Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość POMOC DORAZNA

Czy jesteś w związku, w którym partner molestuje Cię psychicznie? cz.2

Polecane posty

zapadam się w siebie coraz bardziej.........przeżywam prawdziwy kryzys wszystkich wartości.....jedna prawda goni drugą prawdę.......a może to wcale nie prawdy tylko złudzenia.......

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
yeez, może jeszcze raz i powoli, bo albo źle odebrałaś moje słowa albo się czepiasz :D Cytuję w porządku chronologicznym: \" 16:05 [zgłoś do usunięcia] glicynia ...Widocznie muszę się zmienić by ktoś mnie zechciał? Bo bez zmian jestem do niczego jak pokazuje doświadczenie. 18:25 [zgłoś do usunięcia] cztery umowy Glicynia widać w Tobie wielkie zmęczenie. Zmęczenie monotonnością życia. Ale nie robisz nic, żeby to zmienić. Żyjesz w marazmie, martwisz się tym, nie jest Ci dobrze, ale tkwisz w tym. Dlaczego? ... 19:09 [zgłoś do usunięcia] nie całkiem blondynka ...glicynia -> ... Zgodzę się z yeez - jesteś zmęczona. Samą sobą?.. \"Widocznie muszę się zmienić by ktoś mnie zechciał?\" NIE! Żebyś Ty sama siebie jeśli nie pokochała, to chociażby polubiła 17:12 [zgłoś do usunięcia] yeez nie calkiem blondynko= nie lubie takich insynuacji, sa mi niemiłe cytujac mnie sprawdz czy to sa moje slowa- bo to co zacytowalas - nie jest moje- to pewnie sa sugestie czyjes tam...... i \"dobre rady\"- bo ja nie zamierzam sie zmieniac by ktos mnie chcial czy zechcial- to nie jest moja bajka akceptuje siebie a zmian w sobie dokonuje swiadomie tylko i wylacznie dla siebie - a nie dla kogos jestem zmeczona bolem reki- i tyle pozdrawiam cieplo 19:52 [zgłoś do usunięcia] nie całkiem blondynka Przepraszam bardzo yeez - słowa o zmęczeniu były 4U, nie Twoje, Ty pisałaś o niesprawiedliwości. Dalej był cytat z postu glicynii. Ale żeby zaraz \"insynuacje\" i to w nawiązaniu do cytatu ... A nawiasem mówiąc: dlaczego odniosłaś te słowa w \" \"do siebie?.. 13:35 [zgłoś do usunięcia] yeez nie calkiem blondi ja ich nie wzięłam do siebie- wytłumaczylam ci dlaczego to ty- jako niby mnie zacytowalas- widzisz chyba roznice a insynuacje bo insynuowalas nie lubisz odpowiedzialnosci za swoje slowa ? \" Za które słowa powinnam odpowiedzieć? PS. Odpiszę jutro, dziś nie zdążę :) Serdeczności dla wszystkich.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Natalu 🌻 Widzę, że rozwinęła sie dyskusja, a Ty jestes w centrum zainteresowania. Jedno jest pewne. Nikt z nas nie podejmie decyzji za Ciebie. Co więcej, Ty tez jej nie musisz podejmować. Powiedz obu Panom po prostu prawdę, tak jak nam piszesz. :D Jeśli oboje wywieraja na Ciebie presję, jeden-bys została, drugi-bys odeszła - to niestety swiadczy to tylko o jednym. Że obaj traktują Cie przedmiotowo. A jak wiadomo, nikt nie lubi być traktowany jak krzesło. :D Ale z tego jakże dramatycznego, filmowego melodramatu możesz wyjąć jakąś naukę dla siebie. Widzimy z boku, że Ty się pogubiłas w tym melodramacie. Role ci się mylą i plączą :D Spróbuj oczyma wyobrażni spojrzeć na siebie z boku, jakbys patrzyła na siebie oczyma kamery. Co widzisz? Bo ja widzę zagubiona dziewczynkę. Czy mała zagubiona dziewczynka jest w stanie podjąć odpowiedzialna decyzję? :D Co można więc zrobić dla tej małej zagubionej dziewczynki? Czego ona tak bardzo pragnie? MIŁOŚCI Więc daj sobie tę miłość Natalu. Ty duża Natala możesz dać miłość małej zagubionej Natalce. :D Podejdż do lustra, spojrz w oczy małej Natalce, obejmij sie ramionami, pogłaszcz się i .... daj jej sie wypłakać. Ty szukasz miłości i akceptacji poza sobą. Prowadzi