Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość POMOC DORAZNA

Czy jesteś w związku, w którym partner molestuje Cię psychicznie? cz.2

Polecane posty

autodetox - \"jestem: DOROSŁYM DZIECKIEM SKRZYWDZONYCH DZIECI ( CZASÓW 1936-1957)\" Kiedys dyskutowalismy ze starszymi ode mnie znajomymi na ten wlasnie temat, ze jestesmy pokoleniem tragicznym. Dlatego, ze wychowali nas rodzice ktorzy w wyniku zmian polityczno - historycznych musieli totalnie zmienic sposob patrzenia na zycie, przewartosciowac - i tutaj sie pogubili... Moi rodzice wychowali sie przed wojna - byly inne zasady, inny model rodziny - a przyszlo im wychowywac dzieci po wojnie, w innym ustroju politycznym itp. Pisze w wielkim skrocie bo jest to szeroki temat (ktos nawet napisal prace z socjologii o naszym pokoleniu jako o bardzo interesujacym zjawisku). Moja matka opowiadala ze w jej rodzinie (6 rodzenstwa) jak jedno zbroilo - obrywali wszyscy (bo mama by sobie rady z nami nie dala - tak to tlumaczyla, i ze wszyscy wyszli na ludzi - jej zdaniem; moim zdaniem cala rodzina to jedna wielka dysfunkcja). I wiele innych \"zasad\" ktore juz w mojej mlodosci (koniec lat 70 poczatek 80) zalatywaly starocia. Ci zdexorientowani ludzie zbetonieli, staneli w miejscu nie wiedzac jak sie poruszac... Bo czesto te ich zasady wpojone przez rodzicow w zderzeniu z rzeczywistoscia padaly jak muchy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ojani o mało
polecam książkę ,,gdy runą mury milczenia ,, autorki nie pamiętam oraz jej dalsze książki ..wiele wyjaśniają..................o tragedii metod wychowawczych...................................

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
\" Gdy runą mury milczenia \" Miller Alice Zależność małego dziecka od rodziców, jego zaufanie do nich, jego potrzeba otrzymywania i dawania miłości nie mają granic. Zdradę tej tęsknoty, wykorzystywanie zależności i zaufania dziecka – czyli to, co powszechnie nazywa się wychowaniem – Alice Miller potępia jako działanie przestępcze, powodowane ignorancją i niechęcią do zmiany. Jakie tragiczne następstwa może mieć taka obłuda, pokazuje autorka światowego bestselleru Dramat udanego dziecka na przykładzie tyrana Nicolae Ceausescu, który swoje wyparte doświadczenia z dzieciństwa, swój tragiczny los zgotował też milionom ludzi, przedstawiając swoją działalność jako zbawienną dla Rumunii. Nadzieją dla dorosłych, którzy cierpią z powodu wypartych urazów dzieciństwa lub są sprawcami cierpienia innych ludzi, jest dostrzeżenie przez nich samych i przez społeczeństwo sygnałów informujących o ich tragedii - dopiero wtedy mury milczenia ukrywające cierpienia dziecka zostaną na zawsze zburzone.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
consekfencjo :-) ja chcę czuć się szczęśliwa , już najwyższy czas !! :-) :-):-):-):-):-):-):-) \"Zawsze trzeba wiedzieć kiedy kończy się jakiś etap w naszym życiu. Jeżeli uparcie chcemy w nim tkwić dłużej niż to konieczne, tracimy radość i szansę poznania tego co przed nami.\"

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość aiiiiiiiiiiii
Jestem nie tylko molestowana psychicznie i bita,ale juz tak sie w tym pogubilam ,brne w marazmie,zaprzeczam sama sobie,wyrzucam go,potem znow wpuszczam zwiedziona dobrym slowem,a gdy juz wejdzie do mojego domu pieklo zaczyna sie od poczatku.Gdy odchodzilam,na moje miejsce juz szykowal sobie panne z portalu randkowego,gdy mu nie pasowala znow zaczal mnie podchodzic,stracilam 17kg,znow zaczelam byc atrakcyjna,zaczelo sie pieklo,kazde jego zblizenie do mnie konczy sie pobiciem,garda wyprowadza go co tydzien i aresztuje,po czym wraca,wlamuje sie oknem,kradnie auto,dewastuje dom....potem przeprasza,chce wynagrodzic,zabiera