Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

łeł

Debil pod moim łóżkiem mieszka - pomocy!!!

Polecane posty

-Zaraz ci wytłumaczę-szepnęło coś do Wieśkowego ucha. -Co to? kto to?-wrzasnął jeszcze bardziej spanikowany Wiesiek. -Hihihihi! To jaaaaaaaaa,Licho nigdy nie zdycho- zarymowało nieudolnie Licho i pociągnęło Wieśka w stronę ciemnego korytarza- Kiedy dojdziemy do końca, będzie tam ktoś na ciebie czekał.Powodzenia,Wiesławie!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
- Qu\'est-ce que c\'est?!!!!- wyrwało sie z gardła Wieśkowi. - C\'est impossible!!!! - darł się jeszcze głośniej. - Bon voyage! - pomachało na pożegnanie licho i zniknęło. - Qui est \'a l\'appareil?- wydusił przerażony Wiesiek, - Moi?!!!! - A bieto^t ! - zawołało licho z oddali. 🖐️ :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
(ej,co to za porządki??????? tłumaczyć szybko,bo nic nie rozumiem :( Aha,licho mówi,że byłoby wdzięczne,gbyby było Lichem ;) )

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
(Do Licha,ja proszę o uszanowanie praw autorskich! :D Licho ma prawo być pisane wielką literą!:) )

