Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość malina299

Inseminacja

Polecane posty

Gość viki 1985
Czesc Kobietki. U mnie nic dobrego, 12dc a pecherzyk 7mm i ten cykl odpada:( nastepny w listopadzie tylko ze zamiast clo mam brac FEMARA . Nie wiem co to za lek, podobno lepszy od clo. Ktoras go z Was stosowala? To ostatnia proba inseminacji , invitro odpada a wiec tylko pozostaje rodzina zastepcza a pozniej adopcja. Trzymam kciuki. Zdrowka Kobietki

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość malina 299
Viki powiem Ci że zażywałam femarę i wcale mi pęcherzyki po niej nie rosły. Na co nawet gin się dziwił. Stosowałam ją tylko jeden cykl. Ale wiesz każdy organizm jest inny więc trzymam kochana kciuki. U mnie miesiączka się rozlegulowała po tym łyżeczkowaniu. po zabiegu była w terminie a teraz na drugą czekam już 2 tygodnie i jej nie ma. Zaczynam sie tym marwić. zaczekam jeszcze tydzień i pójde na wizyte kontrolną. czek mnie jeszcze histeroskopia - czy któraś z was miała?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość viki 1985
Malina 299 ja nie mialam. Dzieki za info, sprobuje i zobaczymy jak u mnie bedzie. Ja na regularne cylke biore luteine

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość malina 299
viki trzymam kochana bardzo mocno kciuki.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witam Viki Bardzo mocno trzymam za Ciebie kciuki. Widzę, że podchodzisz do kwestii poczęcia, jak my po straconej ciąży... W porównaniu z nami jesteś bardzo młoda... Jak wszystko będzie ok, to za 1 miesiąc i 3 tygodnie dziadki urodzą córkę... Jeżeli lekarze ze 100 % pewnością nie stwierdzili bezpłodności jednego z Was to wszystko może się zdarzyć... Na szczęście lekarze nie są wyrocznią. Nam nawet In Vitro miało nie pomóc. Powodzenia i odrobiny szczęścia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość viki 1985
Po woli juz mnie wszystko przerasta, ciagle pod gorke :( ale dzieki takim forum jakos sie podnosze . Nic mi innego nie zostalo jak ostatnia proba i zaczynam po woli wybierac sie do pcpr bo inf o dokumentach do adopcji a to tez z rok jak nie wiec sie zejdzie z formalnosciamk. Fajnie ze juz coraz bilzej :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Iza82
Cześć , czytam forum od jakiegoś czasu. Myślałam, że odezwę się przed pierwszą iui. Ale długo mi zeszło czytanie. Potem jakoś nie miałam odwagi się odezwać, ale forum czytałam i zaglądam codziennie. Widzę, że nieco tutaj cicho. Opisane historie są niewiarygodne. Trzymam kciuki, żeby się wszystko dobrze pokładało. Postanowiłam napisać w nadziei, że ktoś może ma podobną sytuację, coś doradzi albo poprostu tutaj ktoś mi okaże wsparcie. Staramy się z mężem o dziecko już tak konkretnie prawie 2,5 roku. Miałam laparoskopię - endometrioza 2 stopień. Ogólnie mam wszystko extra owulacja, hormony, jajowody, macica, mąż też OK. Ale nie o tym chciałam pisać. O naszych problemach wie tylko moja siostra i koleżanka z pracy, z którą omawiałam wiele rzeczy i z rozpędu też została wtajemniczona. Ciężko mi się pogodzić z iui bo w sumie nie ma przeciwwskazań do naturalnego zajścia. Ale podeszłam tak szybko jak mogłam. Teraz przerwa, za duży koszt. Lekarz zaleca jeszcze 2 podejścia do iui. Zaproponował nam też zapisanie się do kolejki na in-vitro. I tak zrobiliśmy. Dostaliśmy numer i info, że czas oczekiwania to jakieś 5-6 miesięcy. Dziś dostałam telefon, że zapraszają nas na rozmowę. Powiedziałam, że jesteśmy w trakcie leczenia inną metodą i czy można to odsunąć w