Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Chyba dam sobie spokój

W swoich związkach zawsze byłam lojalna, uczciwa, wierna i dobra

Polecane posty

Gość Chyba dam sobie spokój
(DOKOŃCZENIE) zagubieni, nieszczęśliwi, po przejściach, trudnych doświadczeniach życiowych, niezrozumieni, cierpiący na swoje własne, hm, "zawyżone" ego, nie umiejący słuchać i rozmawiać, itd., itp., uciekają w zdrady. To, oczywiście, nie wszystkie "cechy", bo można byłoby tutaj dopisać ich jeszcze wiele. Jeśli ktoś nie umie sobie z tym poradzić, to dlaczego "wciąga" w to osoby, które, rzekomo, kocha? Przypominam, że cały czas patrzę na ten temat poprzez pryzmat uczuć, a nie-biologii. W związkach kieruję się rozumem i sercem, dlatego też-moje wpisy mogą takie być (i, zapewne, są od początku, bo o seksie pisałam niewiele). Nie chcę być już nigdy więcej z kimś, kto będzie uważał, że "jestem jedyna", a prawda będzie zupełnie inna. Przerażająca i smutna. Dla mnie-nie do przejścia. Gdyby 100% mężczyzn miało poglądy takie, jakie są przedstawiane, między innymi, na tym forum, to jak wyglądałby ten świat? Jak wyglądałby świat, gdzie "rację" miałaby wyłącznie sama biologia, a uczucia wyższe-wyginęłyby, jak dinozaury?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Chyba dam sobie spokój
(DOKOŃCZENIE) Żw24, dziękuję. Widzisz, temat przekroczył już 600 odpowiedzi, czego bym się nie spodziewała w najśmielszych snach. Ale bardzo się cieszę, że jest on sukcesywnie "podnoszony". To miłe i pomocne. Pomocne, ponieważ, dzięki temu, Zainteresowani mogą go przeczytać, wypowiedzieć się, coś przemyśleć. A Niezainteresowani-wyśmiać go, opluć, szukać dziury w całym, przyczepić się nieistotnego szczegółu, który będzie rozprawą na kolejne kilka stron, hahaha. Nie, no, to był żart, oczywiście. To prawda-najgorzej, kiedy człowiek zagubi się w gąszczu wypowiedzi i stron, które ominął z powodu przerwy w odwiedzaniu forum. Przechodziłam przez to, ale na innym portalu, hehehe. Nie wiem, jak Kafeteria wygląda "w komputerze", bo nigdy z tej formy nie korzystałam, ale w mobilnej można się połapać. Mój temat nie ma setek stron, jak to wygląda u innych, kilkunasto/kilkuletnich, więc i problem wydaje się mniejszy. Mój Boże, ale co to, w ogóle, za problem, hahaha. Forum trzeba traktować, jak przyjemność, wyluzowanie się.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gościuwa7777
Mam dokładnie tak samo jak autorka wątku. Z czasem dochodzę do wniosku, że coś w tym jest, że nie warto być zbyt dobrym, a faceci faktycznie kochają zołzy. Tylko, że jeśli człowiek jest z natury dobry i ma zasady wewnątrz siebie to nagle nie stanie się wredną, obojętną zołzą. Gdy jesteśmy zbyt dobrzy i czuli itd to tak jakbyśmy wystawilai tyłek na kopniaka- w końcu ktoś kopnie. Chciałabym się nauczyć żyć w zgodzie za swoją dobrą, empatyczną itd naturą, ale troszkę to przytemperować, żeby nie wystawiać tego przysłowiowego tyłka do kopania i umieć zachować choć troszkę obojętności i dystansu. No ale jak kogoś kocham to mimowolnie oddaję całą siebie i nie umiem tego kontrolować i nagle nie ugotować czegoś pysznego ani nie spytać o coś z troską, żeby pokazać obojętność... To takie banalne przykłady, ale może zrozumiecie. Chyba nie da się zmienić w gorszą osobę. Można popaść w obojęność taką ogólną, w osamotnienie, w rezygnację i nawet taką ogólną wrogość do płci przeciwnej, ale w momencie gdy znów zacznie nam na kimś zależeć to znów będziemy tacy sami czyli czuli, dobrzy itd... I znów oddamy się w 100%. Może kiedyś trafi swój na swego, może wszystko "tak miało być" i ten czas zanim poznamy drugą połówkę musiał być wypełniony pomyłkami, żeby potem w danej chwili być wolnym na poznanie tej właściwej osoby :) I też bardziej wtedy się docenimy nawzajem. Teraz nam się wydaje, że boimy się zaufać, ale jak spotkamy tę właściwą osobę to myślę, że to wszystko zniknie i będziemy znów jak czysta kartka i będzie pięknie :) Być może ten ktoś będzie cudowną osobą i np będzie nam pomagał zapomnieć o urazach, nie będzie dawał powodów do zmartwień czy zazdrości- będzie po prostu pięknie :) Wiem, że jest masa powalonych facetów, kobiet też, ale jest też wiele cudownych. Resztkami sił staram się w to wierzyć :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Chyba dam sobie spokój
