Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość baśka_rada

choroba męża a seks

Polecane posty

bardzo ciekawie niclas napisałeś. Osobiście nie wyobrażam sobie takiej sytuacji, jest to poza moja percepcją. Kiedyś oglądałem film o męzczyznach w Indiach z tej dziwnej seksty, w której usuwają narządy płciowe męzczyzny. Opowiadał tam swoje przeżycia chłopak, chyba krawiec, o ile pamiętam, jak wbrew jego woli, wciągnęli go do tej sekty i pozbawili klejnotów. Opowiadał jak straszne katiusz przeżywa widząc kobietę, a nie ma możliwości zaspokojenia się, w żaden sposób. Myślę, że z biegiem czasu taki męzczyzna pozbawiony męskich hormonów, staje się powoli, czymś w rodzaju trzeciej płci, o całkiem nie zrozumiałym dla nas sensie życia, a może napięcie seksualne i depresja jest tak duża, że nie przeżywają.....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość bnbnbnbnbnb
On nie chce i nie może. Tak jest napisane.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość do baśka_rada
miła jak zawsze - "Po co ciągle pisać jedno i to samo każdy już swoje powiedział". A jednak ciągle piszemy.... niclas - nieświadomie poruszyłeś nowy aspekt stosunków damsko-męskich przypominając Jędrusik i Dygata (nie Tyrmanda). Na podstawie ich historii wyciągasz wniosek, że "jest jednak możliwa taka sytuacja, że kobieta też potrafi rozdzielić seks od miłości, a facet pogodzić się z tym, że wobec własnej niemożności, kto inny obrabia jego żonę Choć to drugie dla mnie jako faceta jest istotnie trudne do wyobrażenia". Dla mnie jako kobiety też. Ale ich historia znana jest od dawna i chociaż nie czytałam tego artykułu to nie sądzę aby przedstawiona była inaczej niż wcześniej. Może więc nie doczytałeś. Otóż Jędrusik miała kochanków "od zawsze". Także wtedy kiedy Dygat jeszcze mógł. Kiedy już nie mógł odkrył nowy sposób zaspokajania swojego popędu seksualnego. "Jędrusik przyjmowała kochanków w mieszkaniu, on zamykał się wtedy w swoim pokoju". Nie, nie zostawiał jej mieszkania coby sobie pofiglowała. On za ścianą w swojej chorej wyobraźni budował sobie obrazy na podstawie dochodzących dźwięków. Piszesz "Oczywiście to bohema, tu są inne kryteria" - tak, do dobrego tonu należy przechwalanie się swoimi dewiacjami. I oni się tym chwalili. Także rekordowymi "przerobami dziennymi". I oboje czerpali z tego satysfakcję. Idealnie się dobrali, jak sadysta z masochistą.... Ale przecież ani baśka ani jej mąż nie są dewiantami.....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość do baśka_rada
Przeczytałam z uwagą 2 wpisy: choroba żony a seks 09:55 i MalBoRasekkkkk 12:53. Chociaż to faceci to ich poglądy są mi najbliższe. Jeden z nich sprawdził na boku, drugi jeszcze się trzyma. Co ich łączy? MIŁOŚĆ do żony. Każde z nas zna tzw udane małżeństwa, w których jedno z małżonków ma kogoś na boku. A drugie? Najczęściej nic nie podejrzewa lub nie dopuszcza do siebie myśli, że to prawda. A może odpłaca "pięknym za nadobne". I daj Boże żeby to była ta trzecia sytuacja. Ta jest jednoznaczna (chociaż nie moralnie), nie ma już między nimi miłości (jeżeli kiedykolwiek była?). Podstawą udanego związku wcale nie musi być miłość. Ale pozostałe dwie (miłość nieodwzajemniona) wcześniej czy później prowadzą do katastrofy. I daj Boże żeby nastąpiła jak najwcześniej; wtedy jest jeszcze trochę większa szansa na znalezienie nowej prawdziwej MIŁOŚCI. Baśka, mam do Ciebie tylko jedną prośbę. Nie "wycieraj sobie gęby" słowem MIŁOŚĆ.