Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość baśka_rada

choroba męża a seks

Polecane posty

Gość ta od dziadeczka
niclas - "tak czasem w życiu bywa, że albo okażesz się bohaterem, albo świnią, tertium non datur (nie ma trzeciego wyjścia)". Gdyby to była prawda życie byłoby znacznie prostsze. Tylko biały i czarny kolor. I żadnych polemik, żadnych wątpliwości. Jakież nudne byłoby takie życie.... Na szczęście tak bywa tylko w cieniutkiej, moralizatorskiej literaturze. A w życiu?.... Między czernią a bielą wielka paleta barw..... Czy wierzysz w to, że w realnym życiu (każdego!!!) bohatera nie ma świńskich epizodów? A w życiu największej świni żadnego heroicznego czynu (chociażby epizodu)? Poza tym w życiu za te same czyny człowiek jest uznawany przez jednych za bahatera a przez innych za świnię. Ale to jak Cię postrzegają inni jest sprawą drugorzędną. Najważniejsze jest to jak Ty sam siebie widzisz. Jeżeli sam się kreujesz na bohatera to wyłączasz swój mózg. I zawsze wytłumaczysz sam przed sobą każde świństwo jakie zrobisz. I każde inne (niż Twoje własne) spojrzenie na Twoje czyny uznasz za ATAK NA TWOJĄ OSOBĘ. I zaczniesz widzieć swoich wrogów w osobach, które będą miały czelność ocenić to czy tamto z Twojego życia inaczej niż Ty. I w jednej chwili nawet najwięksi przyjaciele staną się Twoimi największymi wrogami.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ta od dziadeczka, masz rację. Tylko gdyby odnieść to, co mówisz do Baśki, to ja uważam, że ona nie kreuje siebie na bohatera, lecz doskonale zdaje sobie sprawę z moralnej niedoskonałości w swoim postępowaniu. Przyznaje, że zdradza, wie, że to coś złego, ale twierdzi, że nie potrafi inaczej. Biorąc pod uwagę okoliczności, jej argumentacja brzmi dość sensownie, chociaż wielu z nas to, co robi, zwyczajnie się nie podoba, a jej kompromisy uznajemy za nie od przyjęcia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ciche przyzwolenie
"... Przyznaje, że zdradza, wie, że to coś złego, ale twierdzi, że nie potrafi inaczej. Biorąc pod uwagę okoliczności, jej argumentacja brzmi dość sensownie..." No tak, wystarczy stwierdzić, że nie potrafi się inaczej i argumentacja sensu nabiera. Jakie to wygodne, proste, uniwersalne i możliwe do zastosowania prawie w każdych okolicznościach ;) Tak na marginesie... Ten fragment jakoś mi nie pasuje do całości obrazu... "...Kolejna sprawa, że te spotakania z kochankiem odbywają się bardzo sporadycznie. Niekiedy przerwa trwa kilka miesięcy. To nie jest takie bieganie w kazdej wolnej chwili do niego, by sobie ulzyc i spowrotem. Spotykamy się wtedy, gdy mnie naprawdę przypili. A jego naprawde lubie. " Bardzo sporadycznie, co kilka miesiecy... Od razu pojawia się pytanie - to ile razy w ciągu półtora roku, 5, może 6 ? Jak to pasuje do tego fragmentu wyznań ? "...Jeśli zaś chodzi o kochanka. No coż, my spotykamy się jedynie w tym celu. Ale napewno istnieje jakaś więź- zaufanie, tolerancja, wzajemne zrozumienie, skoro od 1,5 roku jest jeden, i ten sam." Kilka spotkań tylko na seks i od razu jest "...więź- zaufanie, tolerancja, wzajemne zrozumienie" ? Dziwne to... To też: "...Ja się na nikogo wypinać nie będę. Ten chłopak to człowiek, nie wibrator. Jak się poprawi sytuacja z moim mężem , na co po tym sylwestrowym chwilowym uniesieniu mam nadzieję, to porozmawiam z nim owszem. On wie, że ja kocham męża i że spotykamy sie tylko, bo potrzebuje seksu. Ale wypiąc się nie mogłabym na nikogo." Dziwne, bo po tych paru spotkaniach, z przerwami kilkumiesiecznymi, tylko na seks, jest już jakiś obowiązek wobec kochanka ? Jakieś zobowiązanie ? Jakie ? No i jakie potrzeby seksualne mozna zaspokajać raz na kilka miesięcy ? Dziwne to wszystko...