Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość raffffi

GDZIE ZAMIESZKACIE PO SLUBIE?????

Polecane posty

Gość na swoim
Nie chce mi się powtarzać. Wszytko co napisałaś to wymówki, wymówki, wymówki... Uważam, że dla dwojga młodych, pracujących ludzi 20-30 tys to kwota realna. A tyle trzeba na kaucje w tbsach. Jeśli planowaliście wspólna przyszłość mogliście oszczędzać... na weselu też dostaliście pewnie kilka groszy... 10-15 tys kredytu to też nie zadłużenie do końca życia. Także nie tłumacz się bo dla chcącego nic trudnego.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
my mieszkamy w mieszkaniu mojego meza, ktore tak naprawde dostal od rodzicow.(rodzice wyprowadzili sie na wies za miasto) ale je teraz sprzedajemy, budujemy dom, dzialke juz mielismy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość -------m---------
do na swoim - "Jeśli planowaliście wspólna przyszłość mogliście oszczędzać... na weselu też dostaliście pewnie kilka groszy... 10-15 tys kredytu to też nie zadłużenie do końca życia." łatwo jest mowic komus kto cala swoja pensje odkladal na koncie bo rodzice wszystko finansowali, nie kazdy ma mozliwosc odkladac swoja pensje na lokate, nie kazdy robil wesele z ktorego cos skaplo i dla niektorych 15 tys. kredytu to jest duzo, a niektorzy nawet nie maja prawa o nim marzyc (brak zdolnosci kredytowej).... fajnie jest oceniac ludzi jak samemu nie doswiadczylo sie biedy i wg ciebie tacy ludzie nie maja prawa do szczescia

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość na swoim
Kobieto, Jak na razie to Ty mnie oceniasz a nie odwrotnie. Co Ty możesz wiedzieć czego w życiu doświadczyłam a czego nie? Dla Twojej wiadomości nie jestem z bogatej rodziny. Ani ja, ani mój mąż. Ale masz rację… jestem lepsza od Ciebie… wiesz dlaczego? Bo zamiast użalać się nad sobą i swoim biednym losem wzięłam się z życiem za bary. Przez całe studia razem z mężem (wtedy chłopakiem) rok rocznie jeździliśmy na 4 miesiące harować za granicę. Każdy zarobiony tam grosz odkładaliśmy na wspólne konto… na naszą przyszłość. W ciągu roku akademickiego studiowaliśmy dziennie a wieczorami pracowaliśmy. Ja sprzątałam mieszkania i opiekowałam się dorywczo dziećmi a mąż dorabiał w warsztacie samochodowym. Weekendami udzielałam korepetycji. I wbrew temu co piszesz musiałam dokładać rodzicom do życia. Sama kupowałam sobie ubrania, kosmetyki, bilety autobusowe, podręczniki… A jednak z tych groszy, które zarabiałam na dorywczych fuchach, zawsze starałam się odłożyć chociaż 100 zł. Podobnie mój mąż. Po studiach wyjechaliśmy na rok za granicę. Celem zarobienia na ślub. Tak, ślub i wesele także sfinansowaliśmy sobie sami. Rodzice nawet złotówki nie dołożyli. Po opłaceniu kosztów ślubu została nam jeszcze spora suma na koncie więc planowaliśmy dobrać trochę kredytu i kupić mieszkanie ale wtedy moi rodzice zaproponowali, że w ramach prezentu ślubnego przepiszą na nas działkę po moich dziadkach i zamiast mieszkania pobudujemy dom. Przeliczyliśmy, przekalkulowaliśmy i stwierdziliśmy, że nam się to opłaca. Pracę oboje mamy niezłą. Zarobki nie są kosmiczne ale też nie najgorsze. Ciężką pracą było dostać się na studia dzienne państwowe, gdzie