Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Chyba dam sobie spokój

W swoich związkach zawsze byłam lojalna, uczciwa, wierna i dobra

Polecane posty

Gość Jatezkocham
Tak Ci się wydaję autorko postu. Idź do psychiatry. Ja też tak mam. Cały czas mi się wydaje ze mój mężczyzna mnie zdradza... że coś ukrywa. Też jestem lojalna i szczera i oczekuje od niego tego samego. Kilka razy się na nim zawiodłam ale to nie koniec. Z związkiem jest jak życiem. Wzloty i upadki. Ale to Ty podejmujesz decyzję kto jest godzien Twoich wzlotów czy upakow i z kim chcesz takowe przeżyć. Moja babcia mi kiedyś powiedziała "gdy się kogoś kocha to jego zachowanie nic nie zmieni bo zawsze jest albo miło i przyjemnie albo wręcz przeciwnie. Jesteśmy tylko ludźmi i gdybym chciała to miałam wiele okazji żeby wziąć rozwód z dziadkiem ale co z tego jak w każdym związku są problemy. Targaja nami emocje, namietności. Niektórzy mają słabą psychikę, inni silniejsza. Każdy z nas popełnia błędy bo My jesteśmy tylko ludźmi. Ale się kochamy. "

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Jatezkocham
Kolejny raz się nie zgadzam. Ja wybieralam charakterem. Nie podobał mi się mój mężczyzna. Uważałam ze jest dosłownie brzydki. Ale nie skreslalaM go na starcie. Gdy przrkonal mnie do siebie swoim charakterem ♡ od razu ujrzałam w nim najprzystojniejszego mężczyznę na świecie. Naprawdę. Pociąga mnie bardziej niż każdy inny. A raczej nagle wszyscy inni przestali mi się podobać. A mój chłopak zdaniem moich sióstr i koleżanek "nie jest przystojny " " nie ma pieniędzy" "nie ma samochodu " " jak Ty możesz z nim być, Ja bym nie mogła z kimś takim" "weź on jest łysy " A to dla mnie same atuty bo podoba mi się bardzo taki jaki jest. Ja jestem osoba uwzana za pewną siebie. Trenuje na siłowni. Lubię przebywac wśród ludzi A on był moja przeciwnoscia. Pisze był bo bardzo podniosła się jego samoocena. Nagle w siebie wierzy. No może nie nagle bo moja praca nad nim zajęła 3 lata. I dlatego uważam ze wygląd nie jest najważniejszy. Fakt. My też się klocimy. 2 razy bardzo mnie okłamał. Kłamał prosto w oczy ale to też jest tylko człowiek. Kocha mnie a ja jego

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
No niestety to nie jest tak proste, jakby podziały ekstrawertyk/introwertyk czy petarda/szara myszka były tożsame z k***a(-iarz)/wierny(-a) i jakby się porządni tylko z porządnymi dobierali ;( Ty już swój ideał znalazłaś, pozazdrościć ;) Ja mam świadomość, że po świecie chodzi dużo kobiet, które mogłyby być moim ideałem, ale mam też świadomość, że nigdy się nie dowiem czy jestem frajerem, czy moją partnerką jest taka "niespełniona szara myszka", która im lepiej będzie obracana na boku, tym bardziej będzie mnie "kochać"... Chyba wpadnę w depresję od tego forum...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
I podtrzymuję, że można zakochać się w charakterze, wiem to na swoim przykładzie i widziałem to doskonale na przykładzie mojego przyjaciela, samca alfa, który bardzo często zmieniał dziewczyny, aż o dziwo utkwił w związku na parę lat z jedną z najbrzydszych jakie znam, ale kochał ją... Nie zgadzam się z pierwszym postem "Jatezkocham", problemy są w każdym związku, ale są mniejsze lub większe, zdrada jest specyficzna, jeden wybaczy, drugi nie, a trzeci popełni samobójstwo... Gdybym nie miał nadziei na znalezienie monogamistki, to bym wstąpił do zakonu...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Chyba dam sobie spokój
Dziękuję za kolejną megaporcję Waszych spostrzeżeń; jak to dobrze jest poznać dziesiątki różnych opinii. Czytałam je z wypiekami na twarzy. Widać, można jeszcze na tym forum kulturalnie wymienić zdanie, hehehe. Ale do wątku. Któryś z Komentujących poradził mi, bym skorzystała z porady psychologa/psychiatry. Myślałam nad tym, ale to nie jest takie proste, z kilku względów. Wiadomo, że rozmowa w cztery oczy zawsze działa inaczej, niż książka, na przykład, i samodzielne dochodzenie do wniosków z niej wyciągniętych. Ale, z drugiej strony, jak już pisałam-każdy związek jest inny, w każdym z nich co innego będzie "ważne". Oczywiście, te kwestie najbardziej bolesne będą stawać na drodze, ale tutaj zbawienna okaże się rozmowa, jasne określenie swoich oczekiwań i spostrzeżeń. Myślę, że każdy z Nas nosi jakiś ból, strach, obawy, zwątpienia, ale-jeśli od początku związku nie będzie ich ukrywał, tylko mówił o nich wprost-szanse na ich pozbycie się lub zatuszowanie stają się większe. No, ale tu dochodzi kwestia pełnego ot

