Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

AnA 30

Czy są wśród Was kobietki, które chcą zostać mamami cz. V NOWOROCZNA SZCZĘSLIWA

Polecane posty

sabra-ciotecki z forum zapowiedzialy Ci blixniaczki!!!!:):):):) Moze teraz zakladziki co do płci?? ja wiem jedno, skoro to z 2 zarodkow to nie beda identyczne. Fajnie.........:):) Cudowne, cudowne wiesci............Sabra!!!!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Hej babolki! Ja króko, bo mam goscia! Sabra gratulacje ponowne, dobrze że wszystko oki. Foli jeszcze raz dzięki, bardzo mi pomogłąś U mnie w pracy wojna z kolegami, dziś nam klawiatury podpięli odwrotnie do dwóch kompów więc się dzialao, napiszę później o tym jutro. Pozdrowonka papa

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Sabra, ale super :) Bliźniaki :) no no poszłaś na całość. Tylko pamiętaj, że z bliźniakami musisz się bardziej oszczędzać. Fajnie by było gdybyś miała parkę :) beti :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Sabra Gratuluję BLIŹNIAKÓW-hmmm nie ukrywam , ja zawsze marzyłam o bliżniakach :-) SUPER!!!! fOLI pracusiu jak sie czujesz???pewnie już dni odliczasz do porodu co???jak stracha??? Zabajonku halooooo jesteście już z Oleńką w domku???

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Iskierka, odliczam już codziennie :) stracha nie mam wcale, nie wiem czy jeszcze mnie dopadnie, bardziej się nie mogę doczekać dzidziusia :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
witajcie dziewczynki!!Foli podziwiam ,ze pracujesz masz siłe i chęci,bo przecviez ty prawie ,,na wylocie "jesteś ;) Iskierko u mnie tak jak u Ciebie ,karmienie,pieluszka ,wstawanko w nocy.pogoda wstretna i dzieciaki kiszą sie w domu ,byle do wiosny wytrzymac .a no i martwie sie ta epidemia rotawirusa.niech omija nas z daleka pozdrawiam dziewczynki.wysyłam na foli adresik nowa fotke mojej córci(czy chce czy nie ;) ) własnie co z Zabajoną? wiem ze chyba ona ma kontakt z Malina z sasiedniego topiku,Malina napisz co u dziewczyn ,jak Ola sie sprawuje,jak czuje sie mama? Enigmusia :) pozdrawiam wszytskie babki!!! :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Sabra, podwójne szczęście :) ciuszki mam wszystkie i kosmetyki, kołyskę, pieluchy. Nie mam wózka, wanienki, przewijaka i paru drobnostek. Jutro wybieram się z mężem na zakupy a potem w weekend biorę sie za pranie ubranek. Jutro od rana przychodzą nam szafy montować w pokoju dziecięcym i na korytarzu, także w sobotę pranko, prasowanie i układanie ciuszków :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
wszystkie a nie wszytskie;) Sabra i przede wszystkim dla Ciebie szczere wielkie gratulacje !!!bliźniaczki !!!!uwazaj na siebie teraz.los Wam wynagrodził Wasze oczekiwania podwójnie.będzie ciezko na poczatku ale potem super :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Foli podszepne kup wanienke ze stojakiem(tzn dokupuje sie stojak osobno) swietna sprawa.są tez stojaki z suszarka na ciuszki dzieciece. jeśli Ci poradzic mnie sprawdziły sie gatjki poporodowe takie z siateczki .kupiłam też na ,,po porodzie \"zwykłe ale siatkowe były o niebo lepsze

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Monik, zdjęcia jeszcze nie dostałam ale bedę sprawdzać :) dzięki :) Chce mi się pracować bo czas szybciej leci :) a w domku ie chce mi się siedzieć całymi dniami. Chyba do 16.02 popracuję, wtedy mam następną wizytę. Monik a ty prałaś rzeczy córeczki na początku w 100 stopniach?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Monik, ja też właśnie kupiłam siatkowe po porodzie, czytałam w necie że się przydawają