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Do do Baśki_rady, dzięki za erratę do mojej opowieści o Jędrusik i Dygacie i w ogóle ciekawe naświetlenie całej tej historii. Jak pisałem wcześniej, polemizuję z Tobą wcale nie mając pewności, że mam rację. Moją wątpliwość, która skłania mnie do obrony Baśki, sprowadziłbym do pytania: czy nie jest tak, że dążąc do sytuacji jednoznacznej, usuwając fałsz, nieuczciwość, nie powodujemy czasem większej szkody, większego zła, niż trwając w sytuacji dwuznacznej, dwulicowej? I może jeszcze przytyk personalny. Czy Twoja determinacja, by Baśka postąpiła podobnie, jak Ty, nie bierze się jednak z jakiegoś poczucia winy u Ciebie, że zostawiłaś swojego partnera, gdy on stał się mniej sprawny (w związku z wiekiem i stanem zdrowia)? Bo jak się zastanawiam nad Twoją historią, nie znając jej od środka rzecz jasna, to w swych epizodach jest ona jednak bardzo banalna. Oto dużo młodsza partnerka wymieniła swojego coraz mniej sprawnego partnera na nowszy model. Ot i cała historia. Baśce starasz się sugerować: skoro poszłaś z innym do łóżka i ciągniesz to dalej, to znaczy, że przekroczyłaś Rubikon, jest już pewne, że tamtego nie kochasz, tylko boisz się dopuścić tej myśli. Dla mnie biorąc pod uwagę cały kontekst sytuacyjny, jest to nie takie oczywiste. Po prostu uważam, że Baśka w przeciwieństwie do Ciebie znalazła się w bardzo nietypowej sytuacji i że chce trwać w wierności za cenę kompromisów, dla nas trudnych oczywiście do przyjęcia. Ja nie mam tej pewności, że gdyby odeszła, to byłoby lepiej, także dla niej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Do do baśki_rady, słuchaj, prośba techniczna, może rozważyłabyś zmianę nicku, żebyś się nie myliła z autorką topiku. Autorce zaś doradzałbym zaczernienie nicku i zabezpieczenie go hasłem, żeby nikt nie się mógł podszyć.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ta od dziadeczka
Witam niclas, piszesz, że baśka "chce trwać w wierności za cenę kompromisów". Przecież ona sama stwierdza, "Ja nie zaprzeczam, że zdradzam męża". O jakiej wierności Ty mówisz? Czy to jest taka wierność jak najwyższy stopień prawdy u księdza Tischnera? Pytasz: "Czy Twoja determinacja, by Baśka postąpiła podobnie, jak Ty, nie bierze się jednak z jakiegoś poczucia winy u Ciebie, że zostawiłaś swojego partnera". Nie mam poczucia winy. Ale może bym miała gdybym została z nim. Jeżeli szukałam bliskości innego faceta to dlatego, że w moim dotychczasowym (długotrwałym) związku MUSIAŁO "coś się wypalić". Dziś wiem: NIE BYŁO JUŻ MIŁOŚCI. Chociaż była silna więź emocjonalna.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ta od dziadeczka
niclas, piszesz o mnie "partnerka wymieniła swojego coraz mniej sprawnego partnera na nowszy model". A co innego zrobiła baśka? Przez 2 lata nie szukała innego modelu, dała radę. A wiesz dlaczego? Bo kochała.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Do tej od dziadeczka, fajny nick sobie nadałaś, nie brak Ci autoironii i uszczypliwości wobec moich określeń. Twój argument jest mocny. Jak można mówić o wierności, skoro następuje cząstkowa zdrada? To już chyba nie jest wierność?. Pewnie nie jest. Tylko dla mnie niewierność taka, że w jakimś punkcie nie dochowuję wierności, a totalne zerwanie są jednak czymś innym. I tu przykład ojca rodziny, który ma kochankę. To obrzydliwe, że tak postępuje. Ale mając kochankę, a nie odchodząc definitywnie, zyskuje czas na opamiętanie, odchodząc definitywnie do nowego życia pali za sobą mosty. Ta druga sytuacja jest całkowicie jednoznaczna, ale może przynieść więcej szkody, niż ta pierwsza. Nie wiem, czy to dobra analogia. To okropne, że tak czasem w życiu bywa, że albo okażesz się bohaterem, albo świnią, tertium non datur (nie ma trzeciego wyjścia). No bo czego oczekiwalibyśmy od Baśki, o ile by chciała trwać uczciwie przy mężu? Całkowitej rezygnacji z seksu z drugim człowiekiem (rękodzieło pomijam). A jeżeli mąż jest jej bliski, chce być przy nim, ale seksu nie potrafi się całkiem wyrzec. Co ma tak konkretnie zrobić? Czy alternatywa święta albo kurwwa jest rzeczywiście jedyną możliwością?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość baśka_rada
