Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość baśka_rada

choroba męża a seks

Polecane posty

Gość Ciche przyzwolenie
Odwracałeś Niclas moje pytania. Pozwól, że i ja skorzystam z tej sztuczki ;) "Czy (...) miałabyś odwagę powiedzieć wprost: "Uważam, że Baśka, tak długo jak będzie żył jej mąż, nie ma prawa do seksu, nie powinna już nigdy w życiu odbyć normalnego stosunku seksualnego". No więc słucham, Ciche Przyzwolenie, masz odwagę coś takiego napisać? " Niclas, czy w związku ze stanowiskiem, jakie zająłeś w dyskusji, miałbyś odwagę napisać wprost coś takiego: - Uważam, że tak długo, jak będą małżeństwem, mąż Baśki nie ma JUŻ prawa wymagać, żądać, oczekiwać, mieć nadzieję, łudzić się itp., - niewygodne do przyjęcia skreślić, by Baśka dochowała mu przysięganej wierności małżeńskiej ? Podkreślam rolę słowa już, bo do zobowiazań wobec męża przed wypadkiem wątpliwości chyba nie ma nikt ? I jeszcze coś dodam :) Wierność małżeńska jest podstawowym obowiązkiem opisanym w Kodeksie Opiekuńczym i Rodzinnym, który małżeństwo podnosi do roli instytucji prawa, także małżeństwo jest jest instytucja i prawa oraz sakramentem w Kodeksie Kanonicznym KK. Fakt, że złamanie tago prawa nie podlega karze, nie ma tu żadnego znaczenia. Niclas, chcesz być taki współczujący, wyrozumiały, taki bardzo odlagły od czarnobiałego widzenia świata, ale cudzym kosztem. Chcesz być facetem w ciepłych kolorach tęczy, ale zadajesz pytania, mniejsza z tym, że do niewłaściwego adresata, o czym już raz Ci pisałem, na które to pytania Ty sam oczekujesz jednoznacznej czarnej lub białej odpowiedzi - TAK lub NIE. Co gorsza, masz w zanadrzu gotową odpowiedź ;) Jest taka książka Ernesta Hemingway'a - Słońce też wschodzi. Warto ją przeczytać. Jej bohater stracił to samo, co mąż Baśki, ale na wojnie, tej pierwszej. Nie był wprawdzie mężem, ale bardzo kochał. To męskie widzenie problemu, ale polecam książkę i kobietom. Tak w życiu bywa, że ludziom przytrafiają się sytuacje nieodwracalne. Jak na razie, to tylko mąż Baski w takiej sytuacji się znalazł. Nie ma żadnego znaczenia, co ja odważę się powiedzieć, czy napisać. Baśka i tak JUŻ zrobiła to, co chciała ENTER ;) Niclas, ponieważ wymagasz czegoś ode mnie, to i ja chce mieć podobne prawo. Zatem proszę Cię, czytaj uważnie, co ludzie piszą. Niczego nie pomijaj. Uważnie przyglądaj się faktom, szczególnie tym opisanym przez Baśkę Bo fakty, jak zwykł mawiać messer Woland, to najbardziej uparte rzeczy na świecie ;) I proszę Cię, nie zadawaj mi takich idiotycznych pytań ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Bycie kaleką musi być straszne. Nie tylko ze względu na wysokie krawężniki, brak podjazdów, szerokich wind czy wystarczającej ilosci psów przewodników. Kaleka nie moze domagać się takich samych praw jak człowiek zdrowy. Obyś nigdy nie został kaleką niclas.