Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość baśka_rada

choroba męża a seks

Polecane posty

Nie mozna tez pominąć faktu, iz obecnie procedura unieważnienia związku małżeńskiego przez KK stała sie chlebem powrzechnym. Na tyle, ze struktury takiego postepowania zostały przeniesione z Watykanu (gdzie kiedys nalezało ubiegac się o zgode) i teraz odpowiednie komisje znajdują sie przy każdej kurii biskupiej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
tak masz rację, wyraziłem się nieściśle. Pod pojęciem rodzaj ekskomuniki rozumiałem niedopuszczanie możliwości przyjmowania komunii przez osoby, które zerwały związek sakramentalny i weszły w inny związek.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Osoba, ktora zdradza tez nie może przystepować do sakramentu komunii. A który z tych grzechów zostanie w ostateczanym rozrachunku odpuszczony zalezy od Boga, a nie od Koscioła.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ta od dziadeczka, żaden ksiądz za żaden grzech nie da rozgrzeszenia, o ile penitent nie podejmie w swoim sumieniu chęci zerwania z tym grzechem, niepowtarzania danego grzechu. Gdyby nawet zadeklarował, że odrzuca ten grzech i uzyskałby rozgrzeszenie, a naprawdę wcale nie chciałby się go wyrzec, to po prostu spowiedź byłaby nieważna. Ten przykład z księdzem miał tylko pokazać, że stosownie do systemu etycznego, którym się kierujemy, powinniśmy tak się zachowywać, tak doradzać, żeby minimalizować zło. Dla księdza jako katolika, ale i dla tamtego faceta też jako katolika, największym złem byłoby definitywne zerwanie sakramentalnego związku. Stąd taka rada. Ale interpretacja, że w takim razie ksiądz akceptuje zdradzanie, byle nie było rozwodu, jest nadużyciem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Iftar, ale różnica jest taka, że jeżeli zdradziłem (skok w bok) i szczerze żałuję, deklarując, że tego więcej nie zrobię, dostanę rozgrzeszenie i mogę iść do komunii. Jeżeli będąc żonatym kościelnie, wejdę w nowy związek, to póki trwam w tym nowym związku, nie uzyskam rozgrzeszenia, ani komunii. Oczywiście, tu zgoda, rozgrzeszenia nie uzyskam też, mając permanentnie kochankę i nie chcąc z nią zerwać. I to że się nie rozwiodę niewiele tu pomoże.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ta od dziadeczka
niclas, "Ale interpretacja, że w takim razie ksiądz akceptuje zdradzanie, byle nie było rozwodu, jest nadużyciem." Nie moim, to Ty pisałeś "Pośrednio stanowiło przecież formę akceptacji"

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ta od dziadeczka, stwierdziłem tak na zasadzie pytania retorycznego. Ale nie będę cię oskarżał wyrywanie z kontekstu moich słów, bo nie to jest istotą problemu. Problem w sensie szerszym jest naprawdę ciekawy. Mając status doradcy, albo wręcz mentora z urzędu (rodzic, ksiądz, lekarz), jak się ustosunkować do zła, czynionego przez osobę, której mamy doradzać? Jak pisałem wyżej, każdy nas woli rozwiązania jednoznaczne, tęsknimy za takimi rozwiązaniami. Ale naprawdę są takie sytuacje, że podsuwając zbyt radykalnie, choć najwłaściwsze docelowo, rozwiązanie, możemy wyrządzić więcej szkody, niż pożytku. Czasem stan hibernacji, moralnej także, jest lepszy, bo nie prowadzi do spalenia za sobą wszystkich mostów. Ale wiem z drugiej strony, że tu się łatwo zagubić, i to zarówno "doradcy z urzędu", jak i "samemu hibernującemu się ". Dziewczyny z anoreksją nie wyleczysz, podsuwając jej talerz pełen jedzenia, chociaż docelowo istotnie chodzi o to, żeby zawartość tego talerza umieszczała systematycznie w swoim żołądku.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ciche przyzwolenie
