Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość POMOC DORAZNA

Czy jesteś w związku, w którym partner molestuje Cię psychicznie? cz.2

Polecane posty

Oneill - te różowe okulary...chyba większość z nas zna doskonale. Intuicja - opieram się na niej prawie zawsze, prawie. Wyjątkiem są partnerzy. Doskonale pamiętam podszepty mojej intuicji w trakcie pierwszych spotkań z mężem. Uciekaj, uciekaj - szeptała. Spójrz - o czym ty będziesz z nim rozmawiać? Zobacz- cwaniaczek, chwali się krzywdą, którą komuś zrobił. Nie posłuchałam. Nałożyłam różowe okulary i widziałam tylko tyle, że na początku nosił mnie na rękach. A intuicja podpowiadała dalej - poprzedniczkę też nosił, a skończyło się na tym, że chwali się, że na zakończenie na jej oczach wywalił pierścionek zaręczynowy, że rzucił nią o ścianę, bo chciała sobie zrobić coś złego, jeśli on odejdzie. Efekt - przeszłam dokładnie to samo. Mnie tez nie oszczędził - na moich oczach wywalił pierścionek zaręczynowy, a kiedy kilka lat temu, leżałam obolała po porodzie, z kilkutygodniowym dzieckiem, między nami były poważne kłopoty, powiedzialam, że chyba sobie coś zrobię, wyprowadził się, zostawiając mnie samą z maleństwem i mówiąc, że to mój problem, jak jestem głupia, to zrobię. Wniosek. Oni się nie zmieniają, jesli już to na gorsze. A teraz, kiedy z takim bólem ściągnęłam różowe okulary, nie świat nie jest szary, on jest inny. Ale też piękny. Inny , bo pozbawiony huśtawki emocjonalnej, ale to dobrze. Niebo, tak masz rację praca potrafi...uniknąć wielu konfrontacji ze sobą samą. Oczywiście nie robię tego, po prostu taki czas, ale pilnuję, żebym nie miała ochoty w nią uciec, przed sobą samą i problemami. A ja zawsze tak robiłam. Kłopot i nadgodziny. Umysł w dokumentach, liczeniu, sprawach klientów, wracałam do domu jak najpóżniej, czasem dzieci nie widziały mnie więcej niż kilka godzin w tygodniu. Myślałam, że nie chcę przez niego wracać do domu. Nie ja uciekałam przed sobą i przed podjęciem ostatecznej decyzji. Teraz, mimo kłopotów, wracam do domu normalnie, a jeśli trzeba być w pracy po godzinach, dzieci biorę ze sobą :D:D:D i rzadko. Ktosiu, cieszę się, że się pojawiłaś, i to pod nickiem, może to początek - symboliczny- że czas zacząć starać się o siebie. Nie żyć przeszłością, ale teraźniejszością.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Karotka... zobacz jak masz juz zmieniona psychike, ze nie mozesz odejsc od tyrana. Wolisz cierpiec, niz zmienic cos w swoim zyciu. Dziewczyno jestes w ciazy i powinnas teraz miec cisze i spokoj. Przeciez to wszystko juz teraz odbija sie na dziecku. Liczysz na jego zmiane? Niby dlaczego on ma sie zmienic, jezeli w takiej roli jest mu dobrze?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość
Nie wiem...Gdzieś czytałam o uzależnieniu od takiego faceta...Powiedział mi,że nie pije za moje,więc żebym mu dała spokój,że nie ma ochoty przestać pić itp. Ja już z nerwów nie mam siły,ja tylko płaczę...:( Nie jestem w stanie racjonalnie wyjaśnić,dlaczego nie potrafię po prostu spakować się i odejść. Za każdym razem sobie to obiecuję i w ostatniej chwili sobie myślę,że nie,że dam mu ostatnią szansę.Wiem,że tak nie powinno być,ja po prostu nie wiem skąd mam wziąć siłę. Teraz chleje wódkę z kolegą, \"bo go dawno nie widział\". W weekendy,bo jest weekend,a po pracy,bo jest zmęczony. :( Pretekst zawsze jest. Z alkoholem nie wygram,z agresją też nie. Kiedyś jak czytałam o takich związkach,to się zastanawiałam,dlaczego kobiety w tym trwają nieraz przez całe życie. A teraz...Brak mi słów do samej siebie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Vacancy...dziękuję za przytulenie:) Moje okopy bardzo głębokie,staram się z nich wydostać,drapię się pazurami do wierzchu a za chwilę znowu w nie wpadam......... choć są chwile w których wydaje mi się że \"widzę\" to a propos tych różowych okularów:) Mój mąż jest psychopatą. Taka jest prawda. Siedzę już kilka dni z wydrukowanym tekstem którego link dołączyłam w ostatnim wpisie. Siedzę i czytam,poznaję uczę się..... I pomimo tego że wszystkie \"objawy\" psychopaty odnajduję w M nadal zdarza mi się myśleć to nie możliwe. A siedzę tak długo z tym tekstem bo mogę tylko niewielkimi partiami czytać,każda następna strona jeszcze bardziej mnie przeraża ......i coraz więcej wiem, rozumiem i coraz bardziej zdaję sobie sprawę z tego że on jest mocniejszy. Wspominałam na forum o tej innej kobiecie w jego życiu ale widzę to,że on nie odpuszcza również mnie,mam wrażenie że teraz będzie chciał ciągnąć dwie sroki za ogon. Gdyby odpuścił,to po prostu skończył by odgrywanie swojej roli i zajął by się spokojnie kolejną ofiarą,ale widzę że on nadal odgrywa swoją rolę tylko teraz przed dziećmi......gra nie skończona.........a moim zadaniem jest nie dać się zwieść to wiem ,ale to za mało wiedzieć..........jest we mnie tak dużo lęku..........bardzo boję się samotności i jednocześnie zdaję sobie sprawę że ja i tak byłam samotna nawet jak byłam z nim ..................ale ta wiedza to ciągle jeszcze za mało na dzisiaj.........bo jestem gotowa wejść na nowo w układ...........i tak naprawdę nie wiem czy jestem gotowa czy tylko tak mówię.....ale wiem że koniecznie chciałabym wtłoczyć się w życie które znam......nie mogę powiedzieć żebym sobie nie radziła jakoś to wszystko się kręci,ale problem jest w czymś innym.........uzależnienie! Najgorsze jest