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ciche przyzwolenie To nie są idiotyczne pytania. To prośba o postawienie kropki nad "i". Jeżeli coś postulujesz, powinnaś mieć odwagę przyznać, jakie są praktyczne konsekwencje Twoich postulatów. Zarówno TY, jak i zawsze szczery daliście odpowiedź twierdzącą na moje pytanie. W porządku, to jest uczciwe postawienie sprawy. A chciałem je z was wycisnąć po to, żeby wam unaocznić, że żądacie bohaterstwa. A może żądamy, bo ja się w głębi serca zgadzam z tym punktem widzenia. Rozróżniam jednak różny ciężar winy przy zdradzie: inny wobec całkowitego braku seksu ze strony partnera, inny, "bo seks z partnerem jest niesatysfakcjonujący", jeszcze inny, "bo lubię bzykać przy każdej nadarzającej się okazji". A wracając do Twojego pytania. Sumienie mi podpowiada, że mąż powinien mieć prawo oczekiwać, że pomimo wszystko nie będzie zdradzany, choć powinien też wiedzieć, że tak myśląc, oczekuje bohaterstwa.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
teraz to pojechales po bandzie za chwile sie okaze, ze bohaterstwem jest nie ukrasc, gdy naprawde ale to naprawde czegos pragniemy a zwyczajnie nas na to nie stac :-) tak naprawde idac tropem twojego rozumowania to prawdziwym bohaterstwem jest wziecie slubu :-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ciche przyzwolenie
A z którą, bo w jego powyższym poście są dwie ? ;) Niclas, dalej jesteś, sorry, "mdły" "mąż powinien mieć prawo oczekiwać," Zdecyduj się, albo ma prawo, albo go nie ma :D, a nie jakieś tam - powinien mieć ;) W zwiazku z rozszerzeniem definicji bohaterstwa na wierność małżeńską, może masz jeszcze pomysł na order wierności ? ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Popatrz kolejne proste pytanie i znowu stchórzyłaś. Sugerujesz nieporadnie, że moja wypowiedź jest jakaś dwuznaczna. Czego ci brakuje w sformułowaniu "ma prawo". Dla mnie ono jest jednoznaczne. A wiesz czego się boisz? Tego, że świat nie jest taki jednoznaczny. To może inne pytanie, czy zgadzasz się, że czasem dochowanie wierności wymaga heroizmu, czy też uważasz każda wierność jest tak samo łatwa? Czyli tak praktycznie, czy ty również uważasz, że zdrada osoby, nie mogącej liczyć na seks ze strony partnera, ma taki sam ciężar, co zdrada osoby, która ma normalny seks, ale chciałaby czegoś lepszego?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ciche przyzwolenie
Dobra, facet, ja "sugeruję nieporadnie". ale ty lecisz ze mna w "gruchę" :O NIE NAPISAŁEŚ "ma prawo", ale - "mąż powinien mieć prawo " Ma, a powinien mieć, to zasadnicza różnica. Powinien mieć znaczy też - nie ma, choć mieć powinien, jarzysz ? ;) Umiesz cokolwiek napisać jednoznacznie ? "To może inne pytanie, czy zgadzasz się, że czasem dochowanie wierności wymaga heroizmu" Owszem, czasem nawet poświęcenia życia. Ale Baśka nie jedzie do Afganistanu, tylko do kochanka :O "czy ty również uważasz, że zdrada osoby, nie mogącej liczyć na seks ze strony partnera, ma taki sam ciężar, co zdrada osoby, która ma normalny seks, ale chciałaby czegoś lepszego?" Temida, skoro sam zaczynasz o ciężarze, w ręku trzyma wagę a oczy ma zawiazane. To nie jest waga elektroniczna, wyznaczająca dokładny ciężar. W tym przypadku na jednej szali jest Baśki wierność, uczciwość małżeńska, na drugiej jej potrzeby seksualne. Czy udało Ci się zauważyć, która szalka przeważyła ? Co było cięższe ? ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ale to jest unik z Twojej strony, chyba że odpowiedź mam tak rozumieć, że zdrada obu osób z mojego przykładu (tej pozbawionej całkowicie seksu ze strony partnera i tej szukającej lepszego seksu, choć ma normalne współżycie) jest dla Ciebie pod względem moralnym takim samym przewinieniem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Zawsze szczery, zapytaj raczej tak, które morderstwo jest gorsze: dla zdobycia pożywienia, w obronie dziecka, w obronie własnej, dla kradzieży, dla zabawy? Czy widzisz różnicę okoliczności w tych zbrodniach? Czy okoliczności mogą je jakoś tłumaczyć, czy nie? Jak rozumiem tylko zdrada małżeńska jest jedynym przewinieniem, którego ciężar moralny, niezależnie od okoliczności, jest zawsze taki sam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
w obronie dziecka, w obronie własnej morderstwo w obronie dziecka lub wlasnej? nicklas, jak juz przyswoisz definicje to pogadamy, z kazdym postem tylko utwierdzasz mnie w przekonaniu zes dzieciuch :-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ciche przyzwolenie
Niclas, bez urazy, ale nudzi już mnie to Twoje rozdzielanie nieistniejącego włosa na cztery albo i więcej części. Była konkretna, jasno przez Baśkę przedstawiona sytuacja i zdaje mi się, że co miałem do powiedzenia, to powiedziałem. Nie ma nowych zdarzeń, faktów, "nowego światła". A ty nie wiedzieć czemu, dorzucasz ciagle coś nowego, co jednak niczego nowego do sprawy nie wnosi. Nie widzę żadnego powodu, by w kontekście casusu Baśki wałkować wymyślone przez Ciebie przykłady.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Zajrzałam dziś, bo chciałam usunąć stronę z ulubionych i co widzę? Rozmowy w toku. Ehehehehehe. Przecież napisałam,że wszystko juz wyjaśnione. Ale widzę, że moja postawa wobec męża kogos strasznie zirytowała i próbuje mi dowieść, że jestem okropnie złą dziewczynką. To prawda,ze nie chcę niczego zmieniac na razie, prawda tez jest, że dla siebie tak robię, nie z jakichs altruistycznych pobudek. Każdy jest egoistą. Każdy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ta od dziadeczka
I kolejny raz (nie bez satysfakcji) stwierdzam, że ta od dziadeczka wie lepiej. baśka pisze: "Zajrzałam dziś, bo chciałam usunąć stronę z ulubionych". A ja pozwolę sobie zacytować księdza Tischnera: "GÓWNO PRAWDA"!!! Co trzeba zrobić aby usunąć stronę z ulubionych? Według baśki trzeba na nią zajrzeć.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ta od dziadeczka
iftar - "Bycie kaleką musi być straszne." Straszne jest już nawet słowo "kaleka". Dlatego zostało praktycznie wyparte przez słowo "niepełnosprawny". Ale niektórzy poszli jeszcze dalej i próbują nam narzucić określenie "sprawny inaczej". Kiedy je usłyszałam pierwszy raz myślałam, że ktoś "sprawny inaczej" znaczy to samo co "ponadprzeciętnie sprawny". Kiedy już się dowiedziałam co autor (jak również ci co je tak ochoczo rozpowszechniają) mieli na myśli to włos mi się zjeżył. Okazało się, że inni też dostrzegli ten absurd (np pijanego lepiej przecież byłoby nazwać "trzeźwym inaczej"). Przepraszam za przydługi wstęp ale kiedy czytałam niclasa, dopadły mnie takie refleksje. Bo według niego można również być "wiernym inaczej" (za taką przecież uważa baśkę). niclas, pytasz "czy .... każda wierność jest tak samo łatwa"? Odpowiadam: łatwa jest tylko "wierność inaczej". Piszesz równocześnie "czasem dochowanie wierności wymaga heroizmu". Zgadzam się z Tobą.... Ale.... Nie nazywaj tych, którym tego heroizmu zabrakło "wiernymi częściowo" czyli "wiernymi inaczej".