na weekend spa,w nocy w hotelu znow bije i ucieka...potem placze przysiega milosc,blaga zeby go nie odrzucac,w tym samym czasie przypadkowo odkrywam maile do panienek z Polish dating,z ktorymi juz uklada sobie zycie,planuje dzieci,teskni....na swieta blagal zebym go wziela na wigilie,bo brak mu rodziny i syna,bylo milo do czasu gdy nie dostal 1smsa,znow sie wyparl ze ja zna,twierdzil ze jest pusta glupia i nie utrzymuje z nia kontaktu,(nawiasem mowiac to dziewczyna ktora mieszka 2 domy dalej)nie uwierzylam poszlam ,,spac,,a tak naprawde czulam ze cos kombinuje,ze zlosci wczesniej rzucil telefonem o sciane zeby pokazac ze on nie ma nic wspolnego z tymi jej telefonami.natomiast myslac ze spie na paluszkach polecial do niej jak piesek,gdzie 15min wczesniej ronil krokodyle lzy i blagal zeby dac mu szanse.napisalam mu ze zaliczyl taki przypal ze nie mamy juz o czym rozmawiac,zawrocil nad ranem,(zabral klucz z drzwi) ukradz ze srodka kluczyki do auta i pojechal do siebie do domu...nastepnego dnia o 12,w pierwszy dzien swiat gdy pojechalam odebrac moje auto,otwarl mi drzwi,wyparl sie wszystkiego,zreszta on zawsze sie wypiera,byl w slipach zaspany,a u gory zobaczylam sasiadke za drzwiami w lazience...znow zaczal swoje cyrki placze i blaganie,kleczal i szlochal,ze ona wie ze on tylko mnie kocha,ze z nia nie spal...paranoja,dla mnie sytuacja jest i byla jednoznaczna,chce byc sama,a on nie daje mi zyc,ciagle sie kolo mnie kreci,czuje ze nie daje rady tak zyc

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
aiiiiii.. Jesli naprawde bedziesz chciala byc sama to bedziesz... Na razie wyglada na to, ze chcesz byc z nim... Nie ma sie co oklamywac....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witajcie wszyscy, witaj Stara Gwardio, witaj Present :) Dawno, dawno temu...i to nie jest bajka :) polecalam ksiazki Alice Miller. Otwieraja oczeta jak zadne. Dobrze, ze przerabiacie dziecinstwo bo tam jest Wasz cien. No moj tez. Czarna pedagogika - trzeba w miare dokladnie poznac swoja historie, tak jak to zrobil Pan tutaj piszacy. Warto jeszcze przeczytac nawet kilka razy ksiazki Wojciecha Eichelbengera: Kobieta bez winy i wstydu oraz Zdradzony przez ojca. Ale teoria to malo. Bylam nia przepelniona. Dopiero kiedy zaczelam obserwowac siebie, swoje realcje, czesto nieadekwatne do sytuacji, zaczelam wprowadzac zmiany. To stala uwaznosc, stala swiadomosc poczucia siebie, cierpliwosc nieziemska i wyrozumialosc dla siebie - tego mnie nikt nie nauczyl. Wszystko mialo byc na wczoraj i idealnie chociaz moi rodzice, szczegolnie matka - dalecy byli nawet od normlanosci. Przeszlam rodzinny oboz koncentracyjny. Najtrudniej bylo mi zdjac moich rodzicow - bogow - z piedestalu na jakim siebie ustawili. Runely mury milczenia. Wylewalo sie hektolitrami cale szambo, ktore mi wlewali przez wiele, wiele lat. Dotarlam do mechanizmow, ktore mna rzadzily, do wewnetrznego zniewolenia i powoli, powoli dotarlam do siebie. Znalazlam zmasakrowana fizycznie, psychicznie, emocjonalnie i duchowo, zabiedzona do granic mozliwosc dziewczynke. I tak krok po kroku, z dnia na dzien uczylam sie od nowa zyc, wychowywac siebie, doceniac, szanowac i wreszciwe kochac. Kochac taj jak na to zasluguje. Consekwencja :) idziesz jak burza. Serdecznosci

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