to,że z tego tekstu dowiedziałam się o tym,że czasami ofiary(nie myślę o sobie jako ofiara,zapewniam) zaczynają bronić się bronią psychopaty i zaczynają zachowywać się jak on,to w sobie zauważyłam ,że zdarza mi się tak zachowywać to boli jeszcze bardziej. I prawdę napisała Aagaa......moja psychika też jest zmieniona skoro nie potrafię uwolnić się od psychopaty. Tak bardzo boli mnie to,że on manipuluje dziećmi,że gra na ich uczuciach, ciągle szantażuje kiedy nie wie już co ma zrobić powiedzieć szantażuje,a One ...są takie chwile kiedy zdaje mi się że obwiniają mnie za taki stan rzeczy,jak bardzo skutecznie pierze im mózg,widzą co robi jak kłamie a nadal boją się go utracić i robią tak wile żeby scalić tą rodzinę,największy problem mam z tą 12 letnią najmłodszą,wczoraj bardzo mnie zaatakowała,wykrzyczała,że ja nie mogę zabronić Jej widywać się ojcem.......niby tak a jak inaczej mam przeprowadzić tą detoksykację. One mu służą jako kolejne narzędzie do kontroli są tylko narzędziami ale o tym to tylko ja i Wy wiecie. Gdyby sytuacja mieszkaniowa była inna przyszedłby raz na jakiś czas a potem wcale i dzieci mogłyby się wyciszyć,obawiam się o Ich psychikę takie rozdarcie między dwa domy w jednym domu to może jeszcze więcej szkody wyrządzić. Tu już nie chodzi o mnie. Ale jednocześnie wiem że kiedy będą już dorosłe mogę usłyszeć z Ich ust słowa jakie się tu czyta od już dorosłych dzieci żyjących w takich rodzinach i co wtedy? Muszę dać sobie czas i szansę i przy tym na razie pozostanę,taka jest moja decyzja. Dziękuję za pamięć i wsparcie. Pozdrawiam serdecznie. Dobranoc:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Karotka00......nie czyń sobie wyrzutów że nie potrafisz odejść i nie płacz przy nim to sprawia mu przyjemność. Najwidoczniej nie zrobił jeszcze tego czegoś wobec Ciebie co ostatecznie przekreśliłoby go w Twoich oczach. A o uzależnieniu poczytaj,znajdziesz tam zrozumienie dla siebie i może nawet siłę,kiedy masz wiedzę masz broń w ręce. Pozdrawiam:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
karotka - nie jestes gorsza! nie jestes \"jedyna w swoim rodzaju\"!, nie jestes glupia! - jestes po prostu \"zaburzona\", potrzebujesz pomocy; nie sadze, zeby Cie bylo stac na psychologa, zatem potraktuj \"czynny\" udzial na tym topiku, jako swoja terapie; czytaj, pisz, \"wykorzystaj\" bledy innych, jako przestroge i nauke dla siebie; jesli jeszcze - a moze juz! - nie potrafisz myslec o sobie, to zrob to z mysla o dziecku; przytulam[ Wierna... - tak bardzo Cie rozumiem😍; uwolnic sie od toksyka, a na dokladke psychopaty - jest rzecza wrecz heroiczna; nie oczekuj zbyt wiele od razu, ciesz sie drobiazgami; Twoim sukcesem jest juz to, ze on sie wyprowadzil; czuje sie potwornie zmeczona, umysl juz nie pracuje jakbym chciala; odezwe sie jutro; usciski😘

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Karotka...potrzebujesz dużo miłości, szczególnie teraz, a także wiele wsparcia. Bardzo, ale to bardzo trudno samemu jest wyzwolić się z tak toksycznego związku. Musisz znaleźć sobie coś...kogoś, kto Ci pomoże Kochanie. Może już znalazłaś, może to jest to miejsce, a jeśli nie... są ośrodki, niebieska linia. Tam mogą znaleźć pomoc kobiety/dziewczyny, które znalazły się w takiej sytuacji jak Ty. A przede wszytskim to jest pomoc instytucjonalna, więc nie potrzebujesz na to środków finansowych... Jedyne co musisz zrobić to zadzwonić, albo pójść.... poprosić o pomoc. Szczególnie cennymi drogowskazami dla Ciebie sa tutaj wpisy tych dziewczyn, które tak samo jak Ty...liczyły na cud i minęło kilka, kilkanaście, a często i kilkadziesiąt lat i NIC się nie zmieniło... tylko po co marnować sobie życie na starcie.... kiedy można coś zrobić, zadziałać, a przede wszytskim czerpać mądrość i wiedzę poprzez nasze doświadczenia. Przytulam Cię mocno i życzę więcej wiary w siebie, że wszystko możesz zrobić...musisz tylko chcieć. Vacancy bardzo ładne posty, tak bardzo mi się podoba jak piszesz. Jesteś taka ciepła i masz dużo empatii.... Chciałabym bardzo, abyś była szczęśliwa i zaczęła nowy rozdział w życiu.... taki tylko Twój i dla Ciebie. Buziak.... Wierna.... zrobiłaś tak dużo dla siebie i dla dzieci. Widzę jak się szarpiesz, jak Ci ciężko, jak to przezywasz. Wzloty i upadki. No tak to jest jak trwało się w toksycznym związku latami, teraz trzeba czasu.... czasu dla siebie i dzieci, aby to wszystko sie ułożyło, ugładziło w nas, w naszych relacjach, w naszych uczuciach.... Czas. To taki truizm, ale teraz tylko to pozostało. Poczekać, aż zadziała... Przytulam Cię Wieran i przychodź tutaj, zawsze takie wypisanie się i słowa otuchy mogą zdziałac cuda. Miłego dnia Wszystkim ❤️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