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ta od dziadeczka - na mój post skierowany do ciebie na 12 stronie odpowiedziałas pod psedo iftar - rozdwojenie jaźni, dyskutujesz sama ze sobą. Nie sposób nie rozpoznać - ten sam styl wypowiedzi

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ciche przyzwolenie
"...na mój post skierowany do ciebie na 12 stronie odpowiedziałas pod psedo iftar - rozdwojenie jaźni, dyskutujesz sama ze sobą. Nie sposób nie rozpoznać - ten sam styl wypowiedzi" Jako analityk nie zarobiłabyś nawet na sól do zupy ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ta od dziadeczka
agbr - "ta od dziadeczka - sory ale nie podejme wysiłku zrozumienia Cię .... Żegnam i spadam" A jednak jeszcze jedna próba. "odpowiedziałas pod psedo iftar" - cóż za przenikliwość. Już 35 lat życia za Tobą, a jaki sprawny umysł. Pogratulować.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ta od dziadeczka, zdania, że nie każda wierność jest tak samo łatwa i że wierność czasem wymaga heroizmu są jak najbardziej spójne, także w sensie logicznym. Można by zacząć tę wypowiedź od spójnika "ponieważ": Ponieważ nie każda wierność jest tak samo łatwa, wierność czasem wymaga heroizmu. Więc dziwie się, że z jednym z nich się zgadzasz, a z drugim nie. Mnie też denerwują te wszystkie eufemizmy. Poza przykładami przez Ciebie wymienionymi ubolewam, że nie ma już Cyganów, za chwilę nie będzie Murzynów i że nie wolno powiedzieć pedał, tylko koniecznie trzeba użyczyć zapożyczenia angielskiego gej, podczas gdy geje niemieccy mówią o sobie Schwul, choć jest to słowo do niedawna mające taką samą konotację, co nasz pedał. Widać z odmienną orientacją pojawia się zupełny brak dystansu do siebie. Nigdzie nie napisałem, że można być "wiernym inaczej". Można albo być wiernym, albo niewiernym. Zresztą Baśka pisząc o sobie używa słowa "zdrada", nie używa eufemizmów. Moją intencją było zwrócenie uwagi na to, że brak wierności (zdrada), jak każdy zły czyn ma różne motywy i dochodzi do niego w różnych okolicznościach, które czasem, tak jak w przypadku zabójstwa, mogą być okolicznościami łagodzącymi. Pozwól, że i Tobie zadam więc pytanie, którego moi wcześniejsi rozmówcy bali się, jak diabeł wody święconej. A zatem: czy tak samo duża jest wina człowieka, który zdradza, bo nie może od partnera w ogóle oczekiwać seksu, jak i tego, który zdradza, żeby mieć lepszy seks, choć w związku ma normalne życie seksualne?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość iczi
Niczego nie odkrecaj, przyjaciolka nie zdala testu na inteligencje, trudno. Czasami lepiej nikomu nie mowic , szczegolnie ksiedzu. Prawda ,ze ciezko tak znosic swoj problem w samotnosci ale takie jest zycie. Przyjacioka sie nie przejmuj bo nigdy nie byla w takiej sytuacji i nawet sobie nie wyobraza by w takiej kiedykolwiek moglaby byc. Dobrze ze chociaz mozesz sie wyzalic na forum, pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nie ma róznicowania
A zatem: czy tak samo duża jest wina człowieka, który zdradza, bo nie może od partnera w ogóle oczekiwać seksu, jak i tego, który zdradza, żeby mieć lepszy seks, choć w związku ma normalne życie seksualne? " TA SAMA. nie ma tu różnicowania, jedną i druga strona kieruje egoizm, o którym juz wspomniała sama autorka. to zdradzającemu MA BYĆ DOBRZE> nieważne czy zdradzający ma w domu pełnosprawnego partnera czy kalekę. zreszta pojęcie zdrady określa zdradzany, to z nim należałoby ustalic czy jest to dla niego zdrada i jak ja pojmuje.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ta od dziadeczka