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Prałam w 60, 70 stoniach ,dokłanie prasowałam (prałam w lovelli i nadal piorę) .program tylko na dłuższe pranie z lepszym płukaniem. dopiero poszło do Ciebie . a gaciochy na pewno sie przydadzą ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
dzięki Monik :) słodka ta twoja córeczka :) 3 miesiące to juz duza panna :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Sabra, fakt to jest duża przyjemność więc nie narzekam :) ciągle oglądam te rzeczy dla Nadii, są naprawdę słodkie :) nie wiem czy z ilością nie przesadziłam ale nie mogłam się powstrzymać i moja mama też :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Foli ja prałam ubranka w 70 stopniach i dwa razy płukałam,uzywam proszku LOVELA.Co do przewijaka to hmmm ja go kupiłam ale szczerze mówiac ani razy jeszcze go nie użyłam, wygodniej jest mi na kanapie to robic.Mały jak narazie spi w kołysce,wiec tam przewijaka nie zamocuje, a jak już troszczeczkę bedzie starszy to na ciul mi przewijak???:-) Foli zakup sobie do szpitala takie długieeee podkłady firmy Bella-rewelacja, bo w szpitalu jest lignina bleeee,aha i dobierz odpowiedni biustonosz do karmienia, zeby pózniej nie było zapalenia piersi itp.to jest wazne.Zazdroszcze Ci poród wspominam bardzo mile i kto wie, moze juz niebawem zaczniemy starac sie o nastepne baby:-):-):-)aha pamietaj równiez o rekawiczkach dla Nadii do szpitala(żeby sie nie podrapała), dziecko rodzi sie z długimi paznokciami, których nie można obcinac do tygodnia czasu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Foli ja zaś polecam przewijak.pod warunkiem ,ze nie masz kołyski.nie trzeba się schylac .bardzo wygodna sprawa przez pierwsze miesiące dopóki dziecko nie kręci sie na boki

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Iskierka, wkłady belli mam na liscie :) choć u mnie w szpitalu one są, bo pytałam ale na wypadek gdyby zabrakło kupię, najwyżej wykorzystam w domu. Rękawiczkiuż mam :) Ja tez mam kołyskę i przewijaka nie zamontuję, kupię taką podkładkę do przewijania :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Cześć Wam Kobietki. Zmobilizowałam się w końcu i streściłam swój poród. Dziękuję wszystkim za pozdrowienia i kciuki, Pedagog i Malinka były ze mną w kontakcie, więc mniej więcej wiedziały co się u mnie dzieje. A bywało różnie: dołki na przemian z dobrym humorem. W sumie w szpitalu spędziłam ponad miesiąc (z małą przerwą). Nie mogę się przestawić jeszcze na rytm domowy, przed 6 rano budzę się przekonana, ze zaraz wjedzie położna z ktg, ciśnieniomierzem i termometrem. Szczęśliwie udało się u mnie zapanować nad gestozą i jako jedna z niewielkiego procentu pacjentek z patologii urodziłam siłami natury i bez konieczności indukcji. Nasłuchałam się tam, naoglądałam, więc powiem wam szczerze – porodu bałam się jak diabeł święconej wody. No ale przecież oddział to była patologia ciąży, wiec czego się było spodziewać – same cholestazy, gestozy, cukrzyce ciążowe, małowodzia i hipotrofie płodu. W większości ciąże te kończono cesarką z różnych przyczyn. Po wszystkim mogę powiedzieć – nie taki diabeł straszny ... owszem, nie łaskocze, ale ból warty zniesienia. Poza tym to uczucie jakie pojawia się, gdy maleństwo leże na brzuchu ... to miłość nie do opisania. Nie umiem powiedzieć jak mocno kocham mojego skarbeczka. Kochałam ją kiedy maltretowała moje żebra i pęcherz, wystawiała nóżki z boku i fikała w brzuchu. A kiedy jest po tej stronie ... owszem – tęsknię za brzuszkiem, ale mam ją namacalnie. Jestem zmęczona, niedosypiam, ale to nic. To nieważne. No i jeszcze pewnie czekacie na opis mojego porodu. Dlatego tak długo to trwało, bo pisałam kilka dni po troszkę (brak czasu i to chroniczny). Jakbym miała opisać swój poród w jednym zdaniu, to powiedziałabym, że owszem – bolało, ale było dość szybko i nie zdążyłam się zmęczyć. W ogóle to w dniu, kiedy urodziłam miałam wyjść ze szpitala po kolejnych spędzonych tam 2 tygodniach. Na porannym obchodzie mój lekarz prowadzący spytał, co ja na to, żeby wyjść do domku i tam czekać na poród. Miałam to szczęście, że widywałam mojego lekarza codziennie od poniedziałku do piątku, więc czułam się dość komfortowo (jako z-ca ordynatora całego „babskiego oddziału” prowadził codzienne obchody i wydawał zalecenia). No więc w piątek (26.01 r.) miałam wyjść do domku. Aczkolwiek po obchodzie coś tam zaczęłam odczuwać, taki ból w dole brzucha, ale bardziej jakby powstały w wyniku zaparcia (które miałam w dodatku, wiec tak sobie pomyślałam). Nie zwróciłam na to uwagi, bo miałam taki ból już od dobrych 2-3 tygodni. Po obchodzie mój lekarz przyszedł i zbadał mnie, miałam szyjkę taka jak w momencie przyjmowania do szpitala przed 2 tygodniami (1 cm długości i około 2 cm rozwarcia). Potem wysłał mnie jeszcze na usg (dopplera). Podczas usg poczułam już boleśniejszy skurcz, ale nic nie powiedziałam lekarce (uznałam, ze nie ma co robić „afery” z powodu bólu w dole brzucha). Po usg wróciłam na salę i czekałam na wypis. To było mniej więcej około 10 rano, a wypisy zwykle dają po 13-stej. Zadzwoniłam do męża, żeby przyjechał po mnie około tej właśnie godziny z ciuchami. Potem poszłam zrobić „obchód” po salach i odwiedzałam po kolei dziewczyny, z którymi zdążyłam się zżyć przez czas pobytu w szpitalu. Ból w dole brzucha nie ustępował, wręcz powiedziałabym, że nachodził mnie falami i zaczynał nabierać regularności. Pomyślałam więc, że „rozchodzę” go. Głupia byłam, że szok. Teraz aż mi wstyd, że nie rozpoznałam rozpoczętego porodu. Zaczęłam spacer po korytarzu w tę i z powrotem. Momentami przytrzymywałam brzuch, bo jakby coś mnie tam ciągnęło i łaziłam, łaziłam, aż oddziałowa (bardzo miła babka) szła do swojego gabinetu i zerknęła na mnie. Uśmiechnęłam się do niej, a ona zawołała „A z tobą co się dzieje kobietko?”. Ja powiedziałam jej, ze nie wiem, pobolewa mnie dół brzucha, ale dodałam, ze to pewnie jelita. Ona spojrzała na mnie z rozbawienie i pogoniła do sali na łóżko i podłączyła do ktg. To było dokładnie o 11.15. Po jakimś czasie zajrzała dyżurna położna (też super kobietka), spojrzała na ktg, popatrzyła na mnie i powiedziała, że raczej nie wyjdę do domu. Byłam zdziwiona jak mało kiedy. Za moment wróciła oddziałowa z lekarką (tą od usg) i zawołała mnie do zabiegowego. Tam mnie zbadała, stwierdziła, że główka już jest w kanale i rozwarcie postępuje i zaczęły się ze mnie nabijać (oczywiście ja też z siebie się nabijałam, miałam jeszcze na tyle samokrytyki).