było 12 osób na jedno miejsce. Kułam po nocach i się dostałam. Obroniłam dyplom z wyróżnieniem. Wszystko dzięki ciężkiej pracy. Dlatego nie wstydzę się tego, że dobrze zarabiam. Ciężko pracowałam, by być tutaj gdzie jestem. I nikt mi w tym nie pomógł. Wszystko zawdzięczamy tylko sobie. Ale jak ktoś ma takie podejście jak Ty to się nie dziwię, że obwinia cały świat za swój los. Najłatwiej jest usiąść i narzekać na perfidne czasy i brak zdolności kredytowej. Znasz takie przysłowia? Jak sobie pościelisz tak się wyśpisz? Albo… każdy jest kowalem własnego losu? Podpisuję się pod tym rekami i nogami. Dla chcącego nic trudnego. Tylko trzeba chcieć… bo samo użalanie się nie prowadzi donikąd.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość bzykbzykbzyk
Masz rację, ja też nie wyobrażam sobie mieszkania kątem u rodziców lub teściów. I nie wyobrażam sobie, żeby moje dzieci ze swoimi partnerami u ze mną mieszkały. Na razie z narzeczonym wynajmujemy mieszkanie i zbieramy na wesele, które już jest wstępnie zaplanowane. Po ślubie moi rodzice prawdopodobnie przeniosą się do domu, który budują od wielu lat, a my do mieszkania po nich. Nie wyobrażam sobie brać kredytu i wcale nie ciągnie mnie do wizji "małego domku z białym płotkiem". Wolę wygodne mieszkanie w mieście :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nieznajaca sie
a ja sie zgadzam z "na swoim". wiekszosc ludzi ma postawe rozszczeniowa. ja tez sie duzo uczylam, skonczylam ciezkie studia na politechnice i teraz zarabiam naprawde dobrze. nie mam czego sie wstydzin. jedyne co mi sie szczesliwie przytrafilo to, ze mieszkalam w miescie z politechnika bo gdyby nie to moich rodzicow nie byloby stac na studia dziennie dla mnie, musialabym isc na zaoczne i pracowac co tez nie byloby zle. nie widze powodu dla ktorego mialabym sie wstydzic tego co osignelam. moi rodzice nie sa zamozni, rodzice mojego meza sa nawet biedni. a jednak na slub i wesele oraz wspolne przyszle zycie odlozylismy razem. i co? mozna, mozna. teraz mieszkanie wynajmujemy, oczywiscie to kosztuje, nie ma co ukrywac ale rodzice mieszkaja dosc daleko a my w warszawie. moglisbysmy zostac tam skad pochodzimi i narzekac ale ...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
A my właśnie kupiliśmy mieszkanko - oczywiście naszym dzikim lokatorem będzie bank :) ale myśleliśmy, kalkulowaliśmy i jeśli chcemy coś swojego, co umożliwi nam samodzielne życie i podejmowanie suwerennych decyzji, to kredyt jest jedyną opcją :) A zresztą jesteśmy zdrowi, młodzi i damy radę :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ona po slubie jakis czas
do na swoim twoje wypowiedzi sa takie tepe ze jak je czytam to mi sie od razu zygac chce...jestes taka cwana bo masz jakies perspektywy a akurat inni ich nie maja,poza tym ciekawe jakie bys miala podejscie jakby twoi starzy nie dali ci tej dzialki w prezencie,jakby rodzina nie pomogla i nie dalo sie zalatwic nic taniej,ciesz sie kurwa ze masz wokol siebie ludzi z ktorych wyciagniesz tania sile robocza bo tak to bys tak samo zginela w kredytcie jak wiele innych osob,poza tym tez zaraz po slubie nie poszlas na swoje tylko pol roku zylowalas u rodziny,taka cwana jestes??

