Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Mayaa

toksyczny związek - prosze o pomoc poważne osoby

Polecane posty

Mayaa jest coś z Tobą nie tak :) - przez jego zahowanie zrobiłaś się nieufna i nie trudno się temu dziwić. Co jeszcze jest z Tobą nie tak? To, że byłaś słaba i dałas się zmanipulować. A jeśli zdobędziesz się odejść i być szczęśliwa - oznacza to, że jak najbardziej jesteś wporządku, znasz swoją wartość i wiesz, że niezasługujesz na niego. Szanuj siebie, wiedz, że mozna odejść - im krótsze pożegnania tym lepiej dla Was (szczególnie dla Ciebie). Naprawdę warto! Pamietaj, że wierzę w Ciebie :) Jesteś inteligentna, bo zdajesz sobie z tego sprawę :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
red 11 - bardzo przepraszam za pomyłkę, mam nadzieję, że mi wybaczysz:) mayaa - pojdz do... ma absolutną rację.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Mayaa
Te smsy od koleżanek właściwie były od początku. Pamiętam jak co chwilę pojawiło się na wyświetlaczu - Monika, Paula, Sylwia. On nie mówił mi nic na ich temat. Jakby nie istaniały. Po 3 czy 4 miesiącach nie wytrzymałam i pierwszy raz spojrzałam w komórkę. Zobaczyłam takiego samego smsa jakiego mi wysłał, że wysłał też komuś innemu. Trochę zabolało.. Drugi sms do innej był już gorszy. Pytał się ją o rozmiary... Wtedy pierwszy raz się zapytałam o te kobiety. Śmiał i się i mówił, że zastanawiał kiedy zapytam. Że one nie mają znaczenia. A jak spytałam się o te wymiary to coś zaczął bredzić, że jak widzi ładną bieliznę to sobie coś tam coś... Tylko, że ja przez te wszystkie lata nigdy nie dostałam od niego bielizny, nawet do takiego sklepu ze mną nie wszedł. Wtedy pierwszy raz poczułam niepokój. Wtedy jeszcze reagował uczuciem, potem krzykiem, że nie mam prawa grzebać w jego rzeczach, że to złodziejstwo, kradziesz prywatności. 2 lata temu odkryłam, ze zapisał sie na portal randkowy. Napisał do 70 kobiet z naszego miasta. Wszystkie piękne i młodsze ode mnie. Mi tłumaczył, że nie ma znajomych i szukał koleżanki do pogadania. najgorsze, ze jak on to powtarza któryś raz wmawiając mi, że ja widzę rzeczy, których nie ma zaczynam w to wierzyć

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość lalelka29
czesc Maya moja historia jest podobna przezywalam z facetem to samo co Ty , pisal na portalach, byl ze mna, sprowadzil sie do mojego miasta bo chcial bc blizej mnie..... kiedy zaczely sie klotnie meidzy nami to odsunal sie ode mnie bo ja bylam powodem tych klotni mial dosc mojego zachowania, powiedzial ze zrywa..........nie chcial abym do niego przychodzila..........szybko sie pocieszyl bo przez przypadek dowiedzialam sie ze uwodzi jakas kobiete ze robia schadzki u niego w domu ktore ja mu wynajelam............ odsunal sie zupelnie uwaza mnie juz za obca.......... a ja cierpie i tesknie...kocham go

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość lalelka29
nie wiem co dalej robic, on zupelnie ignoruje mnie.............. zagubiony chyba jest............ wiem ze meiszka nadal na tym mieszkaniu bo sam oplaca..........ja tez jestem zagubiona...........