Hmmm. Sylwestrowy wieczór spędziliśmy sami, z butelką Finlandii i dobrą muzyką. Tańczylismy. Całowaliśmy się- po długim czasie, tak mocno i pospiesznie. Było naprawdę miło. Może to nie miejsce, aby obnażać takie sprawy, ale włożył mi rekę pod sukienkę i ...no wiecie. Po krótkiej chwili jednak cofnął rękę i usiadł obok zasmucony. Byłam juz trochę pijana i znowu zaczęłam go całować, ale juz nie było tak jak przed tamta chwilą. WYbiła północ i podeszlismy do okna. To pierwszy raz kiedy on sam od czasu wypadku coś takiego zrobił. Tak zupełnie z włąsnej inicjatywy. Dopiero na drugi dzień dotarło do mnie, że jest szansa , aby takie chwile powtorzyly sie jeszcze. Przeciez nie chodzi mi o to aby jedynie szczelnie wypełnił we mnie pewne miejsce , ale własnie o tę chęc, o te namiętność, której od dawna nie widzialam w moim mężu. Mogłoby sie zdawać, że ta od dziadeczka wie lepiej ode mnie czy kochm go czy też wycieram sobie tylko gębe słowem miłość. Ale ja jestem przekonana, że go kocham i to ze wzajemnością.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Stracił ochotę czy też po prostu psychicznie nie daje sobie rady z kalectwem??? To różnica. Moze pomyśl o tym.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ta od dziadeczka
nicklas "przykład ojca rodziny" "mając kochankę, a nie odchodząc definitywnie, zyskuje czas na opamiętanie, odchodząc definitywnie do nowego życia pali za sobą mosty" Tak, tak; przecież nie ma żadnej gwarancji, że będzie lepiej. Nie należy więc palić mostów; a jak już "tańczyć nie wydoli" to gdzie mu będzie lepiej. Kto go przytuli? Tak, żona (najlepiej nieświadoma jego drugiego życia) będzie najbardziej miękkim lądowiskiem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ta od dziadeczka
do baśki - "Ale ja jestem przekonana, że go kocham i to ze wzajemnością". To wypnij się na tego drugiego.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ta od dziadeczka
baśka_rada - widzę nową baśkę, jakiej nie było w poprzednich wpisach. Czy to nie jest jakiś podszyw, taka nagła zmiana. "ta od dziadeczka wie lepiej ode mnie czy kochm go czy też wycieram sobie tylko gębe słowem miłość" - czuję pewien rodzaj satysfakcji; czyżby moja prowokacja przyniosła oczekiwany przeze mnie skutek? ....czy to nie jest podszyw?....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość baśka_rada
To nie podszyw. A Ty mi nie mów co ja mam robic, dobra? Ja się na nikogo wypinać nie będę. Ten chłopak to człowiek, nie wibrator. Jak się poprawi sytuacja z moim mężem , na co po tym sylwestrowym chwilowym uniesieniu mam nadzieję, to porozmawiam z nim owszem. On wie, że ja kocham męża i że spotykamy sie tylko, bo potrzebuje seksu. Ale wypiąc się nie mogłabym na nikogo.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ta od dziadeczka
baśka_rada - "A Ty mi nie mów co ja mam robic, dobra?" Nie mogę Ci tego obiecać, ale przecież zakładając ten topik miałaś świadomość, że nie wszystkie oceny Twojego postępowania będą zgodne z Twoim punktem widzenia. Również rady... A czegoś poszukujesz. Czy tylko akceptacji? Wróciłam do Twojego pierwszego wpisu. To było tak niedawno - pierwszy dzień świąt, godz. 15:09. I wyobraziłam sobie Twój szczęsliwy dom i cudowne "rodzinne święta" przed komputerem. Ale to tylko tak na marginesie. Przypomniałam sobie co było impulsem do założenia tego topiku. " Zwierzyłam się ...mojej najlepszej przyjaciółce ... ta odwróćiła się ode mnie uważając mnie za dziwkę i puszczalską". I zastanawiasz się "Może powinnam to jakos odkręcić, powiedzieć, że żartwałam?" Gdyby mój wpis zawierał tylko jedno słowo: TAK to też byś mi napisała "A Ty mi nie mów co ja mam robic, dobra?"?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ta od dziadeczka