to cię donikąd. W ślepą uliczkę, między oschłym, obojętnym mężem, a manipulujacym alkoholikiem. To nie jest czas na zajmowanie się innymi. Ale to jest świetna lekcja do odrobienia dla Ciebie. To jest do zajęcia się sobą. Może ta sytuacja miała się zdarzyć, byś zrozumiała, że tak naprawdę pomocy potrzebujesz TY właśnie. ZAJMIJ SIĘ SOBĄ. Sprobuj dac sobię tą miłość, wzmocnij się, nabierz dystansu. Wyjdż z tego melodramatu. Pomyśl sobie tak. Jestem teraz chora, emocjonalnie rozbita. Jak ja chora moge podjąć dobrą dla mnie decyzję? A wyobraż sobie taką sytuację. Przyszłość. Jesteś zakochana w sobie, Twoje poczucie własnej wartości jest wystarczająco duże. Jesteś całym jabłkiem, nie połówka jabłka, ale całym jabłkiem. Nie potrzebujesz żadnego z tych chorych panów. Dałaś sobie szansę, na lepsze życie, na lepsze jutro. Jesteś wystarczająco dobrą i piekną kobietą. Jest Ci dobrze samej, bo nauczyłaś się żyć sama ze sobą. Wtedy możesz rozejrzec sie dookoła. Otworzyć oczy i spojrzec na różnych panów dookoła. Także na tych dwóch. Oni tez mieli szansę. Oni też mogli zająć się odpowiedzialnie sobą. Jak ich teraz widzisz.? Bo ja mogę przypuszczać, że wtedy, w tej przyszłości, nie wybrałabyś już chorego pana. Raczej szukałabyś zdrowego. Bo i Ty możesz juz byc wtedy zdrowa. A zdrowy, jak wiadomo, raczej wybierze zdrowego. Daj sobie szansę. :D Paradoksalnie, tym samym dasz też szansę obu tym panom. Oni tez mogą się zająć sobą. I mogą tez wyzdrowieć. Czego Tobie i obu tym Panom serdecznie życzę. :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Droga renta11 No kurcze nie spodziwałam się naprawdę tak wielkiego zainteresowania i naprawdę bardzo dziękuję Tobie i wszystkim silnym osobom, ktore mnie tu wspierają. Tak widzę już teraz ,że najlepsza decyzja to odpocząć i jak na razie zrezygnować z bycia z kimkolwiek. Powinno się udać aleee to czas pokarze. Ważne jest jest dziś teraz w tej chwili jest mi lepiej troszeczkę. Biore leki na uspokojenie ale one mi nie zawsze pomagają -- widzę , że ludzkie wsparcie może zdziałać cuda:) Jest o wiele lżej. Nie wiem skąd bierzecie tyle siły i mądrości ale bardzo wam tego zazdroszczę i nie wiem czemu wcześniej nie wpadłam na ten pomysł aby tu zajrzeć:) A motam się już z moimi problemami tak długo . Dziękuję bardzo , bardzo i przesyłam wszystkim buziaki Bedę pisała co się dzieje i bede napewno tu zagladała aby pomagać i wspierać.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Napisałam powyżej, że mam to za sobą, że robię coś tylko dla siebie. Ale wciąż dopadają mnie myśli o nim, przybija mnie, że tak szybko kogoś sobie znalazł ale to myśli w kontekście że on jest OK tylko ja widocznie nieudacznica. Ona jest moim zupełnym przeciwieństwem jeśli chodzi o wygląd, zawsze w takich gustował, ja to byłam wyłomem w jego wyborze. Boli mnie i wtedy jest mi bardzo źle. Nie chce mi się nic, myśli wciąż z żalem, z zazdrością.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość KTOŚŚŚŚŚŚŚŚŚ
Glicynia ja Cie rozumię....tez tak myslę...codziennie ,wiem ,ze jest blondynką ,kazda napotkana kobieta blonynka jest ladniejsza ode mnie...a ja ciemna blondynk ,z ciemnymi oczami...a le przeciez ja bylam tylko potrzebna dla pracy...więc co mam wymagać....zreszta nic nigdy nie wymagaalm ,chociż ostanio szacunku ,kótego nie mial dla mnie ,,,,no ale nie by klam w jego typie,skonczyla sie praca,,,,,więc poco mu bylam potrzebna...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ktośśśśśś [kwiatek} dziękuję. Ja musiałam odejść bo się zbuntowałam, ale główną przyczyną nie to było, że ja tylko do roboty. Jak Cię czytam, to czasem myślę, że czytam siebie samą gdybym pisała o sobie. Jak się tego pozbyć? Jak odgonić te myśli?