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ciche przyzwolenie, ja tu akurat nie widzę nic dziwnego. Twoje pytania można by odwrócić. Jeżeli chodzi o coś więcej, niż seks, to co to za miłość, której wystarcza spotkanie raz na kilka miesięcy? Dziwna jakaś. Moim zdaniem powód spotkań w takim odstępie czasowym jest prozaiczny. Przypuszczam, że Baśka preferuje terminy, kiedy mąż na dłużej wyjeżdża. Uważam, że seks z tak dużymi przerwami daje satysfakcję, jak najbardziej. Bo nie chodzi tu tylko o orgazm, ten jest przecież osiągalny ręką lub wibratorem, ale o świadomość, że "zostałam przeleciana w normalny sposób przez żywego faceta". Stąd to zdanie, myślę, o chęci "zobaczenia zachwytu w jego oczach". Tak sobie tłumaczę motywację Baśki. A ocena moralna? Cóż. Tej nikt, Baśki nie wyłączając, nie uniknie. Sumienie jest sumieniem i też o siebie się upomina.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
niclas co to za odwrócenie pytania??? Żadne. Jedno płynnie wynika z drugiego. A co bedzie jeśli mąż okaże chęci??? Co wtedy stanie się z owym kochankiem, którego autorka obecnie nie może odprawić??? Zadziwiają mnie te silne więzi z kochankiem i miłość do męża w jednym. To takie oklepanie "mieć ciasteczko i zjeść ciasteczko".

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość baśka_rada
No tak. Załóżmy, że... Odchodzę od męża. Zwłaszcza teraz, kiedy kawał trudnej wspólnej drogi za nami. Kiedy on zaczyna normalnie funkcjonować. Anawet zrobił ten krok w sylwestra. Kiedy przez ten cały cięzki czas miał świadomość bycia potrzebnym, czuł sie kochany i rozumiany. Utwierdzałam go w tym kazdego dnia. Mógł i moze na mnie liczyc o kazdej porze. Teraz mam powiedzieć, żegnaj... Bo co? Bo ja jestem zdrowa. Bo potrzebuje normalnego seksu z mężczyzną. Bo Ty Mój Mężu zasługujesz na inną, lepszą, chłodniejszą, bez temperamentu, może się zgracie, co? Bo juz nigdy Ty we mnie a to przeciez najwazniejsze. Wazniejsze niz nasze wspolne dni, plany, mieszkanie, sniadania do lozka i taka bezslowna wzajemnosc sobie i od siebie. CZyz nie łatwiej byłoby mi zasnąć spokojnie, kiedy Jego nie byłoby juz u mojego boku. Gdzie zasypiałabym wtulona w nowego partnera, ba, może nawet nowego męża... Przeciez On jest juz taki silny, ma pasję, da sobie radę. Z pewnościa całe stada kobiet marzą o tym, aby reszte życia spędzic z facetem bez fiuta, cholera jasna. A ja. Nie jestem z nim z litosci. Nie wybrałam go sobie, bo był dobry w łożku czy miał duzo kasy albo Bog wie co. On mi nawet zbytnimi komplementami nigdy nie czarował myśli, bo na te przymilania sie i słodkie słowka facetow byłam zawsze obojetna. Znam swoja wartosc i bez nich. Lubiłam jak mi własnie dokuczał, bo to było takie zabawne, mogłam zripostować jego szpilki swoimi. Zakochałam się, pokochałam, kocham. Człowieka, mężczyzne, Jego. Moze jestem jakąs trzepnieta kobieta, taką nie jak wszystkie. Nie wiem. Może dlatego nie chcę dla samej siebie odchodzic od niego. Czasem tylko mam tak ogromna ochotę na seks, że samozaspokojenie zwyczajnie nie wystarcza. Nie zostawię męża tylko dlatego, że mam duzy temperament. Radze sobie tak jak umiem najlepiej. A kochanek... wie