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nie było w tym momencie wolnej porodówki, bo wszystkie 4 były zajęte, więc musiałam czekać. Około 13.30 przyjechał mąż i jeszcze godzinkę chodziliśmy razem po korytarzu. Tak gdzieś około 14.30 położna powiedziała, ze już zaraz pójdziemy na trakt i mam przygotować rzeczy dla siebie i dziecka. Skurcze miałam już co 5 minut i stały się naprawdę „odczuwalne”. Na porodówkę szłam i kucałam co 5 metrów i jeszcze miałam siłę gadać z położną po drodze. Trafiłam na salę z wanną, co mnie uszczęśliwiło, bo wszystkie dziewczyny, które tam rodziły były zachwycone działaniem takiej kąpieli. Niemniej nie dane mi było skorzystać z wanny ... ani anestezjolog nie zdążył do mnie ze środkami łagodzącymi ból. Jak tylko przebrałam się „kreację” porodową i wgramoliłam na te łóżko, przyszły położne, które odbierały mój poród. Babeczki pierwsza klasa !!! Jedna z nich tłumacząc wszystko zbadała mnie i powiedziała, że rozwarcie jest na 4 palce i że w takim razie puści mi wody, to wszystko pójdzie szybciej, bo dziecko będzie już parło główką bezpośrednio na ujście. No i od chwili kiedy puściła mi wody do chwili narodzin Oleńki minęła godzina. Wszystko poszło błyskawicznie, skurcze stały się częste i dłuższe. Nie powiem – sztywniałam cała na łóżku i w pewnej chwili myślałam, że nie wytrzymam dłużej. Zapytałam o jakieś znieczulenie, cokolwiek, żebym mogła odsapnąć (no bo jak to miało jeszcze potrwać kilka godzin, to po co się męczyć ...). Położna jak przyszła i mnie zbadała, powiedziała, że nie ma sensu dawać nic na znieczulenie, bo już będę rodziła, kazała mi wstać i iść na kibelek zrobić siku. Chodziło jej bardziej o odruch parcia, który przyszedł sam. Jak już czułam, że muszę przeć to wróciłam na łóżko, tam czekał na mnie „sztab” złożony z dwóch położnych plus lekarka od noworodków. Za trzecim partym Ola się urodziła. „Miłym” akcentem dla mnie było to, że położna skupiła się na mnie i urodziłam Olę bez nacinania krocza, pomasowała mnie (troszkę bolało, ale cóż to za ból w porównaniu z porodem). Lekko pękła mi szyjka i ciutkę „ujście”, że tak to powiem. Mam dwie „haftki” – jak to nazwała lekarka, która przyszła mi je założyć. Znieczuliła mnie oczywiście do tego, więc nic nie czułam. W międzyczasie przyniesiono mi moje maleństwo i położono na brzuszek ubraną w czapusię i skarpetki. Owinęli nas kocem i cieszyłam się cieplutką córeczką. Największe zaskoczenie przeżył mój Misiek, bo poszedł tylko przestawić samochód (stał na zakazie) i zabrać kilka moich rzeczy z sali, gdzie wcześniej leżałam. Kiedy wrócił (wszystko zajęło mu około kwadransu), było już po wszystkim. Jak wszedł do nas to Ola leżała już przy mnie. Po 2 godzinach zawieziono nas do sali na oddział położniczy. Tak więc wyglądał mój wielki dzień, a raczej nasz wielki dzień. Od poniedziałku jesteśmy w domku i uczymy się siebie. Ola jest dość indywidualna J Nie lubi przebierania, nie lubi kąpieli ... za to lubi jeść i spać na zmianę. No – z tego co się dowiedziałam, jak na Wodnika przystało to norma J Mam co prawda troszkę kłopotów, bo mała zmasakrowała mi brodawki, z jednej piersi musze ściągać pokarm, bo jak ssała, to szło z krwią. Zatem leczę jedną pierś i ściągam z niej mleko, a drugą karmię normalnie. To znaczy na żądanie, a to w przypadku mojej córeczki jest co godzina w ciągu dnia, chyba że akurat śpi (na razie lubi dłużej pospać między 13-16). Przez ten czas mogę zjeść, umyć się porządnie, ubrać i wyglądać jak „ludź”. Lżej jest dzięki mamom, póki nie dojdę do siebie całkowicie pomagają mi. No a mąż jest niezastąpiony, jest kochany, nawet ściąga mi pokarm, żebym odpoczęła chwilę. Nie może na razie wziąć więcej wolnego, bo taki czas w pracy, ale 2 dni był i robił wszystko. W nocy tez jak ja wstaję do małej, to on się budzi i czuwa przy nas. Z każdym dniem organizujemy się coraz lepiej i myślę, że dojdziemy w końcu do jakiejś wprawy. Dobra ... popisałam, a teraz te kilkudniowe wypociny postaram się wam wysłać. Przepraszam, ze nie odnoszę się do nikogo z osobna, ale nie jestem w stanie nadrobić zaległości z tylu dni. W wolnych chwilach będę zaglądała, więc jakby co to w skrócie opiszcie mi najważniejsze wydarzenia z ostatnich tygodni. Przynajmniej tyle, żebym się zorientowała co się działo. Pozdrawiam wszystkie a zdjęcia obiecuję podesłać jak tylko znajdę kolejną chwilę ... no i mąż musi je zrzucić na komputer. Buziaki.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
gorące buziaczki Zabajonku dla Was, czekam na zdjatka i życzę jeszcze raz WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO...ja tylko na moment babeczki bo u mnie młyn

