Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość myszka100

Chłopak dał nam czas

Polecane posty

wczoraj jak powiedzialam ze chce się rozstac to zapytal się czybym płakała a ja na to ze drugi raz bym juz nie plakała ( ha ha napewno ) bo w imie czego ? skoro nie docenił tego jaka byłam .... i ze trudno nie udalo sie odbudowac tego co bylo a on powiedział ze mnie kocha ja na to ze wiem ze ja go też ale sama miłość do życia nie wystarcza trzeba jakos zyc na codzien ze soba powiedzialam ze nie biore go na litośc i ze robie to dla niego bo po co mamy meczyc sie na wzajem ze przynajmniej bedzie miał czas na realizacjie swoich planów przyszlo-zawodowych i nikt go nie bedzie rozliczal z czasu i nie bedzie awantur ....i tą spokojna rozmowa dałam mu dużo do myslenia i zobaczył ze teraz jestem silniejsza ze potrafiłabym żyć bez niego .... i dzis zupełnie inaczej było co prawda nie było jakis wielkich wybuchów namietnosci bo to nie o to chodzi widac ze oboje wkoncu wyciszyliśmy sie wewnetrznie i najlepsze w tym wszystkim bylo to ze rozmowe wczorajsza tą przez tel i u niego slyszeli jego rodzice i dzis jego tata wysłam go do sklepu to był pretekst i siedziałam z jego tata przy kawce i powiedział mi ze podziwia mnie jako kobiete i że lepszej synowej sobie niewyobraza ze przez ten rok oboje zmoim bardzo dojrzelismy i ze zjednalam sobie ich syna dobrocia i ze przy mnie sie bardzo zmienił fajnie miec takie wsparcie w przyszłych tesciach

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Przyszli teściowie... no brzmi obiecująco :) Czyli miłość jest, ale trzeba pracować nad życiem we dwójkę. Boziu moja kochana! To fajnie! FAJNIE!!! Bo już się o was zmartwiłam. Trzymam za WAS kciuki!!! Obyście się dotarli jakoś w końcu... i żeby się ułożyło. Wspólne mieszkanie może? Albo lepiej nie... hehe... masakra razem zamieszkać. Tak trzymaj Asenatko. Spokojem można dużo zdziałać... byle nie ignorancją. Bo mojemu się pieprzyły te dwa pojęcia ;) Jakoś przetrwacie ten kryzys i znowu powinny przyjść dobre dni. Raz na wozie raz pod wozem. Po burzy wychodzi słońce, po zimie przychodzi wiosna... I sama wiesz jak :) Ja idu spinkać. Już na oczy nie widzę... Dobrounoc! Śnij dobrze... i miłego weekendu!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
powiedział ze wie ze to już ze mna chce spedzic reszte życia więc mowie przysli tesciowie oni do mnie mówią synowa wiec nie jest zle ... zobaczymy jak to sie dalej potoczy a puki co yo zmykam spac i postaram się jeszcze jutro was odwiedzic przed moim wyjazdem dziekuje kochana za rozmowe buziaki i dobranoc

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość czzzzzzzzz
Miałam napisać na tym topiku już kilka tygodni temu, bo mój mąż też od jakiegoś czasu unikał wracania do domu, mówił że nie wie czego w życiu chce, wydawał się raz szczęśliwy i planował naszą współną przyszłość, by innego dnia wpadać w depresję i unikać mnie. Czasami celowo nie odbierał telefonów ode mnie, sam się przyznał, ja się troszczyłam, on mówił że traktuję go jak dziecko. Ale równocześnie zapewniał, ze jestem super kobietą, całował mnie, troszczył się. mówił pieszczotliwie jak zawsze. Powiedział, że pogubił się w życiu, tylko że nie chodzi o inną kobietę, on po prostu nie czuje się w życiu szczęśliwy, bo jakiś czas temu miał za dużo zmartwień. I podupadł. Umówiliśmy się, że ja wyjadę na jakiś czas, a on po moim powrocie ma wiedzieć czego chce. jego maile do mnie wskazywały, że wszystko jest na dobrej drodze. Ale po powrocie był miły, zrobił kolacje, zapytał jak było, ale na moje pytanie czy tęsknił za mną nie chciał odpowiedzieć. Zawsze po moich dłuższych wyjazdach mówił, że tęsknił,ze mu mnie brakowało. A tym razem nic takiego. I nagle ta wiadomość, że nie chce już podejmować walki o nas. Szok, ból, łzy, rozdarcie. I wyszedł z domu, nie ma go do teraz. Wiem, ze pojechał na imprezę firmową, powiedział mi, że jedzie i wróci nad ranem. Jak kawaler, wcześniej tak nie robił, wolał być w domu ze mną niż na tych imprezach. albo jak był to do północy i wracał. Sam tak decydował, ja tż czasami chodziłam na imprezy bez niego, nie widz w tym nic złego. Jestem słaba po przyjeżdzie, zmęczona, do tego doszedł stres. Martwię się o swoje zdrowie, nie mogę spać, zrywam się w nocy. Jak ja mam teraz żyć? Byliśmy prawie idealną parą, jak powiedzieć o tym znajomym????

