Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...
phii

Drugie żony a dzieci z poprzednich związków

Polecane posty

Gość Tak taktak
No widzisz Moskito w zyciu jest róznie.Nie bede tu na forum opowiadac mojej historii ale powiem tak :Posrednio temat i mnie dotyczy. Moje malzenstwo wisialo na wlsku, juz nawet nie mieszkalismy razem: ja sama z dziecmi , maz z inna kobietą. Ale tak jak juz napisalam: stara milosc nie rdzewieje i dzis, jestem szczesliwa, wybaczylismy sobie wszystko , bo sie kochamy i paradoksalnie te pare lat rozłaki zblizylo nas do siebie bardziej niz kiedykolwiek przedtem, i nie jest to szczenieca miłosc nastolatkow ale dojrzała, Jesli ludzie naprawde sie kochaja to osoba trzecia nie jest w stanie ich rozdzielić, a kochanka moze wrecz pomóc. Po czasie gdy juz motylki w brzuchu nie lataja przychodzi szara rzeczywisctosc i wychodzi szydlo z worka, tak bylo w przypadku mojego meza i caly czas powtarza ze gdyby mogł to wymazalby ten epizod ze swojego zycia, ale badz co badz ma nauczke na całe zycie.Od ponad roku budujemy swoje nowe zycie i jest coraz lepiej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Moskito00
Tak taktak Gratuluje Ci zatem i jestem szczerze pełna podziwu, że dojrzale wyszliście z całej sytuacji. Kiedy czytam niektóre posty widzę, że wiele kobiet unosi się dumą, rozwodzi się i z czasem bardzo tego żałuje. Zabijają je frustracje, chęć zemsty, bezsilność. Jestem przekonana, że nawet z bardzo trudnej sytuacji jest wyjście, którym nie koniecznie musi być rozwód (chyba, że mamy do czynienia z patologią). Ja mojego partnera poznałam 4 lata po jego rozwodzie. Przyznam, że myślę czasem czy on nie żałuje swoich decyzji. Ale mieli sporo czasu zanim każdy z nich ułożył sobie życie z kimś innym. Nie skorzystali z tego mimo wspólnych dzieci i kontaktów. Teraz każdy ma swoje życie, my czekamy na naszego maluszka :) i mam nadzieję, że mimo tego, że to "facet z przeszłością" będziemy szczęśliwi. Pozdrawiam i jadę popływać z moim wielkim brzuchem ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość tjaaaa
Jesli ludzie naprawde sie kochaja to osoba trzecia nie jest w stanie ich rozdzielić. Zgadzam się !! Jeśli ludzie się KOCHAJĄ NAPRAWDĘ, to osoba trzecia nie jest w stanie ich rozdzielić. Nawet była żona ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dużo tu wrednych wpisów
ale jest też kilka takich, które i o starych i o nowych żonach dobrze świadczą to nie jest tak, że eks żony zawsze są beee jestem taką eks, nie utrudniam kontaktów, nie czepiam się, ostatnio nawet kogoś poznałam i może mi się ułoży i jest mi przykro, gdy tak piszecie o eks - grupowo, że takie a nie inne- bo każda i eks i nowa jest indywidualną osobą a tym bardziej mi przykro , że kiedyś mąż proponował mi, gdy odwoził syna, że możemy się "w ramach dawnej przyjaźni poseksować", bo może mam potrzeby i musiałm dość ostro zareagować, by nie wychodził z takimi propozycjami Syn chętnie spotyka się z ojcem, zna jego nową żonę, zna swojego małego brata, czasami coś o nich mówi, gdy wróci do domu, ale ja nigdy go nie wypytuję, staram się być neutralna i wcale nie życzę drugiej żonie źle, wolałabym by im wyszło, wcale nie chcę, by syn poznawał inne nowe kobiety, w końcu wzory zachowania też się liczą w życiu