W wiekszosci naszych wypowiedzi przebija nadzieja - ta na dzisiaj albo ta ktora prowadzila nas wczesniej - i przez ktora tak dlugo zwlekalysmy z uswiadomieniem sobie toksycznosci naszych zwiazkow. Nadzieja ze on sie zmieni, ze jakis czynnik powoduje ze tak sie wobec nas zachowal. Nawet jesli jest to w warunkach recydywy. A tutaj jest bardzo prosta regula - ktos taki NIGDY sie nie zmieni. Bo jemu z tym dobrze, bo nic w tym kierunku nie robi. Jesli CHCE zmian to dziala i efekty sa widoczne, zdaje sobie sprawe ze swojej krzywdzacej postawy, wykazuje zdolnosc empatii - a o ilu z tych naszych partnerow moznaby tak powiedziec? Ze wykasuja empatie? Ze naprawde (nie tylko \"dla ludzkiego oka\") zdaja sobie sprawe z toksycznosci swojego postepowania, jest im przykro i wstyd i chca to naprawic, nie chca juz wiecej krzywdzic bliskich. I ze nie jest to tylko postawa dla uspienia czujnosci ale szczere zrozumienie. No, ile z nas moze to o swoim partnerze powiedziec? Obawiam sie ze na palcach jednej reki mozna je policzyc... Tzn powinno byc tak: zle postapilem, wstyd mi ze przysporzylem komus cierpienia, wiem ze musze za to odpowiedziec. A nie tak: postapilem jak postapilem a musze za to odpowiedziec tylko dlatego ze ta glupia p*zda poszla na policje/na niebieska linie/etc. Odwiedzil meza socjalny (dzien przed moim przyjazdem), dzwoni by dowiedziec sie o postepie spraw. Lekko nacisnal na wizyte u terapeuty bo maz zostawil to na boku sadzac pewnie ze sprawa przyschnie a juz na pewno uwazajac ze jemu tego nie trzeba, on sobie jakos radzi (jego zdaniem). Maz uwaza ze z mojej winy teraz nie dadza mu spokoju bo ja to wszystko zaczelam. Ze teraz to juz ma przegwizdane i nie zejda mu z karku a ma prawi do spokoju. I ze bedzie musial porozmawiac o tym z prawnikiem bo zostal tam zwabiony pod falszywym pretekstem i osaczony przez pracownikow osrodka. Trzyma sie twardo tej teorii, nawet tych samych slow uzywa, jakby nauczyl sie regulki na pamiec. Do terapeutki zadzwonil ale z podejsciem \"strupa na doopie\" i dla swietego spokoju. Mamy niby obydwoje isc - tzn tak to przedstawil jakbym to wlasciwie ja musiala isc albo jakby moja obecnosc miala wreszcie i finalnie ukazac mi jak podle wobec niego postapilam. Ale z drugiej strony ktos czy sam wbil sobie do glowy ze jak mu kaza cos podpisac (tutaj zupelnie nie rozumiem ale OK, moze nie ma pojecia jak to sie odbywa i wyobraznia mu pracuje) to on bez prawnika nic nie zrobi. U zadnego prawnika nie byl a gada ze sie konsultowal przy czym ow prawnik u ktorego byl popiera go na calej linii i potwierdza jego przekonanie ze zostal podle i podstepem wmanipulowany w spisek. Generalnie to jest smieszne - ale w kontekscie sytuacji raczej malo ;) Bo jak ktos z im przebywasz na codzien wierzy w takie pierdy to rzeczywistosc raczej malo zachecajaca. Ja tam nie moge sie doczekac spotkania z ta terapeutka i tego jak bedzie przebiegac, o co bedzie pytac itp. Nie mam sie czego bac - jesli dostrzeze we mnie cos nad czym powinnam popracowac to sie zastanowie bo wcale nie twierdze ze jestem cacy a maz be. Tez mam pewnie jakies swoje odchyly ktore lepiej sa widoczne z zewnatrz. Co do syna jego stosunek i zachowanie zmienilo sie (na ile to poza to nie wiem ale akurat mnie to nie obchodzi) o 180 stopni - za to do mnie sie czepia. Spokojnym tonem (nawet mnie zwraca uwage zeby nie podnosic glosu) wjezdza z koksem typu: on biedny nic nie ma bo wszystko swoim dzieciom rozdalam, on ma zdemolowany samochod a ja sie porzadnym rozjezdzam (sam go zdemolowal, szyby jak sie okazalo wybil ze zlosci, nie poplacil ubezpieczen itp to nie moze nim wyjechac na droge, pieniadze mial to przehulal, pracuje u ludzi za darmo, cala wielkanoc przepracowal u kolegi a do mnie z pretensjami i wyrzutem narzeka ze mial okropne swieta bo robil wylewki u kolegi. Mnie to akurat nawet w doopie nie strzyka - ale mam obraz jego myslenia. Zero refleksji. Musi byc winny. Wiec mu mowie: bedziesz mial i socjalnego z glowy, i osrodek, i terapeute, i lekarza - ja sie wyniose i to rozwiaze problem. Teraz to ja niestety mam rece zwiazane bo sie zobowiazalam - OK, mam czas do po wakacjach, odpczne, zbiore sily - bo ja tego nie widze, jemu jest dobrze jak jest sam to po ki ch*j ciagnie ten zwiazek jak nikt z tego pozytku nie ma? Sam sie oszukuje ze mu nas brakowalo a widze ze go wkur*iamy. Ma powazny problem z panowaniem nad soba i to nie jest zwykla wybuchowosc nikomu nie szkodzaca tylko \"troche dymu\" ale ataki na druga osobe bez powodu, nagle. Jak dzisiaj rano - przyszedl kolega ktoremu robi caly dzien prace spoleczna (fundamenty pod przybudowke do domu - a przypominam ze zyje z zasilku, teoretycznie to nie stac go na dzialalnosc charytatywna skoro ma rodzine i powinien poczuwac sie do odpowiedzialnosci; jesli jest chory czy chce odpoczac to w porzadku, odpoczywa na bezrobociu a nie zapierd*la na obcych) i ten kolega tak zeby cos powiedziec pyta sie jak tam sprawy z mieszkaniem z Polsce, to mu odpowiadam ze remont wlasciwie zrobilam tylko jeszcze kiedys tam okna do wymiany. A maz jak nie skoczy z morda: Klamce ze mnie robisz przy ludziach, mowilas ze ci budowlancy uszczelnia okna! Mimo iz jestem przyzwyczajona do wielu wyskokow to zglupialam. Durna rozmowa o niczym, o pierdolach - jest powodem do upuszczenia pary. Zignorowalam to, bo co ja bede tlumaczyc ze wymiana co innego a uszczelnienie co innego, jeszcze sie zacznie wyrzygiwanie ile to on poswiecil i ze sam nic nie ma bo ja wszystkie srodki do Polski wyciagam i dzieciom daje - a on wyszedl ostentacyjnie, ze zloscia. Zrobilo mi sie smutno bo jeszcze dwa dni temu mialam normalnosc i spokoj. Uwierzcie mi ze wracalam z ciezkim sercem. To nie jest moje miejsce, juz nie. Bylo gdy ubralam rozowe okulary myslenia zyczeniowego. Teraz juz nie jest. Zawsze o tej porze roku myslalam o kwiatkach w skrzynkach - tego roku wogole. Patrze w sklepach na kwiatki i troche mi przykro ale nie mam checi cokolwiek robic w tym domu. Nie obawiam sie agresji czy awantury bo jest juz wystarczajaco zastraszony i ma