w jakiej jestem sytuacji, ze nie wspólżyję z mężem. On sam twierdzi, że nie ma obecnie innej partnerki w łózku, bo ten układ ze mną jemu bardzo odpowiada. Mi również, a mąż mimo wczesniejszej propozycji najprawdopodobniej niczego sie nie domysla. A nawet jesli , to nidgy nie dał odczuc mi, żeby cos było nie tak miedzy nami. Węcz przeciwnie. Odkąd spotykam się z tym chlopakiem, to mam wrazenie, że z mezem jest coraz lepiej. Moze to kwestia mijajacego czasu, moze pasja, nie wiem. W kazdym razie nie zauwazylam, aby ktos z naszej trojki w jakis sposob cierpial z tego powodu, ze sypiamy z kochankiem od czasu do czasu. Tych spotkan bylo wiecej niz kilka, mysle ze okolo dwudziestu. Ale nieważne. Nie zamierzam zostawić męża. Chcę z nim być. Na kochanka tez wypinać sie nie bede bo jest całkiem przyjemnie. Po kiego licha za wszelka cenę komplikowac sobie zycie. Unieszczesliwiac sie na sile w imię rzekomego dobra. Rozstanie skrzywdzilo by nas bardziej i nie jest zupelnie potrzebne.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ciche przyzwolenie
"...a mąż mimo wczesniejszej propozycji najprawdopodobniej niczego sie nie domysla." Upssss! To coś nowego. Chyba przyjdzie mi zmienić nick na - "Mąż się nie domyśla " ;) Bo to zmiana jakościowa. Przyzwolenia, nawet cichego nie ma. Przecież pozwalać, nawet po cichu, można na coś, o czym się...wie. Zonk ;) "Nie zamierzam zostawić męża. Chcę z nim być. Na kochanka tez wypinać sie nie bede bo jest całkiem przyjemnie. Po kiego licha za wszelka cenę komplikowac sobie zycie." To brzmi rozsądnie, mąż się nie domyśla a żonie z kochankiem jest przyjemnie. Dobro jednej osoby i przyjemności dwóch pozostałych osób w tym trójkącie. Wiadomo, co przeważy ;) Mam jakieś mętne wrażenie, że scenariusz tej opowieści jest dynamicznie modyfikowany w zależności od reakcji czytelników. Ale to mętne wrażenie ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Baśko, słaby punkt jest tu taki, że nie jesteś tak naprawdę pewna reakcji męża, gdyby się dowiedział. Możliwe, że to by go złamało, bo cios przyszedłby od osoby, od której otrzymał wielka pomoc, którą kocha i której z pewnością bardzo ufa. W to, że męża kochasz nie wątpiłem ani razu, czytając Twoje wpisy. Jeżeli nie dajesz rady bez seksu, to uważam, że uczciwiej jest postępować tak, jak postępujesz, niż odejść w imię wyklarowania sytuacji pod względem moralnym. Ale nie jest tak, że za kompromisy nie płacimy. Ja myślę, że największym zagrożeniem dla Ciebie wcale nie jest przyjaciółka, która może wygadać, ale Ty sama. Idąc drogą takich kompromisów, stąpając po linii granicznej łatwo się zagubić, ze środka pomocniczego (kochanek sporadyczny) uczynić cel. Mam jednak wrażenie, że Twoja miłość do męża to nie tylko uczucie, to także wybór. Więc, gdyby przyszły wątpliwości, to zawsze pamiętaj, że nie tylko go kochasz, ale też że go wybrałaś. A wybór to znaczy ten, właśnie ten, także w perspektywie czasowej, to znaczy na zawsze.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość baśka_rada
