Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

SaMaMaMa

Już nie chcę być sama...

Polecane posty

matumater, więc myślisz, ze trzeba temu szczęściu pomóc... szukać... Ja zwątpiłam w to i dla własnego dobra myślę, żeby czekać co los przyniesie. A jak widać los lubi zaskakiwać. Singielku...;):)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość też sama też mama
...wiesz, no czekam, czekam :)) i wiem, jak to brzmi...lipa...ale powiedzenie jemu i sobie "koniec z nami, wypie...." byłoby kłamstwem i tego nie ma we mnie. Mam skończyć wbrew sobie? Mam sobie te uszy odmrozić? Wiesz, u mnie jest tak, że bez terapii by się nie obyło-w tym akurat się zgadzamy...chodzi o to, że ja w to wierzę, ale wiem, że mogę też kiedyś być szczęśliwa z kimś zupełnie innym. Kiedyś myślałam, że poza nim nie ma świata, że dziura i nicość. Teraz już stoję (no, czasem trochę się kołysząc)na własnych nogach. I już z tego się cieszę- to te skrzydełka ;-)Cholera wie...w sumie, to to jest mój "pierwszy raz"- nigdy od nikogo nie odchodziłam i nikt wcześniej mnie nie zostawiał (wow!!)Co, myślisz, że coś tu nie gra? Powinnam się jakoś zmobilizować i tak "na twardo" to zakończyć?? Myślę, że można ponaprawiać, że można spróbować...dopiero potem pomyślę o nowym "kimś". W d... mam udawanki, fochy, dumę- to nie piaskownica...nie wiem, może nie mam racji. Ty jesteś wporzo, spoko ;-)) zdecydowanie bez niego Ci lepiej- to się da wyczytać i dawno za sobą masz to czekanie...a ja może się muszę poparzyć, czy jak?? No nie wiem...tylko chciałabym wiedzieć, kiedy koniec tego czekania, że już pora na mnie-nie mam pojęcia, jak to zrobić, ile czekać, kiedy przestać-mam nadzieję, że się dowiem ;-)Pozdrawiam ciepło :))