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Moskito00
Dużo tu wrednych wpisów Cieszę się, że są takie Kobiety jak ty! :D Kochane! Mądrość to nasza broń.. bo jak pokazuje nawet przykład powyższego wpisu - faceci czasem myślą tylko fiu**m.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Byla zona swojego meza to ja
6 lat temu rozwiedlismy sie z mezem.On zalozyl nowa rodzine 2 lata p rozwodzie.Ja bylam sama ..jakos nie mialam ochoty wtedy na zadne znajomosci damsko-meskie.Mamy dziecko..w momencie rozwodu corka miala 3 lata.Na dzis sprawa wyglada tak:od roku na nowo bydujemy nasza rodinke:)Kochamy sie bardzo!!Za mesiac nasz drug slub:)Zycie jest bardzo przewrotne i NIGDY nie mozna powiedziec,ze jest sie czegos pewnym..NIGDY.W zyciu bym nie przypuszczala,ze sie rozwiode,ze byly maz bedzie mial nowa zone i dziecko..ze wezme slub z bylym mezem:)hehe

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dużo tu....
ok, różnie bywa, ale zgadzam się z Mosikto, że facet nie powinien zawracać nowej kobiecie tyłka... mam nadzieję, że teraz już dorośliście do związku, że bardziej zadbacie o swoje sprawy i nie będziecie zabierać zabawek z piaskownicy po pierwszym konflikcie, by więcej kobiet nie skrzywdził Twój były i przyszły mąż teraz też dojdzie Ci problem, z którym tak bardzo nie radzą sobie nowe żony, dziecko z byłą 2 żoną bo przecież Twój mąż nie zamierza chyba zrezygnować z bycia ojcem tego kolejnego dziecka tak łatwo jak rezygnuje z bycia mężem

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Moskito00
Sytuacja faktycznie ciekawa.. :) ale zgadzam się z poprzedniczką, że wcale nie łatwa. Bo wydarzyło się coś w waszym życiu co ma poważne skutki i czego zapomnieć się nie da - dziecko twojego byłego-przyszłego męża. Jeżeli tylko poradzicie sobie ze zbudowaniem na nowo rodziny, ponownym zaufaniem sobie i zapewnieniu córce powrotu do normalności - bo domyślam się, że cała syt. może być dla niej trudna. Zaprzeczyć jednak nie można, że sporo namieszał twoj mąż. Szkoda tej kobiety, bo pewnie zaufała facetowi, że bedzie mężem i ojcem. Oby teraz juz jak najmniej "zawirowań", bo sie wszyscy nerwicy nabawicie ;) Teraz jako next musisz wykazac sie zrozumieniem i cierpliwością wobec przyrodniego rodzenstwa córki. Jak twoje nastawienie wobec tego dziecka i jego matki?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Byla zona swojego meza to ja
Macie racje dziewczyny,zawirowan jest cale mnostwo,ale musze tu satnac w obronie mojego bylego i przyszlego meza.Po maszym rozwodzie chcial ulozyc sobie zycie ,wiec zwiazal sie z kobieta,wzieli slub i maja dziecko.On tez nie przypuszczal,ze jeszcze kiedys bedziemy razem.Mial prawo sobie ulozyc zycie.Ja nie bylam gotowa,nie chcialam..owszem czasem jakas randka bez zobowiazan i tyle.Byly to nie jest czlowiek krysztalowy,ale nie wierzez,ze z pelna premedytacja zalozyl nowa rodzine by potem wrocic do bylej zony.POwodem naszego rozwodu nie byla zdrada,przemoc i inne patologie..zaczelismy sie mijac,mieszkalismy razem,ale jako wspollokatorzy