Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Bo to

KOCHANKI II

Polecane posty

zastanawialm sie kiedys aby powiedziec to jego kobiecie jaki z niego jest cwany dupek, ale nie chcialam sie juz w to mieszac, bo zawsze byla we mnie obawa ze ona sie domyslała i tworza taki układ bo jest im tak wygodnie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość BYŁA ŻONA A
Tchórz wypierał się wszystkiego, chciał zrobić z niej szmatę. Była moim świadkiem w sądzie. Przeczytałam jego maile, jego smsy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
czyli standartowy schemat...uciec i schowac sie za swoja kobieta jakby sie nic nie stalo do nastepnego razu oczywiscie...moj nie uzywal komorki a maile pisal z pracy..:) rzadko z domu wiec był bardziej wyrachowany...ale wiesz pomimo ze przezylas pieklo to chyba sie dobrze stało, ze sie z nim rozeszłas , jak nie z ta to z inna by Ciebie zdradzał bo ten typ tak ma..ja jestesm wsciekla na siebie że dałam sie uwikłac w taki chory układ ale czasu nie cofnę...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość BYŁA ŻONA A
Wwiele jeszcze bólu łączy się z tym wszystkim, nie chcę do tego wracać. Na szczęście nie mieliśmy dziecka, bo nie wyobrażam sobie by się z nim teraz spotykać.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
masz racje, ja na szczescie uwiklalam sie w uklad gdzie byl dorosły syn i w dodatku nie jego..ale to i tak nie zmieni faktu ze zgodzilam sie na pewne rzeczy na ktore nie powinnam nigdy pozwolic..dlatego zastanwialam sie czy nie pwoiedziec wzystkiego jego kobiecie aby odeszla od niego i ulozyzla sobie zycie z kim innym ale on by mnie chyba za to zabil..:) wiem ze to smieszne ale czas pokazał jaki byl naprawde i o co mu akurat tak naprawde chodzilo..reszta ta mowione bzdety dla lepszego klimaciku...zdaje sobie rowniez z tego sprawe ze jak ja odeszlam bedzie nastepna do momentu az ktoras mu faktycznie kolo d..narobi a to mu sie nalezy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Marysia29
Jak pomysle sobie jaka kiedys bylam szczesliwa ( dopoki nie wpieprzylam sie w ten chory zwiazek z moim bylym K. ) to nigdy nie popełniłabym tego błędu...po co ja sie zgodziałam na to nasze pierwsze spotkanie?mielismy tylko porozmawiac...tak mnie prosil,nalegal....załuje tego...((( jaka byłam glupia,naiwna...zakochałam sie jak dzieciak z podstawówki...a teraz mam za swoje...wszyscy widza naokolo ze cos ze mna sie dzieje niedobrego, że zle wygladam...a co ja mam im powiedziec????mowie ze wszystko jest ok...a wcale nie jest ok...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość rozczarowana rozwodka
Marysia -Ty masz choc meza.A ja nic.Sama z dwojka dzieci.I nie moge sobie znalezc partnera dla siebie, ktory by chcial zyc w zwiazku formalnym:Milostkom mowie :NIE.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość taka jedna - ona
Czy któraś się z Was zastanowiła się choc chwilę jak będzie wyglądało Wasze tkwienie w takim chorym układzie za lat dwa,pięc,dziesięć? Nadal będziecie chciały odejść, tylko zabraknie Wam siły? Nie skazujcie się na takie życie w oczekiwaniu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość taka jedna - ona
I tylko nieśmiało jeszcze chciałabym przypomniec takie pojęcia jak godność osobista i szacunek dla samej siebie. Czy gonienie za mężczyzną,który już tak naprawdę podjął decyzję (zostaje z żoną) jest naprawdę warte utraty tego?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Marysia29
...Zdecydowanie nie warto...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość awril