No tak, Bóg swoje, a Niklas swoje. Można chyba to uznać za symptom :O Bóg powiada tak Mt 12:31 31. Dlatego powiadam wam: Każdy grzech i bluźnierstwo będą odpuszczone ludziom, ale bluźnierstwo przeciwko Duchowi nie będzie odpuszczone. (BT) Bóg określił też warunki, które człowiek musi spełnić, by grzechy zostały mu odpuszczone i są one zupełnie inne, niż te, które podaje Niklas. Zupełnie inne... Ale co by tu się nie napisało, nawet jakby całą Biblię Tysiąclecia tu wkleić, Niklas i tak wie swoje, nie patrząc na ostrzeżenie Dz 4:19 19. Lecz Piotr i Jan odpowiedzieli: Rozsądźcie, czy słuszne jest w oczach Bożych bardziej słuchać was niż Boga? (BT) Bóg dopuścił, ze względu na zatwardziałość ludzkich serc, możliwość rozwodu, w określonych przypadkach, dając człowiekowi w tej kwestii prawo wyboru. Przepisy o tym mówiące, przytaczałem nieco wcześniej, ale człowiek Niklas tego, nie wiedzieć czemu, nie uznaje. Może wzorem innego człowieka uznaje, że ma władzę nad Bogiem ? "Otrzymaliście w tej chwili straszliwą władzę. To jest władza nie tylko nad szatanami, nie tylko nad znakami sakramentalnymi, ale przede wszystkim nad samym Bogiem ! Jesteście przecież 'spirituales impiratores', a jako tacy macie władzę rozkazywać nawet samemu Bogu..." Też tak uważasz Niklas ? Masz prawo rozkazywać Bogu albo przeinaczać po swojemu jego prawo ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
niclas jesli sie rozwiode, a nie wstapie w nowy związek i zyję w czystosci to nie obowiazuje mnie zakaz przystępowania do komunii.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ciche przyzwolenie
A niech to !!! Coraz lepiej !!! Stan "hibernacji moralnej" - REWELACJA ! ! ! Jak się nie da żyć wg jakichś zasad, to stosujemy HIBERNACJĘ MORALNĄ !!! Normalnie Nobel Ci się należy w dziedzinie nauk o moralnosci i etyce !!! Hibernowanie moralności, zasad, norm. Rewelacja !!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ciche przyzwolenie
Chrześcijaństwo, w tym i kościół katolicki, opiera się na Dekalogu. A tam nie ma nakazów i zakazów cząstkowych. Tam jest wszystko jednoznaczne i radykalne, bez najmniejszego nawet skrawka miejsca na urządzenie do hibernowania któregokolwiek przykazania. Jest - nie cudzołóż i Amen. I zero dyskusji. Jest nie cudzołóż, ale wśród pozostałych dziewięciu nie ma - nie rozwódź się. Proszę mnie źle nie zrozumieć, nie znaczy to, że można traktować to jak zezwolenie, bo tak nie jest. Jednak to absolutny zakaz - Nie cudzołóż jest w Dekalogu, co może oznaczać także hierarchię ważności przykazań i zakazów.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość o mama mia
to ten temat jeszcze żyje

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
W swoim autodialogu nie bierzez pod uwagę tego, że całkiem głęboko mam zasady kościoła, bo oboje z mężem nie wierzymy w te cuda a ślub mamy tylko cywilny. Więc strach przed piekielnym plomieniem sobie darowac mozemy na wstępie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Widzisz niclas - basia sie wypieła na Twoje koscielne wywody. Jest niewierząca :P Basiu droga, a cóz ma brak wiary twojego męża, do braku wiedzy na temat twoich zdrad???