a nie malzenstwo..byc moze decyzja byla podjeta pochopnie jesli chodzi o rozwod.Korzystalismy z pomocy fachowcow w kwestii problemow malzenskich..wszystko na nic. Maz oczywiscie jest ojcem nie tylko mojego dziecka i w tym miejscu ja mam bardzo konkretne zdanie na ten temat.Nie bylabym z nim gdybym wiedziala,ze tamto dziecko zostalo przez meza zignorowane..zreszta w czasie kiedy my zylismy oddzielnie,nasze dziecko zawsze moglo liczyc na ojca,i w kwestii finansow i wielu wielu innych,a jego zona nie miala zadnych zali i prenensji..przynajmniej ja o niczym nie wiem.Corka bywala u nich,jakos to musielismy poukladac,swieta ,ferie wakacje...dalo sie,choc nie twierdze,ze bylo rozowo:) Corka zna swoja siostre przyrodnia i wlasnie traktuje ja jak siostre. Napewno latwo nie bedzie ,ale mam nadzieje,ze poukladamy te wszystkie sprawy jak nalezy.Ja osobiscie nie mam problemu jesli chodzi o jego dziecko.Byc moze gdyby zdradzil mnie i odszedl do innej kobiety..ale nie..musze szczerze przyznac,ze absolutnie nie mam zadnych objekcji co do jego ojcostwa tamtaego dziecko,co do jego obowiazku wzgledem dziecka..to sa dzieci,to my dorosli wprowadzamy w ich zycie zamet i to my dorosli MUSIMY tak wszystko poukladac by te maluchy nie cierpialy.A ,ze zycie jest jakie jest..coz pewne mozemy byc tylko smierci.Czytalam wypowiedzi kobiet,ktore sa z facetami po przejciach i przyznam,ze w pewnych momentach mialam ciarki na plecach....niech wam bedzie juz,obrzucajcie sie wzajemnie blotem,obrazajcie i bluzgajcie..ale na BOGA!!!!!dlaczego tak nienawidzicie tych dzieci??????O czym swiadczy taka zajadlosc?to sa male dzieci,ktorym swiat sie zmienia,potrzebuje wsparcia,madrej milosci i szacunku tak samo jak my:) Prosze was..jako kobieta..skupcie sie na zwiazku,na milosci..nie wracajcie do przeszlosci waszych mezow..te dzieci juz istnieje,sa i zyja..nie zmienicie tego,a zlosc i frustracja zatruje wam zycie i zniszczy milosc..nawet te najwieksza i najwspanialsza.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość a to ciekawe bardzo
"Szkoda tej kobiety, bo pewnie zaufała facetowi, że bedzie mężem i ojcem" Naprawdę ci jej szkoda? A dlaczego tylko jej? A nie szkoda ci tych kobiet porzucanych po 20 latach dla pazernej dziwki? One też ufały, kochały. A tu widzę żale się odbywają tylko nad porzuconymi kochankami, i drugimi. Bo jak im się już zawraca głowe to trzeba już być z nimi na zawsze. Szkoda, że tyle jest żalu za kilkumiesięcznym bzykaniem na boku a tyle nienawiści do kobiet, którym się zniszczyło 20 letnie związki. I nie pisze tego tylko do ciebie moskito, ale to współczucie dla kochanek jest tu często widoczne przy jednoczesnej podłości wobec pierwszych zon. Hipokryzja do kwadratu. Taka prawda, że tak samo może się nie udaćdrugie małżeństwo jak i pierwsze. Szkoda tylko, że dupkowatość faceta zauważacie dopiero przy drugim, a przy pierwszym to biedny misio z prawem do szczęścia. Niestety, kochanki też bywają największymi pomyłkami życiowymi, chociaż chciały byście się widzieć jako cuda. pierwsze