no własnie-chodzi o tę godnosc... mam K od około roku-niby z nim wszystko ok-mamy codzienny kontakt sms-owy..nie odwołuje spotkan..nie ''olewa'' ale...no własnie ale.... teraz,po jakims czasie,kiedy emocje we mnie juz nieco opadły ( tzw motyle) zaczyna mnie uwierac ten układ bo on,choc zony nie kocha-i nigdy zle o niej nie mówi-wbrew stereotypom:) to wiem,ze w domu gra cudownego meza-spacerki,kino,angazuje sie w sprawy dziecka,wspolne zakupy,wyjazdy etc...swietnie:) ale przyszedł moment,ze zastanawiam sie,gdzie jest w tym eszystkim miejsce dla mnei? dwie godz w tyg? seks,kawa..i koniec ''widzenia''??? on tylko tyle moze mi dac-obale rowniez inny stereotyp-nigdy nie powiedział,ze kocha,nie obiecywał nic,nie mamił czułymi słowkami... ale co mi po tym,ze wiem,ze on teskni,gdy mnie nie ma? ale za czym teskni? za mna? czy za moja d..ą?? i juz wiem,ze taki układ to nie dla mnie...zasługuje na duzo wiecej,niz te ukradkowe spotkania w jednym celu... to,ze zona nie daje mu tak czesto jakby tego chciał-to nie znaczy,ze ja bede słuzyła do wyrownania tego deficytu!!! o nie....a on z zona sie rozstanie-bo dziecko,bo kas..bla,bla,bla.... potrezbuje dupy do bzykania i tyle...a ja juz na to sie nie godze.. juz nie oczekuje z drzeniem serca maili od niego...nie patrze w telefon...odwołałam juz kolejne spotkanie...dojrzewam do całkowietego zerwania.... nie zasługuje do tego,by mnie tak traktowac...fakt...ze dawałam na to dotychczas swoje pozwolenie..ale juz koniec moze go i kocham w jakis sposób...napewno bedzie mi go brakowało,ale moja duma i godnosc kobieca nie pozwala mi dalej tkwic w tym.. zwłaszcza...ze....bez cienia samochwalstwa-ja przy tej jego zonie jestem ideałem...:) pod kadym prawie wzgledem...i to mnie tez uwiera...nie bede ''konkurowac'' z tą kobieta...zreszta...dzis wiem juz..ze nie ma o kogo:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość taka jedna - ona
Właśnie to miałam na myśli. Bo dla prawdziwej miłości warto zrobić wiele, ale prawdziwa,taka najprawdziwsza,to coś więcej niż kilka skrytych spotkań w hoteliku, kilka miłych słów.To przede wszystkim czesto odwaga,zwykła,ludzka,cywilna. Bo tak kochają dorośli ludzie,a nie infantylne panienki (bez obrazy). I może nie warto tracić życia,nerwów i czasu na coś o czym same przed sobą możecie przyznać,w całej swojej szczerości,że nie ma żadnej przyszłości.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość i taka jest puenta
i taka jest puenta bycia kochanką:) to nie jest układ dla kobiety.... trzeba byc bardzo zagubionym albo bardzo wyrachowanym aby godzic sie na warunki jakie stawiają nam Panowie biegnący do domu o stałych porach. Nic nie jest warte tych ucieczek i zgrywanie sie ich przed zonami jak bardzo ich kochają po to aby znowu uciec na dwie godziny i opowiedziec kochankom jak bardzo tych niedobrych zon nie kochaja.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość na kochankach 3
powiedzcie to samo aby miały szansę to przeczytać

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość trombeczka
Lub też mieć niskie poczucie własnej wartości. Mnie to zafundował ojciec. Mój k. nie powiedział mi o żonie, dowiedzialam się sama. Zamiast odejsc od razy chciałam trochę " pograć"- bez sensu. Teoretycznie jest na każde moje zawołanie, znosi numery jakie Mu wykręcam, bo ..... Bo co mu właściwie szkodzi. Stać Go na taki luksus gdy w domu całkiem fajna żona. Jak niektóre z Was, mówię pas, nigdy więcej się do Niego nie odezwę ani nie odpowiem. Zniknę jak kamfora, bo tak chcę. Niech myśli co chce, dla mnie musi przestać istnieć. To mężczyźni wprawieni w kłamstwie w żywe oczy. Scenariusze bardzo podobne. Dobrze szczery powiedział, trzeba być panem własnego losu a nie uzalezniać się od innych, najmniej od czyjegoś smsa lub maila. Myślałam, że uda mi się coś zbudować a będę musiała się jeszcze bardziej wygrzebywać. Nic to .