baśka_rada - "ta od dziadeczka wie lepiej ode mnie". Ty też byś lepiej wiedziała gdybyś przeczytało to wszystko co tutaj pisałaś i poddała to prostej analizie. Opisujesz Sylwestra jako powrót nadziei ("Przeciez nie chodzi mi o to aby jedynie szczelnie wypełnił we mnie pewne miejsce"). Stąd mój logiczny wniosek, że czas byłoby zakończyć te "sporadyczne spotkania w pościeli" z kochankiem. Wyprowadzasz mnie z błędu stwierdzeniem, że nadzieja to nic, Ty musisz mieć pewność "Jak się poprawi sytuacja z moim mężem , na co po tym sylwestrowym chwilowym uniesieniu mam nadzieję, to porozmawiam z nim (KOCHANKIEM) owszem." OK, jak będziesz już pewna (póki co grając na dwa fronty) to nawet jesteś w stanie porozmawiać z kochankiem (O CZYM?). "Ten chłopak to człowiek" - przecież też coś czuje, nie porzucę go tak jak bezużyteczną już rzecz. Przecież przez te 1,5 roku wytworzyła się między nami jakaś więź. "Chce widzeic w oczach łożkowego partnera ........ zadowolenie i usmiech". Czym sobie "zasłużył" na to aby go pozbawiać tego uśmiechu? Przecież był moją opoką, pomógł mi przetrwać tak trudny dla mnie czas. "Ja się .... wypinać nie będę". I tak dalej będzie trwała "taka sytuacja", która "Każdemu z naszej trójki .... odpowiada" (RZECZYWIŚCIE?). No chyba, że jakaś "świnia" to wszystko wypapla. Czego oczywiście Ci nie życzę (nie życzyłabym nikomu!). Ale nawet gdyby to przecież MIŁOŚĆ wszystko przezwycięży. DASZ RADĘ....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Do Baśki_rady kilka trudnych pytań. Czy przebłysk namiętności u męża rzeczywiście sprawił ci radość, czy może też zakłopotanie? Powiem brutalniej, czy był ci na rękę? Przecież swoje życie w ostatnich latach zbudowałaś na precyzyjnie rozpisanych rolach: mąż całkiem zamknięty na seks, kochanek hedonista, nie zadający zbędnych pytań, ty na pewno kochająca męża, z kochankiem tylko od seksu. Jeżeli którykolwiek z aktorów zechce jednak wyjść poza swoją rolę, to wówczas ta konstrukcja zacznie się chwiać. Czy zdajesz sobie z tego sprawę? Im bardziej namiętność u męża by wracała, tym mniejsza będzie przecież legitymizacja dla kochanka. Czy potrafisz się zmierzyć z tym dylematem? Czy dalej jesteś pewna, że mąż jest tu najważniejszy? Jeśli tak, to czy potrafiłabyś odstawić kochanka, czy też nie całkiem, bo już zbyt dużo wody w Wiśle upłynęło przez półtora roku? Bardzo współbrzmię tym razem z Tą od dziadeczka. Mnie od niej odróżnia jednak to, że wierzę w Twoją miłość do męża. W tej dyskusji stałem raczej zawsze po Twojej stronie. Te wszystkie pytania stawiam dlatego, by zwrócić uwagę na jedną rzecz: nie zawsze jesteśmy reżyserami własnego życia, czasem jesteśmy może drugim reżyserem, albo tylko chłopcem od podawania rekwizytów, choć myślimy, że to my pociągamy za sznurki. Ludzkie motywacje nie zawsze są takie, jak to sobie zaprogramowaliśmy, one też ewoluują. Co o tym sądzisz?.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nie odpowiedziałaś ni autorko :( Wiesz NA PEWNO, że mąż stracił ochotę na sex??? Czy zainteresowałaś się jego psychiką po wypadku??? Czy aby po prostu poszłaś na łatwiznę???

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość trudnia sytuacja ale.....