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Kochane.... chyba się zapędziłam w kozi róg. Te, które są tutaj długo znają moją historię i moją kolejną próbę bycia z M. Pisałam już jak się zmieniam, pisałam, że jest cały czas psycholog i M chodzi do psychiatry i naprawdę jest między nami w porządku. Dobrze się z nim czuję, nikt nikogo do niczego nie zmusza, jest szacunek itd. Ale ciągle nie mieszkamy razem.... on w wynajęty, ja w swoim domu z synem. I jest tak, jeśli śpimy razem to TYLKO jak ja do niego przyjadę ( nie lubię tego wynajętego mieszkania, jest brzydkie), ale robię to dla siebie, dla nas, bo chcę tej bliskości. Natomiast M często bywa u mnie, ostatnio razem z M i moim synem malowaliśmy w domu, przyjeżdża, spędzamy czas, przyjmujemy gości... ale. ABSOLUTNIE nie chce u mnie w domu spać, bo... ja mieszkam z synem ( a przecież już wcześniej mieszkaliśmy we trójkę) i dzisiaj pierwszy raz się posprzeczalismy. Może to głupota.... ale ja się zbuntowałam. Powiedziałam, że chciałabym, żeby on choć raz na jakiś czas spał w mojej sypialni, która tak lubię. A on stawia sprawę... albo będziemy spali u M, albo wcale... ewentualnie hotel, co już było bardzo niemiłe. Ja zaczęłam się z tym źle czuć i może zbyt agresywnie dzisiaj, ale wykrzyczałam, że w takim razie to ja tez nie będę spała u niego i wtedy zobaczymy. On był cały czas spokojny i opanowany... zupełnie inny niż wcześniej, ale co z tego jak i tak twardo stoi przy swoim. Niby drobiazg, ale siedzę w domu i mi źle.... A tak chciałam się wygadać.... a poza tym nie wiem co zrobić. Goopie, ale naprawdę nie mam pojęcia.... Dziękuję za wysłuchanie 🌻

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość KTOŚŚŚŚŚŚŚŚŚ
Glicynia widzisz Ty sie zbuntowlas czyli wiedziałaś ,że jestes ważna... a ja mimo ,ze mnie obrażal ,pisał oszczerswa nie umilam sie definitywnie wycofać...bo miąłm nadzieję mze sie zmieni.,.... nie wiem jak sie pozbyc mysli o nim...nie wiem...na pewno nam pomogą te fajne dziewczyny ,ktore też to wszytko przeszły...może nam wystarczy podczytywac ich m adre przemyslenia,rady,czytać kisiazki ,artykuły i myslec ,ze przeiez my tez jesteśmy fajne....a ,ze wybrał inną to jego strata:) i tego się "trzymajmy" chociaż trudno ale damy radę...Uściski

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ktosssssssss 🌻 Glicynia 🌻 Oczywiscie, ze dacie radę. Czytajcie to forum od początku, codziennie po pare stron (także to pierwsze). Zobaczycie, w jakim stanie kazda z nas tutaj wchodziła, i porównacie z tym, co jest dzisiaj. Wasz stan dzisiejszy jest normalny, z kazdym miesiacem będzie coraz lepiej. Zaprzeczania, cofki to chleb codzienny tutaj. Ale w sumie jest to miejsce bardzo rozwijajace. Każdy ma swój czas. :D Wy jesteście dwie na podobnym etapie, macie wiele wspólnych przeżyć i cech. |to majątek, bo juz macie siebie :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Niebo 😍 To jednak jest chyba cały czas przeciąganie liny, cały czas jakas jego gra. Ale jest lepiej, niz było. Czylli jest rozwój. :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ktoś, przestać myśleć o nim jest trudno. To tak jak alkoholikowi, co jest na odwyku, przestać myśleć o trunkach. Spokojnie i powolutku. Jedyne co można zrobić, żeby myśleć mniej a potem przestać, jedyne wyjście z sytuacji to zacząć myśleć poważnie o sobie. Nie jak on mógł zrobić to i to i jak teraz się z tym czuje, tylko myśleć kategoriami