Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość kitkitka

bronię się przed romansem z żonatym

Polecane posty

To już trzeba byłoby się autora zapytać :p Mądrze facet gada...Tego Twojego nie jestem w stanie pojąć..a jego żony to już kompletnie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
To jakiś ewenement- ten mój. Nawet nie mógł mi się trafić zwykły książkowy przypadek...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Broń Boże mieć mojego na stałe pod dachem :D Chyba bym oszalała. A mnie zadziwia fakt, że skoro z kimś się spotykamy, sypiamy, spędzamy czas na dlugich rozmowach to pomimo wszystko nie chcemy z nimi być na stałe, w życiu codziennym. Zapewne to rozsądek. Tak. Zgadzam się z wpisem powyżej. Każde spotkanie to święto. Zawsze jest ekscytacja, w pewnym sensie nowość pomimo, że znamy się jakiś czas. Ale wiecie co? Mi się już nie chcę analizować, rozkminiać tego. Bo wszystko tu jest jasne. I to czemu większość nie odchodzi od żon i świadomość tego co dla większości zdradzających tak naprawdę się liczy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość taka sobie żona 11
Zaczełam szukać opisu książki "O kobiecie" i znalazłam przy okazji że jest jeszcze "O mężczyżnie" ide dziś w teren w poszukiwaniu książek tylko którą kupić najpierw chyba się nie zdecyduje i kupie obie... Mango wiesz mnie sie wydaje, ze ten twój były kochanek to taki najgorszy typ, dla którego zdrada jest jak chleb powszedni...a powiem Ci więcej nie jest jedyny sama w swoim otoczeniu mam takiego człowieka i byłam w szoku: ona śliczna (zona znaczy) on moze nie super przystojny chociaż to rzecz gustu, ale zadbany, wychuchany dosłownie... dopiero co po slubie, żona na poczatku ciąży (nie było wpadki, żenił sie bo chciał), na zdjęciach szczęśliwa para, plany, wyjazdy po prostu bajka a ten tak sobie dla przyjemności obracał panienki w pracy.. zaliczał jedna i następna itd...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Taka sobie zona, dla mnie to właśnie nie jest takie jednoznaczne.. i przez to jest zastanawiające... ale chyba i tak tego w pełni nie zrozumiem... mam swoją wersję i jest ona dla mnie najbardziej prawdopodobna...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Taka sobie żona- jest i o mężczyźnie, ale w mojej ocenie tam paradoksalnie mniej jest na ten temat, aczkolwiek warto też i ją przeczytać, bo trochę pomaga zrozumieć samców :p

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Taka sobie żona- jest i o mężczyźnie, ale w mojej ocenie tam paradoksalnie mniej jest na ten temat, aczkolwiek warto też i ją przeczytać, bo trochę pomaga zrozumieć samców :p

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość a co jest niejasnego w samcach
To kwestia uwarunkowań biologicznych. Samiec ma bzykać jak najwięcej samiczek żeby napłodzić jak najwięcej potomstwa, z którego część, ta z najlepszymi genami, przeżyje, a ta część z kiepskimi genami nie przeżyje. Samiczka ma znaleźć samca z jak najlepszymi genami, spłodzić z nim potomstwo a następnie je odchować do czasu aż osiągnie samodzielność -> zdolność do rozmnażania się. Tak gatunek ludzki ewoluował przez kilkadziesiąt tysięcy lat. Ewoluował skutecznie, bo człowiek opanował planetę (jeśli nie liczyć karaluchów, które były i jako żywa skamienielina zawsze będą, nawet gdy ludzki garunek zdegenerowany wyginie). Od kilkuset lat (czyli 1% trwania gatunku) samiczki ubzdurały sobie, że samiec ma siedzieć w jaskinii (w domu) z jedną samiczką.To zupełnie tak, jak gdyby człowiekowi nagle w 80 roku życia, na pół roku przed śmiercią nakazać chodzenie na rękach zamiast na nogach - ani to mądre, ani pożyteczne. Najzabawniejsze jest to, że niby większość ludzi wierzy w ewolucję ale gdy przychodzi co do czego to nagle zaczyna się dumanie: a dalczego, a po co, a moralność, a uczucia itd itp. A odpowiedź jest prosta: monogamię wymyśliły samiczki (kobiety), bo tak są zaprogramowane ewolucyjnie - złapać dorodnego samca i zatrzymać go jak najdłużej, aż dorośnie potomstwo. Skutki tej "inżynierii społecznej" będa opłakane dla gatunku ludzkiego, jeśli samce na trwałe wcielą się w rolę monogamistów.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość taka sobie żona 11
A dlaczego samiczki sobie tak ubzdurały? Ano dlatego, ze 80% samców nie stać na porządne utrzymanie jednej kobiety z dzieckiem a co dopiero kilku ;P A poza tym nikt z pistoletem w ręku nie karze tym samcom przysięgać miłości i wierności..ble ble ble sami prosza o ręke, sami pakuja swoje dupsko w garnitur i przysięgają.. jak sobie chcą naturalistycznie, to niech się nie żenią, zapładniaja wszystko co sie rusza tylko niech pamiętają o tym co wyżej: czy będa w stanie wykarmić to swoje potomstwo