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Chyba dam sobie spokój
(DOKOŃCZENIE) otwarcia, zaufania, jedności, wyrozumiałości, bezpieczeństwa, tolerancji, itd. A z tym bywa ciężko, bo to zależy od charakteru i przeszłości człowieka. Jedni są bardziej otwarci, drudzy-mniej. Ale, i tu dochodzi się do sedna, trzeba szukać kogoś w swoim typie, i wewnętrznym, i zewnętrznym. Wtedy wszystko wydaje się łatwiejsze, no, i psycholog nie będzie musiał zapisywać terminów, hm. Od zawsze uważam, że lekarstwem na wszystko jest rozmowa. Szukanie wspólnych mianowników, dróg, które poprowadzą do jedności w myśleniu i działaniu. Kolejna sprawa, to-mocno tutaj przeanalizowany-wygląd. Oczywistą oczywistością jest, że jest on ważny, co już nie raz pisałam. To nie jest tak, że tylko mężczyźni są wzrokowcami. Kobiety też chcą, lubią i muszą dostrzegać piękno ("przystojność"). Wszystkiego, nie tylko mężczyzn. Bywa tak, że wygląd jest złudny, owszem, ale wszystko jest kwestią gustu, upodobań drugiej osoby, a także-dbania o siebie. Choć, rzecz jasna, wielu ludzi jest atrakcyjnych "po prostu", "bo tak",

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Chyba dam sobie spokój
(DOKOŃCZENIE), "bo dobre geny", itd., itp. . Wtedy, takie osoby, bardzo często się "wybiela", "gloryfikuje", traktuje, jak Miss/Misterów Wyglądu i Elokwencji. Czy każdy piękna musi być "pusta"? Albo: przystojny-"lecieć na 'lachony'"? Może, ale nie musi. Wszystko zależy od wartości, które zostały wpojone takim osobom i co wyznają w dorosłym życiu. Oraz przeszłości, która może kłaść się szarym cieniem na całym późniejszym życiu. Moja koleżanka, śliczna, czarnowłosa kobieta, za którą każdy się oglądał i ogląda do dziś (mimo, że od lat ma swoją fajną rodzinkę), mogłaby mieć każdego z tych "oglądaczy". Ale ona, mimo, że opinie te jej schlebiają, jest szczęśliwa w swoim małżeństwie i wyznaje zasady, które wyniosła z, niestety, bardzo nieszczęśliwego i trudnego domu. Ten "dom" jest słowem-kluczem do prawie wszystkich aspektów życia, tak mi się wydaje. Niektóre kobiety, które nie zaznały miłości rodzicielskiej, pchają się w "chłam" oparty na seksie, byleby tę bliskość mieć. A nie są ani brzydkie, ani głupie; mogłyby

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Chyba dam sobie spokój
(DOKOŃCZENIE) zaznać prawdziwego szczęścia i miłości, gdyby tylko ktoś "dokleił" im "skrzydła": dał dobre słowo, wsparcie, wiarę, ciepło i inne pozytywne emocje. Nie chce mi się wierzyć, że "seks dla sportu" daje pełnię szczęścia. No, ale to moje zdanie. Osoby "z góry" nieatrakcyjne mają trudniej, bo i są, równie "z góry", uznawane za głupie, nieciekawe, wypaczone, ponure, niesympatyczne. I to też "efekt aureoli". Ale czy to musi być prawda? Jedno, co jest pewne, to to, że każdy chce kochać i być kochanym, mimo, że może tę miłość różnie okazywać i oddawać. Największą zagadką jest to, co nosi w głowie, w sercu. I, tak sobie myślę, to nad tym trzeba się skupić najbardziej. Wygląd jest dodatkiem. Bardzo ważnym, ale dodatkiem jednak. Cechy charakteru, wady, zalety, sposób bycia, mentalność-to ma największe znaczenie, bo właśnie to może pozwolić zbudować coś, co może trwać lata. Żw24, ja, tak, jak i Ty, wierzę w miłość, w to, że ją znajdę. Jest to bardzo ciężka droga, ale jej cel jest tego warty. Trzeba wierzyć...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość inny on
Wszystko fajnie , mądre macie myśli , niekiedy nawet dojrzałe (choc jednak to w mniejszości). Widze tu sporo "teoretyków"-to sie rzuca w oczy. I jeszcze jedno sie rzuca. a może nawet bardziej: Jak wszystko o wszystkich (kobietach, mężczyznach, singielkach, żonatych i zamężnych) wiecie ?? Skąd niby ta wiedza. Generalizujecie tutaj okrutnie a średnia wieku pewnie nie przekracza 35. Co ludzie , którzy nie przekroczyli 35, nie mieli nie żadnego partnera/partnerki (to określenie jest tutaj nagminnie nadużywane) tylko żony/męża, kilkunastu co najmniej lat w MAŁŻEŃSTWIE - (nie w żadnym związku) , dzieci ,domu... co tacy ludzie mogą wiedzieć o życiu ????? I jakim prawem tak łatwo skrobiecie myśli uogólniające na temat tych czy tamtych ??? Nie podejrzewam Was o ubytki w inteligencji, bo czytam.. ale coś u Was nie gra. MOŻE OGROMNE EGO ???? Może czas je spiłować a nie utrwalać w sobie pogląd że wszyscy inni sa źli i winni a my nie ??? Que ? Sie pytam ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość inny on
Jatezkocham :) i podpisuje się pod Twoimi postami. Tu widać dojrzałość ;) Wolę chwalić ludzi niż im wypominać ;) "Napisz ile masz lat i nie smęcę ? "