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
To się samo stanie. Przyjdzie taki dzień gdy powiesz sobie: moje myśli są wolne. Ale jeszcze nie teraz. Ja też dużo potrzebowałam czasu, aby uwierzyć że zostawia mnie i swoje dzieci i wybiera cos innego. I tak jak Ty nie miałam doświadczeń w rozstawaniu się i tym bardziej było trudne zostawić małżeństwo. Ale stało się. I w tej kwestii potwierdzam, że nie tyle rozstanie należy przemyśleć ile poczuć że tak ma być. I poza moim mężem też świata nie było... I wydawało mi sie że nie będzie... Myślałam że mi powietrza zabraknie gdy odejdzie... Dosłownie... Ten dzień gdy przyszedł i ten moment gdy powiedział co zrobił... Myślałam ze umrę przy następnym oddechu... Potem, gdy przychodził do dzieci, też bolało. Dziś wiem ze dobrze się stało jak się stało. To było dawno a ciągle siedzi we mnie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość też sama też mama
...to mnie właśnie zastanawia: "nie rozstanie trzeba przemyśleć, ile poczuć, że tak ma być"- myślę, że nie. Nie umiem sobie powiedzieć, że tak ma być. To my decydujemy, nikt inny.Wiesz, odbyło się między nami kilka rozmów-może trzy-dosłownie, bo nie ma jak rozmawiać, kiedy dziecko w pobliżu, bo wieczorki zapełnione spotkaniami z rodziną i przyjaciółmi (mówię o jego ostatnim pobycie tu w czasie świąt).Wychodziły na jaw takie małe rzeczy, którymi sobie przez te lata robiliśmy krzywdę. On nigdy nie umiał rozmawiać, powtarzał, że znowu coś wymyślam, a ja nie umiałam nic z niego wyciągnąć. Po raz pierwszy w życiu widziałam go płaczącego i mówiącego do siebie pod nosem "ale ja podjąłem decyzje"- może i podjął, ale co z tego, skoro widziałam, jak się łamie...wiem, że wrócił w ciepłe ramiona- brak problemów, młodzi, wolni-żyć nie umierać-wiem, że to "różowi" mu takie życie i zamazuje mnie i to co ma tu...nic na to nie poradzę, ale będę za to płacić, jeśli nie damy rady...Czuję, że to nie jest jeszcze koniec, że jeśli pociągnie tą "decyzję" to tylko dlatego, żeby nie musieć przyznawać się do błędu, nie musieć wracać jak zbity pies...a ja mam gdzieś takie gierki, bo stawka jest zbyt wysoka. Gdzieś w sercu, to SaMaMaMa zazdroszczę Ci, że się tak uwolniłaś- wiesz na czym stoisz, jesteś wolna...a ja ciągle jestem jego i niestety zdaję się na jego wolę (albo wizje)...nie umiem inaczej do tego podejść, nie potrafię przeciąć, zadeptać i koniec. Poznałam uroczego człowieka. Nie wiem- nie pozwalam sobie na fantazje, ale znam gościa na tyle, żeby już móc powiedzieć, że może nawet ojcem byłby lepszym, on rzeczywiście potrafi dziękować tylko za to, że jestem (spokojnie, to tylko znajomość, może jakieś uczucia, ale żadnych zbliżeń i deklaracji). Może gdyby widział, ze jestem wolna, to dzisiaj byłby przy mnie...a ja nie umiem..cholera, znowu będę się zastanawiać, na co czekam, czego chcę... A Ty moja Droga pewnie w najmniej oczekiwanym miejscu i czasie (to tak jest) dostaniesz "strzałą"...życzę Ci tego baaaaardzo ;-) bo ja chyba czekam, aż uschnę i odpadnę...(jak strupek)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Mój mąż odszedł do kobiety gdzie tez miał to co jest gdy jeszcze nie ma tego całego rytuału który się pojawia gdy powstaje rodzina, przychodzą dzieci, problemy sa inne itd itp. Widziałam jego łzy, gdy patrzył na to co zostawia. Mnie z dzieciem u piersi i drugim bawiącym się u stóp. Nie wierzyłam w to co się dzieje, w to co się mówi. Walczyłam przez pewien czas, ale w którymś momencie stwierdziłam że nie mogę więcej pokazywać mu tego co traci. Skoro mnie nie chce to nie poradzę nic. Bałam się ze gdy uda mi sie przekonać go do powrotu to potem nie podołam temu zadaniu. Bardzo się tego bałam. Ale po 3 latach wrócił. Próba tego się nie powiodła. nas juz nie było dla nas. Jak masz to przekonanie i siłę na to to staraj się. Ja nie miałam i jak sie teraz okazuje, dobrze intuicja mi podpowiedziała. Poczułam że rozstanie to jest to co powinno nas spotakać. Bardzo Ci życzę żeby Twoja sytuacja skończyła się dla Was jak najlepiej. Taaaka pogoda spacerowa dziś :) Łazienki zalicze:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gosiam29
Moj tez powoli sie od nas oddala....mamy 2 dzieci....( chyba tylko JA mam ) on ma prace za granica i swoje tam zycie...ciagle jakies nowe kobiety....mowi ze teraz dopiero oddycha ze wie ze zyje..... I tez czekam na niego pomimo wszystko....tylko czy to sie kiedys skonczy? to czekanie? Nie chce juz byc sama.....tez chciałabym byc z kims kto mnie bedzie kochał i moje dzieci....ehhh...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość też sama też mama
Do gosiam29..no to witaj w klubie ;-)Jakbym swojego męża słyszała- dosłownie...wyjeżdżał odetchnąć, ja sama tego chciałam, chciałam, żeby dostał skrzydeł, zaczął decydować(od wszystkiego byłam zawsze ja), dostał kopa i wziął się w garść- to wszystko się stało, ale przy okazji się zakochał. Ja tu mam całą rodzinę, dziecko, załatwiam wszystko z urządzeniem i wykończeniem naszego nowego mieszkania (jak na teraz, to kasa mi się wykańcza...i ja sama)spłacam cholerne kredyty...Powiedz, jak Wam było przed wyjazdem? Jak się o tych przygodach dowiedziałaś? On wie, że czekasz? Nie wiem, nie wiem...kiedy powiedziałam o rozwodzie, to powiedział "składaj, ale to przecież tylko papierek, on nic nie znaczy"...w oczy mówił mi, że się zakochał. Wiesz, boję się tego. Boję się, że może powinnam już dawno dać sobie spokój (miał kiedyś kilka przelotnych romansów, a ja oczywiście czekałam). A jeśli ja wzbudzę w nim tylko litość?? A co będzie, jeśli któregoś dnia dostane sms-a: odczep się babo, daj mi w końcu żyć... Widziałaś może "Plac Zbawiciela" ?? Ja po tym filmie miałam z głowy całą noc i kolejny dzień...nie mogłam się podnieść. Jak Ty sobie radzisz? A może my wcale na nich nie czekamy...może czekamy na miłość, a myśląc o niej widzimy ich (no bo kogo do cholery, skoro był tym naj naj naj...)Czy myślałaś o jakiejś poradni- psychologu??Chyba czas najwyższy...przecież nie zaszkodzi...Pozdrawiam!!! P.S. też mam 29 lat, tylko ciii...bo mnie wywalą ;-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość też sama też mama
Do SaMaMaMa ...Wytrzymałaś trzy lata na czekaniu? Czy samo tak jakoś? Kiedy dałaś sobie spokój? Wiesz, ja też nagadałam o terapii, że możemy, że warto, że jest jedynym mężczyzną w moim życiu...pisuję mu takiego typy sms-y(bo jakoś ostatnio nie ma chłopina odwagi złapać za skypa i z młodym pogadać- co tam- w d...ie)a on milczy. Zaczynam wątpić. Jutro może wstanę i pomyślę o nim same najgorsze rzeczy, a we wtorek-kto wie-obudzę się w nocy i będę cholernie tęsknić.Do niego tęsknić, czy do miłości tęsknić?Jakimś supermenem nigdy dla mnie nie był...do supertaty też mu było daleko- ale- kto z nas jest idealny...dla dziecka jest jednym jedynym. Nie mam zielonego pojęcia. Może sama czuję się teraz niewiele warta? Może to złość? Może nie dociera do mnie ta "porażka"- że on może woleć inną? Może żal mi całej mojej młodości, poświęceń i dlatego tak się uczepiłam? Może robię źle, a może dobrze? Co to znaczy źle, a co dobrze? Ooooo....chyba powinnam trochę odpocząć ;-))