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Marysia29
W sumie nie wiem co pchnelo mnie do wejscia w uklad z moim K...na pewno nie wyrachowanie...chyba potrzebowalam tych,,motylkow,, pogubilam sie troszke i to wystarczylo by na pare msc zatracic wlasna osobowosc...czulam ze on jest dla mnie calym swiatem,ze to wielka milosc...juz tak nie czuje...wiem ze dla Niego nie bylam nikim waznym bo jesli sie kogos kocha to nie postepuje sie w taki sposob...ale zycie dalej sie toczy,trzeba sie podniesc i isc do przodu...i jak najszybciej zapomniec...bo milosc to cos wieciej niż kilak skrytych spotkan w hoteliku i kilka milych słow ( to slowa koleżanki wyżej:)....teraz to wiem...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Marysia29
Do Awril-podoba mi sie twoje podejscie:)tak trzymac...pozdrawiam...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wszystko sie zgadza
tylko niech chociaz jedna powie..ze nie wydawalo jej sie na samym paczatku ze jednak jej to nie dotyczy , ze z nia bedzie inaczej i ze ja dosieglo cos wyjatkoowego.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Marysia29
Ja nie moge sie wypowiedziec bo weszlam na to forum jak sie moj zwiazek praktycznie konczyl...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość chora.....
awril twój post strasznie mnie poruszył....chyba dlatego ze to tak jak bym go sama napisała....identyczna sytuacja aż nie mogę uwieżyc że ktoś przeżywa dokładnie to samo co ja....pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość do awril
piszę tylko do Ciebie, bo ubawiłaś mnie od samego rana, sama kiedyś wplątałam się w żonatego, facet nie grał w domku dobrego mężulka i ojca... ale nie o tym IDEALE na czym polega Twoja IDEALNOŚĆ, na ciałku i ciuszkach? bo wychodzisz na głupola totalnego, zgadzasz się być z facetem który Cię nie kocha, nie planuje życia z Tobą, którego żona nie ma o Tobie bladego pojęcia, bo mąż jest super bydlakiem i kłamcą. Ona o tym nie wie, ale Ty tak, wiesz, że jest zerem i godzisz się na bycie z zerem, ok! do tego ten gnojek może by nawet nie zdradzał tej swojej nieciekawej, zapuszczonej żony, gdyby mu częściej dawała, pośmiałam się i mogę wrócić do pracy, pozdrawiam To miłe spotkać idealną kobietę od samego rana, to przykre, gdy byle gnojek nie potrafi docenić jakiego w życiu skarba spotkał i nie padł na kolana, straszne! :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Marysia29
Chyba idzie wiosna...od rana taki ladny deszczyk pada...a ja mam sie dobrze...czuje jakas niechec do mego bylego K...oby tak dalej:)zycze milego dnia

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość
Miłość może każdemu odebrać rozum. To potężna siła, która zmienia obraz świata. Kazimierz Marcinkiewicz nie zdaje sobie sprawy, że w opinii wielu osób przekracza granicę śmieszności – mówi psycholog społeczny, prof. dr hab. Zbigniew Nęcki w rozmowie z Wojciechem Harpulą. - Wojciech Harpula: Kazimierz Marcinkiewicz. Były premier, człowiek wciąż darzony zaufaniem przez 43% Polaków. U jego boku Isabel – ta, co ma "fajną, ej, tą, no, fajną koszulkę" i kozaczki z metką. Publiczne wyznania miłosne, zdjęcia w tabloidach, grafomańskie wiersze nowej partnerki. Marcinkiewicz zdaje sobie sprawę, jak jest teraz oceniany? - Prof. dr hab. Zbigniew Nęcki: Nie. Nie dociera do niego, że w opinii wielu osób ociera się o śmieszność lub nawet przekracza tę granicę. Były premier, jak wielu mężczyzn przed nim, stał się bohaterem dość banalnej historii. Mężczyźni w wieku 40-50 lat często zmieniają partnerki na młodsze.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość
Marcinkiewicz powtarza, że nie o wiek tu chodziło. Wierzymy? - Nie znam pani Isabel i szczegółów jej związku z Marcinkiewiczem, ale były premier byłby bardziej autentyczny w tym zapewnieniu, gdyby nowa partnerka była w zbliżonym do niego wieku. Wtedy uwierzylibyśmy, że chodzi o podobieństwo charakterów czy wspólnotę pasji i zainteresowań. Pewną prawidłowością – czy się to komuś podoba, czy nie – jest wiązanie się mężczyzn w pewnym wieku z partnerkami młodszymi. I to nieraz znacznie młodszymi. Zdarza się to panom niezależnie od dochodów czy pozycji społecznej. Wytłumaczenie tego zjawiska jest banalne: nowa, młoda partnerka jest na wielu płaszczyznach znacznie bardziej atrakcyjna od dotychczasowej. - Paskudne. Aż tacy straszni są ci mężczyźni? - Nie wszyscy (śmiech). Niektóre małżeństwa żyją przecież razem długo i szczęśliwie. Jednak siła fascynacji erotyczno-miłosnej jest olbrzymia i bardzo groźna dla mężczyzn w wieku 40-50 lat. Po kilkunastu latach małżeństwa pojawia się nieuchronnie moment krytycznego spojrzenia na osobę partnera, którego znamy przecież bardzo dobrze. Wiemy, jakie ma wady, a dostrzegamy w nim coraz mniej zalet. W każdym związku fascynacja erotyczna stopniowo się zmniejsza, ale za to powinna pogłębiać się więź emocjonalna. I jeżeli istnieje autentyczna więź emocjonalna, to stosunki między partnerami będą dobre. Zdarzają się przecież sytuacje, że z wiekiem małżonkowie stają się sobie jeszcze bardziej bliscy. Natomiast jeśli uwiądowi fascynacji erotycznej nie towarzyszy pogłębianie relacji emocjonalnej, to zagrożenie, że pojawi się nowa partnerka, która zaspokoi w pełni i emocjonalne, i erotyczne potrzeby mężczyzny, jest spore. Jak to mówi piosenka: do zakochania jeden krok. - A zakochani zapominają o całym świecie i widzą tylko obiekt uczuć. - Dokładnie. I mają w nosie tabloidy, złośliwe komentarze i całą resztę. Miłość może każdemu odebrać rozum. To potężna siła. Król Wielkiej Brytanii Edward VIII dla kobiety zrezygnował przecież z tronu. Miłość zmienia ogólny obraz świata, prowadzi do błędnego bilansowania informacji o rzeczywistości – zwłaszcza społecznej. Następuje modyfikacja percepcji.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość
I wtedy zakochany może myśleć, że wiersz: „Każdy o tym dobrze wie, że nie znając osobiście sytuacji/Że na media skazany jest/Więcej o mediach pisać nie będę i nie muszę/na inny temat skieruje ma poetycka duszę” jest wybitnym utworem literackim? - (śmiech) Może tak myśleć. Zakochani, zwłaszcza w początkowej fazie fascynacji, widzą świat jak pustynię: wszędzie piach, kamienie, pustka. Nic, na co warto zwrócić uwagę. Oazą życia, zieleni i radości jest ich związek. Tylko on się liczy. Ludzie coś o nas mówią, krytykują, czasem szydzą – a kogo to obchodzi. Tak myślą zakochani i to jest piękne, tyle, że świat tak nie wygląda. To właśnie jest modyfikacja percepcji. Poza związkiem istnieje przecież złożona rzeczywistość społeczna, w tym ludzie, którzy