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Chyba dam sobie spokój
Inny On, na początek: dziękuję, że czytasz ten temat; to miłe, że znalazł on Odbiorców. Odpowiadając na Twoje pytanie, to-jeśli o mnie chodzi-swoje wnioski na temat stosunków damsko-męskich wysnuwam ze swojej przeszłości, przeszłości i teraźniejszości moich najbliższych, przyjaciół i znajomych, czytając artykłuły tematyczne, rozmawiając z ludźmi; generalnie: ze wszystkiego i wszystkich, co się dzieje dookoła. Do tego też-sytuacje realne "przekalkulowuję" na wartości, które cenię, a których za nic nie złamię. Zdaję sobie sprawę z tego, że ton Naszych wypowiedzi może brzmieć butnie, wszechwiedząco, ale, i tego jestem pewna, nikt nie ma niczego złego na myśli. Po prostu-taki ma tok myślenia i sposób wyrażania tychże myśli. To jest forum; tu każdy ma prawo pisać, co mu rozum i serce dyktuje; warto poznawać opinię innych, tych doświadczonych bardziej, i tych mniej. Każdy z Nas ma jakąś tam opinię na dany temat; jeśli nie jest krzywdząca (nie krzywdzi z imienia i nazwiska), to czemu by jej nie napisać? Pozdrawiam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość inny on
Nie no jasne. Nie mówię o tym, że ktoś ma tu złe intencje itd. Porażająca (jak dla mnie) jest jednak łatwość w ferowaniu uogólnień. Ale to jest chyba (ostatnio zwłaszcza nasz narodowa) przypadłość, tak jak nagle wielu stało się ekspertami od trybunału ;) Zwłaszcza właśnie w internecie to widać ;) Coż. Każdy ma to prawo do swojego zdania, jasne - nie sposób się z tym nie zgodzić. Ale powiem tak: jako nastolatek, albo 20-stoparoletni podlotek z problemami uczelnianymi nigdy nie przyszło by mi do głowy aby krytykować pokolenie moich rodziców, wypowiadać sie na temat ich życia, problemów , zdrady itp. - nie mając wiedzy z własnego doświadczenia. A dziś, mamy mnóstwo wypowiedzi na każdy temat w internecie (stosunki m-ludzkie, polityka, seks, wychowanie) i wszystkie w tonie eksperckim, a dla tych którzy to przezyli widać że sa to wypowiedzi często bez sensu, generalizujące w sposób co najmniej nieuprawniony, szufladkujące itd, itp. Nie uważasz , że to jest śmieszne ? I nie we właściwym czasie ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Chyba dam sobie spokój
Jateżkocham, słowa Twojej babci są bardzo mądre i niosą mocne przesłanie, jednakże ludzie dzielą się na wiele gatunków. Ja jestem z tych, które nie zdradziły i nie zdradzą. Chodzi mi i o zdradę fizyczną, i o tę psychiczną. Były okazje do flirtów, nawet i mocno dwuznacznych, ale wiedziałam, że jeśli w to wejdę, to nadejdzie dzień, że to wszystko stanie mi przed oczami i sama sobą będę gardzić. Nie umiem grać na dwa fronty. Zresztą, myślę, że byłoby po mnie od razu widać, gdybym coś takiego wywinęła, bo jestem zbyt miękka na udawanie, granie. W moich związkach było nawet tak, że temat znajomych (kumpli) nie istniał, bo nie chciałam, by ta druga połowa "dopisała niepotrzebny scenariusz". Dziwne, że umiałam i chciałam opierać się innym mężczyznom, kiedy byłam w związku, a moi ex mieli z tym problem, jak się później okazało. Mimo, iż zapewniali o czymś kompletnie innym. Temat zdrady jest dla mnie kategorycznym zamknięciem związku. Z wielu przyczyn. Mimo, iż nie da się odkochać równie szybko, jak go zamknąć, ech...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Chyba dam sobie spokój
Inny On, wiesz, myślę, że rzeczą normalną jest przeżywanie na swój sposób swojego pokolenia, wieku, dorobku życiowego. Mam 25 lat, nie jestem ani mężatką, ani rozwódką, a wdową-tym bardziej. Dzieci też nie mam, więc i babcią być nie mogę, hehehe. Chodzi mi o to, że, oczywiście, masz rację, każdy ma swoje prawdy życiowe, obojętnie, w jakim jest wieku. Bardzo lubię rozmawiać z osobami starszymi na temat, właśnie, stosunków międzyludzkich lub miłości. Lubię ich słuchać. Podoba mi bardzo się ten styl myślenia, mimo, że jest kompletnie niedzisiejszy. Natomiast, co zauważyłam, to starsze pokolenie bardzo gani teraźniejsze. Są wzburzeni "prowadzeniem się" młodych. Bywają przypadki wyrozumiałości, ale to rzadkie. Co chcę przez to wszystko powiedzieć? Fakt, by przeżyć daną sytuację, najlepiej byłoby "wejść w buty" naszych rodziców, babć, sąsiadek. Ferować wedle wieku i doświadczeń, a nie, mając +20, +30 lat. Ale, dlaczego nie mamy mówić o tym, co nas boli, z czym się nie zgadzamy, co nas śmieszy? Głos może zabrać każd