Niclas, ja się domyślam, że piatki by mi nie przybił, ale w twarz tez by raczej nie napluł. Napisałam że nie wiem. Przeciez nie sugeruje mu żeby wyjachał, bo mi sie chce. Ale czasami i znowu byc może ,wydaje mi się, że on tak jakby specjalnie jedzie gdzies dalej porobic te fotki. Ale moze to tylko jakies wewnetrzne usprawiedliwianie siebie przed soba mi to podpowiada. Ale, np. Nigdy nie jedzie wtedy kiedy mam okres. Moze to zbieg okolicznosci, ale od poltorej roku tak wlasnie jest. Moze to glupie, ale mimo mojej niepwnosci odczuwam wlasnie przez to ze wtedy mi tak powiedzial jakies ciche przyzwolenie na taka ewentualnosc. Rozumiesz. On mi sam powiedzial ze moge. Ale ja nigdy mu nie powiedzialm ze sypaim z kims. WIec nie jestem w stanie przewidziec jego reakcji.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość O K//WA
pierszy raz slysze rzeby gosciu sobie zrobil takie kuku

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Niegdy nie mów mężowi o tym, że masz kochanka, ponieważ czymś innym są myśli męża, że może go zdradzasz, a czymś innym ta pewność. Nie wyobrażam sobie słyszeć tego od swojego męża (staram się odnieść tą sytuację do siebie) - poprostu serce by mi pękło... Dlatego będąc na miejscu męża odeszła bym sama, wiedząc jaki masz temperament i czego potrzebujesz. No chyba, że faktycznie oswoił i zaakceptował fakt, że możesz spotykać się w wiadomym celu z innym. Bardzo wam współczuję i gratuluję cierpliwości i samozaparcia:)) Mozę faktycznie po tym co przeszliście razem, tak wiele was już łączy, ze zdrada nie bedzie w stanie tego zmienić. Wiem, że ja bym taknie mogła - wyrzuty sumienia by mnie zabiły... Pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ta od dziadeczka
Ciche przyzwolenie - "Mam ....wrażenie, że scenariusz tej opowieści jest dynamicznie modyfikowany" - i to wrażenie graniczące z pewnością. Chciałabym złozyć samokrytykę. Publicznie przyznaję: ta od dziadeczka NIE WIE LEPIEJ!!! Przyznaję ze skruchą, że moja wyobraźnia nie sięga tak daleko jak twórców tych tasiemcowych telewizyjnych seriali. A zwłaszcza kiedy scenarzystka jest zafascynowana klasykiem innego gatunku (zaczyna się trzęsieniem ziemi a póżniej napięcie stopniowo narasta - cytuję z głowy czyli ......) Moja wiara w siebie została poddana ciężkiej próbie w odcinku sylwestrowym. Bo z jednej strony czytając "WYbiła północ i podeszlismy do okna" widziałam pięknie wykadrowany przez operatora sielski obrazek. Za szybą i firanką, na tle migających na choince lampek lekko rozmyte dwie postacie przytulone do siebie. Ale mój niepokój budził inny fragment. "włożył mi rekę pod sukienkę i ...no wiecie" - co sugerowało, że to co się stało po wielokropku jest oczywistą oczywistością. I tu moja wyobraźnia mnie zawiodła podsuwając mi wiele scenariuszy a przecież dla wszystkich (podkreśliła to autorka) było to jednoznaczne. Dlaczego dla mnie nie? Moja samoocena trochę się jednak poprawiła po odcinku wczorajszym, w którym autorka uzupełniła pewne informacje " Nigdy nie jedzie wtedy kiedy mam okres". Męża nie było w święta, ale w sylwestra już był. A może rzeczywiście niekoniecznie to co było po wielokropku było takie jednoznaczne.... Ale to takie tam tylko moje teoretyzowanie.... Wracając do meritum, natchniona do bólu precyzyjnymi i bezlitośnie logicznymi wypowiedziami [Ciche przyzwolenie] pozwolę sobie jeszcze raz zacytować ten sam fragment wczorajszego odcinka, poszerzając go o następne zdanie: "Nigdy nie jedzie wtedy kiedy mam okres. Moze to zbieg okolicznosci" "Mój mąż jak napisałam w pierwszym poście daje ciche przyzwolenie" - pierwsze zdanie to sugestia, że może to domniemane (bo przecież ciche) przyzwolenie, ma jednak miejsce a drugie zdanie to tylko taka kokieteria? Chociaż - "Mąż, nie wiem czy śwaidom czy nie ale daje mi odczuć na kazdym kroku jaka jestem ważna" - jeżeli autorka ma wątpliwości co do poczytalności męża?...... "Ta propozycja wyszła od mojego męża. Nawet nie masz pojęcia jak mu bylo cięzko. pomyśl jak bardzo musi mnie kochać, że w tym wszystkim chciał abym byla szczesliwa.", "...a mąż mimo wczesniejszej propozycji najprawdopodobniej niczego sie nie domysla." - i naiwnie sądzi, że żona pozostała mu wierna? Z niecierpliwością czekam na następne odcinki. Szczególnie na wyjaśnienie czego jest świadom, a czego nie, małżonek.