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Mnie zastanawia fakt, dlaczego część mężczyzn potrafi być wierna, a część nie. I myślę sobie, że każdy facet ma predyspozycje do zdrad, tylko część się po prostu za to nie zabiera... z jakiś powodów...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość taka sobie żona 11
wiesz czasami to nawet nikt nie wie o zdradzie więc trudno okreslić jaka to część.. było prowadzone wiele badan na ten temat i faktem jest również, ze tzw. przebojowość, umiejętność przepychania się łokciami jest wynikiem któregos tam hormonu i ten sam hormon odpowiada za prawdopodobienstwo zdrady

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość taka sobie żona 11
znaczyło by to tyle, ze jak chcesz mieć partnera , który na 100% cie nie zdradzi to musi byc to bardziej typ "ciepłe kluchy" niz "tyb maczo" ale co poradzic.. jak serce wybiera kogoś z osobowością

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Niestety znaczna, ale właśnie są Ci co nie zdradzają. Z moich obserwacji wynika, że nie zdradzają Ci, u których w związku jest wzajemne porozumienie i przyjaźń, gdzie każdy liczy się ze zdaniem drugiej osoby... niby takie proste rzeczy, ale nie w każdym związku występują. Jeżeli dwie osoby połączyła tylko miłość to moim zdaniem za mało...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Zakładając, że taki sobie macho zdradzi, to po co się z takim wiązać? Zależy też co masz na myśli przez "ciepła klucha" Bo mam kilku kolegów, którzy są wierni, zajmują się dzieckiem, pomagają w domu, po pracy wracają do domu i wcale nie są ciepłymi kluchami, naprawdę fajni faceci, normalni ;-P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość a co jest niejasnego w samcach
Diabeł tkwi w szczegółach, w Twojej wypowiedzi zwrot "porządne utrzymanie" jest zdradliwy. Porządne utrzymanie, to znaczy jakie? Gdyby chodziło tylko o wykarmienie, to bez problemu dało by się wykarmić kilka pyszczków. Ale do tego dochodzi nowocześnie urządzona jaskinia, lektyka przed jaskinią, modne szmatki, dobre szkoły...no tak "wykarmić" potomastwo, to rzeczywiście mało kto da radę. Chyba, że kilka samiczek by urządzić w jednej jaskinii, pewnie wielu samców by na to poszło, ale z kolei samiczki by zawetowały. I koło się zamyka. Przysięga wierności... mniej niż połowa ludzkości uzyskuje sakrament małżeństwa w kościele katolickim, a ci do uzyskują, i tak są w 99% ewolucjonistami. Jak jest w innych religiach czy wyznaniach nie wiem ale tzw. kontrakt cywilny chyba nie zawiera klauzuli o wierności? Piszesz, że nikt nie zmusza samców do ślubowania...oczywiście się mylisz. Facet jest zaprogramowany na płodzenie potomstwa więc robi wszystko, żeby program wykonać. Jeśli samica chce celebry z garniturem, welonem, obrączkami, przysięgami i pijanym świadkiem obmacującym świadkową, to samiec musi się dostosować. A kiedy już uda mu się złapać samicę i coś spłodzić, to naturale jest, że szuka nastepnej. I nie jest jego winą, że ma do spłacenia jeszcze 35 lat kredytu mieszkaniowego, bo samica chce mieć nową jaskinię w ramach "porzadnego utrzymania". Jak widzisz, zdrady są wynikiem działań tylko i wyłącznie podejmowanych przez kobiety Nie mówiąc o tym, że gdyby kochanki nie chciały zadawać się z żonatymi, to by zdrad nie było (burdele pomijam). Tak czy inaczej, to wzsystko wina kobiet.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
jeszcze jeden fajny fragment :p "Jak można się odkochać? Jeśli mężczyzna odszedł, by związać się z inną, najczęstszą strategią-i to zupełnie skuteczną-jest wrogość. Kobieta porzucona deprecjonuje byłego kochanka, przypisuje mu wiele negatywnych cech, kreuje sobie jego obraz jako drania, i to jej pomaga: bo całe szczęście, że się z tym draniem nie związała; bo gdyby za niego wyszła, to zostawiłby ją w końcu dla młodszej itp." :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