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość bo temat
tyczy drugich żon i dzieci z poprzednich związków.W ogóle temat zjechał na dziwne tory. Rozwinał sie wątek wracania byłych do byłych.paranojka jak zwykle.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wiem ze niektórym z Was
trudno uwierzyć, że można mieć niechęc do dzieci. Takie uczucie sie rodzi i już, więc co mam siebie samą okłamywać, że jest inaczej. Staram sie byc miła dla tych dzieci ale swoje w śodku czuję. I starałam sie z tym walczyć, to na nic. widocznie są różni ludzie. Niektorzy nie mogą sie przekonac do zwierzat i na nic mówienie im, ze zwierzęta sa fajne i trzeba je lubić. Umoralnianie nie ma sensu. Jeszcze nikogo nie zminiło.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość do a to ciekawe bardzo
Masz absolutna racje! Mysle identycznie , lepiej bym tego nie ujela :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość do wiem
ty idz do psychologa idż .bo z soba naprawde masz problem .Zwłaszcza z sobą . Dopiero pozniej ,buduj relacje .

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kleo2009
A ja Wam coś powiem wszystkim paniom ex, dobrą radę. Po rozwodzie bądźcie miłe i uprzejme dla swoich ex, nie róbcie scen, rozmawiajcie ze swoimi ex z uśmiechem na ustach (nawet jak w kieszeni Wam się nóż otwiera). Nie myslcie o tym co Wam złego zrobił ani też o tym jak bardzo go niecierpicie. Po prostu traktujcie ich bardzo dobrze. Bo po pierwsze zobaczy szybko co stracił, po drugie, zobaczy, że bez niego jesteście szczęśliwe, po trzecie, zobaczycie jak szybko zmieni stosunek do swojej next (oczywiście na negatywny, bo zawsze zreszta będzie was obie porównywał i nigdy sie nie przyzna do tego!) Nie warto walczyć z byłym!!! Bo będzie co ma być a jedyne co wyjdzie z walki to krzywda dla dzieci. A dla pań next, dobra rada "nie bierzcie się" za rozwodników z dziećmi, nigdy nic dobrego z tego nie wynika . ;-) Mam koleżankę, która mieszka już 4 lata z facetem, który ma 2 dzieci, no a na domiar złego ona ostatnio urodziła jego dziecko (dzidziuś ma dziś 2 tygodnie), facet przejrzał na oczy dopiero teraz, no bo co? Sielanka się skończyła i zapowiada się to samo co z byłą, no i ta moja koleżanka jest załamana, bo facet coś daje jej do zrozumienia, że "coś łączy" go z byłą żoną...Współczuję dziewczynie, ale wiedziała co robi? No nie? Pozdrawiam!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość oj kleo
ja wiem, że byłe żony, nawet jak mają w dupie swojego ex, to wolałyby, żeby on jednak kochał wiernie swoją byłą żonę :P wiem, bo sama jestem ex i też miałam taką fazę, że chciałam żeby żałował, żeby porównywał swoją nowa żonę ze mną i żebym to ja była lepsza. norma. ale niestety, moja droga, nie ułożysz z tego wzoru, bo zbyt dużo zmiennych. a słowa "zawsze" oraz "nigdy" są zbyt pojemne żeby w sposób wiarygodny się nimi posługiwać. piszesz, że ze związku z rozwodnikiem z dziećmi NIGDY nic nie wychodzi, bo TY MASZ KOLEŻANKĘ. no proszę Cię :D ja mam kilkanaście koleżanek w związkach z rozwodnikami z dziećmi i też nie pokuszę się o definicję takiego związku, bo są RÓŻNE! sama jestem w cholernie trudnym związku z rozwodnikiem z dziećmi sama ich nie mając. ale zmartwię Cię - im dłużej ten związek trwa, tym jesteśmy sobie bliżsi :) im więcej mamy przeszkód, tym jesteśmy silniejsi razem. dzieci mi nie przeszkadzają, wprost przeciwnie, z byłą żoną nie ma żadnych kontaktów. nigdy nic? no cóż. za pierwsze małżeństwo każda z nas oddałaby rękę, że będzie trwało na wieki wieków. może teraz zluzujmy i nie dawajmy nawet paznokcia, że drugie będzie porażką? tak się składa, że nikt nie ma monopolu na powodzenie. ani pierwsze, ani kolejne żony. ani mężowie :) a w ogóle, gdzie jest napisane, że to pierwsza żona była największą miłością faceta? bo się ożenił? bo miał z nią dzieci? no i? dzieci to dzieci. czasem śluby zawiera się "dla ich dobra" ;) dzieci można kochać nie kochając kobiety, która je urodziła. nie wiesz o tym? nie zakładaj niczego, to się nie zawiedziesz 🖐️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kurnik.pl