🌻 Oneill w odpowiedzi na Twoje pytanie: „Dlaczego zwiazalysmy sie z partnerami przu takiej roznicy poziomow (nie uwlaczajac nikomu)..” Krótko: bo jesteśmy połówkami. On i my, a razem się uzupełniamy. Tam gdzie on jest nieodpowiedzialny, my odpowiedzialne za siebie i niego, tam gdzie on tyranem, my zalęknioną myszką itd. itp. Do tanga trzeba dwojga i do tańca emocjonalnego też! dwóch połówek właśnie. Jeszcze jedno – jesteśmy (wszystkie, które jeszcze jesteśmy) w tych związkach bo one COŚ NAN ZASPAKAJAJĄ. Jakąś naszą potrzebę, lukę, brak. Jak już nie raz było napisane na tym forum i nie tylko, żeby tworzyć zdrowe relacje, związek (rodzic-dziecko, maż-żona, przyjacielski) trzeba DWÓCH CAŁOŚCI. Dorosłych, świadomych, otwartych CAŁOŚCI. Jesteśmy tu, bo jesteśmy W DRODZE, każda pokonuje ją swoim tempem. Jedna idzie prosto do celu, inna kluczy, wraca do przeszłości swojej, a nawet rodziców, ale po to by dojść do SIEBIE CAŁEJ. I tego nam wszystkim życzę. Z miłością ❤️ p.s. Jak już pisałam, jestem tu, bo jestem zaburzona. Kilka z nas, jeszcze się do tego przyznało, a pozostałe? Jeśli nie jesteś tu bo jesteś zaburzona – to dlaczego chcesz i dajesz nam tu swój czas i energię? p.s. II Muszę czy chcę? Od dawna wiedziałam, miałam świadomość, że słowo „muszę” powoduje u mnie bunt, niechęć do wykonania czegoś. Dlatego BARDZO SIĘ STARAŁAM zastąpić je słowem \"chcę\". To pułapka! Kłamstwo! Aż odkryłam, niedawno, że zamiast ZASTĘPOWAĆ „muszę” na „chcę”, lepiej zadać cobie pytanie: CZY CHCĘ? I to się sprawdza w najprostszych czynnościach! Np. myślę, muszę posprzątać, ale mi się nie chce. CIĘCIE I pytanie: czy chcę posprzątać? Często odpowiedź brzmi tak, bo będzie mi miło. I wtedy SPRZĄTAM BO CHCĘ! Czasem odpowiadam sobie nie, teraz nie chce mi się i wtedy NIE SPRZĄTAM Z CZYSTYM SUMIENIEM! Życzę miłych snów oraz świadomych wyborów i działań ❤️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja już kiedyś napisałam, że mnie wypowiedzi yeez nie denerwują. Z prostej przyczyny - wiem, że mam pewne lekcje do przepracowania. Ona swoim radykalnym podejściem do tematu pokazuje tylko czym ewentualnie się można zająć, gdzie szukać. Tak ją odbieram. Innymi słowy na mojej drodze życiowej pojawił się ktoś, po coś. Jestem po rozmowie z przyjaciółką męża. Już nie-przyjaciółką, bo zrobił ją jak mnie. Nie powiedziała zbyt wiele, bo się boi nieobliczalności tego człowieka. Powiedziała, że nie chce mieć z nim nic wspólnego. Podsunęła mi tylko informację, że doskonale wiedziała, że mnie zdradza, wiedziała z kim i naprowadziła na tę osobę. Zdaje się, nie doceniałam szanownego. Liczyłam ok 5 kochanek, i liczyłam za mało. Ych, muachacha masakroza, no jak tu być z facetem, który po dwóch miesiącach od ślubu szuka emocji gdzie indziej i nie wiadomo czemu. Przecież wtedy, nie sprawdzałam,nie kontrolowałam, mówił jadę na spotkanie z klientem, wierzyłam i po powrocie, będąc już w ciąży rzucałam się na szyję. Boże kochany, z kim ja byłam? I po co? Zero rozwoju, zero spokoju, kłamstwa, bagno, długi....To mi jest do szczęścia nie potrzebne... Nie zasłużyłam sobie na to. Siedzę sobie w domu, dzieci śpią. Jest spokojnie, cicho, za ścianą nie ma w drugim pokoju rozwalonego przed telewizorem faceta, który mnie i moje troski ma w doopie. Nie ma strachu, że znów przepadł na ileś godzin i albo będzie kolejny dług, albo będzie kolejna kochanka. Jest po prostu normalnie. I chwała Bogu. Niech tak zostanie. Nie ma szarpania emocjonalnego, nie ma pytań, bez odpowiedzai ( bo akurat film jest, albo ktoś dzwoni), nie ma zaskoczenia, nie ma strachu. Jest spokojnie i normalnie. Ufffffff.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość prawie 40