jakim cudem kochasz męża??? serce by mi rozerwałao gdybym uprawiała sex z kims innym wiedząc, że gdzieś tam jest mój mąz, którego "kocham"...(?).....który prawdopodobnie głeboko cierpi, który dał i nie dał przyzwolenia, bo nie miał po prostu innego wyjścia. poszłas na łatwiznę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ta od dziadeczka
baśka_rada - jeżeli rzeczywiście chciałabyś wiedzieć lepiej to zaoszczędę Ci trochę czasu, który stracisz na ponowne czytanie swoich wpisów. Krótki konspekt (wspak): Jest przełom roku 2009/2010 WRACA NADZIEJA. 1. "od ok 1,5 roku jest kochanek" [ zaczęło się WIOSNA/LATO 2008 ] Co było wcześniej? 2. "Poznałam kogoś w necie" [ WIOSNA 2007? bo] "po roku rozmów zaczęliśmy" Mówisz, że do pełni szczęścia w Twoim małżeństwie brakowało Ci tylko "WSADU". I zaczęłaś go szukać w Internecie (to naturalne). I potrzebowałaś roku aby stwierdzić, że "TO MOŻE BYĆ TO"; rozważna dziewczyna (nie jakieś tam fiu-bździu)! 3. Wypadek męża [WIOSNA 2005?] "mąż ...nie może uprawiać sexu", "po dwóch latach" walki straciłaś nadzieję 4. Ślub [jesień 2004 ?] "ponad 5 lat po slubie" 5. "z mężem- 7 lat" I charakterystyczne cytaty: "Ta propozycja wyszła od mojego męża. Nawet nie masz pojęcia jak mu bylo cięzko. pomyśl jak bardzo musi mnie kochać, że w tym wszystkim chciał abym byla szczesliwa." "Mój mąż ....daje mi ciche przyzwolenie na jednego stałego partnera." "Mam tylko nadzieje ze nie wypepla (PRZYJACIÓŁKA) tego mezowi mojemu z dobroci serca. " Piękna MIŁOŚĆ....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość trudnia sytuacja ale.....
jęsli mąż dał przyzwolenie, to czemu bać się wypeplania mezowi faktu przez przyjaciółkę???\\ absurd.... temu facetowi pękłoby serce, choć może pękło mu juz dawno tak naprawdę. gwóźdź do trumny.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ta od dziadeczka
niclas, lubię Cię. Mamy podobną wrażliwość, ale różne temperamenty. Sympatyczne jest to budzenie przez Ciebie innych gładzeniem po policzku i smyraniem pod noskiem gdy wokół szaleje pożar.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość baśka_rada
Ta od dziadeczka Miałaś 23 lata jak poznałaś dziadeczka. Było super dopóki mu nie opadł na skutek choroby. Potem kolega z pracy... juz za trzecim spotkaniem wylądowal w Twoim łożku, bo... hormony, bo... dlugi post. Potem kolejne spotkania, aż nagle postanowilas to przerwac, bo sie kapnęłąs ze możesz byc nie wporzadku wobec swojego faceta, którego jak twierdzisz wówczas bardzo kochałaś. I wtedy cud! Tak nagle zaszłaś w ciążę. Bidulko, najbardziej żałowałaś, że żaden z nich nie spytał kto jest ojcem... Jak Ciebie czytam, to tym bardziej utwierdzam się, że twoje moralizatorskie wykłady są bez sensu. A na marginesie, to w pierwsze świeto mojego męża nie było w domu. A z tego co widzę po częstotliwości Twoich wypowiedzi o wiele więcej czasu spędzasz w necie niż ja, więc nie dokuczaj. I może więcej czasu spędzaj w twoim szczesliwym związku i poswieć cenny czas dziecku zamiast kpić jedynie na podstawie własnych domnieman. Jeśli zaś chodzi o kochanka. No coż, my spotykamy się jedynie w tym celu. Ale napewno istnieje jakaś więź- zaufanie, tolerancja, wzajemne zrozumienie, skoro od 1,5 roku jest jeden, i ten sam. I zabezpieczamy się, aby nie było takiej niespodzianki jaką ty sprawiłaś niegdys dziadeczkowi. dalej do iftar Nie miał ochoty. Powiedział to samo naszemu psychologowi a ten mi właśnie doradził, aby nie nalegać, przestac inicjowac jakiekolwiek sytuacje, w których on czułby sie niezrecznie. Zeby zostawić to jak jest. Ale juz o tym wspominałam wcześniej. Niclas Ta sytuacja w sylwestra zaskoczyła pewnie nas oboje, ale po alkoholu chyba działałam w zwolnionym tempie, bo tak swobodnie , naturalnie zareagowałam. Mysle ze na korzysc dla nas dwojga. Nie wiem jeszcze co czuję. Trochę się boję. Że to tylko raz. Tak jak dotychczas było niby łatwiej. Ale gdyby tylko zechciał to powtórzyć. Chociaż takie całowanie.... Tego chcę. Na to mam nadzieję. Kolejna sprawa, że te spotakania z kochankiem odbywają się bardzo sporadycznie. Niekiedy przerwa trwa kilka miesięcy. To nie jest takie bieganie w kazdej wolnej chwili do niego, by sobie ulzyc i spowrotem. Spotykamy się wtedy, gdy mnie naprawdę przypili. A jego naprawde lubie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość a moze trezba