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gosiam29
tez sama tez mama A wiec jestesmy w tej samej sytuacji...z małymi wyjatkami --ja nigdy nie byłam za tym zeby on tam wyjezdzał..zrobił to wbrew mojej woli "bo potrzebujemy pieniedzy " --pisałas ze Twój Ci powiedział ze sie zakochał--moj nie mowił --wypiera sie cały czas wszystkiego---jedynie jak juz bardzo przycisniety do muru to mówi ze "to tylko dla sexu" Jasne ze on wie ze ja na niego czekam...nie tylko ja--dziewczynki tez tzn nasze coreczki.Tez mu mowiłam o rozwodzie...i wiesz....powiedziałam mu to takze dlatego zeby go postraszyc zeby wracał i miałam nadzieje ze powie ze tego nie chce...a on mi powiedział "rob co chcesz skoro tak chces, ale po co Ci to" A jak sie dowiedziałam..? Widzisz..pomimo ze wydawałoby sie ze te tysiace kilometrów pomoga w kłamstwach..było inaczej...powoli małymi krokami wszystko wychodzi.... Tez tak jak Ty wiem ze rozsadniej byłoby to zakonczyc.....ale zwyczajnie nie potrafie...czekam dalej...kocham go wiec czekam ze moze jednak cos sie zmieni..ze wroci w koncu do nas...tylko on to ciagle odkłada..a my go potrzebujemy :( Ciezko mi jest samej....tzn bez niego mi ciezko....bardzo za nim tesknie..ale poprostu staram sie o nim nie myslec tyle......Nic wiecej mi nie pozostaje...Mam czasem chwile totalnych załamek...zwłaszcza jak on wyjezdza...ale to potem przechodzi...potem jesli juz o nim mysle to w tym sensie ze jestem zła ze nas zostawił tutaj same...ze to ja musze sie martwic wszystkimi długami, sprawami do załatwienia..wszystkim . No alez sie rozpisałam....o 4 rano musze wstac bo na 5 do pracy...Dobranoc :))