Gościuwa7777, dziękuję za Twój wpis. Czuję, że jesteśmy do siebie podobne pod względem myślenia, pragnień i marzeń. Ja też uważam, że nie da się kochać "na pół gwizdka". Albo jest się w związku, albo nie. I kocha się tę drugą połówkę wraz z jej zaletami oraz wadami; za całokształt. Kto wie, może będzie tak, jak piszesz, że, gdy spotkamy na swojej drodze człowieka, który Nas w pełni zauroczy, przestaniemy myśleć o przeszłości, o całym bólu, który powstał dzięki Naszym byłym? Ale to musiałby być "grom z jasnego nieba", ba, "tsunami", hehehe. Może będzie tak, jak w tych ckliwych, mdłych, infantylnych komediach romantycznych? A może, wręcz przeciwnie, to prawdziwe uczucie przyjdzie w trudnym dla Nas momencie, w totalnej beznadziei? Scenariuszy może być wiele. Najważniejsze, to wierzyć w miłość. Nie dać wygasnąć nadziei, że jeszcze nie wszystko stracone. Ta myśl daje "kopa", ale, również, sporo strachu. Bo, chcąc, nie chcąc, wspomnienia dają o sobie znać. A ile ran, zawiedzionego zaufania może znieść człowiek?...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Hej :) Ja mam 26 lat i chyba się poddaje. Nie byłam nigdy zdradzona i nigdy nie zdradzilam ale nigdy nie narzekalam na zainteresowanie płci przeciwnej. Niestety, większość panów którzy mną są interesowali byli w związkach i jak tylko się dowiadywałam to kontakt się kończył. Dla mnie to brak szacunku ze strony faceta jak ma dziewczynę i zarywa do innej. Brał szacunku do obu dziewczyn. Ostatni przyklad: zainteresował się mną kolega z pracy. Przez 6 miesięcy nawet nie wspomniał że z kimś jest (juz 10 lat). Zawsze o swoich planach mówił w liczbie pojedynczej: "byłem na wakacjach, poszedłem na urodziny kolegi" a na Facebooku był zawsze otagowany z dziewczyną (ale co ciekawe te zdjęcia magicznie i szybko znikały) potem porownalismy fb z koleżanką i okazało się ze mnie zablokował i widziałam tylko jego publiczne posty. Malo tego ostatnio wspomniał ze idzie na imprezę z siostrą, tak się stało ze tez trafilam na ta sama imprezę (zdecydowalam 2 godz przed) i co? Pojawił się z dziewczyna :D Był zmieszany i przez cały wieczór się wiercil i nawet nie mógł mi spojrzeć w oczy. Dodam ze ostro ze mną flirtowal przez ostatnie 6 miesięcy ale nie jest w moim typie wiec nie za bardzo mnie to obchodzi. Nie rozumiem tylko po co to ukrywanie i na co on liczył. Przez takie zagrywki trace wiarę i naprawdę mam dość.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gościuwa7777
Nie chcę nikogo dobijać, ale co do wypowiedzi poprzedniczki- ja takich przypadków doświadczyłam wiele- na sobie bądź byłam świadkiem. Np jestem sobie na imprezie, zagaduje do mnie gościu, chwilę rozmawiamy, pytam się czy ma dziewczynę, on mówi, że nie no i dalej rozmawiamy. Nagle podchodzi do niego jakiś jego "życzliwy" kolega i przy mnie z tekstem do tamtego " Cześć stary, kope lat! Co tam u Ciebie? A co u żony i dziecka?" :D Tamten głowa w dół... A ja się tylko kpiąco uśmiechnęłam i odeszłam. No ale w sumie, dziewczyny nie miał ;) Podobnych sytuacji było kilka... Jakoś nie zauważyłam, żebym miała na czole napisane "rzecz do zabiawienia się, a potem można spokojnie wrócić do żony/dziewczyny." Albo inny przykład, ciut drastyczny- znajoma dowiedziała się o zdradzie w ten sposób, że poszła sobie do ginekologa i okazało się, że ma chorobę weneryczną- ona była mu wierna, jak widać on nie bardzo... Wiem, że nie wszyscy tacy są, dlatego nie skreślam całości rodu męskiego. Bycie singlem nie jest takie złe, lepsze to niż bycie w złym związku, a widuję takich sporo.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Chyba dam sobie spokój
