 strony
do osoby o niku przyszla mężatka... ładną sluzacą sobie znalzlas.... mama posprzata, mama ugotuje, mama dzieciakow przypilnuje...mama odda gore mama odda dol a my jej dobudujemy pokoik z osobnym korytarzem..... Kiedy czytam posty takich osob jak Ty to sie modle o to by nigdy nie miec dzieci...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Też mam szwagierkę
Do Moja przyszła Szwagierka Też mam szwagierkę tylko że siostrę męża. Jak cię czytam to przypomina mi sie sytuacja kiedyś z moja szwagierką. Prawdę mówiąc oboje mamy jej serdecznie dość teraz. My z mężem mieszkaliśmy trochę sami potem mieszkaliśmy z teściami przez jakis czas. Ja po tym powrocie nie miałam z nimi większych problemów ale problemem była szwagierka, bardziej dla mojego męża niz dla mnie. Podczas tego czasu jak mieszkaliśmy oddzielnie do teściów wprowadził sie jej chłopak dostawaliśmy różne sygnały od brata męża że no niezbyt dobrze sie tam dzieje, ale podczas niedzielnych wizyt wydawało się wszystko w porządku. Sytuacja poszła do tego stopnia że teściowa pod wpływem emocji wygoniła ją z domu i zaczęli sie budować u drugich teściów (wiemy to od brata męża). Po prostu zrobiła sobie z matki służącą i to nie tylko służącą, oj duzo by gadać, ale wydaje mi się że jedyna osoba która potrafiła trzymać porządek w tym domu, widocznie był mój mąż a jak się wyprowadził to sobie podporządkowała wszystkich. Teść jak nie w pracy to odsypia pracę albo nic sobie z tego nie robił tylko jej pobłażał, doszło do tego ze sam nie potrafił sobie z nią dać rady. Brat nie wiem jak to nazwać był terroryzowany czy coś, nie pozwalała mu nigdzie wychodzić, dosłownie nigdzie nawet na jakieś dodatkowe zajęcia, bo niby mu w lekcjach przeszkadzały, a jak teściowa próbowała coś powiedzieć to ją oskarżała że chce go zepsuć i że sie nie interesuje własnym dzieckiem. Wychowawczyni w szkole im powiedziała że się brat ma problemy, że nie ma kolegów i takie tam. Jak wróciliśmy tam mieszkać to ja sie dosłownie czułam nie jak na terenie teściowej ale jak na terenie szwagierki. Krzyki, kłótnie, nawet ten jej chłopak ja uspokajał, w sumie dobrze że tam był bo najgorzej było jak go nie było, nawet jak na chwile wyszedł to potrafiła matce awanturę zrobić nie patrząc na nic. To pokrótce była moja sytuacja chciałam napisać o czymś innym, o naszym sposobie na nią. Głównie to był sposób mojego męża ale często obmyślaliśmy pewne strategie. Na moja szwagierkę najbardziej działała "Prawda" i spokój, mówi się że "Prawda w oczy kole". Z początku były sytuacje gdzie ona otwarcie atakowała mojego męża, nie wiem chyba poczuła się lepsza i ważniejsza bo dostała lepszą pracę od niego. Mój mąż zaczynał spokojnie do niej mówić "Może porozmawiamy o tym", wiedzieliśmy że nie ma argumentów do rozmowy bo każdy wiedział że nie przyłozyła reki do znalezienia tej pracy. Potem zganiała na niego wszystko co ich brat zrobił źle. Mąż używał spokojnie tych samych tekstów "Chcesz o tym porozmawiać?", "to porozmawiamy jak się trochę uspokoisz", "Przykro mi że tak uważasz, ja to widzę trochę inaczej, może porozmawiamy" i tego typu teksty. A jak cos na mnie powiedziała np "Twoja żona to leń" to odpowiadał jej "Za to świetnie gotuje czego nie wolno powiedzieć o tobie" albo " Obiad smakował? Moja zona zrobiła" tak samo jak mówiła o matce coś że nic nie robi to on do niej "A czyj obiad jesz, kto po tobie zmywa Jasniepani". O jak rzuci tekstem "Jaśniepani" to od razu się zamyka. Ona zwłaszcza atakowała matkę i on rzucał jej hasła które były prawdą żeby nie mogła sie przyczepić że kłamie (ja to nazywam wbijał igłę prawdy) ale też krótkie zwięzłe komentarze i odwrót coś typu "W której to kolejce stałaś że ci rąk nie dali" albo na tekst "kawy byśmy się napili" (czyt "mamo zrób nam kawę") odpowiada "jest w szafce na drugiej półce". A szczytem wszystkiego było jak kiedyś po jakiejś awanturze spokojnie poszedł jej zaparzyć melisę. Trochę to trwało ale ona na wszystko reagowała histerycznie a on spokojnie i po pewnym czasie po prostu nikt w domu ani nawet wśród znajomych i rodziny nie brał jej na poważne. Mój mąż nawet jak na nią wrzasną czy coś to i tak wszyscy trzymali jego stronę i był uważany za ostoje spokoju. Stało się tak że bała się w jego czy nawet w mojej obecności robić jakiekolwiek awantury w domu. Mi to nigdy prosto w oczy nic nie powiedziała chyba sie bała mojego męża. Wiem że to może i krzywdzące dla tej osoby ale sama jest sobie winna. Dodam jeszcze że mam w rodzinie takie osoby i tez nikt ich nie bierze na poważne po pewnym czasie. Wystarczy sie nauczyć paru chwytów zbywających i spokoju w sytuacji konfliktu z ta osobą. Jak masz za soba otoczenie to się lepiej na duszy robi

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Moja przyszła szwagierka
TEŻ NAM SZWAGIERKE. Też nie miałaś różowo. Na szczęście Twój mąż poradził sobie świetnie ze wszystkim. Gratuluję cudownego męża:) dodałas mi otuchy. W moim przypadku nie jest jeszcze tak źle. Gdyby zaczęła się zachowywać jak twoja szwagierka to teściowie wygnaliby ją do matki nie patrząc na ludzkie gadanie. Ale zolza jest straszna. Nic nie robi w domu, żyje sobie nieźle widać po regularnym wzroście wagi i zmianach garderoby Synom teściowej! Mówi jak jej źle z nią mieszkać! Zgroza! Dobrze wszyscy mnie lubią a o niej do mnie mówią że chyba coś nie tak ma z głową! Już tam różne akcje były, ale teść wie jak sprawy załatwić. Jest 2 lata starsza ode mnie a traktuje mnie jak gowniare.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Też mam szwagierkę
Mąż mi sie udał nie powiem. My z mężem to pedagogika, psychologia i te sprawy i niestety to już zboczenie zawodowe że doszukujemy się przyczyn pewnych zachować i analizujemy je. U mnie w domu na przykład było tak że panowała cisza, ojciec jak podniósł głos to od razu każdy wiedział gdzie jego miejsce. Robił to naprawdę rzadko i tylko w sytuacjach które tego wymagały. U męża było odwrotnie, krzykiem się załatwia nawet najbardziej blachą pierdołę albo żeby przeforsować swoje zdanie, ja juz widzę po mojej szwagierce po moim szwagrze nawet po mężu widziałam jak to zadziałało, po prostu po 15, latach takiego wychowania nie ma juz sposobów na dziecko bo przecież nie da sie krzyczeć jeszcze głośniej ani więcej bo to działa tak samo. Jak żeśmy jeszcze sie z mężem spotykali przed ślubem to on strasznie krzyczał, czasem nie umiał rozmawiać, nie mówię że to było złe bo jest na pewno bardziej wygadany niż ja i widzę dużo plusów, ale trzeba mu było hamulca w tym wszystkim. Ja jak u niego zamieszkałam to po prostu ciężko mi było przywyknąć do miejsca gdzie się krzyczy bo u mnie to była oznaka że ktoś jest zły na kogoś a tutaj nie koniecznie. My żeśmy tak jakby znaleźli na to sposób w jego domu, to po prostu cos odwrotnego - "spokój". Nie masz pojęcia jak osoba która zawsze walczy krzykiem reaguje na spokój, po prostu nie wie co powiedzieć. Brat mojego męża rzadko kiedy kogoś słucha tak jak jego, a często nie można było sie go doprosić o odrobienie lekcji o nauczenie się czegoś, jeszcze teścia krzyk na niego działał ale nic tak nie działało jak grzeczna prośba żeby to zrobił. Wszystko zależy co na kogo działa. Poza tym sama widzisz jak ktoś truje na około to po jakimś czasie to po prostu nie działa a ludzie sie tylko zrażają do takiej osoby. Jak widzisz że ktoś nie ma znajomych jak rodzina na niego coś mówi albo się odwraca to od razu widać co to za jeden. Jak ludzie do kogoś lgną to tez coś znaczy. O mojej szwagierce to juz historie krążą w rodzinie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×