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość na swoim
1. Po ślubie wynajmowaliśmy mieszkanie. Za SWOJE!!! Nikt nam nic nie sponsorował. Nigdy nie mieszkaliśmy kątem u rodziny... czy jak wolisz żyłowaliśmy... 2. Nikt nam nic nie załatwiał taniej. Rodzice nie pomagali nam finansowo. Niczego nie mieliśmy "po znajomości". 3. Nikt nie robił nam za tanią siłę roboczą. Dom stawiali opłaceni fachowcy. 4. Gdyby rodzice nie dali tej działki tobyśmy kupili mieszkanie w bloku jak było początkowo planowaliśmy. Stać nas na to było bo ZAROBILIŚMY na to. Także zanim zaczniesz (cytuję) "żygać" to naucz się czytać ze zrozumieniem. PS. Mam perspektywy bo sobie na nie zapracowałam. Nikt mi nigdy niczego nie dał na srebrnej tacy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pinki54
Na swoim! Masz szczęście, że udało Ci się tka wszystko połączyć wspaniale i pewnie wydaje Ci sie, że każdy tak może, gdyby tylko chciał. Otóż powiem Ci, że mój facet też co wakacje jeździł charować za granicę, ale niewiele udało mu się odłożyć bo podczas roku sam sobie studia finansował (tzn, życie na studiach, bo studia niby darmowe). Poza tym nie każdy ma takie studia, które umożliwiają pracę. Ja wychodziłam na zajęcia ok 7 rano a bywało( i to często) ze wracałam ok 20, 21. I też uczyłam się po nocach, bo niby kiedy miałam to robić? Tyle , że już nie było czasu, żeby pracować. Poza tym w każde wakacje miałam praktyki, przez które nigdzie do roboty nie mogłam wyjechać. Jak już napisałam, masz szczęście, że Tobie się udało wszystko połączyć ale nie mierz wszystkich swoją miarą. Poza tym, wyobraź sobie, ze niektórzy naprawdę wolą pomieszkać jakiś czas z rodzicami/teściami, niż brać ogromny kredyt na całe życie. Taki wybór i nie powinnaś najeżdzać na takich ludzi tylko dlatego, ze mają inne podejście niż Twoje.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość -------m------
na swoim - nie znasz zycia, zyjesz w swoim malym, egoistycznym swiatku nie widzac, ze nie kazdemu potoczyly sie losy jak tobie i nie kazdy ma to szczescie ze spelnilo sie to co sobie zaplanowal, mimo, ze nie czekal biernie tylko dzialal Troche pokory, bo nie wiadomo na jakie przeciwnosci losu trafisz i wtedy porozmawiamy o braniu sie z zyciem za bary

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Aj, polskie bagienko, zawiść wam spod beretów wyłazi:-P nie kłóćcie się kto miał gorzej, tylko piszcie na temat;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość głupoty...
Nie każdy ma szczęście dostać działkę w prezencie czy też wżenić się w bogatą rodzinę, która ma własny ogromny dom. Dziś gdy chce się osiągnąć cokolwiek trzeba włozyć w to mnóstwo pracy. Nie znaczy to wcale iż nie można się pobrać bo nie ma się gdzie pojść mieszkać, to najgłupsza opinia jaka kiedykolwiek słyszałam ->na swoim Kiedyś budowało się wiele gminnych mieszkań, rozwijały się osiedla i początkujące małżeństwa miały szansę otrzymać własny lokal, dziś niestety już takich możliwości nie ma, czy to znaczy że jako 24 latka po studiach mając narzeczonego 5 lat mam do 30-tki siedzieć mamie na karku i ciułać żeby zqa 10 lat móc wyjsc za mąż?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
po ślubie przeprowadzam się do domu narzeczonego - pietro jest nasze. od moich rodziców dostaliśmy działkę i jak wszystko się uda to rok po ślubie zaczniemy się budować i może jeszcze rok później się wprowadzimy tam. ale wszystko okaże się z czasem. 🖐️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
rodzice mojego N mają wille 3 pietrową ale my tam nie chcemy mieszkać, bo trzy kucharki to już za duzo:) póki się nie upewnimy co do pracy, to pewnie powynajmujemy przez jakiś czas mieszkanko , nie chce pchać się w duże kredyty bo normalnie boję się, w tych czasach nie można być pewnym niczego.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość do głupoty...