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Nie-buna
Mayaa... czytam Twoje posty jak wlasna historie... Wpakowalam sie w zwiazek, ktory niszczy mnie od srodka, zrobilam sie nerwowa, reaguje placzem na byle bzdure, zachowuje sie tak, jak nigdy dotad... A zaczelo sie pieknie, spotkalam faceta, ktory doslownie i w przenosni nosil mnie na rekach, nigdy sie nie denerwowal, robil mi sniadania... bylo jak w bajce. To jemu bardziej zalezalo na nas niz mnie, ja na poczatku podchodzilam do tego bardzo sceptycznie... Jak juz sie na dobre zakochalam, zaczelo wychodzic, z kim mam do czynienia. I owszem, tez uciekalam sie do czynow niedozwolonych - czyli do grzebania w jego korespondencji... dlugo nie moglam uwierzyc, ze ten czlowiek, ktory tak przekonywujaco mowil, ze mnie kocha, ktory z checia nieba by mi przychylil, jest zwyklym, tanim dupkiem. Ma konta na wszelkich portalach randkowych, jakie mu sie nawina - oczywiscie nie podaje sie tam za siebie, bo oficjalnie gardzi tego typu rozrywka... Namietnie wysyla wiadomosci do innych kobiet, prawi komplementy na temat ich cial (jest zarejestrowany rowniez w serwisach typu 'pani pozna pana na szybki numerek'), codziennie zaczyna dzien od przejrzenia wszystkich kont, czasem nawet robi to przy mnie. Na ulicy malo glowa mu nie odpadnie, tak sie odwraca za innymi kobietami... Niejednokrotnie ponizal mnie, krzyczal na mnie, a ja tylko chcialam, zeby to sie skonczylo, zeby juz byl spokoj, zebym mogla jak zawsze zasnac wtulona w jego cialo. Pisze to jako osoba dorosla, z wyzszym wyksztalceniem, realistycznym podejsciem do swiata. Jako kobieta radzaca sobie w zyciu. Nigdy nie sadzilam, ze cos takiego mnie spotka, zaczynam czuc nienawisc do siebie, ze nie umiem z tym skonczyc, a jeszcze dwa lata temu wysmialabym kazda kobiete, ktora tkwi w takim zwiazku, bo zawsze bylam zdania, ze trzeba dbac przede wszystkim o siebie. No, to zadbalam. Zrobilam z siebie wariatke, na wlasne zyczenie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość całkowicie czarny kot
Jestem na odwyku:-) Drugi miesiąc... Odwykiem nazywam odcięcie się od kogoś, kto był jak kwas - toksyna. Niszczył mnie. Mam za sobą cztery lata, każdy rok przepołowiony na okresy 'ze mną' i 'beze mnie'. Przeszłam przez zdradę, awantury, manipulację, poronienie, kradzież... Nic co ludzkie nie jest mi obce. Wiem jak to jest wyć do ścian i nie jeść przez trzy tygodnie. Wiem jak to jest być zerżniętą po pijaku i wiem jak to jest usłyszeć, że za godzinę będzie rżnął Kasię. Wiem jak to jest czytać smsa "Było mi z Toba czule - jak zwykle"... Moge tak pisać..... Skończyłam to sama. Jednym ostrym cięciem. I jak napisałam w pierwszym zdaniu, jestem na ostrym odwyku. Z każdym dniem idzie mi lepiej, im dłużej jestem odcięta od toksyny, tym intensywniej odczuwam życie. Mam lepsze i gorsze dni, ale jestem z siebie dumna. Jestem z siebie zadowolona. Sama postawiłam się w sytuacji, której się bałam najbardziej - samotności. Skonfrontowałam się ze swoim strachem. I jestem bardzo z tego dumna.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kotku czarny...
🌼 jakbym czytała o sobie... Tylko u mnie trwało to rok. O rok za długo... Ale poza tym wszystko się zgadza... Poronienie też :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość całkowicie czarny kot
w pewien sposób wszystkie jesteśmy podobne i pewien sposób, wszystkie mamy takie same scenariusze... przez dwa lata szukałam pomocy u terapeutów, czytałam tony książek i artykułów i w koooońcu powiedziałam stop jestem z siebie bardzo zadowolona, bo daję sobie radę z remontem (rozwalonym i niedokończonym przez 2 lata), bez stałej pracy, z długami... i wierze, że się uda mam poczucie, że jestem pozytywnym bohaterem tej swojej książki - wiem, że będzie dobrze. już jest dobrze. :-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kotku czarny...