Vacancy - poddałam się, poszłam do lekarza po leki... Czuje się zdecydowanie lepiej. To nie rozwiązuje problemu, ale pozwala nabrać dystansu i spokoju. całkowicie czarny kot - dzięki za modlitwę, sama bym jej tak pięknie nie ułożyła. Ale wyraża świetnie to, czego chcę i myślę, że mi się uda osiągnąć ten stan... corobić - masz ten sam problem co ja jeszcze do niedawna... nie umiesz spasować... ja też taka byłam i pewno jeszcze to we mnie tkwi... Po co przekonywać ludzi do bólu. Są rzeczy, które trzeba przeżyć by zrozumieć. Inni nie przeżyli tego co ty i mają prawo rozumieć inaczej. Pozwól im na to. I każde dzieciństwo jest inne, niektóre z nas miały naprawdę pogmatwane i wierzę, że w ich wypadku takie "odczarowanie" przeszłości działa. I będą bronić swego zdania. Ty zaś ciesz się, że nie miałaś aż tak źle i ciesz się swoją wiedzą na ten temat. Czy ty przypadkiem nie potrzebujesz akceptacji dla swoich przekonań, byś potem je mogła sama zaakceptować, jak zadziałają. Błąd.To ty musisz je zaakceptować i tylko ty. Ja też tak miałam, też tego potrzebowałam. Byłam od niej uzależniona. Dopiero jak to odkryłam i uświadomiłam sobie bezsens tego. Zaczęłam się z tego leczyć. Na co mi ta akceptacja, czy ktoś musi mnie przekonać, abym uwierzyła w swoje racje? A jaki on ma w tym interes? On zna tylko sobie właściwą prawdę. Ile ludzi tyle ścieżek i każdy swoją drogą do niej dochodzi. Z kolei im więcej przekonujesz tym większą blokadę tworzysz I rośnie mur między stronami, bo każdy ma swoje racje o których jest przekonany. Nikt tak do końca naprawdę nie wie, do czego one doprowadzą, to po co się sprzeczać? Dlatego też trzeba szukać co łączy, a nie co dzieli. I wyluzować... Ja należę również do grupy osób, takich jak ty, którzy zaakceptowali swoje dzieciństwo, choć nie było idealne... Ale na 100% wiem, że byłam kochana i miałam wspierających rodziców, ale którzy byli tylko ludźmi, ze swoimi ranami. Pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość prawie 40
Errata- poprawiałam tekst i wyszło bzdurnie :( "Z kolei im więcej przekonujesz tym większą blokadę tworzysz I rośnie mur między stronami, bo każdy ma swoje racje o których jest przekonany" powinno być. "Z kolei im więcej przekonujesz tym większą blokadę tworzysz I rośnie mur między stronami, bo każdy ma swoje racje których będzie też bronić"

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ciesze sie 40-stko, ze zadzialal mechanizm samoobrony; odnajdziesz w sobie sile, zeby rozwiazac problem bedacy przyczyna Twojego zlego samopoczucia, badz tez - jesli okaze sie nie do rozwiklania - pogodzisz sie z faktem; jesli nie mozna czegos zmienic, trzeba to zaakceptowac; zreszta, wiesz o tym doskonale; sama nie moge sie uporac z wlasnymi \"upiorami\", a usiluje pouczac; tyle, ze ja - dochodze do wniosku - jestem juz martwa za zycia -zero emocji; zyje jakbym byla swoim cieniem, ale ani mnie to martwi, ani rani, ani sie tego boje; pogodzilam sie; nie zawsze tak \"czarno widze\" swoja przyszlosc, czasem czuje, ze tli sie jeszcze we mnie nadzieja na zmiane, na lepsze - rzecz jasna, ale poki co musi byc jak jest, wiec podswiadomie chyba zahibernowalam swoje uczucia; jedno co mnie martwi i obchodzi na dzien dzisiejszy, to - zeby moj syn zbytnio nie ucierpial; poki co, wydaje sie byc beztroskim, szczesliwym mlodziencem i niech tak zostanie; pozdro;) aiiiiii - kiedys myslalam, ze mam prze...bane zycie; takich potwornosci nie jestem w stanie sobie wyobrazic, ani tym bardziej zrozumiec; wybacz, ale Ty jestes bardziej chora od niego; pomoz sobie; usciski; Milego dnia wszystkim;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
consekfencja, prawie40 , oneill, autodetox - dziękuję 🌻 Mam bardzo duży mętlik w głowie. siodemka, oktavia, vacancy, smutku, yeez - pozdrawiam 🌻

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