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Looking
A ja uważam, że na pierwszym miejscu w życiu nie powinny być dzieci ale właśnie wzajemna miłość obu partnerów. Nie rozumiem myślenia, że dzieci ma się do końca życia a męża/żonę można zawsze zmienić. Jest zupełnie odwrotnie. Dzieci dorastają, usamodzielniają się, mają swoje życie nierzadko zapominając o rodzicach. A mąż i żona(pierwsza,druga czy też siódma) razem żyją, razem się starzeją, wspólnie spędzają resztę życia i polegają głównie na sobie. Można zbudować trwały związek z kolejnym mężem lub żoną, którzy mają dzieci z poprzednich małżeństw ale tylko wtedy gdy priorytetem w NOWEJ rodzinie będzie NOWA miłość i NOWE życie, czyli gdy partnerzy skupią się w większej mierze na sobie, na budowaniu swojego szczęścia a nie pielęgnowaniu przeszłości. Mam nadzieję,że co inteligentniejsi wiedzą o czym piszę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kleo2009
A ja jednak myślę, że o małżeństwo należy walczyć do końca :-) Człowiek jest tylko człowiekiem moja droga, teraz jest Wam ze sobą dobrze, no...wiesz, nie znamy przyszłości. Między Wami z pewnością z biegiem czasu narośnie wiele niedomówień, czy też skrywanych uraz i ani się spostrzeżesz, a stracisz tego człowieka, bo jak mówiłam, zawsze znajedzie się ta next aby go pocieszyć ;-) Tak na marginesie to co czułabyś gdybyś była tą ex, o której piszesz, że mąż nie ma z nią kontaku? Z Tobą też może kiedys nie mieć... ;-) No tak, nie można uogólniać, jednak nigdy nie zbuduje się szczęścia na krzywdzie drugiego człowieka. Kiedyś przyjdzie Ci za to zapłacić, no i Twojemu dziecku z pewnością również, tylko że ono zapłaci wyższą cenę niż Ty, moja droga :-) Czy jesteś tego do końca świadoma? Czy liczysz sie konsekwencjami swojej "próby szczęścia"? Czy żyjesz po prostu "tu i teraz"? i nie chcesz widzieć tego co tu się tak na prawdę wydarzyło... Mimo wszystko życzę powodzenia...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość oj kleo
Po pierwsze jestem ex, z moim byłym nie mam żadnego kontaktu, z czego bardzo się cieszę. Było, minęło. Po drugie nie buduję swojego szczęścia na niczyjej krzywdzie, a na pewno nie na krzywdzie ex mojego obecnego męża, bo ona też już dawno się pocieszyła (wiesz, nie wszystkie byłe żony wypłakują oczy za byłymi mężami ;) ) Jesteśmy ze sobą na tyle długo, żeby widzieć swoje wady, znamy się na tyle dobrze, żeby wiedzieć, że daleko nam do ideałów. Ale się kochamy :) Tego nam nikt nie jest w stanie odebrać. I gdyby nasz związek miał się rozlecieć, stałoby się to w ciągu ostatnich 2 lat, które nie były sielanką :( Zamiast się rozstać, jesteśmy sobie bliżsi niż kiedykolwiek. Robimy wszystko RAZEM, dużo rozmawiamy, spędzamy wspólnie czas, dbamy o siebie w sprawach dużych i małych. Niedomówienia? Nie ma na nie miejsca, bo KAŻDA sprawa, nawet najbardziej błaha jest omawiana natychmiast i wyjaśniana. U nas nie zamiata się problemów pod dywan, nie udaje, że ich nie ma. Jeśli coś boli, szukamy wspólnie rozwiązania. Czasem go nie ma, więc dodajemy sobie sił. Czy On mnie kiedyś może zdradzić, porzucić? Tak, tak samo jak ja Jego. Tak samo jak Twój mąż Ciebie , Ty jego. Życie :) Co do dzieci... jak pisałam, swoich nie mam i za późno żebym miała, więc w razie czego zapłacę sama za swoje błedy ;) Kleo, wróżką nie jesteś, nie znasz przyszłości. Widzisz, ja kiedyś myślałam na wiele lat do przodu, starałam się przewidzieć wszelkie możliwe konsekwencje. Ale życie jest takie, że pisze najmniej oczekiwane scenariusze. Małżeństwo warto ratować, ale do tego trzeba dwojga. Ja sama nie udźwignęłam swojego, mój mąż też nie był w stanie sam ocalić swojego. Możesz sobie wróżyć i przewidywać, ale nie jesteś w stanie przewidzieć nawet co stanie sie w Twoim życiu za rok czy 5 lat, to rościsz sobie prawo do wyrokowania o moim? Nie bądź niemądra :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jejku kleo
(...) Kiedyś przyjdzie Ci za to zapłacić, no i Twojemu dziecku z pewnością również, tylko że ono zapłaci wyższą cenę niż Ty, moja droga (...) aż strach się bać

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość owszem bójcie się
To nie są wymysły, tylko fakty, że dzieci rozwiedzionych rodziców rozwodzą się częściej. Mają wzorzec z domu i problemy z zaufaniem drugiemu człowiekowi. Tak to właśnie jest, że dzieci płacą za błędy rodziców. Jak dziewczynka ma ojca kurwiarza i to widzi, to ma problem z zaufaniem jakiemukolwiek mężczyźnie. I albo zostaje starą panną albo sama plącze się w związki z żonatymi, bo nie chce się znaleźć w roli zdradzanej zony i wydaje się jej, że sypiając z żonatymi ma kontrolę nad sytuacją. A co do kobiet rozbijających małżeństwa - dzieci kochaja swoich rodziców, ale niekoniecznie taką matkę szanują. Znam osobiście 15 latkę, która poprosiła swoja matkę chrzestną aby ją zaadoptowała, bo tak się wstydzi za matkę kochankę. Myślę, że jest wielkie prawdopodobieństwo, że ta dziewczynka dla "kontrastu" z mamusią będzie żoną zdradzaną przez lata i nie robiącą z tym nic, żeby sie tylko nie upodobnić do mamuśki, o której pół miasta mówi "ta k...P"