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Zabajonku fajnie, że udało Ci się tak szczególowo opisać...wczułam się :) Piękne chwile. Życzę Ci wszystkiego dobrego !!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Zabajona, a mi oczywiście łezka poleciała :) Ale super, że wszystko tak sprawnie poszło, rzadko zdarza się ze nie nacinają krocza. zazdroszczę ci ze wszystkich sił, że masz mała już przy sobie tzn bardziej namacalną :) Nieźle, mam nadzieję, że raz po raz znajdziesz czas żeby coś do nas skrobnąć no i zdjęcia wysłać :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Moja sąsiadka przekazała mi dziś świetną wiadomość. Leczona jest eksperymentalną metodą i lekarze są zachwyceni. Pisałam Wam niedawno, że przeżyła kolejne poronienie...kiedyś wcale nie mogła zafasolkować bo ma PCO...kontrolowała bete i zaczęła spadać. Któregoś dnia wstała i wymiotowała. Myślała, że to jakieś zatrucie. Ale mąż namówił ją, żeby zrobiła test ciążowy. Wyszły dwie kreski. Myślała, że może to jeszcze pozostałość, ale się myliła. Miała kolejną wizytę w klinice i na USG okazało się, że jest dzidzia :) Miała ciąże mnogą i został jej jeden dlatego beta spadła. To tak dla pokrzepienia serc starajacych się dziewuszek. Starała się tyle co ja. Miłego dzionka.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Zabajona super opis,widzisz sama nie jest tak tragicznie, boli, poboli i przestanie a dziecko wynagrodzi wszystko.. no ten masaz co Ci polozna zrobiła to niezaciekawie, też to miałam myslałam ze zwariuje ale da sie wytrzymac co do popekanych brodawek to zla technika przystawiania do piersi, musi chwytac cala otoczke a nie samego sutka, nauczysz sie... teraz najwazniejsze chwile dla Was - poznanie sie... Jeszcze raz gratuluje i zdrowka zycze moj maly zasnal z zabaweczkami w reku- hi,hi,hi pilnuje zeby mu nikt nie zabral za tydzien zacznie 3 miesiące