"czy to znaczy że jako 24 latka po studiach mając narzeczonego 5 lat mam do 30-tki siedzieć mamie na karku i ciułać żeby zqa 10 lat móc wyjsc za mąż?" --------------------------------------------------------------------------------------- A po ślubie będziesz siedziała teściom na karku? :P My wzięliśmy kredyt i wzięliśmy mieszkanie w tbs. Też uważam, że mieszkanie u rodziny to porażka dla młodego małżeństwa.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość lukie
Laura Diaz - tu nie chodzi o zawisc, bo nikt nikomu nie zazdrosci, ze ma mozliwosc kupienia wlasnego domu lub dostal go czy ziemie od rodzicow... tylo to, ze z wielu wypowiedzi wychodzi brak tolerancji dla osob, ktore mieszkaja u rodzicow lub tesciow traktowane... uwazam, ze niech kazdy mieszka tak jak mu jest dobrze i posiadanie mieszkania nie powinno byc wyznacznikiem tego czy brac slub czy nie.... ale do rzeczy.... mamy wlasne mieszkanie, wzielismy je na kredyt (na poczatku rodzice dokladaja sie nam do raty)... nigdy nie zmieszkalibysmy z rodzicami czy tesciowa bo po pierwsze maja male mieszkania, a po drugie nasz styl zycia bardzo sie rozni od ich i mimo, ze to sa bardzo kochani ludzi to nie wiem czy bysmy sie dogadali, zwlaszcza z tesciowa, ktora troche cierpi ;) jak widzi, jak zyjemy i prowadzimy dom ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pinki54
No właśnie, o brak tolerancji chodzi....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
My jesteśmy przechodzonym zwiazkiem (8, 5 roku) i dobrze nam z tym, powiem inaczej zajebiście :D za 19 dni nasz ślub, hurra:P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nieznajaca sie
ale jaki brak tolerancji? jakby to powiedziec, studia - jesli sie nie studiuje na politechnice lub akademii medycznej to zadne inne studia takie ciezkie nie sa zeby dzien w dzien miec zajecia od 8 do 21. wiekszosc moich kolezanek na studiach humanistycznych, w ogole na uniwerkach miala do 25 godzin zajec w tygodniu wiec wychodzi strednio 5 godzin dziennie a zazwyczaj mialy jeden dzien wolny minimum a piaty rok calutki praktycznie jedynie na pisanie prac, wiec wtedy bylo jedno seminarium i wsio. wiec niech nikt mi tu nie peridoli jak to siedzial na uczelni do nocy bo musial sie uczyc. ja na pierwszym roku nie dalam rady pracowac i dziekuje rodzicom, ze mnie wtedy utrzymywali ale na drugim roku mialam juz stypendium naukowe i zaczelam dorabiac, grosze bo grosze ale zawsze. lapalam sie roznych prac, ulotki, sprzatanie, pilnowanie dzieci, prmocje w supermarketach. w kazde wakacje pracowalam. odkladalam co moglam, zeby miec na przylosc bo wiedzialam, ze moim miescie szans na prace nie ma a na start trzeba jakies pieniadze miec. moj maz mial tak samo, pierwszy rok studiow pomagali rodzice, mial rozne zapomogi ale to ledwo pokrywalo akademik a jeszcze za cos trzeba bylo jesc, ubrac sie ... nosil cegly na budowach za 5 zlotych brutto za godzine albo po nocach ukladal towary na polkach w supermarketach. a na niedzielne obiady przychodzil do nas, moja wlasna mama chociaz miala malo nieraz mu pakowala kotlety. i co? w tym wszytkim jakos odlozylismy pieniadze, wyjechalismy do wiekszego miasta, znalezlismy dobra prace oboje. zarabiamy niezle teraz, mieszkanie wynajmujemy a slub i wesele oplacilismy sami. zero pomocy od innych. wniosek jest taki, ze jak sie chce to mozna. mozna skonczyc dobre studia a nie byle jakies studia byle tylko miec i potem narzekac, e inni maja perspektywy a ja nie. mialam o wiele trudniej a jednak mi sie udalo. i tez uwazam, ze nie ma sie co brac za slub jak sie nie lma wiadokow na oddzielne mieszkanie co nie znaczy wlasne. mozna wynajmowac zamiast wkopywac sie w kredyt na 30 lat. dodam, ze my ze swoich zarobkow mozemy odlozyc 3 tys. miesiecznie z kawalkiem co daje 40 tys na rok i 200 tys;. za piec lat.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość alfek