Dziewczyny, poruszyłyście bardzo ważną kwestię, która, niestety, nie jest rzadkością, ba, wręcz przeciwnie-coraz częściej można usłyszeć o takich przypadkach. Na szczęście, nie przeżyłam tego na własnej skórze (przynajmniej mam taką gorącą nadzieję...), ale Wasze historie są naprawdę porażające. Winą męża/narzeczonego/zajętego mężczyzny jest to, że "dopuszcza do siebie" kobietę, która nie ma zielonego pojęcia o istnieniu jego żony/narzeczonej/partnerki i/lub ich dzieci. I wtedy, gdy coś tak okrutnego się wyda, ów zraniona i pokrzywdzona kobieta ma prawo być w szoku, bo nie chciała wejść w związek z kimś, kto jest zajęty. To wina genialnie "kamuflującego się", nie-nic nie podejrzewającej. Gdy pomyślę sobie, że coś takiego może przytrafić się i mnie, to ogarnia mnie bezsilność, niemoc. Bo pierścionek/obrączkę można zdjąć. Ba, nawet imienny tatuaż (jeśli któryś będzie takowy posiadał)-jakoś wytłumaczyć, rzecz jasna-na swoją korzyść. Nikomu tego nie życzę, bo nie każda kobieta ma "charakter kochanki". Mnie "zjadł

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Chyba dam sobie spokój
(DOKOŃCZENIE) "zjadłyby" wyrzuty sumienia. Nigdy nie przeszło mi nawet przez myśl, bym miała odebrać drugiej kobiecie jej ukochanego. Nie po tym, co przeszłam i czego wysłuchałam. Owszem, wielu, bardzo wielu zajętych mężczyzn jest sympatycznych, elokwentnych, wrażliwych, przystojnych, no, po prostu super pod wieloma względami, ale to nie upoważnia ani mnie, ani żadnej innej, by odebrała szczęście osobie, która oddała całą siebie w związek z takim właśnie człowiekiem. "GPS" na palcu lub "wywiad środowiskowy" jest dla mnie podstawą. Zawsze tak było. No, ale, jak pisałam, niektórzy są tak wyrachowani, że do perfekcji mają opanowane sztuki ukrywania prawdy. I wtedy można wpaść w ogromną pułapkę, która zniszczy życie wielu osobom. Nie z winy zakochanej i Bogu ducha winnej kobiety. Zresztą, ten sam problem może dotyczyć (o ile już nie dotyczy) mężczyzn, którzy wpadną w podobne "sidła", zarzucone przez "samotne i szukające miłości". Ach, to takie przykre, że dochodzi do tego typu perfidnych oszustw. Brak na to słów.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gościuwa7777
...Jeszcze jedna okrutna wręcz sytuacja mi się przypomniała... Kuzynka mojej przyjaciółki- poznała faceta, zostali parą, niemal codziennie bywał u niej w domu, trwało to 3 miesiące. W takim czasie można naprawdę już się zaangażować. Pracowali razem, ale nie afiszowali się ze związkiem- często tak jest, czasem lepiej, że reszta nie wie, zwłaszcza gdy to początki i przeważnie nie ma w tym nic dziwnego, ale... Któregoś dnia ona przychodzi do pracy po tych 3 miesiącach, nadal będąc z nim w związku i pełni szczęścia i słyszy jak jedna z koleżanek z pracy mówi do reszty- "zgadnijcie kogo widziałam wczoraj na kursie przedmałżeńskim z narzeczoną w ciąży??" I tu padło imię "chłopaka" tej dziewczyny... Gdyby nie dowiedziała się wtedy to ciekawe kiedy i jak by jej powiedział, że jest "troszkę" zajęty?? W dniu swojego ślubu z tamtą?? Czy może po narodzinach dziecka?? A może w dniu jego komunii?? :/ Ja rozumiem, że biedaczek może "wpadł" z niewłaściwą osobą i nic do niej nie czuł, a w tej nowej się zakochał, ale to go absolutnie w żaden sposób nie tłumaczy...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Chyba dam sobie spokój