czasie. Można więc tak zrobiłam. Napisałam do siostry maila, żeby się wyżalić, że mnie zaskoczyli, że się zestresowałam że mogą potem o na zapomnieć. Że chcę najpierw wykorzystać inne metody a in-vitro jako ostateczność. Że mam dużo wątpliwości i że potrzebuję więcej czasu na pogodzenie się z tym i skorzystanie z tej formy, po której teoretycznie nie ma innych możliwości. Wylałam na papier moje wszystkie rozterki i emocje. Jesteśmy ze sobą bardzo związane. Odpisała, że mnie nie rozumie, czemu to odkładam i że skoro chcemy dziecko to nie powinniśmy zwlekać. I ogólnie to czego się spodziewałam idąc do kliniki leczenia niepłodności... Mężowi staram się nie "truć" ale postanowiłam tym razem to zrobić, bo było mi ciężko z powodu tej sytuacji z telefonem i z tym jak mi odpisała siostra. Ale on też twierdzi, że ja bym chciała, żeby tylko każdy mnie po głowie głaskał. Zero zrozumienia. Z koleżanką tego na pewno nie omówię, bo ostatnio mi zasugerowała, że powinnam mieć do wygadania kogoś w takiej sytuacji, jak ja i czy myślałam o psychologu. Przyznam, że przeżywałam pierwsze podejście do iui. I wtedy siostra też mi powiedziała, że powinnam się cieszyć, że mamy przed sobą iui i in-vitro bo inne pary nawet takiej możliwości nie mają. To mnie dobiło i obiecałam sobie wtedy, że nie będę już tego tematu poruszać, chyba, że sama spyta. I powinnam tego dotrzymać. To wszystko tylko utwierdza mnie, że dobrze zrobiliśmy, że nikt nie wie o naszych problemach. Małżeństwo zaczyna mi się sypać... mąż ma problemy w pracy i jego to najbardziej martwi, że nie ma przychodów od kilku miesięcy. Seks w stanie zaniku, tylko w okolicach płodnych dni, po owulacji klęska. Tylko skaczemy sobie do gardeł albo się nie odzywamy. Boję się, że nie damy rady... że ja nie dam rady. Mam ochotę się rozstać z mężem i pierwszy chyba raz w dorosłym życiu nie mam ochoty się widzieć z siostrą. Ale się rozpisałam... a to tylko wierzchołek. Wiem, że moje problemy nie są wielkie ale brak wsparcia mnie wykańcza.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Iza82
jeszcze dodam, że wydawało mi się, że dobrze to znoszę. Bez płaczów, użalania się, jedynie przed @ miałam gorszy humor a w @ uroniłam kilka łezek po kryjomu. Lekarz mówił musi się udać i byłam cały czas pozytywnie nastawiona. W ogóle staram się pozytywnie myśleć i jestem orędowniczką takiego podejścia. Mąż mi mówił, że jestem twarda baba... a jak się okazało, że jednak nie to nie mam na kogo liczyć.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Bahati
Witaj Iza82, medycznie masz podobną historię do mojej, też mam w historii słowo "endometrioza", 2 razy miałam laparoskopowo usuwane torbiele endometrialne, oprócz tego wszystko (na podstawie różnych badań) super. A ciąży nie było przez 4 lata, miałam 2 nieudane inseminacje. Teraz czuję, że winnym niepowodzenia jest niekompetentny lekarz, bo u innego za pierwszym razem (w sumie 3) zaszłam w ciążę po inseminacji. Nie zawsze klinika niepłodności jest najlepszym rozwiązaniem. Warto znaleźć gina, który zna się na niepłodności a nie ma interesu w zlecaniu in vitro. Jeśli czujesz, że in vitro nie jest dla Ciebie albo jest na nie za wcześnie, to wykorzystaj przedtem inne metody, bo dylematy związane z in vitro są bardzo ciężkostrawne. Widzę, jak niektóre dziewczyny (nawet będące już w ciąży to gryzie). Tego trzeba być pewnym, trzeba o tym myśleć globalnie, a nie tylko przez pryzmat " chcę dziecko w tej chwili". Do tej decyzji trzeba dojrzeć. Nic na siłę. P.S. Napiszę jeszcze.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Iza82