consekfencja, Nie twierdzę, że o złych rodzicach powinno się mówić dobrze. Boże chciałąbym napisac tak, żeby być zrozumiana, bo mam też skłonność do upraszczania kiedy się spieszę i myślę, zę pisząc część a reszte mając w głowie, wszyscy to zrozumieją. A tak chyba nei jest. Jestem za tym, że jeśli rzeczywiście komuś coś złego zrobiono w dzieciństwie, to żeby się z tym rozliczyć. Natomiast jesttem też za wybaczaniem niestosownych zachowań tzw.\"normalnym\" rodzicom, za których uważam moich rodziców. Nie trzymam ich na piedestale, bo mi pomagają teraz. Ale doceniam to niezmiernie. Nie pisałam o szczesliwym dzieciństwi, bo dostałam w tyłek czasami, czasami opierdziel, co mnei wówczas bardzo dotykało, ale nie traktuję tego jako jakąś krzywdę. CO pamiętam ze swojego dzieciństwa: moja mama nie mogła zajść w ciążę przez długi czas po peirwszym dziecku i pamietam, ze zawsze mi powtarzali, że kiedy się okazało się, że mam się pojawić, to ucieszyli się, bo jak słyszałam CZEKALI NA TĘ CHWILĘ:) Pamiętam, że dostałam w wieku 4 lat pierwsze łyżwy i ojciec chodził ze mną najpeirw na śnieg, potem na lodowisko i mnie uczył. Pamiętam spacery, pamietam cotygodniowe rodzinne wyjazdy do lasu, którcyh w pewnym okresie nie lubiłam, ale byłam za mała, zeby zostac sama w domu, potem jako starsza jużne imusiałam jeździć. Pamiętam jak tam graliśmy w piłkę lub badmingtona, pamiętam, że czasmi nikomu nie chciało się ze mną zagrać i się nudziłam. Pamiętam, że dobrze sie uczyłam. Jedyne co mogło wpłynąć negatywnie, to pytanie mojej mamy, któe zawsze doprowadzało mnie do szału jak przychodziła i móiłam, że dostałam 5-, to pytanie żartem \" a czemu minus\" Nie wiem, nie przypominam sobie, żeby zmuszali mnie do nauki, sama się uczyłam, sama wybrałam w liceum klasę do któej chcę iść, sama wybrałam studia, na które chcę iść. Jedyna na co nie uzyskałąm zgody, to na to, żeby iść na studia 400 km od domu. Czy to było tak traumatyczne przeżycie? Od 16-go roku życia zaczełma chodzić na imprezy - ścierałam się o to z ojcem, matk amnei broniłą bo zawsze mi - nie mówiła, ale czułam że mi ufa. Zresztą jak się umawiałm, ze w domu będe o 24, to zawsze byłam. Wydaje mi się, ze wyznaczali mi zdrowe granice, któcyh starałam się nei przekraczać. Czasami jak każdej zdrowej nastolatce zdarzało mi się przekraczać. Jako 17 latka upiłam się do nieprzytomności. Nastepnego dnia nie było taryfy ulgowej, normalne obowiązki domowe, zrobili mi rosół, nie było zbędnych komentarzy, nie musiało. Zawsze mogłam liczyć na ich pomoc, zawsze na wsparcie, mówili mi o tym co im sie nie podoba, o seksie nie rozmawiali....czy to negatywne? Pewnie i tak, ale czy miało wpływ na wybór partnera. Jak miałam 16, 17 lat poweidziałam o babci cos co ojcu się nei spodobało, dostałam w twarz, raz w życiu - obraziłam się na ojca i nie rozmawiałam z nim chyba z 3 miesiące. DOpeiro teraz niedawno poweidziałam mu o tym jakie to bylo dla mnei przykre. Popłakał się i przeprosił. Ojciec upijał się raz na kilka tygodni, były w domu z teog powodu awantury, wtedy sie bałam przyznaję. Ale czy to mogło mieć na mnie tak traumatyczny wpływ? Naprawdę nie moge w swojej głowie odnaleźć jakich strasznie dla mnei negatywnych przeżyć. Gdzie leży problem? Może naprawdę czegoś nie dostrzegam. Z psychologiem rozmawiałam na temat dzieciństwa, tyle o ile, ze przedstawiłam je podobnie jak tutaj i ona zapytała mnie czy czuje potrzebę, żeby coś drążyc ( to nei było 5 minut jak tutaj ). Powiedziałam nie. Jej komentarz był taki, że wcale niekoniecznie musi być to robione, ponieważ ja przyszłm do niej z konretnym problemem i generalnie jej się wydaje, ze moi rodzice dali mi generalnie dobre podstawy do radzenia sobie w życiu, mam jedynie kłopot z którym nie umiem się uporać i dlatego szukam pomocy u niej. Jeśli masz/macie jakiś sugestie czego dotknąć chętnie podyskutuję. Bo nie wiem czego dotykac w dzieciństwie. PO przemyśleniu....tak miałam szczesliwe dzieciństwo. Opisane to wszytko tu w wielkim skrócie. Gdzie leży problem???