masz rację. Jesteśmy tak różne, a jednocześnie tak podobne... Mój odwyk trwa już prawie 4 miesiące. Z każdym dniem jest lepiej. Pokonałam swojego największego wroga - strach przed samotnością, a wydawało mi sie, że nie dam rady. Dałam...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość HURAGAN NA TWOJEJ
o jej nie jestem sama

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
kurcze ja tez poronilam :( u mnie minelo juz ponad 4 lata odkad odeszlam. wyjechalam na inny kontynent a on plakal i zarzekal sie ze wszystko sie zmieni. niech wroce. wezmiemy slub, juz nigdy taki nie bedzie, zrozumial swoj blad. ale bylam wtedy w rozterce. dzisiaj jestem dumna z siebie ze wtedy nie uleglam. troche mi to zajelo ale wyleczylam sie z niego zupelnie. mam teraz z nim kontakt i jak mi cos pisze i wychodzi na to ze moja wina byla czy cos to w glos sie smieje. juz nie ma on na mnie zadnego wplywu. dziewczyny (kotki obydwa i autorko) dacie rade. na poczatku najtrudniej a pozniej bedziecie sie sobie dziwic jak moglyscie z nimi byc. powodzenia

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
czytam i nie wierze ze ktos ma podobnie...boze ile bym dala by cofnac czas o 1.5 roku wtedy go poznalam. ja 21 letnia mloda niedoswiadczona dziewczyna, on gliniarz 34 letni..wlasiwie nic nie musial robic bym sie w nim zakochala...przechodze koszmar z ktorego nie umiem sie uwolnic....brak czasu dla mojej osoby, manupulacje wyzwiska,jego beztroskie podjescie do zycia,,juz nie pamietam kiedy bylo dobrze..a moze nigdy nie bylo tylko ja zaslepiona tego nie widzialam;/;/jak strasznie mi ciezko..kiedy dzis sie nie odzywa od wieczora...nie wiem czy byl zajety tak jak mowil czy rucha inna mlodsza.!!!!upilam sie dzis z kolezanka...nie umiem tego skonczyc a wlasciwie umiem bo juz nie raz to robilam w szale klotni placzu aferach tyko brAK mi konsekwencji..zawsze mnie przekabaci, nawet nie musi prosic blagac wystarczy ze zdzwoni...jutro mamy sie spotkac jak bardzo sie ciesze na to chociaz wiem ze to zwykly skurwysyn....boze jakie to strasznee...chce umrzec zasnac nie obudzic sie.....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
akurat nie ma sie z czego cieszyc... tzn nie macie sie z czego cieszyc te, ktorym niby udalo sie uwolnic od toksycznego partnera... znam w realu takie panie jak wy, przynajmniej kilka bardzo dobrze (zwlaszcza, ze jedna jest moją byłą)... zakonczenie przez was toksycznego zwiazku oznacza tylko to, ze.... czeka was kolejny :D:D:D Wy po prostu lubicie specyficzny typ faceta... Wy go okreslacie w rozny sposob: interesujący, skomplikowany itp... a dla otoczenia od razu widoczne jest, ze to totalny i klasyczny pojeb, przed ktorym kazda normalna kobieta ucieka, gdzie pieprz rosnie... normalna, czyli nie wy :D tak wiec autorko nie zastanawiaj sie jak skonczyc ten zwiazek, bo nie ma to zadnego sensu - jak nie ten, bedzie nastepny... wam nalezaloby zrobic reset mozgu taki "format/M", niestety wspolczesna medycyna nie zna takiej kuracji.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość czarnaaaaaaaaa