Bahati, bardzo Ci dziękuję za odpowiedź. Dokładnie tak czuję, że nie jestem gotowa na taki krok, że chcę wszystkie możliwości wykorzystać najpierw. Mam zaufanie do mojego lekarza (ma wyłącznie dobre opinie) i do kliniki. Są profesjonalni, lekarz nawet aż za bardzo. Ale na pewno przed in-vitro skorzystam jeszcze z pomocy innego lekarza. Moja siostra bardzo mnie zawiodła brakiem empatii. Twierdzi, że ona nie zastanawia się jak coś chce to do tego dąży nie ważne jakim sposobem. No i podważa całe nasze wysiłki. Że skoro chcemy opóźnić in-vitro znaczy, że w ogóle nie powinniśmy zaczynać leczenia, bo po co.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość allisa
Iza, ja przeszłam od nieudanych IUI do udanego in vitro. Uważam, że najważniejsze jest postępować w zgodzie ze sobą. Ja miałam straszne poczucie porażki związane z tym, że moja ciąża nie jest naturalna, tym bardziej, że u nas też wszystko było super, dlatego najpierw miałam opory przed IUI, potem in vitro. In vitro było dla mnie ostatecznością, ale w miarę jak pokonywałam kolejne etapy coraz bardziej oswajałam się z tą myślą. Myślę, że dobrze zrobiłam, pokonując to etapami, bo uważam, że najważniejsze jest pogodzić się z tym i oswoić. O tym potem zapomina się. W tej chwili moja córeczka kopie mnie już w brzuch i kocham ją najbardziej na świecie i nie ma już dla mnie znaczenia jak "powstała". Po przejściu przez wszystkie etapy też już wiem, że same procedury nie są straszne, bardziej liczy się nasze podejście. W in vitro tylko punkcja jest czymś nowym od tego co już masz za sobą i nie jest straszna. Transfer to nic innego jak inseminacja. Skoro pragniesz dziecka, to na pewno przyjdzie czas, ze podejmiesz tą decyzję. Musisz do niej dojrzeć psychicznie. To nie jest tak, że lecimy do kliniki jak na skrzydłach, tak jak teraz też niechętnie tam chodzimy, ale przyjdzie czas, ze poczujesz, że mimo wszystko chcesz tam iść. Ja uważam, że dobrze zrobiłam, że poszłam tam jak nie widziałam już dla siebie innego wyjścia. Mimo, że wewnętrznie wciąż mi szkoda, że nie byłam zdolna zajść w ciążę naturalnie, nie mam poczucia, że mogłam jeszcze poczekać, spróbować zrobić sobie przerwę itp. Czuję, że dobrze zrobiłam i we właściwym czasie. Jestem w ciąży po in vitro i jestem bardzo szczęśliwa, ale nie żałuję, że poszłam za późno, bo zrobiłam to w zgodzie ze sobą i swoimi uczuciami. Życzę Ci tego z całego serca i życzę Ci, żeby Twoje decyzje były szczęśliwe.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
i nie wiem czy nie wywołam kolejnej burzy, ale chciałabym Cię pocieszyć w sprawach bardziej osobistych. Z mężem "maratony- bo tak je nazywaliśmy" mieliśmy prawie 3 lata non stop co miesiąc. Mieliśmy tylko jedną 3 miesięczną przerwę, ze względu na moją straconą ciążę. Te maratony z jednej strony nas bardzo zbliżyły do siebie, bo wspólna walka o dziecko zbliża, ale w okresie starań bardzo zburzyły naszą wcześniejszą namiętność i spontaniczność. Po takim maratonie przez ponad tydzień nie miałam ochoty na żaden sex. Jak już wracałam do normy, zaczynał się okres, a potem znowu maraton. Te kilka lat to rzadki spontaniczny sex, a raczej sex z dużym poczuciem bliskości i wdzięczności za wspólną walkę. Jeżeli po drodze mieliśmy jakieś małe problemy, głownie ze względu na moje "dołki" to bywały miesiące, ze ograniczaliśmy się tylko do maratonów, bo w takich sytuacjach mąż też nie miał ochoty na zbliżenia, co dla mnie było oczywiste. Walka o dziecko jest trudna, ale warto