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dziewczyny, trudno dopuścić do swiadomości, że on woli inna lub co innego podczas gdy my wychowujemy ich dzieci, opiekujemy domem. On i dzieci to nas cały świat. Dziwimy się gdy on chce odejść do innej kobiety. To takie nieprawdopodobne. Momenty gdy sie rozstawaliśmy... raz uśmiech i wiara że czeka mnie teraz nowe zycie... by za parę godzin nie móc zasnąć, bo szlochanie nie pozwalało. Piękny jest moment teraz gdy wiem że donbrze zrobiłam. Że nie czekałam z rozstaniem na późne lata tolerując jego wybryki. Czemu lub komu miałoby to służyć? Jemu tylko, a taka fajna to ja nie jestem.;) Dziś mam 30 lat. Kilkuletnie dzieci. Nie czekałam na niego tych 3 lat. Mieliśmy kontakt ze soba. Widział i mówił że kwitnę chociaż jego nie ma przy mnie. Ja odpowaiadałam zawsze, ze może dlatego, ze go nie ma... Nie traćcie swoich młodych lat na łzach podczas gdy mąż sie dobrze bawi... Do też sama też mama: tez pisałam do niego smsy, listy. Namawiałam na rozmowę, terapię. Ale to nic nie dało. Bo on nas już nie widział razem wtedy. I też w głowie mi się niemieściło, że on woli inną. Patrzyłam na jego usta, dłonie, oczy i moje serce krzyczało \"mój jesteś\' a on w tym czasie patrzył na zegarek... bo tamata czekała aż on wyjdzie z mojego mieszkania i bedzie bezpieczny u niej... Aj... szkoda słów...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość też sama też mama
Niebiosom dziękuję za to, że mam pracę...zawsze coś się może stać i mogłabym nie mieć nic, być bezradna i bez środków do życia...Zaczyna mnie to denerwować: jak takie pipki wołowe będziemy czekać i grozić paluszkiem, a oni tak- w twarz...przecież to już nic dalej nie ma w tym wszystkim!!!!!!!!Ja bardzo lubię w sobie moje bycie mamą, ale do cholery nie dla tego starego konia!!! Który dzisiaj zaczyna dawać oznaki jakiegoś "zmęczenia materiału", słabości, a może już się odkochał, czy jak?? Wkurza mnie takie rzucanie słowami, w prawo, w lewo..."Wiem, że powinienem używać tylko twardych argumentów, ale ja się zakochałem"...brakuje mi sił. Im mniej myślę o nim, o niej, o nas, tym więcej mam w sobie spokoju. Kocham w sobie ten spokój, jest boski:))

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
tez sama też mama... i pomyśl...i uwierz że z kazdym dniem łatwiej będzie... myśli bardziej spokojne... poukładane... czasem wyrwie się jeszcze taki krzyk rozpaczy... ale on bedzie taki oczyszczający Wierzę w Ciebie mocno.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość też sama też mama
w co wierzysz? Bo ja nie wiem, co jest dobre, a co złe

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Wierzę że cokolwiek wybierzesz to na końcu tej drogi powiesz: WYGRAŁAM... I nie zapomnij że Ty i Twoje uczucia i spokój sa najważniejsze. I dziecka. I żebyś za kilka lat nie bała się że on powie: \"mogłem wtedy odejść...\" Zresztą, moze się mylę, nie wiem juz sama...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość też sama też mama
oj...kochana, nie chcę w Tobie budzić znaków zapytania..sama zaczęłam czytać, co piszesz, bo próbowałam zrobić ten kroczek ku wolności (najpierw).Ty masz najgorsze za sobą, myślę, że już dawno, dawno, że niczego nie żałujesz- o to mi właśnie chodzi. Nie chce płakać za jakiś czas, nie chcę żałować, nie chcę być nieszczęśliwa. Mam 12-latka tu obok- on chcę tatę. Tata - jak to określił "przy niej może się od nowa kreować, bo ja już wiem, jaki on potrafi być" bla, bla, bla...nic konkretnego. Dzisiaj, że "mnie lubi"...Nic nie jest pewne. Powrót może okazać się zbawieniem, ale te też największą moją, albo naszą klęską. Chciałabym wróżkę, która mi powie. Ja mogę dużo unieść, tylko chciałabym wiedzić, że warto...A może mój supermen to zupełnie ktoś inny, gdzieś tu jest, moje szczęście...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Poczuł nowość, inną świeżość. Bóg jeden wie jak bardzo to jest ważne takie naprawdę co on teraz czuje do tamtej kobiety. I jak to jest trwałe. Powiem Ci że u mojego byłego taki związek rozpadł się przy pierwszych większych problemach życiowych. Zapomnieli oboje, że to życie ze sobą na codzień jednak sie zmieni, spadną różowe okulary i zacznie się stabilne życie. A oni w swoich kartach mieli zapisany widocznie tylko ten romans a chcieli z tego stworzyć sobie świat. Ale oczywiście nie można tego generalizować.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość też sama też mama
idziemy spać :) jutro też jest dzień ;)kolorowych snów :))