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość O K//WA MA/
A moze to jakis matrix i to maz (taki bardziej mariusz kaminski) przygotowal prowokacje zeby w odpowiednim momecie rzucic papiery na stol

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
do "do baśka rada', 'ta od dziadeczka", "ciche przyzwolenie; - nieładnie tak zmieniać nicki. Wydaje się, że masz trochę więcej lat, a piszesz jak nawiedzona dwudziestolatka, która ma jeszcze głowę pełną idei niezweryfikowanych życiem. No i co z tego, że byłaś ze starszym facetem, który przestał móc!. Ja byłam 10 lat z 30 lat starszym ode mnie, to się zdarza. I mógł i może pewnie do dziś, choć ma już ze 65 lat - tacy też są. Ale Twój dziadeczek przestał być tak ochoczy, bo TO JEST NORMALNE z wiekiem. A mąż Baśki jest młody i to co się mu przytrafiłe JUŻ NORMĄ NIE JEST. Dlatego nadal twierdzę, że nie masz pojęcia o tym co ona, oni przeżywają a ematia jednak jest Ci zupełnie obca. Baśka rada - a ja Cię podziwiam, że wytrwałaś przy mężu. bo ja po 10 latach bardzo toksycznego zwiazku, z biciami, wyzwiskami itd, powiedziałam sobie, że kolejny będzie dobry, albo go nie bedzie wcale, wszak samotność też ma zalety. I mam cudownego męża, ale niestety wyczulona jestem na każda niedogodność. I czasem drobne rzeczy rozważam nadmiernie, czy to już aby nie zapowiedź klęski. A gdyby takie coś się przytrafiło. Głupio by było odejść jak pisałam, ale co bym zrobiła? Nie wiem. Życie mnie nauczyło, że im bardziej katogorycznie się wypowiadasz w jakiejś kwesti (ja niegdy, ja zawsze!) tym bardziej sie głupio czujesz, jak przychodzi co do czego, a Ty robisz cos zupełnie odwrotnego!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ta od dziadeczka
niclas - "Twoje pytania można by odwrócić". "Przypuszczam, że Baśka preferuje terminy, kiedy mąż na dłużej wyjeżdża" Odwracam: mąż jest z baśką (może lepiej obok baśki) kiedy ta ma okres. Jako ten pragnący jej szczęścia nie może przecież swoją obecnością dopuścić do zaprzepaszczenia jakiejkolwiek okazji do osiągania przez nią "pełnego szczęścia". I coś już przez Ciebie odwróconego: "co to za miłość, której wystarcza spotkanie raz na kilka miesięcy?" - odpowiadam: internetowa. Nie tylko literatura i kino zna takie przypadki. Przecież (domniemana przeze mnie) miłość baśki była budowana przez rok właśnie dzięki internetowi i (moje domniemanie) ciągle trwa (wspomagana sporadycznymi spotkaniami w realu). A prace nad "ciupcianiem" przez internet jeszcze nie przyniosły satysfakcjonujących efektów.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ta od dziadeczka
agbr - zmieniłam nick z "do baśka_rada" na "ta od dziadeczka" uznając argumenty niclasa ( 11:06). Twoje przypuszczenie, że używam także nicka "ciche przyzwolenie" połechtało tylko moją próżność. Według mnie (takie moje SUBIEKTYWNE odczucie) jest to najmądrzej pisząca osoba na tym forum (chociaż muszę przyznać z przyjemnością, że pojawiają się i inne też niezłe).