być ze sobą blisko na ile się da. My przebrnęliśmy przez ten okres wspólnie i bardzo nas to do siebie zbliżyło emocjonalnie, w tym stracona ciąża. Jestem wdzięczna mężowi za to, że był przy mnie i że mnie wspierał i myślę, że pokochałam go jeszcze bardziej. Ale nie chcę, żebyś pomyślała, że miałam duże wsparcie psychiczne jak u psychologa, bo mój mąż jest raczej ścisłym umysłem i pewnie jak wielu facetów nie umie pocieszać emocjonalnie. Ja doceniałam fakt, że jest ze mną, jeździł ze mną na prawie każdą wizytę, nawet jak nie był potrzebny. Przy każdym zabiegu był przy mnie, w okresie gorszym opiekował się domem, sam pilnował wszystkich badań i kontrolował, czy wszystko jest na czas. Jak musieliśmy mieć sex, a wcześniej posprzeczaliśmy się, nie usnął dopóki nie pogodziliśmy się i nie wykorzystaliśmy kolejnej szansy. Widziałam, że nasze leczenie jest dla niego priorytetem, cały czas był dobrej myśli, że się uda i cały czas powtarzał mi to. Ja to doceniłam i wiedziałam, że robi to bo mnie kocha, więc nie oczekiwałam od niego rozmów terapeutycznych, bo wiedziałam, że tego nie potrafi. Ale zawsze jak płakałam pogłaskał mnie po głowie, choć czasem brakowało mi większego wsparcia emocjonalnego wiedziałam, że zawsze mogę na niego liczyć i czułam się z nim bezpiecznie. Nie oczekuj od męża pomocy psychologicznej, bo rzadko który mężczyzna to potrafi. Skoro walczy z Tobą to znaczy, że Cię kocha i chce mieć z Tobą dziecko. Na pewno robi dużo rzeczy, które możesz docenić. Zbudujcie swoją bliskość na wspólnym celu i wdzięczności za to, że mimo przeciwności losu idziecie przez to razem. Po mojej straconej ciąży płakałam przez tydzień. Mąż nie płakał, leżał przy mnie, głaskał mnie, mówił, że kiedyś się uda, ale też chodził do pracy, robił zakupy i funkcjonował normalnie. Mężczyźni z natury są mniej emocjonalni, są zadaniowi, ale to nie znaczy, że nas nie kochają. Problemy zawsze zaburzają szczęśliwe życie, ale rozwiązywanie ich razem i w zrozumieniu zbliża bardziej do siebie. A czas Wam później to wszystko wynagrodzi:-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
viki tylko się nie dołuj proszę. Masz dużą szanse na dziecko, więc trzymaj się tej myśli. W końcu skoro raz i to po raz pierwszy udało się, to dalsza szansa, to kwestia ilości prób. Wiem, że czekanie jest męczące i można się podłamać, ale musisz walczyć, szczególnie jak już raz udało się. Kiedy teraz podchodzisz? Trzymaj się. buziaki

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Iza82
Allisa – dziękuję! Bardzo się cieszę, że Tobię się udało! Miałam taką nadzieję, że osoby, które przez to przechodzą będą w stanie lepiej mnie zrozumieć i mój tok myślenia. Od razu mi lżej. Wiem, że to nie ważne, że dziecko nie powstało w sypialni, ważne aby było powołane z miłości rodziców, no i zdrowe. Ale muszę oswoić moje „strachy”. Może to też wynika z tego, że ja lubię mieć plan i się go trzymać, wtedy wszystko jest mi łatwiej. Od strony osobistej masz 100% racji! Faktycznie chyba zbyt wiele oczekuję od mojego męża. W dodatku teraz naprawdę wiele problemów zwaliło się na jego plecy. I masz rację, też ze mną jeździ, nie wykręca się od badań, na wszystko się zgadza, co trzeba albo co ja zdecyduję. Wszystko jest na moich warunkach. I zawsze przytuli, kiedy trzeba i jest obok. Dziś mi powiedział, że dla niego nie ma to totalnie znaczenia, jakie będzie poczęcie i że zawsze będzie mnie wspierał. I że na pewno nie jestem z tym sama. Ustailiśmy wspólnie jak sobie to wyobrażamy dalej. On jest gotowy na in-vitro