komiczne, może masz trochę racji, ale nie jest to do końca prawda. Jestem po bardzo toksycznym związku, który zniszczył, ale... Pozałam wspaniałego, dobrego, NORMALNEGO faceta, który naprawdę pokazał mi jak powinno się traktować kobietę, który pozwolił mi uwierzyc w siebie i w to, ze na świecie są jeszcze porządni ludzie. Teraz doceniam to podwójnie - zwykłe gesty, czułość, uczciwość i taka zwykła ludzka życzliwość potrafią zdziałać cuda. Obiecałam sobie, ze nikt nigdy nie będzie mną manipulował. Czytając Wasze historie Dziewczyny uświadomiłam sobie, ze takich wynaturzeńców jak mój były jest mnóstwo. Co zrobić, zeby kolejny raz nie dać sie wmanewrować w chory układ? Myślę, ze na początek trzeba zacząć od tego, żeby nie wierzyc w cudne słowa i obietnice, tylko w czyny i fakty. Da sie z tego wyjsć - potrzeba tylko czasu i świadomosci, żeby już nigdy nie pozwolić nikomu traktować się jak bewartościowy śmieć. Buziaki dla wszystkich:) strasznie mnie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość czarnaaaaaaaaa
Powinno być tak: "komiczne, może masz trochę racji, ale nie jest to do końca prawda. Jestem po bardzo toksycznym związku, który zniszczył mnie strasznie" Coś mi poprzeskakiwało. Sorki:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
komiczne - masz trochę racji, nawet sporo... ale cała zabawa polega właśnie na tym, żeby z tego wyjść i nie dać się wmanewrować w następne... więc to o ten reset właśnie chodzi:) medycyna może i nie zna - ale da się, zapewniam Cię:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Oczywiscie dopuszczam mozliwosc, ze są jakies tam kobiety, które wpadły w taki tokstyczny związek przypadkiem i gdy wyswobodza sie z takiej pułapki (choc i tak dla mnie to nie do pojecia jak mozna nie umieć odejsc) to beda życ normalnie... ale znamienita wiekszosc jest w takim zwiazku dlatego, bo z jakichs masochistycznych powodow takiego ukladu potrzebuje... Dam przyklad mojej byłej... Była z facetem 5 lat - kolej totalnie zryty, zdradzał ją, traktował jak szmate, na przemian robiąc z życia piekło by za chwile przepraszać i obiecywać złote góry i diametralna poprawe... ona wreszcie, przy pomocy przyjaciół odeszla od niego... pol roku chodzila do psychologa 2-3 razy w tygodniu, żeby wyjść z dołka... po tym pół roku poznalismy sie na jakiejs imprezie w czasie wakacji... bylismy ze soba chyba ze 3 miesiace i ona zaczeła cos kombinowac i kontaktowac sie z tamtym kretynym... z uwagi na fakt, iż ja w odroznieniu od kobiet nie lubie skomplikowanych i trudnych zwiazkow, od razu jej powiedzialem, ze jak ma cos kręcic, to niech spada... z relacji wspolnych znajomych wiem, ze chciala do niego wrocic... on ją olał... troche była sama... i niedługo poznala nowego typa :D:D:D ponoć jeszcze gorszy pojeb od poprzedniego... ludzie ich juz przestali na imprezy zapraszac, bo ciągle jakies awantury wszczyna... ale ona wiernie przy nim trwa :D kolejny przykład - moja kuzynka... Ta ma ciągle (juz chyba 6 z kolei) żonatych facetów. Każdy to taki typ uduchowiony, ni to artysta ni to nie wiadomo co... ogolnie skomplikowany :P facet :D - tzn taką poze przyjmuje, a z daleka widać, że nie dośćze swir, to jeszcze traktuje ją jak wór na sperme i ma kompletnie w dupie... Miała jednego normalnego goscia, fajny, poukładany facet, to go po kilku miesiacach olała :D:D bo "nie pasowali do siebie charaterologicznie" :D I takich przykładów znam wiele :D Wam po prostu sie nudzi w normalnym spokojnym związku opartym na serdecznosci, normalnym ciepłym uczuciu i zdrowym współżyciu dwojga ludzi... Jesli nie napotykacie na ciągłe przeszkody, zapewniajace wam skrajne emocje i gwałtowne skoki adrenaliny, czujecie sie niespełnione i znudzone...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