ja zareagowałam tak i tak, dlaczego? Skoro już doszłaś do tego, że dobra z Ciebie dziewczyna, tylko dajesz się wykorzystywać, warto popracować nad sobą. MYŚLEĆ o SOBIE!!!! Na początku jest tragicznie ciężko, natrętne myśli wracają, ale od tego słonko masz rozum, od tego intelekt, by przywoływać siebie do porządku. Ilekroć myśli zejdą na niepożądane tory samą siebie z uśmiechem szturchnij i powiedz sobie tak: \"mój Ty słodki osiołku, a co z Ciebie za uparciuszek, wracaj do myśli o sobie\". Warto. Na początku to będzie pięć minut w ciągu dnia bez myśli o nim, potem będzie pół godziny, a potem, będzie miesiąc i rok, z czasem, nie zapomnisz, ale myśleć będziesz ze spokojem, no był, ale dobrze, że go nie ma.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Życie podporządkowane innym i nagle zostaję sama i nie mam co ze sobą zrobić. Nie mam zajęcia poza pracą, wracam do pustego mieszkania, bo znajomi mają swoje życie a przyjaciół brak. Wskoczyć w czyjeś życie i udawać że jest wszystko cacy? Czy obcym opowiadać dlaczego jestem milcząca, by liczyć na jakieś słowo czy zainteresowanie. Po co iść na spotkanie samotnych - by wysłuchać jak im jest źle i cieszyć się że mimo wszystko mam lepiej czy może pocieszać ich bo ja już swoje przeżyłam i \"ktoś\" dał mi prawo do dawania rad. Stracone nudne życie..... tak już będzie bo nawet na portalach randkowych nikt nie chce nawet rozmawiać z taką jak ja. Tylko strata pieniędzy i niepotrzebne nadzieje. Po co coś zmieniać jak cokolwiek zrobię to jest źle i do dooopy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Glicynio - \"Najnudniejsi sa ludzie, ktorzy probuja za wszelka cene byc interesujacy\" K.Gibran\"Prorok\"; uwierz w siebie i moze az tak bardzo nie zabiegaj o akceptacje; a w ogole, to jak to sie stalo, ze nie masz przyjaciol? na cos takiego nie mozna sobie pozwolic w zyciu; a moze nie jest tak jak myslisz? moze niepotrzebnie watpisz tez w ludzi? trzymaj sie jakos i rob cokolwiek, zeby sobie pomoc- najgorsza rzecza jest nie robic nic😘 Niebo... - 😍 😘 i pozdro dla wszystkich;

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Renta, Vacancy.... dziękuję. Miałam smutny wieczór wczoraj. Pierwszy raz od długiego czasu. A na dodatek moja psycholog po naszym wspólnym u niej spotkaniu z M powiedziała, że jestem okropna. Że to ja nim manipuluje (mielismy u niej ostra wymianę zdań wlasnie na temat wspólnego zamieszkania), że pokazałam że go nie szanuję i że jak będę w ten sposób postępowała to stracę do niego szacunek całkowicie i go \"wykastruję\".... a przecież tego nie chcę... Trudne to wszytsko bardzo. Teraz on jest spokojny i pozwala mi sobie wchodzić na głowę, ale jak pokazał wczortajszy wieczór, nie we wszytskich tematach. Zależy mi na nim bardzo, dobrze nam razem... Już sama nie wiem czy jest o co kopie kruszyć. Psycholog powiedziała, że najlepiej dla nas abysmy mieli jakies wspólne lokum....ale jak narazie nie ma takiej mozliwości. Szkoda. Od wczoraj taka wietrzna pogoda.... nie sprzyja dobremu samopoczuciu. Może dzisiaj będzie lepiej. Miłego dnia wszytskim 🌻

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