Gościuwa7777, chyba trafiłam ze swoim nickiem w dziesiątkę, ekhm. Ale tak bardziej serio: każdy z tych przypadków jest niesamowicie bolesny. Nie każdy ma "skórę nosorożca", by, po takich przeżyciach, bez problemu wszedł w nowy związek. Ci, którzy są bardziej emocjonalni, uczuciowi, będą dłuuugo do siebie dochodzić, a i tak, już na stałe, będą mieli "zakodowane", że ta krzywda może (choć, rzecz jasna, nie musi) się powtórzyć. Myślę, że zdradzony i upokorzony człowiek ma w sobie więcej przezorności, jest bardziej wyczulony na słowa i czyny ukochanej osoby. Jeśli nie pokona tego szczere uczucie, zapewnienia o miłości, a może i nawet-terapia, to ktoś taki nigdy nie będzie szczęśliwy, bo wszędzie będzie doszukiwał się podstępu, czy innych chorych, nieuzasadnionych, "jazd". Mimo, że od kilku lat nie jestem z nikim w związku, myślę, że nie jest ze mną tak źle, jeśli chodzi o "stan psychiczny-pozwiązkowy", ale każdy jest inny i dochodzi do siebie na swój sposób po tak traumatycznych przeżyciach. Są tacy, po których c

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Chyba dam sobie spokój
(DOKOŃCZENIE) coś takiego spływa, jak po kaczce, a są i tacy, którzy już zawsze będą się bać, że to się może powtórzyć. Ja też mam w sobie ten strach, ale mam też i poczucie, że jeśli się mu poddam w całości, nigdy nie zbuduję nic trwałego, silnego. No, ale muszę też mieć pewność, że osoba, którą pokocham, będzie ze mną i wobec mnie zawsze szczera, lojalna, uczciwa. Wierzę, że miłość może uleczyć wiele ran i obaw, ale to wszystko musi mieć sens, siłę, być pewnikiem, nie może być zachwiane. No, ale, powyższe posty nie napawają optymizmem, niestety. I koło się zamyka. Wiem, że związek jest ciężką, codzienną pracą, ale ona musi nieść radość, a nie-strach. Jaki sens miałaby miłość, gdyby była codziennie wystawiana na ciężkie próby? Owszem, życie, ogólnie, to nie tylko "słodkości", ale i trudy, jednakże-warto, by w tym wszystkim był zachowany spokój, ład. Gościuwa7777, dziękuję za Twoje wpisy oraz te porażające przykłady. Mimo wszystko-"ku pamięci" i dla przestrogi. Nie wyobrażam sobie siebie na miejscu dziewczyn.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Allbymyself
Dziewczyny, ja od kilku miesięcy jestem sama i nawet jak jakoś chłopak próbuje się zbliżyć to odrzucam. Nie jestem gotowa i nie wiem czy kiedykolwiek będę. 2och ostatnich facetów zostawiło mnie bez słowa. Z jednym z nich pracuję i jak go widzę to jakbysmy się w ogóle nigdy nie spotkali. To boli. Jak okazało się on lubi spotykać się z dziewczynami z pracy, ja jestem kolejną. Jednak ma opinię dobrego chłopaka krzywdzonego przez dziewczyny. Robi z siebie ofiarę, chodzi z kims a potem zostawia kiedy dziewczyna zaczyna cos czuć. Jak dziewczyna pyta się o co chodzi, rząda jasnego zakończenia związku to on milczy a wszystkim mówi ze dziewczyna jest wariatką....smutne ze takie rzeczy się dzieją. Smutne ze ludzie lubią takie gry i grać na kogoś uczuciach.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zdzich
Co chodzi o wiernosc uczciwosc i lojalnosc to szczerze mowiac po obu stronach jest o to trudno bylem taki przez 13lat malzenstwa i co znudzilem sie zonie teraz jestem juz 9lat po rozwodzie i niedawno poznalem interewujaca kobiete oboje jestesmy po 40 I nie wglowach nam flirty moze teraz sie ulozy warto szukac nie poddawac sie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Chyba dam sobie spokój