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
errata - "Nie trzymam ich na piedestale, bo mi pomagają teraz" Bo może to byc źle zrozumiane, nie trzymam ich na piedestale, bo już dawno jestem dorosła. A to , ze mi pomadają po prostu cenię i jestem im wdzięczna. Wcale nie muszą tego robić. Ale chcą.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Autodetox
....COROBIĆ - chłodem wieje z twego opisu . warto może wrzucić do netu lub Wikipedii hasło ,,antypedagogika,, oraz sięgnąć do tytułu ,,nowa summerhill.. autor Onill bodajże .zbieżność nazwiska przypadkowa. w pewnym momencie stajesz przed koniecznością zaprzeczenia temu co ci wpojono. jedyne co mogłem zrobić to nie ,,tresowałem,, moich dzieci bo tak by to wyglądało gdybym postępował wg wytycznych mojego własnego wychowania. teraz dzieci garną się do mnie i wspieram je .często bez słów. jednak cień tego jeszcze tkwi i ta chęć podania i wymuszenia postępowania wg ..instrukcji jedynie słusznej,,.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Corobic - blad jest tez w generalizowaniu, ze jak ktos ma nieudany, toksyczny zwiazek to automatycznie jest DDcostam. Wuplywa to stad iz w kazdym przypadku dziecinstwa w dysfunkcyjnej rodzinie sa problemy we wlasnych zwiazkach - ale moze tez zdarzyc sie wyjatek, przyslowiowo potwierdzajacy regule :) To ta TWOJE odczucia co do przeszlosci i masz do nich prawo w takiej a nie innej formie. Czy sie zmienia czy nie - to tez Twoja sprawa i Twoich wspomnien. U mnie bylo troche inaczej - ale to MOJE spojrzenie. Staram sie nie projektowac go na reszte swiata zgodnie z zasada jak mnie musi bolec to i Ciebie tez. Mnie sie przez cale lata wydawalo ze mialam dobre dziecinstwo, no moze cos tam w szkole nie tak bylo - ale przeciez bylam w czolowce wzorowych uczniow, uczeszczalam na schole, dzialalam w harcerstwie itp. I jakos na ludzi wyszlam. Zreszta wszyscy mi to naokolo powtarzali jak to jest mi dobrze, ze nie mam prawa narzekac i ze to \"grzech\" narzekac czy tez miec wymagania bo niejeden dalby wszystko za to co ja mam. A ze doroslych traktuje sie jak wyrocznie - to wierzylam ze to oni maja racje a nie moje odczucia, jest mi przykro - dorosli mowia ze nie mam powodu, ze sie mazgaje - OK, widac to ja nie mam racji. Nie mialam rodzenstwa, wychowywalam sie w izolacji praktycznie, nie jezdzilismy nigdzie na wakacje a razem moze bylismy ze 2-4 razy na specerze. Na wczasy zabierala mnie ciotka - jechalam z nimi i z kuzynka starsza o rok; bylo fajnie ale czulam sie troche jak uboga krewna. I jezdzilam na kolonie - na poczatku nie lubilam kolonii, mialam problemy z rowiesnikami (nie chodzilam do przedszkola i bylam izolowana od rowiesnikow wiec jak poszlam do szkoly bylam toralnie nieprzystosowana, nie wiedzialam co mam robic, nie znalam pojecia rywalizacja i z racji tego bylam slabsza - wiec zostalam ofiara klasowych szykan do ktorych entuzjastycznie dolaczala sie wychowawczyni; rodzice reagowali stwierdzeniem ze dzieci sa glupie i nie mam sie czym przejmowac podczas gdy ja - dziecko - przezywalam swoisty horror. Do szkoly musialam chodzic, nawet jak nie mialam na to ochoty bo dla rodzicow temat: przeniesienie do innej szkoly (dla mnie marzenie) byl poza dyskusja, inne dzieci chodza ja tez bede chodzic, nie ma ze jestem chora czy zle sie czuje... Musze chodzic do szkoly i koniec. Chyba wtedy przestalam liczyc na to ze zostane wysluchana i zrozumiana, ze ktos przerwie moje cierpienia w szkole i ujmie sie za mna - tego potrzebowalam, narzedzi do obrony siebie, zeby ktos pokazal ze jestem wazna i nie pozwoli mnie krzywdzic - wtedy pewnie nauczylabym sie bronic - a tak, nauczylam sie podporzadkowac i przetrwac. Jak przerabialam ten fragment ze swojego dziecinstwa to wzielam w obrone te mala, zastraszona dziewczynke - a ona jakby mowila mi: nie trzeba, dam sobie rady, przetrwam jakos... Jakby nie chciala juz tej pomocy - albo nie wiedziala co sie za nia kryje, jakie kolejne wycofanie. Moje wewnetrzne dziecko bylo i nadal jeszcze jest - bardzo nieufne. Bo wszystkie autorytety je zawiodly. Wtedy kiedy potrzebowalo pomocy i wsparcia, kiedy z racji bycia dzieckiem bylo niezdolne do samodzielnej obrony, do radzenia sobie - tej pomocy nie otrzymalo. Ja wciaz pamietam to poczucie totalnej bezradnosci, jak otchlan. Ten potworny strach. Pamietam jak wtedy kiedy kolezanka z klasy oskarzyla mnie nieslusznie i wychowawczyni rozpoczela sad nade mna - z gory zakladajac ze ta kolezanka mowi prawde, nawet nie przyjmujac do wiadomosci ze ja tez moge mowic prawde. Tak jakbym z gory zostala skazana - a ten caly \"proces\" wraz z \"przesluchaniem\" u dyrektorki - tylko farsa. No przyznaj sie, no powiedz, no przyznaj sie przeciez to powiedzialas... Utkwilo mi w pamieci - cokolwiek nie zrobisz i tak ci nie uwierza, nawet jak