komiczne - podałeś doskonałe przykłady kobiet, które się nie zresetowały:) Ja na przykład wiem, że można nie umieć odejść. Przez jakiś czas. To się nazywa uzależnienie i spowodowane jest głównie właśnie przeświadczeniem, że się nie jest nic wartym - a to z kolei przeświadczenie jest spowodowane głównie właśnie przez tą drugą stronę. Samo odejście nie da nic, jedynie chwilowy odpoczynek. A potem - tak jak mówisz - pociąga znowu adrenalina... Ale da się zresetować, wiem na pewno, bo sama przez to przeszłam. Trafiłam w ten związek przypadkiem, właśnie przez to, że akurat byłam w dołku, a ta druga strona skrzętnie to wykorzystała. Co prawda, przycisk \"reset\" nie zadziałał mi od razu, wiele razy próbowałam, ale w końcu zrobiłam to i do tego z wielkim hukiem. A teraz czekam na związek, w którym \"będzie mi się nudzić\":) - na normalne ciepłe uczucie i zdrowe współżycie dwojga ludzi:) wiesz, że po resecie wszystko działa lepiej, więc i mnie na pewno zadziała:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kotku czarny...
Komiczne - lubie Cie czytać, bo nie bawisz sie w kurtuazje ;) Na pewno jest mnóstwo racji w tym, co piszesz. Mój toskyczny związek był pierwszym takim w moim życiu. I zrobię wszystko by był ostatni... To prawda, że takich skurwysynów wyczuwa sie na odległość. Jak słyszę opowieści, że jego prawidzwa twarz wylazła dopiero po ślubie, to zwyczajnie nie wierzę. Może zdarza się tak w przypadku jakiegoś mikroprocenta facetów. Prawdziwych psychoptatów po prostu, bo ci akurat potrafia pięknie grać bardzo długo. Ja wcale nie wlazłam w ten związek, bo lubie pokręconych. Wlazłam w niego... ze strachu przed samotnością. Ha! Lepszy dupek niz żaden ;) Żałosne... Nic tylko usiąść i gorzko zapłakać i może bym to uczyniła, ale w pracy jestem i mam zbyt ładny makijaż, by pozwolic mu spłunąć ;) No i już swoje wypłakałam. Myślę, że najcenniejsze dla mnie teraz to świadomość prawdziwego powodu wdepnięcia w gówno i zaufanie swojej intucji - czy jak to nazwać. Ja mam dobrego nosa do ludzi ogólnie. Raz na siłę przekonałam sama siebie do czegoś innego i... rok życia wycięty... Teraz jestem mądrzejsza. A przede wszystkim nie boję się samotności ;) I chyba po raz pierwszy w swoim trzydziestoletnim żywocie kocham samą siebie - a to wiele, jak na mnie... Pozdrawiam Trzymajcie się Dziewczyny 🌼 Zajrze tutaj już z domu

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
kotku czarny... - popieram w 100% to, co napisałaś:) najważniejsze to nie bać się samotności - wtedy człowiek zauważy oznaki, że coś jest nie tak i potrafi się z tego w porę wyplątać a żeby nie bać się samotności - trzeba się zresetować i włączyć funkcję kochania samej siebie - na przekór wszystkiemu:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Mayaa
Witam wszystkich. Nie wiem czy to tak do końca prawda, że my ciągniemy do takich osób. Ja się w nim zakochałam bo był dla mnie dobry. Nie dlatego, że źle mnie traktował. On uśpił moją czujność. Wszyscy uważają go za spokojnego, fajnego człowieka i nawet niektórzy po 2 latach jak się spotykaliśmy mówili mi, że my to się chyba nigdy nie kłócimy. On tak o mnie dba i taki zapatrzony we mnie. A on po wilekiej kłótni potrafił mnie przy wszystkich przytulać jakby nic się nie działo. Ja wcześniej byłam w związku z normalnym facetem i się nie nudziłam. Potrafił mnie zaskakiwać. Ale pozytywnie!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