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Chyba dam sobie spokój
(DOKOŃCZENIE) każdy. Jestem zdania, że, jeśli ma się to prawo głosu, to trzeba z niego korzystać, nawet, jeśli "nie ma się pojęcia", o czym pisze. Jeśli, na przykład, 10-latka napisałaby na jakimś tam forum, że "nigdy nie będzie mieć dzieci", to, albo tego-w dorosłym życiu-dotrzyma, albo, już kilka lat później, zostanie mamą. To taki przykład z "czapy". Ja, i tu przykład z mojego życia, będąc dzieckiem, naoglądałam się sporo nieprzyjemnych sytuacji. Powiedziałam sobie wtedy, że nigdy, przenigdy nie dopuszczę do podobnych scen w swoim związku. I tego się trzymam do dziś. Wszystko jest kwestią przeżycia, danej obietnicy, a także-obserwowania świata. Patrząc na zachowania innych, można je albo powielić, albo odrzucić. Są nauką. Z ludzkich słów także można sporo się dowiedzieć. To, że ktoś na własnej skórze czegoś nie doświadczył, nie znaczy, że ma milczeć. Takie jest moje zdanie. Życzę Wszystkim spokojnej nocy; odezwę się jutro. W sumie, to za kilka godzin, bo zaraz północ, hehehe. Dziękuję za Wasze komentarze.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość 1234567
inny on ludzie zawsze widza i osadzają rzeczy z własnej perspektywy. Jest takie powiedzenie,ze najedzony nigdy nie zrozumie głodnego, czyli człowiek, który mało przeżył nie jest w stanie zrozumieć postępowania innych ludzi, widzi tylko efekt ale nie docieka przyczyny. Pada tu wiele stwierdzeń ,ze pokolenie naszych rodziców , naszych dziadków było lepsze a to nie jest prawda. Oni byli inni ale nie lepsi od nas,rozwody , zdrady były tylko większość nie wychodziła na światło dzienne a nawet były zamiatane pod dywan. Dawne pary w obliczu zdrady nie podejmowały pochopnie decyzji o rozwodzie, im bogatsze, bardziej wykształcone małżeństwo trwało w zwiazku dla rodziny. Bylo tez mniej wyborów, teraz każdy ma do wyboru wiele dróg życia i efekt jest taki ,ze ciężko jest wybrać taką, którą chce się iść. Obecnie zdobycie wykształcenia nie jest problemem, wyjazd za granice to już norma, zakładanie rodziny nie jest już wymagane przez społeczeństwo. Młodzi ludzie chcą czerpać z życia całymi garściami bo maja takie możliwości ale nigdy nie można mieć wszystkiego bo czasami nie da się pogodzić jednego z drugim. Do tego wszystkiego dochodzi wychowanie, charakter, predyspozycje. Młodzi ludzie zawsze w każdej epoce byli idealistami, marzycielami idącymi za wielkimi hasłami, chcieli żyć inaczej niż ich rodzice a starsi zawsze narzekali na młode pokolenie, ze wyrywne, zdemoralizowane , ze oni w ich wieku to już robili to czy tamto, tak jak w tym powiedzeniu "zapomniał byk jak cielęciem był" ;) Czasy zmieniają się ale ludzie nie za bardzo , ludzie jedynie przystosowują się do danych realiów.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość 1234567
Taki fajny dowcip znalazłam o widzeniu z własnej perspektywy ;) Moskwa. Zima. Śnieg. Chłopczyk rzuca śnieżkami. Nagle - brzęk tłuczonego szkła. Wybiega stróż, prawdziwy stróż - o surowej minie, z miotłą i goni chłopca. Chłopiec ucieka przed nim i myśli: - Po co? Po co mi to wszystko? Po co mi ten cały image dziecka ulicy, te śnieżki, ci koledzy... Po co? Przecież odrobiłem już wszystkie lekcje i mógłbym leżeć w domu na łóżku i czytać książkę mego ulubionego pisarza - Ernesta Hemingwaya... Hawana. Ernest Hemingway siedzi w swym pokoju, w ogromnej willi, dopisuje ostatnie zdanie kolejnego romansu i myśli: - Po co? Po co mi to wszystko? O, jakże dość już mam tego wszystkiego! Tej Kuby, tych plaż, bananów, trzciny cukrowej, upałów i tych ludzi! Przecież mógłbym być w Paryżu. Mógłbym ze swoim najlepszym przyjacielem, Andre Maurois, w towarzystwie dwóch pięknych kurtyzan, popijając poranny aperitif prowadzić dysputy o sensie życia... Paryż. Andre Maurois leży w sypialni na ogromnym łożu. Gładząc kształtne biodro pięknej kurtyzany i popijając poranny aperitif myśli: - Po co? Po co mi to wszystko? Ten cały Paryż, ci grubi Francuzi, te tępe kurtyzany... Dość mam tej wieży Eiffla, z której plują mi na głowę! Mógłbym przecież być w Moskwie, gdzie mróz, śnieg, siedzieć u mego przyjaciela, Andrieja Płatonowa, przy szklance wódki i dyskutować o sensie życia... Moskwa... Zima... Śnieg... Andriej Płatonow... W czapce uszance... W walonkach... Z miotłą... Goni małego chłopca i myśli: - Ku*wa! Jak dogonię, to zaj**ię gnoja!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość 1234567
Dla zrozumienia pewnych schematów postępowania podam pewien przykład. Znajdujesz prace, na początku czujesz się jakbyś pana Boga za nogi złapała ale po jakimś czasie okazuje się ,ze ta praca taka super nie jest. Co robisz? Nadal pracujesz w tej samej firmie , nie zwalniasz się tylko szukasz czegoś nowego. Jak znajdziesz coś nowego , lepszego to dajesz wypowiedzenie i odchodzisz. To jest zasada liny, do póki mamy line w reku nadal ja trzymamy choć wcale nie jesteśmy z niej zadowoleni, puszczamy dopiero gdy już mamy nowa line w drugiej dłoni. Ta zasada tez jest w związkach. Nie mowie ,ze to dobra zasada ale tak to mniej więcej wygląda, ludzie nie maja odwagi zrezygnować z czegoś co ich lekko uwiera do póki na horyzoncie nie widać czegoś nowego.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Spoko dowcip ;D inny on oczywiście, że średnia wieku na tym forum nie przekracza 35, nie wiem czy przekracza 25, oczywiście, że uogólniamy, nie da się generalnie nie uogólniać na formowych dyskusjach, nie da się na takie tematy dyskutować bez określenia różnych powszechnie występujących schematów, jeśli wyjdziemy z założenia, że każdy jest inny to o czym tu dyskutować? To by było bez sensu... Skąd mamy wiedzę? Przecież żyjemy w tym samym świecie Nie wiem czy uważasz, że temat małżeństw jest zarezerwowany wyłącznie dla ludzi z długim stażem w małżeństwie? To by było bez sensu... Nie wiem, o co Ci chodzi, z tym naszym najeżdżaniem na "pokolenie naszych rodziców"? Mam rozumieć, że wg Ciebie nic nie jest takie proste? Wpadniemy w "życie", stracimy nasze ideały a słabości, których w internecie nie ma, wyjdą na wierzch? Fajnie by było gdybyś się wypowiedział, w temacie, nie tylko o nas. I jeszcze co do: "pogląd że wszyscy inni sa źli i winni a my nie ??? Que ? Sie pytam ?" No widzisz, na takim etapie jesteśmy, że dzielimy się jednoznacznie na zranionych i raniących (no i jeszcze absolutnie niedoświadczonych), i tutaj piszą głównie Ci pierwsi. Póki co nikogo nie skrzywdziliśmy, w świecie, w którym nie brakuje zła i słabości. Czy chodzi Ci o to, że z wiekiem i doświadczeniem, z cierpieniem i pokusami złamią się nasze wartości i przejrzymy na oczy, że nic nie jest klarowne? Każdy jest mieszanką niezliczonej ilości niezwiązanych ze sobą cech? Jeśli tak to ja się z Tobą nie zgadzam. A jeśli nie, to nie męcz nas teoretyków, tylko po prostu się wypowiedz, bo podpisanie się pod tym, że wszyscy mają swoje wzloty i upadki, są silni i słabi psychicznie, popełniają błędy i w każdym związku są problemy, to trochę uogólnianie ^^ W dobrym związku są problemy, w patologicznym związku też są problemy, ale to nie znaczy to samo...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zwykły gość m
Dzień dobry . Wczoraj troszkę zajęty byłem i tylko na 1 wpis udało się odpowiedzieć postanowiłem dodać literkę by odróżniało mnie w jakiś sposób chodź i tak wiadomo kiedy i kto pisze mimo wszystko,na logowanie za wcześnie inny on wczoraj zgadzam się ale nie całkiem wiek nie jest wyznacznikiem zadnej wiedzy życiowej ,znam sporo ludzi ok 30 lat doświadczonych tak przez życie ze maja wiedzę jak 50latkowie i odwrotnie sporo "dzieci " w wieku 50lat oni nigdy nie dorosli, dlatego chyba sam sobie zaprzeczasz , przypominasz mi kogoś znajomego z tego forum . dla wyjaśnienia to ja pisałem o chłopcach ,facetach i mężczyznach to taka moja teoria i nie musi byc prawdziwa jak kazda teoria ale ma dużo sensu . i mam nadzieję że wychowałem tak swoich synów (co było bardzo trudne do samotnego rodzica ) by byli naprawdę mężczyznami nie chłopcami ale to czas pokaże czy mam rację a wiec mam juz swoje lata i jakiś bagaż doświadczeń w większości tych mocnych i złych ale też pięknych chwil pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zwykły gość m
gość 1234567 dziś czy to nie za wygodna postawa z tą liną , jeszcze co do pracy można ją stosować ale do zwiazku to przegięcie i to lekko powiedziane użył bym słowa wulgarnego ale to zbędne tu na forum . Ja nawet w stosunku do pracy jej nie stosuje 2x zastosowałem natychmiastowe odejście jak coś mi się nie podobało raz miałem problem bo nie mogłem przez 3 miesiace znaleść nowej , nie znoszę w pracy chamstwa czy złej atmosfery taki jestem . pracodawcy zawsze się dziwili dlaczego sam 1 umowę miesieczną przedłużałem o 3 miesiące odmawiałem na stałe , był jeden powód musiałem poznać i zaakceptować ludzi z którymi pracuje i dobrze się czuć w niej ,paradoks jak na dzisiejsze czasy a niektórzy powiedzą głupota ale jak pomyślicie to wcale taka nie jest, rośnie szacunek i inne spojrzenie i pracodawcy i ludzi , nie dorabiajcie teorii że nie kazdy sobie moze na to pozwolić bo może nawet w trudnej sytuacji gdy nie ma co do gara włożyć przerabiałem i to mając na utrzymaniu 2 dzieci dorabiałem na czarno szukajac odpowiedniej pracy by na stałe coś mieć