swiadomosc ze jest \"monitorowany\" - bo chyba te wszystkie sluzby tez zorientowaly sie (chocby z jego nastawienia i wypowiedzi) ze to jest jedyne wyjscie na najblizszy czas zeby zapewnic nam spokoj. To takie pyrrusowe zwyciestwo ale zawsze cos. A glupio gadac sobie moze bo mnie to juz nie tyka. Balam sie tylko otwartej agresji i krzykow. Wiem ze tego juz nie bedzie. Jego zdaniem - Zalatwilam go. Bo oczywiscie on mial prawo krzyczec, walic lbem w sciane, kopac w drzwi i grozic, wyzywac, ublizac. A ja mu to prawo wraz ze sluzbami socjalnymi zabralam. Intuicja podpowiada mi ze tamten domek ktory sobie kiedys upatrzylam - bedzie moim nowym miejscem. Nie wiem - jakos tak od poczatku poczulam do niego sympatie choc jest najskromniejszy z tych oferowanych ale ja nie chce duzego miejsca tylko prywatne. Jeszcze troche za wczesnie na finalne rozgladanie sie ale moze powinnam szukac czegos troche wiekszego bo gdyby corka przyjechala to mialaby swoj pokoj.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Oj, ale sie rozpisalam, przyznam sie ze nie mialam pojecia jaki elaborat mi wyszedl... Dzisiaj juz prawdopodobnie robie porzadek z komputerem i instaluje Linuxa Mint bo na ten sprzet jest optymalny (komputer jest troszke wiekowy, ma 4 lata). Mam dosc windowsa. Tutaj mam wlasciwie wszystko na miejscu (oprogramowanie) bez plytek instalacyjnych itp. Mam tylko maly problem bo mi system nie czyta dodatkowej pamieci ktora wczoraj dolozylam...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
\"Kiedyś jak czytałam o takich związkach,to się zastanawiałam,dlaczego kobiety w tym trwają nieraz przez całe życie.\" karotka - może to brutalnie zabrzmi, ale zadałaś życiu pytanie i ono dało ci odpowiedź. Spróbuj ją odczytać. Ja zauważyłam życiu taką jedną rzecz, jak się dziwimy ludziom, próbujemy ich ocenić życie da nam możliwość weryfikacji tej oceny... Po to by pełniej je zrozumieć. Znam wiele przypadków, gdzie niektórzy wystawiali oceny... im surowsze tym szybciej im się coś przytrafiało, jakby życie im mówiło \"sprawdź się jaki/a ty będziesz w danej sytuacji\" ciekawe czy też będziesz potrafiła z tego wybrnąć, zobacz jak to jest skoro jeszcze nie wiesz. znam przypadki osób które potępiały zdrady i po krótkim czasie same wplątywały się w zdradę. Ja w swoim życiu też wielu rzeczom się dziwiłam... wielu rzeczom zaprzeczałam w stylu \"nieee... ja w życiu tego bym nie zrobiła...\" I... znajdywałam się w sytuacjach, które zmuszały mnie to weryfikacji swych poglądów, do sprawdzenia czy rzeczywiście nie zrobię tego czy owego. Nauczyło mnie to jednego, niczemu się nie dziwić, niczego nie oceniać niczego nie potępiać.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
A moze powinnam sie cieszyc ze wywalczylam ten spokoj bez awantur - ale niestety... Spaskudzilam sie spokojem jaki mam w czasie pobytu w Polsce. Spokojem ktory oznacza szacunek dla prywatnosci drugiej osoby (bo nie jestem w mieszkaniu sama) i jesli sa jakies sporne kwestie - rozstrzygnieciem ich bez \"efektow specjalnych\". Z poszanowaniem kazdej ze stron. Zaczynam chyba za wiele wymagac :) jak na biezace warunki. Ale mimo wszystko cieszy to iz nie wpadlam w minimalizm, ze nie satysfakcjonuje mnie TYLKO brak awantur i otwartej agresji. Czyli jeszcze tak zle to ze mna nie jest ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość
Tak,rzeczywiście często tak jest,że oceniamy osobę lub sytuację,nie mając o tym tak naprawdę pojęcia. I z reguły musimy sami tego doświadczyć,żeby wiedzieć o czym mowa.:( Dziękuję wam za wszystkie miłe słowa,to mimo wszystko pomaga.:) Wczoraj była awantura o to,że go poprosiłam,żeby nie pił. Rano byłam kompletnie wyczerpana brakiem snu,nerwami i płaczem,ale jakoś dowlokłam się do babci na obiad,bo ten mi nie zostawił ani złotówki na coś do jedzenia,nie mówiąc już o jakimkolwiek jedzeniu. No tak,przecież na wódkę musiało być.:( Wydaje mi się,że teraz jestem silniejsza niż choćby miesiąc temu. To,co napisałyście...żeby nie spodziewać się od razu sukcesu,tylko cieszyć się z małych postępów.To jest racja. Oczywiście nie potrafię przestać się go bać,ale nie leżę już w łóżku bezczynnie, zapłakana, z nadzieją,że może dzisiaj wróci trzeźwy. Staram się,w miarę możliwości,jeździć do rodziny czy do przyjaciół, jest to trudne z zakazami i awanturami z każdej strony,ale chcę mu pokazać,że nie jestem tak słaba jak mu się wydaje. Może to marny \"pokaz\",ale jednak zawsze coś... Zaczęłam myśleć rzeczywiście głównie o dziecku,wcześniej nie byłam w stanie w ogóle myśleć. On wprawdzie wydziera się,że ja sobie bez niego nie dam rady,bo nic nie potrafię i zrobię dziecku krzywdę,bo do niczego się nie nadaję,ale staram się nie słuchać tego.Bo to jest tak,że jak ktoś bez przerwy tłucze wam coś do głowy,choćby nie wiem jak było to głupie,to wy w końcu w to uwierzycie.Nie chcę do tego dopuścić. Powiedział,że zaraz po porodzie mam iść do pracy,bo nie będę leżała do góry dupą,kiedy on zapieprza. A niestety wcześniej było tak,że kiedy on nie miał pracy,ja dostawałam dniówki, więc zabierał mi po prostu pieniądze,bo twierdził,że ja je rozpieprzę. A nie mając nic w lodówce,nawet do głowy by mi to nie przyszło.:( Kiedy ja nie mam pracy, to są \"jego pieniądze\" i mi nic do tego. Któraś z was tutaj nazwała go psychopatą...Tak,rzeczywiście.Najpierw szukałam błędu u siebie,ale w końcu zaczęłam myśleć,że to u niego z głową jest coś nie tak. Jeszcze raz wam dziękuję za wsparcie, czytam wszystkie wasze posty i cieszę się,że mogę się tym z kimś podzielić,kto mi nie powie,że sama jestem sobie winna.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość carpe_