Allbymyself i Zdzich, przykro czyta się Wasze wpisy. To okropne, że jest Nas tak wielu, i to niezależnie od płci, czy wieku. Być z kimś tak długo, bezgranicznie mu ufać, wierzyć, trwać przy nim, a po czasie-dostać prawdziwy cios w serce. Najgorsze jest to, że człowiek bardzo chce kochać i być kochanym, ale te wszystkie negatywne przeżycia, emocje kumulują się w jedno, tworząc w psychice ogromną blokadę przed tym uczuciem. Może nie tyle uczuciem, co obawami przed każdą negatywną próbą dla nowej znajomści, czy późniejszego związku. Wiadomo, że, tworząc nową relację, trzeba się dotrzeć, poznać, zrozumieć, ale może być tak, że osoba, z którą chcielibyśmy stworzyć coś poważniejszego, nie będzie w stanie do nas dotrzeć przez rany, które zostały zadane w przeszłości, w poprzednich związkach. To też bardzo podcina skrzydła i wiarę w miłość. Pięknie jest marzyć o bezgranicznym uczuciu, jak z Harlequina, ale życie i ludzkie charaktery idą innym torem. Myślę, że wszystko zależy od siły uczucia, pragnienia bycia razem. O

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Chyba dam sobie spokój
(DOKOŃCZENIE) cechach, które wymieniłam w głównym temacie swojego wątku (na samym początku), nie wspominając, bo one muszą być pewne, jak fakt, że 1+1=2. To tak okrutnie boli, kiedy wszystkie dobre, pozytywne uczucia zostają wystawione na tak przykrą próbę. I to przez osobę, za którą moglibyśmy w ogień skoczyć, którą tak bardzo kochaliśmy, przy której czuliśmy się totalnie dobrze i bezpiecznie. Gdyby jeszcze doszło do wyjaśnień, do spokojnej, poważnej i ostatecznej rozmowy, wtedy może i ten ból byłby mniejszy, ale gdy tego brakuje lub są rzucane zdawkowe teksty, to naprawdę ciężko jest zrozumieć zachowanie tego, kogo się tak kochało. Każdy z przykładów, który jest tutaj przytaczany, jest ogromnie przykry. Współczuję, że Wy lub Wasi najbliżsi musieliście przez to przejść. Ten, kto zdradza lub/i odchodzi bez słowa wytłumaczenia, musi mieć na uwadze, że niszczy poczucie wartości, samoocenę i umiejętność bezproblemowego wejścia w nowy związek osobie, którą kiedyś tak kochał. Ba, tak kochał, że aż odszedł, ekhm...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ile ludzi, tyle charakterów. Każdy, kto będzie chciał oczywiście, trafi kiedyś na tego/ tę jedyną. Zasadą jest CHCiec ale NIE POTRZEBOWAĆ. Czyli nie robić nic na sile, nie szukać, nie zadręczać sie. Pewnego dnia pojawi sie ten ktoś w najmniej oczekiwanym momencie. Ja tego doświadczyłam i doświadczyło tego wiele koleżanek, które prosiłam zeby tak do tego podeszły. Obejrzyjcie " sekret". Dla wielu może to głupi film, ale bardzo prawdziwy i pokazujący jak wyglada " przyciąganie".

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
A co do facetów... Kobiety są bardzo podobne. My tez sie bawimy, tez miewamy przelotne romanse, i tez potrafimy ranić. Każdy kiedyś będzie szukał kogoś na stałe i na pewno każdy z nas na taką osobę trafi. A w związku nie wolno sie dać zdominować i nie wolno być jak rzep. Każdy musi mieć chwile dla siebie, kolegów czy koleżanek. Przerabiałam już związki, w których byłam na zawołanie i sama tego wymagałam i niestety, ale szybko sie mną nudzono. Trzeba być jak kobieta, kumpela i przyjaciółka w jednym. I trzeba umieć pomimo związku prowadzić tez "osobne "życie . Nie mowię tu o zdradzie czy innym związku, ale chodzi o kwestie zapatrzenia sie na jeden aspekt naszego życia i życie tylko nim. Życzę Wam wszystkim powodzenia. Na pewno los sie do was uśmiechnie, musicie w to wierzyć a jednocześnie o tym nie myślec bo same to odpychacie. A dyskoteka to najgorsze miejsce do poznawania facetów.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość 1234567