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość tak sobie czytam..
hej SaMaMaMo tak sobie czytam co piszesz i musze Ci to powiedziec nie wierze w to, zeby tak fajna kobieta, inteligentna i z przeblyskiem humoru, miala byc sama juz zawsze

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dzięki za miłe słowa:) A ja sie właśnie borykam z nieodpowiedziałnością byłego męża. Doprowdził mnie dziś do łez. Ryczę, ze wściekłości i bezsilności. Jak to jest, ze facet może nawalić a kobieta nigdy? Tez mam jeszcze dni ze musze sobie tłumaczyć i przypominać że mogę liczyć tylko na siebie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość znalezine w sieci
!00% oryginału (łącznie z pisownią) ... Nie wiem w jakim celu szukam bo jak szukalam kandydata na cos powazniejszego to nikt sie nie znalazł, jak szukalam do pogrania do tenisa tez nikt, a jak szukalam kiedys seksu naisal jeden powyginany stary ciota i to trafił w moje antygusta w 100%.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość też sama też mama
tia...mój mąż to też totalny brak odpowiedzialności, a ja zawsze muszę- no bo jak nie ja to kto??? A potem jeszcze zarzuca mi, że byłam dyrektorem w naszej rodzinie...ludzie...przecież życie to nie tylko zabawa, osiem godzin w pracy i laba...nic nie rozumie, nic. SaMaMaMa...zaczynam się przekonywać do skończenia tego. Jego ostatnia wizyta, opowieści o NIEJ wyprowadziły mnie z równowagi(zawsze tak będę reagować???). Minęło kilka dni, wróciłam chyba do sobie i myślę, że skoro potrafi mi w twarz powiedzieć "ale ja się zakochałem, jest dla nas zbyt późno", to to coś do cholery znaczy. Nie wolno być wiecznie małym chłopcem, któremu mama wszystko wybaczy (ja nie chcę być jego niańką!!!)Jak znowu wybaczę, będę się starać (może za obojga) to będę nikt. Wszystko musi mieć i ma swoje konsekwencje. Przecież sama dla siebie muszę mieć trochę szacunku. Skoro pozwolił sobie na miłość, skoro mówi mi to prosto w oczy... Bycie samą to dla mnie przecież nic nowego-przecież już to przerabiałam... P.S. znam dwa małżeństwa "sieciowe"...ale przecież nie ma reguły- ja tam mogę spotkać księcia nawet w warzywniaku ;-)...i co teraz?? Mam trochę pietra... SaMaMaMa....przecież już znasz wszystkie jego wady i to już nie jest Twój problem!!!Trudno, nie zmienisz chłopa i nie stanie się teraz idealnym tatą, idealnym byłym mężem (jest jakiś stereotyp takowgo? hihi) Pozdrawiam!! Luzik Kochana!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość a jaaa
mimo, ze mam dziecko i meza to zadnemu poznanemu nawet przypadkiem mezczyznie to nie przeszkadza i przerozne propozycje mam skladane :-/ Od romansu poprzez czysty sex..... nie skorzystalam...nie wiem od czego to zalezy, moze od podejscia, luzu, nie szukania na sile...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość też sama też mama
...wiesz, chyba każda z nas ma- miała takie sytuacje w życiu. Seksu brakuje, ok, ale nie potrafię tego zrobić dla sportu, więc nigdy niczego podobnego nie zrobiłam- czyli nie wykorzystałam "szansy" heh...wiesz, mam w sobie pozostałości po młodzieńczych ideałach: jeden, jedyny na całe życie...ja tak postępowałam, może te moje opory przed rozstaniem z tego jakoś wynikają. Dzisiaj myślę sobie, że wolę podeptać ideały niż podeptać samą siebie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Do A JAAA... Wiesz ja nie pisałam, ze nie mam nikogo do seksu. Kandydaci są owszem. Do romansu rówienież, ale chyba oczekuje czegoś więcej. Przyjaźni... Perspektyw na miłość...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Do też samam też mama... Bardzo mi się spodobał ten Twój wpis z 22:53 ;) Widać, że zaczynasz rozumieć dużo. Ja też mogłam swojego uprosić żeby został... ale w którymś momencie przestraszyłam się że powinnam mu być \"wdzięczna\" za to że został... tego bym nie zniosła... kazde jego zamyślenie przy obiedzie to burza w mojej głowie...o czym myśli?... pewnie tęskni do tamtej... Nie warto tracić na to sił, lepiej te siły tracić budowaniu nowej siebie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość też sama też mama
Ja tylko nie chcę sama przed sobą wyglądać na taką samą egoistkę jak on. Wiem, syn dorośnie i zrozumie...ale teraz dzięki nam ma połamane to swoje malutkie serduszko...straszne to jest.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość też sama też mama
...a jeszcze jedno pytanie...niestety- przyziemne: jak sobie radzicie z finansami?? Rozwody?? Podział majątku?? Alimenty?? My mamy wspólny kredyt mieszkaniowy, spłata jest w sumie na starcie, więc kto spłaca, ten mieszka...ale trzeba to jakoś rozegrać. Ja nie zarabiam tyle, żeby spłacać długi i żyć, jeśli on nam (mi) nie pomoże- w sensie czegoś więcej niż 300 zł na dziecko...trochę się boję. Nowe mieszkanie jeszcze puste, ale latam, załatwiam, wydaję resztki z kredytu, żeby za dwa- trzy miesiące się tam wprowadzić. A on nadal jest współwłaścicielem...średnio to wygląda...mamy rozdzielność majątkową, ale kredyt i mieszkanie wspólne. On mnie zapewnia, że oczywiście pomoże itp...ale naoglądałam się już takich filmów i nie chcę, żeby któregoś dnia jego słodka niunia przypomniała mu, żeby się "o swoje" upomniał. Albo nie daj Bóg zetrze się chłopina na tej obczyźnie i za kilka lat mi się ot tak wprowadzi...To, gdzie teraz mieszkamy jest sprzedane, kasa poszła w "nowe"...mój mąż nie będzie miał nawet do czego wrócić...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość też sama też mama
...muszę iść do lekarza...zaczęłam się użalać nad nim....mattttttkoooo... SaMaMaMa...mam ofertę: jak to babeczki- może coś o facetach?? Nie o mężach (byłych, przemijających czy jak im tam) ale o tych wszystkich innych ;-) Opowiesz coś? Poznałaś kogoś ciekawego? Spotykałaś się z kimś? A może powinnyśmy już jakoś trenować (na sucho) przedstawianie naszego...naszego...yyy...przyjaciela (bo chyba nie chłopaka, ani wujka, co??) dzieciom??? SaMaMaMa...ależ ja postępy robię!!!!! Jak mam jakieś małe zacięcie- to lecę i czytam wszystkie Twoje wpisy, od początku i bardzo pomagają :) :) Wszystko do zrobienia i do wytrzymania...:) To jak będzie?? Ploty o mężczyznach??