witam moj T. wczoraj mowil ze kocha .a dzis smieje sie przez tel ze zartowal,nie wiedzial co mowil bo byl pijany i mam sie odpierdolic....kiedy slysze mile slowa miekne,ale ciagle sie boje ze za chwile wybuchnie i odwola wszystko co bylo piekne....nie wiem co on naprawde mysli...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Karotka - robisz postepy i to bardzo szybko, innym to zajmuje lata - ale kazdy ma przeciez swoje tempo. Najwazniejsze zebys potrafila odciac sie od toksyn ktore wylewaja sie na Ciebie ze strony partnera, zebys miala swiadomosc ze to nieprawda - tak jak nieprawda jest ze sama sobie nie dasz rady. To tylko manipulacja chorego czlowieka. Jak sie ma swiadomosc co jest prawda a co manipulacja - to polowa sukcesu. I niech na dzien dzisiajszy przysciwca Ci cel - ze przyjdzie dzien kiedy spojrzysz wstecz i bedziesz dumna z siebie ze sie wyrwalas z piekla. Ze bedziesz sie przyslowiowo smiac z tego przez co teraz placzesz. Sciskam Cie mocno, dbaj o siebie i pamietaj ze zaslugujesz na spokoj, bezpieczenstwo i wolnosc bycia soba. 😍

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość
Dziękuję :) Być może dlatego jakoś szybciej mi to przychodzi,bo mam świadomość,że mam gdzie wrócić. A niestety są kobiety,które takiej możliwości nie mają. Niestety jeszcze działają na mnie jego przytulania i obietnice poprawy,w takich momentach zapominam o wszystkim i znowu mam nadzieję,ale liczę na to,że powoli uda mi się na to uodpornić. Zresztą już nawet przestał przepraszać. Nie wiem,może uznał ten cały cyrk za normę i że on nie robi nic złego. Znam go od ponad 6 lat,w tym czasie byliśmy ze sobą z 15 razy,ale dopiero pół roku temu zamieszkaliśmy razem i dopiero wtedy pokazał w pełni kim jest naprawdę. Ja od dziecka panicznie bałam się przemocy..w każdej formie...więc nic dziwnego,że ja taką histerią reaguję nawet na podniesiony głos. Nie jestem jedną z tych kobiet,które potrafią odwinąć,bronić się. Zresztą spróbowałabym-to mogłoby się naprawdę źle skończyć,a wolę nie ryzykować więcej niż i tak ryzykuję każdego dnia. Postraszyłam go kuratorką (zresztą niepotrzebnie),to mi powiedział,że jeśli cokolwiek powiem,to pożałuję.A kiedy widzę w jego oczach ten amok,to jestem skłonna uwierzyć,że byłby zdolny do wszystkiego.:( Ale nie poddaję się, pomalutku staram się dokonać tego \"niemożliwego\". Po prostu odejść. Wasze słowa i historie wielu kobiet dają mi poczucie,że robię dobrze,że tak należy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
oneil przeczytalam ciurkiem ten artykul i mina mi troche zrzedla. dwa optymistyczne zdania na sam koniec jakos nie wydaja sie byc wiarygodne. odnajduje w tych zachowaniach czy przeczuciach sama siebie i musze powiedziec, ze nigdy nie myslalam, ze moje problemy emocjonalne, problemy z zaangazowaniem sie z posiadaniem ambicji, marzen spowodowane sa wlasnie tymi przezyciami z dziecinstwa. o tych juz dawno zapomnialam, te zeszly gdzies na dalszy plan zastapily je wspomnienia z tych pieknych chwil spedzonych bedac dzieckiem. czy masz moze inne podobne artykuly lub ksiazki z poradami? bylabym wdzieczna

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Oneill Twoj tekst na temat zmian toksycznych bardzo adekwatny do dzisiejszej mojej sytuacji. Taaak. Od jakiegoś czasu mój były twierdzi, że zmienia swoje życie, nie chce żyć w kłamstwie, chce dobrze, bla bkla bla, bo ta nowa umie z nim rozmawiać. Ok powiedziałam, zmieniaj się. Obserwuję go z boku. Uśmiałam się dziś setnie. Zakomunikowałam, że ponieważ zmieniam miejsce zamieszkania, więc i dzieci muszę przepisać do szkoły i przedszkola blisko domu, bo nie uśmiecha mi się z nimi dwa razy dziennie tłuc się tramwajami. Jesli będą blisko domu, sama się będę tłukła zaoszczędzę czas i oszczędzę maluchom naprawdę wczesnego wstawania. A tu bunt, on się nie zgadza, bo to i tak na jedno wychodzi czasowo, a w ogóle jak da radę to on bedzie ich odwoził, a jak nie da rady, to jakoś to będzie. Hmm. Jakoś to będzie słyszałam przez osiem lat i nie bylo. W ostatniej chwili słyszałam nie mogę, nie mam czasu, albo nie słyszałam nic, tylko trzask drzwi. Powiedziałam spokojnie, że chciałabym polegać tylko na sobie, a nie czekać na czyjąś pomoc - niepewną, więc wolę dzieci przepisać. Przepychanki trwały godzinę. Wywlekał wszytko co się da, ja logicznie argumentowałam, w końcu oświadczył, że on sie nie zgodzi i koniec. Nie pomogły argumenty z mojej strony, że no sorki gościu, ale wylogowałeś się z rodziny, więc jak możesz sterować moim życiem i żądać, żebym ja z pewnymi decyzjami oglądała się na ciebie. Nie pomogło, kretyńskie argumenty, że on nic do mojego życia nie ma, on się tylko troszczy o dzieci. No jak się troszczysz, to do diabła zainteresuj się tym, że jak nie przepiszę ich, to będą wstawały o 5:30! Kolejna jazda : bo może byśmy wzięli jutro dzieci za miasto. Ja nie mam ochoty. Weź ich i daj mi spokój. Nie. Bo oni mają dwoje rodziców. No mają, ja jestem każdego dnia z nimi, a czas, kiedy przychodzisz do nich jest twój nie mój. Obraza majestatu, bo ja nie chcę na spacer razem. Chcę tylko w momentach, kiedy wiem, intuicja mi podpowiada, że na spacerze