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Moskito00
Kleo chyba borykasz się z intensywnymi frustracjami... żyj po swojemu i daj żyć innym. Swoje rady oparte na przykładach koleżanek schowaj do kieszeni. Bo piszemy tu o życiu, a nie przepowiadamy przyszłość. "Kiedyś przyjdzie Ci za to zapłacić, no i Twojemu dziecku z pewnością również, tylko że ono zapłaci wyższą cenę niż Ty, moja droga" :) to zdanie pokazuje najlepiej na czym budujesz swoje refleksje.. przykre trochę. Przypominam, ze nie większość piszących tu drugich żon poznało swoich mężów po rozwodach, więc nie ma podstaw by nazywać ich kochankami.. pokochały wolnego człowieka, tak jak pierwsze.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Mejeje
Owszem bójcie się jakaś parapsychologia? :D moi rodzice rozwiedli się jak byłam dzieckiem. Mam rodzinę, dzieci. Jestem szczęśliwą, jedyną żoną. Kocham moich rodziców, którzy jako dorośli ludzie podjęli decyzje o rozwodzie, ponieważ nie potrafili stworzyć udanego małżeństwa. Nie mam im tego za złe... mieli się męczyć w imię mojego "szczęścia", bo tak nie nazwałabym wiecznej ciszy w domu? Nie mam problemów emocjonalnych, o których piszesz więc hamuj trochę swoje wywody, bo możesz urazić "te biedne dzieci"... :/

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość owszem bójcie się
Mylisz się moskito. Tak na oko, to 90% piszących tu kobiet było kochankami, ale uważają, że nie rozbiły małżeństw, bo "one się już dawno wypaliły" . Takie niby nic a jednak. Mejeje, a ile masz lat i jak długo jesteś po slubie? I to żadna parapsychologia, tylko fakty. Poczytaj trochę. Może Tobie się uda i tego Ci zyczę, ale fakty są takie, że dzieci rodziców rozwiedzionych rozwodzą się cztery razy częściej niż nie rozwiedzionych.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Mejeje
36 lat i 14 lat po ślubie. Nie przeczę, że dzieciom z rozwiedzionych rodzin może być trudniej. Ale wszystko zależy od rodziców, jeśli po drodze do własnego szczęścia nie zgubili miłości do dziecka to ono również potrafi kochać i tworzyć własny dom. Jak już ktoś tu napisał wcześniej można kochać dziecko i nie tworzyć małżeństwa z drugim rodzicem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość owszem bójcie się
no właśnie mejeje, WSZYSTKO zależy od rodziców :-) A za ich błędy zapłacą dzieci. Niestety