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ta od dziadeczka
Dziękuję ""ciche przyzwolenie" i tym do niego podobnym. A do tych, którzy co prawda nauczyli się czytać, ale czytanie ze zrozumieniem ciągle im sprawia duży kłopot, kieruję apel: NIE MIEJCIE PRETENSJI DO GARBATEGO, ŻE MA DZIECI PROSTE.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ciche przyzwolenie
"ciche przyzwolenie; - nieładnie tak zmieniać nicki." Może i tak, zostanę zatem przy swoim pierwotnym, choć zmiana na "Mąż się nie domyśla" była pokusą ;) Ale przecież jawną, zapowiedzianą wyżej :D Widzę, że pani "ta od dziadeczka" nie dała Ci szansy wycofania się z bzdurnego przypuszczenia ;) "Przecież (domniemana przeze mnie) miłość baśki była budowana przez rok właśnie dzięki internetowi i (moje domniemanie) ciągle trwa (wspomagana sporadycznymi spotkaniami w realu)." Owa "sporadyczność nabrała nowego, innego wymiaru, Baśka oświadczyła, że spotkań bylo ok. dwudziestu, co daje średnio jedno i kawałek na miesiąc. Nie chcę się spierać o definicje. Niech będzie, że raz na miesiąc to sporadycznie ;) To kwestia przyjętej miary :) Mam inna refleksję :) "Życie mnie nauczyło, że im bardziej katogorycznie się wypowiadasz w jakiejś kwesti (ja niegdy, ja zawsze!) tym bardziej sie głupio czujesz, jak przychodzi co do czego, a Ty robisz cos zupełnie odwrotnego!" Bywa, że wyrozumiałość, tolerancja, unikanie bardziej stanowczych ocen jest maską dla własnego konformizmu, by nie powiedzieć oportunizmu. Jest swego rodzaju autorozgrzeszeniem, relatywnym racjonalizowaniem własnych zachowań w przeszłości, może obecnych, a może i "furtką" na przyszłość. Bo przecież nie wiadomo, co nam samym może się przytrafić. Bywa też i tak, że radykalne potępienie, złość i niechęć okazywana innym, jest projekcją, uzewnętrzniającą się niechęcia wobec samego/samej siebie i tego co się robi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ta od dziadeczka, to, co piszesz to jest świetny popis retoryczny, godny niezłego adwokata. Przed sądem niejednego byś przekonała. Ale tu jest trochę inna platforma dyskusji. Cytujesz Baśkę, mnie zresztą też, wyrywając zdania z kontekstu. Tam, gdzie piszę, że coś można zrozumieć, ale ... owo "ale" zostaje przez Ciebie wycięte. Moje cytaty w twojej wersji brzmią jednoznacznie, bez cienia wątpliwości. Uczepiłaś się po adwokacku, czy raczej po "politycku" zdania o okresie, przemilczając, że sama autorka dodaje, że wcale nie jest pewna, czy tak jest, jak myśli. Baśkę cenię właśnie za odwagę autorefleksji, zaznaczanie, gdzie się waha. Cenię ją też za główną linię klarowną - uczucie do męża. Ale czy ja bym potrafił, tak jak ona, czym bym się nie zżarł od środka? Nie wiem. Pamiętaj jednak, żeby owego "nie wiem" nie zacytować przypadkiem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ta od dziadeczka
Ciche przyzwolenie - czyżby Twoje pojawienie się w tej chwili było przypadkowe? Dedykuję to pytanie osobie, którą (takie moje SUBIEKTYWNE zdanie) tym bardziej utwierdzi w przekonaniu, że ma rację. Pozdrawiam Cię (kimkolwiek jesteś)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ta od dziadeczka
O, jest i niclas (zapewne przypadkiem?) agbr - czy nie domyśliłaś się tego, że "ukrywam" się również pod tym nickiem?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ta od dziadeczka
Stworzyłam sobie postać "ciche przyzwolenie". Ale była zbyt doskonała, aby móc z nią polemizować. Dlatego pojawił się "niclas".