chocby dziś ale będzie tyle czasu czekał ile ja będę potrzebowała. Wiedziałam o tym w zasadzie, ale czasem trzeba to też usłyszeć, żeby się lepiej poczuć :) Tak w sumie to mamy cudownych partnerów! No ale siostra mnie bardzo zawiodła. W sumie to jej najbardziej się zwierzam z moich emocji i obaw. Miałam nadzieję, że rozumie moje uczucia i rozterki. Ale nie… od czasu iui, kiedy dopadł mnie mega stres, daje mi wyraźnie do zrozumienia, że to ze mną jest coś nie tak, że sobie wymyślam problem, którego nie ma albo da się in-vitro rozwiązać, a ja panikuję. Może ją to wkurza, że nie jestem już taka optymistyczna tylko przeciwnie. To silniejsze póki co, ode mnie. Ale znam ją, widzę to po jej minie, oczach… mówi to do mnie z taką jakąś złością i rozdrażnieniem. To strasznie boli. To moja najlepsza i chyba jedyna przyjaciółka. Wszystko sobie mówimy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość viki 1985
Iza82 Allisa ma swieta racje. Kazdy ma lepsze i gorsze dni. Mysl,ze po dzisiejszej rozmowi z mezem juz czujesz sie lepiej.pamietaj nic na na sile. Nie rob nic wbrew sobie. Pomysl na spokojnie co jest dla Ciebie dobre,wazne. Ja wiem jedno, jak bym mogla cofnac czas o jakies 5 lat to napewno wtedy juz bym zdecydowala sie na to wszystko co teraz robie i mysle ze juz teraz bylo by u nas w domu malenstwo ktore juz by chodzilo :) (mowie nawet o adopcji, bo ciraz czesciej o tym mysle). Glowa do gory. Usiadz na spokojnie , bez emocji i pomysl co bys chciala. Nie rob niczego na sile. Allisa , nie poddaje sie ale czas leci i nadal nic. Na dodatek dwie kolezanki w pracy w ciazy, wczoraj sie dowiedzialam. Jedna 5 miesiac, druga poczatek 3. Ciesze sie z ich szczescia ale caly czas mysle ze moje mialo by juz 4 miesiace.... Teraz czekam na@ i wizyta w polowie listopada pewnie. To moja ostatnia proba, Widze,ze juz znasz plec :) a jak sie wogole czujesz? Iza82 dobrze zauwazyla, bardzo cicho tu sie zrobilo

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość viki 1985
Skrabi, Malina, Agnes, Cesarzowa co tam u Was ? Kobietki zyjecie ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość viki 1985
Sorrki Agmas Nitka i reszta kobietek piszcie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Iza82
viki 1985 nie wiem czy mogę mieć takie pytanie, dlaczego u Ciebie odpada in-vitro? Przepraszam, jeżeli to jest zbyt wścibskie albo trudne i nie odpowiadaj. Kojarzę też że SisiCesarzowa podjęła taką decyję. Sisi Ty jest z okolic Katowic. Ja też. Leczę się w Provicie. Odezwij się.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość allisa
iza, cieszę się, że u Ciebie lepiej. Co do siostry, nie wiem w jakiej jest sytuacji, czy ma partnera, dzieci, może nie ma tego co Ty masz. Z perspektywy czasu oceniam, że gdybym nie miała takich doświadczeń, też nie rozumiałabym w pełni osób z tym samym problemem, najczęściej z braku dokładnej wiedzy i przebytych doświadczeń emocjonalnych. In vitro staje się tak powszechne,że dla osób postronnych, które nie mają wiedzy jak dokładnie się odbywa, wydaje się prostą decyzją. Ale u nas jest inaczej, dochodzą uczucia, emocje, lata walki, czytanie procedur, świadomość szansy i porażki itp. Myślę, że w takiej sytuacji zawsze lepsze zrozumienie znajduje się u osób z podobnym problemem, które mówią tym samym językiem. Podam prosty przykład, czy my w tej chwili rozumiemy osoby starsze, które potrafią rozmawiać tylko o chorobach i lekarzach? pewnie część z nas rozumie, ale czy potrafimy wczuć się w ich sytuację i odnaleźć chęć lub przyjemność w rozmawianiu o tym godzinami? Może część z nas to robi, tylko dlatego, że wie jak to ważne jest dla kogoś, ale nie dlatego, że odczuwa taką potrzebę. Nigdy nie zrozumieją siebie w pełni osoby, które nie mają wspólnych doświadczeń.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