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość do kleo2009
bije od ciebie straszna pewność siebie, a twoja najmojsza "prawdę' o nieuchybnym końcu drugich małżeństw można łatwo obalić - przecież te pierwsze niby też miały trwac od końca, a jednak... ;-) nie wiem dlaczego u ciebie złota zasada o nie budowaniu "szczęścia na cudzym nieszczęściu" dotyczy każdego drugiego małzeństwa? gdyby wszystko było takie proste, to każdy by się bał jednak ponownie wychodzic za mąż, rozwódki też...a jednak jest cąłe mnóswto udanych drugich związków, dużo częściej są one udane niż te pierwsze i co wtedy? nic twoja teoria nie działa... :p i kim ty jesteś, dziewczyno, żeby oceniać, kiedy rozwód był tym "nieszczęściem", na którego gruzach buduje się coś innego? skąd wiesz, jakby to małżeństwo wyglądało? skąd wiesz, czy by się nie pozabijali, nie wykończyli psychicznie, czy dzieci by nie wyrastały w atmosferze kłótni i wrzasków, nei wyniosły z takiej rodziny traumy na cąłe życie? to uważasz za "szczęście" w przeciwieństwie do "nieszczęścia" jakim jest rozwód takiego beznadziejnego małzeństwa? współczuje szablonowego podejścia, wobec tego... :o ludzie się rozwodza, związki się rozpadają, to jest NORMALNE, bo nie każdy do każdego pasuje... ale jednak ludzie szukają, dążą do ideału i często znajdują to szczęście, nawet w późniejszym wieku i żyją i sa szczęśliwi a to, moja droga, świadczy o tym, że poprzednie rozstanie nie było wcale złe i za żadne nieszczęścia płacić nikt do ósmego pokolenia nie będzie dlaczego? bo bardzo często rozwód jest wybawieniem dla wszystkich - męża, żony i dzieci, wcale nie traumą, jak to opisujesz a jeśli jest wybawieniem, to znaczy, że nie ma żadnego neiszczęścia, bo każdy ma okazje ułożyć sobei życie i być szczęśliwym i jeszcze na koniec pytanko do ciebei: czy ty i twoja cała rodzina jesteście wszyscy wciąż z waszymi pierwszymi partnerami?? jeśli nie, to znaczy, że wszyscy (a więc także i TY) budujesz swoje szczęście na cudzym nieszczęściu - na łzach poprzedniej dziewczyny, z którą kiedyś zerwał twój mąż, na zranionych uczuciach twojego byłego chłopaka, na smutnym spojtrzeniu pierwszego partnera twojej córki, ciotki, matki... a na tym, pewnie wiesz, nie da się zbudować niczego dobrego wszyscy będziecie potępieni, według twojej teorii, do ósmego pokolenia, a za twoje błędy najbardziej zapłacą kiedyś tywoje dzieci i wnuki bo dzieci płaca za błędy rodziców, jak sama twierdzisz i czy chcesz czy nie, dotyczy to dzieci ze wszystkich małzeństw - pierwszych, drugich i czwartych pozdrawia cię OBECNA żona sprawdź nazewnictwo, poducz się słówek, bo ja żadną "neksią" nie jestem jestem ŻONĄ i mam ślub kościelny :p

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość do kleo2009
i jeszcze trochę: "Rozwód tak czy inaczej jest złem, a zło jak wiemy róznie sobie tłumaczymy aby nie czuć wyrzutów sumienia lub przeczuć?" tak? zawsze jest złem? powiedz to kobiecie, która bierze rozwód z pijakiem, powiedz to tej, która jest bita do nieprzytomności powiedz to ich dzieciom, które boja się wyjść spod łózka, kiedy tatus wraca do domu im powiedz, że rozwód jest zawsze złem, że nie mają sobei prawa ułożyć życia, nie mają prawa do szczęścia i godności :o "Podczas rozbicia rodziny krzywdzimy dzieci (fajnie bo nie swoje, prawda?)" jeśli ktoś krzywdzi dzieci rozwodem, to robią to RODZICE, nie osoby trzecie, nie dziadkowie, nie sąsiadka z 3 piętra i nie pani z warzywniaka rodzice podejmuja decyzje, rodzice idą sdo sądu, rodzice się rozstają krzywdzą SWOJE DZIECI, nie cudze "Trzeba kochać człowieka takim jakim jest, gdyż jemu się ślubowało, trzeba czekać, trzba przebaczyć, nie uciekać i najłatwiej poszukać kogoś innego. Trzeba mieć wartości w życiu, a naczelną wartością człowieka dojrzałego emocjonalnie to rodzina. Mąż, żona i dzieci. Nikt nie obiecywał, że bedzie pięknie i kolorowo, a zło rodzi zło." jak wyżej - powiedz to kobietom, dzieciom, które przez te przysięgi cierpią na resztę twoich płytkich i ograniczonych komentarzy szkoda czasu....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Przepraszam czy to temat
o drugich żonach a dzieciach z poprzednich związków ? Bo wydaje mi się ,że rynsztok ,do którego wlewją swoje brudy ex i next.Miałyście opowiadać jak radzicie sobie . Z porad mogłyby skorzystać i byłe żony i obecne .Tak żeby jak najmniej ucierpiały dzieci .Ech kobiety i ich emocje ......

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Bądź aktywny! Zaloguj się lub utwórz konto

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto, to proste!

Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Posiadasz własne konto? Użyj go!

Zaloguj się

×