niclas, nie mam już czasu ale muszę odpowiedzieć na jeden Twój zarzut. Słuszny zresztą. "Nigdzie nie napisałem, że można być "wiernym inaczej". Można albo być wiernym, albo niewiernym." Przypominam Ci jeden fragment jednej z Twoich wypowiedzi (bez żadnych skrótów): "Ona jest mu wierna "na całe życie", bo wyklucza odejście. Wiem, to znowu relatywizm. Ale co to jest wierność, wytrwać do końca, choć ułomnie". "wierny inaczej" był cytatem z głowy (czyli...), winno być "wiernym ułomnie". Przepraszam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ta od dziadeczka Nie zgadzam się z Tobą odnośnie interpretacji mojej wypowiedzi. Zresztą cytat nie jest pełny, bo o ile pamiętam, całe zdanie brzmiało mniej więcej, "wytrwać do końca, choć ułomnie, czy całkiem odejść?". Są dwa rodzaje zdrady, cząstkowa, że w czymś jestem niewierny, jak i całościowa, że w ogóle odchodzę i biorę sobie inną. Z tym, że odnoszę się do małżeństwa, gdzie jest publicznie wypowiedziana deklaracja, że wytrwam do końca przy tej a nie innej osobie. Dla kogoś, kto nigdy nie był w małżeństwie, nie czuł presji publicznej przysięgi, może to być trudne do zrozumienia. Gdyby nie było tak, jak piszę, to na przykład Kościół nie dawałby rozgrzeszenia osobie, która zrobiła skok w bok, ale nie zerwała związku, natomiast odmawia rozgrzeszenia komuś, kto zdecydował się na zerwanie związku i wstąpił w nowy. Oczywiście warunkiem rozgrzeszenia jest deklaracja penitenta, że chce unikać podobnego grzechu w przyszłości. To prawda. Ciekawe są uwagi Nie ma różnicowania, że zasadnicze znaczenie ma punkt widzenia osoby zdradzanej. Jak ktoś to mądrze napisał: "Zdradzając, oferujemy sobie odrobinę nieba za cenę ofiarowania zdradzanemu odrobiny piekła".

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ciche przyzwolenie
Wyszukałem kilka uproszczonych, potocznych definicji :) Nihilizm moralny: skoro nic nie przemawia za tym, by jeden cel był lepszy od drugiego, każdy powinien wybierać taki, jaki mu odpowiada. Trzeba przeto cieszyć się światem takim, jakim jest, poszukiwać przyjemności, lecz nie angażować się w nic, nie interweniować, traktować wszystko sceptycznie bądź z przymrużeniem oka. Być widzem, a nie uczestnikiem zdarzeń. Postawę „NIHILIZMU MORALNEGO” reprezentują, ci którzy świadomie uznają, że normy moralne nie powinny być regulatorami życia osobistego i społecznego, czyli zamiast wartości – moralność, eksponują inne wartości, takie jak: spontaniczność, siła i przewaga, moc, estetyka, skuteczność, korzyści. Te właśnie wartości mają sterować życiem, być kryterium oceny świata. Relatywizm kontekstualny – istnieją reguły określające w jakich sytuacjach norma obowiązuje a w jakich może być łamana, np. należało kłamać o stanie zdrowia choremu, kiedy był on skazany na rychłą śmierć, czy łamanie normy ”nie zabijaj” podczas wojny. PERMISYWIZM MORALNY – to po prostu tolerancja wobec łamania norm moralnych. Ludzi o postawie permisywnej charakteryzuje tzw. ”pęknięcie” między uznaniem norm a reakcją na ich łamanie. Coś w rodzaju komentarza ;) Istnieje społeczna zgoda, że normy moralne mają charakter uniwersalny. Nawet Niclas się z tym zgodził ;) Powszechnie za zło uznaje się : ZDRADĘ ;), nieżyczliwość wobec innych, agresję, egoizm, oczernianie bliźnich, niedbalstwo i lenistwo, korupcję, oszustwo, interesowność i cały szereg innych postaw, czy zachowań, których nie sposób tu wymienić. Co jednak znamienne, powszechnej zgodzie co do oceny czynów jako złych, towarzyszy wyrozumiałość wobec osób popełniających te czyny, wówczas gdy dane osoby zaliczamy do „swoich”. Czyny takie są, co prawda, potępiane, ale jedynie u „obcych”. Niezmiernie rzadko potępiamy też samych siebie, racjonalizujemy, usprawiedliwiamy, rozgrzeszamy, czy w jakikolwiek inny sposób unikamy oceny wynikajacej