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość 1244567
zwykły gość m dziś Możesz to nazwać jak chcesz co nie zmienia faktu, że tak ludzie postępują. Ja napisałam o sytuacji gdzie tylko lekko uwiera a są sytuację gdzie jest totalne dno i 2 metry mułu a osoby tkwiące w tym nadal trzymają kurczowo line i nie mają odwagi puścić jej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość inny on
W ogóle się o tym tu nie mówiło, ale są przecież dzieci. To jest głównie te "2m mułu". Pisano tu dużo o związkach, a to że ten miał ich 5 a tamten 3.. i już wszystko wie, ale nikt nie napisał o dzieciach. Stąd moja uwaga o średniej wieku i nieuprawnionych uogólnieniach nt małżeństwa, zdrady itp. Oczywiście że to sie zdarza, i nazywanie ludzi którym zdarzyło zakochać sie mając za sobą 10-15 lat małżeństwa- k...ami czy ku..wiarzami nie świadczy wg mnie o "konsekwencji ideałów" czy "twardości charakteru"- tylko o niedojrzałości właśnie do tego aby zrozumieć że takie rzeczy się dzieją. I są i piękne i trudne, ale te decyzje i wybory - je może oceniac ktoś kto to przechodził. Takie jest moje zdanie.. Co może o tym wiedzieć 25- latka, bezdzietna, bez stażu małżeńskiego ? Może tylko gdybać - i takim tonie sie powinna wypowiadać a nie w eksperckim.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Chyba dam sobie spokój
Witam Was ponownie i dziękuję za kolejne wypowiedzi. Przypadek, o którym napisałaś, 1234567, jest częsty, to prawda. Nie wiem tylko, skąd to się bierze. Strach przed samotnością, zemstą? Trwanie w nadziei, że może jeszcze nie wszystko stracone, że nadejdzie rozmowa, która wszystko wyprostuje? A może-obawy, że prawda może bardzo skrzywdzić tę drugą osobę, dlatego "lepsze" będzie milczenie? Poznałam sporo osób, które-żyjąc w niewiedzy-uważały, że wszystko jest dobrze, normalnie. Zresztą, i ja miałam podobny przypadek: facet nie mógł się zdecydować. Wyglądało to tak, że ma ogólną radochę z faktu, że otacza go wianek dziewczyn. No, ale w porę się ocknęłam. I sama mu podziękowałam. Po niektórych osobach od razu widać, że coś jest nie tak. Inni, natomiast, będą się zarzekać na przeróżne świętości, bezczelnie kłamiąc w oczy. Najgorsze jest to, że, gdy zraniona osoba dowie się całej prawdy, może okupić to nie lada cierpieniem. Złamane poczucie własnej wartości, zagubienie, odczucie wielkiej krzywdy, zdrady, pretensje