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
I to by było na tyle w kwestii jego "cichego przyzwolenia" :P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ta od dziadeczka
baśka_rada, "Wiesz co jest najdziwniejsze? Że w ciagu tych lat, że przez cały ten czas, możłiwe, że przez to cierpienie. Nie wiem juz teraz. Zostawiłam Boga gdzies po drodze, chyab dla wygody. Może ze wstydu." Droga baśko, ten wpis pojawił się bezpośrednio po moim (po ok. 2 godzinach). Mam prawo przypuszczać, że kierowałaś go do mnie. Sądzę, że nie było to przypadkowe. Wczoraj napisałaś "całkiem głęboko mam zasady kościoła, bo oboje z mężem nie wierzymy w te cuda" Pierwsza część jest jednoznaczna, odnośnie drugiej mam wątpliwości. Czy przestałaś wierzyć w Boga, czy może tylko obraziłaś się na niego?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ta od dziadeczka
Wszyscy znamy przypadki "powrotu do Boga" osób, które już "tańczyć nie wydolą". A póki co, może tak HIBERNACJA?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Widzę, że wątek religijny zdominował naszą dyskusję. Pytanie Tej od Dziadeczka rzeczywiście ciekawe. Ja z kolei, jak się okazało z wpisu Cichego Przyzwolenia, mający mieć w sprawach religii orientację lepszą, niż sam Pan Bóg, postanowiłem pójść za ciosem i z poziomu mojej zuchwałości odpowiedzieć Cichemu Przyzwoleniu. Otóż Dekalog, wzięty sam w sobie, nie jest podstawą chrześcijaństwa, jest podstawą, owszem, ale judaizmu. Podstawą chrześcijaństwa (w tym katolicyzmu) jest Dekalog uzupełniony o 8 Błogosławieństw. Bardzo dobrze tłumaczy te sprawy Benedykt XVI w książce "Jezus z Nazaretu". Mocno akcentuje zdanie Jezusa "nie przyszedłem zmieniać prawa, ale je wypełnić". I w gruncie rzeczy program etyczny 8 Błogosławieństw jest nawet radykalniejszy od Dekalogu "powiedziano nie cudzołóż, a ja wam powiadam, kto by patrzył na niewiastę, aby jej pożądał, juz ją scudzołożył w swoim sercu" Mniejsza z tym, jak radyklalnie i jak dosłownie zinterpetujemy te słowa, ale one pokazują dobrze różnicę między Dekalogiem a Nowym Testamentem. Tam chodziło o literę prawa, tu chodzi przede wszystkim o czystość motywacji. Nie wystarczy wypełnić prawo, trzeba to jeszcze czynić z czystym sercem. Kościelny sprzeciw wobec rozwodów doktrynalnie bazuje właśnie na Kazaniu na Górze, w którym Jezus dystansuje się od listu rozwodowego, znango z prawa Mojżeszowego, stawiając radykalniejsze wymagania (Mt 5,32). Wyjątki, które podałeś Ciche Przyzw. OK. Ale czy pamiętasz te słowa z obrzędu śłubu kościelnego: "Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela"?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ta od Dziadeczka, muszę Ci powiedzieć, że Baśka tym mi akurat zaimponowała, że nie mając ślubu kościelnego, a więc nie musząc liczyć się z presją sankcji religijnej w przypadku rozwodu, postanowiła jednak trwać, czy zwyczajnie, chce trwać w tym związku. Że to trwanie w oczach wielu z nas niedoskonałe, to inna sprawa.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
A ty naprawde wierzysz w te wszytskie dziwne historie? Człowiekowi jak nawali zasilanie, to umiera i koniec. Nie lata tam jako niby-janioł po chmurkach i nie martwi sie bo nie czuje nic. Jak sie umrze to sie jest martwym, ciało sie rozkłada i nie ma sie swiadomosci juz po smierci. Na sprawach kościoła nie znam się, bo mnie to zwyczajnie nie interesuje. A nawet nudzi. Co więcej, z godzinke temu wróciłam od kochanka i powiem ci, ze seks to megafantastyczna sprawa. Tego nie trzeba zreszta tłumaczyć nikomu, kto czerpie z tego niekłamana przyjemnosc. Dobranoc i pamietaj jutro o meszkach, najlepiej ze dwie, albo za kazde ego z osobna. Paaaaa.