Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

oliwia28

wygrać z przeszłością...

Polecane posty

Spotkałam w końcu swoją połówkę. On - mężczyzna z przeszłością, ja - kobieta po przejściach. Oboje po rozwodzie, on z dwójką dzieci. Teraz mamy wspólnego rocznego synka. Ze względu na sytuację z jego byłą żoną, przez którą stracił pracę, musieliśmy przenieść się do innego miasta. Dla niego zrezygnowałam z pracy, mieszkania, zerwałam prawie całkowicie kontakt z rodzicami i większością znajomych. Mimo to kocham go nad życie i wierzę, że jest warty wszystkich wyrzeczeń. Codziennie staram się go wspierać, pokazuję jak bardzo mi na nim zależy, on robi to samo i w zasadzie wszystko byłoby cudownie, gdyby nie ..jego przeszłość, z którą mam wrażenie, ciągle przegrywam. Każdego dnia zmagamy się z jego długami, alimentami. Jest nam ciężko ale o ile finanse można jakoś znieść, nie potrafię sobie poradzić z jego nastawieniem do przeszłości. Każda moja wypowiedź na temat jego dzieci jest zawsze jakoś źle odebrana, że godzinami musze tłumaczyć mu co miałam na myśli i że nie chciałam ani jego ani ich urazić. Czasem z dnia na dzień, chyba w ramach zadośćuczynienia, że je zostawił, wpada na pomysł kupowania im bezokazyjnych paczek, kosztem naszego jedzenia (dosłownie) bo w końcu \"jest ich ojcem i ma prawo\". Innym razem, dowiaduję się, że zaczyna szukać drugiego etatu, żeby jakoś wspomóc byłą małżonkę (która nigdy nie pracowała, nie pracuje i w związku z tym alimenty należą się również i dla niej) i dzieci z tamtego małżeństwa. Nie zrozumcie mnie źle. Ja nie chcę niczego tym dzieciom odbierać i to nie o tym ma byc ten topik. Mąż przed rozwodem zostawił im cały majątek, żona rozdysponowała nim wedle potrzeb własnych i dzieci, są zabezpieczeni. Nie w tym rzecz. Chodzi o to, że ja, choć tak bardzo się staram nie potrafię przekonać męża do tego, że stoimy po JEDNEJ stronie, że ja nie jestem wrogiem a tak się niestety czuję, kiedy przy byle okazji, słysze od niego \"wiedziałaś przecież, że mam zobowiązania\", albo \"może się zastanów, czy potrzebny ci taki facet jak ja\". Nie rozumiem go. Ja wybrałam już raz, właśnie jego i nie widzę potrzeby dokonywania tego wyboru co jakiś czas. Mimo tego, że jest mi czasem ciężko. Mam jednak wrażenie, że on stawia własną przeszłość i własne zobowiązania ponad nasz związek, chociaż własnej sytuacji był tak samo świadomy kiedy zdecydował się ze mna związać. Mam wrażenie, że próbuje sprawić, żeby nasze życie kręciło się wokół jego przeszłości, że to co było, stawiane jest powyżej naszych potrzeb. Ostatnio usłyszałam, że drugie dziecko, które planowaliśmy, niekoniecznie jest \"rozsądnym pomysłem\", bo \"on ma zobowiązania, o których przecież wiedziałam od początku\". Dodam, że jednocześnie wciąż słyszę od niego, że to ja jestem miłością jego życia, że ze mną dopiero odkrył co znaczy ciepło i bliskość, że nie ma dnia, żeby nie żałował dni spędzonych z tamta kobietą i zrobiłby wszystko, żebym to ja była od początku na jej miejscu. Tylko, że to o jej potrzeby i potrzeby jej dzieci troszczył się przez tyle lat, a ja, ta „jedyna”, teraz mam za to wszystko płacić, rezygnując z własnych marzeń, dzieci?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ciezka sprawa... jednak czuje sie niekompetentna, bo jestem na tyle niedoswiadczona...ze nie chce sie w ogole wypowiadac..... trzymaj sie 🌻

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
nie mogę cały czas śledzić tematu, bo muszę zajmować się dzieckiem, ale będę bardzo wdzięczna za wszystkie rady

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość On chyba
ma wyrzuty sumienia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Słuchaj, spójrz na to racjonalnie: - nie jesteś wrogiem jego dzieci i z tego, co piszesz tak się nie zachowujesz; - masz prawo do stworzenia normalnego związku i respektujesz jego \"zobowiązania\", co nie znaczy, że masz się im całkowicie podporządkowywać; Oliwia, przemyśl w co się pchasz albo tupnij nogą i przestań się podporządkowywać. To są JEGO \"zobowiązania\", nie Twoje.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość On chyba
no właśnie. On tez w końcu jakieś kolejne zobowiązania brał na swoje barki, jak się z tobą wiązał i ma dziecko.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
zdaję sobie sprawę, że zobowiązania nie są moje, a jego i jego byłej żony, ale decydując się na życie z nim, równiez i na mnie spadają pewne konsekwencje - no właśnie - PEWNE, a nie WSZYSTKIE. no tak, tylko, co znaczy \"tupnij nogą\"? jak z nim rozmawiać i gdzie postawić tę granicę? alimenty dla jego dzieci tak, ale paczki już nie? nasze dziecko, ale jeszcze tylko jedno?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
najgorsze jest to, że alimenty ma bardzo wysokie i z racji tego właśnie nie możemy pozwolic sobie na wszystko - ani na paczki dla jego dzieci bez okazji, ani na wychowanie własnej gromadki, o której zawsze marzyłam. staram się patrzeć na to racjonalnie, w końcu wiedziałam w co się pakuję, ale czasem jest mi bardzo ciężko, kiedy widzę, jak dużą cenę muszę płacić za własne szczęście, nie wiem czy dam radę...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość On chyba
no, trudna ta twoja sytuacja. Nie wiem co bym zrobiła. Nie może Ciebie i dziecka stawiac na drugim miejscu. No niemoże. Jak stawai, to trzeba z nim o tym porozmawiać. powiedziec jak się czujesz. Długo się tak nie da...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×