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Chyba dam sobie spokój
(DOKOŃCZENIE) do całego świata. Niektórzy są naprawdę wyrachowani w swoich zachowaniach. Nie patrzą na ból i cierpienie innych, tylko na siebie, na to, by to jemu było jak najlepiej. Faktem jest, że wiele związków się sypie, bo brakuje w nich rozmowy, wsparcia, czułości, bycia-po prostu. Ale, co, jeśli to albo kobieta, albo mężczyzna daje z siebie sto procent, a druga połowa uważa, że to, hm, za mało? Że ona/on starać się nie musi, bo wystarczy, jak jedna osoba robi to za te dwie? To jest dopiero chory cyrk. O ile ktoś w porę z tego ucieknie, to dobrze, ale co, jeśli ten, kto kocha, będzie to starał się znieść i czekać na naprawę/wypracowanie kompromisu, a, po jakimś czasie, okaże się, że ten, który tak bardzo kochał-był oszukiwany, zdradzany, bo "tak było wygodniej i nie trzeba było się tyle starać przynajmniej"? Poznałam takie pary. U mnie polegało to na tym, że nie powiedziano mi "ani 'be', ani 'me' ". Nic. Po prostu: byli i poszli. A starałam się niezmiennie tak samo, w każdym związku. Prawda docierała do