jeszcze jeden fajny fragment :p "Jak można się odkochać? Jeśli mężczyzna odszedł, by związać się z inną, najczęstszą strategią-i to zupełnie skuteczną-jest wrogość. Kobieta porzucona deprecjonuje byłego kochanka, przypisuje mu wiele negatywnych cech, kreuje sobie jego obraz jako drania, i to jej pomaga: bo całe szczęście, że się z tym draniem nie związała; bo gdyby za niego wyszła, to zostawiłby ją w końcu dla młodszej itp." :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
jeszcze jeden fajny fragment :p "Jak można się odkochać? Jeśli mężczyzna odszedł, by związać się z inną, najczęstszą strategią-i to zupełnie skuteczną-jest wrogość. Kobieta porzucona deprecjonuje byłego kochanka, przypisuje mu wiele negatywnych cech, kreuje sobie jego obraz jako drania, i to jej pomaga: bo całe szczęście, że się z tym draniem nie związała; bo gdyby za niego wyszła, to zostawiłby ją w końcu dla młodszej itp." :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
jeszcze jeden fajny fragment :p "Jak można się odkochać? Jeśli mężczyzna odszedł, by związać się z inną, najczęstszą strategią-i to zupełnie skuteczną-jest wrogość. Kobieta porzucona deprecjonuje byłego kochanka, przypisuje mu wiele negatywnych cech, kreuje sobie jego obraz jako drania, i to jej pomaga: bo całe szczęście, że się z tym draniem nie związała; bo gdyby za niego wyszła, to zostawiłby ją w końcu dla młodszej itp." :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Kinga, Wrogość stanowczo pomaga, ale jeżeli jest prawdziwa, a nie wymyślona na potrzeby poprawienia sobie nastroju kiedy facet nas rzuca. My nie mamy tego problemu, bo każdy jeden to drań :D Ja u siebie zauważyłam, że kiedy byłam do niego nastawiona wrogo trzymałam się nieźle, a kiedy zaraz potem myślałam, że może wcale nie jest taki okropny to łzy mi w oczach stawały... :) ale to już jakiś czas temu było. Także WROGOŚĆ górą! ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
A ja jestem właśnie teraz na takim dziwnym etapie, że jestem na niego wściekła jak cholera, nakopałabym do tyłka, a za chwilę chcę go zobaczyć...popaprane :/

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Kinga, jesteś na normalnym etapie :)Wiem jak to jest kiedy nastrój zmienia sie co 5 minut. U mnie jest już inaczej, już nie jestem na niego zła, może to analizowanie było smieszne i niepotrzebne, ale doprowadziło mnie do miejsca w którym jestem teraz, jestem spokojna i nie zadręczam się już.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość singielka_baletnica
to sie nie bron , bo i tak przyjdzie to do ciebie , wcześniej czy później

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Mango, mam nadzieję, że mi też to minie i będę mogła się zdystansować. Zacząć od nowa, już bez niego...i jak się na niego natknę, móc powiedzieć zwyczajnie "cześć" i pójść dalej. Nie dać się znowu złapać. Myślę, że mi się to uda, bo już wiem jaki miał w tym cel. Jestem mądrzejsza..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Na pewno za jakiś czas tak będzie. Ja, pewnie gdybym go spotkała teraz na ulicy, to do domu wróciłabym z płaczem, ale póki go nie widzę- jest dobrze :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Na pewno za jakiś czas tak będzie. Ja, pewnie gdybym go spotkała teraz na ulicy, to do domu wróciłabym z płaczem, ale póki go nie widzę- jest dobrze :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Hm... Nie chwalcie dnia przed zachodem słońca... Zobaczyłam dzisiaj ich wspólne zdjęcie- takie nic-ale jednak razem- i dziwnie się czuję... w głębi serca wciąż to boli...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×