bedziesz najniewinniejsza pod sloncem. I to - nie licz na niczyja pomoc, musisz radzic sobie sama. Najlepiej omijac przeszkody jak sie da, starac sie by cie lubili to moze ci nie wyrzadza krzywdy... Kolezanka twierdzila ze jak wracala ze mna do domu ze szkoly to ja powiedzialam brzydkie slowo na \"p\". Po pierwsze - ona nie wracala ze mna ze szkoly, wracalam z innymi kolezankami. Po drugie - nawet nie znalam tego slowa, wiec jak mnie tak przesluchiwali to modlilam sie zeby jakas jasnosc na mnie splynela i to slowo podpowiedziala bo chcialam zeby ten koszmar sie skonczyl, ze jak sie przyznam to dadza mi spokoj. Po trzecie - jesli bylo to \"po szkole\" - to czemu wychowawczyni nie powiedziala tej kolezance: nie interesuje mnie co robicie po szkole, jak cie zbulwersowalo to co ona powiedziala to idz do jej rodzicow. Mnie obchodzi tylko to co sie w szkole dzieje. I tak powinna zareagowac. Nie biorac niczyjej strony - a nie znecac sie nad dzieckiem o ktorym wiedziala ze bedzie bezradne. To nie byl jedyny przypadek kiedy wychowawczyni sprawila mi przykrosc - ale tego nigdy nie zapomne. NIGDY. Nie umiem. Moze jeszcze potrzeba mi czasu - ale strasznie trudno jest mi zaleczyc te rane. Wciaz boli... Ale jest nadzieja - bo boli coraz mniej... A teraz troche przyjemniejszy temat - bo wpadlam w strasznie minorowa nute a nie bylo to moim zamiarem, jakos tak sie rozpisalam... Chcialam zrobic sobie prezent na 50-ke i pojechac na wakacje. W gre wchodzi druga polowa lipca na 2 tygodnie lub w ostatecznosci przelom listopada i grudnia na tydzien. I jak nie urok to sraczka. Latem sa ciekawe wczasy i ceny rozsadne - ale bede wtedy w Polsce. Zalatwianie z Polski kosztuje co najmniej dwa razy tyle co przez organizatora w UK, czyli musialabym leciec do Londynu a stamtad dopiero docelowo. Caly dzien w podrozy plus czekanie na lotnisku. Z kolei w listopadzie moge leciec z Irlandii lub z Londynu, jest blizej i wiecej lotow - ale na tydzien bo podniesli stawki za respite dla syna i kosztowaloby mnie to dodatkowo 20 euro/dzien - i trzeba wziac pod uwage to ze musze wczesniej leciec do Polski na swieta - czyli ledwie wroce z wczasow - prosto w samolot i do Polski. Zreszta nie wiem czy do tej pory jeszcze tu bede wiec wszystko sie moze zmienic, a co do respite to tak czy inaczej moge synowi zalatwic na wyrost, bede pewna ze w razie czego ma opieke a nawet jak nie pojade na wycieczke to sobie troche odpoczne. Imprezy nie robie, myslalam o tym ale stwierdzilam ze bez sensu - impreza dla ludzi a nie dla mnie. Pokazywac sie nie musze a kto pamieta to mnie odwiedzi z zyczeniami i zawsze znajdzie sie poczestunek czy napitek.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
dlaczego chłodem? Starałam się opisać w skrócie dzieciństwo. Pisząc akurat w sercu chłodu nie miałam. CIekawe skąd taki odbiór. Moje pytanie o to czy coś przeoczyłam było jak najbardziej szczere. Może po prostu naprawdę umknęło mi coś istotnego.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
autodetox - dlaczego odeslales mnie do pojęcia antypedagogiki? Jaki ma to związek z tym co napisałam? Nie rozumiem....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja1972 ❤️ bardzo mi się podoba Twój ostatni wpis i bardzo do mnie przemawia... bycie czyjąś polówką, dopełnieniem. Nawet ostatnio o tym pisałam, że czuję potrzebę przynależności, czy wręćz własności. Ta potrzeba jest w mojej głowie, w umyśle...w psychice. Bo przecież mam wszytsko do życia i nie potrzebuję nikogo z przyczyn ekonomicznych... Ciągle walczę ze sobą...niby dobrze się czuję w swojej skórze, sama w domu, w życiu, a jednak jak bym miała dziurę w środku, jakby brakowało mi części mnie samej, jakbym nie umiała być całością. Teraz już tak nie tęsknię za moim M, ale chyba za tą moją brakującą częścią... której nie umiem określić. Jest jeszcze jedna rzecz, o której tutaj często piszecie...wewnętrzne dziecko, mała dziewczynka...Wsłuchuję się w siebie, szukam jej, ale za nic nie umiem się z nią skomunikować. Może to jeszcze nie ten etap...może jeszcze jestem na to za głupia. A przecież wiem doskonale, że jest wiele rzeczy nie tak z mojego dzieciństwa, że jest dużo zadr, łez, nieszczęścia, patologii....tylko ja bardzo mało z tego wszystkiego pamiętam, jakby tylko jakieś migawki, zdjęcia w mojej głowie. Czuję, że moje dzieciństwo to taki trup w szafie... Muszę go odkryć wcześniej czy później, ale muszę. Miłego dnia Kochane 🌻

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Autodetox
...nie piszesz o emocjach pozytywnych....piszesz o poprawności.... i smutku.......czuję to bo znam deficyty z mojego dzieciństwa..... wszystko niby rzetelnie i poprawnie, przyzwoicie,uczciwie,umyte, posprzątane ,skontrolowane,wyprane,na czas tylko nie było w tym odrobiny żartu,uczuć nie na pokaz,śmiechu,.......