obserwują pewne zachowania i mają prawo do ich oceny. Zwłaszcza jeśli chodzi o byłego premiera, postać powszechnie znaną. Łatwo teraz żartować sobie z Marcinkiewicza, bo podaje on mediom swoje życie prywatne na tacy. Jednak taka historia może przydarzyć się także tym, którzy teraz go krytykują. Kryzys wieku średniego dopada każdego. - Nie ma ucieczki? - Zawsze są wyjątki od reguły, ale nie łudźmy się: w wieku 40-50 lat uświadamiamy sobie realność własnej śmierci. Następuje zmiana subiektywnej perspektywy czasu – czas przyszłości jest odczuwany jako krótszy w zestawieniu z czasem z przeszłości. Dokonujemy wstępnego bilansu życia. Myślimy o planach z młodości, ambicjach, zamierzeniach. Sprawdzamy, co udało się dokonać, czego się nie udało. Uświadamiamy sobie na nowo swoje potrzeby i okazuje się, że są one odmienne od marzeń i oczekiwań partnera. To życiowy półmetek – ostatni moment na zmianę. Niektórzy myślą, że jak teraz czegoś nie zrobią, to w życiu nic już ich nie spotka. Robią więc „coś” nowego. - Nowy „wypasiony” samochód, nowa partnerka, kurs skoków ze spadochronem... - Jogging, siłownia, pragnienie zatrzymania uciekającego czasu... To stereotypy, które jednak znajdują odzwierciedlenie w rzeczywistości. Andropauza, czyli męskie przekwitanie, jest faktem. Spada wtedy poziom testosteronu. Panowie stają się mniej agresywni, ale odczuwają nieokreślony dyskomfort psychiczny, więcej czasu poświęcają sobie, mniej światu zewnętrznemu. Czują złość, przygnębienie. Wydaje im się, że są osaczeni. Przyznają się przed sobą, że czegoś im brakuje, czegoś chcieliby jeszcze spróbować. Decydują się na zmiany, zwłaszcza jeśli bilans życia nie wypadnie pomyślnie. Rozziew między marzeniami a rzeczywistością może być ogromny i rodzić frustrację.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość karoolek.......
Predatorka karoolek....... >>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>> > karoolek skoro ty zadajesz takie pytania to wybacz, ale nie mamy o czym rozmawiac.. --------------------------------------------------------------------------------------------- nie słonko ! to Ty nie masz nic do powiedzenia !! ale zaskoczony nie jestem .

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość
- Ale to nie jest chyba przypadek Kazimierza Marcinkiewicza. Ma pozycję społeczną, popularność, duże pieniądze... - To nie chroni przed kryzysem wieku średniego. Gdy przestajemy czuć emocjonalny sens tego, co robimy, nie cieszy nas ani uznanie, ani pieniądze, ani inteligencja. Jesteśmy wypaleni. W wieku 40-50 lat każdy sukces może zostać zreinterpretowany. Świetnie zarabiam? Co z tego, jak cały czas tylko haruję i w dodatku rodzina uważa, że tak musi być zawsze? Jestem szanowany? Co z tego, jeżeli nie mam już o czym rozmawiać z żoną? Jestem wybitnym naukowcem? Co z tego, skoro tak naprawdę zawsze marzyłem o fotografowaniu dzikich zwierząt w Afryce? Taka postawa może doprowadzić do rewizji wielu dotychczasowych wartości. Nie jestem do końca zadowolony z życia? Więc pewnie kierowałem się w swoim postępowaniu złymi zasadami. - To wygodne. Rodzina była dla mnie najważniejsza, ale skoro nie do końca dobrze mi z rodziną, to już nie jest ważna. - Jeżeli pewne wartości i przekonania nie były w pełni ugruntowane, to mężczyzna w wieku „kryzysowym” może je nieraz całkowicie odrzucić. Natomiast u osób o zintegrowanym systemie wartości może nastąpić ich utrwalenie i pogłębienie. Człowiek głęboko wierzący posunie się do granic fanatyzmu religijnego, a liberał zacznie mówić, że państwo w ogóle jest niepotrzebne. Mnie wydawało się, że Marcinkiewicz jest człowiekiem o utrwalonym, katolickim, konserwatywnym światopoglądzie i prezentuje spójność wewnętrzną, czyli zgodność działania z przyjętymi wewnętrznymi zasadami. Cała ta historia z Isabel jakoś nie pasuje do jego obrazu. Pewnie dlatego wywołuje tyle złośliwych uwag. Krytyków jednak raz jeszcze ostrzegam: również możecie znaleźć się w podobnej sytuacji. Każdy może spotkać swoją Isabel i stwierdzić, że rozpoczyna nowy etap w swoim życiu. - Kryzys wieku średniego dotyka także kobiet? - Oczywiście. Nie jest zarezerwowany tylko dla mężczyzn. Kobiety także dokonują bilansu życia, pewnych przewartościowań. Przyglądają się swoim osiągnięciom, potrzebom, niespełnionym marzeniom. I podobnie jak mężczyźni, decydują co dalej. Nie można niestety mówić o równowadze w społecznej ocenie następstw kryzysu u obu płci. W przypadku kobiet jesteśmy skłonni zrozumieć, że starają się zatrzymać uciekający czas, decydując się np. na operacje plastyczną. Jednak gdyby pani przed 50. zdecydowała się na wyprawę w Himalaje lub rozpoczęła kurs nurkowania, patrzylibyśmy na to z pewnym zdziwieniem. Podobnie jak na jej związek z 20-letnim mężczyzną. Stateczna pani, to gdzie ją ciągnie? Wnuków nie będzie pilnować? Jak to? To oburzające! A o mężczyźnie pomyślimy tylko, że po latach realizuje wreszcie swoją pasję lub pokiwamy z politowaniem głową myśląc o jego nowej partnerce: cóż, zdarza się.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość
Co można zrobić, by kryzys wieku średniego nie zniszczył związku? - Jeżeli obie strony dojdą do wniosku, że dotychczasowy układ nie jest satysfakcjonujący, to nie zawsze musi on zostać zastąpiony nowym związkiem. Można przecież zmienić styl i charakter relacji w małżeństwie, na taki, który będzie w większym stopniu zaspokajał potrzeby obojga partnerów. W tym okresie życia dzieci są już zwykle „odchowane”, opuszczają rodzinny dom, więc jest to świetny czas na korzystanie z życia, realizowanie swoich marzeń. Wypracowanie sobie sposobu na szczęśliwe przeżycie drugiej połowy życia jest jak najbardziej możliwe. Gdy to się uda, to po „kryzysowych” rozterkach nie zostanie żaden ślad. - Chyba że znalazło się już Isabel. - No tak, tu mamy do czynienia z modelem w którym dotychczasowy związek został zastąpiony nowym. Tak dzieje się, gdy małżeństwo nie zaspokaja potrzeb jednego lub obojga partnerów. Wtedy mężczyzna lub kobieta – a czasem oboje - uznają, że nie ma już szans na zbudowanie satysfakcjonującej relacji i decydują się życie z kimś innym. - Panie profesorze, a na ile młoda kobieta, która decyduje się na związek z mężczyzną w kryzysie, może być pewna jego uczuć? - I młoda kobieta, i dojrzały mężczyzna mają cechy, które czynią ich atrakcyjnych w oczach nowych partnerów. Takie związki mogą rozwijać się harmonijnie, ale mężczyzna ryzykuje więcej. Jego atrakcyjność nie potrwa już długo. W wieku 50. lat trzeba się z tym po prostu pogodzić.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×