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Do też sama tez mama... Co do spraw majątkowych to się ne dorobiliśmy na szczęście niczego więc nic nie dzieliliśmy, a co do alimentów to mi nie płaci, bo jak mówi ciągle nie ma kasy, a ja pracuję więc jak to on mówi \'\'dam radę\'\'\'. Brrr, owszem dam, ale jmu to chyba za dobrze jest. Masz trochę zagmartwaną sytuację z tym mieszkaniem, ale nie beznadziejną. Sąd weźmie pod uwagę, ze to on zostawia rodzine wybierając inna kobietę, jest winien rozpadu rodziny. W mieszkaniu pozostaniesz Ty z dzieckiem. Co do kwesti spłaty kredytu, jak przedstawisz w sądzie tę sytuacje i swoje zarobki to myślę że znajdzie to odzwierciedlenie w wysokości alimentów. Nie jestem tego pewna, piszę tak jak mi się wydaje, powinnaś się poradzić jakiegoś adwokata. Jeśli już myślisz o takich rzeczach. Piszesz żeby coś o mężczyznach... Wiesz, po rozstaniu z mężem patrzyłam kto, dlaczego i jak zwraca na mnie uwagę. Było mi to potrzebne. Kilka przelotnych znajomości... i romans który trwał prawie 3 lata... Właśnie się kończy powoli, bo jakoś też się nie ułożyło. Ale to nie było dla mnie chyba takie ważne, bo jakoś spokojnie wszystko odeszło. Dzieci, od małego sa tylko ze mną, a mnie otacza wielu znajomych i przyjaciół, więc ta znajomość jakoś przemykała. Tym bardziej że nie obnosiliśmy się przed dziećmi że coś nas łączy. Na moja prośbę. Na moje życzenie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×