komiczne - właśnie. Tylko niektórzy to mają od razu, a niektórzy muszą się tego dopiero nauczyć. A jeszcze inni przez przypadek - np. sytuację życiową - zapominają o tym na chwilkę i może się to dla nich źle skończyć. To jest to, o czym tu dziewczyny piszą - przez przypadek, bo akurat coś tam, a on był taki dobry...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Komiczne - masz rację, jak zazwyczaj (choć nie zawsze, bo czasami masz bardzo agresywne dni), Ale rzecz tkwi chyba w uświadomieniu sobie tego, że wybieram tych \"ciekawych\" pseudo facetów. Ja byłam w takim związku 10 lat, z facetem duużo starszym i cwanym. Manipulwoał mna jak chciał. gdybym go sptkała teraz, nie dałabym się, tak mnie wytrenował, że na mile rozpoznaję. Ale jak miałam 20 lat to szłam jak po sznurku. W końcu nie dało sie żyć, wioeczne zdrady, wyzywanie od k*w i takie tam. Pół roku był spokój, bo miał kłopoty z sercem i sie przestraszył, ale ile można być dobrym. Pomógł przypadek - kolega z pracy, który łaził za mną latami zaostrzył działania. Postanowiłam spróbować, choć kolega nie rokował tak naprawdę (jakby rokowała, to bym to parę lat wcześniej zrobiła, ale to juz był moment krytyczny). Nie wyszło z kolegą, ale juz nie wróciłam. Chodziłam do psychologa, który powiedział mi to, co komiczne - że szukam ciekawych facetów. Postanowiłam odwrócić \"wzrok\" o 180 stopni i poszukać tam, gdzie bym nie patrzyła wczesniej. Był w pracy kolega, którego miałam zawsze za porządnego faceta, ale za takiego \"ciapę\". Ciągle miał jakieś problemy z dziewczynami, myślałam - rzucaja go, bo takie ciepłe kluchy. Ale wiedziałam, że to jeden z nielicznych facetów, któremu być może zaufam. No i udało się. Okazał się wcale nie takim ciapą, w łóżku odlot, w resztę docieramy z fantastycznym skutkiem. Jesteśmy obydwoje tak szczęśliwi, z tego ze mamy siebie, że budzimy się razem, że obydwoje nas to uskrzydliło. Pokłócic się z nim nie da, więc po paru razach jak podniosłam głos i usłyszałam - hola, ja nie jestem pan x, odpusciłam. Poza tym solidny, porządny facet. Warto było odmienić. I dało się.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Mayaa
Ja się broniłam cały czas. Duża różnica wieku, on sporo starszy. Błąd popełniłam gdy pierwszy raz nazwał mnie k..wą. Wyzwał mnie gdy był całkowicie pijany. Dałam mu w twarz. On wyszedł. Popłakałam się, ale pomyślałam, że to koniec. Po południu wrócił błagając o wybaczenie. Powiedział, że nigdy mu się to nie przydażyło, że był tak pijany, że nie wiedział co robi, że się nigdy nie powtórzy. On praktycznie płakał błagając o wybaczenie. I ja uległam. To był największy błąd.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Mój też błagał i mówił, że ostatni raz - nie wierz. wiem jak trudno się wyrwać - ale co myślisz, że nie poradzisz sobie. Poradzisz - piszesz, że firmę zakładasz, a z tym sobie nie poradzisz....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Mayaa - Ty już jesteś na dobrej drodze, skoro tu z nami o tym gadasz:) Bo najgorsze to nie przyjmować do wiadomości. Dasz radę:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość całkowicie czarny kot
uwielbiam czytać gdy ktos mi pisze, z wielkim znastwem i przekonaniem, o tym, że sama jestem sobie winna, że zasłuzyłam sobie na wszystko i że na bzyliard procent nie poradzę sobie z żadnym związkiem :-) te ludzkie odruchy niektórych mnie wzruszają:-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×