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Baśko, Tischner miał na to bardzo proste i słuszne moim zdaniem wyjaśnienie. Wiara jest łaską. Albo się ją ma (albo się doświadcza tej łaski) albo nie. Zgadzam się, że seks to megafantastyczna sprawa. Choć czasem, zwłaszcza w zamotanych konfiguracjach, o trudnych do przewidzenia skutkach. Paaaaa.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Tischner zwykł mówić: Prawdy są trzy: cała prawda, święta prawda i gówno prawda. Z góralskim pozdrowieniem...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Religia jest dla mądrych. A jak ktoś jest głupi i jak chce być głupi, nie powinien do tego używać religii, nie powinien religią swojej głupoty zasłaniać. To też Tischner. Achoj przygodo

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ta od dziadeczka
niclas, kolejny raz mnie zaskakujesz. "Baśka tym mi akurat zaimponowała, że nie mając ślubu kościelnego, a więc nie musząc liczyć się z presją sankcji religijnej w przypadku rozwodu, postanowiła jednak trwać, czy zwyczajnie, chce trwać w tym związku." Jeszcze raz o przysiędze małżeńskiej. Ślub kościelny: "ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz to, że Cię nie opuszczę aż do śmierci." Nie mam wątpliwości co do 3 składników tej przysięgi. Są to wierność, uczciwość i ten (wg Ciebie najważniejszy), że Cię nie opuszczę aż do śmierci (kategoryczny!). Odnośnie miłości mam wątpliwości; bo przecież "serce nie sługa", "rozum nie jest w stanie narzucić sercu" itp. Miłość może napotkać "trudności obiektywne". Pozostałe 3 składniki zależą tylko i wyłącznie od ślubującego. Ja twierdzę, że baśka nie jest ani wierna, ani uczciwa więc to, że "nie opuszcza" nie ma już większego znaczenia. Ty twierdzisz inaczej i nasze stanowiska nie zbliżyły się. OK. Pisząc, że Baśka nie ma ślubu kościelnego pomijasz jej kontrakt cywilny, który nawet ona sama nazywa ślubem. A tam też składała przyrzeczenie: "... przyrzekam, że uczynię wszystko, aby nasze małżeństwo było zgodne, szczęśliwe i trwałe." W tym przyrzeczeniu w słowie "wszystko" nie ma już tej kategoryczności, która jest w przysiędze w zwrocie "aż do śmierci". Bo przecież zwrot "zrobiłam (zrobiłem) wszystko" nie oznacza tego samego dla wypowiadających go osób. Również różne są oceny przez innych tego czy ktoś zrobił wszystko, czy mógł więcej. Baśka tej przysięgi dochowuje: uważa, że robi wszystko (tu można mieć inne zdanie), żeby (tu bez wątpliwości) jej małżeństwo było zgodne (nic nie pisze o jakichś kłótniach), szczęśliwe (mąż z aparatem fotograficznym, żona z kochankiem) i (póki co) trwałe. I czyni wszystko (przekonała przyjaciółkę aby nie wypaplała) aby tak pozostało. Wiesz niclas, chyba też mi zaczyna imponować. Nasze stanowiska zaczynają się zbliżać.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ta od dziadeczka, jeżeli zarzucasz mi, że w mojej argumentacji etycznej są słabe punkty, to pewnie masz, czy możesz mieć, dużo racji. Skoro Baśka nie kieruje się w życiu motywacją i wskazaniami religijnymi, to nie można ich do niej odnosić. Choć z drugiej strony oczekujemy, żeby etyka (religijna czy nie) w zasadniczych sprawach była jedna. Każda powinna potępiać zabójstwo, każda odrzucać zdradę, itd. Też uważam, że ślub cywilny to dużo, na pewno więcej, niż związek nieformalny. Bo tu jest element publicznej deklaracji wierności. Czy Baśka łamie tę deklarację? Raczej tak. Ja kombinowałem natomiast tak, że tu sprawa jest nietypowa, bo Baśka, chcąc nie łamać przysięgi powinna (będąc młodą jeszcze osobą) całkowicie zrezygnować z seksu (przynajmniej w rozumieniu