Kolejna osoba, która mierzy swoja miarą. Nie trzeba studiować na politechnice czy medycynie, żeby nie mieć czasu. Wystarczy, że zajęcia są rozwalone na cały dzień, a połowę czasu spędzasz w autobusach pomiędzy kolejnymi miejscami zajęć.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nonierozumiemtakichludzi
na swoim a Ty nie rozumiesz kobieto że nie każdy chce sie pakowac w wynajem albo w tbsy bo to nie ma sensu??? bo to nigdy nie bedzie nasze a to co bedziemy placic komus miesiecznie to juz odłożymy na własne mieszkanie albo domek, niektórzy ludzie jak zarobili i mają coś własnego to juz nie potrafią zrozumieć innych którzy wolą sie kilka lat pomeczyć z rodzicami niz pakowac komuś w tyłek grube pieniadze co miesiac

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nieznajaca sie
Nie rozumiem. Lepiej sie meczyc z rodzicami, narazac sie na to, ze wlasne malzenstwo sie rozpadnie tylko dlatego, ze chce sie miec cos wlasnego? Ja wole dzisiaj placic komus ale jutro miec cos swojego za wlasne pieniadze i bez banku na glowie. Ostatni kryzys finasowy pokazuje jak moze byc ... jakbys dobrze przekalkulowa to zauwazylbys, ze nawet nienajgorzej na tym wyjde. Przez 5 lat wynajmujac moge odlozyc 200 tys. Dodatkowo wynajme kosztuje nas 1000 zlotyh miesiecznie plus oplaty, ale oplat nie licze bo na swoim tez musze je robic. Czynsz z tym mieszkaniu wynosi 400 zlotych wiec wlasciciel ma na czysto 600. 600 x 60 miesiecy = +/- 30 tys. gdybym teraz wziela kredyt na 30 lat na podoba kwote dla banku musialabym oddac conajmniej 60 tys ponad kwote kredytu ( jesli kredyt we frankach) i chyba ok. 150 jesli w zlotowkach. tak czy siak jestem do przodu. Wystarczy umiec liczyc zeby bylo widac, ze sie oplaca. 600 zlotych miesiecznie nie jest wygorowana suma za wolnosc i spokoj.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość NieGrzecznaAga24
ja wyszlam za maz teraz w polowie sierpnia ale juz wczesniej rok mieszkalam z teściami(wtedy z przyszłymi) i juz tak zostalo:) mysle ze w niedlugim czasie nas bedzie stac na cos oddzielnego ale na dzien dzisiejszy nic nie mamy:) W kazdym razie moi teście nie sa źli, potrafie sie z nimi dogadac...itd:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pinki54
No właśnie, niepotrzebnie niektórzy się ekscytują za bardzo. Pisząc o brak tolerancji miałam na myśli tylko tyle, że niektóre osoby nie są w stanie zrozumieć, że przy odrobinie dobrej woli z obu stron, mieszkanie z rodzicami może być obopólnie korzystne. Piszę, bo znam przynajmniej kilka takich par, które sobie chwalą. Teściowie niekoniecznie=potwory. Dla mnie niekoniecznie studia kończy się po to, aby siew życiu "ustawić". Chociaż fajnie by było. Ale nie wszystkie zawody, mimo że wymagają ogromnego wysiłku i nakładu pracy są świetnie opłacane.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pinki54
Poza tym co to za małżeństwo, które ma sie rozlecieć z powodu mieszkania z rodzicami/teściami? Jeśli dojrzali ludzie zakładają rodzinę to chyba powinni wiedzieć co jest dla nich priorytetem. Owszem rodzice mogą być nieznośni, ale w takim przypadku zawsze można sie spakować i wynieść (oczywiście jeśli sie mieszka z osobą, dla której nie rodzice są najważniejsi, ale małżeństwo). Dlaczego nie spróbować pomieszkać przez jakiś czas z rodzicami? Dla mnie to lepsze wyjście niz pakowanie komuś kasy za wynajem mieszkania lub pakowanie kasy bankom.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×