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ciche przyzwolenie
Obserwuję ten topik, wypowiadam się tu, zatem o przypadku nie mówmy, ale z pewnością moje pojawienie się nie jest ani z nikim konsultowane, ani też nie jestem jedną z osób "trójcy", czy też, "dwójcy" ;) Ja to ja, a pani "ta od dziadeczka" to inna osoba. Nie jesteśmy jedno :D Każdy widzi to, co chce zobaczyć. Niclas widzi "główną linię klarowną - uczucie do męża". Ja i Ty mamy watpliwości. Owe wątpliwości w jakiś sposób nas łączą, ale przecież nie czynią nas "jednym". Te wątpliwości podrzuca co chwilę sama Baśka. Jej "główna linia klarowna - uczucie do męża" jest linią li tylko deklaratywną. Baśka tak pisze. Ale w sprzeczności z tymi deklaracjami stoją fakty i ich wymykająca się pojmowaniu Niclasa wymowa. Roczna internetowa (romans ? ) relacja, półtora roku spotykania się na seks, satysfakcjonujacy i dla obojga przyjemny, jakieś bliżej nie sprecyzowane uczucia i zobowiazania wobec kochanka, niechęć do odejścia od niego, to fakty absolutnie nie pasujące do mojego wyobrażenia miłości między żoną a mężem. Ale to kwestia wyobrażeń, pojmowania i przyjętych miar i zasad. Być może możliwe jest obdarzanie uczuciem, miłością jednocześnie dwóch mężczyzn. Ja tego pojąć nie mogę, ale też i moje rozumienie miłości małżeńskiej nie musi być wyznacznikiem prawidłowego jej rozumienia dla innych. Pozdrawiam 🖐️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ta od dziadeczka
niclas, "Uczepiłaś się .... przemilczając, że sama autorka dodaje, że wcale nie jest pewna, czy tak jest, jak myśli. Ależ ja właśnie krzyczę, że ona niczego nie jest pewna chociaż nadużywa pewników. Ponieważ zarzuciła mi, że coś wiem lepiej od niej, zaczęłam zestawiać ze sobą fragmenty jej wypowiedzi. Te wzajemnie się wykluczające (zresztą nie ja jedyna). I nie przemilczałam nawet jej niepewności co do tego, że nawet nie wie tego czy mąż ma świadomość tak podstawowych rzeczy jak w ponownie zacytowanym przeze mnie zdaniu. "Mąż, nie wiem czy śwaidom czy nie ale daje mi odczuć na kazdym kroku jaka jestem ważna"

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Do CIche przyzwolenie, na tym właśnie polega wartość tego topiku, że każdy dysponując tymi samymi faktami, eksponuje co innego, jest uwrażliwiony na co innego. To jeden z najinteligentniejszych i na najwyższym poziomie topików na kafeterii. Co mnie jeszcze ewentualnie odróżnia od nurtu, stanowionego przez Ciebie i Tej od dziadeczka: pytanie o praktyczne skutki jednoznacznych decyzji pod względem moralnym? Pytanie do Ciebie. Gdybyś musiała podjąć decyzję, która miałaby być wiążąca, to na podstawie tych danych, którymi dysponujemy, stwierdziłabyś, że: a. najlepiej by było, żeby baśka odeszła b. żeby ciągnęła to, co jest, byle nie odejść od męża. Zakładamy, że punkt c. odprawienie kochanka nie wchodzi w grę, bo Baśka nie umie się na to zdobyć. Tylko nie pisz, że to nie twoje życie, więc nie umiesz zdecydować, bo to oczywiste.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ta od dziadeczka
niclas, powtórzę to co pisałam już wcześniej, że nasze poglądy (wbrew pozorom) nie różnią się tak bardzo. Gdyby nie te szczegóły..... Ale to drobiazg.... Podstawową rzeczą, która nas różni jest odpowiedź (w oparciu o fakty, które sama przedstawia) na pytanie: czy baśka kocha swojego męża? Może trochę "jechałam po bandzie" chcąć sprowokować ją do głębszej refleksji. Teraz świadomie (dużymi literami) odpowiadam na to pytanie: NIE WIEM!!!! Ale.... Myślę, że wątpię.... (to taka moja SUBIEKTYWNA ocena).