....ale może być tak, że osoba, z którą chcielibyśmy stworzyć coś poważniejszego, nie będzie w stanie do nas dotrzeć przez rany, które zostały zadane w przeszłości, w poprzednich związkach.... x Zakładasz, ze przez rany przeszłości można nie umieć zaufać, mocno pokochać. Założenie dobre ale jeżeli je stosujesz to stosuj do wszystkich. Możliwe ,ze ludzie, którzy ranią innych maja dużo ran z przeszłości, tego nigdy nie wiesz. Chcesz siebie usprawiedliwić a innych już nie bardzo. Ludzie to skomplikowane istoty i każdy jest inny ale lubimy wydawać szybkie wyroki. Ten jest zły , ten jest dobry. To takie proste, prawda.... Ja nie usprawiedliwiam ludzi gdy popełniają złe czyny ja staram się ich zrozumieć. Nie każdy jest silny, odważny, prawy, nie każdy był wychowany w kochającej rodzinie itp. Sa czyny złe ale złodziej złodziejowi nie równy. Inaczej będziemy patrzeć na człowieka, który ukradł chleb bo był głodny a inaczej na kieszonkowca, który wyda lup na alkohol. Ludzie są tylko ludźmi i nie zmienimy ich ale siebie możemy o ile będziemy chcieli. Nie mowie ,ze jesteś winna i masz się zmienić bo tak nie jest, bardzo dobrze ,ze chcesz być sobą i być dobrym człowiekiem. Myślę tylko, ze nie każdy ma to szczęście w życiu spotkać na swojej drodze odpowiednia osobę ale trzeba nie bać się i szukać dalej i nie dzielić świata i ludzi na złych i dobrych bo ludzie zmieniają się. Czasami dobry staje się złym a zły dobrym.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Chyba dam sobie spokój
Kasiurek86, dziękuję za Twoją opinię. Gdy ją czytałam, doszło do mnie, że w wielu kwestiach myślimy podobnie. Również uważam, że nie można "zamykać się" z ukochanym w "czterech ścianach" przez 24/7. Trzeba mieć też swoje życie, swoje pasje, znajomości, chwile dla siebie-tylko i wyłącznie. Być egoistą, ale w pozytywnym znaczeniu tego słowa, pamiętając, że wszystko musi mieć swoje granice. Przez wszystkie swoje związki dostosowywałam się do tego. Pamiętałam o sobie i o tym, że moja druga połówka też chce, potrzebuje "tlenu", "odpoczynku", swojego życia. Jakoś się to nam udawało. Do czasu, hm, bo potem doszły scenariusze, które opisałam w głównym poście, na samym początku. Oj, fakt, ja również uważam, że "dyskotekowe"/"klubowe" znajomości nie mają długiej "żywotności", choć, nie wiem, może komuś udało się znaleźć kochającego partnera w takim miejscu. Wszystko zależy od człowieka przecież. Dziękuję za Twój mądry i ciepły wpis, Kasiurek86. No, i za życzenia. Popieram Twoje słowa, że trzeba szukać równego sobie. To

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Chyba dam sobie spokój
(DOKOŃCZENIE) klucz do sukcesu. Dobrego i udanego związku. Cóż, pozostaje mieć nadzieję i wierzyć, że nie wszystko jeszcze stracone, mimo, że bywają dni, że myśli się zupełnie inaczej. Te kilka lat przerwy od związków dały mi sporo do myślenia, ale też zachowały sporo pozytywnych myśli. Wiem, że nie każdy mężczyzna ma złe zamiary. Wiem, że są i tacy, którzy przeszli przez podobne perturbacje związkowe. To wszystko jest kwestią poznania tego drugiego człowieka. I tutaj 1234567 ma rację: to, że "X" przez to przeszedł, nie znaczy, że "Y" nie wie, o co chodzi. Przecież mógł być w takim samym (a może i nawet gorszym) położeniu. Faktem jest, że każdy z nas nosi jakieś rany, przeszłość, która go boli, pomimo upływających lat. Zresztą, pisałam tutaj na ten temat. Uważam, że wszystko jest kwestią "odkrycia kart", zaufania, zrozumienia, wyrozumiałości, czy nawet-pokory. 1234567 napisała to bardzo dobrze. We dwoje inaczej patrzy się na wiele spraw. Ma się jakieś rozeznanie, porównanie, doświadczenie. Więc, siłą rzeczy,

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Chyba dam sobie spokój