będą zaniedbane. Ale wtedy jestem tylko jako anioł stróż i nic poza tym . Obraza majestatu, bo jak ja tak mogę, skoro już jestem to powinnam się z dziećmi pobawić (toksyk wtedy wyciąga telefon i oddaje się dwugodzinnym rozmowom z obecną kochanką). Powiedziałam stanowczo nie, nie będę opiekunką do dzieci, pogotowiem ratunkowym, bo ty akurat masz ochotę na pogawędkę, tego typu sprawy załatwiaj, poza dziećmi. Jak się decydujesz na spotkanie z nimi, to do diabła bądź z nimi a nie z telefonem. Nie, oneill, masz rację , nie zmieniają się. Gdyby ten człowiek się zmieniał, jak mówi głośno i dobitnie, uzmysłowiłby sobie, że skrzywdził dzieci, że krzywdził drugą osobę, nieprzemyślanymi decyzjami, życiem niebieskiego ptaka, brakiem odpowiedzialności, przrede wszystkim za samego siebie. Nie przemyślał, jednyne, co potrafił wypalić, to to , że ja przez te wszystkie lata dopierdalałam mu, że przeze mnie nie rozkręcił firmy, nie zdobył kasy, bla bla bla. Jedyne co potrafił wypalić, to że on teraz nie ma na nic czasu, że haruje. YYch. Niedobrze się robi. A ja słuchałam tego wszystkiego i wiedziałam, dlaczego nie pozwolę nigdy wrócić mu do nas. Nie warto. Wiedziałam też, dlaczego nigdy więcej nie pozwolę żadnemu niebieskiemu ptakowi zagościć w moim życiu. Za bardzo się szanuję, nie trawię kłamstwa. Słowo jest dla mnie bardzo ważne. Zwłaszcza słowo honoru. Dziewczyny, tak jak powiedziała oneill, na palcach u ręki można policzyć toksyków, którzy się zmieniają na lepsze. Zaczynają wtedy od siebie. Mówią: Zawaliłem, postaram się naprawić. A nie: zawaliłaś, bo ty...bla bla bla.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ruina
Jestem w takim amoku już prawie 40 lat.Dziewczyny!klapki na oczy,złapać oddech i w nogi.To co piszecie to są objawy alkoholizmu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Karotka... Ty ze strachu boisz sie odejsc od niego? Boisz sie jego amoku w oczach? Boisz sie, ze jak postapisz nie tak jak on chce to zrobi Ci cos zlego?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Aagaaa - czy Twoje pytania do karotki \"podszyte sa\" nutka zdziwienia? nieczego nie sugeruje, ale tak je odebralam, wiec wole sie upewnic; karotko - facet, ktory ucieka sie do rekoczynow wobec kobiety bedacej z nim w ciazy, to po prostu bydle - nie ublizajac przy tym bydleciu; skoro uwazasz, ze masz dokad odejsc, to UCIEKAJ, prosze; i daj Bog, zeby on za Toba nie gonil, w co osobiscie nie wierze; najlepiej uprzedz go, co moze sie zdarzyc, jesli jeszcze raz zachowa sie - tu wymien wszystko co Ci nie pasuje; przy czym pamietaj, ze jesli odwazysz sie wypowiedziec takie slowa, to bezwzglednie tego dotrzymaj; faktu, ze jest on biologicznym ojcem dziecka juz nie zmienisz, ale mozesz to dziecko chronic minimalizujac ich kontakty; trzymaj sie😍 enia - wlasnie, wlasnie - nie zarzekaj sie! pozdro:) Niebo... - dziekuje i mam nadzieje, ze w niedalekiej przyszlosci bede mogla obwiescic radosna nowine - jestem wolna!!!!!! 😍 Ewcia - fajnie, ze nie w ogole😍 Wierna...- wiesz juz bardzo duzo - \"samotnosc we dwoje\" jest duzo gorsza od tej w pojedynke, gdyz w tym drugim przypadku mozna jeszcze miec nadzieje na zmiany; przykro mi, ze cierpisz, ale tak musi byc, nikogo z nas zycie nie oszczedza; \"czas zaloby\" minie i powoli zaczniesz sie usmiechac; gorzej wyglada sprawa z ta najmlodsza corcia, nie mialam takiego dylematu; ale wydaje mi sie, ze skoro dziecko pragnie kontaktu z ojcem, to nie czuje sie zagrozone; za malo wiem o ich wzajemnych relacjach; jak juz dojdziesz sama ze soba do ladu, to obiektywnie przyjrzysz sie tej kwestii i podejmiesz stosowne kroki😍 oneill - wiem, ze Ty sie nie cieszysz, ze jestes tu gdzie jestes, ale ja tak:) przynajmniej piszesz wiecej, a ja bardzo lubie Cie \"czytac\"😘 P.S. W USA jutro /dla Was dzisiaj/ mamy Dzien Matki - dziekuje za zyczenia:) Spokojnej niedzielki wszystkim zycze🌻

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nadal jest mi źle, kolejny weekend bezsensownie spędzony. Ktoś mnie wcześniej pytał o przyjaciół. Mam ale na odległość, zostali w moim poprzednim miejscu zamieszkania. Tu są tylko dobrzy znajomi, jeszcze nie przyjaciele, których zdobywam dopiero po rozstaniu z nim, bo przecież kiedy byłiśmy razem to nie wolno mi było utrzymywać kontaktów towazyskich. Jeśli to razem i tylko na duży dystans. Jesli nawet ktoś raz do nas pzyjechał to potem już nigdy. A ja potem wysłuchiwałam ile to zachodu i pieniędzy wydane. Cztery umowy \" A intuicja podpowiadała dalej - poprzedniczkę też nosił, a skończyło się na tym, że chwali się, że na zakończenie...\" Ja też się dziwiłam że z poprzednią żoną tak postąpił jak postąpił i jeszcze mi o tym opowiadał, bez satysfakcji ale ze złością, że przecież ona była na jego utrzymaniu (a oboje pracowali). Już nie powiem jak ze mną postąpił, kiedy uciekłam zabierając osobiste rzeczy. Ale jakoś nie chce mi się wierzyć, że z tą następną co teraz z nim jest postąpi podobnie, bo ona jest \"kasiata\" i śliczna. Przyłączam się do Twoich słów do Niebo \"Niebo, tak masz rację praca potrafi...uniknąć wielu konfrontacji ze sobą samą.