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Chyba dam sobie spokój
(DOKOŃCZENIE) mnie dopiero na końcu. Ci, którzy o tym wiedzieli, zostali przeze mnie, w przypływie wściekłości i żalu, "wykreśleni" z listy znajomych i przyjaciół, mimo, iż, dopiero po jakimś czasie, dotarło do mnie, że oni nie byli winni. Winni byli, od początku do końca, moi ex. Zabrakło mi wyjaśnień z ich strony właśnie. A nie-ze strony przyjaciół. To nie z nimi byłam w związkach... Ale wracając do tematu. Zostałam wychowana, że lepiej jest usłyszeć gorzką, przykrą i smutną prawdę (która zaboli, bo to nieuniknione i logiczne), niż kłamstwo, które jest zawijane w dobre, słodkie słowa (bo, gdy wyjdzie ono na jaw, będzie bolało jeszcze bardziej). Gdyby moi byli zagrali fair, przychodząc i mówiąc tak, jak jest i co czują, myślę, że to wszystko miałoby dziś zupełnie inny wymiar. No, ale oni woleli uciec w kłamstwo, odejście bez żadnego słowa, ba, w zdradę. A tego nie da się tak łatwo zapomnieć, to zostaje w człowieku... OK, znikam na kilka godzin, ale będę tu jeszcze dzisiaj. Życzę dobrego dnia Wszystkim. : - )