(DOKOŃCZENIE) jedno "ciągnie ku górze" to drugie, jak w słowach pewnej polskiej piosenki, hehehe. Poza tym, podobne przeżycia łączą. Co nie znaczy, że ktoś, kto nie przeżył tego samego lub podobnego zdarzenia, nie może mieć własnego zdania, dawać wsparcia. Może, a i owszem. To kwestia uczuć, które wymieniłam w poprzednim poście. Empatia, współodczuwanie: słowa-klucze. Myślę, że w poważnych związkach nie trzeba o to "zabiegać", bo to pojawia się automatycznie, naturalnie, po prostu. Po tego typu cechach od razu widać, jaki ma się stosunek do drugiej osoby. Niestety, one dziś już jakby zanikają. W miejsce tych "górnolotnych", "prehistorycznych", "babcinych" pojawiają się kompletnie wypaczone, krótkotrwałe, nielogiczne, przykre. Dziś zwane "nowoczesnymi". No, ale to jest kwestia wyznawanych wartości. Jedni wolą żyć "po staremu", drudzy-"po nowemu". I tu, właśnie, podstawą jest dopasowanie się, szukanie podobnego do siebie. Czyli: koło się zamyka. Grunt, to trwać mocno w tym, co się wyniosło, czego się nauczyło..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Vivien35
Chyba dam sobie spokój , masz 25 lat i piszesz,że jesteś sama i tak pewnie zostanie .Dziewczyno ,ty jesteś zaledwie u progu zycia więc nie pisz głupot . Jak znajdziesz faceta to nie deklaruj się ,że ty już nigdzie nie wyjdziesz,że tylko dom,bo to nawet dla niego nudne,bądź atrakcyjna tak aby inni zwracali na ciebie uwagę,to zawsze sprawia,że facet ma świadomość,że nie jest jedyny na świecie a poza tym popatrz , już nawet na tym forum zjawił się taki,który też szuka takiej jak ty więc może podasz mu adres mailowy?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Chyba dam sobie spokój
Vivien35, dziękuję za Twój wpis. Za mocny i konkretny głos w tej sprawie. Wiesz, mam nadzieję, że Twoje słowa się nie spełnią (wiem, że mi tego nie życzysz, a napisałaś to wszystko w dobrej wierze). To nie tak, że, gdybym już się z kimś związała, siedziałabym w domu, jak przykuta łańcuchem, byleby być blisko, ba, jak najbliżej ukochanego. Jak już pisałam kilka wpisów wcześniej-spotkania z bliskimi, znajomymi, były, są i będą. Obojętnie, czy razem, czy osobno. Z tym nie ma problemu. Myślę, że wszystko zależy od spokojnej rozmowy i wytyczenia granic. W poprzednich związkach różnie z tym bywało, ale teraz jestem mądrzejsza i wiem, jak to wszystko oddzielić, by "wilk był syty i owca cała". Vivien35, poznałam tutaj wielu naprawdę świetnych i inteligentnych mężczyzn, z czego bardzo się cieszę. Ten temat okazał się strzałem w dziesiątkę (nieskromnie pisząc), ponieważ, gdyby nie on, nie poznałabym ich opinii, spojrzenia na tę sytuację. Oczywiście, niezmiernie cieszę się z wymiany zdań z kobietami, które przeszły prze

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Chyba dam sobie spokój
(DOKOŃCZENIE) przez podobne, bardzo przykre, wydarzenia ze swoimi ex. Wszystkie te wpisy dały mi dużo do myślenia i utwierdziły mnie w przekonaniu, że zbyt wielu dobrych oraz wrażliwych ludzi staje się ofiarami niewierności i nieuczciwości "ukochanych", którzy mają-koniec końców-totalnie gdzieś, za przeproszeniem, ich uczucia i okazują się "wielomaskowymi" typami. Jeśli chodzi o wymianę adresów e-mail, czy jakiegokolwiek innego komunikatora, to, jak już pisałam kilka stron temu, wolę się z tym wstrzymać. Dostałam kilka nauczek w swoim życiu, by nie upubliczniać swoich namiarów w internecie lub na chatach komórkowych. Długie i smętne historie. W każdym bądź razie: póki istnieje ten temat, wolę utrzymywać właśnie taki kontakt. Mimo, iż, fakt, być może sama sobie skreślam szansę na bliższe poznanie osoby, która mogłaby być dla mnie kimś bliższym (ze wzajemnością)... Vivien35, dziękuję Ci, raz jeszcze, za Twój pozytywny "wstrząs". Dobrze jest coś takiego przeczytać: bez hejtu, ale z przekazem jasnym i czytelnym..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Chyba dam sobie spokój