wziac pod uwage, ze ludzie maja rozne temperamenty? zanim sie glupio oceni baske stosujac do niej odczucia osoby o znacznie nizszym temperamencie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość hornyhorny
Basiu, jestem z toba. W pełni ciebie rozumiem. Ja jestem mezem z szescioletniem stazem. Cztery lata temu urodzil sie nam synek a zona odstawila mnie juz w czasie ciazy. Temperatura w lozku nizsza niz dzisiaj na dworze. Od pol roku spotykam sie z fajna kobietka, starsza ode mnie i tez mezatka. I jej i mi taki uklad odpowiada. Seks i tylko seks. Jak widac wiele osob ma problem w sypialni. Tylko nie kazdy tak powazny jak twoj. Trzymaj sie cieplo.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Moment moment.... co innego jest gdy się odstawia współmałżonka od piersi, a co innego, gdy współmałżonek jest chory.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość on ex
Do hornyhorny Więc za oziębłość twojej baby płaci jej mąż? któremu szmacisz żone? a jak się wyda i ją zostawi to ty i tak się z nią nie zwiążesz bo rodzina? Nie cierpię takich popaprańców, sex, seks, mózg między nogami.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość hornyhorny
A po co sie wiazac? Ona wie w co gramy, pisze ze starsza ode mnie, duzo starsza, dyche prawie. Rozum ma chyba, nie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ta od dziadeczka
baśka_rada - cieszę się, że przeczytałaś moją historię. Szkoda, że jej nie zrozumiałaś. "bo sie kapnęłąs ze możesz byc nie wporzadku wobec swojego faceta, którego jak twierdzisz wówczas bardzo kochałaś" - nie zrozumiałaś (prawdopodobnie dlatego, że niezbyt uważnie czytałaś moje dalsze wpisy) tego co nas obie łączy. Otóż wtedy już tylko mi się wydawało, że go kocham. Moje wpisy to według Ciebie "moralizatorskie wykłady" - nigdzie nie prawiłam Ci morałów, ani też nie przedstawiałam siebie jako osoby kryształowej. Udzielałam Ci tylko konsekwentnie pewnej rady (przecież rady oczekiwałaś - baśka_RADA): ODEJDŹ OD MĘŻA BO GO NIE KOCHASZ! Może z tą konsekwencją to nie było tak do końca, bo kiedy upierałaś się, że męża kochasz i że wraca Ci nadzieja doradziłam Ci w końcu: WYPNIJ SIĘ NA KOCHANKA! Reszta spraw, które poruszasz to nieistotne drobiazgi. Ale Ty się z tego tłumaczysz, np "w pierwsze świeto mojego męża nie było w domu" bo napisałam o Twoim pierwszym wpisie. "I wyobraziłam sobie Twój szczęsliwy dom i cudowne "rodzinne święta" przed komputerem". Nie doczytałaś, że słowo święta było w liczbie mnogiej. Na podstawie Twoich wpisów z drugiego dnia świąt sądzę, że powinnaś była dodać, że nie było Twojego męża obok Ciebie także w drugi dzień świąt. "z tego co widzę po częstotliwości Twoich wypowiedzi o wiele więcej czasu spędzasz w necie niż ja, więc nie dokuczaj" - to potwierdza, że nie rozumiesz tego co piszę. Przecież, nie zarzucam Ci, że za dużo czasu spędzasz przy komputerze. Mnie tylko zastanowiło dlaczego szczęśliwi, kochający się ludzie w tym szczególnym okresie nie są razem (to oczywiście była tylko taka hipoteza, uprawniona na podstawie Twoich wpisów z tego okresu) . Muszą być jakieś bardzo ważne powody. Dziękuję Ci za radę chociaż wcale jej nie oczekiwałam "może więcej czasu spędzaj w twoim szczesliwym związku i poswieć cenny czas dziecku". Czemu sądzisz, że oni oczekują ode mnie jakichś "poświęceń"? "I zabezpieczamy się, aby nie było takiej niespodzianki jaką ty sprawiłaś niegdys dziadeczkowi" - my też się zabezpieczaliśmy. PS Czy z przyjaciółką już się dogadałaś?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×