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zwykły gość m
inny on dziś Wiem i rozumiem o czym piszesz takie rzeczy naprawdę sie zdarzają tylko jedno ale czy aż tak łatwo sie zakochać raczej nie to nie działa natychmiast owszem jest piękne i każdy powinien mieć granice gdy jest w związku stałym by nie zabrnąć za daleko skąd nie ma powrotu, inaczej nie miało by sensu zakładać rodziny ,mieć dzieci ,to nie zabawki czy rzeczy nie kazdy ma te granice a czasem sami je likwidują w pogoni za czymś co sami zatracili lub nie chce im sie poprawić w zwiazku . To trudne wybory i raczej jest w nich gorycz a gdy są dzieci i tragedie ,traumy co zawsze pozostawia pietno na całe życie w osobach co ich to dotknęło . ja sam po rozwodzie chodź miałem okazje i nie stroniłem od kobiet nie zwiazałem się z żadną i nie przyprowadziłem do domu właśnie przez dzieci by nie zmuszać nikogo do moich wyborów moze to i głupie ale unikałem tego to było trudne i miałem doły nieziemskie ale to był mój wybór , dopiero jak dorosły pozwoliłem sobie na jakiś tam zwiazek . wiem że są inne przypadki czy patologia ale mówimy o normalnych zwiazkach nie wchodzmy w dyskusje nad marginesem . kręgosłup ludzi co zdradzają czy odchodzą z dnia na dzień po iluś tam latach małżeństwa powiedzmy otwarcie nie mają go wcale takie moje zdanie . a tłumaczenie że się taka osoba się zakochała i to wyjaśnia wszystko i ją usprawiedliwia jest gorzej jak żałosne i wyjaśnia że nie nadaje sie do zwiazku bo rozwojem jest w wieku dziecka . Dziś za łatwo wszystko usprawiedliwiamy tym sloganem miłość ,szczęście a nad tym trzeba pracowac ciagle non stop ci co tego nie umieja są coraz w nowych zwiazkach jak motylki znikną , ale kto ma nas nauczyć kochać pracować nad zwiazkiem z kogo brać przykład jak 2/3 współczesnych rodzin to rozbite łatane rodziny , to jest przykre brak odpowiedzialności ze nie żyjemy tylko dla siebie ale i tez dla partnera ,dzieci . do tego dochodzi aprobata juz nie cicha a jawna społeczeństwa , zostaw , zdrać ,olej masz to tego prawo szukaj szczęścia nawet po krzywdzie czy trupach.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
haha typowe stereotypowe zwiazki sa toksyczne i niezdrowe w cholere taka jest prawda , ludzie kur i tak sie beda gubic bo gowno maja pojeciec jak to ma wygladac bo skad czerpia jakiekolwiek obiektywne podejscie? z kosciola? z filmow? od innych ludzi? wy sobie ludzie nie zdajecie sprawy ze milosc 3 kobiet do jednego faceta jest normalna i kiedys byla czyms normalnym , jak kur wiernosc wobec czego wobec boga?jasne ze mozna z jednym byc tylko

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość inna Asia
Inny On Widzisz mam trochę więcej niż 25 lat - czy wiem coś o życiu? Wiem jedno, jeśli jesteś z kimś w związku to nie zdradzasz. Odchodzisz, ale nie zdradzasz!!! A tekst o dzieciach jest moim ulubionym tekstem :D Jak żona/mąż zdradza to myśli wówczas o dzieciach i o tym jaką krzywdę im funduję??? Nie sądzę :P O dzieciach zaczyna myśleć jak zdrada wychodzi na jaw i wówczas ten słynny tekst: "dla dobra dziećmi bądźmy dalej rodziną". Dlatego dla mnie ten co zdradza zawsze będzie kur/wa albo kurw/arzem i nie przekonają mnie teksty o "nagłym zakochaniu". Aby się w kimś zakochać potrzeba wspólnie spędzonego czasu - to nie jest strzał pioruna. Czyli jeśli poświęcasz czas tej trzeciej osobie tzn. że nie poświęcasz go żonie albo tym jakże ukochanym dzieciom - więc z łaski swojej nie gadaj głupot. Zdrada zawsze jest efektem problemów w związku, albo niedopasowania, albo gen kurw/iarza, kur/wy - nie ma innych powodów. I kilka słów do kobietki, która z cichego i niepewnego siebie zrobiła fajnego faceta. Nie chcę się wymądrzać, ale to też jest zasadą. Wiążesz się z kimś zahukanym - przy tobie "rozkwita", nabiera pewności siebie, zaczynają dostrzegać ją/jego inne osoby i zaczynają się problemy, bo nagle ta cicha osoba dochodzi do wniosku, że stać ją/go na kogoś lepszego :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość inna Asia
I kończąc moją poprzednią wypowiedź, ktoś wcześniej napisał, że związek to praca. Nieustająca praca. Każdego dnia! Tak niewiele trzeba aby jedno złe słowo czy brak dobrego słowa zachwiała równowagę. Z tego co zauważyłam u siebie początek końca zaczynał się w momencie, kiedy jedno zaczęło traktować coś za "pewnik", przestało doceniać np. to, że ona wstaje 10 minut przed nim aby zrobić śniadanie, albo on zaprowadził jej samochód do warsztatu na przegląd - bo tak się utarło, że ona jest od śniadań, a on od samochodu. Otóż nie!!! Jedno i drugie poświęca swój czas aby drugie miało trochę tego czasu dla siebie!!! I czasem zwykłe "dziękuję" potrafi działać cuda. Niby bzdura, ale wierzcie lub nie z takich "bzdur" składa się całe nasze życie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×