viki, ale ja nie bardzo rozumiem, dlaczego rozważasz, że nie zajdziesz w ciążę, skoro niewiele było inwazyjnych prób, a w tym jedna się udała. Rozumiem, jeżeli świadomie zrezygnujesz z walki, bo nie masz na nią siły, ale w tej chwili jeszcze masz świadomość swojej szansy? Bardzo bym chciała, żeby się udało, bo wydaje mi się to wręcz niemożliwe, że nie zajdziesz po kilku próbach, skoro raz udało się po zdiagnozowanej przyczynie za pierwszym razem. Kibicuję Ci mocno.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość viki 1985
Allisa , po prostu rozmawialismy szczerze z lekarzem i dal mi do zrozumienia ze lepsze byloby w moim przypadku in vitro- a na to mnie nie stac :( a z refundacji nie skorzystam bo maz bezplodny- Iza to tez odp dla Ciebie. To bedzie ostatnia proba , bo poprostu czuje to od srodka ze nie ma sensu brnac do 6 proby. Zobaczymy jak bedzie teraz. A moze sie uda i to dlatego nie bedzie kolejnych prob w nablizszych 9 m- c :) . Buzka trzymajcie sie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Kolorowa30
Cześć Dziewczyny. Pamiętacie mnie jeszcze? Pisałam jakiś czas temu o moich dwóch nieudanych podejściach do inseminacji pod koniec 2013r a na początku tego roku zdecydowalismy sie na in vitro. Chce Wam powiedziec zebyscie walczyly i nie poddawaly sie, my w sierpniu podeszlismy do calej procedury i teraz jestesmy w 8 tygodniu ciazy :-) wlasnie leze ze mega mdlosciami w lozku i oswajam sie z mysla ze sie udalo bo nadal wciaz mi ciezko w to uwierzyc :-) bylam nastawiona na porazke ze jak zwykle nie wyjdzie itd itd 9 lat staran i mialoby sie udac za pierwszym razem..jasne..ale jednak :-) U nas diagnoza to nieplodnosc idiopatyczna z czynnikiem meskim. Viki mocno trzymam nadal za Ciebie kkciuki zycze Ci duzo cierpliwosci i spokoju ducha :-) Allisa pozdrawiam Cie serdecznie, swego czasu chyba najwiecej pisalysmy ze soba :-) jak sie czujesz? Doczytalam ze bedziecie miec córe wielkie gratulacje ja tez bym chciala dziewczynke :-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witam Viki Jest mi bardzo, bardzo miło, że pytasz. :) U nas jest wszystko dobrze. W poniedziałek Ola obróciła się główką w dół. Wczoraj była wizyta u lekarzy. Waży 1900 gram, wszystko wskazuje na to iż nie będzie duża w momencie porodu. Pewnie ma na to wpływ dieta 2000 kkal. stosowana z powodu podwyższonego cukru. Zresztą waga od początku ciąży wzrosła niewiele... Mniejsza Jej waga ma też pozytywną stronę - jest większa szansa na poród naturalny... Jest to koniec 34 t.c. jest więc w miarę bezpiecznie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
kolorowa gratuluję serdecznie:-) cieszę się bardzo, że udało się. Myślę, że nasze przykłady to też nadzieja dla tych dziewczyn, które mają to przed sobą:-) mnie na mdłości pomagały najbardziej migdały i herbata z imbirem i cytryną. Uważaj na siebie, szczególnie przez następne 3 miesiące:-) to ważne. Cieszę się bardzo i pisz jak się czujecie. Dziękuję, że pytasz, ja czuję się dobrze. Trochę chyba spuchłam, bo wczoraj okazało się, jak wyciągnęłam buty na zimę, że nie mogę nogi włożyć:-) więc wpadł mi następy zakup:-) pozdrawiamy i trzymamy kciuki:-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