pełnego stosunku). Moim zdaniem to jest właśnie rodzaj heroizmu. Wybrała jakieś rozwiązanie pośrednie, dla wielu nie do przyjęcia, że od męża nie odejdzie, a seks będzie miała poza związkiem. Plus tego rozwiązania, przy wszystkich minusach, jest taki, że w przypadku rozstania mąż nie ma jednak takich samych szans, jak ona na znalezienie sobie kogoś. Poza tym, gdyby poznał prawdę, to przy jego rozchwianiu psychicznym mogłoby go to całkiem złamać. I jest jeszcze ta szansa, że Baśka może jednak skłoni się ku mężowi, rezygnując z kochanka. Rozwód oznaczałby raczej spalenie mostów.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ta od dziadeczka
niclas, pisząc o mężu baśki mówisz "... gdyby poznał prawdę, to przy jego rozchwianiu psychicznym mogłoby go to całkiem złamać". baśka stara się jak może aby tej prawdy nie poznał, ale od kiedy wie, że przynajmniej jedna osoba z ich bliskiego otoczenia zna tę prawdę, nie może już spać spokojnie. Bo jaką ma gwarancje, pomimo dogadania się z przyjaciółką, że ta nie zwierzy się "przy alkoholu" niekoniecznie najlepszej i niekoniecznie przyjaciółce. Czy ten alkohol w życiu baśki jest przypadkowy? Jak często bywa "na procentach"? Dlaczego zostawiła Boga gdzies po drodze, jeżeli w niego nie wierzyła? ("przez to cierpienie.... chyab dla wygody. Może ze wstydu."?) Bo mówiąc "całkiem głęboko mam zasady kościoła, bo oboje z mężem nie wierzymy w te cuda a ślub mamy tylko cywilny" stara się zasugerować, że nie wierzyła już kiedy brała ślub, a przecież to zostawianie Boga zaczęło się na ich wspólnej drodze. Jak długo wytrzyma to szamotanie się samej ze sobą. Przecież niektóre z jej wpisów dobitnie świadczą, że próbuje "zaczarować rzeczywistość". Czy Ty niclas, wcielając sie w obrońcę baśki, nie zauważasz równocześnie, że powinieneś jej bronić przed sobą samą? Martwisz się rozchwianiem psychicznym jej męża a nie zauważasz jej rozchwiania. Uważasz, że ona "Wybrała jakieś rozwiązanie pośrednie". Według mnie wybór jest jeszcze przed nią. I odsuwanie tego wyboru w nieskończoność grozi przejściem "rozchwiania" w "katastrofę".

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
to ja pierwszy nieco wcześniej napisałem, że największym zagrożeniem dla Baśki jest moim zdaniem ona sama. Więc wypada mi się tylko podpisać pod Twoją uwagą. Także diagnoza, że ona również jest rozchwiana psychicznie wydaje mi się trafna. Z jej wpisów widać, że "droga kompromisu" coś ją jednak kosztuje. I być może masz rację również w tym, że odsuwanie jakieś radykalnej decyzji w konsekwencji może ściągnąć katastrofę. Ona mi zaimponowała jednak tym, że jej pierwsza reakcja na to, co się stało, była, żeby nie odchodzić od męża. Podoba mi się w tym względzie jej intuicja etyczna. Ja to sobie tak wytłumaczyłem, że zachowanie związku, nie opuszczenie męża (który przy rozwodzie tak naprawdę nie ma możliwości pójść w swoją stronę = znaleźć sobie kogoś) ona cały czas traktuje jako cel nadrzędny. Tu oczywiście można wypowiedzieć zdanie, z którym trudno polemizować, "jak się kogoś kocha, to się go nie zdradza". Dalej podtrzymuję jednak swoje, że są sytuacje kiedy "nie zdradzić" jest trudniej. I tu się z Tobą różnię. Ona nie zdradza, żeby poprawić czy urozmaicić swój seks, tak jak większość zdradzających, ale żeby w ogóle mieć seks. Poza tym nie mamy prawa podważać tego, co twierdzi, że z mężem czuje się związana uczuciowo. Ty z kolei uparcie starasz się dowodzić, że to złudzenie, bo gdyby kochała, to by nie zdradziła. Czy jest to takie jednoznaczne w tym akurat przypadku? Nie mam tej, co Ty, pewności.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×