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
:) 🌼 Kolejka jechała z obrzydliwą predkością. W dodatku w ciemnym korytarzu , Wiesiek czuł się jak zamknięty w klatce. Dotykając ścian, wycofał się do przedziału. Nie znosił zamkniętych i ciemnych pomieszczeń. Ludzie w przedziale, nie zwracali na niego uwagi. Wiesiek szarpnął najbliższe okno. Kolejka dojeżdzała właśnie do stacji La Motte-Picquet. Jednak wiedział, że do końca podróży jest jeszcze pięć stacji. Musiał wysiąść na stacji końcowej - BALARD.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
:) 🌼 Kolejka jechała z obrzydliwą predkością. W dodatku w ciemnym korytarzu , Wiesiek czuł się jak zamknięty w klatce. Dotykając ścian, wycofał się do przedziału. Nie znosił zamkniętych i ciemnych pomieszczeń. Ludzie w przedziale, nie zwracali na niego uwagi. Wiesiek szarpnął najbliższe okno. Kolejka dojeżdzała właśnie do stacji La Motte-Picquet. Jednak wiedział, że do końca podróży jest jeszcze pięć stacji. Musiał wysiąść na stacji końcowej - BALARD.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
[podrapał się w głowę, bo zaschło mu w gardle .z przejęcia nie wiedział co pisać dalej. ale trwało to tylko krótką chwilę] :) Stacja BALARD- popłynął z głośników komunikat. Wiesiek wysiadł z kolejki i stanął na peronie metra. Nie wiedział, w którą stronę się udać. Nagle, wśród tłumu ludzi spieszących do wyjścia, zauważył kloszarda machającego do niego podartym kapeluszem. Wiesiek poszedł w jego kierunku. Ufffffff.................... :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
🖐️ Witajcie! 🌼 Widzę, że świetnie Wam idzie :) Na razie, dobranoc 🌼 Pozdrawiam i piszcie :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
:)Lichej jakości kapelusz kloszarda okazał się woreczkiem na drobniaki. Gdy Wiesiek zbliżył się, żebrak wyciągnął dłoń i zaintonował: -Un euro, s´il vous plait! Pour ma sante repairer! Wiesiek nie rozumiał ani słowa, ale wiedział doskonale o co tamtemu chodzi. Sięgnął do kieszeni, pogrzebał chwilkę i stwierdził że nic w nich nie ma (nie licząc paproszków, które zawsze się zbierają nie wiadomo skąd). Spuścił głowę i zdał sobie sprawę jak bardzo jest samotny: bez kota (którego towarzystwa pragnął teraz równie mocno jak przedtem miał go dość), bez pieniędzy, w obcym kraju... Nie muszę opisywać jaka wezbrała w nim euforia kiedy z ust kloszarda padło: - K***a mać!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Wiesiek oniemiały parztył na kloszarda,który wydawał mu sie teraz co najmniej osmym,jeśli nawet nie dziewiątym,bo POLSKIM,cudem świata.\"Cudo\" przeklinało dalej,psiocząc na brak papierosa,Albatrosa najlepiej,bo jak można było wywnioskować z potoku bluzgów, \"te żabojady to tylko chlać i żreć te sery umiejo\". -Ja mam papierosa- przełamał osłupienie Wiesiek i wyciągnął rękę z najprawdziwiszym polskim papierosem. -No,ja myślę!-zachrypiał kloszard, zacignąwszy się z błogością-Od razu widać,żeś pan swój człowiek,swojak swojakowi zawsze pomoże,nie?- porozumiewawczo zamrugał wykrzywiąjąc usta w jakimś krzywym uśmiechu- Albin jestem- przedstawił się z galanterią- Z Kowalskich-dodał- Z TYCH Kowalskich. -Aha- mruknął skonsternowany Wiesiek- A ja Wiesław...Czy mógłbyś mi pokazać najbliższą budkę telefoniczną? Muszę zadzwonić.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
:) -Pokazać mogę, czemu nie. Chodźmy - odburknął Albin, z Tych Kowalskich :P Szli krętymi ulicami w dół miasta. Wreszcie, przy av. de Roscher ( ? :)) zatrzymali się przy budce z aparatem telefonicznym. - Dzwoń pan- chrypiał Albin - No dobra ale , jak to działa? -zapytał Wiesiek - Naciśnij pan ten czerwony guzik, zgłosi sie telefonistka i spyta czy chcesz pan rozmawiać na koszt abonenta. A potem to już pan gadaj i, daj pan fajkę bo jak rany, ćmić mi się chce.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Albin odszedł od butki telefonicznej i usiadł na krawężniku. Poprawił na głowie podarty kapelusz. Z lubością powąchał podarowanego przez Wieśka papierosa, wymiętolił go w dłoni, włożył do ust i podpalił. Zaciągnął się głęboko i wypuścił ustami kilka kółek. Obserwował jak lecą do góry i po krótkiej chwili nikną. Nie zwrócił uwagi na kota, który w tej chwili przebiegł przed nim, trzymając w pyszczku stary klucz.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
:) 🌼 Wiesiek naiskał już piąty raz czerwony przycisk telefonu. Za każdym razem jednak słyszał dzwięk dzwonka. Zdenerwowany, kopnął drzwi kabiny telefonicznej, złorzecząc na czym świat stoi. Nagle ujrzał Rademenesa z kluczem w zębach. ;) - Witaj synu! - przemówił, gadający kot, wypuszczając z gęby stary klucz. Oto klucz do mojej tajemnicy. Albina już poznałeś, to swój chłop. Zaprowadzi Cię do starego domu przy fontannie, tam sie spotkamy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
-Okej,lets goł- popisał się Albin- w końcu jesteśmy w Unii,nie? -mrugnął do Wieśka porozumiewawczo- faloł mi tu de sanszajn, czyli prosto-przetłumaczył- Tylko sie pan pilnuj,pilnuj! Bo paniny ojciec mówił,żeś pan czasem jak ten dzieciuk! -zachichotał.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Elifia, co piłeś? :D - Wiesz co, Albin. Mam ochotę się dziś upić! Zanim tam pójdziemy, zaprowadź mnie do knajpy! - ryknął Wiesiek. - Do knajpy! Hihihihi...do knajpy!!!! Do knajpy!!!!!!!!!! - wołało za nimi Licho.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
🖐️ Weszli do najbliższej \"knajpy\", jaką zobaczyli po drodze. Usiedli przy stoliku w głębi. Wszędzie panował półmrok. - Co dla panów? - spytał chudy kelner - Butelkę czerwonego Côtes du Rhône i dwie porcje ślimaków - wyrecytował oblizując się Albin. - Proszę uprzejmie - odpowiedział kelner i oddalił sie po zamówienie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Oczekując na jego powrót, rozglądali się po sali. W powietrzu unosił się jasny obłok dymu z francuskich papierosów. Falował delikatnie, unosząc się tuż nad głowami i znikał w gwałtownych turbulencjach kiedy tylko przechodząca osoba burzyła spokojne powietrze. Wieśkowi cisnęło się na usta wiele pytań. Tak wiele wydarzyło się ostatnio, w dodatku wszystko to wydawało się snem. Odwrócił się do Albina, chcąc dowiedzieć się, skąd ten zna kota (!), który - jak twierdził - był jego ojcem. W tym momencie nadszedł kelner dzierżąc tacę z zamówionymi smakołykami.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Posiłek okazał się znakomicie przyrządzony. Zjedli go z apetytem. Pijąc wino i delektując się każdym jego łykiem Wiesiek zapytał - Albinie, od jak dawna jesteś w Paryżu? - Można powiedzieć, od dawna... Przyjechałem tu po studiach. Podjąłem pracę, nawet niezłą, byłem architektem.Zarabiałem nieźle. Dwa lata później, na Polach Elizejskich poznałem śliczną francuzkę, o imieniu Charlotte. Ale, czy ja Cię nie nudzę? - spytał poważnie Albin - Skądżę, opowiadaj dalej- odpowiedział natychmiast Wiesiek. - Pół roku później, byliśmy małżeństwem. Charlotta pracowała w wydawnictwie prasowym. Szybko też udało nam się zamienić mieszkanie na większe, w zachodniej dzielnicy Paryża. Opływaliśmy w dostatek, byliśmy szczęśliwą parą, oboje pracowaliśmy...To śmieszne, kiedy opowiada o tym teraz zwykły kloszard. Albin przerwał na chwilę, dolewając do kieliszka wino. :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Tak...byliśmy tacy szczęśliwi....ale zaczęliśmy skupiac się wyłącznie na sobie. Przestały nas interesować problemy ludzi zwyczajnych. Chcieliśmy widziec świat tylko przez pryzmat naszych uczuć ale to przecież nie było możliwe. Dostaliśmy tyle od życia a potrafiliśmy jedynie siebie wzajemnie obdarzyć tym szczęściem. Los jednak jest sprawiedliwy.... Wszystko nam zabrał... Chcesz wiedziec jak to się stało?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Tak...byliśmy tacy szczęśliwi....ale zaczęliśmy skupiac się wyłącznie na sobie. Przestały nas interesować problemy ludzi zwyczajnych. Chcieliśmy widziec świat tylko przez pryzmat naszych uczuć ale to przecież nie było możliwe. Dostaliśmy tyle od życia a potrafiliśmy jedynie siebie wzajemnie obdarzyć tym szczęściem. Los jednak jest sprawiedliwy.... Wszystko nam zabrał... Chcesz wiedziec jak to się stało?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Wiatam, i o zdrowie pytam :) 🖐️ Elifio :) męta? brrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrr :( - Domyślam się...- odpowiedział Wiesiek, dolewając wina - z tego, co teraz powiedziałeś wnioskuję, że dla was nie liczyło się niczyje szczęście prócz waszego. I mam wrażenie, że wierzysz w to święcie, że spotkała was za to zasłużona kara. Lecz, czy wierzysz również w to, że pomagając innym, zasłużysz na pewno na ich wdzięczność i będziesz wynagrodzony za życia?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Na twarzy Albina pojawił się ledwie zauważalny uśmiech - Tego nie wiem, pomagając innym nie liczę na ich wdzięczność. Teraz dopiero żyjąc tak jak żyję, zauważam, że pomaganie innym sprawia mi radość. Ale...dosyć o tym. - O.k., może uda nam się wrócić jeszcze do tej rozmowy - szybko zgodził sie Wiesiek. - Albinie, zastanawiam się od dłuższego czasu, skąd znasz Rademenesa, kim on tak naprawdę jest? - spytał Wiesiek zapalając papierosa. - Musimy już wyjść. Zaprowadzę cię do starego domu przy fontannie, a po drodze, opowiem o nim. - Zgoda - odparł Wiesiek - Kelner, rachunek proszę! :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
[dogrzany,miętka nie jest wcale taka zła:) niestety-mój brzucho jest w dziwnej kondycji (jakies stresy ?hehehehe)...a ja z nim :0 ]