automatycznie z faktu naruszenia przez nas jakiejś normy. Można zatem stwierdzić, że z uznania norm moralnych w ich ogólnej formule nie wynika automatycznie tendencja do uznawania norm szczegółowych, które mógłby się wydawać ich eksplikacjami. A to właśnie normy szczegółowe regulują codzienne postępowanie ludzi. To wyraźny ślad permisywizmu moralnego wyrażany na poziomie deklaratywnej świadomości – uznaje się pewne normy w wymiarze uniwersalnym, ale dopuszcza się odstępstwa od nich w wymiarze szczegółowym, tam gdzie ich przestrzeganie jest szczególnie niewygodne. Mówiąc językiem najprostszym, nad wszystkimi akceptowanymi normami istnieje i góruje jeszcze jedna norma, zasada, w powszechnej świadomości znana jako Zasada Kalego ;) Niclas bez zastanowienia zaliczył mnie, nie tylko zreszta mnie, do grupy tchórzy i tych, co jak diabeł święconej wody boją się odpowiedzieć na jego pytania. Ja, po gruntownej analizie jego wypowiedzi, zaliczam go do grupy nichistów moralnych, których przede wszystkim cechuje opisany z grubsza i powyżej permisywizm moralny i elatywizm kontekstualny. Jak tylko mogę, unikam takich ludzi, unikam rozmowy czy dyskusji z nimi. Ale nie z tchórzostwa, ale z przeświadczenia o bezsensowności dyskutowania z takimi ludźmi. I rzeczywiście coś jest w tym, że Niclas postrzega mnie jako osobę bezradną, wobec tego, co on wymyśli. Ale to niejest taka zwyczajna bezradność. To bezradność grochu, rzucanego o ścianę, głowy, walącej w mur, czy dziada, gadającego do obrazu ;) I nie psuje mi ona dobrego nastroju. Jeszcze coś... ;) Czasy się zmieniają, ludzie też, nie mówiąc o zasadach czy powiedzeniach. Może by zatem odesłać do lamusa takie powiedzenia, jak np. "Wierny, jak Zawisza", czy "Wierna, jak Penelopa" i zastąpić je, na znak przymierza z nowymi czasami, powiedzeniem - WIERNY JAK NICLAS :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ciche przyzwolenie
Errata ;) które mogłyby* się wydawać Nichilistów*

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ciche przyzwolenie
Tfu... ;) Nihilistów*

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Mylisz się zasadniczo Ciche Przyzwolenie. Normy uznaję dokładnie takie, jak Ty. Różnię się od Ciebie tym jednak, że staram się analizować sytuację, gdy ludzie relatywizują normę. Nie tworzę nowej normy, twierdzę tylko, że można grzeszyć bardziej lub mniej, z odwracalnymi skutkami i nieodwracalnymi. Konkretny przykład z mojego otoczenia. Katolickie małżeństwo ludzi naprawdę religijnych. Mąż miał latami kochankę, żona w którymś momencie się dowiedziała, zniszczył tym swoim romansem wiele (dzieci były tego świadkami). On twierdził, że nie potrafi się wycofać, odejść też nie chciał, bo ślubował Kościołowi. Żona na rady, żeby ona też sobie kogoś wzięła i pogoniła go w diabły, mówiła, że nie bo ślubowała Bogu i Kościołowi. Znajomi, także księża, upominali go. On mówił jednemu księdzu: "Co mam robić, nie potrafię". A ksiądz mu na to: "na pewno wiadomo, czego masz nie robić, nie wolno ci odejść od żony". W końcu rozstał się z kochanką, są do dziś, chyba szczęśliwym małżeństwem. Żona twierdzi, że sobie to wymodliła. Oczywiście tu doszła motywacja religijna. Ale to zdarzenie uświadomiło mi, ile szkody można wyrządzić, kierując najprostszymi i w pełni uzasadnionymi moralnie impulsami, "odejdź", "wywal go", itd. Dziś jestem ostrożniejszy w osądzaniu ludzi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
jestem młodsza , ale nie dovczytałaś - no cóż upajasz sie własnym filozofowaniemm, mie masz czasu - ale teraz to już rzeczywiście spadam, bo ja w przeciwieństwie do was pracuje i nie mam czasu pisać

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×