viki, z tego co kojarzę to będzie Wasze 3 podejście? Viki nie trać nadziei, jesteś jeszcze młoda, procedury ciągle się zmieniają, pewnie za jakiś czas unormują sprawy in vitro, może pojawią się większe szanse, a może uda Ci się IUI. Wiem, że łatwo mi powiedzieć, ale jakoś jestem przekonana, że skoro udowodniłaś już, że jesteś w stanie zajść w ciążę, to musi się udać. Bardzo Ci tego życzę. Skarbi, gratuluję, dobrnęłaś już do bardzo bezpiecznego etapu, pewnie odetchnęłaś już trochę z ulgą. Życzę Ci, żeby te ostatnie tygodnie upłynęły w dobrym samopoczuciu:-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość viki 1985
Kolorowa30 a wiec gratki. Uwazaj na siebie ! Skrabi a wiec juz koncowka - super. Allisa to juz bedzie 4 proba u mnie ,czas pokaze jak bedzie. Ale tak jak mowie jezeli sie nie uda mysle o adopcji, i kto wie moze po nowym roku podejde jeszcze raz sprobowac a moze juz nie bede musiala. Trzymajcie sie dziewczynki Buziaki

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Cześć dziewczyny, sorki za nie odzywanie się, ale u nas teraz szalony okres.W końcu znalazłam chwilkę, żeby spokojnienie usiąść i nadrobić zaległe posty :) Niestety 4 IUI się nie udała :( Zaczęliśmy procedurę do In vitro. Na razie skończyłam brać tabletki antykoncepcyjne, i wkrótce zaczynam się stymulować. Iza, ja na początku nie brałam w ogóle pod uwagę in vitro, ale po latach walki i 4 porażkach IUI mój instynkt macierzyński i wola walki o dziecko jest tak silna, że już nie ma dla mnie znaczenia w jaki sposób nam się uda. Ja też muszę pochwalić mojego M, że walczy tak samo jak ja, bada się i nie marudzi :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Kolorowa30 wielkie gratulacje! Oby nas tu coraz więcej cierpiało z powodu mdłości :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Allisa masz rację, ja zawsze to powtarzam, że nigdy najedzony nie zrozumie głodnego. Dokładnie wiem co masz na myśli. A tak w sumie to każdy z nas jest też inny i nawet w podobnej sytuacji może mieć inne odczucia i podejście. Ona jest 6 lat młodsza ode mnie. Ma chłopaka, z którym myślę, że niebawem weźmie ślub, kupili niedawno dom. Straciła pracę we wrześniu, też ma swoje problemy. Nie myśli na pewno jeszcze o dziecku. Sądzę, że chce mi dodać zapału i odwagi do każdej możliwej walki o dziecko. Raczej nie chciała mnie zranić. No ale wyszło jak wyszło. Tłumaczę sobie to tym, że w trudnych sytuacjach nie wiadomo, jak się zachować i jaki pomóc, co powiedzieć. W bliskiej rodzinie osoba walczy z nowotworem i też nigdy nie wiem co powiedzieć, żeby nie urazić a dodać siły do walki i wiary, że musi być dobrze... a bywały momenty ciężkie. Nie wiem czy się spisuję, chociaż bardzo się staram.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Viki, trzymam za Ciebie kciuki. Jeżeli czujesz, że tak powinnaś to tak zrób. Zawsze możesz zmienić kiedyś zdanie, może faktycznie zmienią się przepisy albo inne okoliczności sprawią, że otworzą się dla Ciebie nowe możliwości. Mam nadzieję, że to nie będzie Ci potrzebne :) :) i napiszesz post podobny do Kolorowej. Kolorowa, Gratuluję i bardzo się cieszę. Twój post dodaje wiary i odwagi do walki! Podobnie jak i posty Skarbi i Allisy. Oby były tu same takie szczęśliwe wpisy. Zdrowia dla dzidziusiów i dla Was. Też słyszałam, że imbir jest dobry na mdłości. Agmas - musi się udać za pierwszym podejściem! Ja przy Was to dopiero "raczkuję" w staraniach, a już zaszłam do IUI. Jak Wy na to wzięłyście siłę przez tyle lat? Podziwiam Was!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×