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
To jeden z najinteligentniejszych i na najwyższym poziomie topików na kafeterii. taaaa, podobnie inteligentny i na wysokim poziomie byl topik, w ktorym facet nie chcial sie zgodzic, zeby zamieszkac z tesciami a jego niedoszla zona nie chciala mieszkac z jego rodzicami :-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ta od dziadeczka
niclas, może Cię zamęczam ale, chociaż nie kierowałeś ostatniego wpisu do mnie, jeszcze raz się wypowiem. Odnośnie pytania "o praktyczne skutki jednoznacznych decyzji pod względem moralnym?" Otóż nigdy nie oceniałam baśki pod względem moralnym. Do swojego pytania przedstawiasz 3 wersje odpowiedzi. Ale już z założenia wykluczasz jedną (nie wchodzi w grę, bo Baśka nie umie się na to zdobyć). Twoje uzasadnienie jest tzw "mylnym błędem" bo przecież nie kierujesz go do baśki. Ale zostańmy przy Twojej wersji. Nie wchodzi w grę też pierwsza odpowiedź, bo przecież jeżeli baśka go kocha to dlaczego miałaby odejść. I w ten sposób pozostaje tylko jedna możliwość b.żeby ciągnęła to, co jest. CO BYŁO DO UDOWODNIENIA!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
do ta od dziadeczka - Ty jakis problem masz. ale ja nie mam ochoty na analizy psychologiczne - po prostu żyję!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ciche przyzwolenie
Powala mnie ta logika ;) "Gdybyś musiała podjąć decyzję, która miałaby być wiążąca, to na podstawie tych danych, którymi dysponujemy, stwierdziłabyś, że:" "Tylko nie pisz, że to nie twoje życie, więc nie umiesz zdecydować, bo to oczywiste." Powala mnie sprzeczność, między tym, co dla Ciebie oczywiste i tym, czego ode mnie oczekujesz :O Odpowiem zupełnie inaczej - brak wystarczających danych do podjęcia odpowiedzialnej decyzji. Albo tak - człowiek to ciało, rozum i dusza, psychika, sumienie, jak zwał, tak zwał. Aby człowiek w tych trzech podstawowych składnikach był integralną całością, dobrze się czuł z samym sobą, miał poczucie i sens życia i poczucie w nim spełnienia, musi miedzy tymi składowymi istnieć harmonia, równowaga, nie może być żadna z nich wykoślawiona, uszkodzona, tak to określę. Choć to może się komuś nie spodobać, najważniejsze jest porozumienie rozumu z sercem. Ten podział jest trochę sztuczny, ale to tak na potrzeby wytłumaczenia tego, co mam na myśli Wtedy łatwiej ciału się mu podporzadkować, temu porozumieniu, tym decyzjom powstałym z harmonii serca i rozumu. Decyzje podejmuje zawsze rozum, w porozumieniu z sercem (albo czasem i nie). Ciało i jego potrzeby nie jest czynnikiem jedynie decydującym. I nie powinno być. Nie zadawaj mi takich pytań. Nie jestem właściwym dla nich adresatem. To w Baście toczy się wojna między potrzebami ciala, rozumu, sumienia, duszy. Jak na razie, wygrywa ciało :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×