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość do brunetki
jak się układa w twoim zwiazku wszystko już dobrze czy nadal nie pewność?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość a ja napiszę
do forumowej "pijaczki" :P TAK :) Przeczytałam Twoją historię i naprawdę jestem pełna podziwu,że Ty masz jeszcze siłę użerać się z tym swoim chłopem... Toż to jakis popapraniec jest :o Moja koleżanka tez się tak użerała 8 lat, az jej klapki z oczu W KOŃCU spadły...i Tobie też tego serdecznie życzę.🖐️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
A ja myślę, że Tak nie ucieszy się z tych życzeń. Tak samo jak nie ucieszy się z naszego biadolenia jak to ona źle robi, jak to się nie szanuje bla bla bla. Miłość rządzi się innymi prawami. Nie od parady powstaje tyle sentencji tyczących się miłości. Cierpliwa, gotowa do wyrzeczeń... Tak, idź do tego ZK, jeżeli czujesz taką potrzebę i po prostu z nim porozmawiaj :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość do brunetki
serio bo jestem w podobnej sytuacji i niewiem co robić

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witajcie. Czzzzzzz...---> Twój małżonek kochany zapragnął wolności. Nie musisz powiadamiać znajomych o tym. Co im do tego? Będą pytać? Odpowiadaj enigmatycznie. To Twoja sprawa. I chyba nie masz jasnej sytuacji. Nie rozwodzicie się. KRYZYS!!! A małżonek przyfrunie jak mu się znudzi "kawalerstwo" a zatęskni za Tobą. Niestety kto wie ile to może trwać... i czy go będziesz chciała z powrotem. Zresztą to pierwszy dzień... on się wybawił już i wrócił??? Nie lubię firmówek... Sodoma i Gomora. Acha. I nigdy nie mów NIGDY. Never. Ej, już pijaczka! To ne ni prawda! :D Mi klapki opadają... ale dziwna sprawa. Bo ten mój jest taki hmm... wiele osób mi mówiło, że on ma chyba rozdwojenie osobowości. I ja to często tak odbierałam. Mówiłam mu np. kim ty w końcu jesteś? Jesteś tym czy tamtym czy hybrydą? Bo serio... Ja się nie umiem w tym połapać. Jeśli jest tym spokojnym, wrażliwym, trochę zamkniętym w sobie chłopakiem którego męczą demony przeszłości i liczne kompleksy, ja tego właśnie pokochałam. Był mi taki bardzo bliski... czułam się jak odkrywca nieznanych lądów. Bardzo go wspierałam. Mówiłam jakie wspaniałe cechy ma w sobie, żeby pracował nad wadami a eksponował zalety. Nieraz płakał przy mnie. Kto go podtrzymywał na duchu? No ja. Ale jeśli jest tym agresywnym cynicznym cwaniaczkiem dbającym tylko o własne potrzeby, bezczelnym i bezkompromisowym, który wystawia wciąż moją cierpliwość na próbę to niet niet niet. Tego właśnie nienawidzę. Czuję, że tego drugiego po prostu zgrywa na potrzeby hmm.. ja wiem... dowartościowania się? Pokazania innym silnej twarzy? On coś udaje i to jest najgorsze bo ja nie umiem znieść tego udawania. A może jest właśnie hybrydą i to drugie wynika z pierwszego? Ot Watsonie, poratuj :) On zrobi źle, ja się wkurzę, on potem lata za mną z płaczem, przeprasza, obiecuje że tego więcej nie zrobi po czym... przechodzi z tym do porządku dziennego. Jakby nigdy nic. I chyba zapomina... Dziś na szczęście mam wyjebane na niego. Tak jak on na mnie. Cudownie prawda :) Ma karte telegrosik. Jak się stęskni to zadzwoni. Proste. Dziś myślę, że nie chcę tam iść i w ogóle go widzieć. Jednak i tak w końcu będę musiała. Zauważyłam, że jego mama też się cieszy z jego sytuacji. Wiem... chujowo tak, ale nie dawał jej znaku życia przez 8 miesięcy. Po przyjeździe nawet się z nią nie zobaczył tylko furtem na imprezę. Nie mówcie mi o szacunku itd. Szanuję siebie i innych, ale jestem zdolna do większych poświęceń niż typowe księżniczki, wszystkiego uczę się na tym związku i nie jestem miłośniczką drastycznych cięć. To o szacunku nie świadczy. Jedynie o niewiedzy z zakresu manipulacji związkiem. Tyle. Zresztą oceńcie same... ja do niego z sercem na tacy... błąd...??? Nie no... może to nie ten po prostu. I do niego to nie trafia. Jeśli mam być zouzą bo to ratowało by moje relacje to ja to pierdole. Zależy co się z domu wyniesie. Taka mała generalizacja ale zauważcie, że dziewczyny z rozbitych rodzin gdzie były ostre cięcia przychodzi im łatwiej porzucenie kogoś i odcięcie się emocjonalne. Ja z domu wyniosłam to trwanie właśnie... Fuck Fuck Fuck. Na dobre i na złe :( Ale spoko... nie załamujcie rąk nade mną. Ciągle się uczę, co prawda głównie na swoich błędach. Daję te szanse dla nas bo ... bo jestem głupią przytulaską co by najchętniej wszystkie cierpienia wzięła na siebie byle ktoś nie płakał. On mnie zawsze płaczem rozczulał. Nigdy obojętnie nie przeszłam obok niego. Kiedy ja płakałam... eh... Nie lubił tego i się wkurzał na mnie :-/ Ale ja nie potrzebuję wsparcia... przywykłam że go nigdy nie miałam i że muszę radzić sobie sama. I tak... końcowa refleksja... Może my źli jesteśmy dla siebie bo nie odpowiadamy sobie. Może ja była bym lepsza z kimś innym i on tak samo? Nie umiemy do siebie dotrzeć... Ot cała sprawa... A czas to wszystko zweryfikuje. Póki co... nie składam broni... ale nie walczę... czuwam. I to wsio. Przytulam dziełchy kochane!!! Będzie dobrze, niech się każdej wiedzie :) Oczywiście lepiej jak mi hehe... Bo wiedziałam, że im bardziej się będę zwierzać tym gorzej to wszystko ocenicie. Nic to. Mam nadzieję, że rozumiecie teraz troszkę moje niezdecydowanie. I wiem, że postąpiły byście lepiej ode mnie... Buziam :****