\" Dla mnie to drugi a nawet pierwszy dom, jej podporządkowałam swoje życie. Od niego nie raz usłyszałam, że z powodu pracy nie mam czasu przemyśleć co złego zrobiłam i dlatego jego się czepiam o rozpad związku. Karotka00, nie wiem na co jeszcze czekasz. Zrób klalkulacje i napisz co masz z nim a co będziesz mieć bez niego. Możliwe, że kilka punktów się powtórzy np brak pieniędzy ale więcej zyskasz niż stracisz a przynajmniej bez strachu przed bólem fizycznym i psychicznym. Mój mnie nigdy nie uderzył ale to co robił z psychiką to... brak słów. Perfidny - wiedział, że siniaki się zgoją ale psychika na zawsze zostanie uszkodzona. Karotka00, jakie dziecko urodzisz Ty niedożywiona, zestresowana, poobijana. Pomyśl i zrób to na początek ze względu na dziecko a potem na siebie. Karotka, to nie uzależnienie, to głupota która każe Ci myśleć, że jak odejdziesz to nie dasz sobie rady. Poligon jaki przeszłaś z nim wzmocniła Cię na tyle, że dasz radę w każdej sytuacji. Wierna czytelniczko, każdy się boi samotności. Potrzeba czasu by zrozumieć ją i zaakceptować. Bo czy będąc z nim nie jesteś równie samotna? Będąc sama masz nadzieję na odmianę a z nim? Żadnej!! Czytam Was, moje drogie i widzę, że może mój los nie był aż tak okrutny dla mnie, może zbyt wiele oczekiwałam normalności, ale może to dlatego, że uwierzyłam że można zacząć na nowo życie we dwoje po przejściach. Nadal nie udało mi się nikogo spotkać, portale randkowe nie sprawdziły się, a może ja się nie sprawdziłam bo pierwsze co widać to zdjęcie a nie to jaka jestem i kim jestem........ Jestem zrezygnowana i wstyd mi pisać o sobie czytając jakie macie problemy, moje przy Waszych to nic. Drobiazg, a jak mnie rozwalił. Może to jednak coś ze mną jest nie tak?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Glicynio wydaje mi się, że dużym problemem dla Ciebie jest to jak wyglądasz. Gdzieś między wierszami i nie tylko (bo też i wprost o tym piszesz) przebija smutek, że wyglądasz jak wyglądasz. Opowiem Ci coś. W podstawówce mieliśmy kolegę. Był cudowny. Zawsze uśmiechnięty od ucha do ucha, poczucie humoru nieziemskie, inteligencja niesamowita. Nie było wśród nas osoby, która by go nie lubiła. Od czwartej klasy razem chodziliśmy na zajęcia, i najlepsze żarty, kawały to był właśnie Marek. Dobra dusza klasowa. Pamiętam wracałyśmy z koleżanką do domu. To była ostatnia klasa. W pewnym momencie ona powiedziała : \"Zauważyłaś jaki Marek jest brzydki?\". Szok. Ja , ona, reszta klasy przez cztery lata nie widzieliśmy, że rzeczywiście Marek wyglądu nie ma żadnego. Widzieliśmy za to cudownego człowieka. I tak jest do dziś. Spotkania z Markiem, rzadkie są pełne śmiechu i radości. Nie kończą się po 5 minutach. Na ulicy stoimy 2 godziny i gadamy do upadu. I wiesz ja dalej nie umiem powiedzieć, że ten facet jest brzydki. On na swój sposób jest piękny. Ma piękne wnętrze i najważniejsze jest to, że on tym swoim wnętrzem umie dzielić się z innym, tak naturalnie, po prostu. Może dlatego, że nie przejmuje się kto i co pomyśli o jego wyglądzie. Doskonale wiem, że ciężko jest kobiecie zaakceptować, że nie wygląda super, że ma jakieś defekty urody. \"Kolejna jego żona jest kasiasta i śliczna.\" To nie ma znaczenia. Wiele dziewcząt tutaj na tym topiku, to śliczne kobiety i ...zdradzane, bite, molestowane. Nie ma reguły. Ja nie jestem brzydka. Ludzie mówią, że całkiem całkiem i popatrz, 1,5 roku temu zdradził mnie z dziewczyną brzydką i zaniedbaną, z kimś, kto za paznokciami miał kilkumilimetrową żałobę, kto mieszkał w slumsach. I potraktował dokładnie tak samo jak inne kobiety. Przestał odbierać telefony, po prostu \"wylogował się\" mimo obiecywanych wcześniej gruszek na wierzbie. Jeśli ktoś nie ma pojęcia o tym kim jest człowiek, samego siebie nie szanuje, to jak może szanować kogokolwiek innego. Ktoś kto nie chce się zmienić, będzie w kółko popełniał te same błędy i krzywdził w podobny sposób.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
A Vacancy 🌻 :D:D:D:D Karotko nie włączam się do dyskusji na temat Twoich problemów, bo musiałabym powielać wpisy innych dziewczyn:) Jeszcze do Glicynii. Myślę słonko, że powinnaś zrobić sobie kartkę. Na tej kartce napisać co Ci się podoba w Tobie, a co nie. I powolutku, eliminować tę ciemną stronę - na ile się da oczywiście. A jeśli się nie da- bo raczej trudno niekosztownie zlikwidować zmarszczki, to przyjrzeć im się i może czas powiedzieć, że one są częścią Ciebie. Można je zaakceptować, bo przy serdecznym uśmiechu, płynącym z wnętrza, uwierz mi nawet zmarszczki wyglądają normalnie i nie odpychają. Za to przy skwaszonej minie- są bardziej widoczne. Skąd wiem? Ano z obserwacji. Pracuję w zespole kobiet. Jedna z najpiękniejszych dziewczyn, nie jest lubiana. Raczej omijamy ją i nie dlatego, że piękna, tylko dlatego, że niedostępna, każdą próbę kontaktów ogranicza do minimum, jest wyniosła i wiecznie skwaszona. Są dziewczyny , które nie mają urody i są bardzo lubiane.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Cztery umowy, dziękuję. Ja to rozumiem. W towarzystwie jestem lubiana, bywam na imprezach i wcale nie siedzę w kącie. W takie myśli o swoich defektach wpędzam się po każdej kolejnej próbie spotkania mężczyzny na dalsze życie. Rozmawiam z kimś wirtualnie, jest pięknie, wysyłam fotkę i rozmowy się kończą. Wiem, że po spotkaniu byłoby inaczej bo mam świadomość swojego wnętrza ale ta świadomość jest spychana coraz głębiej i głębiej, stąd moje złe samopoczucie i obwinianie wyglądu za taki stan. Nie chcę się zmieniać i \"pacykować\" ale czy to nieuniknione? Gdyby nie te samotne wieczory i noce, samotne wyjazdy i pustka........ Dlatego praca i praca.......