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Elifio :) współczuję serdecznie 🌼 mam nadzieję, że wyjdziesz z tej opresji wkrótce. pozdrawiam 🖐️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ech,dogrzany-dzięki...z takich \"opresji\" próbuję wyjść całe życie...a jeśli masz wstręt do miętki:),to pomyśl,że jak miętka nie pomoże -tudzież leki- to czeka mnie gastroskopia :0 :0 :0

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
🖐️ Witajcie 🌼 🌼 :) Droga Elifio, gastroskopia to nic groźnego, da się przeżyć. :) Życzę szybkiego powrotu do zdrowia 🌼 Schodzili wąską uliczką do rynku, na którym stała fontanna. - Rademenesa poznałem w Egipcie. - mówił Albin szybko, zaciągając się kolejnym papierosem. - Możesz mi wierzyć na słowo, że dla niego zrobię wszystko, to jedyny wierny przyjaciel, niezastąpiony kompan niejednej niebezpiecznej wyprawy...Nagle, coś chwyciło go mocno za gardło i zaczęło dusić, szarpiąc głową Albina we wszystkich kierunkach. Zdołał jeszcze tylko wydusić - To...ten dom...- wskazał ręką starą kamiennicę i upadł na bruk bez czucia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
🖐️ Witajcie 🌼 🌼 :) Droga Elifio, gastroskopia to nic groźnego, da się przeżyć. :) Życzę szybkiego powrotu do zdrowia 🌼 Schodzili wąską uliczką do rynku, na którym stała fontanna. - Rademenesa poznałem w Egipcie. - mówił Albin szybko, zaciągając się kolejnym papierosem. - Możesz mi wierzyć na słowo, że dla niego zrobię wszystko, to jedyny wierny przyjaciel, niezastąpiony kompan niejednej niebezpiecznej wyprawy...Nagle, coś chwyciło go mocno za gardło i zaczęło dusić, szarpiąc głową Albina we wszystkich kierunkach. Zdołał jeszcze tylko wydusić - To...ten dom...- wskazał ręką starą kamiennicę i upadł na bruk bez czucia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×