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Kurde, Tak, silna z Ciebie baba. Podziwiam a i rozumiem, bo sama też szybko broni nie składam. Ale gdy od drugiej strony słyszę "rób jak chcesz" albo "wszystko jedno" to aż ma się ochotę tą broń wyjąć i wystrzelać cały magazynek :D Stan chwilowego wyjebania na wszystko się zdarza. Ale jest to właśnie chwilowe wyjebanie. Jutro, albo dziś jeszcze zmienisz zdanie, by za chwilę wyjebać na to znowu ;) Faceci mają znów tak, że albo mają permanentnie wyjebane przez dzień, tydzień, miesiąc, bez okresów wahań, albo namiętnie kochają przez dzień, tydzień, miesiąc.. Jestem po drinku ;) Także kobiecinki jak listki na wietrze, a faceci jak kobyły na łące. Ale i tu źle i tu niedobrze! Bo nam się przyszywa łatkę histeryczek im nieczułych sukinsynów. Kto ma w takim układzie lepiej? Co do teorii pełnych i niepełnych domów. Pewnie jest w tym trochę racji. Ja dom mam pełny i odejście od faceta nie jest dla mnie taką prostą sprawą, jakby się na pierwszy rzut oka wydawało. Idąc tym tropem znam dziewczyny, którym przychodzi to jak okres - jeden się skończył, za miesiąc następny. Istnieją i takie które się przywiązują mimo półpełnej chaty. Jednym słowem gdy jednostki wrażliwe trafią na krótkodystansowców to się dramat robi. Niedopasowanie to choroba społeczna. Nikt nie jest w stanie dopasować się w 100%, ale takie 60 już by się zdało. Czego jeszcze nie lubię? Zmian totalnych i trzęsień ziemi. Radykalnych cięć też się boję. Kurewskie to życie. Trzeba się na nie skutecznie wyjebać. :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×