A ja - coz. Wracam dzisiaj do domu, na miejscu bede w poludnie. Jakos nie skacze z radosci. Bardzo smutna tez nie jestem. Wczoraj wieczorem nasluchalam sie pretensji przez telefon o to ze socjalny dzwoni (pilnuje sprawy za co jestem mu bardzo wdzieczna mimo iz to jego praca; ale chyba nigdy dotad nikt nie zadal sobie tyle trudu w mojej sprawie, niech bedzie ze to tylko instytucja ale dobrze wiedziec ze ma sie wreszcie jakies wsparcie) i ze wczoraj byl u niego na rozmowie co go bardzo zestresowalo (???) ale po chwili, jak juz wywalil z siebie syf (jak na jego mozliwosci to bardzo spokojnie i grzecznie choc telefonicznie ale wciaz z maniera oskarzajaca i wchodzeniem w role ofiary podstepem oszukanej) to zaczal o terapii itp i ze wlasciwie to nam wszystkim na dobre wyjdzie, a ze kiedys nie wiedzial tego czy owego to ta cala sprawa pczy mu otworzyla itp. I nie chodzi tu o niego, naprawde. Ale o to jak JA to odbieram. Niestety, ton pretensji wywolal u mnie gwaltowne podniesienie adrenaliny i stan \"alertu\". Nie bedac w zagrozeniu - zaczelam odczuwac tak jakby ono mialo nadejsc. No wlasnie - i o czym to swiadczy? Wystarczy ze wspomni o czyms co bylo powodem do awantur czy wymowek, wypominan, niesprawiedliwego osadu, krzykow - a ja juz mam czerwone swiatlo i alert wewnetrzny. Jesli mamy obydwoje isc do tej terapeutki, na co wyrazilam zgode bo mysle ze to wlasnie najlepsze rozwiazanie - to ja o tym powiem. Jak sie czuje gdy zaczynaja sie wymowki nawet z blahego powodu bo przechodza stopniowo w powazniejsze zarzuty. W wypowiedziach do mnie to maz jest pokrzywdzony bo ja przywiozlam 6 lat temu wlasne chore dziecko zeby z nami mieszkalo a on tego nie chcial - wiec to jest wg niego straszna krzywda i zmarnowanie mu zycia dlatego on ma prawo tak sie zachowywac. Moje argumenty ze to czy tamto sprawia mi przykrosc nie maja jego zdaniem znaczenia wobec jego krzywdy, i tym wlasnie zbija z nog moje prosby i proby wytlumaczenia ze stosuje przemoc psychiczna. On ma prawo bo jest skrzywdzony. A ja informujac o jego przemocowym zachowaniu (zaznaczam ze trwalo ono przez lata, unikalam wyjscia z tym na zewantrz na poczetku dlatego ze obawialam sie iz zostane potraktowana tak jak przez niego - ze inni uznaja ze to moja wina mimo iz sama wiedzialam ze zadnej winy we mnie nie ma - tutaj niestety, zle doswiadczenia z przeszlosci. Potem unikalam ile sie dalo bo liczylam ze moze cos sie poprawi. Normalna reakcja. Dopoki nie zrozumialam ze cos z tym musze zrobic. Zrobilam - i jesli sie poprawilo to dlatego ze on sie boi ale czuje ze wymowki sie nie skoncza. Bo on sie nie poczuwa do odpowiedzialnosci - wszyscy sa winni tylko nie on. OK, zobaczymy co bedzie na/po terapii - ja zludzen nie mam. Oczywiscie biore pod uwage i to jak najbardziej - to ze sie wyprowadze. Nie jestem skazana na zadne miejsce na ziemi ani na zadnego czlowieka. To tez dokladnie zrozumialam. Moze za wszesnie wyciagam wnioski, moze powinnam poczekac do terapii - a moze po prostu oderwalam sie od tamtej rzeczywistosci na zbyt dlugi czas i teraz walnela mnie po oczach ;) Moze faktycznie teraz demonizuje a powinnam poczekac na wyniki terapii? Cholera, te wyjazdy do Polski nie pomagaja - bo odrywam sie od czynnika stresogennego, zapominam o nim, zaczynam zyc normalnie - a jak wracam do domu i cos jest nie tak to mysle sobie - e tam, za miesiac/dwa znow jade do Polski bedzie spokoj. Kiedys bylo to jedyne wyjscie by sie oderwac od agresji i niepokoju - teraz to troche jak niedzwiedzia przysluga. Jeszcze jedna refleksja - chcialabym popracowac nad tym zeby jakies nawet najlzejsze dygresje, wymowki - nie robily na mnie takiego wrazenia. Bo to co czuje jest moje, to nie ktos to wywoluje tylko ja odczuwam. Dlaczego zatem poszlam tak daleko w innych sprawach a tutaj wciaz jest niewielki postep? Wciaz czuje zagrozenie podswiadomie mimo iz realnie go nie ma? Coz, kolejny temat do przepracowania. Do uslyszenia juz z domu. A czy i jaki syf zastane - to mnie juz nie obchodzi. W