Ali_kraina, krótko, ale i pocieszająco, hehehe. Fakt, 25 lat, to, jakby nie patrzeć, "początek życia", ale w tym życiu przecież różnie bywa, hm... Wczoraj rozmawiałam z bliską mi osobą, już "za chwilę" dobiegającą 90-ciu lat. Tematy były różne, ale, w pewnym momencie, zaczęłyśmy dyskutować o związkach. Dowiedziałam się, że ta kobieta, pod wielkim rygorem, przymusem i furią swojej matki, musiała (!) wziąć ślub, mając 19-naście lat. Ojciec był temu przeciwny, ale żył pod dyktando swojej żony, która rządziła i dzieliła wszystkimi. Oczywiście-kobieta, z którą rozmawiałam, nie kochała swojego męża. Doczekali się kilkorga dzieci, ale miłości pomiędzy małżonkami tam nie było. On ją zdradzał, miał nawet dziecko z inną kobietą. Swojej żonie mówił wprost, że "jej nie kocha, ale bardzo szanuje". Po tej rozmowie poczułam się dziwnie, zbita z tropu. Lata mijają, ale czasy i mentalność, jak widać, nie. Uwielbiam prowadzić długie dyskusje z ludźmi, którzy mają za sobą różne doświadczenia życiowe. Oni znają różne odcienie ży

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Chyba dam sobie spokój
Ali_kraina, krótko, ale i pocieszająco, hehehe. Fakt, 25 lat, to, jakby nie patrzeć, "początek życia", ale w tym życiu przecież różnie bywa, hm... Wczoraj rozmawiałam z bliską mi osobą, już "za chwilę" dobiegającą 90-ciu lat. Tematy były różne, ale, w pewnym momencie, zaczęłyśmy dyskutować o związkach. Dowiedziałam się, że ta kobieta, pod wielkim rygorem, przymusem i furią swojej matki, musiała (!) wziąć ślub, mając 19-naście lat. Ojciec był temu przeciwny, ale żył pod dyktando swojej żony, która rządziła i dzieliła wszystkimi. Oczywiście-kobieta, z którą rozmawiałam, nie kochała swojego męża. Doczekali się kilkorga dzieci, ale miłości pomiędzy małżonkami tam nie było. On ją zdradzał, miał nawet dziecko z inną kobietą. Swojej żonie mówił wprost, że "jej nie kocha, ale bardzo szanuje". Po tej rozmowie poczułam się dziwnie, zbita z tropu. Lata mijają, ale czasy i mentalność, jak widać, nie. Uwielbiam prowadzić długie dyskusje z ludźmi, którzy mają za sobą różne doświadczenia życiowe. Oni znają różne odcienie ży

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Chyba dam sobie spokój
(DOKOŃCZENIE) życia. Ups, widzę, że jakieś problemy z zasięgiem spowodowały, że mój wpis został dodany podwójnie. Efekt niezamierzony, hehehe. Wracając do tematu. Wczorajsza rozmowa z tą kobietą uświadomiła mi sporo rzeczy. Mimo, iż znałam jej historię, to "dopasowałam" ją do swoich realiów i wyszło mi, że nigdy, przenigdy nie chciałabym znaleźć się w jej położeniu. To smutne, przez co przeszła. Wiek może i ma sporo do rzeczy, ale najważniejsze jest, by spotkać osobę, z którą będzie się w pełni szczęśliwym. Nie-na pokaz, z rozsądku, byleby mieć kogoś przy sobie. Bo to żadna sztuka. Znam pary, które są młodsze ode mnie, a mają już kilkuletni staż małżeński, a znam też i takie, które stanęły na ślubnym kobiercu "grubo" po 50-tce. W każdym z tych przypadków jest to, co być powinno, czyli: miłość. Ja ciągle mam nadzieję, że też będzie mi dane ją spotkać i przeżyć, ale mam też w sercu te wszystkie wspomnienia, które nie były pozytywne. Ktoś, kto choć raz "dostał po tyłku", za przeproszeniem, będzie ostrożniejszy..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Nigdy nie wiesz
Nigdy nie masz pewnosci co Cie spotka w zyciu. Nieco ponad rok temu bylam w toksycznym związku. Kiedy go zakonczylam nie wiedzialam w ogole co mam ze soba zrobic. Ten stan nie trwal dlugo. Uznalam ze mam wywalone na facetow i zaczelam wychodzić do moich znajomych z liceum, odnawiac stare kontakty i tak sie zdarzylo ze odnowilam kontakt ze starym przyjacielem z internetu. Ja w Polsce a on w Uk i oboje wpadlismy po uszy. Mialam go pod nosem bo znamy sie kilka dobrych lat. A teraz jestesmy razem, przeprowadziłam sie do niego do Uk i ukladamy sobie teraz zycie. Dba o mnie jak nikt inny i mimo ze myslalam ze skoncze w wirze desperackiego popijania alko i zasmucania sie tym ze faceci to hooye to teraz jestem naprawdę szczesliwa i Tobie tez tego zycze. :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×