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Zabajonek-cudownie się czytalo Twoje pisanko.....Az mnie zawiercilo przy oczku.... Z opisu wyglada to na super szybki porod!!!!!!!!! Przynajmnie zadnej traumy nie bedziesz przezywac. Zycze calej Zabajonkowej Rodzince wiele miłości, radości, miłości, radości, miłości, radości........

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Cześć Babolki! Tak Was pocczytałam i aż sie rozmażyłam no i na koniec opis Zabajonej, SUUUUPER! MYślę że nasze brzuchatki to bardzo uspokoiło i mniej boja się porodu!! ❤️ Ja w oczekiwaniu na poniedziałkowy szpital streszczę zamieszanie jakie mialąm wczoraj w pracy. Wszystko zaczęło się niewinnie przedwczoraj kiedy to odwrociłąm koledze ekran do góry nogami, taki niewinny żarcik. Na jego nieszcęście nie miałą czasu tego naprawić (jak się pewnie domyślacie trafić myszką w coś na obrazie do góry nogami to nielada problem). On sobie poradził - odwrócił cały monitor i tak zrobił co najpilniejsze. Ostrzegł mnie tylko że to początek wojny.:) FaKtycznie taką rozpetałam a ze w czoraj nie było szefów to popłynęło.... Na początku jak pisałąm podpieli nam klawiatury odwrotnie z kompem mojej koleżanki o czym nie wiedziawszy nie mogłyśmy dojść co się dzieje bo niby klawiatura nie działą ale coś sie na ekranie działo. Jakby tego bylo mało wyjęli mi z kalwiatury jednego entera i została dzióra... Oczywiście chwilowo żeby zrobić na złość pochowałąm kurtki wyjściowe - efekt z mojej został tylko wiszący na wieszaku kaptur. Potem pozornie sie uspokoiło, wyszałm na chwilę, jak wróciłąm na moim monitorze widać było tylko zarysy czegokolwiek, więc szybciutko pochowałam im z pulpitu ikony do najważniejszych naszych programów ( nie wszystkie łatwo znaleźć z marszu bez skrótu). Niestety w efekcie tego przejechałąm na fotelu caaałe biuro i z ostałąm zmuszona do naprawienia szkody (moja też w miedzyczasie zostałą naprawiona). NO i juz wszystko wygladało mniej więcej normalnie tylko ginęły jakieś kurtki i kalkukatory nie wiadomo kiedy i gdzie, a efekt końcowy- zbita szybka w zegarku :( nie wiem kiedy pewnie przez tą jazdę na fotelu. No to było na tyle dodam tylko że tak generalnie to jesteśmy takimi normalnymi pracownikami biurowymi tylko trochę przemęczonymi bo to w koncu 10 godzin dziennie... Kończe tą epistołe bo temat topiku jest trochę inny ale muyśle że mały przerywnik nie zaszkodzi ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
PS. Jakieś rady przed badaniem drozności macie dla mnie? bo chyba zaczynam mieć cykora...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Czesc dziewczynki👄 Zabajona moje gratulacje tak szybkiego porodu i oczywiście poproszę waszą fotkę [ zzuleczka@o2.pl] dziewczyny czy któraś jest po poronieniach i jak dawała sobie z tym radę bo ja chyba niezbyt sobie radzę narazie papa 👄

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×