jakim stanie dom, sprzety itp - akze. Juz sie tym przestalam przejmowac. A takie cos przyszlo mi na mysl - ze wlasciwie zawsze, w kazdej nieomal sytuacji kiedy cos mi zostalo wypomniane albo ktos uznal ze jestem odpowiedzialna za jego straty - czasu, srodkow itp - to wlasnie taki lek odczuwalam, dziwny lek ktory ocieral sie o podstawy i prawo do egzystencji, jakby to ze jestem dla kogos klopotem, ciezarem (zgodnie z jego zdaniem) czy nawet malym utrudnieniem kwestionowalo moje istnienie. Ale to bardzo ogolne i musze jeszcze nad tym popracowac, w kazdym razie gdy dotykam tematu to czuje ze jest to bardzo glebokie i bolesne, dotychczas jeszcze tego nie analizowalam dokladnie. Tym bardziej czuje \"lek\" im blizsza powinna byc osoba ktora ma pretensje. W domu rodzinnym mialam to na porzadku dziennym. Cos z rodzaju: my dla ciebie tyle poswiecilismy, poswiecamy, zrobilismy to tamto owo itp a ty uwazasz to za cos co si sie nalezy, a gdzie wdziecznosc (wyrazana calkowitym podporzadkowaniem, posluszenstwem i zatraceniem wlasnej osobowosci bo bycie soba to krnabrnosc ktora rowna sie niewdziecznosci; mylenie pojec w celu wychowawczym)... OK, zaraz musze leciec i skladam sprzet - trzymajcie sie wszystkie. Napisze wieczorem. 😍

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Paolka - czesto mam wrazenie ze nasza ogolna sytuacja (podejscie mezow) jest identyczna. Obydwoje zero refleksji nad swoim niewatpliwie przemocowym zachowaniem (Twoj mial do Ciebie pretensje ze zadzwonilas na policje po pobiciu - nie uznal swojego bledu, ze to on pobil - bledem bylo to ze Ty to upublicznilas; czyli wlasciwie nie uznal tego iz nie ma prawa nikogo uderzyc, nie ma prawa do przemocy bez wzgledu na okolicznosci - a ze teraz nie uzywa rekoczynow ani nier robi awantur to dlatego ze sie boi). Wlasnie - tylko strach o wlasna doope trzyma ich w ryzach. Nie zrozumienie ze postapilem niewlasciwie, skrzywdzilem bliskie osoby. Nie empatia. Tylko strach przed kara. Ale tutaj paradoks - skoro boja sie kary to powinni choc odrobine czuc sie winni bo nie ma kary bez winy. No, chyba ze ich myslenie jest mi tak doglebnie obce i nic z tego nie trybie... Bo u mnie to tak jest: skrzywdzilem kogos, stracilem panowanie nad soba, stalo sie - ale wiem ze zrobilem zle, ze ktos cierpial - i wlasnie takie myslenie jest dla mnie bariera przed krzywdzeniem innych ponownie. A ich myslenie to myslenie psychopaty po prostu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Natalu, to nie jest tak, ze tu sa kobiety same mądre, zrównoważone etc....każda z nas, która tu zaczynała pisać była zrozpaczona, nie była pewna co robić. Zobacz jak długo tu piszę ja, inne dziewczyny, rok, dwa, wiecej....nic od razu. Powoli ustawiamy sówj świat, odnajdujemy siebie. Jednym udaje się to szybciej innym zajmuje więcej czasu, wiec SPOKOJNIE...bierz sobie do serca rady, które tu znajdujesz, wdrażaj je, ale rób wszsytko w swoim tempie. nie zniechęcaj się porażką. To tak jest. Podnoś się i próbuj dalej. I na pewno któregoś dnia wstaniesz i stwierdizsz - juz wiem, chcę tego i tego, nie chcę tego i tamtego. Zyczę Ci dużo siły i wiary, że się uda❤️ Niebo - mam wrażenie, ze to znów jego chora gierka i próba na ile nadal może sobie pozwolić. Ale juz wierzę, że nie pozwolisz sobei na zmanipulowanie siebie. Serdecznie jak zwykle CI tego życzę ❤️ Kormoranie🌻 yeez🌻 paolka🌻] oneill🌻 consekfencja🌻 wierna czytelniczka🌻 i pozostałe kobietki 🌻🌻🌻🌻🌻🌻 🌻🌻🌻🌻🌻🌻🌻🌻🌻

