Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Epoq

Trochę ładniejszy od diabła....

Polecane posty

Gość Epoq
Ja wiem że żadne z nas nie może dać 100% pewności że nigdy nie zdradzi drugiej osoby.Ja również tego nie twierdzę. Zastanawia mnie tylko jedno. Jak płytkie musi być jednak to uczucie , jeśli naraża się związek z pełną świadomością , będąc całkowicie przekonanym o słuszności tego co się robi. Impreza była w sobotę , smsa wysłał do niej w niedziele wieczorem.Czyli był czas na analizę i wartościowanie co jest wazne a co mniej. Qrwa mac!!!!!!!! jakbym do tego nie podeszła , z której strony nie ugryzła to mnie zniszczył psychicznie i przydeptał maż kochany. Roztrząsać co nim kierowało chyba juz nie ma sensu bo posmiewisko tylko z siebie zrobie przed wami , samą sobą i przed nim również. No i sie jeszcze w pracy poryczałam.Pięknie.Muszę zapalić.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
nie chodziło mi o to, że sie przestaje kochać w momencie podpisywania papieru, raczej o to, że w którejś chwili te wszystkie uniesienia gdzieś tam sie rozpływają i co wtedy? I wtedy pojawiają sie dramaty pt. żona jest fleja (bo po ślubie wyszła z radosnego założenia, że nic nie musi), mąż mnie nie dostrzega zza gazety (bo wyszedł z tego samego założenia) itd. Natomiast, kiedy ludzie ze sobą nie mieszkają, to cały czas są zmuszeni do tego, żeby uczucie pielegnować.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Powiedziałbym tak: dla tzw: wyzwolonych, nic nie zmienia (nie musi zmieniać) bo ślub jest zawierany wyłącznie w celach formalno-prawnych. Ale dla "nie wyzwolonch" czyli respektujących w jakimś sensie, zastaną obyczajowość, ślub znaczy, niekoniecznie TO co się oficjalnie stwierdza. Znaczy między innymi tyle, że ona/on jest moja/mój i koniec. Mam do niego/niej prawo. Ona/on musi mnie teraz kochać. Najbardziej śmieszy mnie to, ze "musi kochać" :D A skoro musi, przynajmniej powinien/powinna, to nie ma już takiej potrzeby aby o nią/niego zabiegać. To jest bardzo powszechny schemat myślenia i postępowania. Nie chcę tu lansować na siłę związków pozaformalnych, ale jeśli są trwałe to właśnie dlatego, że opierają się wyłącznie, głównie na więzi emocjonalnej, psychicznej, uczuciowej (jak zwał, tak zwał) a nie na kulejącej wierze w znaczenie faktu zawarcia związku małżeńskiego.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
"Jak płytkie musi być jednak to uczucie , jeśli naraża się związek z pełną świadomością , będąc całkowicie przekonanym o słuszności tego co się robi." Postawię taką tezę: wychowuje się nas w przekonaniu, ze uczucia głębokie są czymś dostępnym dla każdego (zarówno jako biorca, jak i dawca) a tymczasem, ogół (zakładam, że znacząca większość) NIE JEST ZDOLNA do nawiązania z drugim człowiekiem głębokiej więzi opartej na wazajemnym zrozumieniu a może raczej pragnieniu zrozumienia. Obserwując ludzi, wręcz mi się wydaje, ze im głośniej ktoś deklaruje swoje uczucia, tym mniej one są warte (nie chcę z tego czynić absolutnej normy, zaznaczam, że to jedena z częstych typów zachowań).

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Dosia123
a ja jestem mężatką. raczej szczęśliwą (to "raczej" to dlatego, że są momenty, w których ukochany mnie wku..ia do bólu i takie, gdy skoczyłabym dla niego w ogień). a ponieważ nie ma u nas codziennie tak samo, to jest ciekawie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Epoq
Kiedyś lubiłam czytac takie tematy-doradzać , pocieszać lub tylko obserwować. Nie życzę żadnej z was abyście znalazly się kiedyś tutaj w roli głownej bohaterki. Z całego serca was proszę , nigdy nie miejcie w sobie pewności że to tylko czyjaś historia. frk-09 -widzisz ja zawsze idiotka uważałam że mój mąz kocha mnie "nad życie".

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Dosia123
Epoq a może wystarczy "przywołanie" go do porządku? coś na kształt terapii wstrząsowej? u mnie pomogło, aczkolwiek mój mąż nie postawił mnie aż w tak okropnej sytuacji. jego "przewina" to jednak rzecz mniejszego kalibru...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×