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
być może, że dlatego, że pisałam w wielkime skrócie, tak jakby w punktach, ale na wspomnienie np. łyżew było mi ciepło na sercu i się uśmiechałam. Tak samo jak ciepło sobie myślałam o tym, ze nigdy nie czułam , że mnie rodzice zawiedli kiedy ich potrzebowałam. Ja tak tylko to odczuwam. Napisałam o tym przypadku z ojcem, kiedy dusza płakała, bo czułam że nei zasłużyłam, wtedy nie odzywałam się do niego, teraz kilka miesięcy temu poweidziałam mu o tym jak bardoz mnie to bolało. Jest jedna rzecz, której się boję. Panicznie boję się śmierci rodziców...nie pozwalałam partnerowi na odejście, włączała mi się wtedy panika, co ja zrobię, etc. teraz to się trochę uspokoiło. Daję mu wolną drogę, beze chciał to odejdzie nie beę go siła zatrzymywać. Jak sie okazuje były to tylko groźby, przestał się pakować, wychodzić z domu, urządzać pokazówki. Jest jakieś drugie dno? Ja go nie widzę:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Zastanawiam się że może, to że matka uczyła mnie jak być silną, że nie poddajemy się w życiu, że kłopoty pokonujemy, że pomagamy ludziom. Jest to coś co mi przyszło w tej chwili do głowy dlaczego tak uparcie tkwię w tym związku. Choć tak jak pisałam zmiana moich zachowań wymusiła niejako zmianę zachowań mojego partnera. O Boże jaki burdel w głowie mi sie zrobił........!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Autodetox
...DNO..- dotknąć dna,drugiego dna,gdy ktoś dotknie dna,odbić się od dna........moim zdaniem jest to wielce oszukańcza bajka i sprowadza na manowce. jeśli ktoś porusza się wg zasad tej bajki nie zauważa że bez względu na to czy jest nad dnem pod czy na nim ZAWSZE JEST W WODZIE czyli w dotychczasowym środowisku. ...uważam że dopiero wyjście na brzeg i spotkanie z wiatrem,powietrzem,szorstkim nie zamulonym piaskiem,słońcem ,może spowodować rzeczywistą ocenę własnej sytuacji.... ...COROBIĆ... myślałaś nad tym jak znałeżć oparcie w SOBIE...?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Autodetox
DO : ONILL i WSZYSTKICH - czytając ostatni wpis onil pojawiło się we mnie pytanie czy macie wydrukowane swe wpisy na papierze i złożone w postać skryptu własnego autorstwa ? doskonałe doświadczenie by było dla Was...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Autodetox
COROBIĆ -to było nie ,,odesłanie,, lecz propozycja innego spojrzenia na kanony naszego wychowania jakie zastosowano wobec nas począwszy od pierwszej wojny światowej . uważam że pod względem stosowania metod jesteśmy w xix wieku. dystansuję się od pewnych pojęć w feminiżmie ale ,,patriarcha ojciec,,jak oko wielkiego brata ciągle jest w nas obecne i kontroluje z surowym wyrazem oblicza tropiąc zło które może zaistnieć i które należy natychmiast przykładnie napiętnować. NASZ WEWNNĘTRZNY KRYTYK,SĘDZIA,KAT,OPRAWCA,...........

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
autodetox - nie wiem, czy CIę dobrze rozumiem z tym oparciem w sobie. Mam przekonanie, że cokolwiek się nie stanie to poradzę sobie sama. Ale też chetnie korzystam z pomocy innych...i niechętnie jednoczesnie z niej rezygnuję...sobie to tłumaczę tak, ze ułatwiam sobei życie....ale już teraz nie jestem pena czy mam rację. Z drugiej strony nie umiem się poddać, przyznac do porażki.....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×