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Oneill zgadza sie, \"tok rozumowania\" (jezeli mozna nazwac to jakimkolwiek rozumowaniem) naszych mezow jest podobny. Moj sie uspokoil, lapy nie podniesie ale jedynie z powodu strachu przed kara. Bo slowa w stylu \"dawno w leb nie dostalas\" to i owszem rzuci od czasu do czasu. Do tego dochodza jego wielkie pretensje (do mnie rzecz jasna) o ten jego areszt, sprawe sadowa. Te mamrotania od czasu do czasu pod nosem \"wsadze cie, zobaczysz jak to jest\" sa po prostu upierdliwe. Wedlug niego reakcja policji, sadu, opieki spolecznej byla nie wspolmierna do tego co sie stalo bo \"przeciez nic ci nie zrobilem\". Zero refleksji, zero empatii, zero przyjecia odpowiedzialnosci za swoje czyny. Baa, jest dodatkowe oskarzanie mnie za wezwanie policji po drugim pobiciu - \"bo wiedzialas co MI zrobia\". Nie moze zrozumiec tez dlaczego odpowiadal nie tylko za pobicie ale rowniez za molestowanie psychiczne. A jak mi powiedzial policjant \"moze byc przemoc psychiczna bez przemocy fizycznej, odwrotnie nie ma szans\", zaklada sie, ze przemoc fizyczna idzie w parze z przemoca psychiczna. I takie zarzuty mu postawiono w sadzie. I tak jak napisalam, mnie to jego gadanie juz nie rani, nie biore do siebie jego slow. Chcialam abysmy razem poszli do psychologa ale nie, nie bo z nim jest wszystko w porzadku, to ja mam problemy. Machnelam reka. Wiele spraw sobie przemyslalam, przewartosciowalam, znow polubilam sama siebie i dobrze sie czuje w swoim towarzystwie :-) Na pewno juz nie pozwole aby znow strach zapanowal nade mna. Oneill - mam nadzieje, ze uda sie kiedys to o czym pisalam jakis czas temu w mailu :-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Niebo... (...)Ja zaczęłam się z tym źle czuć i może zbyt agresywnie dzisiaj, ale wykrzyczałam, że w takim razie to ja tez nie będę spała u niego i wtedy zobaczymy. On był cały czas spokojny i opanowany... zupełnie inny niż wcześniej, ale co z tego jak i tak twardo stoi przy swoim.(...) Niebo, co Ci sie zlego stanie, jak przez jakis czas kazde bedzie spalo u siebie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Aagaaa...już ostatnie dwa tygodnie tak jest.... Niby nic sie nie dzieje, ale taki jałowy związek się robi. M jest ok, niemal codzinnie u mnie jest, ale spac w moim domu nie chce. Przychodzi godzina 20, a on w auto i do siebie. corobić.... dziękuję za wiarę, no widzisz jaki agresor ze mnie się robi. Dla mnie wazne jest, że w większości te zachowania umiem oddzielic, odczytać, zrozumieć Zaraz będzie, że uczeń przeskoczył mistrza...;) ALe co to mi da... ja chcę normalnego i spokojnego związku, partnerskiego, tylko i aż. Pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Niebo... moze sie okazac, ze takiego zwiazku jaki sobie wymarzylas.... akurat z tym mezczyzna nie stworzycie nigdy...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ja tylko Niebo trzymam kciuki, zębyć nie dała się po raz kolejny wmanewrować. Tak jakby pojawila się mała próba sił. I życze CI abyś to Ty wygrała. CHoć te próby sił w \"normalnym\" związku nei powinny mieć miejsca... Tak się zastanawiam co czujesz w związku z tym oprócz złości?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nie zabrzmiało zbyt optymistycznie, ale taka jest prawda... Choć niby nasze pragnienia i patrzenie w przyszłośc są takie same, to byc może wiodą nas różnymi drogami. Niemniej ja ciagle uważam, że warto. Ideałów nie ma, a sama mam świadomośc swojej ułomności. I choć zalezy mi na sobie i staram sie być dla siebie łagodna, to jednak wiem jaka jestem....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