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
karotka - cieszę się, że odpowiedziałaś na mój post. I nie oburzyłaś się. Masz zdrowy dystans do siebie ;) Myślę że szybko do siebie dojdziesz i wybrniesz ze swoich kłopotów. Przyszliśmy na ten świat by o nim się uczyć im mamy więcej skłonności do refleksji tym szybciej przyjmujemy lekcje, ale warunek jeden musimy kochać siebie. Masz racje kłamstwo powtarzane wielokrotnie staje się prawdą. Nie wolno nam do tego dopuszczać. Czasem to wystarczy. Odnoszę wrażenie że to jest nawet prostsze do zwalczenia. Gorzej jest gdy jest się ignorowanym, wtedy nie wiadomo z czym walczyć i jak działać :(. To zdecydowanie podkopuje swoje poczucie własnej wartości (Na tej zasadzie funkcjonuje mobbing) Najgorsze w naszych rodzinach jest to, że jedno rodzi drugie, zaczynamy poczuwać się do winy bo to co musimy robić dla ochrony siebie uderza w drugą osobę. A my jednak mamy dobre serca, kochamy partnerów i chcemy raczej im pomagać niż niszczyć. Czy to oznacza już że jesteśmy w jakiś sposób zaburzone? W którym momencie powinna kończyć się troska o partnera i zaczynać troska o nas samych, ile mamy pomagać partnerowi (bo przecież jesteśmy z nim w związku) a ile dla siebie wymagać. Gdzie dokładnie przebiega ta granica gdy się jest z osobą którą się kocha? Przecież są momenty w życiu kiedy trzeba się tą drugą osobą zając, co wtedy? Skąd wiadomo czy wszystko powróci do normy czy nie? To są pytania na które niestety musimy sobie sami odpowiedzieć... I myślenie o sobie jako osobie toksycznej nie jest odpowiedzią. Często tych zburzeń doznajemy w niedobranym związku... stajemy się toksyczni. Gdy rodzina jest już chora tylko psycholog może spróbować pomóc, ale czy warto marnować na to czas i energię to już my musimy zdecydować. Jeśli nie jest to warte starań - uciekać i chronić siebie!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Widzisz słonko, bo tak to jest w świecie wirtualnym. Portale randkowe w większości to skupisko ludzi, którzy raczej poszukują kogoś na chwilę. I dobrze, że jesteś lubiana, to jest coś, co osiągnęłaś nie wyglądem ale całą sobą. Samotne wyjazdy, samotne weekendy. Wiem i znam. Też czułam się okropnie. W zasadzie zawsze po nieudanym związku, pierwsze szukałam partnera. Teraz wiem , że zapełniał pustkę we mnie. Teraz nie czuję się źle. Bo widzę, że to, że ktoś był obok mnie nie zmieniło niczego. Było jeszcze bardziej samotnie . Nie mogłam porozmawiać z nim o niczym. Był na zasadzie - jakieś, byle jakie spodnie byle się nazywało , że są. A to przecież nie o to chodzi. To, że dążymy ze wszystkich sił do tego, by ktoś być, to jest kwestia wdrukowania gdzieś w przeszłości stereotypu, że kobieta samotna jest nic nie warta. Glicynio, może przypomnij sobie swoją mamę, babcię, co mówiły? Ja doskonale pamiętam, jak było u mnie w rodzinie. Wszystkie kobiety musiały być z kimś, bo...tak trzeba, bo, starsze kobiety czują chęć bycia babcią, bo jak to będzie na starość, kto się tobą zaopiekuje, bo stare panny, czy samotne gorzknieją. Dupa blada. W toksycznym związku dopiero się gorzknieje. Dużo bardziej, niż kiedy jestem sama. Bardzo mocno życzę Ci, żebyś Glicynio, byś znalazła w sobie siłę, żeby każdego dnia uśmiechać się do siebie coraz szerzej i coraz bardziej szczerze. Nie gorzkniej kochana, jesteś, żyjesz, ludzie Cię lubią, to jest niesamowite, ale najważniejsze, żebyś to Ty sama polubiła siebie. Nie wiem gdzie mieszkasz, jeśli jesteś w Krakowie, to możemy się spotkać, ja tu mieszkam. Choć czasu u mmie masakrycznie mało, oneill już dwa razy tu była, a ja nie dałam rady się z nią zobaczyć, choć wewnętrznie bardzo chcialam. Wydaje mi się, że powinnaś wyrwać się z marazmu, z odrętwienia. Potrzebujesz jednego małego kroczku, żeby się obudzić, że partner jest konieczny, żeby się lepiej czuć. Ten jeden mały krok , to po prostu koniec z ocenianiem siebie, z krytycznym patrzeniem na siebie. Nie chcesz zrobic tego kroku, usprawiedliwiasz się, że nie masz sił, że nie masz ochoty, znajdujesz miliony wytłumaczeń. Spróbuj. Tylko spróbuj...Warto.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×