corobić.... próbuję go rozumieć, staram się go do niczego nie zmuszać (choc nie zawsze mi sie to udaje) i tego samego oczekuję od niego. Ale jestem zła, że on nie chce robic tak jak ja chcę, żeby robił. A przecież on może czuć dokłądnie to samo. I widzę to i wiem, że tak jest niedobrze. Psycholożka powiedziala, że gdybym ja go kochała naprawdę i on mnie to nie miałoby znaczenia gdzie zamieszkamy.... byleby być razem. Ale przecież to nie jest na zasadzie mój namiot czy twój, wszytsko jedno. Przeciez to sa powazne zyciowe decyzje związane z finansami, nieruchomościami, zobowiązaniami.... Nie żyjemy na otwartej prerii. A romantyczna miłośc może i jest zdrowa...ale do siebie samego, choc chyba też nie do konca. Przeciez z tym sie tutaj m.in. borykamy. Ile mozna dać z siebie w imię miłości, partnerstwa.... W ogóle co to znaczy dawać z siebie czy brać. To nie targ, to związek gdzie każdy wnosi ile może, ile chce... I jest jednoczesnie dającym i biorącym, ale bez tych negocjacji, tych przepychanek.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Niebo ❤️ ❤️ ❤️ Problemem jie są problemy ale to jak do nich podchodzimy. Próbuj różnych rozwiązań. A które okazuje się nieskuteczne to zastanów się czego Cię nauczyło. Nie wiem co Ci konkretnie poradzić, ale może spróbuj wrzucić na luz? Czemu tak naciskasz na to wspólne mieszkanie? On widzi, że Ci zależy i próbuje coś na tym ugrać... A im bardziej ty się spinasz i upierasz to skutek odwrotny. Spróbuj odpuścić. Powiedz, że ok, jak się poczuje gotowy to wrócicie do tematu. A teraz wykorzystaj wieczorki dla siebie - maseczka, książka czy coś w tym stylu. Pamiętaj, że najlepsze efekty osiąga się robiąc coś zupełnie innego niż do tej pory. Przytulam Cię mocno

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
No właśnie dlatego Niebo pisałam o prówbie sił. A może to nei jest miłość, to co czujesz?...tu się zgadzam z psycholog, która poddała w wątpliwość Waszą wzajemną relację. Wczesniej stosunkowo niedawno zoastało tu napisane, że związki DDA, DDD nie bazują na miłości, a na jakimś dziwnym uzależnieniu. Może u CIebie to też tak działa? Może to nie miłośc CIę do teog człowieka ciagnie i jego do CIebie, tlyko strach przed samotnością np. albo te mechanizmy w klasycznym współuzlaeżnionym związku, że trafiliści ena podatny grunt dl asiebie i źle Wam, ale jednocześnie nie potraficie się od siebie oderwać, bo wzajemnie dajecic sobie potrzebną do Waszego życia adrenalinę? A nie miłość.... Ja mam dokłądnie te same dylematy u siebi...czy kocham, czy to adrenalina, czy to wygodnictwo, czy to strach przed przedstawieneim sobie brutalnej prawdy o sobie. Bo wcale nie jestem taka wspanaił jak mi się wydaje i mam kupę wad....a on nie musi ich akceptować tak ajk ja nei musże akcpetować jego wad... ale mam tlyko w swoim przypadku nadzeije, że jestem coraz bliższa bycia szcześliwą. Ostatnio mi mój partner \"wyrzygał\", że oboejętnie co beze to ja i tak będę neiszczesłiwa. Po przeanalizwoaniu swoejgo życia ma rację, choć nigdy przed nim się do tego nei przyznam....przyznałąm się przed sobą to już plus. WYdaje mi się, ze jak przestanie byc zazdrosny, to sukces murowany...czy aby na pewno...? ALe to musze porozwiażywac i poukłądac w sobie. Tak jak kiedyś pisałam nie lubię swoeje matki w sobie, a on doszłam do wniosku, ze przypomina mi moejgo ojca w jakichśtam zachowaniach...pytanie czy to akceptuję, czy zrywam z tym. Zerwanie z tmy wiąże się z rozstaniem. Cyz tego chcę? Nadal się teog boję...kupa roboty z poknywaniem włąsnych ułomności.... Pozdrawiam ciepło

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×